popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Treachhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20774/TreachJuly 7, 2024, 4:32 pmpl_PL © 2024 Admin stronyTreach "Biggie nie wrobił 2Paca. Bał się gangsterów wokół siebie"https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-06,treach-biggie-nie-wrobil-2paca-bal-sie-gangsterow-wokol-siebiehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-06,treach-biggie-nie-wrobil-2paca-bal-sie-gangsterow-wokol-siebieJuly 5, 2017, 7:47 pmMarcin NataliOprócz bycia jednym z ulubionych MC's Eminema (o czym mogliśmy się przekonać oglądając dokument "Art of Rap" Ice-T), Treach jako charyzmatyczny lider Naughty By Nature osiągnął bardzo wiele. Powszechnie też wiadomo, że raper z nieciekawych rejonów New Jersey i współautor "Hip Hop Hooray" był bliskim przyjacielem Tupaca Shakura. Obaj panowie poznali się jeszcze gdy świat w ogóle o nich nie słyszał, a zamiast gwiazdami wieczoru byli tancerzami na koncertach Digital Underground i Queen Latifah. Błyskawiczna kariera zarówno Paca, jak i Treacha, nie osłabiła ich więzi, mieli też okazję współpracować nie raz na gruncie muzycznym. Za sprawą 2Paca, Treach poznał też The Notoriousa B.I.G. - było to jeszcze w latach, kiedy obaj MC's się kumplowali i nikt nie spodziewał się, że za parę lat ich relacje zmienią się tak diametralnie...W ostatnim wywiadzie z Vlad TV, Trigger Treach opowiedział dokładnie o genezie beefu Paca z Biggiem, czyli strzelaninie w lobby budynku Quad Studios w Nowym Jorku w listopadzie 1994 roku, w wyniku której Pac został obrabowany i postrzelony 5 razy. MC podzielił się też swoim zdaniem na temat domniemanego udziału Biggiego w przygotowaniu tego ataku i wyjaśnił, skąd wynikło całe późniejsze nieporozumienie, które eskalowało do rangi największego beefu w historii hip-hopu.Kiedy już Pac zapoznał mnie z Biggiem, Biggie był moim człowiekiem, kumasz? W tamtym czasie Pac nie rozumiał tego, że Biggie nie był ulicznikiem. Był jednym z najlepszych w historii i niesamowitym tekściarzem, ale Biggie po prostu opowiadał historie getta, w którym się wychował. Pomimo późniejszego beefu na linii Death Row - Bad Boy, Treach nigdy nie opowiedział się po którejś ze stron, pozostając lojalnym wobec obu przyjaciół. W wywiadzie Vlad TV raper z pełnym przekonaniem odrzucił podejrzenia 2Paca, jakoby Notorious w jakimkolwiek stopniu maczał palce w "zasadzce" w Quad Studios. Pozwólcie, że wam coś teraz wyjaśnię odnośnie tego, co wydarzyło się w Quad Studios. Biggie miał w swoim otoczeniu wielu prawdziwych, autentycznych gangsterów z ulicy. Pac nie rozumiał, że Biggie... Pewnie bał się tych skur*ieli, ale miał miłość dla Paca. Problem Paca polegał na tym, że Biggie nie potrafił wskazać mu tych, którzy go napadli.W podobnych sytuacjach, które miały miejsce wcześniej, Tupac umiał negocjować z gangsterami, zażegnując m.in. zatarg, który Treach miał z odłamem Cripsów w Los Angeles. Po incydencie w Quad Tupac oczekiwał więc podobnego zachowania ze strony B.I.G.Biggie nie mógł pójść pogadać z żadnym [z tych gangsterów], bo sam nie był ulicznikiem! Czy Biggie wrobił Paca? Nie ma kur*a opcji! Ale nie mógł iść i nikomu nic o tym powiedzieć... Tak wielu ludzi było tamtej nocy w studiu, że sku**ysyny wiedziały, że Pac przyjeżdżał, i po prostu się tam przyczaili, czekając na niego.Rzecz w tym... że Pac i Big nigdy nie mieli okazji, żeby usiąść i to sobie wyjaśnić. W ostatniej części tej wypowiedzi Treach odnosi się do wszystkich, którzy ciągle podsycają lub pielęgnują niechęć do jednego lub drugiego MC:"Zginęli mając beef, my będziemy mieć beef już zawsze" Nie na mojej cholernej zmianie, bo ja znam prawdziwe historie. Pod spodem opisywana część wywiadu (początek ok. 9 minuty):Oprócz bycia jednym z ulubionych MC's Eminema (o czym mogliśmy się przekonać oglądając dokument "Art of Rap" Ice-T), Treach jako charyzmatyczny lider Naughty By Nature osiągnął bardzo wiele. Powszechnie też wiadomo, że raper z nieciekawych rejonów New Jersey i współautor "Hip Hop Hooray" był bliskim przyjacielem Tupaca Shakura. Obaj panowie poznali się jeszcze gdy świat w ogóle o nich nie słyszał, a zamiast gwiazdami wieczoru byli tancerzami na koncertach Digital Underground i Queen Latifah.

Błyskawiczna kariera zarówno Paca, jak i Treacha, nie osłabiła ich więzi, mieli też okazję współpracować nie raz na gruncie muzycznym. Za sprawą 2Paca, Treach poznał też The Notoriousa B.I.G. - było to jeszcze w latach, kiedy obaj MC's się kumplowali i nikt nie spodziewał się, że za parę lat ich relacje zmienią się tak diametralnie...

W ostatnim wywiadzie z Vlad TV, Trigger Treach opowiedział dokładnie o genezie beefu Paca z Biggiem, czyli strzelaninie w lobby budynku Quad Studios w Nowym Jorku w listopadzie 1994 roku, w wyniku której Pac został obrabowany i postrzelony 5 razy. MC podzielił się też swoim zdaniem na temat domniemanego udziału Biggiego w przygotowaniu tego ataku i wyjaśnił, skąd wynikło całe późniejsze nieporozumienie, które eskalowało do rangi największego beefu w historii hip-hopu.

Kiedy już Pac zapoznał mnie z Biggiem, Biggie był moim człowiekiem, kumasz? W tamtym czasie Pac nie rozumiał tego, że Biggie nie był ulicznikiem. Był jednym z najlepszych w historii i niesamowitym tekściarzem, ale Biggie po prostu opowiadał historie getta, w którym się wychował.

Pomimo późniejszego beefu na linii Death Row - Bad Boy, Treach nigdy nie opowiedział się po którejś ze stron, pozostając lojalnym wobec obu przyjaciół. W wywiadzie Vlad TV raper z pełnym przekonaniem odrzucił podejrzenia 2Paca, jakoby Notorious w jakimkolwiek stopniu maczał palce w "zasadzce" w Quad Studios.

Pozwólcie, że wam coś teraz wyjaśnię odnośnie tego, co wydarzyło się w Quad Studios. Biggie miał w swoim otoczeniu wielu prawdziwych, autentycznych gangsterów z ulicy. Pac nie rozumiał, że Biggie... Pewnie bał się tych skur*ieli, ale miał miłość dla Paca.Problem Paca polegał na tym, że Biggie nie potrafił wskazać mu tych, którzy go napadli.

W podobnych sytuacjach, które miały miejsce wcześniej, Tupac umiał negocjować z gangsterami, zażegnując m.in. zatarg, który Treach miał z odłamem Cripsów w Los Angeles. Po incydencie w Quad Tupac oczekiwał więc podobnego zachowania ze strony B.I.G.

Biggie nie mógł pójść pogadać z żadnym [z tych gangsterów], bo sam nie był ulicznikiem! Czy Biggie wrobił Paca? Nie ma kur*a opcji! Ale nie mógł iść i nikomu nic o tym powiedzieć... Tak wielu ludzi było tamtej nocy w studiu, że sku**ysyny wiedziały, że Pac przyjeżdżał, i po prostu się tam przyczaili, czekając na niego.

Rzecz w tym... że Pac i Big nigdy nie mieli okazji, żeby usiąść i to sobie wyjaśnić.

W ostatniej części tej wypowiedzi Treach odnosi się do wszystkich, którzy ciągle podsycają lub pielęgnują niechęć do jednego lub drugiego MC:

"Zginęli mając beef, my będziemy mieć beef już zawsze" Nie na mojej cholernej zmianie, bo ja znam prawdziwe historie.

