popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) TLChttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19848/TLCOctober 5, 2024, 11:19 pmpl_PL © 2024 Admin stronyJ. Cole feat. TLC "Crooked Smile" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-18,j-cole-feat-tlc-crooked-smile-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-18,j-cole-feat-tlc-crooked-smile-teledyskSeptember 18, 2013, 6:17 pmMarcin NataliDo tej pory drugi solowy album Jermaine'a Cole'a "Born Sinner" kupiło prawie 600 tys. słuchaczy, a MC nie zwalnia z promocją pokrytego złotem krążka. Teraz dostajemy teledysk do jednego z najlepszych i najbardziej pamiętnych numerów na trackliście "Grzesznika".Po raz kolejny Cole totalnie zaskakuje, a przyjemne brzmienie i pozytywne przesłanie "Crooked Smile" kontrastują z dramatyczną historią, przedstawioną w klipie i końcowym przesłaniem artysty, odnoszącym się do przemocy policji i zakrojonej na szeroką skalę, prowadzonej przez służby amerykańskie "wojny z narkotykami"... Klip w rozwinięciu.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6596","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Do tej pory drugi solowy album Jermaine'a Cole'a "Born Sinner" kupiło prawie 600 tys. słuchaczy, a MC nie zwalnia z promocją pokrytego złotem krążka. Teraz dostajemy teledysk do jednego z najlepszych i najbardziej pamiętnych numerów na trackliście "Grzesznika".

