popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) 45 Kinghttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20653/45-KingAugust 22, 2024, 2:00 ampl_PL © 2024 Admin stronyEminem "The Marshall Mathers LP" - recenzja nr 1 (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-09,eminem-the-marshall-mathers-lp-recenzja-nr-1-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-09,eminem-the-marshall-mathers-lp-recenzja-nr-1-klasyk-na-weekendFebruary 21, 2016, 7:53 pmDaniel WardzińskiJeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.Próbując mierzyć się z sequelem Eminem powiesił sobie poprzeczkę (za?) wysoko. Em powoli zbliżał się do 30. urodzin, kiedy z dnia na dzień stał się gwiazdą największego formatu, został obsypany nagrodami, zarobił pierwszy miliony dolarów. Druga płyta powstała w nowej rzeczywistości. Eminem stał się "szczurem studyjnym" jak sam to określił i koncentrował się wyłącznie na muzyce, bo zmiany go przerażały, bał się, że ludzie rozmawiają z nim tylko dlatego, że mu się udało. Przecież przed chwilą był jeszcze walczącym, podziemnym MC, a jeszcze wcześniej szkolnym popychadłem. Muzycznie był to czas, kiedy podstawą jego płyt była obecność Dr. Dre. Swoje zrobili też Bass Brothers, tutaj sygnowani jeszcze jako F.B.T Productions, goście, którym jeszcze kiedyś się przyjrzymy, bo grają kluczową rolę w karierze Ema. To był wyjątkowy moment, wyjątkowy zbiór rzeczy, którymi chciał się podzielić, niesamowita forma w kwestii pisania punchlines i najlepsze flow. Potem było wielokrotnie szybsze i bardziej skomplikowane, ale czy lepsze? Sequela takiego albumu tak naprawdę nie da się zrobić. Szczególnie po 13 latach. Pozostaje żałować jednak tylko i wyłącznie tego, że nowy krążek nie nazywa się inaczej.Otwierające całość "Kill You" to idealny reprezentant pierwszej połowy albumu (dla mnie zawsze będzie to kaseta ze stroną A i B) na której rządzą przede wszystkim Dr. Dre i Mel-Man. Tęsknię za tym lotem, że szef Aftermath szykował mu nieludzko funkowe sztosy na których jego flow było nie do zatrzymania, a ten na dodatek szybko uczył się w westcoastowym stylu dodawać melodykę. No i wersy... Przecież tutaj wszystko jest z najszczerszego złota. Kiedy w obsesyjny sposób tłumaczy po raz kolejny na czym polega jego zabawa w turbosztosie "Who New" jest najwyżej z wszystkich, każdy wers jest absolutnie genialny. "Fuck that, take drugs, rape sluts/ Make fun of gay clubs, men who wear make-up/ Get aware, wake up, get a sense of humor/ Quit tryna censor music, this is for your kid's amusement/ But don't blame me when little Eric jumps off of the terrace/ You shoulda been watching him, apparently you ain't parents". W następnej zwrotce sarkastycznie opowiada o filmie w których Schwarzenegger strzela z uzi i wjeżdża "I sees three little kids, up in the front row/ Screaming go, with their 17 year old Uncle/ I'm like, guidance... ain't they got the same moms and dads/ Who got mad when I asked if they liked violence?". Eminem rapując na najwyższym technicznym poziomie merytorycznie niszczy każdego ze swoich krytyków nieustannie kierując nas na jeden wniosek - czy to rzeczywiście on jest tak popierdolony czy to może jego sposób, żeby pokazać jak mocno popierdolony jest świat?Wiem, że to nietypowa recenzja, bo to dla mnie nietypowa okazja. Po pierwsze "Marshall Mathers LP" było dla mnie pierwszym tak mocnym dowodem, że warto słuchać rapu po angielsku, pierwszym z USA, który przeanalizowałem tekstowo. Po drugie, to arcydzieło tej klasy, że absolutnie nie mowy o jakimkolwiek ocenianiu tak samo jak o próbach obiektywizmu - zbyt wiele odsłuchów za mną, zbyt duże przywiązanie. O tej płycie tak naprawdę można pisać książki. Sama historia tego jak próbowano ją cenzurować, jak się udało, a jak nie to bardzo długi temat. Single? "Stan" to storytelling idealny, z dramaturgią, "zagubioną taśmą", refrenem który zrobił z Dido gwiazdę, a dla 45 Kinga stał się cudownym ukoronowaniem wielkiej kariery. "Real Slim Shady" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w tej chwili muzycznych motywów na Świecie, stoję o zakład. "The Way I Am" w dramatycznie dotkliwy sposób pokazujące jak wybitnie nieprzyjemne i wykańczające może być bycie sławnym... To są rzeczy idealne, a przecież single to wierzchołem góry lodowej. "Bitch Please II" z Dre, Xzibitem, Snoopem, Nate Doggiem to dla mnie jeden z moich ulubionych numerów ever. To głupie "tadam tadam" na początku "Amityville" sprawia, że mam gęścią skórkę, a ryczący, wściekły Em chyba nigdy nie brzmiał tak dobrze jak tu. Szczerość kawałka tytułowego... Magia. Mam wypisać tutaj wszystkie numery i powiedzieć dlaczego są tak kozackie czy kumacie już? Tego nie wolno nie znać, to jedna z najważniejszych i najlepszych płyt naszych czasów i nie starzeje się ani odrobinę. Dla wielu dzisiejszych słuchaczy to był pierwszy kontakt z rapem i jeśli chodzi o bity obozu Aftermath i o technikę rapowania i kosmiczną dowolność poruszania się po bicie to pewien wzór, od którego warto zacząć, żeby wiedzieć jak robią to najlepsi. Wie jak nucić, wie jak robić ad-libsy, wie jak popłynąć klasycznie wykręcając level do granic, ale nie przekraczając ich jak bywało to w ostatnich czasach. Em na tym albumie jest ponad, jak zresztą zazwyczaj. Myślę, że choć nowe rzeczy nadal kopią po głowie to mimo wszystko ten klasyk pozostanie już opus magnum złotego dzieciaka z Detroit. Jeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można  wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.

Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.

