popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Ja Rulehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20155/Ja-RuleNovember 14, 2024, 4:47 pmpl_PL © 2024 Admin stronyPowstała kolejna lista najlepszych raperów wszech czasów - nie wszystkim się spodobałahttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-13,powstala-kolejna-lista-najlepszych-raperow-wszech-czasow-nie-wszystkim-sie-spodobalahttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-13,powstala-kolejna-lista-najlepszych-raperow-wszech-czasow-nie-wszystkim-sie-spodobalaFebruary 12, 2023, 11:15 pmBartosz SkolasińskiListy najlepszych raperów wszech czasów, czyli tzw. GOAT'ów zawsze budzą emocje. Tym razem Billboard i magazyn Vibe na 50. urodziny hip-hopu postanowili opublikować swoje zestawienie i wiadomo było, że niektórzy MC's nie będą zadowoleni.W liście zatytułowanej 50 Greatest Rappers Of All Time wzięto pod uwagę artystów reprezentujących różne style i z różnych pokoleń - od prawdziwych oldschoolowców, po młode koty, które już zdążyły zawojować scenę. Kierowano się takimi kryteriami jak osiągnięcia, wpływ na kulturę, długowieczność, teksty i flow. Na pierwszym miejscu znalazł się Jay-Z przed Kendrick'em Lamarem i Nasem. "Pierwszy raper, który został wpisany do Songwriters Hall of Fame, Jay-Z uważa, że każdy ma talent na poziomie geniusza. Na szczęście dla nas Jay znalazł swój wcześnie w życiu i od tego momentu stał się ulubionym raperem twojego ulubionego rapera. Być może są inni raperzy, którzy twierdzą, że dorównywali mu w jego szczycie, ale nie ma nikogo, kto mógłby się z nim równać, jeśli chodzi o całą karierę, w kwestii długowieczności, osiągnięć i tego, co znaczył dla hip-hopu z muzycznego, kulturowego i biznesowego punktu widzenia" - czytamy w argumentacji.Lista, jak można było się spodziewać, nie spodobała się wszystkim. Swoje niezadowolenie wyraził między innymi Ja Rule. "Nie ma 50-ciu raperów martwych, żywych albo czekających na narodziny, którzy są lepsi ode mnie. Gratulacje dla wszystkich na liście, zdecydowanie zasłużenie, ale sprawdźcie moje resume..." - napisał raper na Twitterze.Innym artystą, który podszedł z dużym dystansem do zestawienia, jest Ice Cube znajdujący się w nim na osiemnastym miejscu. "Billboard to nie hip-hop, więc ich opinia nie ma znaczenia. Kto się nią przejmuje?" - powiedział reporterowi serwisu TMZ.Sama lista prezentuje się następująco:50. Rick Ross49. Run of Run-DMC48. Melle Mel47. MC Lyte46. Jadakiss45. Ice-T44. Queen Latifah43. Bun B42. Redman41. E-4040. Dr. Dre39. Ludacris38. Gucci Mane37. Common36. Yasiin Bey/Mos Def35. Future34. Chuck D of Public Enemy33. Busta Rhymes32. T.I.31. Lil Kim30. Lauryn Hill29. Pusha T28. Black Thought27. Q-Tip26. Big Pun25. Method Man24. KRS-One23. Kurtis Blow22. Ghostface Killah21. DMX20. Big Daddy Kane19. Missy Elliott18. Ice Cube17. 50 Cent16. Scarface15. J. Cole14. LL Cool J13. Rakim12. André 300011. Kanye West10. Nicki Minaj9. Snoop Dogg8. Drake7. Lil Wayne6. The Notorious B.I.G.5. Eminem4. 2Pac3. Nas2. Kendrick Lamar1. Jay-Z There ain’t 50 rappers dead, alive or waiting to be born better than me… #ICONN #Vibes @billboard congrats to everyone on the list well deserved but check my resume… #ICONN #Vibes— Ja Rule (@jarule) February 9, 2023 Listy najlepszych raperów wszech czasów, czyli tzw. GOAT'ów zawsze budzą emocje. Tym razem Billboard i magazyn Vibe na 50. urodziny hip-hopu postanowili opublikować swoje zestawienie i wiadomo było, że niektórzy MC's nie będą zadowoleni.

W liście zatytułowanej 50 Greatest Rappers Of All Time wzięto pod uwagę artystów reprezentujących różne style i z różnych pokoleń - od prawdziwych oldschoolowców, po młode koty, które już zdążyły zawojować scenę. Kierowano się takimi kryteriami jak osiągnięcia, wpływ na kulturę, długowieczność, teksty i flow. Na pierwszym miejscu znalazł się Jay-Z przed Kendrick'em Lamarem i Nasem.

"Pierwszy raper, który został wpisany do Songwriters Hall of Fame, Jay-Z uważa, że każdy ma talent na poziomie geniusza. Na szczęście dla nas Jay znalazł swój wcześnie w życiu i od tego momentu stał się ulubionym raperem twojego ulubionego rapera. Być może są inni raperzy, którzy twierdzą, że dorównywali mu w jego szczycie, ale nie ma nikogo, kto mógłby się z nim równać, jeśli chodzi o całą karierę, w kwestii długowieczności, osiągnięć i tego, co znaczył dla hip-hopu z muzycznego, kulturowego i biznesowego punktu widzenia" - czytamy w argumentacji.

Lista, jak można było się spodziewać, nie spodobała się wszystkim. Swoje niezadowolenie wyraził między innymi Ja Rule. "Nie ma 50-ciu raperów martwych, żywych albo czekających na narodziny, którzy są lepsi ode mnie. Gratulacje dla wszystkich na liście, zdecydowanie zasłużenie, ale sprawdźcie moje resume..." - napisał raper na Twitterze.

Innym artystą, który podszedł z dużym dystansem do zestawienia, jest Ice Cube znajdujący się w nim na osiemnastym miejscu. "Billboard to nie hip-hop, więc ich opinia nie ma znaczenia. Kto się nią przejmuje?" - powiedział reporterowi serwisu TMZ.

