popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Brenk Sinatrahttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20138/Brenk-SinatraNovember 15, 2024, 1:43 ampl_PL © 2024 Admin stronyMixtape Tygodnia: MC Eiht & Brenk Sinatra "Compton 2 Vienna Vol. 1"https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-06,mixtape-tygodnia-mc-eiht-brenk-sinatra-compton-2-vienna-vol-1https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-06,mixtape-tygodnia-mc-eiht-brenk-sinatra-compton-2-vienna-vol-1February 5, 2015, 10:03 pmPaweł MiedzielecW oczekiwaniu na "Which Way Iz West", który po prawie pięciu latach zapowiedzi w końcu zostać wydany w tym roku, Mc Eiht wychodzi naprzeciw przebierających nogami fanów dając im coś na wstrzymanie. Tym czymś jest mixtape "Compton 2 Vienna Vol. 1", czyli pierwsza z serii taśm mających ukazać się jeszcze przed premierą płyty i utrzymać hype na nadchodzący krążek.Projekt ten jest efektem współpracy Mc Eihta i pochodzącego z Wiednia utalentowanego producenta Brenka Sinatry, który w całości wyprodukował "Which Way Iz West". Kawałki tu zebrane powstały w czasie sesji nagraniowych albumu a było ich na tyle dużo, że obaj artyści postanowili zrobić coś pożytecznego z odrzutami dając je do sprawdzenia słuchaczom. Odsłuch poniżej:W oczekiwaniu na "Which Way Iz West", który po prawie pięciu latach zapowiedzi w końcu zostać wydany w tym roku, Mc Eiht wychodzi naprzeciw przebierających nogami fanów dając im coś na wstrzymanie. Tym czymś jest mixtape "Compton 2 Vienna Vol. 1", czyli pierwsza z serii taśm mających ukazać się jeszcze przed premierą płyty i utrzymać hype na nadchodzący krążek.

Projekt ten jest efektem współpracy Mc Eihta i pochodzącego z Wiednia utalentowanego producenta Brenka Sinatry, który w całości wyprodukował "Which Way Iz West". Kawałki tu zebrane powstały w czasie sesji nagraniowych albumu a było ich na tyle dużo, że obaj artyści postanowili zrobić coś pożytecznego z odrzutami dając je do sprawdzenia słuchaczom. Odsłuch poniżej:

]]>
MC Eiht "Keep It Hood EP" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-13,mc-eiht-keep-it-hood-ep-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-13,mc-eiht-keep-it-hood-ep-recenzjaFebruary 12, 2013, 8:25 pmDaniel WardzińskiCompton Most Wanted wciąż cieszy się wielkim poważaniem swojego matecznika o czym świadczy chociażby ostatni udział MC Eihta na płycie Kendricka Lamara. Wiele osób przypomniało sobie o tym weteranie po wielu latach i słusznie, bo choć album z DJ'em Premierem zdaje się być kolejną płytą-widmo, to Eihtowi wciąż się chce i to wyraźnie słychać na nowej epce. Tytuł wyraźnie wskazuje na to, że "nie ma miejsca jak dom", a co jest lepszego niż klasowy rap przesiąknięty klimatem Compton? Czy siedem numerów znajdujących się na "Keep It Hood EP" reprezentuje poziom odpowiedni, żeby po dwudziestu minutach po prostu znowu wcisnąć "play"?Tak. Jest to głównie zasługa świetnie spisującego się w kwestiach muzycznych Brenka Sinatry, producenta z Austrii, który doskonale wyczuł klimat i stworzył 20 minut muzyki, która brzmi trochę jak złoty środek pomiędzy kalifornijskim klimatem, a preemowymi ciągotkami MC. Perkusje są bardzo wyraziste i dobrze dopasowane do bujającego "sprężystego" stylu nawijki Eihta, a bas potrafi wkręcać podobnie jak dobór sampli i świetnie brzmiących dogrywek. "Where U Goin 2" czy "Blue Stamp" z miejsca kojarzą się z połówką Gang Starra, ale daleki jestem od nazywania Brenka copycatem. Nie jest tak surowy i ascetyczny, co świetnie kształtuje jego brzmienie i sprawia, że materiałowi w warstwie muzycznej niewiele można zarzucić. Co więcej - kiedy już wydaje ci się, że wiesz czego się spodziewać po jego podkładach, potrafi zaskoczyć np. bardzo głębokim i wkręcającym "Make Some Mo".MC Eiht wisi sobie gdzieś pomiędzy street-wise rapem wygłaszanym z pozycji autorytetu, którym nadal jest dla wielu odbiorców, legendą gangsta rapu, a zwykłym gościem z sąsiedztwa mówiącym o tym co widzi. Nie, że nie może się zdecydować, przeciwnie, sprawnie to łączy. Niestety w swoim flow w ogóle nie uwzględnia tego, że minęło dwadzieścia lat, chociaż też ciężko oczekiwać od niego, że nagle zacznie zasypywać nas kanonadę wielokrotnych. Chwilami może niecierpliwić swoim topornym akcentem na ostatni wyraz wyciągany w camptonowskim stylu. Pierwsza zwrotka całego materiału jest tego najlepszym przykładem. Dodawanie przymiotnika "muthafuckin'" wszędzie, gdzie nie ma lepszego pomysłu na te kilka sylab też z czasem zaczyna trochę irytować.Nie da się jednak nie zauważyć tego, że gość potrafi wykorzystywać swoje doświadczenie, nadal włada swoim charakterystycznym głosem w kozacki sposób, a wyczucie bitu wciąż potrafi pozytywnie zaskoczyć. Trzeba oddać Eihtowi, że za pomocą bardzo prostych środków zarówno lirycznych jak i technicznych buduje westcoastowy klimacik w każdym pomieszczeniu w którym gra jego muzyka. Słuchając można trochę marudzić, ale w gruncie rzeczy nadal czuć, że gość jest wyjątkowy. Podejrzewam, że niejeden samochód na ulicach Compton gra na sprzęcie numery z "Keep It Hood", bo faktycznie są tego warte. Nie jest to żadna odpowiedź starej szkoły na nowe trendy, to po prostu kolejna porcja numerów od członka Compton Most Wanted. Nie superzaskakująca ani odwracająca bieguny, ale wystarczająco konkretna, żeby poświęcić jej trochę uwagi. Compton Most Wanted wciąż cieszy się wielkim poważaniem swojego matecznika o czym świadczy chociażby ostatni udział MC Eihta na płycie Kendricka Lamara. Wiele osób przypomniało sobie o tym weteranie po wielu latach i słusznie, bo choć album z DJ'em Premierem zdaje się być kolejną płytą-widmo, to Eihtowi wciąż się chce i to wyraźnie słychać na nowej epce. Tytuł wyraźnie wskazuje na to, że "nie ma miejsca jak dom", a co jest lepszego niż klasowy rap przesiąknięty klimatem Compton? Czy siedem numerów znajdujących się na "Keep It Hood EP" reprezentuje poziom odpowiedni, żeby po dwudziestu minutach po prostu znowu wcisnąć "play"?

Tak. Jest to głównie zasługa świetnie spisującego się w kwestiach muzycznych Brenka Sinatry, producenta z Austrii, który doskonale wyczuł klimat i stworzył 20 minut muzyki, która brzmi trochę jak złoty środek pomiędzy kalifornijskim klimatem, a preemowymi ciągotkami MC. Perkusje są bardzo wyraziste i dobrze dopasowane do bujającego "sprężystego" stylu nawijki Eihta, a bas potrafi wkręcać podobnie jak dobór sampli i świetnie brzmiących dogrywek. "Where U Goin 2" czy "Blue Stamp" z miejsca kojarzą się z połówką Gang Starra, ale daleki jestem od nazywania Brenka copycatem. Nie jest tak surowy i ascetyczny, co świetnie kształtuje jego brzmienie i sprawia, że materiałowi w warstwie muzycznej niewiele można zarzucić. Co więcej - kiedy już wydaje ci się, że wiesz czego się spodziewać po jego podkładach, potrafi zaskoczyć np. bardzo głębokim i wkręcającym "Make Some Mo".