Próbując mierzyć się z sequelem Eminem powiesił sobie poprzeczkę (za?) wysoko. Em powoli zbliżał się do 30. urodzin, kiedy z dnia na dzień stał się gwiazdą największego formatu, został obsypany nagrodami, zarobił pierwszy miliony dolarów. Druga płyta powstała w nowej rzeczywistości. Eminem stał się "szczurem studyjnym" jak sam to określił i koncentrował się wyłącznie na muzyce, bo zmiany go przerażały, bał się, że ludzie rozmawiają z nim tylko dlatego, że mu się udało. Przecież przed chwilą był jeszcze walczącym, podziemnym MC, a jeszcze wcześniej szkolnym popychadłem. Muzycznie był to czas, kiedy podstawą jego płyt była obecność Dr. Dre. Swoje zrobili też Bass Brothers, tutaj sygnowani jeszcze jako F.B.T Productions, goście, którym jeszcze kiedyś się przyjrzymy, bo grają kluczową rolę w karierze Ema. To był wyjątkowy moment, wyjątkowy zbiór rzeczy, którymi chciał się podzielić, niesamowita forma w kwestii pisania punchlines i najlepsze flow. Potem było wielokrotnie szybsze i bardziej skomplikowane, ale czy lepsze? Sequela takiego albumu tak naprawdę nie da się zrobić. Szczególnie po 13 latach. Pozostaje żałować jednak tylko i wyłącznie tego, że nowy krążek nie nazywa się inaczej.

Otwierające całość "Kill You" to idealny reprezentant pierwszej połowy albumu (dla mnie zawsze będzie to kaseta ze stroną A i B) na której rządzą przede wszystkim Dr. Dre i Mel-Man. Tęsknię za tym lotem, że szef Aftermath szykował mu nieludzko funkowe sztosy na których jego flow było nie do zatrzymania, a ten na dodatek szybko uczył się w westcoastowym stylu dodawać melodykę. No i wersy... Przecież tutaj wszystko jest z najszczerszego złota. Kiedy w obsesyjny sposób tłumaczy po raz kolejny na czym polega jego zabawa w turbosztosie "Who New" jest najwyżej z wszystkich, każdy wers jest absolutnie genialny. "Fuck that, take drugs, rape sluts/ Make fun of gay clubs, men who wear make-up/ Get aware, wake up, get a sense of humor/ Quit tryna censor music, this is for your kid's amusement/ But don't blame me when little Eric jumps off of the terrace/ You shoulda been watching him, apparently you ain't parents". W następnej zwrotce sarkastycznie opowiada o filmie w których Schwarzenegger strzela z uzi i wjeżdża "I sees three little kids, up in the front row/ Screaming go, with their 17 year old Uncle/ I'm like, guidance... ain't they got the same moms and dads/ Who got mad when I asked if they liked violence?". Eminem rapując na najwyższym technicznym poziomie merytorycznie niszczy każdego ze swoich krytyków nieustannie kierując nas na jeden wniosek - czy to rzeczywiście on jest tak popierdolony czy to może jego sposób, żeby pokazać jak mocno popierdolony jest świat?

Wiem, że to nietypowa recenzja, bo to dla mnie nietypowa okazja. Po pierwsze "Marshall Mathers LP" było dla mnie pierwszym tak mocnym dowodem, że warto słuchać rapu po angielsku, pierwszym z USA, który przeanalizowałem tekstowo. Po drugie, to arcydzieło tej klasy, że absolutnie nie mowy o jakimkolwiek ocenianiu tak samo jak o próbach obiektywizmu - zbyt wiele odsłuchów za mną, zbyt duże przywiązanie. O tej płycie tak naprawdę można pisać książki. Sama historia tego jak próbowano ją cenzurować, jak się udało, a jak nie to bardzo długi temat. Single? "Stan" to storytelling idealny, z dramaturgią, "zagubioną taśmą", refrenem który zrobił z Dido gwiazdę, a dla 45 Kinga stał się cudownym ukoronowaniem wielkiej kariery. "Real Slim Shady" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w tej chwili muzycznych motywów na Świecie, stoję o zakład. "The Way I Am" w dramatycznie dotkliwy sposób pokazujące jak wybitnie nieprzyjemne i wykańczające może być bycie sławnym... To są rzeczy idealne, a przecież single to wierzchołem góry lodowej. "Bitch Please II" z Dre, Xzibitem, Snoopem, Nate Doggiem to dla mnie jeden z moich ulubionych numerów ever. To głupie "tadam tadam" na początku "Amityville" sprawia, że mam gęścią skórkę, a ryczący, wściekły Em chyba nigdy nie brzmiał tak dobrze jak tu. Szczerość kawałka tytułowego... Magia. Mam wypisać tutaj wszystkie numery i powiedzieć dlaczego są tak kozackie czy kumacie już? Tego nie wolno nie znać, to jedna z najważniejszych i najlepszych płyt naszych czasów i nie starzeje się ani odrobinę. Dla wielu dzisiejszych słuchaczy to był pierwszy kontakt z rapem i jeśli chodzi o bity obozu Aftermath i o technikę rapowania i kosmiczną dowolność poruszania się po bicie to pewien wzór, od którego warto zacząć, żeby wiedzieć jak robią to najlepsi. Wie jak nucić, wie jak robić ad-libsy, wie jak popłynąć klasycznie wykręcając level do granic, ale nie przekraczając ich jak bywało to w ostatnich czasach. Em na tym albumie jest ponad, jak zresztą zazwyczaj. Myślę, że choć nowe rzeczy nadal kopią po głowie to mimo wszystko ten klasyk pozostanie już opus magnum złotego dzieciaka z Detroit.

