popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Sage Francishttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20075/Sage-FrancisNovember 15, 2024, 1:39 ampl_PL © 2024 Admin stronySage Francis "Escape Artist" (Diggin' In The Videos #327)https://popkiller.kingapp.pl/2014-11-21,sage-francis-escape-artist-diggin-in-the-videos-327https://popkiller.kingapp.pl/2014-11-21,sage-francis-escape-artist-diggin-in-the-videos-327November 21, 2014, 12:20 pmRafał SamborskiAż trudno uwierzyć, że minęła już dekada od wydania przez Sage'a Francisa "A Healthy Distrust". Singiel promujący ten album, "Escape artist", to oparty na gitarze bit Aliasa, napędzająca numer elektroniczna perkusja, a przede wszystkim neurotyczne flow Sage'a i genialny tekst. Bo jak inaczej nazwać numer, oparty na metaforze hip-hopu jako magii i postaci rapera jako iluzjonisty? Trudno nie docenić otwierającego dwuwersu "When I first got into the magic, it was the underground phenomenon/Now everybody's like pick a card, any card", obrazującego jak zmienił się rap od czasów, gdy Sage zaczynał swoją przygodę z muzyką. Pochodzący z Rhode Island artysta nie boi się nawet zaburzyć obowiązujących w hip-hopie konwencji ("When I say hip/You? You say shut the fuck up, we ain't sayin' shit/And I respect it"). Warto przypomnieć sobie ten utwór, wszak już w sobotę Sage Francis gra pierwszy w historii koncert w Polsce we wrocławskim klubie Firlej. Czemu o tym wspominam? Raper uznawany jest za koncertową bestię. Sam pewnie nie pamięta już, ile zagrał koncertów, ale dwudziestoletnie doświadczenie jest wyczuwalne. To człowiek, który na jednym z rozwlekłych w czasie wielkich hip-hopowych festiwalii, wiedząc o tym, że publika czeka tylko na główną gwiazdę, wszedł na scenę i bez ogródek poprosił, by rzucać w niego czym się tylko da. To facet, który potrafi rozpocząć koncert tańcem pod znany popowy numer, zaskoczyć fristajlem pod klasyczny, bangerowy bit, a chwilę później zagrać spokojny numer. Kiedy Sage zagrał kilka lat temu swój koncert na Hip-Hop Kempie w środku dnia, można było usłyszec mnóstwo słów krytyki wobec organizatorów, dotyczących pory, w której odbyło się show. Bo Francis zawsze wyciska z siebie siódme poty, aby udowodnić, że jest najlepszy. I przy tym jest kompletnie nieobliczalny, dlatego trudno powiedzieć, jak będzie wyglądał koncert w sobotę. Jedna rzecz jest pewna - warto być w sobotę wieczorem we Wrocławiu. Szczególnie, że bilety nie są drogie.Aż trudno uwierzyć, że minęła już dekada od wydania przez Sage'a Francisa "A Healthy Distrust". Singiel promujący ten album, "Escape artist", to oparty na gitarze bit Aliasa, napędzająca numer elektroniczna perkusja, a przede wszystkim neurotyczne flow Sage'a i genialny tekst. Bo jak inaczej nazwać numer, oparty na metaforze hip-hopu jako magii i postaci rapera jako iluzjonisty? Trudno nie docenić otwierającego dwuwersu "When I first got into the magic, it was the underground phenomenon/Now everybody's like pick a card, any card", obrazującego jak zmienił się rap od czasów, gdy Sage zaczynał swoją przygodę z muzyką. Pochodzący z Rhode Island artysta nie boi się nawet zaburzyć obowiązujących w hip-hopie konwencji ("When I say hip/You? You say shut the fuck up, we ain't sayin' shit/And I respect it"). Warto przypomnieć sobie ten utwór, wszak już w sobotę Sage Francis gra pierwszy w historii koncert w Polsce we wrocławskim klubie Firlej.

Czemu o tym wspominam? Raper uznawany jest za koncertową bestię. Sam pewnie nie pamięta już, ile zagrał koncertów, ale dwudziestoletnie doświadczenie jest wyczuwalne. To człowiek, który na jednym z rozwlekłych w czasie wielkich hip-hopowych festiwalii, wiedząc o tym, że publika czeka tylko na główną gwiazdę, wszedł na scenę i bez ogródek poprosił, by rzucać w niego czym się tylko da. To facet, który potrafi rozpocząć koncert tańcem pod znany popowy numer, zaskoczyć fristajlem pod klasyczny, bangerowy bit, a chwilę później zagrać spokojny numer. Kiedy Sage zagrał kilka lat temu swój koncert na Hip-Hop Kempie w środku dnia, można było usłyszec mnóstwo słów krytyki wobec organizatorów, dotyczących pory, w której odbyło się show. Bo Francis zawsze wyciska z siebie siódme poty, aby udowodnić, że jest najlepszy. I przy tym jest kompletnie nieobliczalny, dlatego trudno powiedzieć, jak będzie wyglądał koncert w sobotę. Jedna rzecz jest pewna - warto być w sobotę wieczorem we Wrocławiu. Szczególnie, że bilety nie są drogie.