MC Eiht wisi sobie gdzieś pomiędzy street-wise rapem wygłaszanym z pozycji autorytetu, którym nadal jest dla wielu odbiorców, legendą gangsta rapu, a zwykłym gościem z sąsiedztwa mówiącym o tym co widzi. Nie, że nie może się zdecydować, przeciwnie, sprawnie to łączy. Niestety w swoim flow w ogóle nie uwzględnia tego, że minęło dwadzieścia lat, chociaż też ciężko oczekiwać od niego, że nagle zacznie zasypywać nas kanonadę wielokrotnych. Chwilami może niecierpliwić swoim topornym akcentem na ostatni wyraz wyciągany w camptonowskim stylu. Pierwsza zwrotka całego materiału jest tego najlepszym przykładem. Dodawanie przymiotnika "muthafuckin'" wszędzie, gdzie nie ma lepszego pomysłu na te kilka sylab też z czasem zaczyna trochę irytować.

Nie da się jednak nie zauważyć tego, że gość potrafi wykorzystywać swoje doświadczenie, nadal włada swoim charakterystycznym głosem w kozacki sposób, a wyczucie bitu wciąż potrafi pozytywnie zaskoczyć. Trzeba oddać Eihtowi, że za pomocą bardzo prostych środków zarówno lirycznych jak i technicznych buduje westcoastowy klimacik w każdym pomieszczeniu w którym gra jego muzyka. Słuchając można trochę marudzić, ale w gruncie rzeczy nadal czuć, że gość jest wyjątkowy. Podejrzewam, że niejeden samochód na ulicach Compton gra na sprzęcie numery z "Keep It Hood", bo faktycznie są tego warte. Nie jest to żadna odpowiedź starej szkoły na nowe trendy, to po prostu kolejna porcja numerów od członka Compton Most Wanted. Nie superzaskakująca ani odwracająca bieguny, ale wystarczająco konkretna, żeby poświęcić jej trochę uwagi.

 