Pod spodem opisywana część wywiadu (początek ok. 9 minuty):

]]>
Treach feat. Hus Kingpin "Bonez Bent" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-24,treach-feat-hus-kingpin-bonez-bent-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-24,treach-feat-hus-kingpin-bonez-bent-nowy-numerNovember 24, 2014, 2:08 pmMarcin NataliCo powiecie na nowe wersy od frontmana legendarnego już Naughty by Nature, posadzone na klasycznie Eastcoastowym, brudnym bicie i doprawione występem młodego utalentowanego kota Hus Kingpina? Tak myślałem. Bez zbędnego zatem przedłuzania, sprawdzajcie promujące debiutancki album chorwackiego producenta RawLanda "Bonez Bent" w rozwinięciu. Co powiecie na nowe wersy od frontmana legendarnego już Naughty by Nature, posadzone na klasycznie Eastcoastowym, brudnym bicie i doprawione występem młodego utalentowanego kota Hus Kingpina? Tak myślałem. Bez zbędnego zatem przedłuzania, sprawdzajcie promujące debiutancki album chorwackiego producenta RawLanda "Bonez Bent" w rozwinięciu.

]]>
Naughty By Nature "Ashes To Ashes" - profil cz. 3https://popkiller.kingapp.pl/2013-09-29,naughty-by-nature-ashes-to-ashes-profil-cz-3https://popkiller.kingapp.pl/2013-09-29,naughty-by-nature-ashes-to-ashes-profil-cz-3October 2, 2013, 1:44 pmDaniel WardzińskiKońcówka lat 90. przyniosła duże zmiany w hip-hopie i wygenerowała dziesiątki nowych gwiazd rapu, które zaczęły pchać go w zupełnie inną stronę. Na szczycie robiło się coraz mniej miejsca. Naughty By Nature potrafili odnaleźć się w tych warunkach, a ich fanbase pokazał, że wie co znaczy przywiązanie.W czasach, kiedy zarządzane przez Vin Rocka Naughty Gear (marka ubraniowa z charakterystycznym baseballowym logo grupy) generowało olbrzymie przychodzy, o względy Kay Gee zaczęli starać się wielcy artyści, nie tylko ze Świata hip-hopu, a Treach pojawił się w The Sopranos, ukazał się czwarty album grupy. Ostatni, który pokrył się złotem i przyniósł wielki hit. Zarazem ostatni, który faktycznie trzymał poziom jakiego od grupy oczekiwali fani na całym Świecie.Wicked Bounce"Nineteen Naughty Nine: Nature's Fury" to udany krążek, który miał wiele zalet poprzednich trzech, choć mało kto postawiłby go przed, którymkolwiek z nich. Poprzedzała go premiera kolejnego wielkiego hitu, który kontynuował to co rozpoczęło "O.P.P.", "Hip-Hop Hooray" i "Feel Me Flow". Mowa oczywiście o "Jamboree" z gościnnym udziałem Zhane. Wysokobudżetowy teledysk do tego kawałka, świetnie pokazuje jakim statusem cieszyli się wówczas członkowie grupy i na jaki etap przenieśli swoje klipowe "block parties" od "Uptown Anthem". Singiel dotarł do 10 miejsca listy Billboardu i na rotację radiorozgłośni w całych Stanach. Nic zresztą dziwnego, bo jego wakacyjna stylistyka podkreślona zaraźliwym refrenem potwierdzała to, że Naughty nadal potrafią robić przeboje dla masowego odbiorcy jednocześnie nie zniechęcając swoich najwierniejszych fanów. Podobny charakter niósł inny singiel z materiału - "Holiday". Czwarty LP to też sporo nowości, rozwiązań (szczególnie perkusyjnych), które na wcześniejszych krążkach były nie do pomyślenia. Świetnie oddaje to numer "Live Or Die" w którym wyraźnie słychać nowoczesne wówczas inspiracje, a obecność Mystikala i Mastera P dla wielu mogła okazać się szokiem. Podobnie "Wicked Bounce" czy "Thugs & Hustlers", które nijak nie przypominały tego co w pierwszej kolejności pojawia się w głowie fana, kiedy myśli o Treachu, Vinniem i Kay Gee. Nie znaczy to jednak, że numery te są słabe, a testowanie flow chłopaków na takich produkcjach to coś zdecydowanie wartego uwagi. Wieloletni fani nie mieli zresztą na co narzekać, bo na materiale znalazły się też charakterystyczne dla grupy szlagiery jak "On The Run", "DirtAll By My Lonely", "We Could Do It" z Big Punem czy "Ring The Alarm". Czasy się zmieniły, podobnie zaawansowanie sprzętowe w mixowaniu numerów, a wraz z nim odeszła brudna atmosfera nagrań. Tak czy inaczej "Naughty By Nature: Nature's Fury" to pokryty ostatecznie złotem materiał, który dla każdego fana NBN będzie stanowił dużą wartość i słusznie. Niestety ja wspomniałem we wstępie, był to początek końca grupy. Jak nie wiadomo o co chodzi...Kiedy dziś rozmawiamy o konflikcie Treacha z Vin Rockiem, wielu zapomina, że kłótnie wewnątrz grupy, która przez lata funkcjonowała jak prawdziwa rodzina zaczęły się, wiele, wiele lat wcześniej. Przełom wieków to początek ciągnącego się latami sporu pomiędzy Treachem i Kay Gee. Początkowo nie było wiadomo o co dokładnie chodzi, a panowie byli na siebie ewidentnie naburmuszeni. Z czasem nieoficjalne źródła zaczęły mówić o tym, że Treach jako frontman zespołu zaczął wysuwać roszczenia do większej części udziału w zyskach. Treach twierdził natomiast (po latach potwierdził to również Kay), że w wyniku żciowych zawirowań i finansowych problemów superproducent zabrał ze wspólnego konta część pieniędzy nie informując o tym kolegów. Ciężko dziś rozstrzygnąć jak było naprawdę. Efekt był taki, że Kay Gee zaczął pracować solowo z takimi artystami jak Luther Vandross, Jaheim, Next czy Zhane. W audycji Juana Epsteina obydwaj potwierdzili krążącą od wielu lat plotkę, że przed odejściem KG w okolicach 2000 roku doszło między nimi do bójki, a ekipa od lat związana z NBN automatycznie zaczęła "wybierać strony". Aż ciężko w to uwierzyć... Treach i Vin Rock postanowili kontynuować drogę Naughty By Nature we współpracy z Columbią. Tak powstał "Ilcons", jedyny album nagrany bez udziału Kiera Geista. Olbrzymie rozczarowanie. Nie znaczy oczywiście, że raperzy oduczyli się rapować, ale zniknął charakterystyczny styl grupy, a wiele kawałków do dziś brzmi jak zrobione na siłę i zupełnie nieprzystające do wcześniejszych dokonań. Znajdziemy tutaj parę fajnych tracków jak chociażby "Naughty By Nature" (nie jest to numer od którego wzięła się nazwa zespołu, o którym pisałem w pierwszej części profilu) czy "N.J. To L.A." z Rottin Razkalz i Road Dawgs, ale mnóstwo też ewidentnych, średnio udanych prób gonienia zmieniającego się hip-hopu. Treach i Vin Rock potrafili wcześniej wpasować się w zmiany w rapie, ale era The Lox, Ruff Ryders i DMX'a była kompletnie inna, a w takiej stylistyce ich rap nie był już tym samym. Album obronił się sprzedażowo dochodząc do 15 miejsca listy Billboardu, ale przymierzany do kolejnego singla "Feels Good (Don't Worry Bout A Thing)" dziś już mało kto pamięta w przeciwieństwie do jego wielkich poprzedników. Z pewnością pomogły gościnne występy Meth & Red czy Queen Latifah, ale nic nie zmienia to w jakości krążka. Problem polegał przede wszystkim na tym, że zespół zaczął brzmieć jakby chciał wpisać się w jadowitą, elektroniczną stylistykę Rockwildera i Swizz Beatza, zamiast dalej robić swoje odpowiednio dopasowując do zmian w ich otoczeniu. Od 2002 roku w historii zespołu zrobiło się pusto, cicho i nieciekawie.HymnowiPierwsza dekada XXI wieku minęła zespołowi przede wszystkim na próbach rozwiązania sporów i koncertowaniu po całym Świecie. W tej kwestii nie zmieniło się nic - ich show nadal były uważane za jedne z najbardziej energetycznych, a biznesowe podejście dało o sobie znać również przy ostatnim rozpadzie. Po kolei jednak. Z okazji 20-lecia debiutu, panowie zdołali się pojednać, żeby w 2011 roku przygotować nowy materiał zatytułowany "Anthem Inc". Komercyjnie był to zdecydowanie najsłabiej przyjęty album w historii grupy, ale w porównaniu z poprzedzającym go "ilcons" wcale nienajgorszy, choć chwilami mocno zaskakujący na niekorzyść. Oczywiście panowie zdążyli się trochę zestarzeć, a rap też mienił się nie do poznania, ale takie flow raczej nie traci z czasem. W dobrej formie był też Kay Gee, który takimi bitami jak "I Gotta Lotta" czy "Naughty Nation" pokazał, że boom-bap trzyma się w nim mocno i nie da go z siebie wydrzeć. Sporo znalazło się tam śpiewanych refrenów i bardzo melodyjnych numerów, sporo nieudanych adaptacji popularnych rozwiązań, ale wszystko całościowo układało się przyzwoicie, a materiał był względnie przyjemnym powrotem po wielu latach przerwy. Na krążku znalazły się też remake'i największych przebojów takich jak "Uptown Anthem", "O.P.P.", "Hip-Hop Hooray" czy "Feel Me Flow".Epilog/Epitafium?Niestety nic co dobre, nie trwa wiecznie. Wiadomość o konflikcie na linii Treach - Vin Rock, która przekazywaliśmy wam jakiś czas temu, przyniosła kolejne wątpliwości dotyczące przyszłości grupy. Jak dowiedzieliśmy się z późniejszych wywiadów, konflikt trwał znacznie dłużej mimo że... grupa grała koncerty. Trigga mówił, że przez wiele miesięcy trasy dzielili wspólne pomieszczenia i scenę przed olbrzymią publiką nie wymieniając nawet dwóch zdań. Kay Gee dodawał, że z czasem Uncle Vinnie przestał się odzywać również do niego, bo uważał, że nastawia przeciw niemu Treacha. Atmosfera zrobiła się więcej niż nieprzyjemna, a każda kolejna wypowiedź rozwiewała nadzieje wiernych fanów. Treach zapewniał też, że nie ma najmniejszych szans na pojednania, a sprawa jest definitywnie skończona. Wygląda na to, że ta długa i niesamowita historia nie zakończy się happy endem... No cóż. Tak bywa. Nie zmienia to też w żadnym stopniu zasług grupy. Mam nadzieję, że nikt kto uważnie sprawdzał trzy części profilu nie ma wątpliwości, że bez Naughty By Nature hip-hop nie byłby taki sam.Końcówka lat 90. przyniosła duże zmiany w hip-hopie i wygenerowała dziesiątki nowych gwiazd rapu, które zaczęły pchać go w zupełnie inną stronę. Na szczycie robiło się coraz mniej miejsca. Naughty By Nature potrafili odnaleźć się w tych warunkach, a ich fanbase pokazał, że wie co znaczy przywiązanie.

