popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) osethttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19344/osetNovember 15, 2024, 1:18 ampl_PL © 2024 Admin stronyFinał WBW 2017: znamy uczestników, prowadzących i DJ'a!https://popkiller.kingapp.pl/2017-11-15,final-wbw-2017-znamy-uczestnikow-prowadzacych-i-djahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-15,final-wbw-2017-znamy-uczestnikow-prowadzacych-i-djaNovember 15, 2017, 10:18 amTadeusz TurnauZa nami dwa półfinały WBW 2017. Imprezy w Krakowie i Bydgoszczy wyłoniły ośmiu zawodników, którzy 25 listopada w Proximie powalczą w Wielkim Finale. Ponadto organizatorzy zdradzili także, kto poprowadzi imprezę oraz komu przypadnie odpowiedzialność za puszczanie bitów. Finaliści:Oset (1.miejsce, Kraków)Ksywa (2. miejsce, Kraków)Bober (półfinał, Kraków)Peus (półfinał, Kraków)Milu (1. miejsce, Bydgoszcz)Kaz (2. miejsce, BydgoszczWawrzyn (półfinał, Bydgoszcz)Murzyn (półfinał, Bydgoszcz)Bitwę w Proximie poprowadzą współnie Dolar oraz Filipek, a za deckami usiądzie stały rezydent WBW, Dj Grubaz.Za nami dwa półfinały WBW 2017. Imprezy w Krakowie i Bydgoszczy wyłoniły ośmiu zawodników, którzy 25 listopada w Proximie powalczą w Wielkim Finale. Ponadto organizatorzy zdradzili także, kto poprowadzi imprezę oraz komu przypadnie odpowiedzialność za puszczanie bitów. 

Finaliści:

  • Oset (1.miejsce, Kraków)
  • Ksywa (2. miejsce, Kraków)
  • Bober (półfinał, Kraków)
  • Peus (półfinał, Kraków)
  • Milu (1. miejsce, Bydgoszcz)
  • Kaz (2. miejsce, Bydgoszcz
  • Wawrzyn (półfinał, Bydgoszcz)
  • Murzyn (półfinał, Bydgoszcz)

Bitwę w Proximie poprowadzą współnie Dolar oraz Filipek, a za deckami usiądzie stały rezydent WBW, Dj Grubaz.

]]>
Znamy oficjalny skład półfinałów WBW 2017!https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-24,znamy-oficjalny-sklad-polfinalow-wbw-2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-24,znamy-oficjalny-sklad-polfinalow-wbw-2017October 24, 2017, 9:04 amTadeusz TurnauZa nami dwanaście imprez eliminacyjnych WBW 2017. W tym roku szesnastu najlepszych zawodników ligowej tabeli eliminacji awansowało do dwóch półfinałów, w których to zostali oni podzieleni na dwie "8". Na obu imprezach do rozdania będą cztery bilety na Wielki Finał, który odbędzie się 25 listopada w warszawskiej Proximie. Poniżej przedstawiamy Wam skład nadchodzących półfinałów w Krakowie oraz Bydgoszczy.Kraków (4 listopada)–Peus (2)–Bober (4)–Oset (6)–Will Spliff (8)–Wudo (10)–Spartiak (12)–Ksywa (13)–Luber (15)Bydgoszcz (11 listopada)–Milu (1)–Ryba (3)–Murzyn (5)–Kaz (7)–Toczek (9)–Radzias (11)–Bambo (14)–Wawrzyn (15)*Przy podziale zawodników organizatorzy uwzględnili ich pozycję w ligowej tabeli eliminacji (numerek w nawiasach), ich miejsce zamieszkania oraz zajęte terminy.Za nami dwanaście imprez eliminacyjnych WBW 2017. W tym roku szesnastu najlepszych zawodników ligowej tabeli eliminacji awansowało do dwóch półfinałów, w których to zostali oni podzieleni na dwie "8". Na obu imprezach do rozdania będą cztery bilety na Wielki Finał, który odbędzie się 25 listopada w warszawskiej Proximie. Poniżej przedstawiamy Wam skład nadchodzących półfinałów w Krakowie oraz Bydgoszczy.

  • Kraków (4 listopada)

–Peus (2)

–Bober (4)

–Oset (6)

–Will Spliff (8)

–Wudo (10)

–Spartiak (12)

–Ksywa (13)

–Luber (15)

  • Bydgoszcz (11 listopada)

–Milu (1)

–Ryba (3)

–Murzyn (5)

–Kaz (7)

–Toczek (9)

–Radzias (11)

–Bambo (14)

–Wawrzyn (15)

*Przy podziale zawodników organizatorzy uwzględnili ich pozycję w ligowej tabeli eliminacji (numerek w nawiasach), ich miejsce zamieszkania oraz zajęte terminy.

]]>
Bitwa Łódzka nadchodzi wielkimi krokami!https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-04,bitwa-lodzka-nadchodzi-wielkimi-krokamihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-04,bitwa-lodzka-nadchodzi-wielkimi-krokamiOctober 4, 2017, 12:48 pmTadeusz TurnauJuż w piątek, 6 października w klubie Krańcoofka w Łodzi odbędzie się pierwsza odsłona organizowanej przez lokalnego rapera bitewnego Boneza Bitwy Łódzkiej. Wystąpi w niej czterech obecnie najmocniejszych freestyle'owców województwa łódzkiego: Oset, Kenny, Milan oraz Kubinho, a także ośmiu najlepszych uczestników eliminacji. Łódź od dawien dawna słynęła z wydawania na świat tuzów wolnostylowej rywalizacji, jednak od dłuższego czasu brakowało na lokalnej scenie własnej bitwy z prawdziwego zdarzenia. Tym razem ma się to zmienić, a poza rozstawieniem solidnych graczy, organizatorzy Bitwy Łódzkiej zapewniają nagrody o łącznej wartości ponad tysiąca złotych. Imprezę w klubie Krańcoofka poprowadzi mistrz Bitwy o Kemping, Oskier, a w jury zasiądą najbardziej utytułowani łódzcy freestyle'owcy, wicemistrz WBW 2006, Gres oraz czterokrotny finalista warszawskiej bitwy Bonez.Bilety na piątkową imprezę można nabyć w przedsprzedaży w cenie 25 złotych, a wystarczy udać się w tym celu do wspomnianego klubu bądź też do punktu sprzedaży Sosa Store. W dniu imprezy cena biletu wzrośnie do 30 złotych, a zainteresowani startem zawodnicy będą musieli zapłacić za udział w eliminacjach 25 złotych.A oto link do wydarzenia na fbJuż w piątek, 6 października w klubie Krańcoofka w Łodzi odbędzie się pierwsza odsłona organizowanej przez lokalnego rapera bitewnego Boneza Bitwy Łódzkiej. Wystąpi w niej czterech obecnie najmocniejszych freestyle'owców województwa łódzkiego: Oset, Kenny, Milan oraz Kubinho, a także ośmiu najlepszych uczestników eliminacji. 

Łódź od dawien dawna słynęła z wydawania na świat tuzów wolnostylowej rywalizacji, jednak od dłuższego czasu brakowało na lokalnej scenie własnej bitwy z prawdziwego zdarzenia. Tym razem ma się to zmienić, a poza rozstawieniem solidnych graczy, organizatorzy Bitwy Łódzkiej zapewniają nagrody o łącznej wartości ponad tysiąca złotych. Imprezę w klubie Krańcoofka poprowadzi mistrz Bitwy o Kemping, Oskier, a w jury zasiądą najbardziej utytułowani łódzcy freestyle'owcy, wicemistrz WBW 2006, Gres oraz czterokrotny finalista warszawskiej bitwy Bonez.

Bilety na piątkową imprezę można nabyć w przedsprzedaży w cenie 25 złotych, a wystarczy udać się w tym celu do wspomnianego klubu bądź też do punktu sprzedaży Sosa Store. W dniu imprezy cena biletu wzrośnie do 30 złotych, a zainteresowani startem zawodnicy będą musieli zapłacić za udział w eliminacjach 25 złotych.

A oto link do wydarzenia na fb

]]>
Runda wiosenna na free – najbardziej spektakularne triumfyhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-08-27,runda-wiosenna-na-free-najbardziej-spektakularne-triumfyhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-08-27,runda-wiosenna-na-free-najbardziej-spektakularne-triumfyAugust 27, 2017, 6:25 pmTadeusz TurnauW poprzednim artykule podsumowaliśmy wiosenne zmagania na polu bitewnym, przypominając najciekawsze walki i wydarzenia z poszczególnych miesięcy. Teraz z kolei przyszedł czas na luźny ranking. Luźny, bo nie na wszystkich bitwach się bywa, nie każde starcie obejrzy się w internecie, a zresztą nawet jeśli by tak było, to wszelakie rankingi są niemal zawsze kwestią gustu i upodobań. Ten kryje za sobą pięć, według mnie, najbardziej spektakularnych triumfów na battle'owym podwórku w pierwszej połowy 2017 roku.Najbardziej spektakularnych? Czyli najbardziej imponujących pod względem jakości wejść i najważniejszych w kontekście walki o najwyższe trofea. No to co, lecimy!5. Milu vs oSb – el. WBW 2017, Poznań, 1/4 finałuTo jedno z pierwszych starć w ramach tegorocznej Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Poznańskie eliminacje z wielkim hukiem otworzył Milu, mierząc się w ćwierćfinale z reprezentantem Ostródy, oSb. I co tu dużo mówić – pierwsze wejście przesycone kozackim punchline'ami, a następnie dwa nawinięte z nie lada klasą i stylem na cholernie trudnym podkładzie. Rywal Mila kompletnie poległ, a on zrobił w Klubie Trops prawdziwy rozpierdol. Uwierzcie mi, że na żywo był mega ogień. Na filmiku co prawda już aż tak grubo nie jest, jednak wolnostylowe skillsy Wrocławianina wciąż robią naprawdę spore wrażenie. "To dajcie troszkę, kurwa, hałasu za flow!" :)4. Kaz vs Toczek – WBW 2017, Poznań, finałZostajemy przy elimkach WBW, ba nie ruszamy się nawet z inaugurującego je Poznania. Tam bowiem działo się mnóstwo, a królował aktualny vicemistrz WBW, Kaz. Od pierwszej do ostatniej walki reprezentant Działdowa nie miał wówczas sobie równych, a to, co zrobił w półfinale z Milem oraz w finale z Toczkiem to prawdziwy freestyle'owy majstersztyk. W obu tych pojedynkach miał wejścia naprawdę bliskie bitewnego ideału, a gdy jego rywale gryźli coraz to mocniej, on rewanżował się im ze zdwojoną siłą. Zresztą sami się przekonajcie, a uwierzcie mi, że docenicie to, jak potrafi momentami wyglądać współczesny rap bitewny. Rapować chłopaki potrafią, a i wersy całkiem kozackie;) 3.Oset vs Kałach – Bitwa o Trójmiasto, 1/8 finałuNieczęsto oglądam dziś bitwy w internecie, jednak do tej zdarza mi się wracać. Czemu? Bo Oset pokazał tu dwa wejścia jak dla mnie absolutnie z kosmusu. Stylówa, której nie podrobi nikt na scenie, kozackie flow, energia i nieprzeciętne linijki. Tutaj zwyczajnie wszystko pykło – bit podpasował, pomysłowość dopisała, a każda linijka została rzucona idealnie "w punkt". Tej wiosny reprezentant Łodzi dobitnie przekonał nas, że zamierza w tym roku sięgać po najwyższe laury. Nie tylko w Trójmieście, ale i na el. WBW 2017 oraz paru innych lokalnych bitwach Oset pokazał, że jego stylówa i łeb do punchline'ów są obecnie silne jak nigdy wcześniej.Freestyle to pisanki i nawijanie o pannach? To sprawdźcie to! 2.Spartiak vs Toczek – el. WBW 2017, Zielona Góra, 1/4 finałuWracamy na arenę zmagań WBW, a wita nas Zielona Góra i "drący mordę" w niebogłosy Spartiak. Co to było za starcie! Toczek wleciał z przekozackimi pierwszym wejściem, a jego rywal z Wrocławia odpowiedział trzema, które stały na jeszcze wyższym poziomie. Punch za punchem, a jeden lepszy od drugiego. Nie znajdziecie w tej walce wyszukanego flow ani stylówy z kosmosu, za to zaśmiejecie się głośno przynajmniej parę razy, by na koniec pomyśleć sobie: "kurwa, ale ten gościu ma głowę do rzucania kozackich linijek""Ej pizdeczko, jaki Kochanowski, twoja panna chyba kurwa kocha no skill" 1.Pueblos vs Bober – Bitwa o Pitos III, półfinałBitwa o Pitos III, czyli najważniejsze wydarzenie battle'owej rundy wiosennej. Półfinał, czyli bratobójcze starcie zawodników z Bielska – aktualnego mistrza WBW i powracającego na bitwy gościa, o którym zwykło się mówić, że jest najlepiej rapującym spośród aktywnych raperów bitewnych. W tej walce było wszystko – mega napięcie, niesamowita energia pod sceną, a na niej styl, flow i przekozackie wersety. Być może, oglądając jedynie filmik w necie, starcie to nie zachwyci Was tak jak dwa poprzednie, jednak ze względu na jego rangę, atmosferę w klubie i fakt, że poległ w nim mistrz WBW nie mogłem nie uplasować go na pierwszej pozycji w tym zestawieniu. Bez cienia wątpliwości była to dotychczas najważniejsza i najbardziej spektakularna walka na polu bitewnym w 2017 roku.A i zwycięstwo cholernie okazałe;)W poprzednim artykule podsumowaliśmy wiosenne zmagania na polu bitewnym, przypominając najciekawsze walki i wydarzenia z poszczególnych miesięcy. Teraz z kolei przyszedł czas na luźny ranking. Luźny, bo nie na wszystkich bitwach się bywa, nie każde starcie obejrzy się w internecie, a zresztą nawet jeśli by tak było, to wszelakie rankingi są niemal zawsze kwestią gustu i upodobań. Ten kryje za sobą pięć, według mnie, najbardziej spektakularnych triumfów na battle'owym podwórku w pierwszej połowy 2017 roku.


Najbardziej spektakularnych?
Czyli najbardziej imponujących pod względem jakości wejść i najważniejszych w kontekście walki o najwyższe trofea. No to co, lecimy!

  • 5. Milu vs oSb – el. WBW 2017, Poznań, 1/4 finału

To jedno z pierwszych starć w ramach tegorocznej Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Poznańskie eliminacje z wielkim hukiem otworzył Milu, mierząc się w ćwierćfinale z reprezentantem Ostródy, oSb. I co tu dużo mówić – pierwsze wejście przesycone kozackim punchline'ami, a następnie dwa nawinięte z nie lada klasą i stylem na cholernie trudnym podkładzie. Rywal Mila kompletnie poległ, a on zrobił w Klubie Trops prawdziwy rozpierdol. Uwierzcie mi, że na żywo był mega ogień. Na filmiku co prawda już aż tak grubo nie jest, jednak wolnostylowe skillsy Wrocławianina wciąż robią naprawdę spore wrażenie. 

"To dajcie troszkę, kurwa, hałasu za flow!" :)

  • 4. Kaz vs Toczek – WBW 2017, Poznań, finał

Zostajemy przy elimkach WBW, ba nie ruszamy się nawet z inaugurującego je Poznania. Tam bowiem działo się mnóstwo, a królował aktualny vicemistrz WBW, Kaz. Od pierwszej do ostatniej walki reprezentant Działdowa nie miał wówczas sobie równych, a to, co zrobił w półfinale z Milem oraz w finale z Toczkiem to prawdziwy freestyle'owy majstersztyk. W obu tych pojedynkach miał wejścia naprawdę bliskie bitewnego ideału, a gdy jego rywale gryźli coraz to mocniej, on rewanżował się im ze zdwojoną siłą. Zresztą sami się przekonajcie, a uwierzcie mi, że docenicie to, jak potrafi momentami wyglądać współczesny rap bitewny. 