]]>
Miles Bonny/Brenk Sinatra & Raashan Ahmad - relacja z warszawskiego koncertuhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-28,miles-bonnybrenk-sinatra-raashan-ahmad-relacja-z-warszawskiego-koncertuhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-28,miles-bonnybrenk-sinatra-raashan-ahmad-relacja-z-warszawskiego-koncertuOctober 28, 2012, 7:35 pmMarcin NataliWow. Od czego by tu zacząć… O piątkowej imprezie w Cafe Kulturalna usłyszałem już ze dwa tygodnie temu i od razu wiedziałem, że za nic tego nie przegapię. Nie dość, że występować miał wspaniały, idealnie trafiający w moje gusta muzyczne MC rodem z Kalifornii Raashan Ahmad, to jeszcze na scenie pojawić się miał utalentowany wokalista soulowy z Kansas City, Miles Bonny. Jako, że nieczęsto dane jest nam zobaczyć dobry soulowy koncert w stolicy, to takiej okazji nie mogłem przepuścić.Czy było warto poświęcić konkurencyjne imprezy i zjawić się przedwczoraj w zakamuflowanej zręcznie w Pałacu Kultury klubokawiarni? Oj tak!Na miejsce przybyłem lekko spóźniony, około godziny 23, spotykając na Placu Defilad samego Raashana Ahmada, który zmierzając powoli w stronę Pałacu z plecakiem i w słuchawkach na uszach właśnie poszukiwał wejścia do Cafe Kulturalnej… Jako pierwsze do moich uszu dotarły bardzo przyjemne i bujające dźwięki autorstwa stosunkowo mało znanego polskiego duetu Hau_Mikael, który zrobił świetne pierwsze wrażenie i odpowiednio rozgrzał publikę przed tym, co miało nastąpić…Po około pół godziny na scenę wbił reprezentujący ekipę Crown City Rockers Raashan Ahmad. I zaczęło się. Niesamowita dawka energii, doskonały kontakt z publiką, liczne old-schoolowe patenty na rozkręcenie imprezy, swobodny freestyle w kilku miejscach koncertu – to wszystko pokazało, na czym polega różnica między raperem a MC. Raashan to nie tylko MC z prawdziwego zdarzenia, ale też dobry beatboxer, który nie zapomniał podzielić się z publicznością i tą umiejętnością. Artysta zdążył zagrać wiele utworów ze swojej dyskografii, grając część z nich w skróconych wersjach, po 1 zwrotce i refrenie. Dzięki temu jednak ciągle coś się działo, nie było ani chwili zamuły a hałas w klubie mimo upływających minut nie słabł. Nie mogło oczywiście zabraknąć numerów z ostatniej płyty Raashana z 2010 roku - "For What You’ve Lost". Przy takich utworach jak "Sunshine" czy "Beautiful Ugly" aż chciało się skakać i śpiewać, a właściwa muzyce uśmiechniętego Kalifornijczyka pozytywna energia wypełniała całe pomieszczenie. Coś pięknego!Mający polskie korzenie (dziadka Polaka) Miles Bonny chyba nie mógł wymarzyć sobie lepszych supportów przed swoim pierwszym koncertem, i zarazem pierwszą wizytą, w Polsce. Z początku widać było, że trochę zżera go trema i nie może w 100% złapać kontaktu z publiką, jednak z każdym kolejnym utworem Miles rozkręcał się coraz bardziej… Niesamowity klimat tworzyło umiejętne przeplatanie przez artystę partii wokalnych i solówek na trąbce, czyli elementów dwóch jego ulubionych gatunków muzycznych – soulu i jazzu. Fantastycznie też wypadła spontaniczna współpraca Raashana z Milesem na scenie, kiedy to pierwszy zapodawał beatbox lub freestyle’ował, a drugi grał na trąbce – magia. Jak się okazało pod sam koniec koncertu, a ściślej ujmując już podczas "freestyle jamu", Bonny’emu nie obcy jest też rap. Gdy pochodzący z Austrii producent piosenkarza Brenk Sinatra puścił bardziej bangerowe bity, obaj panowie zaczęli na zmianę freestyle’ować i tak im się spodobało, że nie mogli skończyć. W wyniku wszystkich tych spontanicznych akcji koncerty skończyły się około 2:30, jednak wcale nie był to koniec piątkowych wrażeń…Po występach fani mogli zaopatrzyć się w świeżutki, mający premierę tego samego dnia, 26 października, nowy album duetu S3 (Miles Bonny & Brenk Sinatra) "Supa Soul Shit" na winylu, a także wziąć autografy, zrobić pamiątkowe zdjęcia, czy też po prostu pogadać na luzie z artystami. Gadka z amerykańsko-austriacką ekipą przeciągnęła się aż do wpół do piątej, a w międzyczasie Miles zdążył jeszcze pograć na trąbce o 4 rano na placu pod Pałacem Kultury (z czego krótki filmik znajdziecie poniżej). Całkiem epicko, czyż nie? Kończąc, wielkie wyrazy uznania dla organizatorów wydarzenia JuNouMi Crew oraz U Know Me Records za dostarczenie nam tak wspaniałych wrażeń. Oby więcej takich koncertów i takich imprez! [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"824","attributes":{"alt":"","class":"media-image","height":"323","width":"430"}}]]Wow. Od czego by tu zacząć… O piątkowej imprezie w Cafe Kulturalna usłyszałem już ze dwa tygodnie temu i od razu wiedziałem, że za nic tego nie przegapię. Nie dość, że występować miał wspaniały, idealnie trafiający w moje gusta muzyczne MC rodem z Kalifornii Raashan Ahmad, to jeszcze na scenie pojawić się miał utalentowany wokalista soulowy z Kansas City, Miles Bonny. Jako, że nieczęsto dane jest nam zobaczyć dobry soulowy koncert w stolicy, to takiej okazji nie mogłem przepuścić.