W czasach, kiedy zarządzane przez Vin Rocka Naughty Gear (marka ubraniowa z charakterystycznym baseballowym logo grupy) generowało olbrzymie przychodzy, o względy Kay Gee zaczęli starać się wielcy artyści, nie tylko ze Świata hip-hopu, a Treach pojawił się w The Sopranos, ukazał się czwarty album grupy. Ostatni, który pokrył się złotem i przyniósł wielki hit. Zarazem ostatni, który faktycznie trzymał poziom jakiego od grupy oczekiwali fani na całym Świecie.

Wicked Bounce

"Nineteen Naughty Nine: Nature's Fury" to udany krążek, który miał wiele zalet poprzednich trzech, choć mało kto postawiłby go przed, którymkolwiek z nich. Poprzedzała go premiera kolejnego wielkiego hitu, który kontynuował to co rozpoczęło "O.P.P.", "Hip-Hop Hooray" i "Feel Me Flow". Mowa oczywiście o "Jamboree" z gościnnym udziałem Zhane. Wysokobudżetowy teledysk do tego kawałka, świetnie pokazuje jakim statusem cieszyli się wówczas członkowie grupy i na jaki etap przenieśli swoje klipowe "block parties" od "Uptown Anthem". Singiel dotarł do 10 miejsca listy Billboardu i na rotację radiorozgłośni w całych Stanach. Nic zresztą dziwnego, bo jego wakacyjna stylistyka podkreślona zaraźliwym refrenem potwierdzała to, że Naughty nadal potrafią robić przeboje dla masowego odbiorcy jednocześnie nie zniechęcając swoich najwierniejszych fanów. Podobny charakter niósł inny singiel z materiału - "Holiday". Czwarty LP to też sporo nowości, rozwiązań (szczególnie perkusyjnych), które na wcześniejszych krążkach były nie do pomyślenia. Świetnie oddaje to numer "Live Or Die" w którym wyraźnie słychać nowoczesne wówczas inspiracje, a obecność Mystikala i Mastera P dla wielu mogła okazać się szokiem. Podobnie "Wicked Bounce" czy "Thugs & Hustlers", które nijak nie przypominały tego co w pierwszej kolejności pojawia się w głowie fana, kiedy myśli o Treachu, Vinniem i Kay Gee. Nie znaczy to jednak, że numery te są słabe, a testowanie flow chłopaków na takich produkcjach to coś zdecydowanie wartego uwagi. Wieloletni fani nie mieli zresztą na co narzekać, bo na materiale znalazły się też charakterystyczne dla grupy szlagiery jak "On The Run", "DirtAll By My Lonely", "We Could Do It" z Big Punem czy "Ring The Alarm". Czasy się zmieniły, podobnie zaawansowanie sprzętowe w mixowaniu numerów, a wraz z nim odeszła brudna atmosfera nagrań. Tak czy inaczej "Naughty By Nature: Nature's Fury" to pokryty ostatecznie złotem materiał, który dla każdego fana NBN będzie stanowił dużą wartość i słusznie. Niestety ja wspomniałem we wstępie, był to początek końca grupy.

Jak nie wiadomo o co chodzi...

Kiedy dziś rozmawiamy o konflikcie Treacha z Vin Rockiem, wielu zapomina, że kłótnie wewnątrz grupy, która przez lata funkcjonowała jak prawdziwa rodzina zaczęły się, wiele, wiele lat wcześniej. Przełom wieków to początek ciągnącego się latami sporu pomiędzy Treachem i Kay Gee. Początkowo nie było wiadomo o co dokładnie chodzi, a panowie byli na siebie ewidentnie naburmuszeni. Z czasem nieoficjalne źródła zaczęły mówić o tym, że Treach jako frontman zespołu zaczął wysuwać roszczenia do większej części udziału w zyskach. Treach twierdził natomiast (po latach potwierdził to również Kay), że w wyniku żciowych zawirowań i finansowych problemów superproducent zabrał ze wspólnego konta część pieniędzy nie informując o tym kolegów. Ciężko dziś rozstrzygnąć jak było naprawdę. Efekt był taki, że Kay Gee zaczął pracować solowo z takimi artystami jak Luther Vandross, Jaheim, Next czy Zhane. W audycji Juana Epsteina obydwaj potwierdzili krążącą od wielu lat plotkę, że przed odejściem KG w okolicach 2000 roku doszło między nimi do bójki, a ekipa od lat związana z NBN automatycznie zaczęła "wybierać strony". Aż ciężko w to uwierzyć... Treach i Vin Rock postanowili kontynuować drogę Naughty By Nature we współpracy z Columbią. Tak powstał "Ilcons", jedyny album nagrany bez udziału Kiera Geista. Olbrzymie rozczarowanie. Nie znaczy oczywiście, że raperzy oduczyli się rapować, ale zniknął charakterystyczny styl grupy, a wiele kawałków do dziś brzmi jak zrobione na siłę i zupełnie nieprzystające do wcześniejszych dokonań. Znajdziemy tutaj parę fajnych tracków jak chociażby "Naughty By Nature" (nie jest to numer od którego wzięła się nazwa zespołu, o którym pisałem w pierwszej części profilu) czy "N.J. To L.A." z Rottin Razkalz i Road Dawgs, ale mnóstwo też ewidentnych, średnio udanych prób gonienia zmieniającego się hip-hopu. Treach i Vin Rock potrafili wcześniej wpasować się w zmiany w rapie, ale era The Lox, Ruff Ryders i DMX'a była kompletnie inna, a w takiej stylistyce ich rap nie był już tym samym. Album obronił się sprzedażowo dochodząc do 15 miejsca listy Billboardu, ale przymierzany do kolejnego singla "Feels Good (Don't Worry Bout A Thing)" dziś już mało kto pamięta w przeciwieństwie do jego wielkich poprzedników. Z pewnością pomogły gościnne występy Meth & Red czy Queen Latifah, ale nic nie zmienia to w jakości krążka. Problem polegał przede wszystkim na tym, że zespół zaczął brzmieć jakby chciał wpisać się w jadowitą, elektroniczną stylistykę Rockwildera i Swizz Beatza, zamiast dalej robić swoje odpowiednio dopasowując do zmian w ich otoczeniu. Od 2002 roku w historii zespołu zrobiło się pusto, cicho i nieciekawie.