Rapować chłopaki potrafią, a i wersy całkiem kozackie;)

 

  • 3.Oset vs Kałach – Bitwa o Trójmiasto, 1/8 finału

Nieczęsto oglądam dziś bitwy w internecie, jednak do tej zdarza mi się wracać. Czemu? Bo Oset pokazał tu dwa wejścia jak dla mnie absolutnie z kosmusu. Stylówa, której nie podrobi nikt na scenie, kozackie flow, energia i nieprzeciętne linijki. Tutaj zwyczajnie wszystko pykło – bit podpasował, pomysłowość dopisała, a każda linijka została rzucona idealnie "w punkt". Tej wiosny reprezentant Łodzi dobitnie przekonał nas, że zamierza w tym roku sięgać po najwyższe laury. Nie tylko w Trójmieście, ale i na el. WBW 2017 oraz paru innych lokalnych bitwach Oset pokazał, że jego stylówa i łeb do punchline'ów są obecnie silne jak nigdy wcześniej.

Freestyle to pisanki i nawijanie o pannach? To sprawdźcie to!

  •  2.Spartiak vs Toczek – el. WBW 2017, Zielona Góra, 1/4 finału

Wracamy na arenę zmagań WBW, a wita nas Zielona Góra i "drący mordę" w niebogłosy Spartiak. Co to było za starcie! Toczek wleciał z przekozackimi pierwszym wejściem, a jego rywal z Wrocławia odpowiedział trzema, które stały na jeszcze wyższym poziomie. Punch za punchem, a jeden lepszy od drugiego. Nie znajdziecie w tej walce wyszukanego flow ani stylówy z kosmosu, za to zaśmiejecie się głośno przynajmniej parę razy, by na koniec pomyśleć sobie: "kurwa, ale ten gościu ma głowę do rzucania kozackich linijek"

"Ej pizdeczko, jaki Kochanowski, twoja panna chyba kurwa kocha no skill"

  •  1.Pueblos vs Bober – Bitwa o Pitos III, półfinał

Bitwa o Pitos III, czyli najważniejsze wydarzenie battle'owej rundy wiosennej. Półfinał, czyli bratobójcze starcie zawodników z Bielska – aktualnego mistrza WBW i powracającego na bitwy gościa, o którym zwykło się mówić, że jest najlepiej rapującym spośród aktywnych raperów bitewnych. W tej walce było wszystko – mega napięcie, niesamowita energia pod sceną, a na niej styl, flow i przekozackie wersety. Być może, oglądając jedynie filmik w necie, starcie to nie zachwyci Was tak jak dwa poprzednie, jednak ze względu na jego rangę, atmosferę w klubie i fakt, że poległ w nim mistrz WBW nie mogłem nie uplasować go na pierwszej pozycji w tym zestawieniu. Bez cienia wątpliwości była to dotychczas najważniejsza i najbardziej spektakularna walka na polu bitewnym w 2017 roku.

A i zwycięstwo cholernie okazałe;)

]]>
Runda wiosenna na free (podsumowanie)https://popkiller.kingapp.pl/2017-08-12,runda-wiosenna-na-free-podsumowaniehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-08-12,runda-wiosenna-na-free-podsumowanieAugust 11, 2017, 12:54 pmTadeusz TurnauFreestyle'u mieliśmy minionej wiosny aż potąd. Chyba jeszcze nigdy w pierwszej połowie roku nie odbyło się tyle znaczących i silnie obsadzonych imprez. Jednych wspomniany natłok bitew szybko przyprawiał o zalążki freestyle'owego pawia, a u innych spowodował jeszcze większy głód śledzenia wolnostylowej rywalizacji. Tak czy inaczej pozostawiliśmy za sobą w ostatnich miesiącach kawał battle'owej historii i bez dwóch zdań warto rzucić okiem wstecz, by przypomnieć sobie najciekawsze wydarzenia na bitewnym podwórku pierwszej połowy 2017 roku.A polecimy klasycznie miesiąc po miesiącu, wydobywając z każdych 30 dni w roku najlepsze freestyle'owe wspomnienia!STYCZEŃ: Południe z hukiem otwiera nowy rok!Najważniejszym wydarzeniem otwierającym kolejne 12 miesięcy wolnostylowej rywalizacji była bez cienia wątpliwości mająca miejsce pod koniec stycznia w Bielsku Bitwa o Południe. Za organizację eventu wziął się finalista WBW 2014 oraz triumfator Bitwy o Pitos III, Pueblos, a jego innowacyjne podejście do tego przedsięwzięcia zapewniło widzom mnóstwo atrakcji. Cała bitwa odbyła się w formule "obrazkowej", gdzie zamiast na treści losowanych tematów zawodnicy musieli się skupiać w swej nawijce na zawartości wyświetlanych na projektorze zdjęć. Prócz tego MC's zmuszeni byli losować bity, nie wiedząc czy przyjdzie im rapować pod klasyczne podkłady czy też bardziej nowoczesne brzmienia. Wszystko to dopełniło bardzo silne grono rozstawionych zawodników tworzone kolejno przez Bobera, Mila, Peusa oraz Czeskiego. Bitwa okazała się absolutnym strzałem w dziesiątke, a jej triumfator Bober z hukiem rozpoczął nowy rok, pokonując w bielskim finale znajdującego się w niegorzej formie Mila. Poza głównym daniem z południa w styczniu byliśmy również świadkami między innymi wygranego przez Spartiaka finału II sezonu Poznań Freestyle League, a także zdominowaje przez Oseta Bitwy Chojnice, która to rozpoczęła imponującą passę bitewnych zwycięstw Łodzianina. Skupmy się jednak na tym, co najlepsze:) LUTY: Godny powrót Mistrzów Mikrofonu!Nadciągnął luty, a wraz z nimi na scenę po dłuższej przerwie powrócił kultowy cykl o nazwie Microphone Masters. Tym razem w rolę mistrzów mikrofonu wcielili się w Lublinie Filipek, Bober, Szyderca i Dolar, a imprezę kozacko poprowadził Flint. Co prawda XI odsłona eventu organizowanego przez WBW nie obeszła się aż tak szerokim echem w rapowym półświatku, jednak na poziom wydarzeń na scenie z pewnością nie mogliśmy narzekać. Imponował przede wszystkim będący w gazie po wygranej w Bielsku Bober, w zapodawaniu świetnych wejść wturowali mu Filipek i Dolar, a Szydercy udało się wręcz w znakomity sposób zrewanżować mistrzowi WBW za porażkę z zeszłorocznego finału warszawskiej bitwy. Lekkim niewypałem okazała się jedynie próba łączenia freestyle'owych wjazdów z beatboxowym podkładem od Muzamana, którego nowoczesne brzmienia w połączeniu z kiepskim odsłuchem na scenie okazywały się często dla zawodników zbyt dużym wyzwaniem...Poza tegorocznymi Mistrzami Mikrofonu wyłoniliśmy w lutym także i zwycięzcę Finału WLW Sezonu 2016. Podobnie jak w całej lidze, także i w tegorocznym finale najlepszy okazał się Toczek, który to w decydującym starciu zdołał uporać się z Murzynem.A tu łapcie rewanż Szydiego:) MARZEC: WBW wraca szybciej niż kiedykolwiek!Wiosenny start, nowe zasady i mnóstwo niewiadomych. Wielka Bitwa Warszawska rozpoczęła się w tym roku już pod koniec marca w Poznaniu, a jej inauguracja okazała się być jedną z lepszych imprez bitewnych całej wiosny. Do Klubu Trops przyjechało spore grono najmocniejszych MC's, a finalnie rywali w świetnym stylu po kątach porozstawiał Kaz. Jego walki z Milem i Toczkiem to pojedynki na absolutnie najwyższym poziomie, a parę pojedynczych wjazdów z tych bitew autorstwa reprezentanta Działdowa to pieprzony majstersztyk. Smaczku całej imprezie dodał z pewnością świetny występ 15-letniego Trampa, który zdobył serca publiki, pokonując w kozackim, punchline'owym stylu Murzyna oraz Q-keya. Tydzień po poznańskiej inauguracji odbyły się drugie el. WBW 2017 w Krakowie, które to jednak – pomimo silnego rozstawienia – stały na znacznie niższym poziomie, a triumfował na nich wyluzowany i zapijaczony Milu. Ciekawym wydarzeniem w marcu była również wygrana przez Oseta 5 ustawka Bydgoskiej Bitwy Freestyle, która zakończyła się finałowym pojedynkiem Łodzianina z powracającym na scenę po długiej przerwie weteranem, Mełcinem....tak, warto przetrawić fatalny dźwięk, by posłuchać treści bitwy;) KWIECIEŃ: Miesiąc Oseta, 7 minut Spartiaka!Po nieco spokojniejszym marcu w kwietniu uderzyła w nas cała fala kozackich battle'owych eventów. Dwie świetne imprezy z ramienia WBW, trzecia odsłona pokaźnie obsadzonej Bitwy o Trójmiasto czy też ciesząca się niewiele mniejszą popularnością Bitwa o Łuków. Ale zacznijmy od początku. A zaczęło się w Łukowie, gdzie po świetnym, punchline'owym finale Szyderca zdołał uporać się z Rybą i odnieść triumf na całej bitwie. Następnie znaleźliśmy się w Zielonej Górze podczas chyba najlepszych z dotychczasowych el. WBW 2017. Na zachodnim krańcu Polski triumfował weteran Peus, jednak głównym wydarzeniem imprezy okazała się ćwierćfinałowa walka Spartiaka z Toczkiem, w której to ten pierwszy pokazał trzy najlepsze freestyle'owe wejścia, jakie dane mi było usłyszeć w ostatnich miesiącach. Druga połowa kwietnia stała z kolei pod znakiem dominacji Oseta, który w jeden weekend najpierw triumfował na swym rodzinnym podwórku w Łodzi podczas kolejnych el. WBW 2017, a następnie okazał się bezkonkurencji na Bitwie o Trójmiasto III. Co ciekawe na obu imprezach zawodnik słynący z nietuzinkowej stylówki musiał mierzyć się w finałach z reprezentantami WLW, odpowiednio Murzynem oraz Rybą. Aż sam przez chwilę nie wiedziałem, co tu zostawić, ale wybór chyba musi być jeden:) Miazga! MAJ: El Classico dla Mila, przepowiedziana sensacja na WBW!W maju battle'owa scena poszła ewidentnie za ciosem. Zaczęło się w Olsztynie, gdzie Ryba po kozackich walkach z Toczkiem, Yoweem i Osetem wygrał swoje pierwsze w tym roku el. WBW. Juź dzień później uderzyliśmy do Szczenina, w którym to odbyła się świetnie obsadzona Bitwa o Hype. W finale imprezy dostaliśmy kolejne już freestyle'owe "El Classico", czyli starcie Mila z Boberem. Na południe górą okazał się być zawodnik z Bielska, jednak na zachodzie po kapitalnej walce zakończonej dogrywką udanie zrewanżował mu się pochodzący z Wrocławia aktualny lider ligowej tabeli WBW 2017. Z kolei na koniec miesiąca dane nam było wybrać się do Tych, gdzie zobaczyliśmy drugie z majowych elimek największej polskiej bitwy. Na Śląsk przyjechali między innymi Peus, Bober, Murzyn czy też Biały, jednak głównych faworytów imprezy w imponującym stylu pogodził nie kto inny jak Wudo. Punchline'owy MC z Radlina tydzień po triumfie na Bitwie o Bielsko wpadł do Tych, po świetnych walkach uporał się z Buczim, Lukim, Boberem oraz Peusem i zdołał zgarnąć aż 30 pkt. do ligowej tabeli eliminacji WBW 2017, które to z dużą dozą prawdopodobieństwa zapewnią mu udział w jesiennych półfinałach bitwy. Powinienem może zarzucić którymś z kozackich wjazdów Wudo, ale...El Classico to jednak El Classico ;) Inny poziom! CZERWIEC: Mistrz wraca na tron, Redbull do biznesu!Po paru niespodziewanych niepowodzeniach na el. WBW 2017 aktualny posiadacz pasa Bober udał się na początku czerwca na ostatnie z wiosennych elimek do Rzeszowa. W stolicy Podkarpacia obejrzeliśmy zdecydowanie najgorszą z dotychczasowych imprez z ramienia WBW 2017, a stabilna, pozbawiona zbytnich fajerwerków forma mistrza w pełni wystarczyła mu, by zakończyć event zwycięstwem. Z kolei już tydzień później Bober cieszył się z kolejnego, tym razem znacznie bardziej okazałego triumfu, który udało mu się wywieźć z Ciechanowa. Tam mistrz WBW 2016 triumfował na organizowanej przez Białego bitwie, zwyciężając po drodze m.in. Oseta oraz rewanżując się w finale Milowi za niedawną porażkę ze Szczecina. W czerwcu byliśmy również świadkami zupełnie nowej inicjatywy na scenie bitewnej, czyli Redbull Kontrowersy. Po czterech, zorganizowanych w całkiem ciekawej formule przystankach eliminacyjnych finałową bitwę imprezy sponsorowanej przez słynny napój energetyczny wygrał reprezentant Białegostoku, Radzias. Trzeba jednak przyznać, iż choć organizacyjnie Kontrowersy wypadły na pięć z plusem, to jednak poprzez brak uczestnictwa najlepszych MC's bitwa ta mogła nas nieco rozczarować... Cóż, oby był to jedynie przedsmak;) LIPIEC: Pitos, Pitos i jeszcze raz Pitos!W związku z rozpoczynającymi się wakacjami w lipcu mieliśmy jedynie jedno, za to wybitnie okazałe wydarzenie na scenie freestyle'owej. Na trzecią edycję słynnej Bitwy o Pitos Duże Pe zaprosił aż 12 rozstawionych zawodników, którzy to – spójrzmy prawdzie w oczy – są obecnie zdecydowanie najmocniejszymi przedstawicielami polskiej sceny bitewnej. Do rywalizacji z nimi stanęło czterech najlepszych MC's czerwcowych elimek, a rozegrana w stolicy bitwa ani przez moment nie ucierpiała na takim rozwiązaniu. Z Pitosu III z pewnością zapamiętamy pierwsze, kozackie wejście Babinciego, liczne mega wysokiej klasy wjazdy Bobera, a także kosmiczną formę ostatecznego zwycięzcy bitwy, Pueblosa. Walką wieczoru okazało się być z kolei półfinałowe, bratobójcze starcie zawodników z Bielska, o którym to parę dni po fakcie Duże Pe napisał na fb, iż wejdzie na stałe do kanonu polskiego free.No cóż, chyba ciężko się z nim nie zgodzić...;) Freestyle'u mieliśmy minionej wiosny aż potąd. Chyba jeszcze nigdy w pierwszej połowie roku nie odbyło się tyle znaczących i silnie obsadzonych imprez. Jednych wspomniany natłok bitew szybko przyprawiał o zalążki freestyle'owego pawia, a u innych spowodował jeszcze większy głód śledzenia wolnostylowej rywalizacji. Tak czy inaczej pozostawiliśmy za sobą w ostatnich miesiącach kawał battle'owej historii i bez dwóch zdań warto rzucić okiem wstecz, by przypomnieć sobie najciekawsze wydarzenia na bitewnym podwórku pierwszej połowy 2017 roku.

A polecimy klasycznie miesiąc po miesiącu, wydobywając z każdych 30 dni w roku najlepsze freestyle'owe wspomnienia!

  • STYCZEŃ: Południe z hukiem otwiera nowy rok!

Najważniejszym wydarzeniem otwierającym kolejne 12 miesięcy wolnostylowej rywalizacji była bez cienia wątpliwości mająca miejsce pod koniec stycznia w Bielsku Bitwa o Południe. Za organizację eventu wziął się finalista WBW 2014 oraz triumfator Bitwy o Pitos III, Pueblos, a jego innowacyjne podejście do tego przedsięwzięcia zapewniło widzom mnóstwo atrakcji. Cała bitwa odbyła się w formule "obrazkowej", gdzie zamiast na treści losowanych tematów zawodnicy musieli się skupiać w swej nawijce na zawartości wyświetlanych na projektorze zdjęć. Prócz tego MC's zmuszeni byli losować bity, nie wiedząc czy przyjdzie im rapować pod klasyczne podkłady czy też bardziej nowoczesne brzmienia. Wszystko to dopełniło bardzo silne grono rozstawionych zawodników tworzone kolejno przez Bobera, Mila, Peusa oraz Czeskiego. Bitwa okazała się absolutnym strzałem w dziesiątke, a jej triumfator Bober z hukiem rozpoczął nowy rok, pokonując w bielskim finale znajdującego się w niegorzej formie Mila. 