Czy było warto poświęcić konkurencyjne imprezy i zjawić się przedwczoraj w zakamuflowanej zręcznie w Pałacu Kultury klubokawiarni? Oj tak!

Na miejsce przybyłem lekko spóźniony, około godziny 23, spotykając na Placu Defilad samego Raashana Ahmada, który zmierzając powoli w stronę Pałacu z plecakiem i w słuchawkach na uszach właśnie poszukiwał wejścia do Cafe Kulturalnej… Jako pierwsze do moich uszu dotarły bardzo przyjemne i bujające dźwięki autorstwa stosunkowo mało znanego polskiego duetu Hau_Mikael, który zrobił świetne pierwsze wrażenie i odpowiednio rozgrzał publikę przed tym, co miało nastąpić…

Po około pół godziny na scenę wbił reprezentujący ekipę Crown City Rockers Raashan Ahmad. I zaczęło się. Niesamowita dawka energii, doskonały kontakt z publiką, liczne old-schoolowe patenty na rozkręcenie imprezy, swobodny freestyle w kilku miejscach koncertu – to wszystko pokazało, na czym polega różnica między raperem a MC. Raashan to nie tylko MC z prawdziwego zdarzenia, ale też dobry beatboxer, który nie zapomniał podzielić się z publicznością i tą umiejętnością. Artysta zdążył zagrać wiele utworów ze swojej dyskografii, grając część z nich w skróconych wersjach, po 1 zwrotce i refrenie. Dzięki temu jednak ciągle coś się działo, nie było ani chwili zamuły a hałas w klubie mimo upływających minut nie słabł. Nie mogło oczywiście zabraknąć numerów z ostatniej płyty Raashana z 2010 roku - "For What You’ve Lost". Przy takich utworach jak "Sunshine" czy "Beautiful Ugly" aż chciało się skakać i śpiewać, a właściwa muzyce uśmiechniętego Kalifornijczyka pozytywna energia wypełniała całe pomieszczenie. Coś pięknego!

Mający polskie korzenie (dziadka Polaka) Miles Bonny chyba nie mógł wymarzyć sobie lepszych supportów przed swoim pierwszym koncertem, i zarazem pierwszą wizytą, w Polsce. Z początku widać było, że trochę zżera go trema i nie może w 100% złapać kontaktu z publiką, jednak z każdym kolejnym utworem Miles rozkręcał się coraz bardziej… Niesamowity klimat tworzyło umiejętne przeplatanie przez artystę partii wokalnych i solówek na trąbce, czyli elementów dwóch jego ulubionych gatunków muzycznych – soulu i jazzu. Fantastycznie też wypadła spontaniczna współpraca Raashana z Milesem na scenie, kiedy to pierwszy zapodawał beatbox lub freestyle’ował, a drugi grał na trąbce – magia. Jak się okazało pod sam koniec koncertu, a ściślej ujmując już podczas "freestyle jamu", Bonny’emu nie obcy jest też rap. Gdy pochodzący z Austrii producent piosenkarza Brenk Sinatra puścił bardziej bangerowe bity, obaj panowie zaczęli na zmianę freestyle’ować i tak im się spodobało, że nie mogli skończyć. W wyniku wszystkich tych spontanicznych akcji koncerty skończyły się około 2:30, jednak wcale nie był to koniec piątkowych wrażeń…

Po występach fani mogli zaopatrzyć się w świeżutki, mający premierę tego samego dnia, 26 października, nowy album duetu S3 (Miles Bonny & Brenk Sinatra) "Supa Soul Shit" na winylu, a także wziąć autografy, zrobić pamiątkowe zdjęcia, czy też po prostu pogadać na luzie z artystami. Gadka z amerykańsko-austriacką ekipą przeciągnęła się aż do wpół do piątej, a w międzyczasie Miles zdążył jeszcze pograć na trąbce o 4 rano na placu pod Pałacem Kultury (z czego krótki filmik znajdziecie poniżej). Całkiem epicko, czyż nie? Kończąc, wielkie wyrazy uznania dla organizatorów wydarzenia JuNouMi Crew oraz U Know Me Records za dostarczenie nam tak wspaniałych wrażeń. Oby więcej takich koncertów i takich imprez!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"824","attributes":{"alt":"","class":"media-image","height":"323","width":"430"}}]]