Po raz kolejny Cole totalnie zaskakuje, a przyjemne brzmienie i pozytywne przesłanie "Crooked Smile" kontrastują z dramatyczną historią, przedstawioną w klipie i końcowym przesłaniem artysty, odnoszącym się do przemocy policji i zakrojonej na szeroką skalę, prowadzonej przez służby amerykańskie "wojny z narkotykami"... Klip w rozwinięciu.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6596","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
J. Cole "Born Sinner" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-29,j-cole-born-sinner-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-29,j-cole-born-sinner-recenzjaJune 29, 2013, 1:01 pmDaniel WardzińskiTydzień po premierze "Cole World: The Sideline Story" pochodzący z Północnej Karoliny autor materiału mówił, że na jego drugi album trafi sporo numerów, które nie zmieściły się na debiucie, mimo że nie były gorsze. Kilka tygodni przed premierą "Born Sinnera" twierdził już, że w sesjach nagraniowych zarejestrował tyle kawałków, że mógłby z nich zrobić cztery krążki. Według jego wypowiedzi, przy drugiej płycie w Roc Nation miał dużo większą swobodę i większe zaufanie wydawcy. Może dlatego nie dostaliśmy jeszcze sprofilowanego na młodszą młodzież licealną kolorowego teledysku na boisku do koszykówki, którego znienawidziłby Nas? Koniec żartów. Wiele osób wiązało z tym materiałem wielkie nadzieje, w pierwszym tygodniu kupiło go prawie 300 tysięcy osób, a kiedy włączycie sobie materiały video z "Dollar & A Dream Tour" zobaczycie ile muzyka rapera z Fayetteville znaczy dla tych ludzi."LeBron James bez mistrzowskiego pierścienia"? "Nowy Nas bez swojego Illmatica"? Jeśli chce się być stawianym w takim towarzystwie, nie wystarczy mieć talentu do wyrzucania słów na mikrofon, którego trudno Jermaine'owi odmówić. Osobiście wciąż uważam, że "Cole World" nie było materiałem na miarę tego czego od Cole'a można i powinno się oczekiwać. Jak jest z "Born Sinnerem"?Drugi album jest muzycznie znacznie ciekawszy, spójniejszy i bogatszy niż "Cole World". Pierwsze słowa rapera jakie słyszymy na krążku to "it's way darker this time". Mroczniejszy? Nie wiem czy akurat to słowo pasuje najbardziej. Z pewnością jest tu dużo bardziej świadomie w doborze muzyki i wyborze ścieżki w jakiej autor chce kierować swoją karierę. Jednocześnie czuć w tym pewną kontynuację dotychczasowej drogi, tylko parę dużych kroków dalej. Cole nie lubi dusznych, przytłaczających podkładów, dźwiękowych ścian i gradobić, u niego muzyka zawsze jest akompaniamentem dla jego zwrotek. Nie znajdziecie tutaj ciężkich perkusji, przesadnie długich pogłosów werbla, klasycznych układów bębnów. Nic z tego. Muzycznie Cole ma dużo świetnych pomysłów i sprawił, że szesnaście numerów tworzy zwartą całość, w której każdy kolejny track jest logicznym uzupełnieniem układanki. Dużo tutaj absolutnego sztosu. Świetnym przykładem jest "She Knows" - wychodzi od grzechoczącego rytmu do mega intrygującego prostotą akordów sampla z "Bad Things" Cults, potem dochodzi również wokalna część próbki i nagle... BOOM. Tętniąca perkusja w połączeniu z doskonale dowodzacym muzykalności rapera "Oh I... Oh I... All Right". Podobnie w refrenie, z prostego "She knows, she knows, and I know she knows" robi coś kozackiego. Takich prostych, ale rewelacyjnie trafionych zagrywek jest dużo więcej. Muzyczny przelot jest spory. Po "Mo Money", które miesza laidback ze świdrującym poczuciem jakiegoś niepokoju wjeżdża "Trouble", które na zwrotkach miesza mocne wtręty newschoolowego basu z cykającą subtelnie w tle perkusją, po czym nagle dostajemy hipnotyzujące smyczki i miażdżący chór. Następne "Runaway" to perfekcyjna kolekcja pojawiających się i znikających instrumentów, które dyskratnie dodają kompozycji magii i prosty jak konstrukcja cepa refren zaśpiewany z niesamowitą dozą zaraźliwych emocji. Nawet oparty o przekatowany na wszystkie opcje sampel ATCQ numer z Kendrickiem gryzie go w taki sposób, że wiadomo, że nikt by tego nie zrobił w ten sposób. Southowe "Ain't That Some Shit" Syience'a rozpierdalające energią podkręconego tempa dyktuje inny styl nawijki i na trackliście pojawia się przed słodziutkim flirtem z mainstreamowym R&B rodem z zeszłej dekady w "Crooked Smile" i absolutnie wybitnym jazzującym "Let Nas Down", które muzycznie stanowi jednoznaczny dowód geniuszu No I.D. Jest bogato, z wyczuciem, wszystko brzmi świetnie, a płyta stanowi piękną całość i wylewa się z głośników tak miło, że ma się ochotę na więcej.Jak wspomniałem, J. Cole na pierwszy plan chce jednak wypchnąć swoje teksty, uważa siebie tak jak wielu uważa go za "lyricist" (wydaje mi się, że zastąpienie tego słowa polskim "tekściarzem" to jednak duża niedokładność). I tutaj właśnie pojawia się największy problem. Cole płynie, bawi się akcentami, radzi sobie w kompletnie różnych konwencjach i pokazuje bardzo dużą różnorodność i elastyczność w kwestii flow. Mało natomiast pokazuje w warstwie tekstowej. Płyta w dużej mierze krąży wokół skołowanego ilością seksualnych znajomości i rzewnych psychofanów życia gwiazdy. Dotyka takich tematów jak homofobia, różnice między bogatymi i biednym (ze szczególnym uwzględnieniem różnicy między bogatymi i obrzydliwie bogatymi co pozwala Cole'owi na bycie przez chwilę smutnym marzycielem), wychowanie czy niepohamowana rozrzutność. Wszystko niestety po łebkach i bez ubrania tego w wersy, które wryły by się w pamięć i spowodowały ten przyjemny element zaskoczenia poziomem rozkminki albo kątem spojrzenia.Weźmy np. ostatnie wersy na płycie "Listen here, I'll tell you my biggest fears/ You the only one who knows them, don't you ever go expose them/ This life is harder than you'll probably ever know/ Emotions I hardly ever show/ More for you than for me, don't you worry yourself, I gotta do this for me/ They tell me life is a test but where's a tutor for me/ Pops came late I'm already stuck in my ways/ Ducking calls from my mother for days/ Sometimes she hate the way she raised me but she love what she raised/ Can't wait to hand her these house keys with nothing to say". Wstęp zapowiada się jakby miały posypać się szokujące wyznania i powodujące ciarki historie, po czym następuje rozczarowanie i konsternacja. Fakt, że nie ma wersów "do cytowania" jeszcze o niczym nie świadczy, kiedy całe numery działają dla jakiegoś konkretnego celu. Tak nie jest. Dużo tutaj banału, zdecydowanie za dużo pierdolenia o pierdoleniu (dosłownie), gadania o swojej wielkości bez odpowiedniego potwierdzenia tego wielkimi numerami. "Let Nas Down" jest bardzo fajne, ale to tylko numer o reakcji idola, nie ma w nim nic co by było liryczną bombą. "Trouble" słucha się znakomicie, ale ostatni punch "12 years late when my song came on/ he asked mamy did you fuck J. Cole" jest trochę czerstwy choć mimo wszystko w tej Cole'owej nawijce brzmi ok. "Born Sinnerowi" brakuje treści, brakuje lirycznego błysku, czegoś wielkiego. Dlatego ani "Illmatica" ani "mistrzowskiego pierścienia" nie ma. Jest bardzo dobry i świetnie płynący z głośników materiał, który deklasuje debiut (choć są momenty jak np. zaśpiew "love is drug like a strongest stuff ever and fuck it I'm on one" brzmi jak nieprzyjemne echo) ale nadal nie przynosi oczekiwanej nowej jakości. Tydzień po premierze "Cole World: The Sideline Story" pochodzący z Północnej Karoliny autor materiału mówił, że na jego drugi album trafi sporo numerów, które nie zmieściły się na debiucie, mimo że nie były gorsze. Kilka tygodni przed premierą "Born Sinnera" twierdził już, że w sesjach nagraniowych zarejestrował tyle kawałków, że mógłby z nich zrobić cztery krążki. Według jego wypowiedzi, przy drugiej płycie w Roc Nation miał dużo większą swobodę i większe zaufanie wydawcy. Może dlatego nie dostaliśmy jeszcze sprofilowanego na młodszą młodzież licealną kolorowego teledysku na boisku do koszykówki, którego znienawidziłby Nas? Koniec żartów. Wiele osób wiązało z tym materiałem wielkie nadzieje, w pierwszym tygodniu kupiło go prawie 300 tysięcy osób, a kiedy włączycie sobie materiały video z "Dollar & A Dream Tour" zobaczycie ile muzyka rapera z Fayetteville znaczy dla tych ludzi.

"LeBron James bez mistrzowskiego pierścienia"? "Nowy Nas bez swojego Illmatica"? Jeśli chce się być stawianym w takim towarzystwie, nie wystarczy mieć talentu do wyrzucania słów na mikrofon, którego trudno Jermaine'owi odmówić. Osobiście wciąż uważam, że "Cole World" nie było materiałem na miarę tego czego od Cole'a można i powinno się oczekiwać. Jak jest z "Born Sinnerem"?

Drugi album jest muzycznie znacznie ciekawszy, spójniejszy i bogatszy niż "Cole World". Pierwsze słowa rapera jakie słyszymy na krążku to "it's way darker this time". Mroczniejszy? Nie wiem czy akurat to słowo pasuje najbardziej. Z pewnością jest tu dużo bardziej świadomie w doborze muzyki i wyborze ścieżki w jakiej autor chce kierować swoją karierę. Jednocześnie czuć w tym pewną kontynuację dotychczasowej drogi, tylko parę dużych kroków dalej. Cole nie lubi dusznych, przytłaczających podkładów, dźwiękowych ścian i gradobić, u niego muzyka zawsze jest akompaniamentem dla jego zwrotek. Nie znajdziecie tutaj ciężkich perkusji, przesadnie długich pogłosów werbla, klasycznych układów bębnów. Nic z tego. Muzycznie Cole ma dużo świetnych pomysłów i sprawił, że szesnaście numerów tworzy zwartą całość, w której każdy kolejny track jest logicznym uzupełnieniem układanki. Dużo tutaj absolutnego sztosu. Świetnym przykładem jest "She Knows" - wychodzi od grzechoczącego rytmu do mega intrygującego prostotą akordów sampla z "Bad Things" Cults, potem dochodzi również wokalna część próbki i nagle... BOOM. Tętniąca perkusja w połączeniu z doskonale dowodzacym muzykalności rapera "Oh I... Oh I... All Right". Podobnie w refrenie, z prostego "She knows, she knows, and I know she knows" robi coś kozackiego. Takich prostych, ale rewelacyjnie trafionych zagrywek jest dużo więcej.