Poza głównym daniem z południa w styczniu byliśmy również świadkami między innymi wygranego przez Spartiaka finału II sezonu Poznań Freestyle League, a także zdominowaje przez Oseta Bitwy Chojnice, która to rozpoczęła imponującą passę bitewnych zwycięstw Łodzianina. 

Skupmy się jednak na tym, co najlepsze:)

 

  • LUTY: Godny powrót Mistrzów Mikrofonu!

Nadciągnął luty, a wraz z nimi na scenę po dłuższej przerwie powrócił kultowy cykl o nazwie Microphone Masters. Tym razem w rolę mistrzów mikrofonu wcielili się w Lublinie Filipek, Bober, Szyderca i Dolar, a imprezę kozacko poprowadził Flint. Co prawda XI odsłona eventu organizowanego przez WBW nie obeszła się aż tak szerokim echem w rapowym półświatku, jednak na poziom wydarzeń na scenie z pewnością nie mogliśmy narzekać. Imponował przede wszystkim będący w gazie po wygranej w Bielsku Bober, w zapodawaniu świetnych wejść wturowali mu Filipek i Dolar, a Szydercy udało się wręcz w znakomity sposób zrewanżować mistrzowi WBW za porażkę z zeszłorocznego finału warszawskiej bitwy. Lekkim niewypałem okazała się jedynie próba łączenia freestyle'owych wjazdów z beatboxowym podkładem od Muzamana, którego nowoczesne brzmienia w połączeniu z kiepskim odsłuchem na scenie okazywały się często dla zawodników zbyt dużym wyzwaniem...

Poza tegorocznymi Mistrzami Mikrofonu wyłoniliśmy w lutym także i zwycięzcę Finału WLW Sezonu 2016. Podobnie jak w całej lidze, także i w tegorocznym finale najlepszy okazał się Toczek, który to w decydującym starciu zdołał uporać się z Murzynem.

A tu łapcie rewanż Szydiego:)

 

  • MARZEC: WBW wraca szybciej niż kiedykolwiek!

Wiosenny start, nowe zasady i mnóstwo niewiadomych. Wielka Bitwa Warszawska rozpoczęła się w tym roku już pod koniec marca w Poznaniu, a jej inauguracja okazała się być jedną z lepszych imprez bitewnych całej wiosny. Do Klubu Trops przyjechało spore grono najmocniejszych MC's, a finalnie rywali w świetnym stylu po kątach porozstawiał Kaz. Jego walki z Milem i Toczkiem to pojedynki na absolutnie najwyższym poziomie, a parę pojedynczych wjazdów z tych bitew autorstwa reprezentanta Działdowa to pieprzony majstersztyk. Smaczku całej imprezie dodał z pewnością świetny występ 15-letniego Trampa, który zdobył serca publiki, pokonując w kozackim, punchline'owym stylu Murzyna oraz Q-keya. 

Tydzień po poznańskiej inauguracji odbyły się drugie el. WBW 2017 w Krakowie, które to jednak – pomimo silnego rozstawienia – stały na znacznie niższym poziomie, a triumfował na nich wyluzowany i zapijaczony Milu. Ciekawym wydarzeniem w marcu była również wygrana przez Oseta 5 ustawka Bydgoskiej Bitwy Freestyle, która zakończyła się finałowym pojedynkiem Łodzianina z powracającym na scenę po długiej przerwie weteranem, Mełcinem.

...tak, warto przetrawić fatalny dźwięk, by posłuchać treści bitwy;)

 

  • KWIECIEŃ: Miesiąc Oseta, 7 minut Spartiaka!

Po nieco spokojniejszym marcu w kwietniu uderzyła w nas cała fala kozackich battle'owych eventów. Dwie świetne imprezy z ramienia WBW, trzecia odsłona pokaźnie obsadzonej Bitwy o Trójmiasto czy też ciesząca się niewiele mniejszą popularnością Bitwa o Łuków. Ale zacznijmy od początku. A zaczęło się w Łukowie, gdzie po świetnym, punchline'owym finale Szyderca zdołał uporać się z Rybą i odnieść triumf na całej bitwie. Następnie znaleźliśmy się w Zielonej Górze podczas chyba najlepszych z dotychczasowych el. WBW 2017. Na zachodnim krańcu Polski triumfował weteran Peus, jednak głównym wydarzeniem imprezy okazała się ćwierćfinałowa walka Spartiaka z Toczkiem, w której to ten pierwszy pokazał trzy najlepsze freestyle'owe wejścia, jakie dane mi było usłyszeć w ostatnich miesiącach

Druga połowa kwietnia stała z kolei pod znakiem dominacji Oseta, który w jeden weekend najpierw triumfował na swym rodzinnym podwórku w Łodzi podczas kolejnych el. WBW 2017, a następnie okazał się bezkonkurencji na Bitwie o Trójmiasto III. Co ciekawe na obu imprezach zawodnik słynący z nietuzinkowej stylówki musiał mierzyć się w finałach z reprezentantami WLW, odpowiednio Murzynem oraz Rybą. 

Aż sam przez chwilę nie wiedziałem, co tu zostawić, ale wybór chyba musi być jeden:) Miazga!

 

  • MAJ: El Classico dla Mila, przepowiedziana sensacja na WBW!

W maju battle'owa scena poszła ewidentnie za ciosem. Zaczęło się w Olsztynie, gdzie Ryba po kozackich walkach z Toczkiem, Yoweem i Osetem wygrał swoje pierwsze w tym roku el. WBW. Juź dzień później uderzyliśmy do Szczenina, w którym to odbyła się świetnie obsadzona Bitwa o Hype. W finale imprezy dostaliśmy kolejne już freestyle'owe "El Classico", czyli starcie Mila z Boberem. Na południe górą okazał się być zawodnik z Bielska, jednak na zachodzie po kapitalnej walce zakończonej dogrywką udanie zrewanżował mu się pochodzący z Wrocławia aktualny lider ligowej tabeli WBW 2017. 

Z kolei na koniec miesiąca dane nam było wybrać się do Tych, gdzie zobaczyliśmy drugie z majowych elimek największej polskiej bitwy. Na Śląsk przyjechali między innymi Peus, Bober, Murzyn czy też Biały, jednak głównych faworytów imprezy w imponującym stylu pogodził nie kto inny jak Wudo. Punchline'owy MC z Radlina tydzień po triumfie na Bitwie o Bielsko wpadł do Tych, po świetnych walkach uporał się z Buczim, Lukim, Boberem oraz Peusem i zdołał zgarnąć aż 30 pkt. do ligowej tabeli eliminacji WBW 2017, które to z dużą dozą prawdopodobieństwa zapewnią mu udział w jesiennych półfinałach bitwy. 

Powinienem może zarzucić którymś z kozackich wjazdów Wudo, ale...El Classico to jednak El Classico ;) Inny poziom!

 

  • CZERWIEC: Mistrz wraca na tron, Redbull do biznesu!

Po paru niespodziewanych niepowodzeniach na el. WBW 2017 aktualny posiadacz pasa Bober udał się na początku czerwca na ostatnie z wiosennych elimek do Rzeszowa. W stolicy Podkarpacia obejrzeliśmy zdecydowanie najgorszą z dotychczasowych imprez z ramienia WBW 2017, a stabilna, pozbawiona zbytnich fajerwerków forma mistrza w pełni wystarczyła mu, by zakończyć event zwycięstwem. Z kolei już tydzień później Bober cieszył się z kolejnego, tym razem znacznie bardziej okazałego triumfu, który udało mu się wywieźć z Ciechanowa. Tam mistrz WBW 2016 triumfował na organizowanej przez Białego bitwie, zwyciężając po drodze m.in. Oseta oraz rewanżując się w finale Milowi za niedawną porażkę ze Szczecina. 

W czerwcu byliśmy również świadkami zupełnie nowej inicjatywy na scenie bitewnej, czyli Redbull Kontrowersy. Po czterech, zorganizowanych w całkiem ciekawej formule przystankach eliminacyjnych finałową bitwę imprezy sponsorowanej przez słynny napój energetyczny wygrał reprezentant Białegostoku, Radzias. Trzeba jednak przyznać, iż choć organizacyjnie Kontrowersy wypadły na pięć z plusem, to jednak poprzez brak uczestnictwa najlepszych MC's bitwa ta mogła nas nieco rozczarować... 

Cóż, oby był to jedynie przedsmak;)

 

  •  LIPIEC: Pitos, Pitos i jeszcze raz Pitos!

W związku z rozpoczynającymi się wakacjami w lipcu mieliśmy jedynie jedno, za to wybitnie okazałe wydarzenie na scenie freestyle'owej. Na trzecią edycję słynnej Bitwy o Pitos Duże Pe zaprosił aż 12 rozstawionych zawodników, którzy to – spójrzmy prawdzie w oczy – są obecnie zdecydowanie najmocniejszymi przedstawicielami polskiej sceny bitewnej. Do rywalizacji z nimi stanęło czterech najlepszych MC's czerwcowych elimek, a rozegrana w stolicy bitwa ani przez moment nie ucierpiała na takim rozwiązaniu. Z Pitosu III z pewnością zapamiętamy pierwsze, kozackie wejście Babinciego, liczne mega wysokiej klasy wjazdy Bobera, a także kosmiczną formę ostatecznego zwycięzcy bitwy, Pueblosa. Walką wieczoru okazało się być z kolei półfinałowe, bratobójcze starcie zawodników z Bielska, o którym to parę dni po fakcie Duże Pe napisał na fb, iż wejdzie na stałe do kanonu polskiego free.

No cóż, chyba ciężko się z nim nie zgodzić...;)

 

]]>
Pueblos triumfuje na Bitwie o Pitos IIIhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-02,pueblos-triumfuje-na-bitwie-o-pitos-iiihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-02,pueblos-triumfuje-na-bitwie-o-pitos-iiiJuly 2, 2017, 1:03 pmTadeusz TurnauWczoraj w Warszawie odbyła się trzecia edycja słynne j Bitwy o Pitos. Triumfatorem imprezy został Pueblos, który w finale bitwy pokonał Czeskiego. Zawodnik z Bielska wylosował wczoraj niezwykle silną drabinkę, a by sięgnąć po tytuł musiał rozprawić się z Szydercą, Milem, Boberem oraz Czeskim. Jego finałowy rywal ze Ślaska, który przegrał w decydującym starciu na Pitosie po raz drugi z rzędu, musiał z kolei uporać się w drodze do walki o tytuł z Peusem, Rybą oraz Osetem (zawodnik z Łodzi sięgnął na bitwie po trzecię pozycję.)A tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej bitwy:1/8Janusz Tramwaj 3000 vs KCZDolar vs AdiCzeski vs PeusRyba vs PejterPueblos vs SzydercaOset vs KazBober vs BabinciMilu vs Seb1/4Czeski vs RybaOset vs Janusz Tramwaj 3000Pueblos vs MiluBober vs Dolar1/2Pueblos vs BoberCzeski vs OsetWalka o 3 miejsce:Bober vs OsetFinał:Pueblos vs CzeskiWczoraj w Warszawie odbyła się trzecia edycja słynne j Bitwy o Pitos. Triumfatorem imprezy został Pueblos, który w finale bitwy pokonał Czeskiego. 

Zawodnik z Bielska wylosował wczoraj niezwykle silną drabinkę, a by sięgnąć po tytuł musiał rozprawić się z Szydercą, Milem, Boberem oraz Czeskim. Jego finałowy rywal ze Ślaska, który przegrał w decydującym starciu na Pitosie po raz drugi z rzędu, musiał z kolei uporać się w drodze do walki o tytuł z Peusem, Rybą oraz Osetem (zawodnik z Łodzi sięgnął na bitwie po trzecię pozycję.)

A tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej bitwy:

1/8

  • Janusz Tramwaj 3000 vs KCZ
  • Dolar vs Adi
  • Czeski vs Peus
  • Ryba vs Pejter
  • Pueblos vs Szyderca
  • Oset vs Kaz
  • Bober vs Babinci
  • Milu vs Seb

1/4

  • Czeski vs Ryba
  • Oset vs Janusz Tramwaj 3000
  • Pueblos vs Milu
  • Bober vs Dolar

1/2

  • Pueblos vs Bober
  • Czeski vs Oset

Walka o 3 miejsce:

  • Bober vs Oset

Finał:

  • Pueblos vs Czeski
]]>
Nadchodzi Bitwa o Pitos III!https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-30,nadchodzi-bitwa-o-pitos-iiihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-06-30,nadchodzi-bitwa-o-pitos-iiiJune 30, 2017, 1:18 pmTadeusz TurnauJuż w najbliższą sobotę w warszawskim teatrze Soho odbędzie się trzecia edycja Bitwy o Pitos. Na scenie "prawdopodobnie najlepszej bitwy freestyle'owej w Polsce" pojawi się cała battle'owa czołówka, a walczyć będzie o pulę nagród przekraczającą 15 tysiecy złotych.W tym roku organizujący imprezę Duże Pe postanowił rozstawić aż dwunastu zawodników. Oto oni:SzydercaDolarOset BoberKazMiluRyba PeusPueblosBabinciCzeskiPejterDodatkowo w imprezie weźmie udział czterech najlepszych zawodników eliminacji, którymi są: KCZ, Janusz Tramwaj 3000, Adi oraz Seb.Bilety na bitwę można kupić w cenie 40 zł: https://teatrochoty.interticket.pl/program/prazubr-prezentuje-bitwa-o-pitos-3-freestyle-battle-2952Można również wykupić internetowy stream w cenie 20 zł: https://tvnova.pl/?product=bitwa-o-pitos-2017-finalWszystko odbędzie się już 1 lipca, a nam pozostaje liczyć na to, że trzecia odsłona bitwy będzie równie spektakularna jak dwie poprzednie.O to zeszłoroczny finał Czeskiego z Filipkiem:Już w najbliższą sobotę w warszawskim teatrze Soho odbędzie się trzecia edycja Bitwy o Pitos. Na scenie "prawdopodobnie najlepszej bitwy freestyle'owej w Polsce" pojawi się cała battle'owa czołówka, a walczyć będzie o pulę nagród przekraczającą 15 tysiecy złotych.

W tym roku organizujący imprezę Duże Pe postanowił rozstawić aż dwunastu zawodników. Oto oni:

  • Szyderca
  • Dolar
  • Oset 
  • Bober
  • Kaz
  • Milu
  • Ryba 
  • Peus
  • Pueblos
  • Babinci
  • Czeski
  • Pejter

Dodatkowo w imprezie weźmie udział czterech najlepszych zawodników eliminacji, którymi są: KCZ, Janusz Tramwaj 3000, Adi oraz Seb.

Bilety na bitwę można kupić w cenie 40 zł: https://teatrochoty.interticket.pl/program/prazubr-prezentuje-bitwa-o-pitos-3-freestyle-battle-2952

Można również wykupić internetowy stream w cenie 20 zł: https://tvnova.pl/?product=bitwa-o-pitos-2017-final

Wszystko odbędzie się już 1 lipca, a nam pozostaje liczyć na to, że trzecia odsłona bitwy będzie równie spektakularna jak dwie poprzednie.