Sama lista prezentuje się następująco:

50. Rick Ross
49. Run of Run-DMC
48. Melle Mel
47. MC Lyte
46. Jadakiss
45. Ice-T
44. Queen Latifah
43. Bun B
42. Redman
41. E-40
40. Dr. Dre
39. Ludacris
38. Gucci Mane
37. Common
36. Yasiin Bey/Mos Def
35. Future
34. Chuck D of Public Enemy
33. Busta Rhymes
32. T.I.
31. Lil Kim
30. Lauryn Hill
29. Pusha T
28. Black Thought
27. Q-Tip
26. Big Pun
25. Method Man
24. KRS-One
23. Kurtis Blow
22. Ghostface Killah
21. DMX
20. Big Daddy Kane
19. Missy Elliott
18. Ice Cube
17. 50 Cent
16. Scarface
15. J. Cole
14. LL Cool J
13. Rakim
12. André 3000
11. Kanye West
10. Nicki Minaj
9. Snoop Dogg
8. Drake
7. Lil Wayne
6. The Notorious B.I.G.
5. Eminem
4. 2Pac
3. Nas
2. Kendrick Lamar
1. Jay-Z

]]>
Fat Joe: "Ja Rule był jak Drake swoich czasów"https://popkiller.kingapp.pl/2021-09-18,fat-joe-ja-rule-byl-jak-drake-swoich-czasowhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-09-18,fat-joe-ja-rule-byl-jak-drake-swoich-czasowSeptember 18, 2021, 8:39 pmMarek AdamskiFat Joe i Ja Rule stanęli ostatnio naprzeciwko siebie w popularnym formacie Verzuz. Dzień później by podsumować to wydarzenie razem zorganizowali live'a na Instagramie, podczas którego Fat Joe stwierdził, że Ja Rule był "Drake'iem swoich czasów". (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); "Z szacunkiem dla twoich hip-hopowych korzeni, ale byłeś jednak gwiazdą popu. Zawsze mówiłem każdemu, że byłeś Drake'iem przed pojawieniem się Drake'a. Miałeś hit za hitem, który był przed kolejnym hitem." - stwierdził Fat Joe.Ja Rule zaśmiał się z komplementu i podkreślił, że Drake jest jednym z najlepszych."Drake jest GOAT-em, ale nie w tym rzecz. Ale chce powiedzieć młodszym słuchaczom, że nie zdają sobie sprawy, że Ja Rule miał taką serię sukcesów jak Drake przez wiele lat. Wszystko co wypuszczał było hitem." - odpowiedział Joe.Poniżej sama wypowiedź, a także cała walka na Verzuz. Wyświetl ten post na Instagramie. Post udostępniony przez The Shade Room (@theshaderoom) Fat Joe i Ja Rule stanęli ostatnio naprzeciwko siebie w popularnym formacie Verzuz. Dzień później by podsumować to wydarzenie razem zorganizowali live'a na Instagramie, podczas którego Fat Joe stwierdził, że Ja Rule był "Drake'iem swoich czasów".



"Z szacunkiem dla twoich hip-hopowych korzeni, ale byłeś jednak gwiazdą popu. Zawsze mówiłem każdemu, że byłeś Drake'iem przed pojawieniem się Drake'a. Miałeś hit za hitem, który był przed kolejnym hitem."
- stwierdził Fat Joe.

Ja Rule zaśmiał się z komplementu i podkreślił, że Drake jest jednym z najlepszych.

"Drake jest GOAT-em, ale nie w tym rzecz. Ale chce powiedzieć młodszym słuchaczom, że nie zdają sobie sprawy, że Ja Rule miał taką serię sukcesów jak Drake przez wiele lat. Wszystko co wypuszczał było hitem." - odpowiedział Joe.

Poniżej sama wypowiedź, a także cała walka na Verzuz.

]]>
A-F-R-O wkracza w 2020 na klasycznym bicie Ja Rule'a, Jay-Z i DMX'a! - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-01-24,a-f-r-o-wkracza-w-2020-na-klasycznym-bicie-ja-rulea-jay-z-i-dmxa-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-01-24,a-f-r-o-wkracza-w-2020-na-klasycznym-bicie-ja-rulea-jay-z-i-dmxa-teledyskJanuary 24, 2020, 4:05 pmMarcin NataliA-F-R-O to zdecydowanie jeden z najbardziej uzdolnionych MC's młodego pokolenia a zarazem jeden z największych wymiataczy bez oficjalnego solowego debiutu - wciąż! Ostatni projekt, jaki ukazał się od sympatycznego Kalifornijczyka to wspólna EPka z Marco Polo z roku 2016 "A-F-R-O POLO". Miejmy nadzieję, że 2020 rok przyniesie nam w końcu długo oczekiwane LP podopiecznego R.A. the Rugged Mana.A rok zaczął się wybornie - od spontanicznego rapu A-F-R-O na bicie z debiutu Ja Rule'a "Venni Vetti Vecci" z roku 1999!Mowa o podkładzie z numeru "It's Murda", w którym Ja Rule'a na mikrofonie wsparli Jay-Z oraz DMX. Utwór ten był kolejnym z serii tracków nowojorskiego trio i supergrupy, powołanej do życia przez Irv Gottiego w 1995 roku. Docelowo Rule, Jay i X mieli nagrać wspólny album jako Murder Inc., pojawili się też wspólnie na legendarnej okładce magazynu XXL. Finalnie niestety jednak projekt nie doszedł do skutku. Pełną listę collabo między członkami grupy możecie znaleźć tutaj.Pod spodem spontan od A-F-R-O zatytułowany "2020 Rhyme", oryginalne "It's Murda" z płyty Ja Rule'a oraz wspomniana okładka przedstawiająca supergrupę Murder Inc.[[{"fid":"56662","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Ja Rule feat. Jay-Z and DMX - It's Murda (Venni Vetti Vecci, 1999)[[{"fid":"56663","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"56896","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false}},"attributes":{"height":675,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Przypominamy też nasz 25-minutowy videowywiad z A-F-R-O, przeprowadzony podczas jego wizyty w Warszawie:[[{"fid":"56664","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]A-F-R-O to zdecydowanie jeden z najbardziej uzdolnionych MC's młodego pokolenia a zarazem jeden z największych wymiataczy bez oficjalnego solowego debiutu - wciąż! Ostatni projekt, jaki ukazał się od sympatycznego Kalifornijczyka to wspólna EPka z Marco Polo z roku 2016 "A-F-R-O POLO". Miejmy nadzieję, że 2020 rok przyniesie nam w końcu długo oczekiwane LP podopiecznego R.A. the Rugged Mana.

A rok zaczął się wybornie - od spontanicznego rapu A-F-R-O na bicie z debiutu Ja Rule'a "Venni Vetti Vecci" z roku 1999!

Mowa o podkładzie z numeru "It's Murda", w którym Ja Rule'a na mikrofonie wsparli Jay-Z oraz DMX. Utwór ten był kolejnym z serii tracków nowojorskiego trio i supergrupy, powołanej do życia przez Irv Gottiego w 1995 roku. Docelowo Rule, Jay i X mieli nagrać wspólny album jako Murder Inc., pojawili się też wspólnie na legendarnej okładce magazynu XXL. Finalnie niestety jednak projekt nie doszedł do skutku. Pełną listę collabo między członkami grupy możecie znaleźć tutaj.

Pod spodem spontan od A-F-R-O zatytułowany "2020 Rhyme", oryginalne "It's Murda" z płyty Ja Rule'a oraz wspomniana okładka przedstawiająca supergrupę Murder Inc.