 

]]>
DJ Mark The 45 King & Flavor Unit "King Is Here" - profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-03,dj-mark-the-45-king-flavor-unit-king-is-here-profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-03,dj-mark-the-45-king-flavor-unit-king-is-here-profilDecember 3, 2011, 3:00 pmDaniel Wardziński"Mieszkałem w Queens, a moja ksywka wzięła się stąd, że miałem strasznie dużo czterdziestek piątek. Tak dokładniej... Chodziłem po domach i pytałem się ludzi czy nie mają jakichś czterdziestek piątek. W końcu miałem ich tyle, że mogłem określić się królem czterdziestek piątek". Winylowe ciastka odtwarzane w tempie 45 obrotów na minutę w domu Marka Jamesa, znanego później jako DJ Mark The 45 King, służyły nie tylko do delektowania się muzyką innych artystów, ale również do tworzenia swoich kompozycji. Wokół nich z kolei zaczęli zbierać się MC's, którzy chcieli nawijać i potrafili robić to znacznie lepiej niż inni.Dla wielu z was ""DJ Mark The 45 King" i "Flavor Unit" mogą nie kojarzyć się z niczym, ale... Czy pamiętacie, że w późniejszym okresie swojej kariery Mark James, który od pewnego czasu posługuje się skróconą ksywą, jako 45 King wyprodukował dwa piekielnie ważne single końcówki XX w - "Stan" Eminema i "Hard Knock Life" Jaya-Z? Czy wiecie, że w szeregi ekipy wchodzili nie tylko kojarzeni dziś znacznie mniej Lakim Shabazz, Chill Rob G czy Apache, ale również Queen Latifah, Freddie Foxxx, Naughty By Nature czy Black Sheep?Z poddasza do piwnicyZaczęło się jednak od poddasza w Jersey. Tam miejsce na swoje studio upatrzył sobie DJ Mark The 45 King i tam zaczął gościć MC's, którzy wydawali mu się interesujący. Co ciekawe w okresie "poddaszowym" za kabinę do nagrywania wokali przez chwilę służyły... drzwi obrotowe. Nawet, kiedy sprzęt był już znacznie lepszy zostały one rekwizytem późniejszych miejscówek Króla, jak mówi on sam "Q-Tip zwykł na nich siadać". W pierwszym studio ostatecznie podpięto liniowo cztery mikrofony i pozwolono nawijać praktycznie każdemu, kto miał na to ochotę. Wśród zainteresowanych pojawiali się ludzie, którzy wkrótce zawiązali Flavor Unit m.in. Double J, Latee, Lakim Shabazz, Lord Ali Ba-Ski, Markey Fresh, Chill Rob G, Queen Latifah... Ta ekipa ludzi zajaranych tym, że mogą robić muzykę dla trochę szerszej publiczności, wkrótce przekształciła się w być może najważniejszy kolektyw hip-hopowy w historii Jersey."This Cut's Got Flavor"Sam 45 King początek Flavor Unit datuje na premierę singla Latee "This Cut's Got Flavor", który ukazał się w 1987, choć jak sam podkreśla już wcześniej można było dostać wosk Markey Fresha z jego bitami. Double J z kolei powiedział, że ekipa zawiązała się trochę później, bo od tytułu singla wzięła swoją nazwę. "Nie chcieliśmy mówić Flavor Crew, bo wtedy było już aktywne Juice Crew" - mówi Double J. Względny sukces pierwszych singli napędził muzyczną maszynę, a King zaczął produkować takie ilości muzyki, że dziś fani legendarnego producenta mają olbrzymie pole do popisu bo zebranie wszystkich winyli na których się pojawił wymaga naprawdę dużo wolnej przestrzeni w waszych domach. Niewielu np. pamięta, że to właśnie 45 King był człowiekiem, który pomagał stawiać pierwsze kroki DJ'owi Premierowi! To on produkował singiel "Believe Dat" (Preem i Guru byli tylko współproducentami), a potem pomagał przy "Move On" i całym debiutanckim "No More Mr. Nice Guy". Jeszcze w 1988 wyprodukował cały album Lakima Shabazza ("Pure Righteousness" ), single Double J'a, Chill Roba G oraz Queen Latifah. Flavor Unit coraz wyraźniej zaznaczał swoją obecność na scenie Eastcoast.Kolektyw powoli zaczął silnym ramieniem spajać spory fragment Wschodniego Wybrzeża, a efekt czyli sztama NYC i Jersey to rzecz, która musi zostać w pamięci. Mark miał znakomity kontakt z DJ'em Red Alertem i Chuck Chilloutem, którzy trzęśli wtedy nowojorskim rapowym radiem. "Przyjezdni" z Jersey spotykali się dzięki temu z przyjaznym nastawieniem lokali na Bronxie czy Brooklynie. Nie bez znaczenia były też uliczne koneksje Kinga... Koleżka był otoczony olbrzymim szacunkiem, a jego przyjaciele mogli w NYC czuć się zupełnie bezpiecznie. Double J w jednym z wywiadów powiedział "Mark znał wszystkich". Spróbujcie znaleźć jakieś negatywne wypowiedzi na temat fundatora Flavor Unit wśród ludzi, którzy mieli możliwość go poznać i z nim pracować... zresztą nie tylko wśród nich). Dzięki temu porozumieniu powstało wiele numerów, które połączyły miasta jak np. późniejsze fantastyczne collabo Naughty By Nature z Freddie Foxxx'em. Nie warto zapominać o jednym z najważniejszych singli w karierze Króla - "The 900 Number" - Jay-Z powiedział o tym numerze "one of most famous hip-hop beats"". Faktycznie dosyć prosta pętla wkręca się strasznie, a przerabiana była na przeróżne sposoby setki już razy (m.in DJ Kool w 1996 roku, a ostatnio... Mac Miller na "Blue Slide Park). Jedyną osobą, która rapowała na tym bicie z inicjatywy Marka był... Lakim Shabazz na albumie "Master Of The Game", który też ukazał się w 1988 roku. Shabazz rapował tam aż w czterech numerach, w jednym pojawił się Markey Fresh. Cała reszta to breaki. Flavor a biznesZainteresowanie muzyką kolektywu zaczynało wzrastać, a muzyczne labele wychodziły z propozycjami. Jak to często bywało w muzycznym biznesie, tutaj również nasi bohaterowie nie należeli do szczęśliwców. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wytwórnie zniszczyły trochę z uroku inicjatywy u samych jej źródeł. Mark mając dobry kontakt z wieloma wydawcami pomógł swoim podopiecznym znaleźć odpowiednie miejsca do puszczania singli i albumów, wynikło w ramach tego sporo kłótni, Ali Ba-Ski podobno znienawidził Markey Fresha, po czasie mówi, że Apache tak naprawdę nie okazał wierności grupie i zaraz jak tylko zarobił trochę pieniędzy zaczął otaczać się zupełnie innymi ludźmi. Sam 45 King zwykł nawet mówić, że "nie chce już pracować z MC's", zarzucał im, że nie podchodzą do sprawy profesjonalnie, że nie są przygotowani, kiedy przychodzą do studia i... zaczął wypuszczać jeszcze więcej produkcji instrumentalnych, beattape'ów, break'ów. Jeśli będziecie mieli chwilę, żeby je sprawdzić, przekonacie się, że jest ich naprawdę niemało. W końcu ukazał się jednak album, który zrobił trochę więcej zamieszania niż pierwsza płyta Shabazza w Tuff City. Młodziutka Queen Latifah, która właśnie podpisała kontrakt z prosperującym wówczas kapitalnie Tommy Boy Records, przygotowała swój debiut, przez wielu uważany za klasyk.Księżniczka w składzie"All Hail The Queen" z 1989 roku to, którego producentem wykonawczym był 45 King, to naprawdę fantastyczna płyta. Czy skusiło go to, że ma do czynienia z talentem zarówno do rapu jak i śpiewu, co dało mu jeszcze większe możliwości pracy? A może po prostu hip-hopowe możliwości Latify zaimponowały mu tak bardzo, że zrobił dla niej jedną z najlepszych płyt w swojej karierze? Do dziś słucha się tego świetnie, a cuty z wersami Latify nie tracą nic na swojej popularności. W produkcji pomagali Kingowi między innymi Prince Paul, Daddy-O, sama Latifah czy... KRS One. Nie bez wpływu pozostały na pewno koneksje młodej raperki z kolektywem Native Tongue Posse - dowodzi tego chociażby featuring De La Soul i Monie Love. Duet dwóch raperek w "Ladie's First" stał się sporym hitem, ale jego ścieżki przetarł już świetny "Wrath Of Madness". "All Hail The Queen" to jeden z tych albumów końcówki lat 80. których słucha się z dużą przyjemnością również dzisiaj. Młode feMC często mogą się co najwyżej wstydliwie zarumienić, bo pod względem zaangażowania w swoje (niestety nie zawsze...) teksty i przekonania z jakim wyrzuca z siebie słowa QL nie ma sobie równych. Płyta ma głębokie brzmienie, buja, wszystko znajduje się na swoim miejscu, a zarówno partie rapowane jak i śpiewane brzmią świeżo. Jak na rok 1989 nie znam zbyt wielu MC, którzy nawijali w taki sposób jak ona np. w niesamowitym "Princess Of The Posse", które tytułem jak widać trochę bardziej nawiązywało do ekipy Tipa, Jungle Brothers czy De La. Konstruktorem brzmienia całości był jednak nie kto inny jak twórca Flavor Unit, a Królowa nie zapomniała o swojej pierwszej ekipie o czym przekonujemy się już w pierwszym numerze na płycie - "Dance For Me". Pod spodem na spróbowanie jeden z najlepszych numerów na płycie, wyprodukowany przez Kinga, kochany przez b-boyów i dający Queen Latifah przepustkę do kariery "Dance For Me". Do numerua zrealizowano bardzo klasyczny klip z bardzo klasycznym intro, niestety zablokowany w naszym kraju (co to za beznadziejna praktyka?!). ZmianyNowa dekada przyniosła jeszcze większe przyspieszenie działań Flavor Unit. Przede wszystkim w 1990 roku światło dzienne ujrzał jedyny oficjalny wosk grupy "The 45 King Presents Flavor Unit". Pierwszym trackiem na albumie, który wydało Tuff City (King jest związany z tym labelem do dziś) jest jedyny, oficjalny numer grupy w niepełnym składzie - rapują w nim Apache, Double J, Lakim Shabazz, Lord Alibaski i Queen Latifah. Po latach King przyznał, że ten album to jedna z kilku jego produkcji wydanych w Tuff City (z którym co ciekawe związany jest do dziś) nie w takiej formie jakiej by sobie życzył. Powiedział też, że część numerów jego zdaniem to właściwie demówki i, że mogli zrobić to lepiej.Duży udział w problemach grupy z wprowadzeniem na rynek pełnego materiału (na który czekało wówczas dużo ludzi) mogły mieć problemy samego Kinga z narkotykami. Mark zapytany po latach o to czemu nie wyprodukował płyty Double J'a, odpowiedział, że poniesiony falą sukcesów (w tym czasie robił remixy nie tylko dla Erica B i Rakima czy Digital Underground, ale również dla Madonny i Davida Bowie) zaczął ćpać "właściwie wszystko". Co nie znaczy, że przestał robić muzykę. Przyznajmy, że z różnym powodzeniem, ale nie przestając dowodzić, że potrafi czynić cuda. Wydana jeszcze w 1990 roku druga płyta Lakima Shabazza niosła kilka świetnych produkcji Kinga, ale już na płycie Double J'a King nie zrobił kompletnie nic. Apache idąc ścieżką wydeptaną przez Latifę podpisał kontrakt z Tommy Boy, gdzie wydał przesiąknięty seksizmem, krzyżujący trochę styl Flavor Unit z tym co do gry wnieśli Naughty By Nature album "Apache Ain't Shit". King zrobił na nim jeden taki-sobie bit, a płytę kradli mu Diamond D, A Tribe Called Quest czy... Double J. Pod spodem znajdziecie klasyczny, niezwykle poprawny politycznie singiel z tego albumu, wyprodukowany właśnie przez Tribe'ów (!!!). W swoją stronę poszła też Queen Latifah, która na drugim "Nature Of A Sista" nie znalazła miejsca dla Króla. Ten w tym samym roku rozpoczął współpracę z inną niezwykle zdolną raperką - MC Lyte (na jej "Act Like You Know" zrobił cztery bity). Zaczął produkować dla innych, rzadziej spotykał