Hymnowi

Pierwsza dekada XXI wieku minęła zespołowi przede wszystkim na próbach rozwiązania sporów i koncertowaniu po całym Świecie. W tej kwestii nie zmieniło się nic - ich show nadal były uważane za jedne z najbardziej energetycznych, a biznesowe podejście dało o sobie znać również przy ostatnim rozpadzie. Po kolei jednak. Z okazji 20-lecia debiutu, panowie zdołali się pojednać, żeby w 2011 roku przygotować nowy materiał zatytułowany "Anthem Inc". Komercyjnie był to zdecydowanie najsłabiej przyjęty album w historii grupy, ale w porównaniu z poprzedzającym go "ilcons" wcale nienajgorszy, choć chwilami mocno zaskakujący na niekorzyść. Oczywiście panowie zdążyli się trochę zestarzeć, a rap też mienił się nie do poznania, ale takie flow raczej nie traci z czasem. W dobrej formie był też Kay Gee, który takimi bitami jak "I Gotta Lotta" czy "Naughty Nation" pokazał, że boom-bap trzyma się w nim mocno i nie da go z siebie wydrzeć. Sporo znalazło się tam śpiewanych refrenów i bardzo melodyjnych numerów, sporo nieudanych adaptacji popularnych rozwiązań, ale wszystko całościowo układało się przyzwoicie, a materiał był względnie przyjemnym powrotem po wielu latach przerwy. Na krążku znalazły się też remake'i największych przebojów takich jak "Uptown Anthem", "O.P.P.", "Hip-Hop Hooray" czy "Feel Me Flow".

Epilog/Epitafium?

Niestety nic co dobre, nie trwa wiecznie. Wiadomość o konflikcie na linii Treach - Vin Rock, która przekazywaliśmy wam jakiś czas temu, przyniosła kolejne wątpliwości dotyczące przyszłości grupy. Jak dowiedzieliśmy się z późniejszych wywiadów, konflikt trwał znacznie dłużej mimo że... grupa grała koncerty. Trigga mówił, że przez wiele miesięcy trasy dzielili wspólne pomieszczenia i scenę przed olbrzymią publiką nie wymieniając nawet dwóch zdań. Kay Gee dodawał, że z czasem Uncle Vinnie przestał się odzywać również do niego, bo uważał, że nastawia przeciw niemu Treacha. Atmosfera zrobiła się więcej niż nieprzyjemna, a każda kolejna wypowiedź rozwiewała nadzieje wiernych fanów. Treach zapewniał też, że nie ma najmniejszych szans na pojednania, a sprawa jest definitywnie skończona. Wygląda na to, że ta długa i niesamowita historia nie zakończy się happy endem... No cóż. Tak bywa. Nie zmienia to też w żadnym stopniu zasług grupy. Mam nadzieję, że nikt kto uważnie sprawdzał trzy części profilu nie ma wątpliwości, że bez Naughty By Nature hip-hop nie byłby taki sam.