O to zeszłoroczny finał Czeskiego z Filipkiem:

]]>
Ryba triumfuje na WBW w Olsztynie!https://popkiller.kingapp.pl/2017-05-13,ryba-triumfuje-na-wbw-w-olsztyniehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-05-13,ryba-triumfuje-na-wbw-w-olsztynieMay 13, 2017, 2:39 pmTadeusz TurnauZa nami piąte eliminacje WBW 2017. Na bitwie w Olsztynie zwyciężył reprezentant Radomia, Ryba, pokonując w finale Oseta. Był to udany rewanż zawodnika WLW za niedawną porażkę w finałowym starciu prestiżowej Bitwy o Trójmiasto. W Olsztynie błyszczał również dwukrotny finalista WBW, Yowee, który zajął trzecią pozycję, wygrywając w starciu o najniższe miejsce podium z przedstawicielem Gun Talk Music, Kałachem. Z kolei na czele ligowej tabeli elimanacji WBW nie zaszły większe zmiany, a dwie pierwsze lokaty wciąż okupują nieobecni w Olsztynie Milu oraz Peus.Tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej imprezy:1/8Milan vs BamboKałach vs BiałyOset vs PrzemekRadzias vs oSbToczek vs Bercik Ryba vs CH.Z.MYowee vs PontonMurzyn vs Jakonn1/4Kałach vs MilanOset vs RadziasRyba vs ToczekYowee vs Murzyn1/2Oset vs KałachRyba vs YoweeWalka o 3 miejsce:Yowee vs KałachFinał: Ryba vs OsetZa nami piąte eliminacje WBW 2017. Na bitwie w Olsztynie zwyciężył reprezentant Radomia, Ryba, pokonując w finale Oseta. Był to udany rewanż zawodnika WLW za niedawną porażkę w finałowym starciu prestiżowej Bitwy o Trójmiasto. 

W Olsztynie błyszczał również dwukrotny finalista WBW, Yowee, który zajął trzecią pozycję, wygrywając w starciu o najniższe miejsce podium z przedstawicielem Gun Talk Music, Kałachem. Z kolei na czele ligowej tabeli elimanacji WBW nie zaszły większe zmiany, a dwie pierwsze lokaty wciąż okupują nieobecni w Olsztynie Milu oraz Peus.

Tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej imprezy:

1/8

  • Milan vs Bambo
  • Kałach vs Biały
  • Oset vs Przemek
  • Radzias vs oSb
  • Toczek vs Bercik 
  • Ryba vs CH.Z.M
  • Yowee vs Ponton
  • Murzyn vs Jakonn

1/4

  • Kałach vs Milan
  • Oset vs Radzias
  • Ryba vs Toczek
  • Yowee vs Murzyn

1/2

  • Oset vs Kałach
  • Ryba vs Yowee

Walka o 3 miejsce:

  • Yowee vs Kałach

Finał: 

  • Ryba vs Oset
]]>
WBW 2017: Triumf Oseta w Łodzihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-22,wbw-2017-triumf-oseta-w-lodzihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-22,wbw-2017-triumf-oseta-w-lodziApril 22, 2017, 11:46 amTadeusz TurnauZa nami czwarte eliminacje WBW 2017! Tym razem najsłynniejsza bitwa freestyle'owa w Polsce zawitała do Łodzi, a na świetnie obsadzonej imprezie triumfował reprezentant gospodarzy, Oset. Znany ze szlifowanej przez lata stylówki raper pokonał w finałowym starciu Murzyna. Na swojej drodze do triumfu Łodzianin musiał uporać się również z Buczim, GML-em oraz Peusem, który po zwycięstwie w Zielonej Górze i tym razem nie zawiódł, zajmując na bitwie trzecią pozycję. Największym rozczarowaniem imprezy był z kolei kiepski występ aktualnego mistrza WBW, Bobera, który to odpadł już w ćwierćfinale, ulegając Bambo. Tak prezentuje się pełna drabnika pucharowa wczorajszej bitwy:1/8Bober vs AdiBambo vs KennyMurzyn vs Will SpliffMilan vs KałachSpartiak vs Q-keyPeus vs RadziasGML vs RybaOset vs Buczi1/4Bambo vs BoberMurzyn vs MilanPeus vs SpartiakOset vs GML1/2Murzyn vs BamboOset vs PeusWalka o 3 miejsce:Peus vs BamboFinał: Oset vs MurzynDzięki zwycięstwu w ŁDZ Oset wskoczył na czwarte miejsce w ligowej tabeli eliminacji, w której to wciąż lideruje nieobecny w Łodzi Milu. Tuż za jego plecami widnieje ksywka Peusa, natomiast trzecią pozycję okupuje obecnie również niestartujący na wczorajszej bitwie Toczek. Piąte eliminacje WBW 2017 już 12 maja w Olsztynie!Za nami czwarte eliminacje WBW 2017! Tym razem najsłynniejsza bitwa freestyle'owa w Polsce zawitała do Łodzi, a na świetnie obsadzonej imprezie triumfował reprezentant gospodarzy, Oset. Znany ze szlifowanej przez lata stylówki raper pokonał w finałowym starciu Murzyna. 

Na swojej drodze do triumfu Łodzianin musiał uporać się również z Buczim, GML-em oraz Peusem, który po zwycięstwie w Zielonej Górze i tym razem nie zawiódł, zajmując na bitwie trzecią pozycję. Największym rozczarowaniem imprezy był z kolei kiepski występ aktualnego mistrza WBW, Bobera, który to odpadł już w ćwierćfinale, ulegając Bambo. 

Tak prezentuje się pełna drabnika pucharowa wczorajszej bitwy:

1/8

  • Bober vs Adi
  • Bambo vs Kenny
  • Murzyn vs Will Spliff
  • Milan vs Kałach
  • Spartiak vs Q-key
  • Peus vs Radzias
  • GML vs Ryba
  • Oset vs Buczi

1/4

  • Bambo vs Bober
  • Murzyn vs Milan
  • Peus vs Spartiak
  • Oset vs GML

1/2

  • Murzyn vs Bambo
  • Oset vs Peus

Walka o 3 miejsce:

  • Peus vs Bambo

Finał: 

  • Oset vs Murzyn

Dzięki zwycięstwu w ŁDZ Oset wskoczył na czwarte miejsce w ligowej tabeli eliminacji, w której to wciąż lideruje nieobecny w Łodzi Milu. Tuż za jego plecami widnieje ksywka Peusa, natomiast trzecią pozycję okupuje obecnie również niestartujący na wczorajszej bitwie Toczek

Piąte eliminacje WBW 2017 już 12 maja w Olsztynie!