się w numerach z członkami Flavor Unit... Inny FlavorTo z kolei zaczęło się rozrastać. Coraz więcej osób mówiło, że reprezentuje tą ekipę. Wszyscy chcieli mieć coś z udziału w legendarnym dla Jersey i NYC przedsięwzięciu. W składzie znaleźli się ludzie, którzy z pewnością działali na korzyść jak Naughty By Nature czy Black Sheep, z drugiej rozpoczęły się spory o to kto zakładał Flavor Unit NAPRAWDĘ, kto kogo oszukuje, kto odciął się od ekipy, kto zapomina o przyjaciołach itp. itd. A 45 King?Robił dalej. Na jego bitach rapowali najwięksi. Pamiętacie klasyczne "Stunts, Blunts & Hip-Hop" Diamonda D? King dołożył do niego swoją cegiełkę. Notorious B.I.G. rapował na pętli Kinga na płycie Doctora Dre i Ed Lovera z 1994 roku. Pracował też z Parrishem z EPMD, DJ'em Premierem, a w końcu również z Latifą z która w 1995 roku zrobili ten nieprawdopodobny numer, który znajdzie pod spodem. King chyba mobilizował się na tego typu ponowne spotkania, bo tak samo fantastyczny był efekt ponownej pracy z Double J'em, który ze swoją ekipą Maniac Mob wysmażył niesamowity banger na płytę "D&D Project". W międzyczasie King uporał się też z nałogami. W końcu odezwał się i pewien rapowy zarobas, który chciał zrobić jeden z najlepszych numerów w swoim życiu. Epilog?Myślę, że każdy zgodzi się, że "Hard Knock Life" to rzecz klasyczna, piękna w swojej prostocie, ujmująca vibem w trzy sekundy... Pod spodem znajdziecie wypowiedź Kinga na temat produkcji tego kawałka. "Mieszkałem wtedy w miejscu, gdzie mogłem naprawdę głośno puszczać muzykę. Podkręciłem volume, poszedłem piętro wyżej, pokiwałem głową i powiedziałem <<to jest to>>. Nie wiedziałem jeszcze, że komukolwiek to sprzedam". Traf chciał, że bit trafił w ręce Kida Capri, który rozgrzewał publiczność przed koncertami Hovy. Ten jak usłyszał bit zapragnął dowiedzieć się co to za podkład i ile musi za niego zapłacić. Tak powstała kolejna historyczna rzecz w której 45 maczał paluchy. Bynajmniej nie ostatnia. Na fali popularności jednego z najlepszych singli Jay, o współpracy z legendą pomyślał też Eminem (czy może bardziej Dr. Dre?). Efektem jest jeden z singli, który sprawił, że Marshall stał się bardzo, bardzo bogatym człowiekiem - "Stan". To dzięki temu numerowi na wielką skalę przyspieszyła kariera Dido. To dzięki temu numerowi Em stał się tak popularny w Polsce. Bit jest oczywiście autorstwa Kinga. I co dalej?King współpracował również z Commonem zanim ten zaczął sprzedawać miliony swoich płyt...Panowie spotykali się w studio kilkukrotnie w 1999, a potem w 2004 roku. Na końcu artykułu znajdziecie numer "Car Horn", który będziecie na pewno kojarzyć z tego, że cuty z wokali Commona wykorzystano potem na "Like Water For Chocolate". Na bitach Kinga rapował jeszcze Celph Titled czy Fat Lip, a światło dzienne ujrzały jeszcze takie produkcje jak "Cat Jams". Oficjalnie jej autorem jest King, nieoficjalnie - Tuff City, które bez zgody autora wypuściło nieukończony i nieautoryzowany materiał na rynek. Mimo to King jest związany z wytwórnią do dziś. Czy będziemy mieli jeszcze okazję usłyszeć kawałki na miarę tych największych, które wykonywał? Czas pokaże. Póki co możemy cieszyć się tymi, które są dostępne od dawna. Jeśli jesteście ciekawi czym Mark zajmuje się teraz możecie sprawdzić prowadzony przez niego rapowy talk show dostępny na TYM YouTube'owym profilu, gdzie 45 rozmawia sobie (ujawniając przy okazji swoje wyjątkowe poczucie humoru) z takimi postaciami jak Chill Rob G, Double J, Prince Paul czy Biz Markie. Warto, bo można dowiedzieć się np. która część Flavor Unit wciąż jest razem, a która nie odbiera telefonów.Flavor Unit został trochę zapomniany, a najczęściej mówiło się o nim przy okazji tragicznych wydarzeń - śmierci Apache'a i Markey Fresha. W artykule nie udało mi się poruszyć wszystkich wątków działalności członków-założycieli, ale żeby to zrobić musiałbym chyba napisać książkę. Nie wspomniałem chociażby o takich postaciach jak Louie Louie, wieloletni współpracownik Kinga, który w momencie kiedy rozpoczęły się problemy mistrza z narkotykami przejął na siebie ciężar produkcji wielu tracków członków ekipy... Może innym razem. Pod spodem parę numerów wyprodukowanych przez Kinga, które pozwolą wam poczuć klimat jego produkcji i zrozumieć czemu przez wielu uważany jest za jednego z największych producentów historii gatunku.Lakim Shabazz "Black Is Back" (1988) Queen Latifah "Wrath Of My Madness" (1989) GangStarr "Knowledge" (1989) MC Lyte "Like A Virgin" (1991) Diamond And The Psychotic Neurotics "Check One Two" (1992) Doctor Dre & Ed Lover ft. Notorious B.I.G., Todd 1 "Who's The Man" (1994) Maniac Mob "Get Up" (1995) Jay-Z "Hard Knock Life" (1998) Rakim "How I Get Down" (1999) Common "Car Horn" (1999) Eminem "Stan" (2000) 45 King słynął też ze swoich niespotykanych skillsów jeśli chodzi o remixy. Pod spodem znajdziecie kilka z nich, które panowie z Unkut uznali za najciekawsze w karierze. Jest na czym zawiesić ucho!Diamond D "Best Kept Secret" [Remix] Digital Underground "Packet Man" [The 45 King Extended Remix] Eric B & Rakim "Let The Rhythm Hit 'Em'" [Remix] Flavor Unit "The Flavor Unit Assassination Squad" [Remix] Lakim Shabazz "The Posse Is Large" [Remix] MC Sugar Ray & Stranger D "Knock 'Em Out Sugar Ray" [The 45 King Remix] Rasco "Run The Line" [45 King Remix] Eric B & Rakim "Microphone Fiend" [Remix]

