popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) JUICE Crewhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20311/JUICE-CrewNovember 15, 2024, 2:01 ampl_PL © 2024 Admin stronyFrankie Cutlass "Politics & Bullshit" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-05-03,frankie-cutlass-politics-bullshit-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-03,frankie-cutlass-politics-bullshit-klasyk-na-weekendDecember 29, 2013, 6:01 pmDaniel WardzińskiJuż w 1993 roku Frankie Cutlass pokazał, że latynosi potrafią produkować hip-hop w najlepszej formie. Udało mu się wypromować pierwszy hit zatytułowany "Puerto Rico", ale to drugi album niesamowitego talentu pochodzącego ze Spanish Harlem w Wielkim Jabłku jest najlepszym dokonaniem w jego dyskografii.Nie tylko ze względu na obsadę, która oprócz Evil Twins mieści na jednym krążku takich mistrzów stylu jak Kool G Rap, Mobb Deep, M.O.P., Fat Joe, Big Daddy Kane, Smif-N-Wessun, Redman czy Heltah Skeltah. Bardziej ze względu na to, że podkłady znajdujące się na tym krążku są jasnym sygnałem - "tak, jestem tym koleżką, którego słuchają nowojorscy latynosi i potrafię robić kawałki specjalnie dla nich, ale potrafię też robić kawałki dla każdego kto kocha prawdziwy rap". W ten sposób powstała historia, bo "Politics & Bullshit" z 1997 roku jest pełne kawałków olbrzymiego kalibru, collabos, które są unikatowymi połączeniami i bitów, które sprawią, że musisz ustawić bas i dać głośniej.Na dzień dobry dostajemy solidny zastrzyk basu w postaci "Feel The Vibe" w którym Rock i Ruck z Heltah Skeltah do spółki z Rampagem i DJ'em Doo Wop rozbujają was tak, że do końca albumu ciężko to powstrzymać. Klimat zmienia się wielokrotnie, krążek jest bardzo różnorodny, ale czymś co trzyma go razem jest niesamowicie trafiony mix, wokale brzmią surowo i brudno, całość dudni bardzo mocno, ale efekt jaki to tworzy jest prze-ko-zac-ki. "Politics & Bullshit" ma mnóstwo do zaoferowania fanom nowojorskiego hip-hopu z czasów powstania płyty. Raz M.O.P. nawijają na pozornie nie pasującym do nich za grosz słodkim bicie w nieco "scarface'owym" klimacie, raz Keith Murray, który nawija tutaj taką zwrotkę, że nie ma NIC do dodania na bicie ciężkim jak skała, proste instrumentalne motywy i perkusja konsekwentnie uderzająca z niespotykaną mocą... Po chwili wjeżdża General Steele ze Smif-N-Wessun (czy jak wolicie Cocoa Brovaz) i flow hipnotyzuje i wkręca. To tak wygląda cały czas, uwierzcie. Nie ma tu przypadkowych fragmentów. Kto to jest June Lover? Nie mam pojęcia, nigdy wcześniej nie słyszałem gościa, a wujek Google na jego temat milczy, a ten nawija tutaj obok Redmana w najlepszej formie i Sadata X i nie odstaje na krok. Jego otwarcie