]]>
Sage Francis - pierwszy koncert w Polsce!https://popkiller.kingapp.pl/2014-11-02,sage-francis-pierwszy-koncert-w-polscehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-02,sage-francis-pierwszy-koncert-w-polsceNovember 2, 2014, 2:01 pmKrystian KrupińskiAmerykański raper Sage Francis wystąpi 22 listopada we wrocławskim klubie Firlej. Artysta będzie promował w naszym kraju swój najnowszy album „Copper Gone” (recenzja). Support zagra Wojtek "Kidd" Cichoń.Sage Francis uważany jest powszechnie za jednego z największych współczesnych autorów tekstów hip-hopowych. Tworzy niezwykle wyraziste narracje, stanowiące najczęściej bezkompromisową krytykę zachodniego świata. Ochrzczony przez dziennikarzy muzycznych „praojcem indie-hopu”, zdobył sławę na początku 2000 roku, kiedy wygrał „Scribble Jam” – kto wie czy nie najważniejszą imprezę freestyle’ową w Ameryce. Ponoć po tym wydarzeniu zgłosiła się do niego wytwórnia Def Jam Records, aby przygarnąć go w swoje szeregi. Sage nie przyjął jej oferty z uwagi na – często podkreślaną przez siebie – niezależność. Zamiast tego stworzył własny label – Strange Famous Records. Kolejny przełom w karierze Sage’a nastąpił 11 października 2001, gdy nagrał i wypuścił w sieci kompozycję „Makeshift Patriot”. Data była nieprzypadkowa – minął miesiąc od 11 września, kiedy to miał miejsce zamach na World Trade Center.Pomimo braku oficjalnej dystrybucji muzyka Sage’a rozprzestrzeniła się po całym świecie lotem błyskawicy. Kluby, w których występuje, zapełniane są po same brzegi. Fani cenią go najbardziej za artystyczną odwagę, zjadliwy i bezpośredni komentarz społeczno-polityczny, występujący w jego utworach na równi z językiem poetyckim. Amerykanin wydał do tej pory 6 albumów studyjnych, a ostatni z nich – „Cooper Gone” – swoją premierę miał na początku czerwca 2014 roku. Sage Francis po raz kolejny pokazuje, jak wspaniałym i niebezpiecznym jest twórcą. Gęsta gra słów, którą serwuje słuchaczom, poraża swoją sugestywnością. Amerykanin z lubością sięga po zapalne kwestie polityczne, ale potrafi również przekonująco opowiedzieć osobistą historię ze swojego życia. „Cooper Gone” to zdecydowanie najważniejszy punkt w dotychczasowej karierze rapera – pisze o płycie ceniony serwis Exclaim.Support: Wojtek "Kidd" Cichoń - slamer, raper, poeta, organizator imprez performance poetry m.in. festiwalu Spoke'N'Word, comiesięcznego slamu poetyckiego w Warszawie, warsztatów spoken word. Od 2003 rok prezentuje swoje utwory spoken word na scenach Polski i reszty świata (Niemcy, Czechy, Holandia, Wielka Brytania, Węgry, Francja, Ukraina, Chiny, Japonia, Islandia). Jako Kidd wydał 10 płyt pod szyldem skwer.org - współtworząc takie projekty muzyczne jak Rap Addix, ddekombinacja, Międzymiastowa Start: 20:00Bilety: 29 zł – pierwsze 30 sztuk, 39 zł do 21 listopada, 45 zł w dniu koncertu. Do nabycia w: Ekobilet.pl, TicketPro, salony Empik oraz klub Firlej.Wydarzenie na Facebook'u :www.facebook.com/events/269024806619280/?ref=ts&fref=tsAmerykański raper Sage Francis wystąpi 22 listopada we wrocławskim klubie Firlej. Artysta będzie promował w naszym kraju swój najnowszy album „Copper Gone” (recenzja). Support zagra Wojtek "Kidd" Cichoń.

Sage Francis uważany jest powszechnie za jednego z największych współczesnych autorów tekstów hip-hopowych. Tworzy niezwykle wyraziste narracje, stanowiące najczęściej bezkompromisową krytykę zachodniego świata. Ochrzczony przez dziennikarzy muzycznych „praojcem indie-hopu”, zdobył sławę na początku 2000 roku, kiedy wygrał „Scribble Jam” – kto wie czy nie najważniejszą imprezę freestyle’ową w Ameryce. Ponoć po tym wydarzeniu zgłosiła się do niego wytwórnia Def Jam Records, aby przygarnąć go w swoje szeregi. Sage nie przyjął jej oferty z uwagi na – często podkreślaną przez siebie – niezależność. Zamiast tego stworzył własny label – Strange Famous Records.

Kolejny przełom w karierze Sage’a nastąpił 11 października 2001, gdy nagrał i wypuścił w sieci kompozycję „Makeshift Patriot”. Data była nieprzypadkowa – minął miesiąc od 11 września, kiedy to miał miejsce zamach na World Trade Center.

Pomimo braku oficjalnej dystrybucji muzyka Sage’a rozprzestrzeniła się po całym świecie lotem błyskawicy. Kluby, w których występuje, zapełniane są po same brzegi. Fani cenią go najbardziej za artystyczną odwagę, zjadliwy i bezpośredni komentarz społeczno-polityczny, występujący w jego utworach na równi z językiem poetyckim. Amerykanin wydał do tej pory 6 albumów studyjnych, a ostatni z nich – „Cooper Gone” – swoją premierę miał na początku czerwca 2014 roku. Sage Francis po raz kolejny pokazuje, jak wspaniałym i niebezpiecznym jest twórcą. Gęsta gra słów, którą serwuje słuchaczom, poraża swoją sugestywnością. Amerykanin z lubością sięga po zapalne kwestie polityczne, ale potrafi również przekonująco opowiedzieć osobistą historię ze swojego życia. „Cooper Gone” to zdecydowanie najważniejszy punkt w dotychczasowej karierze rapera – pisze o płycie ceniony serwis Exclaim.

