popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Biggie Smallshttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19630/Biggie-SmallsJuly 7, 2024, 4:51 pmpl_PL © 2024 Admin stronyThe Notorious B.I.G., Onyx, Naughty By Nature & 3rd Eye "Flip That Shit" (Ot Tak #178)https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-14,the-notorious-big-onyx-naughty-by-nature-3rd-eye-flip-that-shit-ot-tak-178https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-14,the-notorious-big-onyx-naughty-by-nature-3rd-eye-flip-that-shit-ot-tak-178March 14, 2015, 5:54 pmTomasz PrzytułaNie jest tajemnicą, że muzyczna spuścizna jaką pozostawił po sobie The Notorious B.I.G. ogranicza się zaledwie do kilkudziesięciu utworów. Chociaż Biggie był bardzo mocno zaangażowany w prace nad debiutanckimi albumami Lil’ Kim, Puff Daddy’iego oraz kolektywu Junior M.A.F.I.A., to ilość jego autorskich nagrań wypada bardzo blado porównując ją chociażby do olbrzymiego katalogu Tupaca Shakura. Przez wzgląd na fakt, iż zdecydowana większość numerów Biggiego została już wydana, każdy pojedynczy wyciek niepublikowanych wcześniej piosenek wywołuje w środowisku fanowskim niemałe poruszenie. Ostatnia tego rodzaju sytuacja miała miejsce w 2012 roku, zacznijmy jednak od początku.Pod koniec 1992 roku, pracujący jeszcze w wytwórni Uptown Sean Combs stanął przed zadaniem skompilowania ścieżki dźwiękowej do filmu „Who’s The Man?”. Puffy uznał to za doskonałą okazję na zaprezentowanie światu swojego nowego artysty, zdecydował więc, że Biggie pojawi się na soundtracku aż dwukrotnie. Jak wiadomo znalazł się na nim pierwszy solowy singiel Wallace’a - „Party & Bullshit”, na potrzeby składanki nagrano jednak jeszcze jeden numer sygnowany jego nazwiskiem.Mowa o kawałku „Flip That Shit”, na którym oprócz Biggiego usłyszeć można dwie słynne grupy: Onyx oraz Naughty By Nature, a także bliskiego współpracownika Combsa, Jesse’iego Westa (3rd Eye). Piosenka powstała w legendarnym, nowojorskim studiu Hit Factory i planowo trafiła na tracklistę „Who’s The Man?”. Z niewiadomych przyczyn w ostatnim momencie została jednak z niej wyrzucona, aby przeleżeć w ukryciu prawie dwadzieścia lat. Przez ten czas na światło dzienne wychodziły przeróżne materiały związane z „Flip That Shit”, w tym powyższe zdjęcie oraz zapis video z sesji nagraniowej. O samym utworze niejednokrotnie wypowiadali się Sticky Fingaz oraz Fredro Starr, dzięki czemu udało się ustalić, że tych samych wersów Notorious użył w swoim znanym freestyle’u „16 Bars”. Wreszcie, w połowie 2012 roku DJ SJ-1 odnalazł zaginiony utwór i niezwłocznie przekazał go grupie Onyx, która umieściła go na składance „Cold Case Files Vol.2”. Garażowa jakość nagrania pozostawiała wiele do życzenia, na horyzoncie pojawił się jednak amerykański kolekcjoner, który w 2013 roku wystawił na aukcję kasetę magnetofonową, twierdząc, że znajduje się na niej wersja demo ścieżki dźwiękowej do „Who’s The Man?”. Kasetę sprzedano za ponad 150$, a do Internetu przedostały się snippety dwóch odrzutów z soundtracku. Pierwszym z numerów był rzecz jasna „Flip That Shit” w zdecydowanie lepszej jakości, jednak z obciętymi zwrotkami 3rd Eye i Onyxów, drugim kawałkiem - „Personality”, newjackswingowy utwór niejakiego Nesto.Świetna kooperacja, którą dziś Wam przypominam bez wątpienia zostałaby wydana dużo wcześniej, na pośmiertnych albumach Notoriousa, gdyby tylko Puff Daddy posiadał do niej prawa autorskie. Może to jednak lepiej, że Sean Combs nie przyłożył swoich rąk do odświeżania tego nagrania, a my możemy cieszyć się jego oryginalną wersją, posiadającą niezapomniany vibe nowojorskiego rapu połowy lat dziewięćdziesiątych. Wyciek „Flip That Shit” przeszedł właściwie bez żadnego echa, jeśli więc nie słyszeliście nigdy tego numeru, zapraszam do odsłuchu. To kawał historii.Cały utwór umieszczony na składance "Cold Case Files Vol.2":Snippety kawałków "Flip That Shit" oraz "Personality" w lepszej jakości, wrzucone przeze mnie specjalnie dla was:

Nie jest tajemnicą, że muzyczna spuścizna jaką pozostawił po sobie The Notorious B.I.G. ogranicza się zaledwie do kilkudziesięciu utworów. Chociaż Biggie był bardzo mocno zaangażowany w prace nad debiutanckimi albumami Lil’ Kim, Puff Daddy’iego oraz kolektywu Junior M.A.F.I.A., to ilość jego autorskich nagrań wypada bardzo blado porównując ją chociażby do olbrzymiego katalogu Tupaca Shakura. Przez wzgląd na fakt, iż zdecydowana większość numerów Biggiego została już wydana, każdy pojedynczy wyciek niepublikowanych wcześniej piosenek wywołuje w środowisku fanowskim niemałe poruszenie. Ostatnia tego rodzaju sytuacja miała miejsce w 2012 roku, zacznijmy jednak od początku.