]]>
Naughty By Nature "Liderzy niezależności" profil cz.1https://popkiller.kingapp.pl/2013-09-23,naughty-by-nature-liderzy-niezaleznosci-profil-cz1https://popkiller.kingapp.pl/2013-09-23,naughty-by-nature-liderzy-niezaleznosci-profil-cz1February 21, 2016, 7:53 pmDaniel Wardziński"Hip-hop dla mnie jest odpowiedzią na porażkę rządzących w kwestii rozrywki dla młodzieży" - tak w ostatnim chyba wspólnym wywiadzie grupy powiedział Vin Rock. Wciąż nie do końca chce mi się wierzyć w to, że po tylu latach wzorowej wręcz współpracy scenicznej i przyjaźni dwóch raperów Naughty By Nature popadło w konflikt, którego nie da się zażegnać. Niezależnie od tego jak sprawa się rozwiąże (patrząc na sytuację z Mobb Deep ciężko wykluczyć jakiś scenariusz) reprezentanci East Orange w New Jersey, miejsca zwanego przez swoich mieszkańców Illtown należą do grup, które w latach 90. stanowiły o sile Wschodniego Wybrzeża USA. Wspólna droga tego trio to nie tylko historia zespołu, ale również historia gatunku. Zespół, który wszedł do mainstreamu i telewizji, mimo że telewizyjne i mainstreamowe oczekiwania nigdy nie dyktowały muzyki zespołu.Wielu Eastcoast kojarzy tylko i wyłącznie z Nowym Jorkiem. Kto wie jednak czy to nie Jersey miało w niektórych momentach lepszą frekwencję w wydawaniu klasyka za klasykiem. Pierwszy etap historii rapu w tym miejscu mogliście poznać przy okazji profilu 45 Kinga (CZYTAJ), przyszedł czas na ikonę nieco późniejszego okresu. Chłopaki z baseballem, którzy stali się pupilami telewizji? Baseball w ich przypadku odzwierciedlał tylko jedną ze stron ich muzyki.Kay Gee, producent i DJ grupy, zapytany co sprawiło, że się spotkali odpowiedział "po pierwsze edukacja". Brzmi dziwnie, ale tak faktycznie było. Treach, Vin Rock i Kay Gee poznali się w liceum. W okolicach 1986 roku wysoki i dobrze zbudowany MC rapujący w cypherze na szkolnym boisku zwrócił uwagę starszego Kiera Gista, który jak nietrudno zgadnąć ksywę dostał po inicjałach. W ten sposób powstał zespół, który wówczas nazywał się The New Style, ale składał się dokładnie z tych samych osób co późniejsze Naughty By Nature. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Vin Rock był z ekipą od samego początku, natomiast niezupełnie jasna jest jego rola w pierwszych latach zespołu. Według informacji, które w jednym z ostatnich wywiadów przekazywał Treach, na początku Vin był po prostu ziomkiem, który trochę rapował, ale niespecjalnie umiał pisać. Treach zapewniał, że przez wiele lat był ghostwriterem swojego ex-ziomka. Kiedy spojrzymy na okładkę pierwszego albumu NBN widać na nim, że Vinnie stoi za dwójką swoich kolegów na dodatek zupełnie inaczej ubrany, a na samej płycie pojawia się rzadko. Zanim jednak ukazało się "Naughty By Nature" nowy styl stał się liderem niezależności.Nowy StylO co chodzi? Muzyką New Style zainteresowała się Sylvia Robinson znana z wcześniejszej działalności w Sugarhill Records i załatwiła im kontrakt w małej wytwórni Bon Ami Records. Jej nakładem ukazał się materiał zatytułowany "Independent Leaders". Longplay praktycznie pozbawiony promocji przeszedł bez większego echa. Słuchany z dzisiejszej perspektywy zwraca uwagę z kilku względów. Styl Treacha, który pod względem techniki rymowania już wtedy wydawał się być krok przed konkurencją oraz charakterystyczne dla całego dorobku zespołu korzystanie z bardzo znanych sampli - w tym wypadku m.in. z nagrań Donny Summer, Boba Jamesa czy Jamesa Browna. Po trzecie wreszcie album wyróżnią się od późniejszych bardzo szerokim udziałem... Vin Rocka. Jest to oczywiście tylko przypuszczenie, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że późniejszy kontrakt z Tommy Boy wiązał się z drobną sugestią wytwórni, aby Vinnie zszedł troszkę na drugi plan, bo na płycie New Style rapuje obok Treacha jak równy z równym. "Independent Leaders" nie jest tylko ciekawostką, ale albumem na miarę swoich czasów naprawdę świeżym. Weźmy dla przykładu takie "Smooth Move" - numer broni się po prawie 25 latach od premiery, a funkujący bit połączony z odległym, prostym dźwiękiem w wysokiej tonacji stanowi piękną zapowiedź późniejszych bitów Kay Gee. Potem w refrenie wchodzi znakomita sekcja dęciaków i numer jeszcze nabiera rumieńców. Jeśli będziecie mieli okazję sprawdźcie sobie jak brzmieli NBN, kiedy wydawali płyty z różowymi okładkami. Jeśli ocenicie materiał przez jej pryzmat to ocenicie go niesłusznie i niesprawiedliwie, to kawał dobrego oldschoolowego rapu.Tego samego zdania była Queen Latifah, kiedy usłyszała materiał po raz pierwszy. Jeśli zapytalibyście któregoś z członków zespołu kto najbardziej pomógł im w ich drodze na szczyt, jestem pewien, że każdy zacząłby mówić o jednej z najważniejszych kobiet w historii hip-hopu. Przełom lat 80. i 90. to również początek działalności managementu Flavor Unit pod pieczą Sha-Kim'a i Latfah'y. To właśnie wpływ wielkiej siostry sprawił, że Treach po raz pierwszy zaczął myśleć o karierze filmowej, ale zanim do tego doszło, zajarana The New Style MC namówiła zespół na zmianę nazwy, którą jak widzicie obok dumnie reprezentowała. Naughty By Nature jak tłumaczyli po latach było tytułem ich wspólnego numeru nagranego jeszcze jako New Style i równocześnie hasłem, które w ich mniemaniu najlepiej opisywało charakter ich muzyki. Jeśli ktoś z was miał przyjemność wejść w posiadanie historycznego numeru od którego grupa wzięła swoją nazwę, proszony jest o kontakt. Przechrzczona grupa wykorzystała sposobność na zjednanie sobie wielkich publik na koncertach, którymi rozgrzewali tłumy czekające na Queen Latifah'ę i Digital Underground. Ci z czytelników, którzy szybko kojarzą fakty, na pewno pamiętają, że członkiem entourage'u DU był nie kto inny jak 2Pac. To właśnie w trakcie tych tras nawiązała się przyjaźń między Kalifornijskim thugiem i mikrofonową bestią z Jersey.Yeah, you know meChoć dzisiaj wydaje się to dosyć zabawne, faktem jest, że kiedy ukazał się pierwszy singiel z debiutanckiego krążka grupy w Tommy Boy Records, dało się słyszec głosy, że to marionetki, komercyjni raperzy, którzy znikną szybciej niż się pojawili. Singlem tym było oczywiście "O.P.P." na kolejnym samplu, którego nie da się nie znać - "ABC" Jacksons 5. Oficjalne rozwinięcie skrótu to "Other People's Property", ale z wydźwięku tekstu łatwo jest zgadnąć, że ostatnie "P" to raczej "pussy". Prawdopodobnie stąd nieufność środowiska - pierwszy numer o szerokim rozgłosie i nie jest to osiedlowy hymn, ale raczej track dla szerokiego grona odbiorców, traktujący o relacjach z kobietami i to jeszcze na tak oczywistych próbkach z MJ'a. Treach w wywiadzie dwadzieścia lat później powiedział "Wszyscy wtedy myśleli, że jak samplujesz kogoś takiego jak Michael Jackson, to musi być <soft>. Sposób w jaki zrobił to Kay Gee nadal jednak był hip-hopowy. Oczywiście numer miał drugie dno i wiele osób nie wiedziało o co naprawdę w nim chodzi, np. dyrektorzy programowi. Gdyby wiedzieli moglibyśmy nigdy nie mieć rotacji. W ten sposób trochę ich wykiwaliśmy". Numer jest definicją stylu grupy w 1991 - brawurowe kanonady flow Treacha i Kay Gee, który wykorzystując znane każdemu motywy z klasycznego sampla nadał mu zupełnie nowej formy podkreślając całość potężną sekcją stricte hip-hopowej perkusji i basu, które sprawiały, że na koncertach przy tym numerze na publice działy się dantejskie sceny.Kiedy ukazywały się kolejne single - "Everything's Gonna Be Allright" (na albumie figurujące jako "Ghetto Bastard"), a szczególnie "Uptown Anthem" ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Juice", którego tytuł możecie potraktować najzupełniej serio wątpliwości środowiska zaczęły się rozwiewać. Tak czy inaczej popularność grupy ciągle rosła. "O.P.P." dotarło do szóstego miejsca na liście Billboardu, a album "Naughty By Nature", który ukazał się na początku września '91 pokrył się platyną już w lutym 1992 roku. Nie ma w tym nic dziwnego - album miał wszystko. Potężne single na bardzo wysokiej rotacji, świadomą i bardzo interesującą odpowiedź na gangsta-rap z Zachodniego Wybrzeża, uliczną wiarygodność grupy połączoną ze skłonnością do dobrej zabawy i prostolinijną z dzisiejszej perspektywy muzykę, która jednak miała takie brzmienie, że ma się wrażenie, że stworzono ją z myślą o wykozaczonych ghetto blasterach. W Illtown w tamtym czasie ciężko było przejść przez kilka przecznic nie słysząc Naughty By Nature z któregoś z otwartych okien albo boisk. Jak niby mogło być inaczej, skoro na albumie znalazły się takie numery jak ten, który znajdziecie pod spodem. Gościnnie reprezentanci Flavor Unit, a kawałek jest piękną symboliczną zmianą warty w rapie z Jersey. W następnej części przeczytacie o drugim i trzecim albumie grupy oraz o tym jak wyglądała ich muzyczna droga przez epicentrum złotej ery, czyli połowę lat 90."Hip-hop dla mnie jest odpowiedzią na porażkę rządzących w kwestii rozrywki dla młodzieży" - tak w ostatnim chyba wspólnym wywiadzie grupy powiedział Vin Rock. Wciąż nie do końca chce mi się wierzyć w to, że po tylu latach wzorowej wręcz współpracy scenicznej i przyjaźni dwóch raperów Naughty By Nature popadło w konflikt, którego nie da się zażegnać. Niezależnie od tego jak sprawa się rozwiąże (patrząc na sytuację z Mobb Deep ciężko wykluczyć jakiś scenariusz) reprezentanci East Orange w New Jersey, miejsca zwanego przez swoich mieszkańców Illtown należą do grup, które w latach 90. stanowiły o sile Wschodniego Wybrzeża USA. Wspólna droga tego trio to nie tylko historia zespołu, ale również historia gatunku. Zespół, który wszedł do mainstreamu i telewizji, mimo że telewizyjne i mainstreamowe oczekiwania nigdy nie dyktowały muzyki zespołu.

Wielu Eastcoast kojarzy tylko i wyłącznie z Nowym Jorkiem. Kto wie jednak czy to nie Jersey miało w niektórych momentach lepszą frekwencję w wydawaniu klasyka za klasykiem. Pierwszy etap historii rapu w tym miejscu mogliście poznać przy okazji profilu 45 Kinga (CZYTAJ), przyszedł czas na ikonę nieco późniejszego okresu. Chłopaki z baseballem, którzy stali się pupilami telewizji? Baseball w ich przypadku odzwierciedlał tylko jedną ze stron ich muzyki.

Kay Gee, producent i DJ grupy, zapytany co sprawiło, że się spotkali odpowiedział "po pierwsze edukacja". Brzmi dziwnie, ale tak faktycznie było. Treach, Vin Rock i Kay Gee poznali się w liceum. W okolicach 1986 roku wysoki i dobrze zbudowany MC rapujący w cypherze na szkolnym boisku zwrócił uwagę starszego Kiera Gista, który jak nietrudno zgadnąć ksywę dostał po inicjałach. W ten sposób powstał zespół, który wówczas nazywał się The New Style, ale składał się dokładnie z tych samych osób co późniejsze Naughty By Nature. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Vin Rock był z ekipą od samego początku, natomiast niezupełnie jasna jest jego rola w pierwszych latach zespołu. Według informacji, które w jednym z ostatnich wywiadów przekazywał Treach, na początku Vin był po prostu ziomkiem, który trochę rapował, ale niespecjalnie umiał pisać. Treach zapewniał, że przez wiele lat był ghostwriterem swojego ex-ziomka. Kiedy spojrzymy na okładkę pierwszego albumu NBN widać na nim, że Vinnie stoi za dwójką swoich kolegów na dodatek zupełnie inaczej ubrany, a na samej płycie pojawia się rzadko. Zanim jednak ukazało się "Naughty By Nature" nowy styl stał się liderem niezależności.