Support: Wojtek "Kidd" Cichoń - slamer, raper, poeta, organizator imprez performance poetry m.in. festiwalu Spoke'N'Word, comiesięcznego slamu poetyckiego w Warszawie, warsztatów spoken word. Od 2003 rok prezentuje swoje utwory spoken word na scenach Polski i reszty świata (Niemcy, Czechy, Holandia, Wielka Brytania, Węgry, Francja, Ukraina, Chiny, Japonia, Islandia). Jako Kidd wydał 10 płyt pod szyldem skwer.org - współtworząc takie projekty muzyczne jak Rap Addix, ddekombinacja, Międzymiastowa Start: 20:00

Bilety: 29 zł – pierwsze 30 sztuk, 39 zł do 21 listopada, 45 zł w dniu koncertu. Do nabycia w: Ekobilet.pl, TicketPro, salony Empik oraz klub Firlej.

Wydarzenie na Facebook'u :www.facebook.com/events/269024806619280/?ref=ts&fref=ts

]]>
Sage Francis "Make 'Em Purr" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-30,sage-francis-make-em-purr-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-30,sage-francis-make-em-purr-teledyskAugust 29, 2014, 11:16 pmMaciej WojszkunMy 20's were a roar, my 30's were a blur, my 40's - I'm not so sure.... But I'mma make 'em purr - deklaruje Sage Francis w jednym z najlepszych utworów z ostatniej płyty, "Copper Gone". "Make 'Em Purr", rozdzierająca opowieść o izolacji od społeczeństwa, opowiedziana przy wyśmienitym akompaniamencie courtesy of Buck 65, doczekała się właśnie animowanego teledysku. Check it out.My 20's were a roar, my 30's were a blur, my 40's - I'm not so sure.... But I'mma make 'em purr - deklaruje Sage Francis w jednym z najlepszych utworów z ostatniej płyty, "Copper Gone". "Make 'Em Purr", rozdzierająca opowieść o izolacji od społeczeństwa, opowiedziana przy wyśmienitym akompaniamencie courtesy of Buck 65, doczekała się właśnie animowanego teledysku. Check it out.