Muzyczny przelot jest spory. Po "Mo Money", które miesza laidback ze świdrującym poczuciem jakiegoś niepokoju wjeżdża "Trouble", które na zwrotkach miesza mocne wtręty newschoolowego basu z cykającą subtelnie w tle perkusją, po czym nagle dostajemy hipnotyzujące smyczki i miażdżący chór. Następne "Runaway" to perfekcyjna kolekcja pojawiających się i znikających instrumentów, które dyskratnie dodają kompozycji magii i prosty jak konstrukcja cepa refren zaśpiewany z niesamowitą dozą zaraźliwych emocji. Nawet oparty o przekatowany na wszystkie opcje sampel ATCQ numer z Kendrickiem gryzie go w taki sposób, że wiadomo, że nikt by tego nie zrobił w ten sposób. Southowe "Ain't That Some Shit" Syience'a rozpierdalające energią podkręconego tempa dyktuje inny styl nawijki i na trackliście pojawia się przed słodziutkim flirtem z mainstreamowym R&B rodem z zeszłej dekady w "Crooked Smile" i absolutnie wybitnym jazzującym "Let Nas Down", które muzycznie stanowi jednoznaczny dowód geniuszu No I.D. Jest bogato, z wyczuciem, wszystko brzmi świetnie, a płyta stanowi piękną całość i wylewa się z głośników tak miło, że ma się ochotę na więcej.

Jak wspomniałem, J. Cole na pierwszy plan chce jednak wypchnąć swoje teksty, uważa siebie tak jak wielu uważa go za "lyricist" (wydaje mi się, że zastąpienie tego słowa polskim "tekściarzem" to jednak duża niedokładność). I tutaj właśnie pojawia się największy problem. Cole płynie, bawi się akcentami, radzi sobie w kompletnie różnych konwencjach i pokazuje bardzo dużą różnorodność i elastyczność w kwestii flow. Mało natomiast pokazuje w warstwie tekstowej. Płyta w dużej mierze krąży wokół skołowanego ilością seksualnych znajomości i rzewnych psychofanów życia gwiazdy. Dotyka takich tematów jak homofobia, różnice między bogatymi i biednym (ze szczególnym uwzględnieniem różnicy między bogatymi i obrzydliwie bogatymi co pozwala Cole'owi na bycie przez chwilę smutnym marzycielem), wychowanie czy niepohamowana rozrzutność. Wszystko niestety po łebkach i bez ubrania tego w wersy, które wryły by się w pamięć i spowodowały ten przyjemny element zaskoczenia poziomem rozkminki albo kątem spojrzenia.

Weźmy np. ostatnie wersy na płycie "Listen here, I'll tell you my biggest fears/ You the only one who knows them, don't you ever go expose them/ This life is harder than you'll probably ever know/ Emotions I hardly ever show/ More for you than for me, don't you worry yourself, I gotta do this for me/ They tell me life is a test but where's a tutor for me/ Pops came late I'm already stuck in my ways/ Ducking calls from my mother for days/ Sometimes she hate the way she raised me but she love what she raised/ Can't wait to hand her these house keys with nothing to say". Wstęp zapowiada się jakby miały posypać się szokujące wyznania i powodujące ciarki historie, po czym następuje rozczarowanie i konsternacja. Fakt, że nie ma wersów "do cytowania" jeszcze o niczym nie świadczy, kiedy całe numery działają dla jakiegoś konkretnego celu. Tak nie jest. Dużo tutaj banału, zdecydowanie za dużo pierdolenia o pierdoleniu (dosłownie), gadania o swojej wielkości bez odpowiedniego potwierdzenia tego wielkimi numerami. "Let Nas Down" jest bardzo fajne, ale to tylko numer o reakcji idola, nie ma w nim nic co by było liryczną bombą. "Trouble" słucha się znakomicie, ale ostatni punch "12 years late when my song came on/ he asked mamy did you fuck J. Cole" jest trochę czerstwy choć mimo wszystko w tej Cole'owej nawijce brzmi ok. "Born Sinnerowi" brakuje treści, brakuje lirycznego błysku, czegoś wielkiego. Dlatego ani "Illmatica" ani "mistrzowskiego pierścienia" nie ma. Jest bardzo dobry i świetnie płynący z głośników materiał, który deklasuje debiut (choć są momenty jak np. zaśpiew "love is drug like a strongest stuff ever and fuck it I'm on one" brzmi jak nieprzyjemne echo) ale nadal nie przynosi oczekiwanej nowej jakości.

 

]]>
J. Cole feat. TLC "Crooked Smile" - nowy singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-03,j-cole-feat-tlc-crooked-smile-nowy-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-03,j-cole-feat-tlc-crooked-smile-nowy-singielJune 3, 2013, 9:26 pmMarcin NataliZaledwie kilka dni temu prezentowaliśmy wam ostatni street-singiel z drugiego solowego albumu J. Cole'a "Born Sinner", zatytułowany "Niggaz Know". Premiera już jednak coraz bliżej więc Młody Simba nie traci czasu i uderza z kolejnym singlem, tym razem bardziej radiowym, świetnym "Crooked Smile" z gościnnym udziałem TLC w refrenie.Czuję, że ten pozytywny, wspaniale wyprodukowany i zaaranżowany numer, dedykowany płci pięknej z dobrą promocją (a o to chyba nie trzeba się martwić) może nieźle namieszać na listach. A jak wam siedzi Cole w takiej odsłonie? "Born Sinner" w sklepach już 18 czerwca.Zaledwie kilka dni temu prezentowaliśmy wam ostatni street-singiel z drugiego solowego albumu J. Cole'a "Born Sinner", zatytułowany "Niggaz Know". Premiera już jednak coraz bliżej więc Młody Simba nie traci czasu i uderza z kolejnym singlem, tym razem bardziej radiowym, świetnym "Crooked Smile" z gościnnym udziałem TLC w refrenie.