"Mieszkałem w Queens, a moja ksywka wzięła się stąd, że miałem strasznie dużo czterdziestek piątek. Tak dokładniej... Chodziłem po domach i pytałem się ludzi czy nie mają jakichś czterdziestek piątek. W końcu miałem ich tyle, że mogłem określić się królem czterdziestek piątek". Winylowe ciastka odtwarzane w tempie 45 obrotów na minutę w domu Marka Jamesa, znanego później jako DJ Mark The 45 King, służyły nie tylko do delektowania się muzyką innych artystów, ale również do tworzenia swoich kompozycji. Wokół nich z kolei zaczęli zbierać się MC's, którzy chcieli nawijać i potrafili robić to znacznie lepiej niż inni.

Dla wielu z was ""DJ Mark The 45 King" i "Flavor Unit" mogą nie kojarzyć się z niczym, ale... Czy pamiętacie, że w późniejszym okresie swojej kariery Mark James, który od pewnego czasu posługuje się skróconą ksywą, jako 45 King wyprodukował dwa piekielnie ważne single końcówki XX w - "Stan" Eminema i "Hard Knock Life" Jaya-Z? Czy wiecie, że w szeregi ekipy wchodzili nie tylko kojarzeni dziś znacznie mniej Lakim Shabazz, Chill Rob G czy Apache, ale również Queen Latifah, Freddie Foxxx, Naughty By Nature czy Black Sheep?

Z poddasza do piwnicy

Zaczęło się jednak od poddasza w Jersey. Tam miejsce na swoje studio upatrzył sobie DJ Mark The 45 King i tam zaczął gościć MC's, którzy wydawali mu się interesujący. Co ciekawe w okresie "poddaszowym" za kabinę do nagrywania wokali przez chwilę służyły... drzwi obrotowe. Nawet, kiedy sprzęt był już znacznie lepszy zostały one rekwizytem późniejszych miejscówek Króla, jak mówi on sam "Q-Tip zwykł na nich siadać". W pierwszym studio ostatecznie podpięto liniowo cztery mikrofony i pozwolono nawijać praktycznie każdemu, kto miał na to ochotę. Wśród zainteresowanych pojawiali się ludzie, którzy wkrótce zawiązali Flavor Unit m.in. Double J, Latee, Lakim Shabazz, Lord Ali Ba-Ski, Markey Fresh, Chill Rob G, Queen Latifah... Ta ekipa ludzi zajaranych tym, że mogą robić muzykę dla trochę szerszej publiczności, wkrótce przekształciła się w być może najważniejszy kolektyw hip-hopowy w historii Jersey.

"This Cut's Got Flavor"

Sam 45 King początek Flavor Unit datuje na premierę singla Latee "This Cut's Got Flavor", który ukazał się w 1987, choć jak sam podkreśla już wcześniej można było dostać wosk Markey Fresha z jego bitami. Double J z kolei powiedział, że ekipa zawiązała się trochę później, bo od tytułu singla wzięła swoją nazwę. "Nie chcieliśmy mówić Flavor Crew, bo wtedy było już aktywne Juice Crew" - mówi Double J. Względny sukces pierwszych singli napędził muzyczną maszynę, a King zaczął produkować takie ilości muzyki, że dziś fani legendarnego producenta mają olbrzymie pole do popisu bo zebranie wszystkich winyli na których się pojawił wymaga naprawdę dużo wolnej przestrzeni w waszych domach.

Niewielu np. pamięta, że to właśnie 45 King był człowiekiem, który pomagał stawiać pierwsze kroki DJ'owi Premierowi! To on produkował singiel "Believe Dat" (Preem i Guru byli tylko współproducentami), a potem pomagał przy "Move On" i całym debiutanckim "No More Mr. Nice Guy". Jeszcze w 1988 wyprodukował cały album Lakima Shabazza ("Pure Righteousness" ), single Double J'a, Chill Roba G oraz Queen Latifah. Flavor Unit coraz wyraźniej zaznaczał swoją obecność na scenie Eastcoast.

Kolektyw powoli zaczął silnym ramieniem spajać spory fragment Wschodniego Wybrzeża, a efekt czyli sztama NYC i Jersey to rzecz, która musi zostać w pamięci. Mark miał znakomity kontakt z DJ'em Red Alertem i Chuck Chilloutem, którzy trzęśli wtedy nowojorskim rapowym radiem. "Przyjezdni" z Jersey spotykali się dzięki temu z przyjaznym nastawieniem lokali na Bronxie czy Brooklynie. Nie bez znaczenia były też uliczne koneksje Kinga... Koleżka był otoczony olbrzymim szacunkiem, a jego przyjaciele mogli w NYC czuć się zupełnie bezpiecznie. Double J w jednym z wywiadów powiedział "Mark znał wszystkich". Spróbujcie znaleźć jakieś negatywne wypowiedzi na temat fundatora Flavor Unit wśród ludzi, którzy mieli możliwość go poznać i z nim pracować... zresztą nie tylko wśród nich). Dzięki temu porozumieniu powstało wiele numerów, które połączyły miasta jak np. późniejsze fantastyczne collabo Naughty By Nature z Freddie Foxxx'em. Nie warto zapominać o jednym z najważniejszych singli w karierze Króla - "The 900 Number" - Jay-Z powiedział o tym numerze "one of most famous hip-hop beats"". Faktycznie dosyć prosta pętla wkręca się strasznie, a przerabiana była na przeróżne sposoby setki już razy (m.in DJ Kool w 1996 roku, a ostatnio... Mac Miller na "Blue Slide Park). Jedyną osobą, która rapowała na tym bicie z inicjatywy Marka był... Lakim Shabazz na albumie "Master Of The Game", który też ukazał się w 1988 roku. Shabazz rapował tam aż w czterech numerach, w jednym pojawił się Markey Fresh. Cała reszta to breaki.