[[{"fid":"56662","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

Ja Rule feat. Jay-Z and DMX - It's Murda (Venni Vetti Vecci, 1999)

[[{"fid":"56663","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"56896","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false}},"attributes":{"height":675,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

Przypominamy też nasz 25-minutowy videowywiad z A-F-R-O, przeprowadzony podczas jego wizyty w Warszawie:

[[{"fid":"56664","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
Ja Rule zapowiada nowy album!https://popkiller.kingapp.pl/2014-07-08,ja-rule-zapowiada-nowy-albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-07-08,ja-rule-zapowiada-nowy-albumJuly 8, 2014, 11:25 amMichał ZdrojewskiKariera Ja Rule'a miała swoje wzloty i upadki, ale trzeba przyznać, że zainteresowanie wokół nowojorskiego rapera było zawsze duże. Teraz po wyjściu z więzienia Ja stara się wrócić na szczyt i poczynił ku temu pierwsze kroki. Publikacji doczeka się jego książka "Unruly: The Highs And Lows Of Becoming a Man", w której m.in. szczegółowo ma być opisany konflikt z 50 Centem. Teraz raper zapowiedział też, że pracuje nad nowym albumem i podał jego nazwę. Projekt o tytule "Genius Loves Company" ma wyjść na świat w 2015 roku. Czy powroty takich ekip jak G-Unit i The Diplomats oraz solowe comebacki postaci pokroju Ja Rule'a sprawią, że Nowy Jork znowu będzie lśnić największym blaskiem? Przekonamy się niedługo. Kariera Ja Rule'a miała swoje wzloty i upadki, ale trzeba przyznać, że zainteresowanie wokół nowojorskiego rapera było zawsze duże. Teraz po wyjściu z więzienia Ja stara się wrócić na szczyt i poczynił ku temu pierwsze kroki. Publikacji doczeka się jego książka "Unruly: The Highs And Lows Of Becoming a Man", w której m.in. szczegółowo ma być opisany konflikt z 50 Centem. Teraz raper zapowiedział też, że pracuje nad nowym albumem i podał jego nazwę. Projekt o tytule "Genius Loves Company" ma wyjść na świat w 2015 roku. Czy powroty takich ekip jak G-Unit i The Diplomats oraz solowe comebacki postaci pokroju Ja Rule'a sprawią, że Nowy Jork znowu będzie lśnić największym blaskiem? Przekonamy się niedługo. 

]]>
Ja Rule "Fresh Out Da Pen" - pierwszy numer po odsiadcehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-21,ja-rule-fresh-out-da-pen-pierwszy-numer-po-odsiadcehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-21,ja-rule-fresh-out-da-pen-pierwszy-numer-po-odsiadceSeptember 19, 2013, 5:35 pmMarcin NataliWypuszczony z więzienia w maju tego roku Ja Rule wrócił, i wcale nie zamierza odwiesić mikrofonu. Właśnie w Sieci pojawił się najnowszy numer Nowojorczyka, pierwszy od 2011 roku.Podpadający pod popularną obecnie kategorię "trap" banger stanowi dobry zastrzyk energii dla głodnego rapu MC, a rezultat jest zaskakująco dobry. Ja nie stracił pazura, wciąż ma to coś. Czy myślicie, że święcący w pierwszej połowie poprzedniej dekady triumfy raper jest jeszcze w stanie wrócić do czołówki mainstreamu?Odsłuch i download pod spodem.Wypuszczony z więzienia w maju tego roku Ja Rule wrócił, i wcale nie zamierza odwiesić mikrofonu. Właśnie w Sieci pojawił się najnowszy numer Nowojorczyka, pierwszy od 2011 roku.

Podpadający pod popularną obecnie kategorię "trap" banger stanowi dobry zastrzyk energii dla głodnego rapu MC, a rezultat jest zaskakująco dobry. Ja nie stracił pazura, wciąż ma to coś. Czy myślicie, że święcący w pierwszej połowie poprzedniej dekady triumfy raper jest jeszcze w stanie wrócić do czołówki mainstreamu?

Odsłuch i download pod spodem.