]]>
Oset i Oskier (Freestyle’owcy w studio #1)https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-12,oset-i-oskier-freestyleowcy-w-studio-1https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-12,oset-i-oskier-freestyleowcy-w-studio-1March 12, 2017, 1:39 pmTadeusz TurnauOstatnimi czasy freestyle stał się dla wielu karykaturą rapu – jego mniej popularną, kulawą wersją, która atencję może znaleźć jedynie wśród gimnazjalistów. Wpływ na to miało nie tylko znaczne odwrócenie uwagi zawodników od umiejętności czysto warsztatowych, ale i wymyślane przez nich patenty i schematy na tworzenie coraz to „durniejszych” punchline’ów. Na szczęście nic nie trwa wiecznie, a dziś freestyle’owcy ponownie zaczynają imponować zarówno na bitwach, jak i – w szczególności – w kabinie nagraniowej.No właśnie, tyle że mało kto jest tego świadom. Ich kawałki nie notują rekordowych wyświetleń, a płyty wręcz rzadko wychodzą w wersji fizycznej. Lenistwo? Krótki staż w rapie? A może po prostu brak parcia na zrobienie komercyjnej kariery? Powodów, dla których nagrania aktywnych freestyle’owców bitewnych nie zyskują specjalnego rozgłosu w branży jest mnóstwo, jednak tych, dla których warto je sprawdzać i odświeżać – uwierzcie mi – że znajdę w tym cyklu znacznie więcej.Pomysł na jego stworzenie wpadł mi do głowy jeszcze dawien dawno, gdy słuchałem… epki Oseta i Oskiera. Serio, nieczęsto sprawdzam tego typu niszowe projekty, lecz akurat ten wywierał na mnie momentami olbrzymie wrażenie. Dobra, ale o tym później. Wiecie w ogóle kim są bohaterowie pierwszej odsłony Freestyle’owców w studo? Jeśli nie, już śpieszę z udzieleniem skrótowej odpowiedzi.Ale, wróć… przecież Oskiera zna każdy. Każdy, kto kojarzy Bitwę o Kemping, kojarzy ją właśnie z jednym z najzabawniejszych i najbardziej oryginalnych polskich wolnostylowców. Jego freestyle'owe występy na scenie w Hradec Kralove urosły dziś do miana legendy, lecz z drugiej strony wszystkie pozostałe raczej odeszły w zapomnienie. Dokonania studyjne? Przed wydaniem wspomnianej już epki z Osetem łódzki freestyle’owiec udzielał się ledwie w paru pojedynczych numerach i wcale nie zanosiło się na to, by spróbował kiedyś swoich sił w tworzeniu dłuższego materiału w kabinie nagraniowej. Mimo tego, iż jego nawijkę na trackach od początku cechował kozacki luz i niemała błyskotliwość, to jeszcze do niedawna zarówno Wam wszystkim, jak i mnie Oskier kojarzył się niemal tylko i wyłącznie ze słynnym Kempem. Skojarzenie z pozoru mega pozytywne, lecz z drugiej strony cholernie szufladkujące –w końcu jak „rzygający po kątach bohater naćpanych miłośników hip hopu” może wykorzystać swój rap do zrobienia czegokolwiek poważnego? Otóż, dziś doskonale wiemy, iż jest do tego zdolny, lecz o sam fakt wiążących się z Oskierem skojarzeń oraz ich wpływ na odbiór niedawno ukazanego krążka zapytałem samego zainteresowanego.„Trzeba przyznać, że jeżeli ktoś już mnie w ogóle kojarzy, to zazwyczaj właśnie przez „popisy" na hip-hop kempie. W żadnym wypadku mnie to nie denerwuje, ale z drugiej strony nie chciałbym, żeby ciągle oczekiwano po mnie podobnych rzeczy. – przekonuje łódzki MC – Jeżeli epka z Osetem sprawiła, że ktoś spojrzał na mnie z innej perspektywy, to dobrze, chociaż nie miałem tego na uwadze pisząc teksty. Bardziej niż udowadniać innym, że coś potrafię, chciałem to pokazać samemu sobie – lata lecą, a jakoś nie odczułem progresu… "– kończy Oskier, którego przynajmniej ja osobiście mogę zapewnić, iż na "Nic Śmiesznego EP" ów progres jest niemożliwy do przeoczenia. Powtarzając się jednak, o tym przeczytacie dopiero za krótką chwilę…Drugiego bohatera naszego cyklu również jest mi aż głupio przedstawiać. Oset to jeden z najbarwniejszych i najbardziej zdolnych przedstawicieli „nowej ery” polskiego freestyle’u. W gruncie rzeczy nie tylko stylem swojej nawijki, ale i okresem występów na scenie bitewnej poniekąd łączy on w sobie dwa wolnostylowe pokolenia. Po pierwsze ponad schematyczne punchline'y i głupkowate porównania przekłada on technikę i flow, a po drugie swój premierowy większy sukces na battle'owym podwórku odniósł już 2011 roku na świetniej obsadzonej Bitwie o Mokotów (brali w niej udział chociażby Muflon, Dolar czy też Solar). W następnych latach Oset dwukrotnie awansował do finału WBW, a także triumfował na bardzo dużej liczbie mniejszych imprez. Widzimy więc, iż w przeciwieństwie do Oskiera udało mu się uzyskać mocną pozycję na scenie bitewnej, która choć - ze względu na jego oryginalne i stroniące od populistycznych zagrywek podejście - nie przełożyła się na jakiś szczególny hype w internecie, to z pewnością dała mu szacunek i poważanie wsród ludzi prawdziwie zainteresowanych tematem. Ale to nie wszystko.Pomimo lenistwa, „nic nierobienia” oraz godzin przesiedzianych z browarem na ławce, Osetowi udało się stworzyć w ostatnich latach dwa dłuższe studyjne projekty (wyłączając epkę z Oskierem). Pierwszy z nich to wydany wraz z Mankiem (raperem i producentem) długogrający materiał pod tytułem „Pierwsza i ostatnia”. Płyta nie przeszła specjalnie szerokim echem w rapgrze i choć trzeba przyznać, że rzeczywiście nie powala ona na kolana, to także na tym chilllowym, a chwilami nawet i „życiowym” projekcie znajduje się parę perełek. Jednak już na kolejnym krążku Oseta da się usłyszeć kolosalny progres – „Spectrum EP” to bujający po kurwie, bardzo różnorodny, newschoolowy materiał, na którym nie tylko znajdziemy kozacko opakowane braggadacio, ale i dostaniemy sporą dawkę humoru, pozytywnej energii oraz…usłyszymy dwa przekozackie kawałki z gościnnym udziałem Oskiera.Obaj panowie znają się na dawien dawna, swoim luźnym, wesołem stylem (zarówno nawijki, jak i bycia) rozkręcali wspólnie niezliczoną liczbę fristajlowych ustawek, a jak się później okazało nie tylko przy piwku, ale i w studio dogadują się wręcz wzorcowo, stanowiąc dużo więcej niż tylko "zwartą koalicję". Oset i Oskier mają w sobie coś niezwykle pozytywnego, coś, co sprawia, że nawet, gdy rapują o „dożywotniej bece z niedojebów" (gorąco zachęcam do przesłuchania numeru "Szydera"), słuchając ich mamy przed oczami dwóch niezwykle sympatycznych i wyluzowanych ziomków. Może i nie jakoś wybitnie uzdolnionych, ale nieustannie kipiących zajawką, być może nie najbłyskotliwszych, ale nadrabiających poczuciem humoru oraz niepodrabialnym luzem. Po sprawdzeniu przed trzema laty wspomnianch dwóch kawałków nagranych wspólnie przez obu panów, niemal od razu zamarzył mi się dłuższy projekt wychodzący spod ich pióra. Słysząc ich kooperację w studio, mogliśmy być pewni, iż tego typu materiał byłby absolutnym strzałem w dziesiątkę, a jak wspomina sam Oset, jego powstanie od lat było jedynie kwestią czasu…"Ten projekt wisiał w powietrzu od dawien dawna, gdyż jesteśmy bliskimi kumplami właściwie od początku ''freestylowej zajawki". Oskiera poznałem jako pierwszego z tych wszystkich Łódzkich mordek, i to jeszcze na starym forum związanym z freestylem. – opowiada łódzki MC – Ustawialiśmy się po prostu co tydzień, on brał paru swoich koleżków i takie były początki. Mozolny trening, cotygodniowe spotkania, flaszka, park i ciągłe fristajle. Można powiedzieć, że Oskier był takim moim trenerem, a ja jako kompletny laik wpadałem do niego na ośkę i po prostu uczyłem się nawijać, mając już jakieś tam podstawy. W końcu po paru latach przyjaźni doszliśmy do wniosku, że przyszedł wreszcie czas, by zrobić wspólny projekt." – kończy historię Oset.My tym samym dotarliśmy więc do punktu docelowego – przed państwem krążek o bardzo przewrotnym tytule "Nic śmiesznego EP”, wydany w listopadzie zeszłego roku, zawierający siedem numerów wspólny projekt Oseta i Oskiera. A w nim…mnóstwo urzekającego humoru, dystansu, błyskotliwych refleksji, a także niejedna kozacko napisana „życiówka”. Jasne, płyta nie jest doskonała – jeśli chodzi aspekty czysto techniczne raczej nie powala na kolana, lecz to tylko dodaje jej uroku, a w kontekście zdecydowanie najlepszego numeru tego krążka, wręcz stanowi o jej szczególnej wartości.„Nie o taki hip hop nic nie robiłem” – to kawałek, który ma wielki potencjał (rzecz jasna nie komercyjny a przede wszystkim liryczny), by stać się prawdziwym klasykiem – i to nie tylko dla fanów wolnego stylu, ale też dla wszystkich bardziej rozeznanych miłośników/ krytyków polskiego rapu. Sam pomysł na jego treść jest godny błyskotliwości Łony, zawarte refleksje stoją na niewiele gorszym poziomie, a wykonanie – choć nie pozbawione mankamentów – po prostu idealnie z tym wszystkim współgra. To serio mógłby być hymn 90% polskich raperów, kawałek, który w celu zrozumienia uroków rodzimego hip hopu powinien przesłuchać każdy z jego wielbicieli. Przez całą końcówkę zeszłego roku nie było chyba dnia, bym nie odpalił na słuchawkach Oseta opowiadającego o tym, jak to zamiast budować hype na bitwach, rzucać pancze i zbierać tego plony w studyjnym rapie, „nic nie robił”, siedząc z browarem na ławce i szlifując stylówę. No a Oskier? Jego zwrotka drodzy czytelnicy to prawdziwy majstersztyk – rzecz jasna nie jeśli chodzi o kwestie czysto warsztatowe, lecz przecież gdyby i one bliskie były ideału nawijanie o hip hopowym „ nic nierobieniu” raczej nie miałoby sensu. Humor, luz, mega pozytywna zajawka i wyjątkowo trafne refleksje – przed państwem Oskier w możliwie najlepszym wydaniu, przy którego zwrotkach można bujać się godzinami.Dla mnie osobiście poniższy numer już teraz stanowi ponadczasowy klasyk. W ogóle pierwsze, co „rzuca się w uszy” po przesłuchaniu płyty, to naprawdę wyjątkowa elokwencja, lekkie pióro, a także łatwość i luz w płynięciu po bitach, jaką zaskakuje nas w niemal każdym kawałku Oskier. No może nie nas wszystkich, bo ci, którym dane było posłuchać jego zwrotek na solowych projektach Oseta, już wcześniej mogli się spodziewać, że stać go na bardzo wiele. Progres, o którym mówił starszy z łódzkich MC’s, jest na tym krążku bardzo widoczny, choć w mojej ocenie dotyczy on przede wszystkim warstwy tekstowej znajdujących się na nim numerów. Co prawda słychać również, iż Oskier z każdą kolejną studyjną zwrotką zyskuje pewność siebie i lekkość w poruszaniu się po podkładach, lecz w gruncie rzeczy sam nie wiem, czy dążenie do warsztatowej perfekcji nie zabiłoby w pewien sposób luzu i zajawki, która aż kipi z jego głosu przy każdym nawijanym wersie. Tu nie liczy się dopracowanie wszystkich elementów do ideału, liczba wielokrotnych czy przyśpieszenia, a stylówa oraz pozytywna energia. Dla mnie zwrotki Oskiera na tym projekcie to hip hop w możliwie najfajniejszej i najczystszej postaci – serio, jaram się po stokroć. A jeśli chcecie się zajarać i wy, proponuje sprawdzenie kolejnego numeru.Tym razem kozacka „życiówka” z rewelacyjną zwrotką autorstwa „gwiazdy Kempu”.Zachwycając się stylówką i wesołą błyskotliwością Oskiera, wcale nie mam na celu umniejszać wkładu, jaki miał w budowanie klimatu tego krążka Oset. Jego nawijka i styl nieco różni się jednak od tej reprezentowanej przez starszego ziomka z Łodzi – po pierwsze jest znacznie lepsza warsztatowo i płynniej brzmi na bardziej łamanych podkładach, lecz z drugiej strony nie cechuje jej aż taka błyskotliwość, lekkie pióro i wyrafinowane poczucie humoru. Oset świetnie czuje się na bangerach, potrafi pierdolnąć kozackie braggadacio, jednak w wesołej, nastawionej przede wszystkim na zajawkowe brzmienie i dowcipną zdystansowaną treść konwencji w mojej opinii zostaje nieco w tyle za swoim mniej rozpoznawalnym kolegą. Ale czy znaczy to, że brzmi źle, że nagrana w tym stylu solówka Oskiera byłaby fajniejszym materiałem? W żadnym wypadku – panowie świetnie się uzupełniają, kozacko łączą różnorakie umiejętności, a przede wszystkim w każdym z nagranych przez nich numerów słychać niecodzienną chemię, podzielaną przez nich obu zajebistą zajawkę, której uzewnętrznienie brzmi możliwie najlepiej, gdy pracują w duecie. To przecież z nikim innym jak z Oskierem, Oset „nic nie robił dla hip hopu”, pijąc na ławce browara i szlifując stylówę. Panowie przebyli wspólnie początki swojej rapowej drogi i zżyli się na tyle mocno, że po przesłuchaniu tej epki dla mnie osobiście stanowią swego rodzaju nierozłączalną całość.A co się stanie, gdy do dołączymy do tej całości idealnie wpasowującego się w luźny i humorystyczny klimat płyty Proceenta, a zajawkę na hip hop zastąpimy tą do spożywania wytworów z chmielu? Chyba nie muszę Was przekonywać, iż czeka nas kolejnych parę minut wesołego przebierania kończynami;)Dobra, wydaje mi się, że o bardzo dobrej w mojej ocenie epce Oseta i Oskiera napisałem już wszystko, co zamierzałem, a jeśli chcecie dowiedzieć się o niej więcej, zachęcam do niezwłocznego odpalenia jej na słuchawkach bądź też głośnikach. Wówczas dowiecie się również więcej o warstwie producenckiej albumu, na której temat ja – ze względu na nie wystarczającą biegłość w temacie – nie chciałbym na razie się wypowiadać, a wypada mi jedynie nadmienić, iż za niemal wszystkie, bardzo różnorodne podkłady na płycie odpowiedzialny jest nie kto inny jak łódzki beatmaker Salvare. Zostało nam natomiast pytanie – co dalej? Jakie będą kolejne studyjne kroki bohaterów pierwszej odsłony fristajlowców w studio? Cóż, odpowiedź na nie okazuje się wyjątkowo prosta i możliwie najlepsza dla zajawkowiczów twórczości łódzkiego duetu. Otóż, najprawdopodobniej jeszcze w tym roku dane nam będzie usłyszeć kolejny wspólny projekt autorstwa Oseta i Oskiera, a informacja ta pochodzi rzecz jasna od samych zainteresowanych.„Na pewno będzie kolejna płyta Oset/Oskier, jednak nie wiem jeszcze dokładnie, co i jak, kto na fitach, kto na bitach i kiedy domkniemy projekt.– wyjaśnia Oset– U nas zawsze to było mocno spontaniczne, ktoś tam podesłał jakiś tekst, ktoś się dopisał, ktoś tam wymyślił temat, czy jakiś patent i tak dalej. Poza tym obaj mamy mało czasu, obowiązki na głowie i tak zwana „proza życia” troszkę nas przytłacza. Nic nie tworzymy więc na siłę, wolimy działać powoli , bo nie ma co się zmuszać i śpieszyć. W każdym razie płyta będzie na bank, pewnie jeszcze w 2017.”- kończy łódzki fristajlowiec.Jego z pewnością będziemy mogli jeszcze zobaczyć w tym roku na wielu wolnostylowych eventach, na których to już od początku roku odgrywa on pierwszoplanową rolę. Natomiast wszelkie hip hopowe wieści od Oskiera będę już raczej związane z jego działalnością studyjną, o którą spytałem łódzkiego MC w kontekście nadziei i marzeń związanych z jej przyszłą popularyzacją.„Marzyć zawsze można ale raczej nie mam złudzeń jeśli chodzi o rap. – odpowiada Oskier – Mam świadomość tego, że są w tym kraju znacznie lepsi gracze niż ja, ale nie zamierzam z tego powodu przestać pisać. Jest to dla mnie motywacja do pracy nad sobą, nawet jeżeli nie zostanę mistrzem świata. Jak na razie gadamy z Osetem o kolejnej wspólnej płycie, do której tym razem przyłożymy się jak należy, bo ostatnia powstawała odrobinę chaotycznie.”Cóż, nie da się ukryć, że wspomniany charakter procesu twórczego bardzo odbił się na zawartości krążka. Jednak ów brak ładu i składu, prawdziwe freestyle’owa spontaniczność stanowi według mnie jeden z większych walorów „Nic śmiesznego EP”. Chłopakom życzę jak najlepiej – mam nadzieję, że zarówno ich życie zawodowe, jak i przyszłe solowe nagrania Oseta będzie cechowało jak największy profesjonalizm (w tym wypadku szczególnie na to liczę, gdyż gość ma papiery na to, by swoją stylówą i warsztatem pozjadać 90% polskiej sceny), jednak, myśląc o kolejnym, wspólnym projekcie obu panów, bardzo chciałbym, by pod względem podejścia do tematu nie wiele się on różnił od wydanej w zeszłym roku epki. Marzy mi się po prostu, bym słuchając go wciąż miał przed oczami dwóch przesympatycznych, popijących browara na osiedlu ziomków, a nie dłubiących do oporu w studio perfekcjonistów. W rapie Oseta i Oskiera zajebiste jest to, iż pomimo niemałego skilla obu panów jest on tworzony w 100% dla zajawki, pozbawiony marzeń i złudzeń o komercyjnym sukcesie i nastawiony przede wszystkim na dzielenie się z ludźmi swoją pasją. To słychać w każdym kawałku, zwrotce oraz wersie, to widać i czuć na freestyle’owych bitwach, a zajawka, którą przemycają na podkładach łódzcy raperzy udziela nam się w tramwajach, parkach i na ulicach, kiedy tylko odpalimy któryś z nagranych przez nich tracków.Dla takiego hip hopu naprawdę warto coś zrobić… Może nie od razu poświęcać życie, rzucać pracę, czy zostawiać żonę, ale może po prostu choc na usiąść na ławce z browarem czy jointem, puścić ziomkom „Nic śmiesznego EP” i wspólnie wesoło się pobujać. Osetowi i Oskierowi na pewno będzie mega miło, a myślę, że i Wam ta forma spędzania czasu przypadnie do gustu.No to co, do następnego! Kolejny odcinek cyklu już w drodze ;)PS. Artykuł ten pisany był ponad miesiąc temu, stąd nie należy on do najbardziej aktualnych. Na facebookowym fanpage'u Oseta mogliśmy niedawno przeczytać, iż lada moment usłyszymy nowe studyjne projekty jego autorstwa, a z wywiadu przeprowadzonego przez Piotrka Zwierzyńskiego wiemy ponadto, że łódzki raper zamierza brać aktywny udział w tegorocznej edycji WBW. No to chyba tyle, zapewniam, że kolejna odsłona cyklu będzie dużo, dużo bardziej "na czasie".Ostatnimi czasy freestyle stał się dla wielu karykaturą rapu – jego mniej popularną, kulawą wersją, która atencję może znaleźć jedynie wśród gimnazjalistów. Wpływ na to miało nie tylko znaczne odwrócenie uwagi zawodników od umiejętności czysto warsztatowych, ale i wymyślane przez nich patenty i schematy na tworzenie coraz to „durniejszych” punchline’ów. Na szczęście nic nie trwa wiecznie, a dziś freestyle’owcy ponownie zaczynają imponować zarówno na bitwach, jak i – w szczególności – w kabinie nagraniowej.

No właśnie, tyle że mało kto jest tego świadom. Ich kawałki nie notują rekordowych wyświetleń, a płyty wręcz rzadko wychodzą w wersji fizycznej. Lenistwo? Krótki staż w rapie? A może po prostu brak parcia na zrobienie komercyjnej kariery? Powodów, dla których nagrania aktywnych freestyle’owców bitewnych nie zyskują specjalnego rozgłosu w branży jest mnóstwo, jednak tych, dla których warto je sprawdzać i odświeżać – uwierzcie mi – że znajdę w tym cyklu znacznie więcej.

Pomysł na jego stworzenie wpadł mi do głowy jeszcze dawien dawno, gdy słuchałem… epki Oseta i Oskiera. Serio, nieczęsto sprawdzam tego typu niszowe projekty, lecz akurat ten wywierał na mnie momentami olbrzymie wrażenie. Dobra, ale o tym później. Wiecie w ogóle kim są bohaterowie pierwszej odsłony Freestyle’owców w studo? Jeśli nie, już śpieszę z udzieleniem skrótowej odpowiedzi.

Ale, wróć… przecież Oskiera zna każdy. Każdy, kto kojarzy Bitwę o Kemping, kojarzy ją właśnie z jednym z najzabawniejszych i najbardziej oryginalnych polskich wolnostylowców. Jego freestyle'owe występy na scenie w Hradec Kralove urosły dziś do miana legendy, lecz z drugiej strony wszystkie pozostałe raczej odeszły w zapomnienie. Dokonania studyjne? Przed wydaniem wspomnianej już epki z Osetem łódzki freestyle’owiec udzielał się ledwie w paru pojedynczych numerach i wcale nie zanosiło się na to, by spróbował kiedyś swoich sił w tworzeniu dłuższego materiału w kabinie nagraniowej. Mimo tego, iż jego nawijkę na trackach od początku cechował kozacki luz i niemała błyskotliwość, to jeszcze do niedawna zarówno Wam wszystkim, jak i mnie Oskier kojarzył się niemal tylko i wyłącznie ze słynnym Kempem. Skojarzenie z pozoru mega pozytywne, lecz z drugiej strony cholernie szufladkujące –w końcu jak „rzygający po kątach bohater naćpanych miłośników hip hopu” może wykorzystać swój rap do zrobienia czegokolwiek poważnego? Otóż, dziś doskonale wiemy, iż jest do tego zdolny, lecz o sam fakt wiążących się z Oskierem skojarzeń oraz ich wpływ na odbiór niedawno ukazanego krążka zapytałem samego zainteresowanego.

„Trzeba przyznać, że jeżeli ktoś już mnie w ogóle kojarzy, to zazwyczaj właśnie przez „popisy" na hip-hop kempie. W żadnym wypadku mnie to nie denerwuje, ale z drugiej strony nie chciałbym, żeby ciągle oczekiwano po mnie podobnych rzeczy. – przekonuje łódzki MC – Jeżeli epka z Osetem sprawiła, że ktoś spojrzał na mnie z innej perspektywy, to dobrze, chociaż nie miałem tego na uwadze pisząc teksty. Bardziej niż udowadniać innym, że coś potrafię, chciałem to pokazać samemu sobie – lata lecą, a jakoś nie odczułem progresu… "– kończy Oskier, którego przynajmniej ja osobiście mogę zapewnić, iż na "Nic Śmiesznego EP" ów progres jest niemożliwy do przeoczenia. Powtarzając się jednak, o tym przeczytacie dopiero za krótką chwilę…

Drugiego bohatera naszego cyklu również jest mi aż głupio przedstawiać. Oset to jeden z najbarwniejszych i najbardziej zdolnych przedstawicieli „nowej ery” polskiego freestyle’u. W gruncie rzeczy nie tylko stylem swojej nawijki, ale i okresem występów na scenie bitewnej poniekąd łączy on w sobie dwa wolnostylowe pokolenia. Po pierwsze ponad schematyczne punchline'y i głupkowate porównania przekłada on technikę i flow, a po drugie swój premierowy większy sukces na battle'owym podwórku odniósł już 2011 roku na świetniej obsadzonej Bitwie o Mokotów (brali w niej udział chociażby Muflon, Dolar czy też Solar). W następnych latach Oset dwukrotnie awansował do finału WBW, a także triumfował na bardzo dużej liczbie mniejszych imprez. Widzimy więc, iż w przeciwieństwie do Oskiera udało mu się uzyskać mocną pozycję na scenie bitewnej, która choć - ze względu na jego oryginalne i stroniące od populistycznych zagrywek podejście - nie przełożyła się na jakiś szczególny hype w internecie, to z pewnością dała mu szacunek i poważanie wsród ludzi prawdziwie zainteresowanych tematem. Ale to nie wszystko.

Pomimo lenistwa, „nic nierobienia” oraz godzin przesiedzianych z browarem na ławce, Osetowi udało się stworzyć w ostatnich latach dwa dłuższe studyjne projekty (wyłączając epkę z Oskierem). Pierwszy z nich to wydany wraz z Mankiem (raperem i producentem) długogrający materiał pod tytułem „Pierwsza i ostatnia”. Płyta nie przeszła specjalnie szerokim echem w rapgrze i choć trzeba przyznać, że rzeczywiście nie powala ona na kolana, to także na tym chilllowym, a chwilami nawet i „życiowym” projekcie znajduje się parę perełek. Jednak już na kolejnym krążku Oseta da się usłyszeć kolosalny progres – „Spectrum EP” to bujający po kurwie, bardzo różnorodny, newschoolowy materiał, na którym nie tylko znajdziemy kozacko opakowane braggadacio, ale i dostaniemy sporą dawkę humoru, pozytywnej energii oraz…usłyszymy dwa przekozackie kawałki z gościnnym udziałem Oskiera.