]]>
Miles Bonny & Brenk Sinatra i Raashan Ahmad na żywo w Warszawiehttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-23,miles-bonny-brenk-sinatra-i-raashan-ahmad-na-zywo-w-warszawiehttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-23,miles-bonny-brenk-sinatra-i-raashan-ahmad-na-zywo-w-warszawieOctober 22, 2012, 10:57 pmMarcin NataliJuż w ten piątek, 26 października, w warszawskim klubie Cafe Kulturalna wystąpią niezwykle utalentowany, pochodzący z Kansas City wokalista soulowy Miles Bonny oraz znany coraz lepiej polskiej publiczności, goszczący po raz kolejny w naszym kraju kalifornijski MC Raashan Ahmad.Jeśli gustujecie w pozytywnej, energicznej, lecz zarazem wyluzowanej muzyce, nie możecie tego wydarzenia przegapić. Więcej szczegółów w rozwinięciu.Jak piszą organizatorzy JuNouMi Crew oraz U Know Me Records, będzie to pierwszy i jedyny występ Milesa Bonny'ego w Polsce, a dodatkowo zbiegnie się co do dnia z premierą nowego krążka artysty. Wokalista pojawi się wraz z austriackim producentem Brenkiem Sinatrą, odpowiedzialnym jest za wyprodukowanie całego albumu S3 (Supa Soul Sh*t). Na supporcie będziemy mieli okazję obejrzeć polski duet Hau_Mikael. Start koncertów przewidziano na godzinę 22:00BILETY można nabywać w Cafe Kulturalna (Pl. Defilad 1, PKiN) w cenie 20 zł (25 zł w dniu koncertu).Więcej informacji na temat poszczególnych artystów poniżej:"MILES BONNY urodzony w Nowym Jorku w 1980, a mieszkający obecnie w Kansas City to niesamowicie uzdolniony producent, wokalista, trębacz, a czasem didżej. Gra i tworzy już kilkanaście lat co zaowocowało wieloma projektami. Zeszłoroczny album "Lumberjack Soul" to jedno z ciekawszych wydawnictw z gatunku soul. Zresztą sprawdźcie sami: https://milesbonnympm.bandcamp.com/album/lumberjack-soul https://milesbonny.com/ https://milesbonny.bandcamp.com/ RAASHAN AHMAD (Oakland, California) swoją obecność na scenie rozpoczął w składzie The Mission, którego album o tym samym tytule szybko stał się wydarzeniem w kalifornijskim podziemiu w roku 1999. Kilka lat później współtworzył już grupę Crown City Rockers, z którą wydał dwa bardzo ciepło przyjęte albumy "Earthtones" oraz "The day after forever". Wydał również dwa solowe albumy "The Push" & "For what you've lost", na których idealnie połączył jazzowe brzmienie podkładów ze świetnym flow. Współpracował z takimi markami jak Jazz Liberatorz, Chali 2na, Aloe Blacc, Dj Tonk, Hocus Pocus. Na początek przyszłego roku zapowiedział premierę swojego nowego albumu, z której premierowy materiał zaprezentuje również podczas warszawskiego występu. https://www.raashan.net/ https://www.myspace/raashanahmad https://www.twitter.raashanahmad/ https://www.crowncityrockers.com/ Hau_Mikael - to klasyczne połączenie: producent – wokal. Duet reprezentuje brzmienie muzyki ze żródeł soulu i elektroniki. Pochodzący ze Skierniewic - Hau ma na swoim koncie przychylnie przyjęty ambientowy album pt. „Honey” (Eta Label) wydany pod nazwą Noiko. Mikael (wokal) jest kielczaninem, ale swoją prawdziwą muzyczną przygodę rozpoczął pięć lat temu przeprowadzając się do Warszawy. Tam zaczął rozwijać się w wielu projektach: chórze, chórkach, zespołach, „poszukując siebie” i ewoluując jako artysta i współtwórca muzyki. Artyści poznali się ponad dwa lata temu via internet, a dalsza współpraca potoczyła się naturalnie. Szczere działanie i pasja sprawiły, że zaczął tworzyć się autorski materiał. Projekt jest gotowy, by zmierzyć się z polskim rynkiem muzycznym i dostarczyć unikatowej porcji muzyki - zwłaszcza na żywo, gdzie energię podsyci dodatkowo perkusja (Ad) i bas (Dany).Ich Ep-ka nosi tytuł „Fly” (2012) i zawiera 5 kawałków, w tym „Back to the game” i „Good Vibe”. Oba utwory znalazły się na nowym wydawnictwie niezależnej wytwórni U KNOW ME, zwiastunie debiutu hau_mikael na scenie muzycznej w roku 2012."Dołącz do wydarzenia na FacebookuPod spodem dwa teledyski Milesa Bonny'ego "Lumberjack Soul" i "Yes I Do", oraz dwa klipy Raashana Ahmada - "Sunshine" i "Beautiful Ugly".Już w ten piątek, 26 października, w warszawskim klubie Cafe Kulturalna wystąpią niezwykle utalentowany, pochodzący z Kansas City wokalista soulowy Miles Bonny oraz znany coraz lepiej polskiej publiczności, goszczący po raz kolejny w naszym kraju kalifornijski MC Raashan Ahmad.