Czuję, że ten pozytywny, wspaniale wyprodukowany i zaaranżowany numer, dedykowany płci pięknej z dobrą promocją (a o to chyba nie trzeba się martwić) może nieźle namieszać na listach. A jak wam siedzi Cole w takiej odsłonie? "Born Sinner" w sklepach już 18 czerwca.

]]>
Lisa "Left Eye" Lopes "Kobiece oko na świat" - profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-24,lisa-left-eye-lopes-kobiece-oko-na-swiat-profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-24,lisa-left-eye-lopes-kobiece-oko-na-swiat-profilSeptember 24, 2011, 2:00 pmAdmin stronyLil' Kim i Foxy Brown ubrane zawsze skąpo w przyciasne ciuszki rapujące o seksie? Produkcje i hity od aseksualnej Missy Elliott? Jeśli tak widzicie kobiecy rap w latach 90. to znaczy, że nie poznaliście jeszcze bardzo ważnego ogniwa w świecie muzyki jakim była Lisa Nicole Lopes.Na świat przyszła 27 maja 1971 roku w Filadelfii. Była najstarszą córką Wandy oraz Ronalda. Miała dwójkę rodzeństwa: siostrę Reigndrop oraz brata Ronalda juniora. Ojciec Lisy pracował w wojsku, z czego wynikał jego trudny charakter. Lisa często wspominała o przemocy psychicznej i fizycznej, którą stosował żeby wyładować się na rodzinie. Pomimo trudnych relacji, to właśnie on był natchnieniem dla Lisy w sprawach muzyki. Nauczył ją grać na pianinie, kiedy miała zaledwie 5 lat. Jako nastolatka spędzała czas uczestnicząc w lokalnych konkursach muzycznych. Despotyczny ojciec był także przyczyną alkoholowych problemów Lisy, dlatego już w wieku 17 lat postanowiła opuścić dom rodzinny na stałe. 1990-91: Początki We wczesnych początkach swojej kariery Lisa zajmowała się modelingiem i tańcem. Wystąpiła w teledysku piosenkarza Lorenzo "Angel". Przełom nastąpił, kiedy w 1991 roku, przebywając w Atlancie dołączyła do dziewczyn Crystal Jones i Tionne Watkins, tworząc zespół 2nd Nature. W krótkim czasie Crystal jednak zrezygnowała z grupy, po czym zastąpiono ją tancerką Rozondą Thomas. 1991-92: OOOOOOOHHH... ON THE TLC TIP zespół TLC we wczesnych latach 90 Ich menadżerka, Perri "Pebbles" Reid zmieniła nazwę grupy na TLC, tak aby każda z dziewczyn miała "swoją" literę. W ten sposób pojawiły się ksywki: T-Boz, Left Eye oraz Chilli. Perri przedstawiła zespół L.A. Reid - szefowi wytwórni LaFace. Jeszcze w 1991 roku TLC podpisało kontrakt. Pierwszy singiel "Ain't 2 Proud 2 Beg" wywołał sporo kontrowersji, zwłaszcza że dziewczyny zaczęły przy okazji promować bezpieczny seks. Ich wizerunek był nieco szalony, funkowy i oldschoolowy. Nosiły długie i szerokie spodnie, czapki, koszulki pomalowane graffiti i wszędzie były obwieszone prezerwatywami. Lisa Lopes stała się rozpoznawalna dzięki swoim ogromnym okularom i dziwacznym kapeluszom. Kilka miesięcy później krążek trafił oficjalnie do sklepów. Za produkcję "Ooooooohhh... On the TLC Tip" (nazwę wymyśliła Lisa) odpowiedzialni byli m.in: Babyface, Dallas Austin, De Funky Bunch, Jermaine Dupri oraz Marley Marl - mistrzowie tamtych czasów. Album został dobrze przyjęty w środowisku, głównie ze względu na inspiracje nurtem "new jack swing". Dziewczyny miały świetny pomysł na siebie. Krytycy docenili rapowe umiejętności Lisy i zwrotki, ktore napisała. Do 1996 roku krążek pokrył się czterokrotną platyną. 1994: CraZySeXyCOol Mniej więcej dwa lata później Lisa zaczęła mieć poważne problemy. Jej związek z futbolistą Andre Risonem nie należał do udanych. Okazało się, że wykorzystywał ją psychicznie i fizycznie. W akcie zemsty podpaliła jego buty w wannie, po czym ogień rozprzestrzenił się na cały dom! Po tym incydencie stała się ulubienicą mediów. Musiała przymusowo iść na odwyk z powodu uzależnienia od alkoholu. LaFace opłaciło sprawy sądowe oraz koszty szkód wyrządzonych przez Lisę. W tym samym czasie okazało się, że Tionne cierpi na jedną z nieuleczalnych chorób - anemie sierpowatą, LaFace musiało więc wydać kolejne pieniądze na jej pobyty w szpitalu.Wszystkie te skandale i niepowodzenia doprowadziły jednak do większego rozgłosu wokół TLC. Nikt nie przypuszczał, że kolejny album "CraZySeXyCOol" wydany w 1994 przyniesie tak ogromny sukces. Szalona Left Eye, seksowna Chilli oraz fajna T-Boz zrezygnowały z szybkiego tempa piosenek, stawiając na soulowe i bardziej dojrzałe kompozycje. Ponownie produkcją zajęli się: Dallas Austin, Jermaine Dupri oraz Babyface. Gościnnie pojawili się: Puff Daddy oraz Andre 3000 (OutKast). Album zebrał świetne recenzje i stał się jednym z najbardziej wpływowych płyt z gatunku R&B. Dowodem tego są m.in zdobyte nagrody: 2 x Grammy, 4 x MTV Video Music Awards, 3 x Billboard Music Awards, 3 x Soul Train Lady Of Soul Awards oraz 3 x Soul Train Music Award. Najważniejszą kompozycją na płycie jest na pewno utwór "Waterfalls", który porusza problemy handlowania narkotykamni oraz choroby AIDS. Zwrotka Lisy jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych zwrotek w piosenkach z pogranicza gatunków R&B/Rap. W 2003 magazyn Rolling Stone umieścił album na liście 500. najlepszych albumów wszechczasów na pozycji 377. Łącznie sprzedano 15. milionów kopii albumu. Zapewniło to zespołowi na jakiś czas tytuł "najlepiej sprzedającego się girlsbandu".W niedługim czasie po sukcesach pojawiły się problemy z Pebbles, która rzekomo źle zarządzała finansami. Ostatecznie odsunięto ją od funkcji menadżera. Zespół ogłosił bankructwo, po czym na nowo podpisał kontrakt z LaFace. 1998-99: MTV The Cut i inne projekty Method Man zaprosił Lisę do współpracy przy albumie "Tical 2000: Judgement Day". Towarzyszyła mu w piosence "Cradle Rock" wraz z Boosterem. Udowodniła tym, że nie jest tylko gwiazdą mainstreamową, ale także raperką cenioną wśród weteranów. W tym samym czasie stacja MTV zaproponowała jej prowadzenia programu, który stał się prekursorem dla Idola. The Cut pomogło wybić się takim gwiazdom jak Silky czy Anastacia. Zainspirowana reality show otworzyła Left Eye Productions i sama zaczęła wspierać młode talenty. Dzięki niej zespół Blaque podpisał kontrakt z Columbią Records. Na kolejny featuring namówiła ją inna znana raperką - Lil' Kim, która wraz z Missy Elliott, Da Brat oraz Angie Martinez nagrywała remix "Not Tonight". Wersja "Ladies Night" dostała nominacje do Grammy.W 1999 roku Left Eye pojawiła się gościnnie w kawałku piosenkarza R&B Donella Jonesa - "U Know What's Up" (występując w teledysku m.in z Big Boi). 