Obaj panowie znają się na dawien dawna, swoim luźnym, wesołem stylem (zarówno nawijki, jak i bycia) rozkręcali wspólnie niezliczoną liczbę fristajlowych ustawek, a jak się później okazało nie tylko przy piwku, ale i w studio dogadują się wręcz wzorcowo, stanowiąc dużo więcej niż tylko "zwartą koalicję". Oset i Oskier mają w sobie coś niezwykle pozytywnego, coś, co sprawia, że nawet, gdy rapują o „dożywotniej bece z niedojebów" (gorąco zachęcam do przesłuchania numeru "Szydera"), słuchając ich mamy przed oczami dwóch niezwykle sympatycznych i wyluzowanych ziomków. Może i nie jakoś wybitnie uzdolnionych, ale nieustannie kipiących zajawką, być może nie najbłyskotliwszych, ale nadrabiających poczuciem humoru oraz niepodrabialnym luzem. Po sprawdzeniu przed trzema laty wspomnianch dwóch kawałków nagranych wspólnie przez obu panów, niemal od razu zamarzył mi się dłuższy projekt wychodzący spod ich pióra. Słysząc ich kooperację w studio, mogliśmy być pewni, iż tego typu materiał byłby absolutnym strzałem w dziesiątkę, a jak wspomina sam Oset, jego powstanie od lat było jedynie kwestią czasu…

"Ten projekt wisiał w powietrzu od dawien dawna, gdyż jesteśmy bliskimi kumplami właściwie od początku ''freestylowej zajawki". Oskiera poznałem jako pierwszego z tych wszystkich Łódzkich mordek, i to jeszcze na starym forum związanym z freestylem. – opowiada łódzki MC – Ustawialiśmy się po prostu co tydzień, on brał paru swoich koleżków i takie były początki. Mozolny trening, cotygodniowe spotkania, flaszka, park i ciągłe fristajle. Można powiedzieć, że Oskier był takim moim trenerem, a ja jako kompletny laik wpadałem do niego na ośkę i po prostu uczyłem się nawijać, mając już jakieś tam podstawy. W końcu po paru latach przyjaźni doszliśmy do wniosku, że przyszedł wreszcie czas, by zrobić wspólny projekt." – kończy historię Oset.

My tym samym dotarliśmy więc do punktu docelowego – przed państwem krążek o bardzo przewrotnym tytule "Nic śmiesznego EP”, wydany w listopadzie zeszłego roku, zawierający siedem numerów wspólny projekt Oseta i Oskiera. A w nim…mnóstwo urzekającego humoru, dystansu, błyskotliwych refleksji, a także niejedna kozacko napisana „życiówka”. Jasne, płyta nie jest doskonała – jeśli chodzi aspekty czysto techniczne raczej nie powala na kolana, lecz to tylko dodaje jej uroku, a w kontekście zdecydowanie najlepszego numeru tego krążka, wręcz stanowi o jej szczególnej wartości.

„Nie o taki hip hop nic nie robiłem” – to kawałek, który ma wielki potencjał (rzecz jasna nie komercyjny a przede wszystkim liryczny), by stać się prawdziwym klasykiem –  i to nie tylko dla fanów wolnego stylu, ale też dla wszystkich bardziej rozeznanych miłośników/ krytyków polskiego rapu. Sam pomysł na jego treść jest godny błyskotliwości Łony, zawarte refleksje stoją na niewiele gorszym poziomie, a wykonanie – choć nie pozbawione mankamentów – po prostu idealnie z tym wszystkim współgra. To serio mógłby być hymn 90% polskich raperów, kawałek, który w celu zrozumienia uroków rodzimego hip hopu powinien przesłuchać każdy z jego wielbicieli. Przez całą końcówkę zeszłego roku nie było chyba dnia, bym nie odpalił na słuchawkach Oseta opowiadającego o tym, jak to zamiast budować hype na bitwach, rzucać pancze i zbierać tego plony w studyjnym rapie, „nic nie robił”, siedząc z browarem na ławce i szlifując stylówę. No a Oskier? Jego zwrotka drodzy czytelnicy to prawdziwy majstersztyk – rzecz jasna nie jeśli chodzi o kwestie czysto warsztatowe, lecz przecież gdyby i one bliskie były ideału nawijanie o hip hopowym „ nic nierobieniu” raczej nie miałoby sensu. Humor, luz, mega pozytywna zajawka i wyjątkowo trafne refleksje – przed państwem Oskier w możliwie najlepszym wydaniu, przy którego zwrotkach można bujać się godzinami.

Dla mnie osobiście poniższy numer już teraz stanowi ponadczasowy klasyk.

W ogóle pierwsze, co „rzuca się w uszy” po przesłuchaniu płyty, to naprawdę wyjątkowa elokwencja, lekkie pióro, a także łatwość i luz w płynięciu po bitach, jaką zaskakuje nas w niemal każdym kawałku Oskier. No może nie nas wszystkich, bo ci, którym dane było posłuchać jego zwrotek na solowych projektach Oseta, już wcześniej mogli się spodziewać, że stać go na bardzo wiele. Progres, o którym mówił starszy z łódzkich MC’s, jest na tym krążku bardzo widoczny, choć w mojej ocenie dotyczy on przede wszystkim warstwy tekstowej znajdujących się na nim numerów. Co prawda słychać również, iż Oskier z każdą kolejną studyjną zwrotką zyskuje pewność siebie i lekkość w poruszaniu się po podkładach, lecz w gruncie rzeczy sam nie wiem, czy dążenie do warsztatowej perfekcji nie zabiłoby w pewien sposób luzu i zajawki, która aż kipi z jego głosu przy każdym nawijanym wersie. Tu nie liczy się dopracowanie wszystkich elementów do ideału, liczba wielokrotnych czy przyśpieszenia, a stylówa oraz pozytywna energia. Dla mnie zwrotki Oskiera na tym projekcie to hip hop w możliwie najfajniejszej i najczystszej postaci – serio, jaram się po stokroć. A jeśli chcecie się zajarać i wy, proponuje sprawdzenie kolejnego numeru.

Tym razem kozacka „życiówka” z rewelacyjną zwrotką autorstwa „gwiazdy Kempu”.



Zachwycając się stylówką i wesołą błyskotliwością Oskiera, wcale nie mam na celu umniejszać wkładu, jaki miał w budowanie klimatu tego krążka Oset. Jego nawijka i styl nieco różni się jednak od tej reprezentowanej przez starszego ziomka z Łodzi – po pierwsze jest znacznie lepsza warsztatowo i płynniej brzmi na bardziej łamanych podkładach, lecz z drugiej strony nie cechuje jej aż taka błyskotliwość, lekkie pióro i wyrafinowane poczucie humoru. Oset świetnie czuje się na bangerach, potrafi pierdolnąć kozackie braggadacio, jednak w wesołej, nastawionej przede wszystkim na zajawkowe brzmienie i dowcipną zdystansowaną treść konwencji w mojej opinii zostaje nieco w tyle za swoim mniej rozpoznawalnym kolegą. Ale czy znaczy to, że brzmi źle, że nagrana w tym stylu solówka Oskiera byłaby fajniejszym materiałem? W żadnym wypadku – panowie świetnie się uzupełniają, kozacko łączą różnorakie umiejętności, a przede wszystkim w każdym z nagranych przez nich numerów słychać niecodzienną chemię, podzielaną przez nich obu zajebistą zajawkę, której uzewnętrznienie brzmi możliwie najlepiej, gdy pracują w duecie. To przecież z nikim innym jak z Oskierem, Oset „nic nie robił dla hip hopu”, pijąc na ławce browara i szlifując stylówę. Panowie przebyli wspólnie początki swojej rapowej drogi i zżyli się na tyle mocno, że po przesłuchaniu tej epki dla mnie osobiście stanowią swego rodzaju nierozłączalną całość.

A co się stanie, gdy do dołączymy do tej całości idealnie wpasowującego się w luźny i humorystyczny klimat płyty Proceenta, a zajawkę na hip hop zastąpimy tą do spożywania wytworów z chmielu?  

Chyba nie muszę Was przekonywać, iż czeka nas kolejnych parę minut wesołego przebierania kończynami;)

Dobra, wydaje mi się, że o bardzo dobrej w mojej ocenie epce Oseta i Oskiera napisałem już wszystko, co zamierzałem, a jeśli chcecie dowiedzieć się o niej więcej, zachęcam do niezwłocznego odpalenia jej na słuchawkach bądź też głośnikach. Wówczas dowiecie się również więcej o warstwie producenckiej albumu, na której temat ja – ze względu na nie wystarczającą biegłość w temacie – nie chciałbym na razie się wypowiadać, a wypada mi jedynie nadmienić, iż za niemal wszystkie, bardzo różnorodne podkłady na płycie odpowiedzialny jest nie kto inny jak łódzki beatmaker Salvare. Zostało nam natomiast pytanie – co dalej? Jakie będą kolejne studyjne kroki  bohaterów pierwszej odsłony fristajlowców w studio? Cóż, odpowiedź na nie okazuje się wyjątkowo prosta i możliwie najlepsza dla zajawkowiczów twórczości łódzkiego duetu. Otóż, najprawdopodobniej jeszcze w tym roku dane nam będzie usłyszeć kolejny wspólny projekt autorstwa Oseta i Oskiera, a informacja ta pochodzi rzecz jasna od samych zainteresowanych.

„Na pewno będzie kolejna płyta Oset/Oskier, jednak nie wiem jeszcze dokładnie, co i jak, kto na fitach, kto na bitach i kiedy domkniemy projekt.– wyjaśnia Oset– U nas zawsze to było mocno spontaniczne, ktoś tam podesłał jakiś tekst, ktoś się dopisał, ktoś tam wymyślił temat, czy jakiś patent i tak dalej. Poza tym obaj mamy mało czasu, obowiązki na głowie i tak zwana „proza życia” troszkę nas przytłacza. Nic nie tworzymy więc na siłę, wolimy działać powoli , bo nie ma co się zmuszać i śpieszyć. W każdym razie płyta będzie na bank, pewnie jeszcze w 2017.”- kończy łódzki fristajlowiec.

Jego z pewnością będziemy mogli jeszcze zobaczyć w tym roku na wielu wolnostylowych eventach, na których to już od początku roku odgrywa on pierwszoplanową rolę. Natomiast wszelkie hip hopowe wieści od Oskiera będę już raczej związane z jego działalnością studyjną, o którą spytałem łódzkiego MC w kontekście nadziei i marzeń związanych z jej przyszłą popularyzacją.

„Marzyć zawsze można ale raczej nie mam złudzeń jeśli chodzi o rap. – odpowiada Oskier – Mam świadomość tego, że są w tym kraju znacznie lepsi gracze niż ja, ale nie zamierzam z tego powodu przestać pisać. Jest to dla mnie motywacja do pracy nad sobą, nawet jeżeli nie zostanę mistrzem świata. Jak na razie gadamy z Osetem o kolejnej wspólnej płycie, do której tym razem przyłożymy się jak należy, bo ostatnia powstawała odrobinę chaotycznie.

Cóż, nie da się ukryć, że wspomniany charakter procesu twórczego bardzo odbił się na zawartości krążka. Jednak ów brak ładu i składu, prawdziwe freestyle’owa spontaniczność stanowi według mnie jeden z większych walorów „Nic śmiesznego EP”. Chłopakom życzę jak najlepiej – mam nadzieję, że zarówno ich życie zawodowe, jak i przyszłe solowe nagrania Oseta będzie cechowało jak największy profesjonalizm (w tym wypadku szczególnie na to liczę, gdyż gość ma papiery na to, by swoją stylówą i warsztatem pozjadać 90% polskiej sceny), jednak, myśląc o kolejnym, wspólnym projekcie obu panów, bardzo chciałbym, by pod względem podejścia do tematu nie wiele się on różnił od wydanej w zeszłym roku epki. Marzy mi się po prostu, bym słuchając go wciąż miał przed oczami dwóch przesympatycznych, popijących browara na osiedlu ziomków, a nie dłubiących do oporu w studio perfekcjonistów. W rapie Oseta i Oskiera zajebiste jest to, iż pomimo niemałego skilla obu panów jest on tworzony w 100% dla zajawki, pozbawiony marzeń i złudzeń o komercyjnym sukcesie i nastawiony przede wszystkim na dzielenie się z ludźmi swoją pasją. To słychać w każdym kawałku, zwrotce oraz wersie, to widać i czuć na freestyle’owych bitwach, a zajawka, którą przemycają na podkładach łódzcy raperzy udziela nam się w tramwajach, parkach i na ulicach, kiedy tylko odpalimy któryś z nagranych przez nich tracków.

Dla takiego hip hopu naprawdę warto coś zrobić… Może nie od razu poświęcać życie, rzucać pracę, czy zostawiać żonę, ale może po prostu choc na usiąść na ławce z browarem czy jointem, puścić ziomkom „Nic śmiesznego EP” i wspólnie wesoło się pobujać. Osetowi i Oskierowi na pewno będzie mega miło, a myślę, że i Wam ta forma spędzania czasu przypadnie do gustu.

No to co, do następnego! Kolejny odcinek cyklu już w drodze ;)

PS. Artykuł ten pisany był ponad miesiąc temu, stąd nie należy on do najbardziej aktualnych. Na facebookowym fanpage'u Oseta mogliśmy niedawno przeczytać, iż lada moment usłyszymy nowe studyjne projekty jego autorstwa, a z wywiadu przeprowadzonego przez Piotrka Zwierzyńskiego wiemy ponadto, że łódzki raper zamierza brać aktywny udział w tegorocznej edycji WBW. No to chyba tyle, zapewniam, że kolejna odsłona cyklu będzie dużo, dużo bardziej "na czasie".

]]>
Oset/Oskier "Nic śmiesznego EP"- odsłuch albumuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-25,osetoskier-nic-smiesznego-ep-odsluch-albumuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-25,osetoskier-nic-smiesznego-ep-odsluch-albumuNovember 25, 2016, 11:58 amTadeusz TurnauPrzed paroma dniami do sieci trafił pełny odsłuch albumu łódzkich freestyle'owców, Oseta i Oskiera. "Nic śmiesznego EP" to pierwszy dłuższy materiał wydany wspólnie przez obu panów, którzy w przeszłości współpracowali przy nagrywaniu wielu pojedynczych numerów.Oset to bardzo utytułowany freestyle'owiec- dwukrotny finalista WBW (w latach 2013,2014), zdobywca 3. miejsca na Bitwie o Moktów (2011) oraz tegoroczny zwycięzca m.in. Bitwy o Koziołki oraz imprez w Bydgoszczy i Radzionkowie. Oskiera fani wolnego stylu mogą kojarzyć z kolei ze słynnego triumfu na Bitwie o Kemping w roku 2013, czy też z udanego występu na łódzkich elimkach WBW 2014.Jeżeli chodzi o rap studyjny łódzki duet charakteryzuje bardzo luźne i humorystyczne podejście do tematu oraz zupełny brak parcia na osiągnięcie komercyjnego sukcesu w branży. Co prawda na "Nic śmiesznego Ep" pojawiają się poważniejsze i bardziej refleksyjne numery, lecz wciąż zdecydowanie góruje zabawa słowem, wyrazy zamiłowania do trunków alkoholowych oraz "leniwego" trybu życia. Składająca się z siedmiu numerów epka, na której możemy usłyszeć gościnną zwrotkę m.in. warszawskiego rapera Proceente, dostępna jest już na kanale youtube'owym HipHopNIGDYSTOPTV, niedługo będzie również udostępniona przez artystów do darmowego pobrania, lecz nie ma planów, by ukazała się w wersji fizycznej.Tracklista:1. Papcio Chmiel feat. Proceente (prod. Salvare)2. Nie o taki Hip-Hop nic nie robiłem (prod. Salvare)3. Rap nie dał mi nic (prod. Salvare)4. Refluksje (prod. Bonobo)5. 2016 (prod. Salvare)6. Nie poganiaj mnie feat. Ypkis (prod. Salvare)7. Przepraszam panią (remix) Przed paroma dniami do sieci trafił pełny odsłuch albumu łódzkich freestyle'owców, Oseta i Oskiera. "Nic śmiesznego EP" to pierwszy dłuższy materiał wydany wspólnie przez obu panów, którzy w przeszłości współpracowali przy nagrywaniu wielu pojedynczych numerów.