]]>
Top 10 najgorszych kooperacji rapowo-rockowych - subiektywny rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-07,top-10-najgorszych-kooperacji-rapowo-rockowych-subiektywny-rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-07,top-10-najgorszych-kooperacji-rapowo-rockowych-subiektywny-rankingSeptember 2, 2013, 10:58 pmMaciej WojszkunWitam ponownie w kolejnym etapie podróży przez kawałki, na których spotykają się i MC, i rockmani bądź metalowcy…. Dziś więc część druga, a więc tracki, które pomimo obecności doświadczonych producentów, gwiazd o światowej sławie itd. – ewidentnie się nie udały. A więc, zgniłe pomidory w dłoń - oto 10 najgorszych (W MOJEJ OPINII) spotkań świata rapu i rocka.10. GZA & The Black Lips – The Drop I Hold Najlepszy przykład na to, jak niepotrzebny featuring może zniszczyć przyjemny track. „The Drop I Hold” Black Lipsów, z albumu „200 Million Thousand”, to klimatyczny, melancholijny, charakterystycznie „garażowy” track z ciekawym, przytłumionym wokalem i przejmującym refrenem…. Ale mamy też wersję, którą opisuję, w której w pewnym momencie wchodzi GZA i rujnuje całą atmosferę swym monotonnym, płaczliwym głosem. Nie pasuje ni w ząb do tej produkcji nasz Genius, nic a nic. You got to diversify yo flow, nigga (kto wie, co sparafrazowałem, ma u mnie browca). [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6233","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]09. Black Sabbath & Ice-T – The Illusion of Power (z albumu “Forbidden”, 1995)Jeśli nie chcesz zostać pobity, wytarzany w smole, w pierzu, potraktowany widłami, smoczym ogniem, wrzucony do wrzącego kotła (w tej dokładnie kolejności) – w rozmowie z fanem Black Sabbath NIE WSPOMINAJ o „Forbidden”. Ten album to całkowity, haniebny blamaż na dyskografii legendarnej przecież grupy… A „The Illusion of Power” to jeden z dziesięciu powodów, dlaczego. W tym kawałku nie gra nic. Po obiecującym wstępie otrzymujemy bowiem karykaturalną grę gitar (której celem było chyba oznajmienie – „My NAPRAWDĘ jesteśmy tą samą grupą, która nagrała utwór <<Black Sabbath>>>! Serio!”), słabą strukturę wokali, w której Tony Martin gubi się od razu, mierny refren oraz – całkowicie niepotrzebny fragment melorecytacji Ice-T, który tylko burzy i tak chwiejną konstrukcję utworu. Poważnie, kogo to był pomysł? Rap i Black Sabbath? To się nie mogło udać. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6234","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]08. Big Pun & Incubus – Still Not A Player (z albumu “Loud Rocks”, 2000) Kto słuchał “Duetów” Notoriousa B.I.G. i fatalnego kawałka z Kornem, wie, że odgrzebywanie trupów i nakazywanie im tańczyć do rockowych/ metalowych podkładów po prostu się nie udaje. „Still Not a Player”, czyli nieśmiertelny hit potężnego Punishera, udowadnia to jeszcze dobitniej – kogo to był pomysł, by prosty, oparty na klawiszach, ale i tak mocny beat oryginału zastąpić „wesolutkimi” gitarami, monotonną perkusją i zupełnie gryzącym się z wokalem Puna głosem Brandona Boyda? Efekt jest po prostu słaby, a odpowiedzialni za niego producenci powinni zostać skazani na Capital Punishment…[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6235","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]07. Q-Tip & Korn – End of Time (z albumu “Amplified”, 1998)Przyznam się do czegoś, czego jako fan hip-hopu chyba nie powinienem – ale co tam: mam ambiwalentny stosunek do beatów ś.p. J Dilli. Niektóre są spoko, niektóre wgniatają w ziemę (vide „House of Flying Daggers” Raekwona), niektóre zaś… są po prostu słabe – tak jak ten do „End of Time” Q-Tipa. Beat duszny, elektroniczny, ok – ale monotonnnyyyy….. na domiar złego dosiadają go, oprócz nieszczególnego Tipa – chłopaki z Kornu. To nie tak, że nie znoszę tego zespołu – po prostu jego kooperacje z raperami – od Cube’a (That’s Don Mega for you, you lil’ cocksucker…), poprzez Nasa, do Tre Hardsona z Pharcyde – są w mojej opinii… nijakie. Tak samo jest tutaj – histeryczne miauczenie Jonathana Davisa i gitary Heada, Munky’ego i Fieldy’ego wprowadzają tylko niepotrzebne zamieszanie na po prostu słabym kawalku. Wyszło z „End of Time” tyle dobrego, że można sobie zażartować, że w muzycznej konfrontacji Jonathan Davis kontra Jonathan Davis zwyciężył Jonathan Davis.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6236","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]06. DMX & Marilyn Manson – The Omen (Damien II) (z albumu “Flesh of My Flesh, Blood of My Blood”, 1998)Szczerze uwielbiam pierwszy album DMX’a, “It’s Dark and Hell is Hot”, a szczególnie kawałek „Damien” na fenomenalnym beacie Dame’a Grease’a. Opowieść X’a o wejściu w komitywę z diabłem Damienem (Damien=Daemon – genialne w swej prostocie) naprawdę pozwala poczuć się nieswojo…. Jak pewnie wiecie, „Damien” to tylko część pierwsza trylogii utworów. Już na drugim albumie X zaprezentował Part II, nazwany „The Omen”, z featuringiem… samego Marilyna Mansona? O kurde, ziomeczki, przecież ten kawałek będzie tak zajebisty, że zmiecie wszystko!!! – tak pomyślałem w swej młodzieńczej naiwności. 'The Omen" rozczarowuje i to bardzo. Ale to nie wina X’a – choć wokal Damiena bardziej śmieszy niż straszy, tekstowo kawałek jest w porządku. Manson zapodaje demoniczny skrzek/szept w refrenie – rozczarowująco, ale jakoś tam brzmi. Utwór pada natomiast na pysk w sferze produkcyjnej – beat jest SŁABY. Niewiarygodny spadek jakości po świetnym „Damienie”, nędzne werble, przeszkadzające szepty i jakieś tam elektroniczne pitu-pitu… Kto jest winowajcą? Nie kto inny, lecz Swizz Beatz, który jeszcze w tym rankingu się pojawi.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6237","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]05. KRS-One, Harmony & Michael Stipe – Civilization vs. Technology (z albumu “H.E.A.L. – Civilization vs. Technology”, 1991)Skłamałem nieco, pisząc w pierwszej części tego rankingu, że gościć będziemy ponownie świętej pamięci kapelę R.E.M., tym razem w sali niesławy… Nie do końca - ale mamy za to wokalistę tego zasłużonego zespołu, Michaela Stipe’a, który raz jeszcze, po baaardzo słabym „Radio Song” zjednoczył z siły z Tha Teacha. W kooperacji jeszcze gorszej…. „Civilization vs. Technology” to po prostu bałagan, kawałek, który muzycznie nie może się zdecydować, czy być subtelnym podkładem ze smyczkami dla śpiewu Harmony, czy mocnym beatem pod żywiołowe rapy Krisa, czy rockowym akompaniamentem pod Stipe’a. Koniec końców utwór łączy w sobie wszystkie wymienione „fazy” – z mizernym efektem. Do tego dochodzi nieznośne, powtarzam – NIEZNOŚNE nauczanie KRS’a o dbaniu o środowisko oraz rzecz najgorsza – wokal Stipe’a. Mike, co się stało, u diabła? Mimo że fanem R.E.M. nigdy nie byłem i nie będę, lubię charakterystyczny głos Michaela, ale tutaj brzmi on tragicznie – tak jakby Stipe stawił się w studiu nagraniowym, by zostać znienacka ogłuszonym, związanym i torturowanym, podczas gdy dźwiękowiec nagrywał jego krzyki. Cienizna. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6238","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]04. Limp Bizkit, Birdman, Flo Rida & Caskey – Sunshine (z albumu “Rich Gang”, 2013)Jeśli jest coś, co wyniosłem z “lektury” ostatniego albumu Limp Bizkit (oprócz krwawiącego czoła od bezsilnego walenia łbem o ścianę), to jest to przekonanie, że Fred Durst + autotune = apokalipsa. Miałem nadzieję, że kawałek „Autotunage” był tylko muzycznym żartem. Próżne okazały się moje nadzieje, jak pokazuje „Sunshine”. Nie będę zagłębiał się w zwrotki Birdmana, Flo Ridy i Caskeya (…kto to jest Caskey?), których poziom jest tak niski, że można się o niego potknąć – powiem tylko, że to prawdopodobnie NAJGORSZY utwór, jaki kiedykolwiek słyszałem, pod którym podpisał się zespół Limp Bizkit (Zaraz, ale czy w ogóle w „Sunshine” gra cała kapela? Przecież słyszę tylko ohydny refren Dursta)…[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6239","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]03. Handsome Boy Modeling School feat. Chino Moreno (The Deftones), El-P & Cage – The Hours (z albumu “White People”, 2004)Ah, tak. Handsome Boy Modeling School. Dawny kolaboracyjny projekt Dana the Automatora i Prince Paula przyniósł słuchaczom dwa arcyciekawe albumy, pełne zaskakujących tracków, wykraczających poza ramy “zwykłego hip-hopu”. Szczególnie drugi (i ostatni album) duetu, „White People”, wypełniony był po brzegi takimi utworami – na jakim bowiem hip-hopowym albumie można usłyszeć obok RZA, De La Soul, Del the Funkee Homosapiena – takich gości jak The Mars Volta, John Oates czy Jego Wysokość Mike Patton? Generalnie album trzyma wysoki poziom, z jednym wyjątkiem – „The Hours”. Kawałek typu „Co ja do cholery usłyszałem?!” na pokładzie z El-P, Cage’em i Chino Moreno z Deftonesów – po takim składzie nie spodziewam się łatwego w odbiorze utworu… Ale nie spodziewam się też kompletnego, asłuchalnego hałasu! Wszystko to przez Chino Moreno, którego wokal jest po prostu NAJGORSZY. Zupełnie, jakby Chino podczas nagrań nagle oszalał i zaczął wyć na całe gardło, próbując słowa „the hours” zaśpiewać na kilkanaście sposobów naraz, a wszyscy inni muzycy byli zbyt przestraszeni, żeby się do niego zbliżyć. Słuchać tylko na własną odpowiedzialność.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6240","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]02. Kid Cudi feat. Michael Bolton & King Chip – Afterwards (Bring Yo Friends) (z albumu “indicud”, 2013)Michael Bolton. To nazwisko powoduje albo pusty śmiech, albo zgrzytanie zębów u każdego fana muzyki. Nierozwiązaną do dziś zagadką pozostaje bowiem, jak ktoś mógł przejść z całkiem zgrabnej hardrockowej kapeli (Blackjack) do tworzenia tych mdłych, absolutnie obrzydliwych softrockowo-popowych balladek, wyśpiewywanych tym rozdzierającym bębenki głosem (pamiętacie to?)?. Kawałek nagrany wespół z Cudim włączałem więc pełen najgorszych obaw… Nie byłem jednak przygotowany na to, co usłyszałem. „Afterwards” popełnił najgorszą zbrodnię, jaką może popełnić kooperacja rapowo-rockowa. Jest śmiertelnie, bezbrzeżnie, niewiarygodnie NUDNY. To 9 minut (!!!!) nieustannego, monotonnego łup-łup-łup, od czasu przetykanego (słabym, a jakże – a także dziwnie przytłumionym) wokalem Boltona, a od ok. 6 minuty – sennego, elektronicznego beatu. Zasnąłem 8 razy, próbując w całości przesłuchać ten kawałek – a jako fan prog rocka jestem przyzwyczajony do długaśnych utworów. Absolutnie odradzam przesłuchiwać ten ekwiwalent chińskiej wodnej tortury.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6241","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]01. Swizz Beatz feat. Metallica & Ja Rule – We Did It Again (z albumu “Presents G.H.E.T.T.O. Stories”, 2002)De łorst. Upadek. Profanacja. Piekło. Przyczynek do powstania obydwu rankingów. Muzyczne kalectwo na każdym możliwym poziomie… Po prostu… wow. So, Swizz, we meet again. Jeśli naprawdę myślałeś, że ohydny, ochrypły głos Ja Rule’a idealnie nadaje się pod ciężkie riffy Metalliki – to myliłeś się NIEWIARYGODNIE grubo. Ja Rule wyje odrażająco (nie, you’re not a rock star – nawet nie myśl o tym, Ja), podczas gdy ekipa Hetfielda zapodaje ociężały, nie mogący określić, jakim tempem iść podkład. Nie wspomnę już o beznadziejnych wstawkach samego Hetfielda. Po prostu… zabierzcie to ode mnie w cholerę. Swizz musiał pomyśleć to samo, bo nie mogę znaleźć ani śladu jego obecności na tym kawałku (chociaż to może już ja ogłuchłem od prób jego przesłuchania). Nie tykać nawet kijem. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6242","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Wyróżnienie specjalne – The Flaming Lips feat. Ke$ha, Biz Markie & Hour of the Time Majesty 12 – 2012 (You Should Be Upgraded) (z albumu “The Flaming Lips and Heady Fwends", 2012)Znalazłem. Sam w to nie wierzę, że znalazłem utwór gorszy niż bękart Hetfielda i Ja Rule’a. Mój zmysł słuchowy zdaje się wylewać krwistym potokiem przez uszy, ale znalazłem…. The Flaming Lips, znani z niedawnej „reedycji” Dark Side of the Moon Floydów, nagranej m.in. z Henrym Rollinsem, postanowili nagrać sobie kawałek o nazwie „2012 (You Should Be Upgraded)”. Po próbach przesłuchania jestem gotów się zgodzić z tym podtytułem – muszę jak najszybciej upgrade’ować zmysł słuchu, bo jego ośrodki we mnie całkowicie przez ten utwór umarły. Mdły, eksperymentalny, kaleczący uszy nagłymi, megagłośnymi uderzeniami gitar podkład pod topiące się w elektronicznym sosie słabe wokale Ke$hy i Wayne’a Coyne’a (…chyba). Ten kawałek jest tak ohydny, że z miejsca wrzuciłbym go na podium powyższego rankingu (w betonowych butach, dla pewności). Powstrzymała mnie od tego jedna rzecz, którą wyrażę w formie pytania…. GDZIE W TYM KAWAŁKU JEST BIZ MARKIE?! [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6243","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Witam ponownie w kolejnym etapie podróży przez kawałki, na których spotykają się i MC, i rockmani bądź metalowcy…. Dziś więc część druga, a więc tracki, które pomimo obecności doświadczonych producentów, gwiazd o światowej sławie itd. – ewidentnie się nie udały. A więc, zgniłe pomidory w dłoń - oto 10 najgorszych (W MOJEJ OPINII) spotkań świata rapu i rocka.