Pod koniec 1992 roku, pracujący jeszcze w wytwórni Uptown Sean Combs stanął przed zadaniem skompilowania ścieżki dźwiękowej do filmu „Who’s The Man?”. Puffy uznał to za doskonałą okazję na zaprezentowanie światu swojego nowego artysty, zdecydował więc, że Biggie pojawi się na soundtracku aż dwukrotnie. Jak wiadomo znalazł się na nim pierwszy solowy singiel Wallace’a - „Party & Bullshit”, na potrzeby składanki nagrano jednak jeszcze jeden numer sygnowany jego nazwiskiem.

Mowa o kawałku „Flip That Shit”, na którym oprócz Biggiego usłyszeć można dwie słynne grupy: Onyx oraz Naughty By Nature, a także bliskiego współpracownika Combsa, Jesse’iego Westa (3rd Eye). Piosenka powstała w legendarnym, nowojorskim studiu Hit Factory i planowo trafiła na tracklistę „Who’s The Man?”. Z niewiadomych przyczyn w ostatnim momencie została jednak z niej wyrzucona, aby przeleżeć w ukryciu prawie dwadzieścia lat. Przez ten czas na światło dzienne wychodziły przeróżne materiały związane z „Flip That Shit”, w tym powyższe zdjęcie oraz zapis video z sesji nagraniowej. O samym utworze niejednokrotnie wypowiadali się Sticky Fingaz oraz Fredro Starr, dzięki czemu udało się ustalić, że tych samych wersów Notorious użył w swoim znanym freestyle’u „16 Bars”. Wreszcie, w połowie 2012 roku DJ SJ-1 odnalazł zaginiony utwór i niezwłocznie przekazał go grupie Onyx, która umieściła go na składance „Cold Case Files Vol.2”. Garażowa jakość nagrania pozostawiała wiele do życzenia, na horyzoncie pojawił się jednak amerykański kolekcjoner, który w 2013 roku wystawił na aukcję kasetę magnetofonową, twierdząc, że znajduje się na niej wersja demo ścieżki dźwiękowej do „Who’s The Man?”. Kasetę sprzedano za ponad 150$, a do Internetu przedostały się snippety dwóch odrzutów z soundtracku. Pierwszym z numerów był rzecz jasna „Flip That Shit” w zdecydowanie lepszej jakości, jednak z obciętymi zwrotkami 3rd Eye i Onyxów, drugim kawałkiem - „Personality”, newjackswingowy utwór niejakiego Nesto.

Świetna kooperacja, którą dziś Wam przypominam bez wątpienia zostałaby wydana dużo wcześniej, na pośmiertnych albumach Notoriousa, gdyby tylko Puff Daddy posiadał do niej prawa autorskie. Może to jednak lepiej, że Sean Combs nie przyłożył swoich rąk do odświeżania tego nagrania, a my możemy cieszyć się jego oryginalną wersją, posiadającą niezapomniany vibe nowojorskiego rapu połowy lat dziewięćdziesiątych. Wyciek „Flip That Shit” przeszedł właściwie bez żadnego echa, jeśli więc nie słyszeliście nigdy tego numeru, zapraszam do odsłuchu. To kawał historii.

Cały utwór umieszczony na składance "Cold Case Files Vol.2":

Snippety kawałków "Flip That Shit" oraz "Personality" w lepszej jakości, wrzucone przeze mnie specjalnie dla was:

]]>
The Notorious B.I.G. „Life After Death” (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-13,the-notorious-big-life-after-death-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-03-13,the-notorious-big-life-after-death-klasyk-na-weekendMarch 13, 2015, 6:30 pmTomasz PrzytułaNa początku 1997 roku całe środowisko hip-hopowe wciąż opłakiwało tragicznie zmarłego mentalnego przywódcę Zachodniego Wybrzeża, Tupaca Shakura. Brutalne zabójstwo supergwiazdora było jednoznaczną oznaką tego, że konflikt Wschodu z Zachodem wymknął się spod kontroli. Czołowe nazwiska rapowego światka ze słusznej przyczyny zaczęły bać się o własne życie, spirala śmierci rozkręcała się bowiem coraz intensywniej. Podczas tego burzliwego okresu wzrok wszystkich fanów hip-hopu skierowany był w kierunku Nowego Jorku i jego wielkiej chluby, The Notoriousa B.I.G. Emocje związane z wyczekiwaniem na drugi album Biggiego sięgały zenitu, a atmosferę dodatkowo podgrzewał cień podejrzenia jaki padł na Wallace’a w związku z niejasnymi okolicznościami śmierci 2Paca. Niewielu sądziło jednak, że tytuł płyty „Life After Death” okaże się dla samego autora proroczy, a świat rapu w tak krótkim czasie straci kolejną wielką indywidualność.Po ponad dwuletniej przerwie w solowej karierze, Notorious powrócił na scenę ze zdwojoną siłą. W dosłownym znaczeniu. Nagrywając dwupłytowy album będący bezpośrednią kontynuacją klasycznego „Ready To Die”, Biggie podjął wyzwanie postawione mu przez Tupaca i jego hitowe „All Eyez On Me”. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, Big Poppa miał jednak w swoim arsenale wszystko co niezbędne, aby tę przeszkodę pokonać. Bogatszy o nowe doświadczenia, dojrzalszy i silniejszy niż kiedykolwiek, stworzył dzieło swojego życia i zarazem jeden z najlepszych albumów w historii rapu.Płyta „Life After Death” nigdy nie otrzymałaby tego zaszczytnego tytułu, gdyby nie wielki, artystyczny kunszt jej autora. Na swoim ostatnim albumie, Biggie zaprezentował się tak naprawdę jako raper kompletny. Operując spokojniejszym niż wcześniej, klarownym głosem, charakterystyczną dykcją i niesamowicie elastycznym flow, B.I.G. wykreował unikalny, fantazyjny świat pełen gangsterskich porachunków, wszechobecnej przemocy i kontrastujących z nią, hedonistycznych w swojej formie przechwałek o bezgranicznej władzy, pięknych kobietach i wielkich pieniądzach. Biggie Smalls, który w licznych wywiadach i publicznych wystąpieniach sprawiał wrażenie osoby o przeciętnej inteligencji i skromnym zasobie słów, na „Life After Death” ponownie obalił ten mit, ujawniając się jako bezwzględny i pewny siebie liryczny morderca. Siłę napędową ostatniego albumu Notoriousa stanowią w dużej mierze utwory utrzymane w konwencji bitewnego rapu. Biggie rozliczył się ze swoimi rzeczywistymi i wyimaginowanymi przeciwnikami rzucając dziesiątki dwuznacznych, tajemniczych wersów zachęcając tym samym słuchaczy do swobodnej interpretacji tekstów i szukania informacji między wierszami. Jako niekwestionowany mistrz słowa, zahamował entuzjazm wszystkich pretendentów do tytułu króla Nowego Jorku, popisując się przy tym niezwykłym lirycznym wyczuciem. Chociaż próżno szukać w którymkolwiek z utworów prawdziwej kanonady punchline’ów, linijki Notorousa są tak trafne i mają tak wielką siłę rażenia, że rozbiły wszystkich jego oponentów w drobny pył.O doskonałości warstwy tekstowej „Life After Death” świadczy również swoboda i naturalność z jaką Biggie krąży wokół tematyki mafijnej jednocześnie kreśląc wiarygodne i pełne pasji uliczne historie. Storytellingi w wykonaniu Notoriousa są żywe, barwne i nadzwyczaj plastyczne. Opowieści wykreowane przez autora zawierają co prawda mniej wątków autobiograficznych niż miało to miejsce w przypadku poprzedniej płyty, są jednak tak samo przekonywujące i lepiej oddziałują na wyobraźnię odbiorcy. Wprawdzie sam rozrzut tematyczny na „Life After Death” jest dość wąski, Biggie po mistrzowsku poprowadził jednak trwającą blisko dwie godziny płytę, sprawnie żonglując klubowymi hitami, kryminalnymi historiami, zmysłowymi pościelówkami czy sentymentalnymi wyciskaczami łez. Nie tracąc po drodze ulicznej wiarygodności i wizerunku gangstera, Notorious stworzył tak naprawdę krążek dla bardzo licznej i różnorodnej publiczności, co sprawiło, że „Life After Death” pomimo swojej rozciągłości czasowej jest albumem, który można przesłuchać jednym tchem bez poczucia znudzenia i monotonii.Kluczową rolę w procesie tworzenia magnum opus Biggiego spełnił jak powszechnie wiadomo szef wytwórni Bad Boy, Sean Combs. Jako producent wykonawczy miał istotny wpływ na swojego podopiecznego, jak również na warstwę muzyczną całej płyty. Swoją pracę wykonał nienagannie, tworząc zapierający dech w piersiach kolaż dźwięków, przy którym „Ready To Die” brzmi archaicznie i niemodnie. O ile debiut Notoriousa był jednym z albumów, ustalających cezurę otwierającą nowy rozdział w nowojorskim rapie i zapoczątkował jego swoisty renesans, o tyle „Life After Death” rozpoczęło powolny marsz ku łagodzeniu rapowego brzmienia i rezygnowania z ciężkich, boom-bapowych bitów. W odróżnieniu od „Ready To Die” kompozycje zawarte na ostatnim krążku Biggiego są ciekawsze, bardziej różnorodne i lepiej zaaranżowane. Angażując do pracy nad płytą plejadę nowojorskich beatmakerów, Puffy uzyskał bogate, przekrojowe brzmienie Wielkiego Jabłka, przyjęte z entuzjazmem zarówno w radiu, w klubach jak i na ulicach. Muzyka na „Life After Death” została skrupulatnie przemyślana i dostosowana do potrzeb rynku. Swoje zadanie doskonale spełniły pozytywne, wybiegające w klimaty pop, disco i r&b, utwory, dzięki którym B.I.G. dotarł do szerokiego grona słuchaczy. Zarówno oficjalne jak i potencjalne single mocno kontrastują z surowszą, mroczniejszą częścią albumu, całość brzmi jednak wyjątkowo spójnie i stanowi fantastyczne tło dla lirycznych popisów Notoriousa.Gdyby chcieć opisać płytę „Life After Death” w jednym zdaniu, brzmiałoby ono: „Album doskonały, ponadczasowy, stworzony z prawdziwie epickim rozmachem”. To krążek, dzięki któremu Biggie na stałe trafił do panteonu najlepszych MC’s wszechczasów i którym udowodnił dlaczego zasługuje na pożądaną przez wielu koronę stolicy świata. Tragicznie przerwana kariera The Notoriousa B.I.G. została zwieńczona w sposób wybitny, a sam autor pozostawił po sobie niewysychające źródło inspiracji, które wciąż, kilkanaście lat po premierze, zachwyca ludzi na całym świecie. W tym przypadku „klasyk” to po prostu za małe słowo. Na początku 1997 roku całe środowisko hip-hopowe wciąż opłakiwało tragicznie zmarłego mentalnego przywódcę Zachodniego Wybrzeża, Tupaca Shakura. Brutalne zabójstwo supergwiazdora było jednoznaczną oznaką tego, że konflikt Wschodu z Zachodem wymknął się spod kontroli. Czołowe nazwiska rapowego światka ze słusznej przyczyny zaczęły bać się o własne życie, spirala śmierci rozkręcała się bowiem coraz intensywniej. Podczas tego burzliwego okresu wzrok wszystkich fanów hip-hopu skierowany był w kierunku Nowego Jorku i jego wielkiej chluby, The Notoriousa B.I.G. Emocje związane z wyczekiwaniem na drugi album Biggiego sięgały zenitu, a atmosferę dodatkowo podgrzewał cień podejrzenia jaki padł na Wallace’a w związku z niejasnymi okolicznościami śmierci 2Paca. Niewielu sądziło jednak, że tytuł płyty „Life After Death” okaże się dla samego autora proroczy, a świat rapu w tak krótkim czasie straci kolejną wielką indywidualność.