w numerze "You & You & You" mówi za siebie. W prawdziwym hip-hopie tak jest. Możesz pokazać się raz i zostawić po sobie coś co stanie się nieśmiertelne. To tylko część wielkości tego diamentu, który wyszedł spod palców 26-letniego wówczas Frankiego.Singlem, który bardzo pomógł tej płycie było oczywiście "Boriquas On Da Set" - stricte latynoski, oparty na jednym uderzeniu klawisza w wysokiej tonacji i naiwnej melodyjce w tle. Tak mało potrzeba, żeby wyrazić tak wiele. Nie wiem czy nie większym sztosem jest znajdujący się w połowie tracklisty (oryginał jest na końcu!) remix, w którym pojawiają się tylko Fat Joe i Doo Wop. Doo Wop nawijający tak, że dotrzymuje kroku jednemu z najlepszych MC's w historii Bronxu. Połączenie prostego cuta "Mic check, Boriquas on the set" z niesamowitym smyczkowym samplem w refrenie daje tak niesamowity klimat, że moja uwaga w tym momencie nie rejestruje niczego co się dzieje wokół oprócz tego numeru. Dla mnie każdy track spośród dziewięciu (nie licze intra i skitów) jest ponadczasowy i wyjątkowy. Ile razy mamy okazję usłyszeć kawałek łączący style Kool G Rapa, Mobb Deepów i M.O.P. u szczytu ich umiejętności? Ile znacie tracków w których czwórka legend z Juice Crew - Big Daddy Kane, Craig G, Biz Markie i Roxanne Shante spotyka się długo po złotych latach Cold Chillin'? Swoją drogą zwrotka Kane'a zamykająca "The Cypher Part III" to partia tytaniczna, pokazująca jak bardzo ponad przeciętną rapowych umiejętności od zawsze znajdował się jeden z największych.Jedyny solowy kawałek na płycie dostał tutaj Roc-City-O, którego kojarzy z pewnością mniej z was niż wyżej wymienionych... Co z tego? Gość prawdopodobnie zalicza numer życia, a jeśli nie to boję się pomyśleć jakie sztosy miał na koncie. Wiem natomiast jakie sztosy mieli na koncie Busta Rhymes, Keith Murray czy Redman, a mimo to nadal uważam, że ich udziały na tym krążku powinny być highlightami ich karier. Nie umiem postawić tej płycie żadnych zarzutów, tkwię w przekonaniu, że ich nie ma, a miana klasyka nie może jej odebrać sam fakt, że na brzmienie ksywy Frankie Cutlass entuzjastycznie zareaguje mniej słuchaczy niż na brzmienie ksyw gości tej płyty. To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. Puśćcie sobie na dobrym soundsystemie albo słuchawkach i przekonajcie się, że latynosi nie rozumieją mniej z syfu i uroku ulic NYC. Frankie Cutlass is the motherfuckin' man. Już w 1993 roku Frankie Cutlass pokazał, że latynosi potrafią produkować hip-hop w najlepszej formie. Udało mu się wypromować pierwszy hit zatytułowany "Puerto Rico", ale to drugi album niesamowitego talentu pochodzącego ze Spanish Harlem w Wielkim Jabłku jest najlepszym dokonaniem w jego dyskografii.