Jeśli gustujecie w pozytywnej, energicznej, lecz zarazem wyluzowanej muzyce, nie możecie tego wydarzenia przegapić. Więcej szczegółów w rozwinięciu.

Jak piszą organizatorzy JuNouMi Crew oraz U Know Me Records, będzie to pierwszy i jedyny występ Milesa Bonny'ego w Polsce, a dodatkowo zbiegnie się co do dnia z premierą nowego krążka artysty. Wokalista pojawi się wraz z austriackim producentem Brenkiem Sinatrą, odpowiedzialnym jest za wyprodukowanie całego albumu S3 (Supa Soul Sh*t). Na supporcie będziemy mieli okazję obejrzeć polski duet Hau_Mikael.

Start koncertów przewidziano na godzinę 22:00

BILETY można nabywać w Cafe Kulturalna (Pl. Defilad 1, PKiN) w cenie 20 zł (25 zł w dniu koncertu).

Więcej informacji na temat poszczególnych artystów poniżej:

"MILES BONNY urodzony w Nowym Jorku w 1980, a mieszkający obecnie w Kansas City to niesamowicie uzdolniony producent, wokalista, trębacz, a czasem didżej. Gra i tworzy już kilkanaście lat co zaowocowało wieloma projektami.

Zeszłoroczny album "Lumberjack Soul" to jedno z ciekawszych wydawnictw z gatunku soul. Zresztą sprawdźcie sami: https://milesbonnympm.bandcamp.com/album/lumberjack-soul

https://milesbonny.com/
https://milesbonny.bandcamp.com/

RAASHAN AHMAD (Oakland, California) swoją obecność na scenie rozpoczął w składzie The Mission, którego album o tym samym tytule szybko stał się wydarzeniem w kalifornijskim podziemiu w roku 1999. Kilka lat później współtworzył już grupę Crown City Rockers, z którą wydał dwa bardzo ciepło przyjęte albumy "Earthtones" oraz "The day after forever". Wydał również dwa solowe albumy "The Push" & "For what you've lost", na których idealnie połączył jazzowe brzmienie podkładów ze świetnym flow. Współpracował z takimi markami jak Jazz Liberatorz, Chali 2na, Aloe Blacc, Dj Tonk, Hocus Pocus. Na początek przyszłego roku zapowiedział premierę swojego nowego albumu, z której premierowy materiał zaprezentuje również podczas warszawskiego występu.

https://www.raashan.net/
https://www.myspace/raashanahmad
https://www.twitter.raashanahmad/
https://www.crowncityrockers.com/