Po ponad dwuletniej przerwie w solowej karierze, Notorious powrócił na scenę ze zdwojoną siłą. W  dosłownym znaczeniu. Nagrywając dwupłytowy album będący bezpośrednią kontynuacją klasycznego „Ready To Die”, Biggie podjął wyzwanie postawione mu przez Tupaca i jego hitowe „All Eyez On Me”. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, Big Poppa miał jednak w swoim arsenale wszystko co niezbędne, aby tę przeszkodę pokonać. Bogatszy o nowe doświadczenia, dojrzalszy i silniejszy niż kiedykolwiek, stworzył dzieło swojego życia i zarazem jeden z najlepszych albumów w historii rapu.

Płyta „Life After Death” nigdy nie otrzymałaby tego zaszczytnego tytułu, gdyby nie wielki, artystyczny kunszt jej autora. Na swoim ostatnim albumie, Biggie zaprezentował się tak naprawdę jako raper kompletny. Operując spokojniejszym niż wcześniej, klarownym głosem, charakterystyczną dykcją i niesamowicie elastycznym flow, B.I.G. wykreował unikalny, fantazyjny świat pełen gangsterskich porachunków, wszechobecnej przemocy i kontrastujących z nią, hedonistycznych w swojej formie przechwałek o bezgranicznej władzy, pięknych kobietach i wielkich pieniądzach. Biggie Smalls, który w licznych wywiadach i publicznych wystąpieniach sprawiał wrażenie osoby o przeciętnej inteligencji i skromnym zasobie słów, na „Life After Death” ponownie obalił ten mit, ujawniając się jako bezwzględny i pewny siebie liryczny morderca. Siłę napędową ostatniego albumu Notoriousa stanowią w dużej mierze utwory utrzymane w konwencji bitewnego rapu. Biggie rozliczył się ze swoimi rzeczywistymi i wyimaginowanymi przeciwnikami rzucając dziesiątki dwuznacznych, tajemniczych wersów zachęcając tym samym słuchaczy do swobodnej interpretacji tekstów i szukania informacji między wierszami. Jako niekwestionowany mistrz słowa, zahamował entuzjazm wszystkich pretendentów do tytułu króla Nowego Jorku, popisując się przy tym niezwykłym lirycznym wyczuciem. Chociaż próżno szukać w którymkolwiek z utworów prawdziwej kanonady punchline’ów, linijki Notorousa są tak trafne i mają tak wielką siłę rażenia, że rozbiły wszystkich jego oponentów w drobny pył.

O doskonałości warstwy tekstowej „Life After Death” świadczy również swoboda i naturalność z jaką Biggie krąży wokół tematyki mafijnej jednocześnie kreśląc wiarygodne i pełne pasji uliczne historie. Storytellingi w wykonaniu Notoriousa są żywe, barwne i nadzwyczaj plastyczne. Opowieści wykreowane przez autora  zawierają co prawda mniej wątków autobiograficznych niż miało to miejsce w przypadku poprzedniej płyty, są jednak tak samo przekonywujące i lepiej oddziałują na wyobraźnię odbiorcy. Wprawdzie sam rozrzut tematyczny na „Life After Death” jest dość wąski, Biggie po mistrzowsku poprowadził jednak trwającą blisko dwie godziny płytę, sprawnie żonglując klubowymi hitami, kryminalnymi historiami, zmysłowymi pościelówkami czy sentymentalnymi wyciskaczami łez. Nie tracąc po drodze ulicznej wiarygodności i wizerunku gangstera, Notorious stworzył tak naprawdę krążek dla bardzo licznej i różnorodnej publiczności, co sprawiło, że „Life After Death” pomimo swojej rozciągłości czasowej jest albumem, który można przesłuchać jednym tchem bez poczucia znudzenia i monotonii.

Kluczową rolę w procesie tworzenia magnum opus Biggiego spełnił jak powszechnie wiadomo szef wytwórni Bad Boy, Sean Combs. Jako producent wykonawczy miał istotny wpływ na swojego podopiecznego, jak również na warstwę muzyczną całej płyty. Swoją pracę wykonał nienagannie, tworząc zapierający dech w piersiach kolaż dźwięków, przy którym „Ready To Die” brzmi archaicznie i niemodnie. O ile debiut Notoriousa był jednym z albumów, ustalających cezurę otwierającą nowy rozdział w nowojorskim rapie i zapoczątkował jego swoisty renesans, o tyle „Life After Death” rozpoczęło powolny marsz ku łagodzeniu rapowego brzmienia i rezygnowania z ciężkich, boom-bapowych bitów. W odróżnieniu od „Ready To Die” kompozycje zawarte na ostatnim krążku Biggiego są ciekawsze, bardziej różnorodne i lepiej zaaranżowane. Angażując do pracy nad płytą plejadę nowojorskich beatmakerów, Puffy uzyskał bogate, przekrojowe brzmienie Wielkiego Jabłka, przyjęte z entuzjazmem zarówno w radiu, w klubach jak i na ulicach. Muzyka na „Life After Death” została skrupulatnie przemyślana i dostosowana do potrzeb rynku. Swoje zadanie doskonale spełniły pozytywne, wybiegające w klimaty pop, disco i r&b, utwory, dzięki którym B.I.G. dotarł do szerokiego grona słuchaczy. Zarówno oficjalne jak i potencjalne single mocno kontrastują z surowszą, mroczniejszą częścią albumu, całość brzmi jednak wyjątkowo spójnie i stanowi fantastyczne tło dla lirycznych popisów Notoriousa.