]]>
Sage Francis "Copper Gone" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-10,sage-francis-copper-gone-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-10,sage-francis-copper-gone-recenzjaAugust 6, 2014, 9:33 amRafał SamborskiKiedy Sage Francis wypuścił pierwszy singiel, promujący swój najnowszy krążek „Copper Gone”, wiedziałem, że będę musiał napisać recenzję płyty. Okazało się, że nie ja jeden miałem w Popkillerze takie plany. Dlatego zamiast tradycyjnych dwóch tekstów, postanowiłem zaproponować Maćkowi Wojszkunowi połączenie sił. Rafał Samborski: Kiedy DJ Shadow wydał „Outsidera” można było poczuć się zniesmaczonym. Kiedy RJD2 wydał „The Third Hand” można było poczuć się rozczarowanym. Kiedy w 2010 Sage Francis wydał „Li(f)e”, można było się zastanowić, czy w odtwarzaczu kręci się dobra płyta. Bo raper znany z nawijania pod dość specyficzne, rozbudowane i na ogół dość agresywne podkłady, nagle nagrywa pod mdłe gitarki, przygotowywane przez gwiazdy indie–rocka. Sage zawsze znany był ze swojej eksperymentalnej natury, ale – jak powszechnie wiadomo – nie każdy eksperyment musi być udany. I do takich zaliczam „Li(f)e”. A szkoda. „A Healthy Distrust” i „Human The Death Dance” to pozycje wyjątkowe, zaś o wadze „Personal Journals” dla amerykańskiego podziemia rapowego można by napisać esej.Maciej Wojszkun: Akurat ja uwielbiam „Li(f)e” w całej jego indie–rockowej krasie – co prawda, nieco mniej niż „A Healthy Distrust”, ale i tak swego czasu album gościł w moich słuchawkach często. Nie powiesz mi chyba, że „The Best of Times” nie wzruszyło do łez a „Three Sheets to the Wind” nie porwało cię do szaleńczego pogo?! Rafał: Nie jestem fanem happysadu, sorry. Maciej: Nie zmienia to faktu, że po wydaniu „Li(f)e” Sage znikł ze sceny na cztery długie lata, sporadycznie dając gościnne występy m.in. u Sole'a czy B. Dolana. Brakowało przez te lata Sage'a: tej fenomenalnej techniki, tych wykręconych, skomplikowanych tekstów, które można by rozszyfrowywać godzinami. Skończyło się jednak oczekiwanie, oto bowiem Sage powrócił z nowym albumem – „Copper Gone”. A więc, Rafał, jak wrażenia po powrocie Wujka?Rafał: A bardzo dobrze. Gdy Sage powiedział, że planuje powrót do formy ze swoich wcześniejszych solówek, byłem wniebowzięty. Rozczarowanie „Li(f)e” przeżywałem bardzo i zapewne przeżywałbym jeszcze bardziej, gdyby nie wydana wtedy niesamowita solówka B.Dolana na bitach Aliasa, materializująca w sobie wszystko, czego oczekiwałem od Sage'a. A czego można od Francisa oczekiwać? Genialnych tekstów, świetne bitów oraz flow, z którym można zrobić absolutnie wszystko. I gdy usłyszałem singiel "Vonnegut Busy", wiedziałem, że to nie może być słaba płyta. No, właśnie - co sądzisz o singlu?Maciej: „Vonnegut Busy”… Szczerze - gdy usłyszałem go pierwszy raz, nie zachwycił mnie jakoś szczególnie. Po kilku odsłuchach jednak - z ręką na sercu – stwierdzam, ze to jeden z moich ulubionych tracków Sage'a w ogóle. Francisowy singiel idealny, zawierający w sobie wszystkie najlepsze cechy Sage'a - znakomite ucho do beatów, świetną technikę, fenomenalny refren (I like for my shoes to look like the’ve been walked in/my house to look like it’s been lived in…). A przede wszystkim rewelacyjny tekst. Raper płynnie przechodzi ze społecznej krytyki do osobistych refleksji, po brzegi wypełniając zwrotki inteligentnymi grami słownymi i nawiązaniami, choćby do Kurta Vonneguta właśnie. Dla mnie to jeden z najlepszych tegorocznych singli. „Vonnegut Busy” niesamowicie zaostrzyło apetyt na resztę albumu. I z przyjemnością stwierdzam, że pozostałe utwory również trzymają wysoki poziom. Rafał: Cóż, "Vonnegut Busy" to dla mnie zdecydowany faworyt, bo to nie tyle najlepszy utwór na płycie, co jeden z najlepszych utworów Sage'a w ogóle. Mniej więcej ta klasa, co „Crack Pipes”, „Escape Artist” czy „Going Back To Rehab”. Ale tak, masz rację, płyta trzyma bardzo wysoki poziom. Kiedy Sage nawija na bicie Bucka 65 o swojej izolacji od społeczeństwa w "Make'em Purr", mam ciary. Kiedy Francis dziękuje swojemu zmarłemu ojcu za dar umiejętności posługiwania się językiem w „Thank You”, mam ciary. Kiedy słyszę charakterystyczną perkusję Aliasa w „The Set Up” i to jak pięknie na nią wchodzi Paul w zwrotce, wiem, że czekają mnie ciary.Maciej: Racja, „Thank You” i „Make 'Em Purr” to fantastyczne, niezwykle szczere utwory. Cała płyta w ogóle jest bardzo osobista i – jak stwierdził Sage w jednym z wywiadów – „pełna mrocznych i dołujących momentów, niepozbawiona jednak nadziei”. By wspomnieć tylko „Make'em Purr”, jeden z najbardziej wnikliwych i "rozdzierających" wręcz portretów owej izolacji od społeczeństwa, zawierający jedne z najciekawszych i najbardziej wieloznacznych linijek na albumie (If you want to eat healthy/you gotta dirty some dishes). Nie oznacza to jednak, że Francois skupił się wyłącznie na osobistych trackach. Przeciwnie, mamy tu też m.in. soczyście jadowity komentarz dotyczący współczesnego hip-hopu w „Cheat Code”, czy epickie, apokaliptyczne niemal „Dead Man’s Float”, traktujące o zbyt gorliwej wierze. I – jak zwykle – miliony świetnych wersów, wymykających się jednoznacznej interpretacji. Takie „Once Upon a Blood Moon” choćby – po prostu szczęka opada. Swoją drogą, ciekawi mnie, co oznacza sam tytuł albumu, „Copper Gone”?Rafał: Zapewne spodziewałbyś się, że mowa tu o jakiejś ironii powszechnej wśród wykonawców - diamentowa płyta, platynowa płyta, złota płyta, a Sage'owi uciekła nawet ta miedziana. Bodajże Edan już kiedyś mówił w ten sposób. Ale sam Sage tłumaczył w wywiadzie dla RT, że gdy domy w okolicy, w której mieszka, były opuszczane, zabierano z nich rury miedziane na sprzedaż, a następnie sprayem pisano na budynkach "copper gone". I te domy wydają się być alegorią poczucia pustki w życiu Sage’a. Maciej: A więc stąd ten tytuł. Interesujące. I świetnie pasuje do introspektywnego charakteru płyty.Raph: Jeszcze co do RT – całkiem niedawno ze swoją nową płytą przyszedł tam Sole, który poszedł już kompletnie w tematy polityczne, w sferze liryk osobistych nawijając co najwyżej o swoim weganizmie i tak powiązanym ideologicznie. I cieszy mnie to, że Sage wciąż lubi zahaczać o politykę, ale nie zapomina, że ma oprócz tego jakieś własne życie. Nie będę ukrywał, uwielbiam ten ekshibicjonizm emocjonalny. Masz wtedy wrażenie, że raper jest z krwi i kości, że to człowiek, a nie jakaś figura, posąg, którego nie da się zburzyć.Maciej: A co sądzisz o podkładach? Na papierze wygląda to imponująco: produkcje Aliasa, Bucka 65, Cecila Ottera, Reanimatora. A jak brzmi?Rafał: Przyznam, że akurat Reanimator ze swoim „The Place She Feared Most” mnie trochę zawiódł - jego produkcje zazwyczaj w swojej oszczędności były bardzo klimatyczne. Tu mamy zsynchronizowane z basem dęciaki, perkusję z handclapem na mocnym pogłosie, krótkie "gapy" między taktami, ale tak w zasadzie to nic więcej się nie dzieje. A mimo wszystko całość wydaje się jakaś taka chaotyczna. W nie swojej roli sprawdził się Prolyphic w wychwalanym już przez nas „Vonnegut Busy”. Zdecydowanie bardziej kojarzyć go można jako rapera - zresztą, w Strange Famous wypuścił dwie płyty; jedną na bitach Reanimatora, drugą na bitach Buddy'ego Peace'a. A tu się okazuje, że warto by było czekać na płytę, którą wyprodukowałby sobie w pełni sam. No i Cecil Otter też nie do końca w swoim stylu w otwierającym płytę „Pressure Cooker”. Mocny, rockowy, dynamiczny podkład z genialnym, spokojnym mostkiem w środku. Idealny bit na utwór rozpoczynający album. Choć to nie jedyny bit reprezentanta Doomtree, bo mamy jeszcze „Dead Man’s Float”. Maciej: W „Dead Man's Float” jak dla mnie podkład Cecila Ottera jest też dobry, szczególnie pod koniec, jednak nieznacznie „przeprodukowany”. Napchano tam zbyt dużo elektroniki, przez co wokal Sage'a schodzi na drugi plan. Za to „Pressure Cooker” to perła – bezceremonialne, mocarne wejście z buta, świetny otwieracz, „class A headbanger”, jak to określił Buck 65.Rafał: A na „The Set Up” od Aliasa nie ma co narzekać?Maciej: Szczerze, akurat średnio mi przypadł ten bit z tymi swoimi dziwnymi elektronicznymi plumknięciami na początku. Aczkolwiek sam track niczego sobie, niebywale klimatyczny. Rafał: Nie zapomnijmy też o producentach mniej znanych. Dajmy na to, drugi singiel z płyty, "Grace" został wyprodukowany przez niejakiego Alexandra Browna, podpisującego się bez samogłosek. I jak, dotrzymują kroku weteranom Francisowych produkcji, co?Maciej: W rzeczy samej! Beat Browna świetnie pasuje do melancholijnych wersów Mędrca. Całkiem niezły jest też „Thank You” Andersa Parkera, z ciekawym, wręcz westcoastowym vibe'em. Podoba mi się "Over Under" autorstwa francuskiego producenta Le Parasite'a, świetnie łączące niepokojące, nieziemskie dźwięki smyczków z ciężka elektroniką. Generalnie produkcja „Copper Gone” w większości jest bez zarzutu, beaty są dobrze dobrane, Sage płynie na nich bez problemu. Przyznać jednak muszę, że w tej kategorii płyta nie zdołała przebić mojej ulubionej „A Healthy Distrust”. Ba, nie zdołała przebić nawet rockowych eksperymentów „Li(f)e”. W którejś recenzji czytałem, że „Dead Man's Float” to kawałek, który muzycznie nawiązuje do "The Best of Times" - niby w którym miejscu?!Rafał: Nigdy nie zrozumiem, czemu tak bardzo cenisz „Li(f)e”, ale nie to jest przedmiotem naszej dzisiejszej dyskusji. Jak uważasz – „Copper Gone”, mimo swoich kilku niewielkich wad, to dobry kandydat na płytę roku?Maciej: Patrząc realistycznie - wątpię, aby „Copper Gone” zawojowało na listach najlepszych albumów tego roku. Co nie zmienia faktu, że to świetny album, zarówno dla "laików" jak i oddanych fanów Sage'a. Album mocny, spójny, znakomity technicznie, inteligentny i dojrzały, dający do myślenia. To po prostu triumfalny powrót jednego z najznakomitszych „niezależnych” MC's w grze. Ode mnie piątka.Rafał: Tak, masz rację. Przede wszystkim Sage to MC dla wybranych - nie każdy jest w stanie zdzierżyć jego charakterystyczny akcent czy niekiedy nieco histeryczne, zbyt ekspresyjne, rozedrgane flow. Ale ja to kupuję, bo tekstowo Sage to czołówka, poezja w czystym wydaniu. Ode mnie pięć z minusem.Kiedy Sage Francis wypuścił pierwszy singiel, promujący swój najnowszy krążek „Copper Gone”, wiedziałem, że będę musiał napisać recenzję płyty. Okazało się, że nie ja jeden miałem w Popkillerze takie plany. Dlatego zamiast tradycyjnych dwóch tekstów, postanowiłem zaproponować Maćkowi Wojszkunowi połączenie sił. 