Hau_Mikael - to klasyczne połączenie: producent – wokal. Duet
reprezentuje brzmienie muzyki ze żródeł soulu i elektroniki. Pochodzący ze Skierniewic
- Hau ma na swoim koncie przychylnie przyjęty ambientowy album pt. „Honey” (Eta
Label) wydany pod nazwą Noiko. Mikael (wokal) jest kielczaninem, ale swoją prawdziwą
muzyczną przygodę rozpoczął pięć lat temu przeprowadzając się do Warszawy. Tam
zaczął rozwijać się w wielu projektach: chórze, chórkach, zespołach, „poszukując siebie” i ewoluując jako artysta i współtwórca muzyki.
Artyści poznali się ponad dwa lata temu via internet, a dalsza współpraca potoczyła
się naturalnie. Szczere działanie i pasja sprawiły, że zaczął tworzyć się autorski materiał. Projekt jest gotowy, by zmierzyć się z polskim rynkiem muzycznym i dostarczyć unikatowej porcji muzyki - zwłaszcza na żywo, gdzie energię podsyci dodatkowo perkusja (Ad) i bas (Dany).Ich Ep-ka nosi tytuł „Fly” (2012) i zawiera 5 kawałków, w tym „Back to the game” i „Good Vibe”. Oba utwory znalazły się na nowym wydawnictwie niezależnej wytwórni U KNOW ME, zwiastunie debiutu hau_mikael na scenie muzycznej w roku 2012."

Dołącz do wydarzenia na Facebooku

Pod spodem dwa teledyski Milesa Bonny'ego "Lumberjack Soul" i "Yes I Do", oraz dwa klipy Raashana Ahmada - "Sunshine" i "Beautiful Ugly".

]]>
MC Eiht "I Need That" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-19,mc-eiht-i-need-that-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-19,mc-eiht-i-need-that-nowy-numerSeptember 19, 2011, 4:00 pmRafał PorosAlbum "Which Way Is West" legendy zachodniego wybrzeża ukazać ma się już niedługo. Kiedy dokładnie? Tego nie wiemy. Pierwsza data premiery albumu Eihta, o której słyszeliśmy to...lato 2010. Miejmy jednak nadzieję, że nowy album weterana westcoastu faktycznie ujrzy światło dzienne chociaż przed końcem tego roku.Teraz dostajemy natomiast najnowszy numer, który swą premierę będzie miał na nadchodzącym wydawnictwie lidera Compton's Most Wanted."I Need That" to kawałek, który tylko podwyższa oczekiwanie na jedenasty solowy (!) album Aarona Tylera. Produkcją numeru zajął się europejczyk- Brenk Sinatra.Oto, co mówi na temat kawałka DJ Premier, który ma być jedną z ważniejszych postaci podczas prac nad albumem:"From the forthcoming LP "Which Way Iz West" MC Eiht and his producer Brenk Sinatra keeps hittin' the streets with dat gutter hood shit officially for true heads of ghetto music"Album "Which Way Is West" legendy zachodniego wybrzeża ukazać ma się już niedługo. Kiedy dokładnie? Tego nie wiemy. Pierwsza data premiery albumu Eihta, o której słyszeliśmy to...lato 2010. Miejmy jednak nadzieję, że nowy album weterana westcoastu faktycznie ujrzy światło dzienne chociaż przed końcem tego roku.

Teraz dostajemy natomiast najnowszy numer, który swą premierę będzie miał na nadchodzącym wydawnictwie lidera Compton's Most Wanted.

"I Need That" to kawałek, który tylko podwyższa oczekiwanie na jedenasty solowy (!) album Aarona Tylera. Produkcją numeru zajął się europejczyk- Brenk Sinatra.

Oto, co mówi na temat kawałka DJ Premier, który ma być jedną z ważniejszych postaci podczas prac nad albumem:
"From the forthcoming LP "Which Way Iz West" MC Eiht and his producer Brenk Sinatra keeps hittin' the streets with dat gutter hood shit officially for true heads of ghetto music"


]]>