Gdyby chcieć opisać płytę „Life After Death” w jednym zdaniu, brzmiałoby ono: „Album doskonały, ponadczasowy, stworzony z prawdziwie epickim rozmachem”. To krążek, dzięki któremu Biggie na stałe trafił do panteonu najlepszych MC’s wszechczasów i którym udowodnił dlaczego zasługuje na pożądaną przez wielu koronę stolicy świata. Tragicznie przerwana kariera The Notoriousa B.I.G. została zwieńczona w sposób wybitny, a sam autor pozostawił po sobie niewysychające źródło inspiracji, które wciąż, kilkanaście lat po premierze, zachwyca ludzi na całym świecie. W tym przypadku „klasyk” to po prostu za małe słowo. 

]]>
The Notorious B.I.G. "Party & Bullshit" (Diggin’ In The Videos #331)https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-10,the-notorious-big-party-bullshit-diggin-in-the-videos-331https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-10,the-notorious-big-party-bullshit-diggin-in-the-videos-331March 10, 2015, 4:19 pmTomasz PrzytułaSwoją wyprawę na szczyt hip-hopowego Mount Everestu Christopher Wallace rozpoczął w 1992 roku, dwa lata przed wydaniem kultowego już „Ready To Die”. Podpisanie kontraktu z wytwórnią Uptown było dla Biggiego spełnieniem najgłębszych marzeń i szansą na ucieczkę od pełnego niebezpieczeństw ulicznego życia. Przyszłość rapera, choć bardzo obiecująca, była jednak niepewna, a każdy nowy dzień przynosił coraz więcej znaków zapytania. Kuszony obietnicą nagrania solowego albumu, będąc przerażonym perspektywą powrotu do więzienia i nie mając wiele do stracenia, Biggie powierzył całe swoje życie w ręce jednego człowieka – Seana Combsa.Niezwłocznie po zakontraktowaniu młodego Notoriousa, Puff Daddy przystąpił do działań mających na celu zbudowanie swojemu podopiecznemu szerokiego fanbase’u na terenie całego Wielkiego Jabłka. Oprócz licznych występów gościnnych Biggie pod szyldem labelu Uptown nagrał kilka solowych utworów, a najbardziej znanym numerem pochodzącym z tego okresu jest „Party & Bullshit”, który jako singiel doczekał się fizycznego wydania i został umieszczony na ścieżce dźwiękowej do filmu „Who’s The Man?” w 1993 roku.Utwór „Party & Bullshit” bardzo szybko stał się kluczowym elementem w kwitnącej karierze rapera, znanego ówcześnie jako Biggie Smalls, a przez moment nawet jako BIG(sic!). Kompozycja stworzona przez jednego z ojców sukcesu „Ready To Die” - Easy’iego Mo Bee, oparta na nieśmiertelnym samplu z „UFO” wyśmienicie komponowała się z hardkorowym wokalem Notoriousa i jego nie mniej agresywnym sposobem rapowania. Głód gry, zadziwiająca pewność siebie i surowy do szpiku kości styl jakim Biggie wyrażał samego siebie, utwierdziły Puff Daddy’iego w przekonaniu, że trafił na prawdziwą żyłę złota. Tworząc imprezowy kawałek przeznaczony dla ludzi bezpośrednio związanych z ulicą, Notorious postawił solidne podwaliny pod swoją dalszą karierę, zyskując szacunek i rozgłos poza rodzimym podwórkiem. Niebagatelną rolę w budowaniu silnej marki rapera miał sposób w jaki „Party & Bullshit” było wykonywane przed lokalną publicznością. Podczas każdego występu inscenizowano bijatyki, których inicjatorami i uczestnikami byli ludzie z ekipy Biggiego. Zaskoczona i częstokroć znieruchomiała ze strachu widownia zapamiętywała taki obrazek na długo, a co za tym idzie – zachowywała pseudonim B.I.G. w swojej świadomości.Singiel „Party & Bullshit” zobrazowany został czarno-białym, totalnie amatorskim teledyskiem, przedstawiającym ujęcia z występu live na jednym z nowojorskich osiedli. Nie można nazwać tego obrazu klipem z prawdziwego zdarzenia, z tego też powodu „teledysk” ten jest niesłusznie pomijany, co zdarzyło się również nam, gdy wspominaliśmy sam singiel w cyklu Ot Tak. Warto jednak przyjrzeć się bliżej temu staremu nagraniu, na którym przyszła perła Nowego Jorku występuje w ciemnej bandanie i znoszonym t-shircie, nie podejrzewając, że za kilka lat zyska międzynarodową sławę i status ikony hip-hopu.Oryginalne nagranie:[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21952","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]oraz remix autorstwa Lorda Finesse'a:[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21970","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Swoją wyprawę na szczyt hip-hopowego Mount Everestu Christopher Wallace rozpoczął w 1992 roku, dwa lata przed wydaniem kultowego już „Ready To Die”. Podpisanie kontraktu z wytwórnią Uptown było dla Biggiego spełnieniem najgłębszych marzeń i szansą na ucieczkę od pełnego niebezpieczeństw ulicznego życia. Przyszłość rapera, choć bardzo obiecująca, była jednak niepewna, a każdy nowy dzień przynosił coraz więcej znaków zapytania. Kuszony obietnicą nagrania solowego albumu, będąc przerażonym perspektywą powrotu do więzienia i nie mając wiele do stracenia, Biggie powierzył całe swoje życie w ręce jednego człowieka – Seana Combsa.