10. GZA & The Black Lips – The Drop I Hold 

Najlepszy przykład na to, jak niepotrzebny featuring może zniszczyć przyjemny track. „The Drop I Hold” Black Lipsów, z albumu „200 Million Thousand”, to klimatyczny, melancholijny, charakterystycznie „garażowy” track z ciekawym, przytłumionym wokalem i przejmującym refrenem…. Ale mamy też wersję, którą opisuję, w której w pewnym momencie wchodzi GZA i rujnuje całą atmosferę swym monotonnym, płaczliwym głosem. Nie pasuje ni w ząb do tej produkcji nasz Genius, nic a nic. You got to diversify yo flow, nigga (kto wie, co sparafrazowałem, ma u mnie browca). 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6233","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

09. Black Sabbath & Ice-T – The Illusion of Power (z albumu “Forbidden”, 1995)

Jeśli nie chcesz zostać pobity, wytarzany w smole, w pierzu, potraktowany widłami, smoczym ogniem, wrzucony do wrzącego kotła (w tej dokładnie kolejności) – w rozmowie z fanem Black Sabbath NIE WSPOMINAJ o „Forbidden”. Ten album to całkowity, haniebny blamaż na dyskografii legendarnej przecież grupy… A „The Illusion of Power” to jeden z dziesięciu powodów, dlaczego. W tym kawałku nie gra nic. Po obiecującym wstępie otrzymujemy bowiem karykaturalną grę gitar (której celem było chyba oznajmienie – „My NAPRAWDĘ jesteśmy tą samą grupą, która nagrała utwór <<Black Sabbath>>>! Serio!”), słabą strukturę wokali, w której Tony Martin gubi się od razu, mierny refren oraz – całkowicie niepotrzebny fragment melorecytacji Ice-T, który tylko burzy i tak chwiejną konstrukcję utworu. Poważnie, kogo to był pomysł? Rap i Black Sabbath? To się nie mogło udać. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6234","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

08. Big Pun & Incubus – Still Not A Player (z albumu “Loud Rocks”, 2000) 

Kto słuchał “Duetów” Notoriousa B.I.G. i fatalnego kawałka z Kornem, wie, że odgrzebywanie trupów i nakazywanie im tańczyć do rockowych/ metalowych podkładów po prostu się nie udaje. „Still Not a Player”, czyli nieśmiertelny hit potężnego Punishera, udowadnia to jeszcze dobitniej – kogo to był pomysł, by prosty, oparty na klawiszach, ale i tak mocny beat oryginału zastąpić „wesolutkimi” gitarami, monotonną perkusją i zupełnie gryzącym się z wokalem Puna głosem Brandona Boyda? Efekt jest po prostu słaby, a odpowiedzialni za niego producenci powinni zostać skazani na Capital Punishment…