1999-2000: FanMail Po długiej ciszy dziewczyny w końcu wróciły do studia, żeby nagrać trzeci album. Największą kontrolę nad produkcją miał Dallas Austin. "FanMail" był bardzo futurystyczny jak na tamte czasy, zawierał nawet elementy electro. Mimo dużego sukcesu singli "Unpretty" oraz "No Scrubs" a także trasy koncertowej, między dziewczynami zaczęło dochodzić do spięć. TLC definitywnie potrzebowało czasu, a przede wszystkim odpoczynku od siebie. 2000: Supernova Po konflikcie każda z dziewczyn zajęła się swoimi sprawami. Lisa wróciła do nagrywania featuringów. Najbardziej znanym jest udział w piosence Melanie C "Never Be The Same Again". Piosenka stała się numerem jeden w 35 krajach! Ponadto zagościła na albumach: Toni Braxton oraz N*Sync.Kilka miesięcy później zaczęła nagrywać pierwszy, w pełni solowy album. "Supernova" ukazała się 14 sierpnia 2001 roku. Niestety z powodu słabej promocji singla "The Block Party", dystrybucję odwołano w Stanach Zjednoczonych. Krytycy byli raczej zdystansowani do wydawnictwa ale zdołali zauważyć, że Lisie bliżej do Jay-Z czy Jadakissa niż do Lil' Kim i Foxy Brown. Na płycie wykorzystano nagranie Tupaca, z czego powstała piosenka "Untouchable". Lisa w wywiadzie dla 2PACLegacy.com ujawniła fakt, że spotykała się z nim kilka miesięcy przed jego śmiercią. Jeśli chodzi o beaty są niestety monotonne, chociaż podkładem do "Jenny" czy "Rags To Riches" nie powstydziłby się nawet Big Boi. Niedługo po tym, zamknięto erę "Supernovej". 2001-2002: N.I.N.A Lisa na okładce XXL z Suge Knightem, Crooked I oraz Eastwoodem Beznadziejna sytuacja solowej płyty nie powstrzymała Left Eye przed kolejnymi działaniami. Przyjęła nową ksywkę i po odejściu z LaFace, podpisała kontrakt z Tha Row. Suge Knight przyjął ją pod swoje szeregi. Nagrała kawałek "Too Street 4 TV", w którym bardzo mocno słychać wpływy zachodniego wybrzeża. Album został wprawdzie ukończony, LaFace blokowało jednak Suge'a przed wydaniem go... również po śmierci Lisy. 2002: 3D Ostatnie wspólne zdjęcie TLC podczas nagrywania płyty "3D" Kiedy TLC doszło w końcu do porozumienia i mogło zacząć z powrotem rozmawiać o nagrywaniu płyt, w lutym 2002 roku dziewczyny weszły razem do studia. Udało im się wtedy nagrać jedynie piosenkę "Girl Talk", myśląc że mają dużo czasu na przygotowanie kolejnego materiału... 2002: ŚMIERĆ Sprawa śmierci Lisy budzi wiele kontrowersji. W kwietniu 2002 roku postanowiła wyjechać na wakacje do Hondurasu. Podczas swojego 30-dniowego wypadu nagrywała dokument o sobie. Praktycznie non stop chodziła z kamerą. Odpoczywała, uprawiała jogę, opowiadała o swoim życiu: o początkach istnienia TLC, swoim zainteresowaniu numerologią oraz reinkarnacją, o Tupacu, swojej rodzinie i relacjach z Andre. Wyjaśniała, tłumaczyła - chciała, żeby w końcu wszyscy poznali prawdziwą Lisę Nicole Lopes. Kiedy któregoś dnia wyjechała do miasta po zakupy, jej samochód cofając się potrącił małego chłopca o nazwisku Lopez. Chłopczyk zmarł następnego dnia w szpitalu. Lisa zapłaciła za pogrzeb. Później, kiedy wróciła do wioski na nagraniu mówiła, że myśli o tym, że "duch" pomylił się z nazwiskami (Lopes-Lopez) i to ona ma zginąć. Kilka dni później prowadząc samochód w którym była także jej siostra oraz zespół Egypt zjechała na pobocze powodując wypadek. Wszystko zostało zarejestrowane przez kamerę. Zmarła około 20. minut po katastrofie. Pozostałe dziewczyny wyszły z wypadku bez większych obrażeń. Na pogrzeb przybyło około 30. tysięcy ludzi, m.in Whitney Houston, Jermaine Dupri, Usher oraz oczywiście Tionne i Rozonda. Wiele gwiazd ze środowiska hip hopu podkreślało, że to wielka strata dla muzyki. Materiał z kaset, które nagrywała Lisa ujawniono dopiero w 2007 roku jako dokument wyreżyserowany przez Lauren Lazin "Ostatnie Dni Życie Lisy Lopes".Ostatnie sekundy życie Lisy oraz wypadek 2002-TERAZ: TLC BEZ LISY? Zespół TLC na rozdaniu nagród MTV, dwa miesiące po śmierci Lisy Od początku Tionne oraz Rozonda pokreślały, że zespół TLC nie może istnieć bez Lisy. W kilka miesięcy dokończyły album "3D", wykorzystując stare nagrania Left Eye. Wraz z Missy Elliott nagrały dla niej tribute "Can You Hear Me?". W kolejnych latach wyszły składanki najlepszych hitów TLC. Wiele grup muzycznych takich jak Destiny's Child czy Cherish publicznie mówi o tym, że zespół z Atlanty miał na nie wielki wpływ. Tionne oraz Chilli od czasu śmierci Lisy grają małe koncerty i zajmują się solowymi karierami. 2009-TERAZ: EYE LEGACY Siostra, brat oraz mama Lisy na premierze "Eye Legacy" Dwa lata temu wyszedł pośmiertny album Lisy zatytułowany "Eye Legacy". Nie cieszył się on jednak wielkim poparciem ze strony mediów. Piosenki, które się tam znalazły były odgrzewanymi nagraniami z "Supernovej" z nowymi aranżacjami. Przy "Eye Legacy" pomagali m.in Lil Mama oraz Chamillionaire.Historia Lisy pokazuje - powiedzielibyśmy dzisiaj - 'mainstreamową' karierę, która zakończyła się fatalnie. Nikt nie wie jak dalej potoczyłyby się jej losy, ale to co do tej pory zdążyła zapisać na kartach historii muzyki R&B i rapu niech trwa w pamięci jak najdłużej. Wszystkie początkujące raperki powinny od niej czerpać, mieć tyle charyzmy i odwagi by robić to co się kocha. Flow warte uwagi, dobre teksty, a przede wszystkim szczerość - to się liczyło w jej twórczości. Mam nadzieję, że wciąż istnieją ludzie, który doceniają jej wkład w muzykę i pamiętają o niej. Nawet 10 lat po jej śmierci. Autorka artykułu prowadzi poświęcony Lisie blog, który mieści się pod adresem https://10years-without-lefteye.blogspot.com/