Niezwłocznie po zakontraktowaniu młodego Notoriousa, Puff Daddy przystąpił do działań mających na celu zbudowanie swojemu podopiecznemu szerokiego fanbase’u na terenie całego Wielkiego Jabłka. Oprócz licznych występów gościnnych Biggie pod szyldem labelu Uptown nagrał kilka solowych utworów, a najbardziej znanym numerem pochodzącym z tego okresu jest „Party & Bullshit”, który jako singiel doczekał się fizycznego wydania i został umieszczony na ścieżce dźwiękowej do filmu „Who’s The Man?” w 1993 roku.

Utwór „Party & Bullshit” bardzo szybko stał się kluczowym elementem w kwitnącej karierze rapera, znanego ówcześnie jako Biggie Smalls, a przez moment nawet jako BIG(sic!).Kompozycja stworzona przez jednego z ojców sukcesu „Ready To Die” -  Easy’iego Mo Bee, oparta na nieśmiertelnym samplu z „UFO” wyśmienicie komponowała się z hardkorowym wokalem Notoriousa i jego nie mniej agresywnym sposobem rapowania. Głód gry, zadziwiająca pewność siebie i surowy do szpiku kości styl jakim Biggie wyrażał samego siebie, utwierdziły Puff Daddy’iego w przekonaniu, że trafił na prawdziwą żyłę złota. Tworząc imprezowy kawałek przeznaczony dla ludzi bezpośrednio związanych z ulicą, Notorious postawił solidne podwaliny pod swoją dalszą karierę, zyskując szacunek i rozgłos poza rodzimym podwórkiem. Niebagatelną rolę w budowaniu silnej marki rapera miał sposób w jaki „Party & Bullshit” było wykonywane przed lokalną publicznością. Podczas każdego występu inscenizowano bijatyki, których inicjatorami i uczestnikami byli ludzie z ekipy Biggiego. Zaskoczona i częstokroć znieruchomiała ze strachu widownia zapamiętywała taki obrazek na długo, a co za tym idzie – zachowywała pseudonim B.I.G. w swojej świadomości.

Singiel „Party & Bullshit” zobrazowany został czarno-białym, totalnie amatorskim teledyskiem, przedstawiającym ujęcia z występu live na jednym z nowojorskich osiedli. Nie można nazwać tego obrazu klipem z prawdziwego zdarzenia, z tego też powodu „teledysk” ten jest niesłusznie pomijany, co zdarzyło się również nam, gdy wspominaliśmy sam singiel w cyklu Ot Tak.Warto jednak przyjrzeć się bliżej temu staremu nagraniu, na którym przyszła perła Nowego Jorku występuje w ciemnej bandanie i znoszonym t-shircie, nie podejrzewając, że za kilka lat zyska międzynarodową sławę i status ikony hip-hopu.

Oryginalne nagranie:

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21952","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

oraz remix autorstwa Lorda Finesse'a:

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21970","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

]]>
The Notorious B.I.G. "Kick In The Door" - nowy remix na 17 rocznicę śmiercihttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-09,the-notorious-big-kick-in-the-door-nowy-remix-na-17rocznice-smiercihttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-09,the-notorious-big-kick-in-the-door-nowy-remix-na-17rocznice-smierciMarch 9, 2014, 12:13 pmKrzysztof CyrychSą numery i artyści, których nigdy nie przestanie się chyba remixować... Przykładem może być tu Notorious B.I.G., od którego śmierci mija dziś 17 lat. Z tej okazji na warsztat numer "Kick In The Door" wziął holenderski producent James McDurt. Utrzymujący old schoolowy klimat remix buja głową aż miło i przypomina piękne dla rapu lata 90. Nie wypada tego nie sprawdzić. Są numery i artyści, których nigdy nie przestanie się chyba remixować... Przykładem może być tu Notorious B.I.G., od którego śmierci mija dziś 17 lat. Z tej okazji na warsztat numer "Kick In The Door" wziął holenderski producent James McDurt. Utrzymujący old schoolowy klimat remix buja głową aż miło i przypomina piękne dla rapu lata 90. Nie wypada tego nie sprawdzić.

 

]]>
The Notorious B.I.G. - To już 16 lat...https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-09,the-notorious-big-to-juz-16-lathttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-09,the-notorious-big-to-juz-16-latMarch 9, 2013, 2:27 pmPaweł MiedzielecTo już szesnaście lat bez króla rapu z Brooklynu. Rzeczywiście, czas przemija nieubłaganie ale pomimo to, nadal wydaje mi się, jakby to było wczoraj...Biggie Smalls. Big Poppa. B.I.G. Człowiek, który nadał słowu "flow" zupełnie nowej definicji i płynął na bitach jak nikt inny przed nim i po nim. Zabawa słowem przychodziła mu z naturalną łatwością, jakby od niechcenia. Sympatyczny grubasek z Brooklynu szybko zyskał tłumy fanów i rozpoczął wspinaczkę na sam szczyt hiphopowego świata, przerwaną przez niespodziewaną śmierć, która nadeszła zanim B.I.G. mógł nam zaprezentować pełnię swoich możliwości...I chociaż zawsze będziemy kochać Big Poppe, to nie sposób pogodzić się z nieodżałowaną stratą jednego z najlepszych raperów w historii, który na zawsze odmienił oblicze rap gry i w swoim czasie przywrócił "wielkiemu jabłku" dawny blask na zdominowanej wtedy przez West Coast hiphopowej arenie...Rest In Peace B.I.G.To już szesnaście lat bez króla rapu z Brooklynu.Rzeczywiście, czas przemija nieubłaganie ale pomimo to, nadal wydaje mi się, jakby to było wczoraj...