Nie tylko ze względu na obsadę, która oprócz Evil Twins mieści na jednym krążku takich mistrzów stylu jak Kool G Rap, Mobb Deep, M.O.P., Fat Joe, Big Daddy Kane, Smif-N-Wessun, Redman czy Heltah Skeltah. Bardziej ze względu na to, że podkłady znajdujące się na tym krążku są jasnym sygnałem - "tak, jestem tym koleżką, którego słuchają nowojorscy latynosi i potrafię robić kawałki specjalnie dla nich, ale potrafię też robić kawałki dla każdego kto kocha prawdziwy rap". W ten sposób powstała historia, bo "Politics & Bullshit" z 1997 roku jest pełne kawałków olbrzymiego kalibru, collabos, które są unikatowymi połączeniami i bitów, które sprawią, że musisz ustawić bas i dać głośniej.

Na dzień dobry dostajemy solidny zastrzyk basu w postaci "Feel The Vibe" w którym Rock i Ruck z Heltah Skeltah do spółki z Rampagem i DJ'em Doo Wop rozbujają was tak, że do końca albumu ciężko to powstrzymać. Klimat zmienia się wielokrotnie, krążek jest bardzo różnorodny, ale czymś co trzyma go razem jest niesamowicie trafiony mix, wokale brzmią surowo i brudno, całość dudni bardzo mocno, ale efekt jaki to tworzy jest prze-ko-zac-ki. "Politics & Bullshit" ma mnóstwo do zaoferowania fanom nowojorskiego hip-hopu z czasów powstania płyty. Raz M.O.P. nawijają na pozornie nie pasującym do nich za grosz słodkim bicie w nieco "scarface'owym" klimacie, raz Keith Murray, który nawija tutaj taką zwrotkę, że nie ma NIC do dodania na bicie ciężkim jak skała, proste instrumentalne motywy i perkusja konsekwentnie uderzająca z niespotykaną mocą... Po chwili wjeżdża General Steele ze Smif-N-Wessun (czy jak wolicie Cocoa Brovaz) i flow hipnotyzuje i wkręca. To tak wygląda cały czas, uwierzcie. Nie ma tu przypadkowych fragmentów. Kto to jest June Lover? Nie mam pojęcia, nigdy wcześniej nie słyszałem gościa, a wujek Google na jego temat milczy, a ten nawija tutaj obok Redmana w najlepszej formie i Sadata X i nie odstaje na krok. Jego otwarcie w numerze "You & You & You" mówi za siebie. W prawdziwym hip-hopie tak jest. Możesz pokazać się raz i zostawić po sobie coś co stanie się nieśmiertelne. To tylko część wielkości tego diamentu, który wyszedł spod palców 26-letniego wówczas Frankiego.

Singlem, który bardzo pomógł tej płycie było oczywiście "Boriquas On Da Set" - stricte latynoski, oparty na jednym uderzeniu klawisza w wysokiej tonacji i naiwnej melodyjce w tle. Tak mało potrzeba, żeby wyrazić tak wiele. Nie wiem czy nie większym sztosem jest znajdujący się w połowie tracklisty (oryginał jest na końcu!) remix, w którym pojawiają się tylko Fat Joe i Doo Wop. Doo Wop nawijający tak, że dotrzymuje kroku jednemu z najlepszych MC's w historii Bronxu. Połączenie prostego cuta "Mic check, Boriquas on the set" z niesamowitym smyczkowym samplem w refrenie daje tak niesamowity klimat, że moja uwaga w tym momencie nie rejestruje niczego co się dzieje wokół oprócz tego numeru. Dla mnie każdy track spośród dziewięciu (nie licze intra i skitów) jest ponadczasowy i wyjątkowy. Ile razy mamy okazję usłyszeć kawałek łączący style Kool G Rapa, Mobb Deepów i M.O.P. u szczytu ich umiejętności? Ile znacie tracków w których czwórka legend z Juice Crew - Big Daddy Kane, Craig G, Biz Markie i Roxanne Shante spotyka się długo po złotych latach Cold Chillin'? Swoją drogą zwrotka Kane'a zamykająca "The Cypher Part III" to partia tytaniczna, pokazująca jak bardzo ponad przeciętną rapowych umiejętności od zawsze znajdował się jeden z największych.

Jedyny solowy kawałek na płycie dostał tutaj Roc-City-O, którego kojarzy z pewnością mniej z was niż wyżej wymienionych... Co z tego? Gość prawdopodobnie zalicza numer życia, a jeśli nie to boję się pomyśleć jakie sztosy miał na koncie. Wiem natomiast jakie sztosy mieli na koncie Busta Rhymes, Keith Murray czy Redman, a mimo to nadal uważam, że ich udziały na tym krążku powinny być highlightami ich karier. Nie umiem postawić tej płycie żadnych zarzutów, tkwię w przekonaniu, że ich nie ma, a miana klasyka nie może jej odebrać sam fakt, że na brzmienie ksywy Frankie Cutlass entuzjastycznie zareaguje mniej słuchaczy niż na brzmienie ksyw gości tej płyty. To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. Puśćcie sobie na dobrym soundsystemie albo słuchawkach i przekonajcie się, że latynosi nie rozumieją mniej z syfu i uroku ulic NYC. Frankie Cutlass is the motherfuckin' man.