Flavor a biznes

Zainteresowanie muzyką kolektywu zaczynało wzrastać, a muzyczne labele wychodziły z propozycjami. Jak to często bywało w muzycznym biznesie, tutaj również nasi bohaterowie nie należeli do szczęśliwców. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wytwórnie zniszczyły trochę z uroku inicjatywy u samych jej źródeł. Mark mając dobry kontakt z wieloma wydawcami pomógł swoim podopiecznym znaleźć odpowiednie miejsca do puszczania singli i albumów, wynikło w ramach tego sporo kłótni, Ali Ba-Ski podobno znienawidził Markey Fresha, po czasie mówi, że Apache tak naprawdę nie okazał wierności grupie i zaraz jak tylko zarobił trochę pieniędzy zaczął otaczać się zupełnie innymi ludźmi. Sam 45 King zwykł nawet mówić, że "nie chce już pracować z MC's", zarzucał im, że nie podchodzą do sprawy profesjonalnie, że nie są przygotowani, kiedy przychodzą do studia i... zaczął wypuszczać jeszcze więcej produkcji instrumentalnych, beattape'ów, break'ów. Jeśli będziecie mieli chwilę, żeby je sprawdzić, przekonacie się, że jest ich naprawdę niemało. W końcu ukazał się jednak album, który zrobił trochę więcej zamieszania niż pierwsza płyta Shabazza w Tuff City. Młodziutka Queen Latifah, która właśnie podpisała kontrakt z prosperującym wówczas kapitalnie Tommy Boy Records, przygotowała swój debiut, przez wielu uważany za klasyk.

Księżniczka w składzie

"All Hail The Queen" z 1989 roku to, którego producentem wykonawczym był 45 King, to naprawdę fantastyczna płyta. Czy skusiło go to, że ma do czynienia z talentem zarówno do rapu jak i śpiewu, co dało mu jeszcze większe możliwości pracy? A może po prostu hip-hopowe możliwości Latify zaimponowały mu tak bardzo, że zrobił dla niej jedną z najlepszych płyt w swojej karierze? Do dziś słucha się tego świetnie, a cuty z wersami Latify nie tracą nic na swojej popularności.W produkcji pomagali Kingowi między innymi Prince Paul, Daddy-O, sama Latifah czy... KRS One. Nie bez wpływu pozostały na pewno koneksje młodej raperki z kolektywem Native Tongue Posse - dowodzi tego chociażby featuring De La Soul i Monie Love. Duet dwóch raperek w "Ladie's First" stał się sporym hitem, ale jego ścieżki przetarł już świetny "Wrath Of Madness". "All Hail The Queen" to jeden z tych albumów końcówki lat 80. których słucha się z dużą przyjemnością również dzisiaj. Młode feMC często mogą się co najwyżej wstydliwie zarumienić, bo pod względem zaangażowania w swoje (niestety nie zawsze...) teksty i przekonania z jakim wyrzuca z siebie słowa QL nie ma sobie równych. Płyta ma głębokie brzmienie, buja, wszystko znajduje się na swoim miejscu, a zarówno partie rapowane jak i śpiewane brzmią świeżo. Jak na rok 1989 nie znam zbyt wielu MC, którzy nawijali w taki sposób jak ona np. w niesamowitym "Princess Of The Posse", które tytułem jak widać trochę bardziej nawiązywało do ekipy Tipa, Jungle Brothers czy De La. Konstruktorem brzmienia całości był jednak nie kto inny jak twórca Flavor Unit, a Królowa nie zapomniała o swojej pierwszej ekipie o czym przekonujemy się już w pierwszym numerze na płycie - "Dance For Me". Pod spodem na spróbowanie jeden z najlepszych numerów na płycie, wyprodukowany przez Kinga, kochany przez b-boyów i dający Queen Latifah przepustkę do kariery "Dance For Me". Do numerua zrealizowano bardzo klasyczny klip z bardzo klasycznym intro, niestety zablokowany w naszym kraju (co to za beznadziejna praktyka?!).



Zmiany

Nowa dekada przyniosła jeszcze większe przyspieszenie działań Flavor Unit. Przede wszystkim w 1990 roku światło dzienne ujrzał jedyny oficjalny wosk grupy "The 45 King Presents Flavor Unit". Pierwszym trackiem na albumie, który wydało Tuff City (King jest związany z tym labelem do dziś) jest jedyny, oficjalny numer grupy w niepełnym składzie - rapują w nim Apache, Double J, Lakim Shabazz, Lord Alibaski i Queen Latifah. Po latach King przyznał, że ten album to jedna z kilku jego produkcji wydanych w Tuff City (z którym co ciekawe związany jest do dziś) nie w takiej formie jakiej by sobie życzył. Powiedział też, że część numerów jego zdaniem to właściwie demówki i, że mogli zrobić to lepiej.

Duży udział w problemach grupy z wprowadzeniem na rynek pełnego materiału (na który czekało wówczas dużo ludzi) mogły mieć problemy samego Kinga z narkotykami. Mark zapytany po latach o to czemu nie wyprodukował płyty Double J'a, odpowiedział, że poniesiony falą sukcesów (w tym czasie robił remixy nie tylko dla Erica B i Rakima czy Digital Underground, ale również dla Madonny i Davida Bowie) zaczął ćpać "właściwie wszystko". Co nie znaczy, że przestał robić muzykę. Przyznajmy, że z różnym powodzeniem, ale nie przestając dowodzić, że potrafi czynić cuda. Wydana jeszcze w 1990 roku druga płyta Lakima Shabazza niosła kilka świetnych produkcji Kinga, ale już na płycie Double J'a King nie zrobił kompletnie nic. Apache idąc ścieżką wydeptaną przez Latifę podpisał kontrakt z Tommy Boy, gdzie wydał przesiąknięty seksizmem, krzyżujący trochę styl Flavor Unit z tym co do gry wnieśli Naughty By Nature album "Apache Ain't Shit". King zrobił na nim jeden taki-sobie bit, a płytę kradli mu Diamond D, A Tribe Called Quest czy... Double J. Pod spodem znajdziecie klasyczny, niezwykle poprawny politycznie singiel z tego albumu, wyprodukowany właśnie przez Tribe'ów (!!!). W swoją stronę poszła też Queen Latifah, która na drugim "Nature Of A Sista" nie znalazła miejsca dla Króla. Ten w tym samym roku rozpoczął współpracę z inną niezwykle zdolną raperką - MC Lyte (na jej "Act Like You Know" zrobił cztery bity). Zaczął produkować dla innych, rzadziej spotykał się w numerach z członkami Flavor Unit...



Inny Flavor

To z kolei zaczęło się rozrastać. Coraz więcej osób mówiło, że reprezentuje tą ekipę. Wszyscy chcieli mieć coś z udziału w legendarnym dla Jersey i NYC przedsięwzięciu. W składzie znaleźli się ludzie, którzy z pewnością działali na korzyść jak Naughty By Nature czy Black Sheep, z drugiej rozpoczęły się spory o to kto zakładał Flavor Unit NAPRAWDĘ, kto kogo oszukuje, kto odciął się od ekipy, kto zapomina o przyjaciołach itp. itd. A 45 King?