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6235","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

07. Q-Tip & Korn – End of Time (z albumu “Amplified”, 1998)

Przyznam się do czegoś, czego jako fan hip-hopu chyba nie powinienem – ale co tam: mam ambiwalentny stosunek do beatów ś.p. J Dilli. Niektóre są spoko, niektóre wgniatają w ziemę (vide „House of Flying Daggers” Raekwona), niektóre zaś… są po prostu słabe – tak jak ten do „End of Time” Q-Tipa. Beat duszny, elektroniczny, ok – ale monotonnnyyyy….. na domiar złego dosiadają go, oprócz nieszczególnego Tipa – chłopaki z Kornu. To nie tak, że nie znoszę tego zespołu – po prostu jego kooperacje z raperami – od Cube’a (That’s Don Mega for you, you lil’ cocksucker…), poprzez Nasa, do Tre Hardsona z Pharcyde – są w mojej opinii… nijakie. Tak samo jest tutaj – histeryczne miauczenie Jonathana Davisa i gitary Heada, Munky’ego i Fieldy’ego wprowadzają tylko niepotrzebne zamieszanie na po prostu słabym kawalku. Wyszło z „End of Time” tyle dobrego, że można sobie zażartować, że w muzycznej konfrontacji Jonathan Davis kontra Jonathan Davis zwyciężył Jonathan Davis.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6236","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

06. DMX & Marilyn Manson – The Omen (Damien II) (z albumu “Flesh of My Flesh, Blood of My Blood”, 1998)

Szczerze uwielbiam pierwszy album DMX’a, “It’s Dark and Hell is Hot”, a szczególnie kawałek „Damien” na fenomenalnym beacie Dame’a Grease’a. Opowieść X’a o wejściu w komitywę z diabłem Damienem (Damien=Daemon – genialne w swej prostocie) naprawdę pozwala poczuć się nieswojo…. Jak pewnie wiecie, „Damien” to tylko część pierwsza trylogii utworów. Już na drugim albumie X zaprezentował Part II, nazwany „The Omen”, z featuringiem… samego Marilyna Mansona? O kurde, ziomeczki, przecież ten kawałek będzie tak zajebisty, że zmiecie wszystko!!! – tak pomyślałem w swej młodzieńczej naiwności. 'The Omen" rozczarowuje i to bardzo. Ale to nie wina X’a – choć wokal Damiena bardziej śmieszy niż straszy, tekstowo kawałek jest w porządku. Manson zapodaje demoniczny skrzek/szept w refrenie – rozczarowująco, ale jakoś tam brzmi. Utwór pada natomiast na pysk w sferze produkcyjnej – beat jest SŁABY. Niewiarygodny spadek jakości po świetnym „Damienie”, nędzne werble, przeszkadzające szepty i jakieś tam elektroniczne pitu-pitu… Kto jest winowajcą? Nie kto inny, lecz Swizz Beatz, który jeszcze w tym rankingu się pojawi.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6237","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

05. KRS-One, Harmony & Michael Stipe – Civilization vs. Technology (z albumu “H.E.A.L. – Civilization vs. Technology”, 1991)

Skłamałem nieco, pisząc w pierwszej części tego rankingu, że gościć będziemy ponownie świętej pamięci kapelę R.E.M., tym razem w sali niesławy…Nie do końca - ale mamy za to wokalistę tego zasłużonego zespołu, Michaela Stipe’a, który raz jeszcze, po baaardzo słabym „Radio Song” zjednoczył z siły z Tha Teacha. W kooperacji jeszcze gorszej…. „Civilization vs. Technology” to po prostu bałagan, kawałek, który muzycznie nie może się zdecydować, czy być subtelnym podkładem ze smyczkami dla śpiewu Harmony, czy mocnym beatem pod żywiołowe rapy Krisa, czy rockowym akompaniamentem pod Stipe’a. Koniec końców utwór łączy w sobie wszystkie wymienione „fazy” – z mizernym efektem. Do tego dochodzi nieznośne, powtarzam – NIEZNOŚNE nauczanie KRS’a o dbaniu o środowisko oraz rzecz najgorsza – wokal Stipe’a. Mike, co się stało, u diabła? Mimo że fanem R.E.M. nigdy nie byłem i nie będę, lubię charakterystyczny głos Michaela, ale tutaj brzmi on tragicznie – tak jakby Stipe stawił się w studiu nagraniowym, by zostać znienacka ogłuszonym, związanym i torturowanym, podczas gdy dźwiękowiec nagrywał jego krzyki. Cienizna. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6238","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

04. Limp Bizkit, Birdman, Flo Rida & Caskey – Sunshine (z albumu “Rich Gang”, 2013)

Jeśli jest coś, co wyniosłem z “lektury” ostatniego albumu Limp Bizkit (oprócz krwawiącego czoła od bezsilnego walenia łbem o ścianę), to jest to przekonanie, że Fred Durst + autotune = apokalipsa. Miałem nadzieję, że kawałek „Autotunage” był tylko muzycznym żartem. Próżne okazały się moje nadzieje, jak pokazuje „Sunshine”. Nie będę zagłębiał się w zwrotki Birdmana, Flo Ridy i Caskeya (…kto to jest Caskey?), których poziom jest tak niski, że można się o niego potknąć – powiem tylko, że to prawdopodobnie NAJGORSZY utwór, jaki kiedykolwiek słyszałem, pod którym podpisał się zespół Limp Bizkit (Zaraz, ale czy w ogóle w „Sunshine” gra cała kapela? Przecież słyszę tylko ohydny refren Dursta)…

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6239","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

03. Handsome Boy Modeling School feat. Chino Moreno (The Deftones), El-P & Cage – The Hours (z albumu “White People”, 2004)

Ah, tak. Handsome Boy Modeling School. Dawny kolaboracyjny projekt Dana the Automatora i Prince Paula przyniósł słuchaczom dwa arcyciekawe albumy, pełne zaskakujących tracków, wykraczających poza ramy “zwykłego hip-hopu”. Szczególnie drugi (i ostatni album) duetu, „White People”, wypełniony był po brzegi takimi utworami – na jakim bowiem hip-hopowym albumie można usłyszeć obok RZA, De La Soul, Del the Funkee Homosapiena – takich gości jak The Mars Volta, John Oates czy Jego Wysokość Mike Patton? Generalnie album trzyma wysoki poziom, z jednym wyjątkiem – „The Hours”. Kawałek typu „Co ja do cholery usłyszałem?!” na pokładzie z El-P, Cage’em i Chino Moreno z Deftonesów – po takim składzie nie spodziewam się łatwego w odbiorze utworu… Ale nie spodziewam się też kompletnego, asłuchalnego hałasu!Wszystko to przez Chino Moreno, którego wokal jest po prostu NAJGORSZY. Zupełnie, jakby Chino podczas nagrań nagle oszalał i zaczął wyć na całe gardło, próbując słowa „the hours” zaśpiewać na kilkanaście sposobów naraz, a wszyscy inni muzycy byli zbyt przestraszeni, żeby się do niego zbliżyć. Słuchać tylko na własną odpowiedzialność.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6240","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