Nowy Styl

O co chodzi? Muzyką New Style zainteresowała się Sylvia Robinson znana z wcześniejszej działalności w Sugarhill Records i załatwiła im kontrakt w małej wytwórni Bon Ami Records. Jej nakładem ukazał się materiał zatytułowany "Independent Leaders". Longplay praktycznie pozbawiony promocji przeszedł bez większego echa. Słuchany z dzisiejszej perspektywy zwraca uwagę z kilku względów. Styl Treacha, który pod względem techniki rymowania już wtedy wydawał się być krok przed konkurencją oraz charakterystyczne dla całego dorobku zespołu korzystanie z bardzo znanych sampli -  w tym wypadku m.in. z nagrań Donny Summer, Boba Jamesa czy Jamesa Browna. Po trzecie wreszcie album wyróżnią się od późniejszych bardzo szerokim udziałem... Vin Rocka. Jest to oczywiście tylko przypuszczenie, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że późniejszy kontrakt z Tommy Boy wiązał się z drobną sugestią wytwórni, aby Vinnie zszedł troszkę na drugi plan, bo na płycie New Style rapuje obok Treacha jak równy z równym. "Independent Leaders" nie jest tylko ciekawostką, ale albumem na miarę swoich czasów naprawdę świeżym. Weźmy dla przykładu takie "Smooth Move" - numer broni się po prawie 25 latach od premiery, a funkujący bit połączony z odległym, prostym dźwiękiem w wysokiej tonacji stanowi piękną zapowiedź późniejszych bitów Kay Gee. Potem w refrenie wchodzi znakomita sekcja dęciaków i numer jeszcze nabiera rumieńców. Jeśli będziecie mieli okazję sprawdźcie sobie jak brzmieli NBN, kiedy wydawali płyty z różowymi okładkami. Jeśli ocenicie materiał przez jej pryzmat to ocenicie go niesłusznie i niesprawiedliwie, to kawał dobrego oldschoolowego rapu.

Tego samego zdania była Queen Latifah, kiedy usłyszała materiał po raz pierwszy. Jeśli zapytalibyście któregoś z członków zespołu kto najbardziej pomógł im w ich drodze na szczyt, jestem pewien, że każdy zacząłby mówić o jednej z najważniejszych kobiet w historii hip-hopu. Przełom lat 80. i 90. to również początek działalności managementu Flavor Unit pod pieczą Sha-Kim'a i Latfah'y. To właśnie wpływ wielkiej siostry sprawił, że Treach po raz pierwszy zaczął myśleć o karierze filmowej, ale zanim do tego doszło, zajarana The New Style MC namówiła zespół na zmianę nazwy, którą jak widzicie obok dumnie reprezentowała. Naughty By Nature jak tłumaczyli po latach było tytułem ich wspólnego numeru nagranego jeszcze jako New Style i równocześnie hasłem, które w ich mniemaniu najlepiej opisywało charakter ich muzyki. Jeśli ktoś z was miał przyjemność wejść w posiadanie historycznego numeru od którego grupa wzięła swoją nazwę, proszony jest o kontakt. Przechrzczona grupa wykorzystała sposobność na zjednanie sobie wielkich publik na koncertach, którymi rozgrzewali tłumy czekające na Queen Latifah'ę i Digital Underground. Ci z czytelników, którzy szybko kojarzą fakty, na pewno pamiętają, że członkiem entourage'u DU był nie kto inny jak 2Pac. To właśnie w trakcie tych tras nawiązała się przyjaźń między Kalifornijskim thugiem i mikrofonową bestią z Jersey.

Yeah, you know me


Choć dzisiaj wydaje się to dosyć zabawne, faktem jest, że kiedy ukazał się pierwszy singiel z debiutanckiego krążka grupy w Tommy Boy Records, dało się słyszec głosy, że to marionetki, komercyjni raperzy, którzy znikną szybciej niż się pojawili. Singlem tym było oczywiście "O.P.P." na kolejnym samplu, którego nie da się nie znać - "ABC" Jacksons 5. Oficjalne rozwinięcie skrótu to "Other People's Property", ale z wydźwięku tekstu łatwo jest zgadnąć, że ostatnie "P" to raczej "pussy". Prawdopodobnie stąd nieufność środowiska - pierwszy numer o szerokim rozgłosie i nie jest to osiedlowy hymn, ale raczej track dla szerokiego grona odbiorców, traktujący o relacjach z kobietami i to jeszcze na tak oczywistych próbkach z MJ'a. Treach w wywiadzie dwadzieścia lat później powiedział "Wszyscy wtedy myśleli, że jak samplujesz kogoś takiego jak Michael Jackson, to musi być <soft>. Sposób w jaki zrobił to Kay Gee nadal jednak był hip-hopowy. Oczywiście numer miał drugie dno i wiele osób nie wiedziało o co naprawdę w nim chodzi, np. dyrektorzy programowi. Gdyby wiedzieli moglibyśmy nigdy nie mieć rotacji. W ten sposób trochę ich wykiwaliśmy". Numer jest definicją stylu grupy w 1991 - brawurowe kanonady flow Treacha i Kay Gee, który wykorzystując znane każdemu motywy z klasycznego sampla nadał mu zupełnie nowej formy podkreślając całość potężną sekcją stricte hip-hopowej perkusji i basu, które sprawiały, że na koncertach przy tym numerze na publice działy się dantejskie sceny.

Kiedy ukazywały się kolejne single - "Everything's Gonna Be Allright" (na albumie figurujące jako "Ghetto Bastard"), a szczególnie "Uptown Anthem" ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Juice", którego tytuł możecie potraktować najzupełniej serio wątpliwości środowiska zaczęły się rozwiewać. Tak czy inaczej popularność grupy ciągle rosła. "O.P.P." dotarło do szóstego miejsca na liście Billboardu, a album "Naughty By Nature", który ukazał się na początku września '91 pokrył się platyną już w lutym 1992 roku. Nie ma w tym nic dziwnego - album miał wszystko. Potężne single na bardzo wysokiej rotacji, świadomą i bardzo interesującą odpowiedź na gangsta-rap z Zachodniego Wybrzeża, uliczną wiarygodność grupy połączoną ze skłonnością do dobrej zabawy i prostolinijną z dzisiejszej perspektywy muzykę, która jednak miała takie brzmienie, że ma się wrażenie, że stworzono ją z myślą o wykozaczonych ghetto blasterach. W Illtown w tamtym czasie ciężko było przejść przez kilka przecznic nie słysząc Naughty By Nature z któregoś z otwartych okien albo boisk. Jak niby mogło być inaczej, skoro na albumie znalazły się takie numery jak ten, który znajdziecie pod spodem. Gościnnie reprezentanci Flavor Unit, a kawałek jest piękną symboliczną zmianą warty w rapie z Jersey.



W następnej części przeczytacie o drugim i trzecim albumie grupy oraz o tym jak wyglądała ich muzyczna droga przez epicentrum złotej ery, czyli połowę lat 90.

]]>
Konflikt w Naughty By Nature - Treach dissuje Vin Rockahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-08,konflikt-w-naughty-by-nature-treach-dissuje-vin-rockahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-08,konflikt-w-naughty-by-nature-treach-dissuje-vin-rockaMay 8, 2013, 7:42 amDaniel WardzińskiWygląda na to, że oczekiwanie na kolejny album Naughty By Nature możemy sobie ostatecznie darować. Idąc tropem Mobb Deepów członkowie zespołu zaczęli od internetowej wymiany zdań, a skończyli na oficjalnym diss-tracku Treacha, który znajdziecie w rozwinięciu. W numerze "Tall Midget" Treach zarzuca swojemu kompanowi chciwość, "gryzienie ręki, która go karmi" oraz korzystanie z usług ghostwritera, którym oczywiście miał być on sam. God damn... Co się wyrabia? Wygląda na to, że oczekiwanie na kolejny album Naughty By Nature możemy sobie ostatecznie darować. Idąc tropem Mobb Deepów członkowie zespołu zaczęli od internetowej wymiany zdań, a skończyli na oficjalnym diss-tracku Treacha, który znajdziecie w rozwinięciu. W numerze "Tall Midget" Treach zarzuca swojemu kompanowi chciwość, "gryzienie ręki, która go karmi" oraz korzystanie z usług ghostwritera, którym oczywiście miał być on sam. God damn... Co się wyrabia?