Rafał Samborski: Kiedy DJ Shadow wydał „Outsidera” można było poczuć się zniesmaczonym. Kiedy RJD2 wydał „The Third Hand” można było poczuć się rozczarowanym. Kiedy w 2010 Sage Francis wydał „Li(f)e”, można było się zastanowić, czy w odtwarzaczu kręci się dobra płyta. Bo raper znany z nawijania pod dość specyficzne, rozbudowane i na ogół dość agresywne podkłady, nagle nagrywa pod mdłe gitarki, przygotowywane przez gwiazdy indie–rocka. Sage zawsze znany był ze swojej eksperymentalnej natury, ale – jak powszechnie wiadomo – nie każdy eksperyment musi być udany. I do takich zaliczam „Li(f)e”. A szkoda. „A Healthy Distrust” i „Human The Death Dance” to pozycje wyjątkowe, zaś o wadze „Personal Journals” dla amerykańskiego podziemia rapowego można by napisać esej.

Maciej Wojszkun: Akurat ja uwielbiam „Li(f)e” w całej jego indie–rockowej krasie – co prawda, nieco mniej niż „A Healthy Distrust”, ale i tak swego czasu album gościł w moich słuchawkach często. Nie powiesz mi chyba, że „The Best of Times” nie wzruszyło do łez a „Three Sheets to the Wind” nie porwało cię do szaleńczego pogo?! 

Rafał: Nie jestem fanem happysadu, sorry. 