Oset to bardzo utytułowany freestyle'owiec- dwukrotny finalista WBW (w latach 2013,2014), zdobywca 3. miejsca na Bitwie o Moktów (2011) oraz tegoroczny zwycięzca m.in. Bitwy o Koziołki oraz imprez w Bydgoszczy i Radzionkowie. Oskiera fani wolnego stylu mogą kojarzyć z kolei ze słynnego triumfu na Bitwie o Kemping w roku 2013, czy też z udanego występu na łódzkich elimkach WBW 2014.

Jeżeli chodzi o rap studyjny łódzki duet charakteryzuje bardzo luźne i humorystyczne podejście do tematu oraz zupełny brak parcia na osiągnięcie komercyjnego sukcesu w branży. Co prawda na "Nic śmiesznego Ep" pojawiają się poważniejsze i bardziej refleksyjne numery, lecz wciąż zdecydowanie góruje zabawa słowem, wyrazy zamiłowania do trunków alkoholowych oraz "leniwego" trybu życia. Składająca się z siedmiu numerów epka, na której możemy usłyszeć gościnną zwrotkę m.in. warszawskiego rapera Proceente, dostępna jest już na kanale youtube'owym HipHopNIGDYSTOPTV, niedługo będzie również udostępniona przez artystów do darmowego pobrania, lecz nie ma planów, by ukazała się w wersji fizycznej.

Tracklista:

1. Papcio Chmiel feat. Proceente (prod. Salvare)
2. Nie o taki Hip-Hop nic nie robiłem (prod. Salvare)
3. Rap nie dał mi nic (prod. Salvare)
4. Refluksje (prod. Bonobo)
5. 2016 (prod. Salvare)
6. Nie poganiaj mnie feat. Ypkis (prod. Salvare)
7. Przepraszam panią (remix) 

 

]]>
Freestyle'owi Freshmeni 2015 - podsumowanie rokuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-03,freestyleowi-freshmeni-2015-podsumowanie-rokuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-03,freestyleowi-freshmeni-2015-podsumowanie-rokuJanuary 4, 2016, 9:15 amJacek AdamiecNasz ukochany freestyle – dla jednych błysk geniuszu i szelest papieru, dla drugich tylko niedopracowana i naiwna forma rapu. Niezależnie od naszego stosunku do tej formy zabawy, styl wolny na rodzimym podwórku ma się dobrze i co rusz wydaje na świat kolejnych swoich oratorów. Nieustannie pojawiają się entuzjastyczne nowe twarze, a stare tracą wiarę w sens całego przedsięwzięcia i w konflikcie priorytetów między zajawką i życiem wybierają to drugie. Zanim jednak zajmiemy się tymi optymistami, warto przypomnieć sobie w kilku zdaniach, co ostatnie dwanaście miesięcy miało nam do zaoferowania, również ze strony tych, którzy posłuchali głosu rozsądku.O tym, że freestyle'owy rok 2015 należał do Edzia i Filipka, pisać wiele więcej nie trzeba. Ten pierwszy zdobył po raz drugi pas mistrzowski WBW i powtórzył, a nawet przebił dokonania Muflona (który też był dwukrotnym mistrzem, jednak nie jak Edzio dwukrotnie z rzędu), oprócz tego wygrał między innymi świetnie obstawione Bitwy o Stocznię i Wrocław. Filipek natomiast zakończył wolnostylową karierę nie zdobywszy upragnionego tytułu, jednakże przez niemalże cały rok był na ustach wszystkich osób traktujących te zawody poważnie: Bitwa o Pitos, wygrana Bitwa o Ząbkowską, zniszczenie TomBa na jego własne życzenie, w końcu świetny występ na WBS i niezliczona liczba półfinałów.Duży progress w stosunku do roku poprzedniego zaliczyli pozostali ubiegłoroczni finaliści WBW, czyli Oset, Pejter, Jędrzej, Pueblos, Biały i Gml. O ile część z nich odnosiła sukcesy na mniej znanych bitwach, to na tych najważniejszych nie szło im tak dobrze, jak byśmy mogli się tego spodziewać. W skrócie – walczyli jak lwy, ale padali jak muchy. Tylko Pejterowi udało się poprawić ubiegłoroczny wynik na Wielkiej Bitwie Warszawskiej, której został wicemistrzem.Rok 2015 to również wielki powrót, epizodyczny co prawda, ale zawsze powrót, na areny starej gwardii: Dolar udowodnił, że mimo kryzysu dalej jest w cenie (nie chodzi o jurorowanie, śmieszki), Esko, jak to Esko, przypomniał czym jest charyzma sceniczna, Sosen i Kopek przekonali samych siebie, że jeszcze coś rymują. Kolejny powrót zaliczył WSZ, który mogąc być ojcem młodszych zawodników, postanowił wskrzesić freestyle uskuteczniany na przełomie wieków. Szyderca i Feranzo, czyli zawodnicy pozostający jeszcze w naszej świeższej pamięci, potwierdzili natomiast, że gdyby im się bardziej chciało, to by więcej mogli.Długo zastanawiałem się, jak napisać o freestyle'u w sposób wpisujący się w popkillerową konwencję. O problemach związanych z zaczynaniem wspominał kiedyś Mr. Nice i muszę przyznać mu rację. Porzuciłem myśl o tworzeniu rankingu zawodników roku, ponieważ dla zaspokojenia własnej potrzeby opiniotwórczej napisać musiałbym, że najlepsze, co spotkało polski freestyle to Eskobar. Domyślam się, że zaowocowałoby to masą złośliwych komentarzy, dlatego wybrałem rozwiązanie istnie popkillerowe – ranking wolnostylowych freshmanów, świeżych albo odświeżonych twarzy sceny. To takie Młode Wilki w wersji freestylowej, parafrazując w dość swobodny sposób słowa Muflona. A co oni potrafią, ci młodzi wilcy? A no wymyślać na poczekaniu rapowy content (to powiedziałby Optymista; Sceptyk zaznaczyłby, że to raczej kwestia nienagannej pamięci). Szanowni Państwo, prezentuję freshmenów roku 2015! Nie, nie wiąże się to z żadną gratyfikacją ani z możliwością nagrania profesjonalnego klipu. Z niczym się to nie wiąże. Pozostaje jednak to bezcenne uczucie, gdy Jakiś Koleś z Internetu wirtualnie poklepuje po plecach, szepcząc: zagrałeś to zuchu.I nie oszukujmy się, gdyby chłopakom zależało na jakichkolwiek korzyściach materialnych, zamiast pisać wiersze, zajęliby się uczciwą pracą. It’s all about respect.Pierwszym wyróżnionym zostaje Bober, który odnalazł złoty środek. Uwielbiany przez antyfanów Filipka za odstrzelenie go w elimkach, szanowany przez jego sajko za bycie przez niego odstrzelonym nieco później Bober to postać antytragiczna – czegokolwiek nie zrobi, wychodzi mu to na dobre i zyskuje nowych fanów. Zwyciężył Bitwę o Twierdzę, na której dorobił się więcej niż Edzio na trzech finałach WBW, z których wygrał dwa. Bober to twarz świeża, sympatyczna i przyozdobiona niewielką bródką świadczącą o rapowej mądrości. Bardzo dobrze się zapowiada, szczególnie na bitwach. Jednakże o ile na nich zazwyczaj ma coś ciekawego do powiedzenia, to pytany o nowy Level milczał jak zaklęty.Asem numer dwa jest Ryba. O ile jego ksywa wskazuje na upodobanie do środowiska wodnego w stopniu znacznie większym niż naszego pierwszego laureata, to z płynięciem nasz Rybak jeszcze zbyt wiele wspólnego nie ma. To nic, patrząc na to, że pożera przeciwników jak wyposzczony rekin. Jak ryba w wodzie czuje się w dogrywkach bez bitu. Po fakcie łatwo powiedzieć, że wierzyło się w niego od początku, jednakże muszę napisać, iż byłem pewien, że namiesza w finale. Nie myślałem tylko, że już w najbliższym... Ości zostały rzucone znaczenie wcześniej, niż się spodziewałem. Z biegiem czasu coraz mniej ekscytują mnie zabójcze panczlajny, jednak Ryba z pewnością jest jednym z moich ulubieńców w tej mało wdzięcznej dziedzinie.Trzecie miejsce na liście, podobnie jak w eliminacjach gdańskich, zajmuje Kaz. Najciekawsze flow WBW 2015 – wygrał w tej kategorii z Dejwidem, po tym jak ten zaczął przyspieszać. Taki Jesse Pinkman z Działdowa, tylko bystrzejszy. Świetnie bawi się na bitwach, klepie przeciwników po plecach, aby wykrztusili dobre punche. Nawet, jeżeli przez to ostatecznie przegrywa. Kaza koniecznie chcę słyszeć częściej, bo potencjał ma olbrzymi. Jeżeli czyta to jakiś jego znajomy, to niech ciśnie go, żeby startował, gdzie popadnie, a najlepiej tam, gdzie zapowiedziano jakąś profesjonalną ekipę nagrywającą walki. Miluto koleś, przez którego na cypherze dostaniecie mandat za zakłócanie ciszy nocnej. I to z wykrzyknikiem. Jak celnie zauważył Puoć w Rap Sesji, jego problemem są zbyt przekombinowane wersy. Odbywa się to z korzyścią dla szarych komórek osób oglądających walki na YouTube, jednak ze stratą dla samego rapera, ponieważ wielokroć zarówno publika, jak i jurorzy w ferworze walki nie mają czasu rozwiązać zagadki przed wydaniem werdyktu. Milu w swoim stylu nawijania przypomina Konrada z dawnych lat, co nie jest w żadnym przypadku zarzutem, a raczej wyrazem uznania. Niech tylko przestanie tak krzyczeć, aczkolwiek powinniśmy być wyrozumiali – wszak młodość to okres buntu, a ze wszystkich finalistów WBW 2015 to Milu był tym najmłodszym.Na koniec zostawiłem sobie postać najbardziej kontrowersyjną, wzbudzającą zarówno fale nienawiści jak i morze miłości. To drugie dotyczy w szczególności osób przez niego zarażonych. Babinci, twarz niekoniecznie nowa, jednak w obecnej formie dopiero teraz przez nas poznana. Gość chciał po prostu ponawijać i dobrze się bawić, a doprowadził do rozpadu sceny freestyle'owej w Polsce. Popracować musi nad dykcją, bo zdarza mu się zabełkotać coś bez sensu, ale jego nieszablonowe podejście do wolnostylowego rzemiosła i umiejętność interakcji z publiką z pewnością kwalifikują go do grona wyróżnionych freshmanów. Babinci pokazał, że można do tego wszystkiego podejść zupełnie inaczej i sprawić mnóstwo problemów najbardziej utytułowanym przeciwnikom.Dlaczego akurat pięciu wyróżnionych? Bo pięć to magiczna freestyle'owa liczba wykrzykiwana przez prowadzących na niemalże każdej bitwie, nie oznaczająca bynajmniej oceny końcowej za występ. Ale to nie wszystko – w naszej Wielkiej Grze o Nic wręczam również honorowe wyróżnienia dla zawodników, którzy coś w 2015 roku pokazali, ale nie zabłysnęli aż tak, jak wyżej wymieniona piątka: tak więc warte odnotowania były między innymi występy Bucziego i Przemka w kategorii Trzeba było zostać piłkarzem, Yowee'ego, któremu brakuje płynności w rapowaniu, ale zaskakiwał nas doskonałymi panczlajnami, Milana, któremu na WBW nie poszło, lecz na Bitwie o Ząbkowską pokazał, że coś w nim drzemie, Murzyna, za progres czy cokolwiek, Radziasa i Toczka, za wyrównane i solidne starcia na elimkach WBW i Aliasa Blekaut'a, bo chociaż ja o nim nic nie wiem, to koledzy mówili, że jest dobry. Rok 2015 był ciekawym okresem dla freestyle'u, a nawet jeżeli tak nie było, to przez ludzką skłonność do gloryfikowania przeszłości będziemy tak mówić za jakiś czas. Młodzież zachwyci się nagromadzeniem punchline'ów, starsi natomiast uronią łezkę wzruszenia słuchając takiego Dolara czy właśnie Babinciego. Na potępienie zasługuje ten cały internetowy shitstorm powstały po finale WBW, przez który mogłoby się wydawać, że idzie o coś istotnego. Niestety, mimo najszczerszych chęci zawodników, freestyle nadal pozostanie tylko festiwalem piosenki improwizowanej, na którym chyba nikt nie potrafi śpiewać. Dwóch gości wyzywa się na scenie, a później spotyka i nagrywa wspólny kawałek. Czy warto prowadzić o to wojny? Potraktujmy to jako zabawę oraz ciekawe widowisko i pozbywszy się całego jadu czerpmy radość z sukcesów naszych ulubieńców.Fotografia z profilu facebook'owego Rap Sesji.Nasz ukochany freestyle – dla jednych błysk geniuszu i szelest papieru, dla drugich tylko niedopracowana i naiwna forma rapu. Niezależnie od naszego stosunku do tej formy zabawy, styl wolny na rodzimym podwórku ma się dobrze i co rusz wydaje na świat kolejnych swoich oratorów. Nieustannie pojawiają się entuzjastyczne nowe twarze, a stare tracą wiarę w sens całego przedsięwzięcia i w konflikcie priorytetów między zajawką i życiem wybierają to drugie. Zanim jednak zajmiemy się tymi optymistami, warto przypomnieć sobie w kilku zdaniach, co ostatnie dwanaście miesięcy miało nam do zaoferowania, również ze strony tych, którzy posłuchali głosu rozsądku.

O tym, że freestyle'owy rok 2015 należał do Edzia i Filipka, pisać wiele więcej nie trzeba. Ten pierwszy zdobył po raz drugi pas mistrzowski WBW i powtórzył, a nawet przebił dokonania Muflona (który też był dwukrotnym mistrzem, jednak nie jak Edzio dwukrotnie z rzędu), oprócz tego wygrał między innymi świetnie obstawione Bitwy o Stocznię i Wrocław. Filipek natomiast zakończył wolnostylową karierę nie zdobywszy upragnionego tytułu, jednakże przez niemalże cały rok był na ustach wszystkich osób traktujących te zawody poważnie: Bitwa o Pitos, wygrana Bitwa o Ząbkowską, zniszczenie TomBa na jego własne życzenie, w końcu świetny występ na WBS i niezliczona liczba półfinałów.

Duży progress w stosunku do roku poprzedniego zaliczyli pozostali ubiegłoroczni finaliści WBW, czyli Oset, Pejter, Jędrzej, Pueblos, Biały i Gml. O ile część z nich odnosiła sukcesy na mniej znanych bitwach, to na tych najważniejszych nie szło im tak dobrze, jak byśmy mogli się tego spodziewać. W skrócie – walczyli jak lwy, ale padali jak muchy. Tylko Pejterowi udało się poprawić ubiegłoroczny wynik na Wielkiej Bitwie Warszawskiej, której został wicemistrzem.