Biggie Smalls. Big Poppa. B.I.G. Człowiek, który nadał słowu "flow" zupełnie nowej definicji i płynął na bitach jak nikt inny przed nim i po nim. Zabawa słowem przychodziła mu z naturalną łatwością, jakby od niechcenia. Sympatyczny grubasek z Brooklynu szybko zyskał tłumy fanów i rozpoczął wspinaczkę na sam szczyt hiphopowego świata, przerwaną przez niespodziewaną śmierć, która nadeszła zanim B.I.G. mógł nam zaprezentować pełnię swoich możliwości...
I chociaż zawsze będziemy kochać Big Poppe, to nie sposób pogodzić się z nieodżałowaną stratą jednego z najlepszych raperów w historii, który na zawsze odmienił oblicze rap gry i w swoim czasie przywrócił "wielkiemu jabłku" dawny blask na zdominowanej wtedy przez West Coast hiphopowej arenie...

Rest In Peace B.I.G.

]]>
2Pac - nowe, niepublikowane utwory! (cz. 1)https://popkiller.kingapp.pl/2011-07-16,2pac-nowe-niepublikowane-utwory-cz-1https://popkiller.kingapp.pl/2011-07-16,2pac-nowe-niepublikowane-utwory-cz-1July 16, 2011, 1:00 pmPaweł MiedzielecTupac Shakur nie daje o sobie zapomnieć. Nawet teraz, blisko 15 lat od śmierci artysty do internetu wciąż przedostają się nowe, niepublikowane wcześniej utwory. W ostatnim czasie wyciekło kilka naprawdę grubych kawałków rapera z okresu jego przynależności do labelu Death Row. O "NY87", nagranym wspólnie z ekipą DPG już pisałem - czas przybliżyć słuchaczom resztę numerów.Na pierwszy ogień idzie "Watch Ya Mouth" - świetny diss, powstały na potrzeby albumu "Killuminati". Fragment zremiksowanej przez QD3 wersji tego kawałka wyciekł do internetu dwa lata temu. Teraz możemy nareszcie katować wyprodukowany przez LT Huttona oryginał.Nagrany w lipcu 1996 roku utwór to ostry, bezkompromisowy diss, w którym obrywa się każdemu, z kim 2Pac miał choćby najmniejszy zatarg w ostatnich dwunastu miesiącach swojego życia. Od Puffiego i Biggiego ("cream Puff never had to heart to start, so how the hell Biggie Smalls get the part"), poprzez Dre ("Don Makaveli bitch, bow down to Death Row/Fuck what you say, we untouchable/Now that we done shook Doc Dre/He ain't made a beat in six years, swear he the shit/Won't get no record sales suckin' Nas dick"), Nasa ("I heard Nas got beef cause I'm dissin' his click/Cool, come bring your ass nigga you can get dissed"), De La Soul ("De La got a problem with this hard shit/Ever since "Me, Myself & I" y'all been garbage/I'mma keep it real, show you how it feels to ride/Y'all went 3 Feet and stopped risin'") na Wendy Williams skończywszy ("Wendy Williams is a fat bitch, that's the truth/I got a jar full of niggaz nuts, that's for you"). Ponadto artysta kieruje również kilka słów do wszystkich, którzy obwiniają go za eskalację przemocy na linii East Coast/West Coast, krzycząc na końcu ("They say 'Pac ain't got no love for the East Side/ Your a lyin' muthafucka, nigga we ride - watch ya mouth").Tupac w swoim "Makaveli-Mode" to rap z pasją i energią nieporównywalną do nikogo innego. Słuchając "Watch Ya Mouth" czuje się tę złość i frustrację, która udzielała się Shakurowi podczas nagrywania numeru. Na pewno jeden z najlepszych "agresywnych" utworów w jego dorobku."Road To Glory" to kawałek o zgoła odmiennym klimacie. Specjalna dedykacja dla Mike'a Tysona, nagrana w marcu 1996 roku na walkę "Bestii" z Frankiem Bruno o mistrzostwo WBC w wadze ciężkiej. Na bujającym, melodyjnym bicie autorstwa Johnny J'a, 2Pac z perspektywy "żelaznego Mike'a" rapuje o fali krytyki, jaka spadła na mistrza po rzekomym gwałcie na Desiree Washington ("Please believe that I'll never be shamed again/But can I be the next heavyweight champion?/Call me crazy but no one can fade me/I'm the product of the projects/Lost and crazy"), pobycie w więzieniu i tytułowej "drodze do chwały". My road to glory is filled with thornsFluent thoughts from my brain and I train to remain strongThey said I couldn't do itLock me in chains til IMy struggles closer to the pain of a trained killerRaper opisuje także przebieg samej walki i skutki na jakie naraża się Frank Bruno podczas konfrontacji z Tysonem ("Throw your hands up Mr. Bruno, why?/Big Mike Tyson bout to brutalize that ass tonight/No hesitation in front of the whole nation/I beat that ass so bad I probably violate probation"). Słyszymy również dla kogo będą dedykowane poszczególne rundy walki:"Now, my first round is for the times that I sit in this cellThe second round is for the media and the lies they tellMy third round is for the pain that I felt insideBest recognize I won't be denied, when we ridePrzyznam, że na ten kawałek w pełnej jakości czekałem od momentu w którym na starym VHSie obejrzałem walkę Tyson-Bruno a utwór pomykał sobie gdzieś tam w tle w marnej jakości. Nie zawiodłem się - numer jest naprawdę świetny, słuchając go czuć power i zwiększenie poziomu adrenaliny we krwi.. Warto odnotować, że jest to jeden z trzech tracków nagranych przez Tupaca specjalnie na walki Tysona. Pozostałe dwa - "Ambitionz Az A Fighta" i "Let'z Get It On" przedostały się do internetu w całości lub fragmentach rok temu także polecam je sobie sprawdzić.Na koniec prezentuję nie mniej ciekawy utwór "Things R Changing", który był pierwszym z tegorocznych wycieków jeśli chodzi o kawałki 'Paca. Fani na pewno skojarzą ten numer ze świetnym "Words 2 My First Born", które ukazało się na albumie Nutt-So - "The Betrayal". Jest to alternatywna wersja tego utworu, nagrana zupełnie od nowa. Różnice są zauważalne z miejsca - nowe intro, wydłużony pierwszy wers wzbogacony o kilka dodatkowych linijek oraz zupełnie inne zakończenie i refren czynią z "Things R Changing" wisienkę na torcie, jeśli chodzi o nowy materiał Makaveliego.Kolejna porcja w dniu jutrzejszym - tymczasem zapraszam wszystkich do odsłuchu.