Robił dalej. Na jego bitach rapowali najwięksi. Pamiętacie klasyczne "Stunts, Blunts & Hip-Hop" Diamonda D? King dołożył do niego swoją cegiełkę. Notorious B.I.G. rapował na pętli Kinga na płycie Doctora Dre i Ed Lovera z 1994 roku. Pracował też z Parrishem z EPMD, DJ'em Premierem, a w końcu również z Latifą z która w 1995 roku zrobili ten nieprawdopodobny numer, który znajdzie pod spodem. King chyba mobilizował się na tego typu ponowne spotkania, bo tak samo fantastyczny był efekt ponownej pracy z Double J'em, który ze swoją ekipą Maniac Mob wysmażył niesamowity banger na płytę "D&D Project". W międzyczasie King uporał się też z nałogami. W końcu odezwał się i pewien rapowy zarobas, który chciał zrobić jeden z najlepszych numerów w swoim życiu.



Epilog?

Myślę, że każdy zgodzi się, że "Hard Knock Life" to rzecz klasyczna, piękna w swojej prostocie, ujmująca vibem w trzy sekundy... Pod spodem znajdziecie wypowiedź Kinga na temat produkcji tego kawałka. "Mieszkałem wtedy w miejscu, gdzie mogłem naprawdę głośno puszczać muzykę. Podkręciłem volume, poszedłem piętro wyżej, pokiwałem głową i powiedziałem <<to jest to>>. Nie wiedziałem jeszcze, że komukolwiek to sprzedam". Traf chciał, że bit trafił w ręce Kida Capri, który rozgrzewał publiczność przed koncertami Hovy. Ten jak usłyszał bit zapragnął dowiedzieć się co to za podkład i ile musi za niego zapłacić. Tak powstała kolejna historyczna rzecz w której 45 maczał paluchy. Bynajmniej nie ostatnia.



Na fali popularności jednego z najlepszych singli Jay, o współpracy z legendą pomyślał też Eminem (czy może bardziej Dr. Dre?). Efektem jest jeden z singli, który sprawił, że Marshall stał się bardzo, bardzo bogatym człowiekiem - "Stan". To dzięki temu numerowi na wielką skalę przyspieszyła kariera Dido. To dzięki temu numerowi Em stał się tak popularny w Polsce. Bit jest oczywiście autorstwa Kinga. I co dalej?

King współpracował również z Commonem zanim ten zaczął sprzedawać miliony swoich płyt...Panowie spotykali się w studio kilkukrotnie w 1999, a potem w 2004 roku. Na końcu artykułu znajdziecie numer "Car Horn", który będziecie na pewno kojarzyć z tego, że cuty z wokali Commona wykorzystano potem na "Like Water For Chocolate". Na bitach Kinga rapował jeszcze Celph Titled czy Fat Lip, a światło dzienne ujrzały jeszcze takie produkcje jak "Cat Jams". Oficjalnie jej autorem jest King, nieoficjalnie - Tuff City, które bez zgody autora wypuściło nieukończony i nieautoryzowany materiał na rynek. Mimo to King jest związany z wytwórnią do dziś. Czy będziemy mieli jeszcze okazję usłyszeć kawałki na miarę tych największych, które wykonywał? Czas pokaże. Póki co możemy cieszyć się tymi, które są dostępne od dawna. Jeśli jesteście ciekawi czym Mark zajmuje się teraz możecie sprawdzić prowadzony przez niego rapowy talk show dostępny na TYM YouTube'owym profilu, gdzie 45 rozmawia sobie (ujawniając przy okazji swoje wyjątkowe poczucie humoru) z takimi postaciami jak Chill Rob G, Double J, Prince Paul czy Biz Markie. Warto, bo można dowiedzieć się np. która część Flavor Unit wciąż jest razem, a która nie odbiera telefonów.

Flavor Unit został trochę zapomniany, a najczęściej mówiło się o nim przy okazji tragicznych wydarzeń - śmierci Apache'a i Markey Fresha. W artykule nie udało mi się poruszyć wszystkich wątków działalności członków-założycieli, ale żeby to zrobić musiałbym chyba napisać książkę. Nie wspomniałem chociażby o takich postaciach jak Louie Louie, wieloletni współpracownik Kinga, który w momencie kiedy rozpoczęły się problemy mistrza z narkotykami przejął na siebie ciężar produkcji wielu tracków członków ekipy... Może innym razem. Pod spodem parę numerów wyprodukowanych przez Kinga, które pozwolą wam poczuć klimat jego produkcji i zrozumieć czemu przez wielu uważany jest za jednego z największych producentów  historii gatunku.

Lakim Shabazz "Black Is Back" (1988)



Queen Latifah "Wrath Of My Madness" (1989)



GangStarr "Knowledge" (1989)



MC Lyte "Like A Virgin" (1991)



Diamond And The Psychotic Neurotics "Check One Two" (1992)



Doctor Dre & Ed Lover ft. Notorious B.I.G., Todd 1 "Who's The Man" (1994)



Maniac Mob "Get Up" (1995)



Jay-Z "Hard Knock Life" (1998)



Rakim "How I Get Down" (1999)



Common "Car Horn" (1999)



Eminem "Stan" (2000)



45 King słynął też ze swoich niespotykanych skillsów jeśli chodzi o remixy. Pod spodem znajdziecie kilka z nich, które panowie z Unkut uznali za najciekawsze w karierze. Jest na czym zawiesić ucho!

Diamond D "Best Kept Secret" [Remix]



Digital Underground "Packet Man" [The 45 King Extended Remix]



Eric B & Rakim "Let The Rhythm Hit 'Em'" [Remix]



Flavor Unit "The Flavor Unit Assassination Squad" [Remix]



Lakim Shabazz "The Posse Is Large" [Remix]



MC Sugar Ray & Stranger D "Knock 'Em Out Sugar Ray" [The 45 King Remix]



Rasco "Run The Line" [45 King Remix]



Eric B & Rakim "Microphone Fiend" [Remix]

 

]]>