Maciej: Nie zmienia to faktu, że po wydaniu „Li(f)e” Sage znikł ze sceny na cztery długie lata, sporadycznie dając gościnne występy m.in. u Sole'a czy B. Dolana. Brakowało przez te lata Sage'a: tej fenomenalnej techniki, tych wykręconych, skomplikowanych tekstów, które można by rozszyfrowywać godzinami. Skończyło się jednak oczekiwanie, oto bowiem Sage powrócił z nowym albumem – „Copper Gone”. A więc, Rafał, jak wrażenia po powrocie Wujka?

Rafał: A bardzo dobrze. Gdy Sage powiedział, że planuje powrót do formy ze swoich wcześniejszych solówek, byłem wniebowzięty. Rozczarowanie „Li(f)e” przeżywałem bardzo i zapewne przeżywałbym jeszcze bardziej, gdyby nie wydana wtedy niesamowita solówka B.Dolana na bitach Aliasa, materializująca w sobie wszystko, czego oczekiwałem od Sage'a. A czego można od Francisa oczekiwać? Genialnych tekstów, świetne bitów oraz flow, z którym można zrobić absolutnie wszystko. I gdy usłyszałem singiel "Vonnegut Busy", wiedziałem, że to nie może być słaba płyta. No, właśnie - co sądzisz o singlu?

Maciej: „Vonnegut Busy”… Szczerze - gdy usłyszałem go pierwszy raz, nie zachwycił mnie jakoś szczególnie. Po kilku odsłuchach jednak - z ręką na sercu – stwierdzam, ze to jeden z moich ulubionych tracków Sage'a w ogóle. Francisowy singiel idealny, zawierający w sobie wszystkie najlepsze cechy Sage'a - znakomite ucho do beatów, świetną technikę, fenomenalny refren (I like for my shoes to look like the’ve been walked in/my house to look like it’s been lived in…). A przede wszystkim rewelacyjny tekst. Raper płynnie przechodzi ze społecznej krytyki do osobistych refleksji, po brzegi wypełniając zwrotki inteligentnymi grami słownymi i nawiązaniami, choćby do Kurta Vonneguta właśnie. Dla mnie to jeden z najlepszych tegorocznych singli. „Vonnegut Busy” niesamowicie zaostrzyło apetyt na resztę albumu. I z przyjemnością stwierdzam, że pozostałe utwory również trzymają wysoki poziom. 

Rafał: Cóż, "Vonnegut Busy" to dla mnie zdecydowany faworyt, bo to nie tyle najlepszy utwór na płycie, co jeden z najlepszych utworów Sage'a w ogóle. Mniej więcej ta klasa, co „Crack Pipes”, „Escape Artist” czy „Going Back To Rehab”. Ale tak, masz rację, płyta trzyma bardzo wysoki poziom. Kiedy Sage nawija na bicie Bucka 65 o swojej izolacji od społeczeństwa w "Make'em Purr", mam ciary. Kiedy Francis dziękuje swojemu zmarłemu ojcu za dar umiejętności posługiwania się językiem w „Thank You”, mam ciary. Kiedy słyszę charakterystyczną perkusję Aliasa w „The Set Up” i to jak pięknie na nią wchodzi Paul w zwrotce, wiem, że czekają mnie ciary.

Maciej: Racja, „Thank You” i „Make 'Em Purr” to fantastyczne, niezwykle szczere utwory. Cała płyta w ogóle jest bardzo osobista i – jak stwierdził Sage w jednym z wywiadów – „pełna mrocznych i dołujących momentów, niepozbawiona jednak nadziei”. By wspomnieć tylko „Make'em Purr”, jeden z najbardziej wnikliwych i "rozdzierających" wręcz portretów owej izolacji od społeczeństwa, zawierający jedne z najciekawszych i najbardziej wieloznacznych linijek na albumie (If you want to eat healthy/you gotta dirty some dishes). Nie oznacza to jednak, że Francois skupił się wyłącznie na osobistych trackach. Przeciwnie, mamy tu też m.in. soczyście jadowity komentarz dotyczący współczesnego hip-hopu w „Cheat Code”, czy epickie, apokaliptyczne niemal „Dead Man’s Float”, traktujące o zbyt gorliwej wierze. I – jak zwykle – miliony świetnych wersów, wymykających się jednoznacznej interpretacji. Takie „Once Upon a Blood Moon” choćby – po prostu szczęka opada. Swoją drogą, ciekawi mnie, co oznacza sam tytuł albumu, „Copper Gone”?

Rafał: Zapewne spodziewałbyś się, że mowa tu o jakiejś ironii powszechnej wśród wykonawców - diamentowa płyta, platynowa płyta, złota płyta, a Sage'owi uciekła nawet ta miedziana. Bodajże Edan już kiedyś mówił w ten sposób. Ale sam Sage tłumaczył w wywiadzie dla RT, że gdy domy w okolicy, w której mieszka, były opuszczane, zabierano z nich rury miedziane na sprzedaż, a następnie sprayem pisano na budynkach "copper gone". I te domy wydają się być alegorią poczucia pustki w życiu Sage’a. 

Maciej: A więc stąd ten tytuł. Interesujące. I świetnie pasuje do introspektywnego charakteru płyty.