Lil' Kim i Foxy Brown ubrane zawsze skąpo w przyciasne ciuszki rapujące o seksie? Produkcje i hity od aseksualnej Missy Elliott? Jeśli tak widzicie kobiecy rap w latach 90. to znaczy, że nie poznaliście jeszcze bardzo ważnego ogniwa w świecie muzyki jakim była Lisa Nicole Lopes.

Na świat przyszła 27 maja 1971 roku w Filadelfii. Była najstarszą córką Wandy oraz Ronalda. Miała dwójkę rodzeństwa: siostrę Reigndrop oraz brata Ronalda juniora. Ojciec Lisy pracował w wojsku, z czego wynikał jego trudny charakter. Lisa często wspominała o przemocy psychicznej i fizycznej, którą stosował żeby wyładować się na rodzinie. Pomimo trudnych relacji, to właśnie on był natchnieniem dla Lisy w sprawach muzyki. Nauczył ją grać na pianinie, kiedy miała zaledwie 5 lat. Jako nastolatka spędzała czas uczestnicząc w lokalnych konkursach muzycznych. Despotyczny ojciec był także przyczyną alkoholowych problemów Lisy, dlatego już w wieku 17 lat postanowiła opuścić dom rodzinny na stałe.

1990-91: Początki
We wczesnych początkach swojej kariery Lisa zajmowała się modelingiem i tańcem. Wystąpiła w teledysku piosenkarza Lorenzo "Angel". Przełom nastąpił, kiedy w 1991 roku, przebywając w Atlancie dołączyła do dziewczyn Crystal Jones i Tionne Watkins, tworząc zespół 2nd Nature. W krótkim czasie Crystal jednak zrezygnowała z grupy, po czym zastąpiono ją tancerką Rozondą Thomas.