Tupac Shakur nie daje o sobie zapomnieć. Nawet teraz, blisko 15 lat od śmierci artysty do internetu wciąż przedostają się nowe, niepublikowane wcześniej utwory.
W ostatnim czasie wyciekło kilka naprawdę grubych kawałków rapera z okresu jego przynależności do labelu Death Row. O "NY87", nagranym wspólnie z ekipą DPG już pisałem - czas przybliżyć słuchaczom resztę numerów.
Na pierwszy ogień idzie "Watch Ya Mouth" - świetny diss, powstały na potrzeby albumu "Killuminati".
Fragment zremiksowanej przez QD3 wersji tego kawałka wyciekł do internetu dwa lata temu. Teraz możemy nareszcie katować wyprodukowany przez LT Huttona oryginał.
Nagrany w lipcu 1996 roku utwór to ostry, bezkompromisowy diss, w którym obrywa się każdemu, z kim 2Pac miał choćby najmniejszy zatarg w ostatnich dwunastu miesiącach swojego życia.
Od Puffiego i Biggiego ("cream Puff never had to heart to start, so how the hell Biggie Smalls get the part"), poprzez Dre ("Don Makaveli bitch, bow down to Death Row/Fuck what you say, we untouchable/Now that we done shook Doc Dre/He ain't made a beat in six years, swear he the shit/Won't get no record sales suckin' Nas dick"), Nasa ("I heard Nas got beef cause I'm dissin' his click/Cool, come bring your ass nigga you can get dissed"), De La Soul ("De La got a problem with this hard shit/Ever since "Me, Myself & I" y'all been garbage/I'mma keep it real, show you how it feels to ride/Y'all went 3 Feet and stopped risin'") na Wendy Williams skończywszy ("Wendy Williams is a fat bitch, that's the truth/I got a jar full of niggaz nuts, that's for you").
Ponadto artysta kieruje również kilka słów do wszystkich, którzy obwiniają go za eskalację przemocy na linii East Coast/West Coast, krzycząc na końcu ("They say 'Pac ain't got no love for the East Side/ Your a lyin' muthafucka, nigga we ride - watch ya mouth").

Tupac w swoim "Makaveli-Mode" to rap z pasją i energią nieporównywalną do nikogo innego.
Słuchając "Watch Ya Mouth" czuje się tę złość i frustrację, która udzielała się Shakurowi podczas nagrywania numeru. Na pewno jeden z najlepszych "agresywnych" utworów w jego dorobku.



"Road To Glory" to kawałek o zgoła odmiennym klimacie.
Specjalna dedykacja dla Mike'a Tysona, nagrana w marcu 1996 roku na walkę "Bestii" z Frankiem Bruno o mistrzostwo WBC w wadze ciężkiej.
Na bujającym, melodyjnym bicie autorstwa Johnny J'a, 2Pac z perspektywy "żelaznego Mike'a" rapuje o fali krytyki, jaka spadła na mistrza po rzekomym gwałcie na Desiree Washington ("Please believe that I'll never be shamed again/But can I be the next heavyweight champion?/Call me crazy but no one can fade me/I'm the product of the projects/Lost and crazy"), pobycie w więzieniu i tytułowej "drodze do chwały".

My road to glory is filled with thorns
Fluent thoughts from my brain and I train to remain strong
They said I couldn't do it
Lock me in chains til I
My struggles closer to the pain of a trained killer

Raper opisuje także przebieg samej walki i skutki na jakie naraża się Frank Bruno podczas konfrontacji z Tysonem ("Throw your hands up Mr. Bruno, why?/Big Mike Tyson bout to brutalize that ass tonight/No hesitation in front of the whole nation/I beat that ass so bad I probably violate probation").

Słyszymy również dla kogo będą dedykowane poszczególne rundy walki:

"Now, my first round is for the times that I sit in this cell
The second round is for the media and the lies they tell
My third round is for the pain that I felt inside
Best recognize I won't be denied, when we ride

Przyznam, że na ten kawałek w pełnej jakości czekałem od momentu w którym na starym VHSie obejrzałem walkę Tyson-Bruno a utwór pomykał sobie gdzieś tam w tle w marnej jakości.
Nie zawiodłem się - numer jest naprawdę świetny, słuchając go czuć power i zwiększenie poziomu adrenaliny we krwi..

Warto odnotować, że jest to jeden z trzech tracków nagranych przez Tupaca specjalnie na walki Tysona. Pozostałe dwa - "Ambitionz Az A Fighta" i "Let'z Get It On" przedostały się do internetu w całości lub fragmentach rok temu także polecam je sobie sprawdzić.



Na koniec prezentuję nie mniej ciekawy utwór "Things R Changing", który był pierwszym z tegorocznych wycieków jeśli chodzi o kawałki 'Paca. Fani na pewno skojarzą ten numer ze świetnym "Words 2 My First Born", które ukazało się na albumie Nutt-So - "The Betrayal".
Jest to alternatywna wersja tego utworu, nagrana zupełnie od nowa. Różnice są zauważalne z miejsca - nowe intro, wydłużony pierwszy wers wzbogacony o kilka dodatkowych linijek oraz zupełnie inne zakończenie i refren czynią z "Things R Changing" wisienkę na torcie, jeśli chodzi o nowy materiał Makaveliego.



Kolejna porcja w dniu jutrzejszym - tymczasem zapraszam wszystkich do odsłuchu. ]]>