02. Kid Cudi feat. Michael Bolton & King Chip – Afterwards (Bring Yo Friends) (z albumu “indicud”, 2013)

Michael Bolton. To nazwisko powoduje albo pusty śmiech, albo zgrzytanie zębów u każdego fana muzyki. Nierozwiązaną do dziś zagadką pozostaje bowiem, jak ktoś mógł przejść z całkiem zgrabnej hardrockowej kapeli (Blackjack) do tworzenia tych mdłych, absolutnie obrzydliwych softrockowo-popowych balladek, wyśpiewywanych tym rozdzierającym bębenki głosem (pamiętacie to?)?. Kawałek nagrany wespół z Cudim włączałem więc pełen najgorszych obaw… Nie byłem jednak przygotowany na to, co usłyszałem. „Afterwards” popełnił najgorszą zbrodnię, jaką może popełnić kooperacja rapowo-rockowa. Jest śmiertelnie, bezbrzeżnie, niewiarygodnie NUDNY. To 9 minut (!!!!) nieustannego,  monotonnego łup-łup-łup, od czasu przetykanego (słabym, a jakże – a także dziwnie przytłumionym) wokalem Boltona, a od ok. 6 minuty – sennego, elektronicznego beatu. Zasnąłem 8 razy, próbując w całości przesłuchać ten kawałek – a jako fan prog rocka jestem przyzwyczajony do długaśnych utworów. Absolutnie odradzam przesłuchiwać ten ekwiwalent chińskiej wodnej tortury.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6241","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

01. Swizz Beatz feat. Metallica & Ja Rule – We Did It Again (z albumu “Presents G.H.E.T.T.O. Stories”, 2002)

De łorst. Upadek. Profanacja. Piekło. Przyczynek do powstania obydwu rankingów. Muzyczne kalectwo na każdym możliwym poziomie… Po prostu… wow. So, Swizz, we meet again. Jeśli naprawdę myślałeś, że ohydny, ochrypły głos Ja Rule’a idealnie nadaje się pod ciężkie riffy Metalliki – to myliłeś się NIEWIARYGODNIE grubo. Ja Rule wyje odrażająco (nie, you’re not a rock star – nawet nie myśl o tym, Ja), podczas gdy ekipa Hetfielda zapodaje ociężały, nie mogący określić, jakim tempem iść podkład. Nie wspomnę już o beznadziejnych wstawkach samego Hetfielda. Po prostu… zabierzcie to ode mnie w cholerę. Swizz musiał pomyśleć to samo, bo nie mogę znaleźć ani śladu jego obecności na tym kawałku (chociaż to może już ja ogłuchłem od prób jego przesłuchania). Nie tykać nawet kijem. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6242","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

Wyróżnienie specjalne – The Flaming Lips feat. Ke$ha, Biz Markie & Hour of the Time Majesty 12 – 2012 (You Should Be Upgraded) (z albumu “The Flaming Lips and Heady Fwends", 2012)

Znalazłem. Sam w to nie wierzę, że znalazłem utwór gorszy niż bękart Hetfielda i Ja Rule’a. Mój zmysł słuchowy zdaje się wylewać krwistym potokiem przez uszy, ale znalazłem…. The Flaming Lips, znani z niedawnej „reedycji” Dark Side of the Moon Floydów, nagranej m.in. z Henrym Rollinsem, postanowili nagrać sobie kawałek o nazwie „2012 (You Should Be Upgraded)”. Po próbach przesłuchania jestem gotów się zgodzić z tym podtytułem – muszę jak najszybciej upgrade’ować zmysł słuchu, bo jego ośrodki we mnie całkowicie przez ten utwór umarły. Mdły, eksperymentalny, kaleczący uszy nagłymi, megagłośnymi uderzeniami gitar podkład pod topiące się w elektronicznym sosie słabe wokale Ke$hy i Wayne’a Coyne’a (…chyba). Ten kawałek jest tak ohydny, że z miejsca wrzuciłbym go na podium powyższego rankingu (w betonowych butach, dla pewności). Powstrzymała mnie od tego jedna rzecz, którą wyrażę w formie pytania…. GDZIE W TYM KAWAŁKU JEST BIZ MARKIE?! 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6243","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

]]>
Mic Geronimo ft. DMX, Ja Rule, Jay-Z "Time To Build" (Ot Tak #105)https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-17,mic-geronimo-ft-dmx-ja-rule-jay-z-time-to-build-ot-tak-105https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-17,mic-geronimo-ft-dmx-ja-rule-jay-z-time-to-build-ot-tak-105December 16, 2012, 10:38 pmMateusz MarcolaIstnieje taka obiegowa opinia, że większość raperów szczyt swoich możliwości osiąga jeszcze przed wydaniem oficjalnego debiutu. Że potem to już tylko pieniądze, pieniądze, i jeszcze trochę więcej pieniędzy, a sam rap zostaje zepchnięty na dalszy plan.Jakkolwiek nie do końca zgadzam się z tą opinią, to równocześnie chyba jest w niej sporo prawdy. Można się o tym przekonać, wsłuchując się w utwory pokroju "Time To Build" z debiutanckiej płyty Mica Geronimo. Zacznijmy od wyliczanki: DMX i Ja Rule sprzedali po około trzydzieści milionów płyt, Jay-Z jeszcze więcej. Każdy z nich ma na swoim koncie albumy, które pokryły się platyną, każdy z nich ma przynajmniej jedną płytę na liście pięćdziesięciu najlepiej sprzedających się rapowych krążków w Stanach Zjednoczonych. Słowem: mamy tu do czynienia z graczami wagi ciężkiej. Ale jeszcze w 1995 roku mało kto o nich słyszał. Dość powiedzieć, że wówczas większą popularnością - o ile w tym przypadku można mówić o jakiejkolwiek popularności - cieszył się Mic Geronimo, nowojorski raper kojarzony raczej z podziemiem. MC bez dwóch zdań bardzo dobry, niemniej zaproszeni goście zepchnęli go na dalszy plan. Wszyscy, bez wyjątku. Ja Rule? Życiowa forma, zwrotka, która wyraźnie wskazuje, że umiejętności jednak miał (czas przeszły jest tu nieprzypadkowy). Jay-Z? Tekst tekstem, dobry jak zwykle, ale zwróćcie uwagę na to flow! DMX? "I did too much dirt to turn back now/ I'm the reason my lil' sister smoking crack now/ I'd feel guilty if I had a heart but I don't/ To live a carefree life if I stop killing but I won't" - i wszystko jasne.I jeszcze ciekawostka: według słów Irv Gottiego, producenta muzycznego i założyciela wytwórni The Inc, zwrotka Jaya-Z jest dissem w kierunku... DMX'a, który rapuje przecież zaraz po nim. Ciekawa historia, zainteresowanych odsyłam do ubiegłorocznego wywiadu z Gottim.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"848","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Istnieje taka obiegowa opinia, że większość raperów szczyt swoich możliwości osiąga jeszcze przed wydaniem oficjalnego debiutu. Że potem to już tylko pieniądze, pieniądze, i jeszcze trochę więcej pieniędzy, a sam rap zostaje zepchnięty na dalszy plan.