1991-92: OOOOOOOHHH... ON THE TLC TIP

https://img6.imageshack.us/img6/1358/47942199.png
zespół TLC we wczesnych latach 90

Ich menadżerka, Perri "Pebbles" Reid zmieniła nazwę grupy na TLC, tak aby każda z dziewczyn miała "swoją" literę. W ten sposób pojawiły się ksywki: T-Boz, Left Eye oraz Chilli. Perri przedstawiła zespół L.A. Reid - szefowi wytwórni LaFace. Jeszcze w 1991 roku TLC podpisało kontrakt. Pierwszy singiel "Ain't 2 Proud 2 Beg" wywołał sporo kontrowersji, zwłaszcza że dziewczyny zaczęły przy okazji promować bezpieczny seks. Ich wizerunek był nieco szalony, funkowy i oldschoolowy. Nosiły długie i szerokie spodnie, czapki, koszulki pomalowane graffiti i wszędzie były obwieszone prezerwatywami. Lisa Lopes stała się rozpoznawalna dzięki swoim ogromnym okularom i dziwacznym kapeluszom. Kilka miesięcy później krążek trafił oficjalnie do sklepów. Za produkcję "Ooooooohhh... On the TLC Tip" (nazwę wymyśliła Lisa) odpowiedzialni byli m.in: Babyface, Dallas Austin, De Funky Bunch, Jermaine Dupri oraz Marley Marl - mistrzowie tamtych czasów. Album został dobrze przyjęty w środowisku, głównie ze względu na inspiracje nurtem "new jack swing". Dziewczyny miały świetny pomysł na siebie. Krytycy docenili rapowe umiejętności Lisy i zwrotki, ktore napisała. Do 1996 roku krążek pokrył się czterokrotną platyną.



1994: CraZySeXyCOol
Mniej więcej dwa lata później Lisa zaczęła mieć poważne problemy. Jej związek z futbolistą Andre Risonem nie należał do udanych. Okazało się, że wykorzystywał ją psychicznie i fizycznie. W akcie zemsty podpaliła jego buty w wannie, po czym ogień rozprzestrzenił się na cały dom! Po tym incydencie stała się ulubienicą mediów. Musiała przymusowo iść na odwyk z powodu uzależnienia od alkoholu. LaFace opłaciło sprawy sądowe oraz koszty szkód wyrządzonych przez Lisę. W tym samym czasie okazało się, że Tionne cierpi na jedną z nieuleczalnych chorób - anemie sierpowatą, LaFace musiało więc wydać kolejne pieniądze na jej pobyty w szpitalu.
Wszystkie te skandale i niepowodzenia doprowadziły jednak do większego rozgłosu wokół TLC. Nikt nie przypuszczał, że kolejny album "CraZySeXyCOol" wydany w 1994 przyniesie tak ogromny sukces. Szalona Left Eye, seksowna Chilli oraz fajna T-Boz zrezygnowały z szybkiego tempa piosenek, stawiając na soulowe i bardziej dojrzałe kompozycje. Ponownie produkcją zajęli się: Dallas Austin, Jermaine Dupri oraz Babyface. Gościnnie pojawili się: Puff Daddy oraz Andre 3000 (OutKast). Album zebrał świetne recenzje i stał się jednym z najbardziej wpływowych płyt z gatunku R&B. Dowodem tego są m.in zdobyte nagrody: 2 x Grammy, 4 x MTV Video Music Awards, 3 x Billboard Music Awards, 3 x Soul Train Lady Of Soul Awards oraz 3 x Soul Train Music Award. Najważniejszą kompozycją na płycie jest na pewno utwór "Waterfalls", który porusza problemy handlowania narkotykamni oraz choroby AIDS. Zwrotka Lisy jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych zwrotek w piosenkach z pogranicza gatunków R&B/Rap. W 2003 magazyn Rolling Stone umieścił album na liście 500. najlepszych albumów wszechczasów na pozycji 377. Łącznie sprzedano 15. milionów kopii albumu. Zapewniło to zespołowi na jakiś czas tytuł "najlepiej sprzedającego się girlsbandu".

W niedługim czasie po sukcesach pojawiły się problemy z Pebbles, która rzekomo źle zarządzała finansami. Ostatecznie odsunięto ją od funkcji menadżera. Zespół ogłosił bankructwo, po czym na nowo podpisał kontrakt z LaFace.



1998-99: MTV The Cut i inne projekty
Method Man zaprosił Lisę do współpracy przy albumie "Tical 2000: Judgement Day". Towarzyszyła mu w piosence "Cradle Rock" wraz z Boosterem. Udowodniła tym, że nie jest tylko gwiazdą mainstreamową, ale także raperką cenioną wśród weteranów. W tym samym czasie stacja MTV zaproponowała jej prowadzenia programu, który stał się prekursorem dla Idola. The Cut pomogło wybić się takim gwiazdom jak Silky czy Anastacia. Zainspirowana reality show otworzyła Left Eye Productions i sama zaczęła wspierać młode talenty. Dzięki niej zespół Blaque podpisał kontrakt z Columbią Records. Na kolejny featuring namówiła ją inna znana raperką - Lil' Kim, która wraz z Missy Elliott, Da Brat oraz Angie Martinez nagrywała remix "Not Tonight". Wersja "Ladies Night" dostała nominacje do Grammy.
W 1999 roku Left Eye pojawiła się gościnnie w kawałku piosenkarza R&B Donella Jonesa - "U Know What's Up" (występując w teledysku m.in z Big Boi).



1999-2000: FanMail
Po długiej ciszy dziewczyny w końcu wróciły do studia, żeby nagrać trzeci album. Największą kontrolę nad produkcją miał Dallas Austin. "FanMail" był bardzo futurystyczny jak na tamte czasy, zawierał nawet elementy electro. Mimo dużego sukcesu singli "Unpretty" oraz "No Scrubs" a także trasy koncertowej, między dziewczynami zaczęło dochodzić do spięć. TLC definitywnie potrzebowało czasu, a przede wszystkim odpoczynku od siebie.



2000: Supernova
Po konflikcie każda z dziewczyn zajęła się swoimi sprawami. Lisa wróciła do nagrywania featuringów. Najbardziej znanym jest udział w piosence Melanie C "Never Be The Same Again". Piosenka stała się numerem jeden w 35 krajach! Ponadto zagościła na albumach: Toni Braxton oraz N*Sync.