Raph: Jeszcze co do RT – całkiem niedawno ze swoją nową płytą przyszedł tam Sole, który poszedł już kompletnie w tematy polityczne, w sferze liryk osobistych nawijając co najwyżej o swoim weganizmie i tak powiązanym ideologicznie. I cieszy mnie to, że Sage wciąż lubi zahaczać o politykę, ale nie zapomina, że ma oprócz tego jakieś własne życie. Nie będę ukrywał, uwielbiam ten ekshibicjonizm emocjonalny. Masz wtedy wrażenie, że raper jest z krwi i kości, że to człowiek, a nie jakaś figura, posąg, którego nie da się zburzyć.

Maciej: A co sądzisz o podkładach? Na papierze wygląda to imponująco: produkcje Aliasa, Bucka 65, Cecila Ottera, Reanimatora. A jak brzmi?

Rafał: Przyznam, że akurat Reanimator ze swoim „The Place She Feared Most” mnie trochę zawiódł - jego produkcje zazwyczaj w swojej oszczędności były bardzo klimatyczne. Tu mamy zsynchronizowane z basem dęciaki, perkusję z handclapem na mocnym pogłosie, krótkie "gapy" między taktami, ale tak w zasadzie to nic więcej się nie dzieje. A mimo wszystko całość wydaje się jakaś taka chaotyczna. W nie swojej roli sprawdził się Prolyphic w wychwalanym już przez nas „Vonnegut Busy”. Zdecydowanie bardziej kojarzyć go można jako rapera - zresztą, w Strange Famous wypuścił dwie płyty; jedną na bitach Reanimatora, drugą na bitach Buddy'ego Peace'a. A tu się okazuje, że warto by było czekać na płytę, którą wyprodukowałby sobie w pełni sam. No i Cecil Otter też nie do końca w swoim stylu w otwierającym płytę „Pressure Cooker”. Mocny, rockowy, dynamiczny podkład z genialnym, spokojnym mostkiem w środku. Idealny bit na utwór rozpoczynający album. Choć to nie jedyny bit reprezentanta Doomtree, bo mamy jeszcze „Dead Man’s Float”. 

Maciej: W „Dead Man's Float” jak dla mnie podkład Cecila Ottera jest też dobry, szczególnie pod koniec, jednak nieznacznie „przeprodukowany”. Napchano tam zbyt dużo elektroniki, przez co wokal Sage'a schodzi na drugi plan. Za to „Pressure Cooker” to perła – bezceremonialne, mocarne wejście z buta, świetny otwieracz, „class A headbanger”, jak to określił Buck 65.

Rafał: A na „The Set Up” od Aliasa nie ma co narzekać?

Maciej: Szczerze, akurat średnio mi przypadł ten bit z tymi swoimi dziwnymi elektronicznymi plumknięciami na początku. Aczkolwiek sam track niczego sobie, niebywale klimatyczny. 

Rafał: Nie zapomnijmy też o producentach mniej znanych. Dajmy na to, drugi singiel z płyty, "Grace" został wyprodukowany przez niejakiego Alexandra Browna, podpisującego się bez samogłosek. I jak, dotrzymują kroku weteranom Francisowych produkcji, co?

Maciej: W rzeczy samej! Beat Browna świetnie pasuje do melancholijnych wersów Mędrca. Całkiem niezły jest też „Thank You” Andersa Parkera, z ciekawym, wręcz westcoastowym vibe'em. Podoba mi się "Over Under" autorstwa francuskiego producenta Le Parasite'a, świetnie łączące niepokojące, nieziemskie dźwięki smyczków z ciężka elektroniką. Generalnie produkcja „Copper Gone” w większości jest bez zarzutu, beaty są dobrze dobrane, Sage płynie na nich bez problemu. Przyznać jednak muszę, że w tej kategorii płyta nie zdołała przebić mojej ulubionej „A Healthy Distrust”. Ba, nie zdołała przebić nawet rockowych eksperymentów „Li(f)e”. W którejś recenzji czytałem, że „Dead Man's Float” to kawałek, który muzycznie nawiązuje do "The Best of Times" - niby w którym miejscu?!

Rafał: Nigdy nie zrozumiem, czemu tak bardzo cenisz „Li(f)e”, ale nie to jest przedmiotem naszej dzisiejszej dyskusji. Jak uważasz – „Copper Gone”, mimo swoich kilku niewielkich wad, to dobry kandydat na płytę roku?

Maciej: Patrząc realistycznie - wątpię, aby „Copper Gone” zawojowało na listach najlepszych albumów tego roku. Co nie zmienia faktu, że to świetny album, zarówno dla "laików" jak i oddanych fanów Sage'a. Album mocny, spójny, znakomity technicznie, inteligentny i dojrzały, dający do myślenia. To po prostu triumfalny powrót jednego z najznakomitszych „niezależnych” MC's w grze. Ode mnie piątka.

Rafał: Tak, masz rację. Przede wszystkim Sage to MC dla wybranych - nie każdy jest w stanie zdzierżyć jego charakterystyczny akcent czy niekiedy nieco histeryczne, zbyt ekspresyjne, rozedrgane flow. Ale ja to kupuję, bo tekstowo Sage to czołówka, poezja w czystym wydaniu. Ode mnie pięć z minusem.