 

]]>
Naughty By Nature "The Hood Comes First" - profil cz. 2https://popkiller.kingapp.pl/2013-09-25,naughty-by-nature-the-hood-comes-first-profil-cz-2https://popkiller.kingapp.pl/2013-09-25,naughty-by-nature-the-hood-comes-first-profil-cz-2October 2, 2013, 1:43 pmDaniel WardzińskiSukces pierwszej wydanej w Tommy Boy Records płyty Naughty By Nature nie tylko zapewnił im bardzo dużą rozpoznawalność w całych Stanach, ale też zmusił do pracy potwierdzającej, że nie są tylko przelotnym zjawiskiem. Dzięki znajomościom z Queen Latifah'ą i 2Pac'iem Treach coraz częściej zaczął pojawiać się w telewizji i filmach. Pewnie słyszeliście anegdotę o tym jak niewiele brakowało, żeby to on zagrał główną rolę w klasycznym "Juice" - jednym z najważniejszych filmów w karierze Tupaca Shakura?Czasy się zmieniały, jednak muzycznie trio nie zamierzało korygować kursu, który wytyczyli sobie we wczesnym etapie kariery. Chcieli robić najlepszą muzykę ghetta jaką dało się zrobić. Niewiele ponad rok zajęło im zebranie materiału na kolejnym krążek, również w Tommy Boy. Wkroczyli w etap swoich największych sukcesów.Hurra!Blisko na miesiąc przed premierą "19 Naughty III" NBN wypuścili pierwszy oficjalny singiel promujący ten album, choć jeszcze na dobre nie przycichła bomba jaką okazał się "Uptown Anthem" wydany w 1992 roku na OST filmu "Juice" w którym Treach ostatecznie zagrał drugoplanową rolę. Prawdopodobnie nasi bohaterowie nie spodziewali się wtedy, że nowy singiel będzie on największym hitem w ich dorobku (choć pod względem sprzedaży plasuje się za "O.P.P."), trafi do odbiorców na całym Świecie i będzie zarażał kolejne pokolenia słuchaczy. Mowa oczywiście o "Hip Hop Hooray", kawałku który w swej nieskomplikowanej konstrukcji niesie tyle entuzjastycznej energii, a na koncertach eksplodował tak niesamowicie, że w mgnieniu oka stał się jednym z najczęściej granych utworów tamtego okresu - nie tylko w Illtown. Drugim albumem trio jednoznacznie potwierdziło swoją wyjątkową rolę na scenie Jersey. To nie przypadek, że kiedy Slaughterhouse byli w Warszawie, gdy każdy z nich rapował jeden numer reprezentujący ich miejsce pochodzenia Joe Budden nie sięgnął ani po Redmana, ani po Fugees, ale właśnie po "Hip Hop Hooray". Kay Gee w tym numerze konsekwentnie wykorzystywał dosyć znane próbki - m.in. z Jamesa Browna, Isley Brothers czy Petera Gabriela. Duże znaczenie w sukcesach Naughty miała rosnąca rola MTV oraz fakt, że wyreżyserowany przez Spike'a Lee wideoklip w którym pojawiła się cała plejada gwiazd ówczesnego hip-hopu miał bardzo wysoką rotację. Treach zapytany jak doszło do współpracy ze sławnym reżyserem powiedział, że znali się osobiście i w jednej z rozmów Spike powiedział, że trochę zmęczył się ciągłym robieniem filmów i chciałby wrócić do klipów. Treach dał mu płytę z "Hip Hop Hooray", a zajarany Spike wrócił do niego z wypiekami na twarzy. Nie wrzucę wam tu video, bo pewnie widzieliście je już wiele razy - zobaczcie lepiej co działo się na koncertach Naughty By Nature.23 lutego 1993 do sklepów trafił drugi album, szybko określony przez krytyków "drugim zwycięstwem Naughty By Nature z rzędu". Po raz kolejny LP zawierał mnóstwo potężnego funkowego bębnienia z szaleńczą nawijką, ale słychać też spore zmiany. Treach złapał pełną kontrolę nad swoim stylem i zaczął z niego korzystać w myśl zasady "mogę wszystko". Rymuje mu się więcej słów niż jest tych bez rymu, a dynamika nawijki czasami wręcz przytłacza. Często przez ponad 5 minut dostajemy kanonadą linijek przerywanych z rzadka na krótki chwytliwy refren, po którym bomba wybucha ponownie. Naughty By Nature pomimo olbrzymiego sukcesu stało się jeszcze bardziej undergroundowe i hardcore'owe niż wcześniej - w stosunku do wcześniejszy nagrań słychać dużo ostrzejszy język, mocniejsze pointy i bardziej drastyczne historie. Album przedstawialiśmy już w cyklu Klasyk Na Weekend, więc nie ma co się powtarzać, ale każdy kto słyszał ten przyzna - ta płyta brzmi jakby autorom bardzo zależało by wycisnąć z siebie tyle energii ile tylko się da. Chociaż dwa pozostałe single: "It's On" i "Written To Ya Kitten" nie zyskały nawet połowy popularności "HHH" to album przekroczył granicę miliona sprzedanych egzemplarzy i przyniósł zespołowi platynową płytę.RajUkoronowaniem fantastycznego okresu w karierze zespołu jakim była pierwsza połowa lat 90. okazał się trzeci w dorobku grupy album "Poverty's Paradise" wydany w 1995. To już nie była anonimowa grupa z East Orange kojarzona jedynie przez zapaleńców, to były gwiazdy największego formatu, pojawiające się w sitcomach, częsty gość ultrapopularnego YO! MTV Raps i performerzy jednych z najlepszych koncertów tamtego czasu. Do dziś dyskusje na temat najlepszego dzieła zespołu opierają się o rywalizację "19 Naughty III" z "Poverty's Paradise". Słusznie, bo trzeci krążek grupy to znów dzieło bardzo bliskie ideału. Jeśli ktoś w miarę uważnie prześledził 90'sowy rap wie czym różnią się produkcje z 95 od tych z 93. Jeśli nie wie, druga i trzecia płyta Naughty będzie znakomitym przykładem. Więcej pogłosu na perkusjach, więcej vibe'u i bujania w miejsce atomowego werbla, trochę mniej morderczego tempa i bitów twardych jak skała i ostrych jak żyletki. Po raz pierwszy Kay Gee podzielił się produkcją ustępując trochę miejsca dla Minnesoty, Al Mala, Brice'a, Mufiego czy Kid Nyce'a, co dało materiałowi więcej ciekawych muzycznych rozwiązań rodem z najlepszego okresu w historii gatunku. Cięzko przecież wyobrazić sobie ten wybitny materiał bez przelewającego się, leniwego "City Of CI-LO", opartego o perkusję i jeden (JEDEN!), ale za to jaki dźwięk "Holdin' Fort", piszczałowego "Chain Remains" czy cudownie funkującego "Respect Due". Żaden z wymienionych nie jest podkładem Kay Gee, ale jego jointy na tym materiale również trzymają absolutnie najwyższy poziom. 22 lipca światło dzienne ujrzał najważniejszy singiel z materiału - "Feel Me Flow". Idealny moment na jeden z najlepszych wakacyjnych sztosów jakie kiedykolwiek zrobiono na wschodnim wybrzeżu. Nieprzypadkowo na wosku znalazł się również remix E-A-Ski, jednego z najważniejszych beatmakerów Bay Area. Na singlu można było posłuchać również świetnego "Hang Out And Hustle", ale szczególną uwagę trzeba zwrócić na dwa pozostałe single, które co prawda nie zyskały takiego rozgłosu, ale dla hip-hopowych głów na całym Świecie do dziś stanowią nieśmiertelne klasyki nierozerwalnie kojarzone z muzyką Naughty By Nature. Pierwszym było otwierające materiał "Clap Yo Hands" z przepięknie wykorzystanym samplem z "In Summertime" Ronniego McNeira. Drugim "Craziest", które z przyczyn jak najbardziej oczywistych stało się osiedlowym hymnem pod wieloma szerokościami geograficznymi. Album doszedł do 17 miejsca na liście Billboardu w czasach, kiedy równało się to olbrzymim nakładom. Ostatecznie pokrył się platyną, a niemal rok po premierze doczekał się wyjątkowego i epkowego wyróżnienia. "Poverty's Paradise" zostało pierwszym hip-hopowym albumem w historii, który został nagrodzony Grammy. Szalone sumy zarobionych pieniędzy oprócz melanżu i luksusu spożytkowano na zainaugurowanie prac wydawnictwa Illtown Records, nakładem którego ukazał się album Rottin Razkalz. Pod spodem znajdziecie klipy do trzech singli z albumu, które swoim klimatem idealnie podkreślają charakter ówczesnej muzyki grupy z baseballem w logo. Sukces pierwszej wydanej w Tommy Boy Records płyty Naughty By Nature nie tylko zapewnił im bardzo dużą rozpoznawalność w całych Stanach, ale też zmusił do pracy potwierdzającej, że nie są tylko przelotnym zjawiskiem. Dzięki znajomościom z Queen Latifah'ą i 2Pac'iem Treach coraz częściej zaczął pojawiać się w telewizji i filmach. Pewnie słyszeliście anegdotę o tym jak niewiele brakowało, żeby to on zagrał główną rolę w klasycznym "Juice" - jednym z najważniejszych filmów w karierze Tupaca Shakura?