 

]]>
Frankie Cutlass ft. Juice Crew "The Cypher Part III" (Diggin' In The Videos #269)https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-21,frankie-cutlass-ft-juice-crew-the-cypher-part-iii-diggin-in-the-videos-269https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-21,frankie-cutlass-ft-juice-crew-the-cypher-part-iii-diggin-in-the-videos-269March 21, 2013, 3:32 pmDaniel WardzińskiFrankie Cutlass to jeden z gości, którzy na początku lat 90. ciężko pracowali na to, żeby latynoski rap kojarzył się nie tylko z Zachodnim Wybrzeżem i Cypress Hill. Wychowany w tzw. Spanish Harlem producent, DJ i znany swego czasu remixer był członkiem założonego przez Funkmaster Flexa Flip Squadu. W 1997 roku ukazał się jego drugi i chyba najlepszy w dorobku album "Politics & Bullshit" na którym gościnnie pojawiła się plejada gwiazd - od Doug E. Fresha i Big Daddy Kane'a, przez Heltah Skeltah, M.O.P. i Mobb Deep po Busta Rhymesa i Keitha Murraya. W dzisiejszym odcinku Diggin' In The Videos chciałbym się przyjrzeć singlowi "The Cypher Part III", który ukazuje "Juice Crew Reunion Party".Teledysk podzielony jest na dwie części - pierwsza to nieco skrócona wersja numeru powracającej grupy Marley Marla (a dokładnie Craiga G, Roxanne Shante i Biz Markiego, ale na płycie pojawiają się też Big Daddy Kane i Kool G Rap), a druga to track Heltah Skeltah i Rampage'a - "Feel The Vibe". Frankie Cutlass, który potem zrobił spory hajs na hollywodzkich soundtrackach i remixach Jennifer Lopez w 1997 roku potrafił zadbać o to, żeby o jego płycie usłyszał nie tylko Nowy Jork.Spotkanie Juice Crew jest bez wątpienia czymś historycznym. To ze zwrotki Roxanne w tym numerze Masta Ace wziął cuty do "Nostalgii". Craig G z długimi dreadlockami i Biz Markie przypominający swoje flagowe ad-liby... Lekcja historii niezwykle atrakcyjna w odbiorze, bo po tylu latach nadal ciężko się do tego nie bujać. A co do "Politics & Bullshit" - przyjdzie jeszcze czas by zająć się całością i napisać wam trochę więcej o tym wyjątkowym materiale. Frankie Cutlass to jeden z gości, którzy na początku lat 90. ciężko pracowali na to, żeby latynoski rap kojarzył się nie tylko z Zachodnim Wybrzeżem i Cypress Hill. Wychowany w tzw. Spanish Harlem producent, DJ i znany swego czasu remixer był członkiem założonego przez Funkmaster Flexa Flip Squadu. W 1997 roku ukazał się jego drugi i chyba najlepszy w dorobku album "Politics & Bullshit" na którym gościnnie pojawiła się plejada gwiazd - od Doug E. Fresha i Big Daddy Kane'a, przez Heltah Skeltah, M.O.P. i Mobb Deep po Busta Rhymesa i Keitha Murraya. W dzisiejszym odcinku Diggin' In The Videos chciałbym się przyjrzeć singlowi "The Cypher Part III", który ukazuje "Juice Crew Reunion Party".

Teledysk podzielony jest na dwie części - pierwsza to nieco skrócona wersja numeru powracającej grupy Marley Marla (a dokładnie Craiga G, Roxanne Shante i Biz Markiego, ale na płycie pojawiają się też Big Daddy Kane i Kool G Rap), a druga to track Heltah Skeltah i Rampage'a - "Feel The Vibe". Frankie Cutlass, który potem zrobił spory hajs na hollywodzkich soundtrackach i remixach Jennifer Lopez w 1997 roku potrafił zadbać o to, żeby o jego płycie usłyszał nie tylko Nowy Jork.

Spotkanie Juice Crew jest bez wątpienia czymś historycznym. To ze zwrotki Roxanne w tym numerze Masta Ace wziął cuty do "Nostalgii". Craig G z długimi dreadlockami i Biz Markie przypominający swoje flagowe ad-liby... Lekcja historii niezwykle atrakcyjna w odbiorze, bo po tylu latach nadal ciężko się do tego nie bujać. A co do "Politics & Bullshit" - przyjdzie jeszcze czas by zająć się całością i napisać wam trochę więcej o tym wyjątkowym materiale.