Kilka miesięcy później zaczęła nagrywać pierwszy, w pełni solowy album. "Supernova" ukazała się 14 sierpnia 2001 roku. Niestety z powodu słabej promocji singla "The Block Party", dystrybucję odwołano w Stanach Zjednoczonych. Krytycy byli raczej zdystansowani do wydawnictwa ale zdołali zauważyć, że Lisie bliżej do Jay-Z czy Jadakissa niż do Lil' Kim i Foxy Brown. Na płycie wykorzystano nagranie Tupaca, z czego powstała piosenka "Untouchable". Lisa w wywiadzie dla 2PACLegacy.com ujawniła fakt, że spotykała się z nim kilka miesięcy przed jego śmiercią. Jeśli chodzi o beaty są niestety monotonne, chociaż podkładem do "Jenny" czy "Rags To Riches" nie powstydziłby się nawet Big Boi. Niedługo po tym, zamknięto erę "Supernovej".



2001-2002: N.I.N.A

https://img828.imageshack.us/img828/350/14298760.png
Lisa na okładce XXL z Suge Knightem, Crooked I oraz Eastwoodem

Beznadziejna sytuacja solowej płyty nie powstrzymała Left Eye przed kolejnymi działaniami. Przyjęła nową ksywkę i po odejściu z LaFace, podpisała kontrakt z Tha Row. Suge Knight przyjął ją pod swoje szeregi. Nagrała kawałek "Too Street 4 TV", w którym bardzo mocno słychać wpływy zachodniego wybrzeża. Album został wprawdzie ukończony, LaFace blokowało jednak Suge'a przed wydaniem go... również po śmierci Lisy.



2002: 3D

https://img28.imageshack.us/img28/9229/50518671.png
Ostatnie wspólne zdjęcie TLC podczas nagrywania płyty "3D"

Kiedy TLC doszło w końcu do porozumienia i mogło zacząć z powrotem rozmawiać o nagrywaniu płyt, w lutym 2002 roku dziewczyny weszły razem do studia. Udało im się wtedy nagrać jedynie piosenkę "Girl Talk", myśląc że mają dużo czasu na przygotowanie kolejnego materiału...

2002: ŚMIERĆ
Sprawa śmierci Lisy budzi wiele kontrowersji. W kwietniu 2002 roku postanowiła wyjechać na wakacje do Hondurasu. Podczas swojego 30-dniowego wypadu nagrywała dokument o sobie. Praktycznie non stop chodziła z kamerą. Odpoczywała, uprawiała jogę, opowiadała o swoim życiu: o początkach istnienia TLC, swoim zainteresowaniu numerologią oraz reinkarnacją, o Tupacu, swojej rodzinie i relacjach z Andre. Wyjaśniała, tłumaczyła - chciała, żeby w końcu wszyscy poznali prawdziwą Lisę Nicole Lopes. Kiedy któregoś dnia wyjechała do miasta po zakupy, jej samochód cofając się potrącił małego chłopca o nazwisku Lopez. Chłopczyk zmarł następnego dnia w szpitalu. Lisa zapłaciła za pogrzeb. Później, kiedy wróciła do wioski na nagraniu mówiła, że myśli o tym, że "duch" pomylił się z nazwiskami (Lopes-Lopez) i to ona ma zginąć. Kilka dni później prowadząc samochód w którym była także jej siostra oraz zespół Egypt zjechała na pobocze powodując wypadek. Wszystko zostało zarejestrowane przez kamerę. Zmarła około 20. minut po katastrofie. Pozostałe dziewczyny wyszły z wypadku bez większych obrażeń. Na pogrzeb przybyło około 30. tysięcy ludzi, m.in Whitney Houston, Jermaine Dupri, Usher oraz oczywiście Tionne i Rozonda. Wiele gwiazd ze środowiska hip hopu podkreślało, że to wielka strata dla muzyki. Materiał z kaset, które nagrywała Lisa ujawniono dopiero w 2007 roku jako dokument wyreżyserowany przez Lauren Lazin "Ostatnie Dni Życie Lisy Lopes".

Ostatnie sekundy życie Lisy oraz wypadek

2002-TERAZ: TLC BEZ LISY?

https://img607.imageshack.us/img607/51/66524591.png
Zespół TLC na rozdaniu nagród MTV, dwa miesiące po śmierci Lisy

Od początku Tionne oraz Rozonda pokreślały, że zespół TLC nie może istnieć bez Lisy. W kilka miesięcy dokończyły album "3D", wykorzystując stare nagrania Left Eye. Wraz z Missy Elliott nagrały dla niej tribute "Can You Hear Me?". W kolejnych latach wyszły składanki najlepszych hitów TLC. Wiele grup muzycznych takich jak Destiny's Child czy Cherish publicznie mówi o tym, że zespół z Atlanty miał na nie wielki wpływ. Tionne oraz Chilli od czasu śmierci Lisy grają małe koncerty i zajmują się solowymi karierami.



2009-TERAZ: EYE LEGACY

https://img232.imageshack.us/img232/575/58598905.png
Siostra, brat oraz mama Lisy na premierze "Eye Legacy"

Dwa lata temu wyszedł pośmiertny album Lisy zatytułowany "Eye Legacy". Nie cieszył się on jednak wielkim poparciem ze strony mediów. Piosenki, które się tam znalazły były odgrzewanymi nagraniami z "Supernovej" z nowymi aranżacjami. Przy "Eye Legacy" pomagali m.in Lil Mama oraz Chamillionaire.

Historia Lisy pokazuje - powiedzielibyśmy dzisiaj - 'mainstreamową' karierę, która zakończyła się fatalnie. Nikt nie wie jak dalej potoczyłyby się jej losy, ale to co do tej pory zdążyła zapisać na kartach historii muzyki R&B i rapu niech trwa w pamięci jak najdłużej. Wszystkie początkujące raperki powinny od niej czerpać, mieć tyle charyzmy i odwagi by robić to co się kocha. Flow warte uwagi, dobre teksty, a przede wszystkim szczerość - to się liczyło w jej twórczości. Mam nadzieję, że wciąż istnieją ludzie, który doceniają jej wkład w muzykę i pamiętają o niej. Nawet 10 lat po jej śmierci.

Autorka artykułu prowadzi poświęcony Lisie blog, który mieści się pod adresem https://10years-without-lefteye.blogspot.com/

]]>