]]>
Sage Francis "Copper Gone" - odsłuch całościhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-05-30,sage-francis-copper-gone-odsluch-caloscihttps://popkiller.kingapp.pl/2014-05-30,sage-francis-copper-gone-odsluch-calosciMay 29, 2014, 3:56 pmMaciej Wojszkun"Najgorszy raper świata", Xaul Zan, Non-Prophet, Sage Frenchkiss vel Epicki Brodacz - jedyny i niepowtarzalny Sage Francis powraca po kilkuletniej nieobecności z nowym studyjnym albumem! "Copper Gone", zdobny w gustowną okładkę zbiór 14 nowych utworów na półki sklepów trafi już 3 czerwca.Mędrzec postanowił jednak tuż przed premierą udostępnić cały materiał do odsłuchu. Check it out!Tracklista:Pressure Cooker (prod. Cecil Otter)Grace (prod. ALXNDRBRWN)ID Thieves (prod. James Hancock & Cool Poindexter)Cheat Code (prod. Reanimator)Dead Man's Float (prod. Cecil Otter)Over Under (prod. Le Parasite)Make 'Em Purr (prod. Buck 65)Vonnegut Busy (prod. Prolyphic)Thank You (prod. Anders Parker)The Set Up (prod. Alias)The Place She Feared Most (prod. Reanimator)Once Upon a Blue Moon (prod. Dub Sonata)Say Uncle (prod. John Ash)Maint Reqd (prod. Kurtis SP) "Najgorszy raper świata", Xaul Zan, Non-Prophet, Sage Frenchkiss vel Epicki Brodacz - jedyny i niepowtarzalny Sage Francis powraca po kilkuletniej nieobecności z nowym studyjnym albumem! "Copper Gone", zdobny w gustowną okładkę zbiór 14 nowych utworów na półki sklepów trafi już 3 czerwca.

Mędrzec postanowił jednak tuż przed premierą udostępnić cały materiał do odsłuchu. Check it out!

Tracklista:

  1. Pressure Cooker (prod. Cecil Otter)
  2. Grace (prod. ALXNDRBRWN)
  3. ID Thieves (prod. James Hancock & Cool Poindexter)
  4. Cheat Code (prod. Reanimator)
  5. Dead Man's Float (prod. Cecil Otter)
  6. Over Under (prod. Le Parasite)
  7. Make 'Em Purr (prod. Buck 65)
  8. Vonnegut Busy (prod. Prolyphic)
  9. Thank You (prod. Anders Parker)
  10. The Set Up (prod. Alias)
  11. The Place She Feared Most (prod. Reanimator)
  12. Once Upon a Blue Moon (prod. Dub Sonata)
  13. Say Uncle (prod. John Ash)
  14. Maint Reqd (prod. Kurtis SP)

 

]]>
Sage Francis "Copper Gone"https://popkiller.kingapp.pl/2014-03-20,sage-francis-copper-gonehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-20,sage-francis-copper-goneApril 1, 2014, 8:49 amMaciej WojszkunNajnowszy album charyzmatycznego rapera z Rhode Island, następca krążka "Li(f)e" z 2010 roku. "Copper Gone" wydany zostanie nakładem Strange Famous Records. Produkcje na album dostarczyli m.in. Reanimator, Buck 65, Alias i Cecil Otter.Tracklista:Pressure Cooker (prod. Cecil Otter)Grace (prod. ALXNDRBRWN)ID Thieves (prod. James Hancock & Cool Poindexter)Cheat Code (prod. Reanimator)Dead Man's Float (prod. Cecil Otter)Over Under (prod. Le Parasite)Make 'Em Purr (prod. Buck 65)Vonnegut Busy (prod. Prolyphic)Thank You (prod. Anders Parker)The Set Up (prod. Alias)The Place She Feared Most (prod. Reanimator)Once Upon a Blue Moon (prod. Dub Sonata)Say Uncle (prod. John Ash)Maint Reqd (prod. Kurtis SP) Najnowszy album charyzmatycznego rapera z Rhode Island, następca krążka "Li(f)e" z 2010 roku. "Copper Gone" wydany zostanie nakładem Strange Famous Records. Produkcje na album dostarczyli m.in. Reanimator, Buck 65, Alias i Cecil Otter.

Tracklista:

  1. Pressure Cooker (prod. Cecil Otter)
  2. Grace (prod. ALXNDRBRWN)
  3. ID Thieves (prod. James Hancock & Cool Poindexter)
  4. Cheat Code (prod. Reanimator)
  5. Dead Man's Float (prod. Cecil Otter)
  6. Over Under (prod. Le Parasite)
  7. Make 'Em Purr (prod. Buck 65)
  8. Vonnegut Busy (prod. Prolyphic)
  9. Thank You (prod. Anders Parker)
  10. The Set Up (prod. Alias)
  11. The Place She Feared Most (prod. Reanimator)
  12. Once Upon a Blue Moon (prod. Dub Sonata)
  13. Say Uncle (prod. John Ash)
  14. Maint Reqd (prod. Kurtis SP)

 

]]>
Scroobius Pip "Let Em Come" (feat. Sage Francis, P.O.S) - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-16,scroobius-pip-let-em-come-feat-sage-francis-pos-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-16,scroobius-pip-let-em-come-feat-sage-francis-pos-teledyskSeptember 16, 2011, 10:00 amRafał PorosAlbum reprezentanta Strange Famous Records Scroobiusa "Distraction Pieces" (preorder) pojawi się już w przyszłym tygodniu. Teraz dostajemy świeżutki klip do kawałka "Let Em Come", gdzie swoje wersy dołożyli Sage Francis i P.O.S., a ich raczej przedstawiać nie trzeba.

Album reprezentanta Strange Famous Records Scroobiusa "Distraction Pieces" (preorder) pojawi się już w przyszłym tygodniu. Teraz dostajemy świeżutki klip do kawałka "Let Em Come", gdzie swoje wersy dołożyli Sage Francis i P.O.S., a ich raczej przedstawiać nie trzeba.


]]>