Czasy się zmieniały, jednak muzycznie trio nie zamierzało korygować kursu, który wytyczyli sobie we wczesnym etapie kariery. Chcieli robić najlepszą muzykę ghetta jaką dało się zrobić. Niewiele ponad rok zajęło im zebranie materiału na kolejnym krążek, również w Tommy Boy. Wkroczyli w etap swoich największych sukcesów.

Hurra!

Blisko na miesiąc przed premierą "19 Naughty III" NBN wypuścili pierwszy oficjalny singiel promujący ten album, choć jeszcze na dobre nie przycichła bomba jaką okazał się "Uptown Anthem" wydany w 1992 roku na OST filmu "Juice" w którym Treach ostatecznie zagrał drugoplanową rolę. Prawdopodobnie nasi bohaterowie nie spodziewali się wtedy, że nowy singiel będzie on największym hitem w ich dorobku (choć pod względem sprzedaży plasuje się za "O.P.P."), trafi do odbiorców na całym Świecie i będzie zarażał kolejne pokolenia słuchaczy. Mowa oczywiście o "Hip Hop Hooray", kawałku który w swej nieskomplikowanej konstrukcji niesie tyle entuzjastycznej energii, a na koncertach eksplodował tak niesamowicie, że w mgnieniu oka stał się jednym z najczęściej granych utworów tamtego okresu - nie tylko w Illtown. Drugim albumem trio jednoznacznie potwierdziło swoją wyjątkową rolę na scenie Jersey. To nie przypadek, że kiedy Slaughterhouse byli w Warszawie, gdy każdy z nich rapował jeden numer reprezentujący ich miejsce pochodzenia Joe Budden nie sięgnął ani po Redmana, ani po Fugees, ale właśnie po "Hip Hop Hooray". Kay Gee w tym numerze konsekwentnie wykorzystywał dosyć znane próbki - m.in. z Jamesa Browna, Isley Brothers czy Petera Gabriela. Duże znaczenie w sukcesach Naughty miała rosnąca rola MTV oraz fakt, że wyreżyserowany przez Spike'a Lee wideoklip w którym pojawiła się cała plejada gwiazd ówczesnego hip-hopu miał bardzo wysoką rotację. Treach zapytany jak doszło do współpracy ze sławnym reżyserem powiedział, że znali się osobiście i w jednej z rozmów Spike powiedział, że trochę zmęczył się ciągłym robieniem filmów i chciałby wrócić do klipów. Treach dał mu płytę z "Hip Hop Hooray", a zajarany Spike wrócił do niego z wypiekami na twarzy. Nie wrzucę wam tu video, bo pewnie widzieliście je już wiele razy - zobaczcie lepiej co działo się na koncertach Naughty By Nature.

23 lutego 1993 do sklepów trafił drugi album, szybko określony przez krytyków "drugim zwycięstwem Naughty By Nature z rzędu". Po raz kolejny LP zawierał mnóstwo potężnego funkowego bębnienia z szaleńczą nawijką, ale słychać też spore zmiany. Treach złapał pełną kontrolę nad swoim stylem i zaczął z niego korzystać w myśl zasady "mogę wszystko". Rymuje mu się więcej słów niż jest tych bez rymu, a dynamika nawijki czasami wręcz przytłacza. Często przez ponad 5 minut dostajemy kanonadą linijek przerywanych z rzadka na krótki chwytliwy refren, po którym bomba wybucha ponownie. Naughty By Nature pomimo olbrzymiego sukcesu stało się jeszcze bardziej undergroundowe i hardcore'owe niż wcześniej - w stosunku do wcześniejszy nagrań słychać dużo ostrzejszy język, mocniejsze pointy i bardziej drastyczne historie. Album przedstawialiśmy już w cyklu Klasyk Na Weekend, więc nie ma co się powtarzać, ale każdy kto słyszał ten przyzna - ta płyta brzmi jakby autorom bardzo zależało by wycisnąć z siebie tyle energii ile tylko się da. Chociaż dwa pozostałe single: "It's On" i "Written To Ya Kitten" nie zyskały nawet połowy popularności "HHH" to album przekroczył granicę miliona sprzedanych egzemplarzy i przyniósł zespołowi platynową płytę.

Raj

Ukoronowaniem fantastycznego okresu w karierze zespołu jakim była pierwsza połowa lat 90. okazał się trzeci w dorobku grupy album "Poverty's Paradise" wydany w 1995. To już nie była anonimowa grupa z East Orange kojarzona jedynie przez zapaleńców, to były gwiazdy największego formatu, pojawiające się w sitcomach, częsty gość ultrapopularnego YO! MTV Raps i performerzy jednych z najlepszych koncertów tamtego czasu. Do dziś dyskusje na temat najlepszego dzieła zespołu opierają się o rywalizację "19 Naughty III" z "Poverty's Paradise". Słusznie, bo trzeci krążek grupy to znów dzieło bardzo bliskie ideału. Jeśli ktoś w miarę uważnie prześledził 90'sowy rap wie czym różnią się produkcje z 95 od tych z 93. Jeśli nie wie, druga i trzecia płyta Naughty będzie znakomitym przykładem. Więcej pogłosu na perkusjach, więcej vibe'u i bujania w miejsce atomowego werbla, trochę mniej morderczego tempa i bitów twardych jak skała i ostrych jak żyletki. Po raz pierwszy Kay Gee podzielił się produkcją ustępując trochę miejsca dla Minnesoty, Al Mala, Brice'a, Mufiego czy Kid Nyce'a, co dało materiałowi więcej ciekawych muzycznych rozwiązań rodem z najlepszego okresu w historii gatunku. Cięzko przecież wyobrazić sobie ten wybitny materiał bez przelewającego się, leniwego "City Of CI-LO", opartego o perkusję i jeden (JEDEN!), ale za to jaki dźwięk "Holdin' Fort", piszczałowego "Chain Remains" czy cudownie funkującego "Respect Due". Żaden z wymienionych nie jest podkładem Kay Gee, ale jego jointy na tym materiale również trzymają absolutnie najwyższy poziom. 22 lipca światło dzienne ujrzał najważniejszy singiel z materiału - "Feel Me Flow". Idealny moment na jeden z najlepszych wakacyjnych sztosów jakie kiedykolwiek zrobiono na wschodnim wybrzeżu. Nieprzypadkowo na wosku znalazł się również remix E-A-Ski, jednego z najważniejszych beatmakerów Bay Area. Na singlu można było posłuchać również świetnego "Hang Out And Hustle", ale szczególną uwagę trzeba zwrócić na dwa pozostałe single, które co prawda nie zyskały takiego rozgłosu, ale dla hip-hopowych głów na całym Świecie do dziś stanowią nieśmiertelne klasyki nierozerwalnie kojarzone z muzyką Naughty By Nature. Pierwszym było otwierające materiał "Clap Yo Hands" z przepięknie wykorzystanym samplem z "In Summertime" Ronniego McNeira. Drugim "Craziest", które z przyczyn jak najbardziej oczywistych stało się osiedlowym hymnem pod wieloma szerokościami geograficznymi. Album doszedł do 17 miejsca na liście Billboardu w czasach, kiedy równało się to olbrzymim nakładom. Ostatecznie pokrył się platyną, a niemal rok po premierze doczekał się wyjątkowego i epkowego wyróżnienia. "Poverty's Paradise" zostało pierwszym hip-hopowym albumem w historii, który został nagrodzony Grammy. Szalone sumy zarobionych pieniędzy oprócz melanżu i luksusu spożytkowano na zainaugurowanie prac wydawnictwa Illtown Records, nakładem którego ukazał się album Rottin Razkalz. Pod spodem znajdziecie klipy do trzech singli z albumu, które swoim klimatem idealnie podkreślają charakter ówczesnej muzyki grupy z baseballem w logo.

 

]]>
Naughty By Nature "Perfect Party" (feat. Joe) - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-11-19,naughty-by-nature-perfect-party-feat-joe-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-11-19,naughty-by-nature-perfect-party-feat-joe-teledyskNovember 19, 2011, 11:00 amRafał PorosTrzynastego grudnia swą premierę mieć będzie szósty album ekipy Naughty By Nature zatytułowany "Anthem Inc.". W sieci pojawił się właśnie pierwszy klip promujący to wydawnictwo. W kawałku "Perfect Party" gościnnie udziela się Joe. Przyjemny, bardzo pozytywnie nastrajający numer.

Trzynastego grudnia swą premierę mieć będzie szósty album ekipy Naughty By Nature zatytułowany "Anthem Inc.". W sieci pojawił się właśnie pierwszy klip promujący to wydawnictwo. W kawałku "Perfect Party" gościnnie udziela się Joe. Przyjemny, bardzo pozytywnie nastrajający numer.

]]>