Jakkolwiek nie do końca zgadzam się z tą opinią, to równocześnie chyba jest w niej sporo prawdy. Można się o tym przekonać, wsłuchując się w utwory pokroju "Time To Build" z debiutanckiej płyty Mica Geronimo. 

Zacznijmy od wyliczanki: DMX i Ja Rule sprzedali po około trzydzieści milionów płyt, Jay-Z jeszcze więcej. Każdy z nich ma na swoim koncie albumy, które pokryły się platyną, każdy z nich ma przynajmniej jedną płytę na liście pięćdziesięciu najlepiej sprzedających się rapowych krążków w Stanach Zjednoczonych. Słowem: mamy tu do czynienia z graczami wagi ciężkiej. 

Ale jeszcze w 1995 roku mało kto o nich słyszał. Dość powiedzieć, że wówczas większą popularnością - o ile w tym przypadku można mówić o jakiejkolwiek popularności - cieszył się Mic Geronimo, nowojorski raper kojarzony raczej z podziemiem. MC bez dwóch zdań bardzo dobry, niemniej zaproszeni goście zepchnęli go na dalszy plan. Wszyscy, bez wyjątku. Ja Rule? Życiowa forma, zwrotka, która wyraźnie wskazuje, że umiejętności jednak miał (czas przeszły jest tu nieprzypadkowy). Jay-Z? Tekst tekstem, dobry jak zwykle, ale zwróćcie uwagę na to flow! DMX? "I did too much dirt to turn back now/ I'm the reason my lil' sister smoking crack now/ I'd feel guilty if I had a heart but I don't/ To live a carefree life if I stop killing but I won't" - i wszystko jasne.

I jeszcze ciekawostka: według słów Irv Gottiego, producenta muzycznego i założyciela wytwórni The Inc, zwrotka Jaya-Z jest dissem w kierunku... DMX'a, który rapuje przecież zaraz po nim. Ciekawa historia, zainteresowanych odsyłam do ubiegłorocznego wywiadu z Gottim.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"848","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

 

]]>
Ja Rule - "Pain Is Love 2" dopiero pod koniec rokuhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-20,ja-rule-pain-is-love-2-dopiero-pod-koniec-rokuhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-20,ja-rule-pain-is-love-2-dopiero-pod-koniec-rokuSeptember 20, 2011, 3:00 pmPaweł MiedzielecJa Rule, jeden z najbardziej kontrowersyjnych i odnoszących największe sukcesy raperów minionej dekady szykuje swój muzyczny powrót z albumem "Pain Is Love 2". Projekt miał mieć swoją premierę 11 października ale wiemy już, że tak się nie stanie.W wyniku kolejnej obsuwy materiał trafi do sklepów dopiero pod koniec roku. Spowodowane jest to problemami z uzyskaniem pozwolenia na użycie niektórych sampli.Pierwotnie płyta miała zostać wydana już na początku czerwca, jeszcze przed odsiadką artysty który aktualnie przebywa w więzieniu za nielegalne posiadanie broni. W kwietniu nastąpiła jednak zmiana planów - jak wyjaśnia producent 7 Aurelius, który odpowiada za brzmienie krążka:"Obsuwa spowodowana była jakością nagrań jakie stworzyliśmy. Gdyby "Pain Is Love 2" ukazało się zgodnie z planem 7 czerwca, nie byłoby tym czym jest obecnie. Czasem nie warto się spieszyć - zapewniam was, że nie będziecie zawiedzeni."Ostateczna track lista ukazuje nam 12 numerów zaś singlami promującymi PIL2 będą utwory "Black Vodka" oraz "Real Life Fantasy". Do tego ostatniego nakręcono już nawet teledysk, który wyreżyserował sam Hype Williams."Pain Is Love 2" będzie sequelem najpopularniejszego albumu Atkinsa i próbą odbudowy jego muzycznej kariery, która ucierpiała znacząco na skutek konfliktu z 50 Centem i całym niemalże obozem Aftermath. Zobaczymy czy uda mu się wygenerować hity pokroju "Always On Time" czy "Livin' It Up", które sprawiły że pierwsze "Pain Is Love" było jednym z najlepiej sprzedających się albumów ostatniego dziesięciolecia...Póki co prezentujemy wam oficjalną grafikę krążka, track listę i single "Black Vodka" oraz "Real Life Fantasy" do odsłuchu.01. Intro (Fuck Fame)02. Real Life Fantasy03. Parachute04. Intro Superstar05. Superstar06. Black Vodka07. Drown08. Never Had The Time09. To The Top10. Strange Days11. Pray12. Believe (Bonus Track)

Ja Rule, jeden z najbardziej kontrowersyjnych i odnoszących największe sukcesy raperów minionej dekady szykuje swój muzyczny powrót z albumem "Pain Is Love 2". Projekt miał mieć swoją premierę 11 października ale wiemy już, że tak się nie stanie.
W wyniku kolejnej obsuwy materiał trafi do sklepów dopiero pod koniec roku. Spowodowane jest to problemami z uzyskaniem pozwolenia na użycie niektórych sampli.
Pierwotnie płyta miała zostać wydana już na początku czerwca, jeszcze przed odsiadką artysty który aktualnie przebywa w więzieniu za nielegalne posiadanie broni. W kwietniu nastąpiła jednak zmiana planów - jak wyjaśnia producent 7 Aurelius, który odpowiada za brzmienie krążka:

"Obsuwa spowodowana była jakością nagrań jakie stworzyliśmy. Gdyby "Pain Is Love 2" ukazało się zgodnie z planem 7 czerwca, nie byłoby tym czym jest obecnie. Czasem nie warto się spieszyć - zapewniam was, że nie będziecie zawiedzeni."

Ostateczna track lista ukazuje nam 12 numerów zaś singlami promującymi PIL2 będą utwory "Black Vodka" oraz "Real Life Fantasy". Do tego ostatniego nakręcono już nawet teledysk, który wyreżyserował sam Hype Williams.

"Pain Is Love 2" będzie sequelem najpopularniejszego albumu Atkinsa i próbą odbudowy jego muzycznej kariery, która ucierpiała znacząco na skutek konfliktu z 50 Centem i całym niemalże obozem Aftermath.
Zobaczymy czy uda mu się wygenerować hity pokroju "Always On Time" czy "Livin' It Up", które sprawiły że pierwsze "Pain Is Love" było jednym z najlepiej sprzedających się albumów ostatniego dziesięciolecia...

Póki co prezentujemy wam oficjalną grafikę krążka, track listę i single "Black Vodka" oraz "Real Life Fantasy" do odsłuchu.



01. Intro (Fuck Fame)
02. Real Life Fantasy
03. Parachute
04. Intro Superstar
05. Superstar
06. Black Vodka
07. Drown
08. Never Had The Time
09. To The Top
10. Strange Days
11. Pray
12. Believe (Bonus Track)





]]>