 

]]>
Tragedy Khadafi "I Cried (Chemo Remix)" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-10-04,tragedy-khadafi-i-cried-chemo-remix-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-10-04,tragedy-khadafi-i-cried-chemo-remix-nowy-numerOctober 4, 2011, 3:00 pmDaniel Wardziński"Tragedy, he used to come through all the time/ I'm talkin' J.U.I.C.E. Crew, not what the word define" nawijał Nas w genialnym "Surviving The Times". Nie jest on z pewnością jedynym gigantem rapu, którego zainspirował styl członka supergrupy z przełomu dwóch ostatnich dekad zeszłego wieku. Co najciekawsze, pomimo czwartego krzyżyka na karku i dwudziestu pięciu (!) lat aktywności w grze, koleżka wcale nie składa broni, a i z formą nie ma zbyt wielu problemów.Numer, który chcieliśmy przedstawić wam dzisiaj, nie pochodzi z autorskiego projektu Inteligent Hoodluma, ale z płyty brytyjskiego producenta Chemo. "Stomach Of The Mountain" jest już dostępne, a jego autora fani brytyjskiej sceny (i nie tylko, bo wychowywał się w Stanach i pojawiał na amerykańskich płytach) mogą kojarzyć od końca lat 90. Ich wspólny numer pokazuje, że wielkie talenty się nie starzeją.Flow tego gościa praktykowane od ćwierć wieku nic nie traci ze swojej świeżości, a Ci którzy jarają się np. rapem O.C. z pewnością poczują tutaj, kto wpłynął na członka D.I.T.C. Tragedy płynie nieprawdopodobnie sprawnie i w przeciwieństwie do części swoich rówieśników (i młodszych) nie cofa się w swoim raperskim rozwoju.Kapitalnie zaśpiewany refren z cutami dopełnia tylko dzieła zniszczenia. Dodajmy, że sam Chemo też spisał się świetnie, a mocne perkusje idą tutaj w parze z ulotnym klimatem, który trochę ciężko opisać słowami. Najlepiej jeśli poczujecie go sami. Świetny numer.

"Tragedy, he used to come through all the time/ I'm talkin' J.U.I.C.E. Crew, not what the word define" nawijał Nas w genialnym "Surviving The Times". Nie jest on z pewnością jedynym gigantem rapu, którego zainspirował styl członka supergrupy z przełomu dwóch ostatnich dekad zeszłego wieku. Co najciekawsze, pomimo czwartego krzyżyka na karku i dwudziestu pięciu (!) lat aktywności w grze, koleżka wcale nie składa broni, a i z formą nie ma zbyt wielu problemów.

Numer, który chcieliśmy przedstawić wam dzisiaj, nie pochodzi z autorskiego projektu Inteligent Hoodluma, ale z płyty brytyjskiego producenta Chemo. "Stomach Of The Mountain" jest już dostępne, a jego autora fani brytyjskiej sceny (i nie tylko, bo wychowywał się w Stanach i pojawiał na amerykańskich płytach) mogą kojarzyć od końca lat 90. Ich wspólny numer pokazuje, że wielkie talenty się nie starzeją.

Flow tego gościa praktykowane od ćwierć wieku nic nie traci ze swojej świeżości, a Ci którzy jarają się np. rapem O.C. z pewnością poczują tutaj, kto wpłynął na członka D.I.T.C. Tragedy płynie nieprawdopodobnie sprawnie i w przeciwieństwie do części swoich rówieśników (i młodszych) nie cofa się w swoim raperskim rozwoju.

Kapitalnie zaśpiewany refren z cutami dopełnia tylko dzieła zniszczenia. Dodajmy, że sam Chemo też spisał się świetnie, a mocne perkusje idą tutaj w parze z ulotnym klimatem, który trochę ciężko opisać słowami. Najlepiej jeśli poczujecie go sami. Świetny numer.

 

]]>