Rok 2015 to również wielki powrót, epizodyczny co prawda, ale zawsze powrót, na areny starej gwardii: Dolar udowodnił, że mimo kryzysu dalej jest w cenie (nie chodzi o jurorowanie, śmieszki), Esko, jak to Esko, przypomniał czym jest charyzma sceniczna, Sosen i Kopek przekonali samych siebie, że jeszcze coś rymują. Kolejny powrót zaliczył WSZ, który mogąc być ojcem młodszych zawodników, postanowił wskrzesić freestyle uskuteczniany na przełomie wieków. Szyderca i Feranzo, czyli zawodnicy pozostający jeszcze w naszej świeższej pamięci, potwierdzili natomiast, że gdyby im się bardziej chciało, to by więcej mogli.

Długo zastanawiałem się, jak napisać o freestyle'u w sposób wpisujący się w popkillerową konwencję. O problemach związanych z zaczynaniem wspominał kiedyś Mr. Nice i muszę przyznać mu rację. Porzuciłem myśl o tworzeniu rankingu zawodników roku, ponieważ dla zaspokojenia własnej potrzeby opiniotwórczej napisać musiałbym, że najlepsze, co spotkało polski freestyle to Eskobar. Domyślam się, że zaowocowałoby to masą złośliwych komentarzy, dlatego wybrałem rozwiązanie istnie popkillerowe – ranking wolnostylowych freshmanów, świeżych albo odświeżonych twarzy sceny. To takie Młode Wilki w wersji freestylowej, parafrazując w dość swobodny sposób słowa Muflona. A co oni potrafią, ci młodzi wilcy? A no wymyślać na poczekaniu rapowy content (to powiedziałby Optymista; Sceptyk zaznaczyłby, że to raczej kwestia nienagannej pamięci). Szanowni Państwo, prezentuję freshmenów roku 2015! Nie, nie wiąże się to z żadną gratyfikacją ani z możliwością nagrania profesjonalnego klipu. Z niczym się to nie wiąże. Pozostaje jednak to bezcenne uczucie, gdy Jakiś Koleś z Internetu wirtualnie poklepuje po plecach, szepcząc: zagrałeś to zuchu.

I nie oszukujmy się, gdyby chłopakom zależało na jakichkolwiek korzyściach materialnych, zamiast pisać wiersze, zajęliby się uczciwą pracą. It’s all about respect.

Pierwszym wyróżnionym zostaje Bober, który odnalazł złoty środek. Uwielbiany przez antyfanów Filipka za odstrzelenie go w elimkach, szanowany przez jego sajko za bycie przez niego odstrzelonym nieco później Bober to postać antytragiczna – czegokolwiek nie zrobi, wychodzi mu to na dobre i zyskuje nowych fanów. Zwyciężył Bitwę o Twierdzę, na której dorobił się więcej niż Edzio na trzech finałach WBW, z których wygrał dwa. Bober to twarz świeża, sympatyczna i przyozdobiona niewielką bródką świadczącą o rapowej mądrości. Bardzo dobrze się zapowiada, szczególnie na bitwach. Jednakże o ile na nich zazwyczaj ma coś ciekawego do powiedzenia, to pytany o nowy Level milczał jak zaklęty.

Asem numer dwa jestRyba. O ile jego ksywa wskazuje na upodobanie do środowiska wodnego w stopniu znacznie większym niż naszego pierwszego laureata, to z płynięciem nasz Rybak jeszcze zbyt wiele wspólnego nie ma. To nic, patrząc na to, że pożera przeciwników jak wyposzczony rekin. Jak ryba w wodzie czuje się w dogrywkach bez bitu. Po fakcie łatwo powiedzieć, że wierzyło się w niego od początku, jednakże muszę napisać, iż byłem pewien, że namiesza w finale. Nie myślałem tylko, że już w najbliższym... Ości zostały rzucone znaczenie wcześniej, niż się spodziewałem. Z biegiem czasu coraz mniej ekscytują mnie zabójcze panczlajny, jednak Ryba z pewnością jest jednym z moich ulubieńców w tej mało wdzięcznej dziedzinie.

Trzecie miejsce na liście, podobnie jak w eliminacjach gdańskich, zajmuje Kaz. Najciekawsze flow WBW 2015 – wygrał w tej kategorii z Dejwidem, po tym jak ten zaczął przyspieszać. Taki Jesse Pinkman z Działdowa, tylko bystrzejszy. Świetnie bawi się na bitwach, klepie przeciwników po plecach, aby wykrztusili dobre punche. Nawet, jeżeli przez to ostatecznie przegrywa. Kaza koniecznie chcę słyszeć częściej, bo potencjał ma olbrzymi. Jeżeli czyta to jakiś jego znajomy, to niech ciśnie go, żeby startował, gdzie popadnie, a najlepiej tam, gdzie zapowiedziano jakąś profesjonalną ekipę nagrywającą walki.

Miluto koleś, przez którego na cypherze dostaniecie mandat za zakłócanie ciszy nocnej. I to z wykrzyknikiem. Jak celnie zauważył Puoć w Rap Sesji, jego problemem są zbyt przekombinowane wersy. Odbywa się to z korzyścią dla szarych komórek osób oglądających walki na YouTube, jednak ze stratą dla samego rapera, ponieważ wielokroć zarówno publika, jak i jurorzy w ferworze walki nie mają czasu rozwiązać zagadki przed wydaniem werdyktu. Milu w swoim stylu nawijania przypomina Konrada z dawnych lat, co nie jest w żadnym przypadku zarzutem, a raczej wyrazem uznania. Niech tylko przestanie tak krzyczeć, aczkolwiek powinniśmy być wyrozumiali – wszak młodość to okres buntu, a ze wszystkich finalistów WBW 2015 to Milu był tym najmłodszym.

Na koniec zostawiłem sobie postać najbardziej kontrowersyjną, wzbudzającą zarówno fale nienawiści jak i morze miłości. To drugie dotyczy w szczególności osób przez niego zarażonych. Babinci, twarz niekoniecznie nowa, jednak w obecnej formie dopiero teraz przez nas poznana. Gość chciał po prostu ponawijać i dobrze się bawić, a doprowadził do rozpadu sceny freestyle'owej w Polsce. Popracować musi nad dykcją, bo zdarza mu się zabełkotać coś bez sensu, ale jego nieszablonowe podejście do wolnostylowego rzemiosła i umiejętność interakcji z publiką z pewnością kwalifikują go do grona wyróżnionych freshmanów. Babinci pokazał, że można do tego wszystkiego podejść zupełnie inaczej i sprawić mnóstwo problemów najbardziej utytułowanym przeciwnikom.

Dlaczego akurat pięciu wyróżnionych? Bo pięć to magiczna freestyle'owa liczba wykrzykiwana przez prowadzących na niemalże każdej bitwie, nie oznaczająca bynajmniej oceny końcowej za występ. Ale to nie wszystko – w naszej Wielkiej Grze o Nic wręczam również honorowe wyróżnienia dla zawodników, którzy coś w 2015 roku pokazali, ale nie zabłysnęli aż tak, jak wyżej wymieniona piątka: tak więc warte odnotowania były między innymi występy Bucziego i Przemka w kategorii Trzeba było zostać piłkarzem, Yowee'ego, któremu brakuje płynności w rapowaniu, ale zaskakiwał nas doskonałymi panczlajnami, Milana, któremu na WBW nie poszło, lecz na Bitwie o Ząbkowską pokazał, że coś w nim drzemie, Murzyna, za progres czy cokolwiek,  Radziasa i Toczka, za wyrównane i solidne starcia na elimkach WBW i Aliasa Blekaut'a, bo chociaż ja o nim nic nie wiem, to koledzy mówili, że jest dobry.

Rok 2015 był ciekawym okresem dla freestyle'u, a nawet jeżeli tak nie było, to przez ludzką skłonność do gloryfikowania przeszłości będziemy tak mówić za jakiś czas. Młodzież zachwyci się nagromadzeniem punchline'ów, starsi natomiast uronią łezkę wzruszenia słuchając takiego Dolara czy właśnie Babinciego. Na potępienie zasługuje ten cały internetowy shitstorm powstały po finale WBW, przez który mogłoby się wydawać, że idzie o coś istotnego. Niestety, mimo najszczerszych chęci zawodników, freestyle nadal pozostanie tylko festiwalem piosenki improwizowanej, na którym chyba nikt nie potrafi śpiewać. Dwóch gości wyzywa się na scenie, a później spotyka i nagrywa wspólny kawałek. Czy warto prowadzić o to wojny? Potraktujmy to jako zabawę oraz ciekawe widowisko i pozbywszy się całego jadu czerpmy radość z sukcesów naszych ulubieńców.

Fotografia  z profilu facebook'owego Rap Sesji.

]]>
Bitwa o Pitos - wynikihttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-28,bitwa-o-pitos-wynikihttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-28,bitwa-o-pitos-wynikiFebruary 28, 2015, 9:02 pmAdmin stronyNa przestrzeni ostatnich 10 lat, będący żywą legendą polskiego freestyle'u Duże Pe zorganizował w Warszawie kilkadziesiąt wolnostylowych imprez z cyklu 'Bitwa O...'. Zaczęło się od małych, otwartych 'Bitew O Indeks' (i o inne stołeczne kluby jak Obiekt Znaleziony, Saturator, Depozyt 44 czy Chwila), na których pierwsze (czy drugie) kroki stawiało wielu MC będących dziś istotnym elementem krajowej sceny. Skończyło się na legendarnych 'Bitwach O Mokotów', które były najbardziej medialnymi i najatrakcyjniejszymi pod względem nagród (w czterech edycjach rozdano nagrody o łącznej wartości około 50.000pln!) wydarzeniami tego typu w Polsce.Dziś doczekaliśmy się powrotu cyklu a w warszawskim klubie niePowiem odbyła się Bitwa o Pitos z łączną pulą nagród blisko 10 000 zł oraz udziałem wielu byłych mistrzów WBW, Wojny o Wawel czy Wojny o Śląsk! Kto zwyciężył w tak doborowym zestawieniu?Rozstawieni: Czeski, Dolar, Edzio, Eskobar, Filipek, Kopek, Sosen, SzydercaÓsemka wybrana z eliminacji: Feranzo, Jędrzej, MC Mózg, Oset, Bajorson, Pejter, Ziutek, Przemek1/8:Edzio - Jędrzej -> EdzioBajorson - Sosen -> SosenSzyderca - Przemek -> SzydercaDolar - MC Mózg -> DolarKopek - Feranzo -> FeranzoPejter - Czeski -> PejterEsko - Oset -> EskoFilipek - Ziutek -> Filipek1/4:Dolar - Sosen -> DolarSzyderca - Feranzo -> SzydercaEsko - Pejter -> EskoFilipek - Edzio -> Filipek1/2:Szyderca - Dolar -> SzydercaEsko - Filipek -> Eskoo 3 miejsce: Dolar - Filipek -> DolarFinał:Esko - Szyderca -> EskoOkazuje się więc, że zwyciężyła "stara gwardia" w postaci dawno nie widzianego na battlach Eskobara - gratulujemy! Video z walk powinno niebawem się pojawić.Na przestrzeni ostatnich 10 lat, będący żywą legendą polskiego freestyle'u Duże Pe zorganizował w Warszawie kilkadziesiąt wolnostylowych imprez z cyklu 'Bitwa O...'. Zaczęło się od małych, otwartych 'Bitew O Indeks' (i o inne stołeczne kluby jak Obiekt Znaleziony, Saturator, Depozyt 44 czy Chwila), na których pierwsze (czy drugie) kroki stawiało wielu MC będących dziś istotnym elementem krajowej sceny. Skończyło się na legendarnych 'Bitwach O Mokotów', które były najbardziej medialnymi i najatrakcyjniejszymi pod względem nagród (w czterech edycjach rozdano nagrody o łącznej wartości około 50.000pln!) wydarzeniami tego typu w Polsce.

Dziś doczekaliśmy się powrotu cyklu a w warszawskim klubie niePowiem odbyła się Bitwa o Pitos z łączną pulą nagród blisko 10 000 zł oraz udziałem wielu byłych mistrzów WBW, Wojny o Wawel czy Wojny o Śląsk! Kto zwyciężył w tak doborowym zestawieniu?

Rozstawieni: Czeski, Dolar, Edzio, Eskobar, Filipek, Kopek, Sosen, Szyderca

Ósemka wybrana z eliminacji: Feranzo, Jędrzej, MC Mózg, Oset, Bajorson, Pejter, Ziutek, Przemek

1/8:

Edzio - Jędrzej -> Edzio
Bajorson - Sosen -> Sosen
Szyderca - Przemek -> Szyderca
Dolar - MC Mózg -> Dolar
Kopek - Feranzo -> Feranzo
Pejter - Czeski -> Pejter
Esko - Oset -> Esko
Filipek - Ziutek -> Filipek

1/4:

Dolar - Sosen -> Dolar
Szyderca - Feranzo -> Szyderca
Esko - Pejter -> Esko
Filipek - Edzio -> Filipek

1/2:

Szyderca - Dolar -> Szyderca
Esko - Filipek -> Esko

o 3 miejsce:
Dolar - Filipek -> Dolar

Finał:
Esko - Szyderca -> Esko

Okazuje się więc, że zwyciężyła "stara gwardia" w postaci dawno nie widzianego na battlach Eskobara - gratulujemy! Video z walk powinno niebawem się pojawić.

]]>
Oset "Spektrum EP" - odsłuchhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-06-30,oset-spektrum-ep-odsluchhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-06-30,oset-spektrum-ep-odsluchJune 30, 2014, 12:36 pmKrystian KrupińskiPrezentujemy odsłuch epki "Spektrum" autorstwa znanego z bitew freestyle'owych Oseta (3. miejsce na Bitwie o Mokotów 2011 i 3. miejsce na WBW 2013). Płyta ma charakter krótkiego, luźnego, różnorodnego materiału. Produkcją zajęli się Manku, Salvare i Kazet. Gościnnie udzielił się również znany z bitew Oskier. Odsłuch znajdziecie w rozwinięciu.Prezentujemy odsłuch epki "Spektrum" autorstwa znanego z bitew freestyle'owych Oseta (3. miejsce na Bitwie o Mokotów 2011 i 3. miejsce na WBW 2013). Płyta ma charakter krótkiego, luźnego, różnorodnego materiału. Produkcją zajęli się Manku, Salvare i Kazet. Gościnnie udzielił się również znany z bitew Oskier. Odsłuch znajdziecie w rozwinięciu.

]]>
Oset - wywiad przed finałem WBW 2013https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-20,oset-wywiad-przed-finalem-wbw-2013https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-20,oset-wywiad-przed-finalem-wbw-2013November 15, 2013, 1:58 pmAdmin stronySzósty finalista WBW 2013 to zawodnik młody, który zdążył jednak mocno zaznaczyć już swoją obecność na freestyle'owej scenie a osoby śledzące temat na pewno znają jego ksywkę przynajmniej ze słyszenia. Sprawdźcie więc, co do powiedzenia ma Oset z Łodzi.- Przedstaw się w paru słowachSiema, jestem Oset. Na wolno zacząłem nawijać 4 lata temu i trwam w tym do tej pory.- Do finału awansować było Ci łatwiej czy ciężej niż sądziłeś?Trudno powiedzieć, bo kompletnie nie spodziewałem się, że w tym roku uda mi się awansować do finału. W tegorocznej edycji poziom był dość wyrównany i dopiero czwarte eliminacje dały mi awans, więc chyba łatwo nie było. - Jak oceniasz dotychczasowy poziom dotychczasowej WBW?Poziom tegorocznej edycji był bardzo wyrównany co pokazuje np. bilans zwycięstw czwórki która awansowała przez wygranie największej ilości pojedynków w przeciągu czterech eliminacji (każdy wygrał po 5 bitew). Ogólnie elimki ocenił bym na 3. Ani nie były słabe, ani nie były bardzo dobre. Byłem jeszcze na eliminacjach WBW w 2011 roku i myślę, że wtedy poziom był ciut wyższy.- Kogo najbardziej obawiasz się w finale?Tak naprawdę z każdym z zawodników będzie ciężko. Jednak troszkę ponad tłum wybija się Szyderca, który ma błyskotliwe i wyszukane panczlajny.Trudno będzie je przebić. - Jaki cel stawiasz sobie przed wielkim finałem?Myślę, że podium usatysfakcjonowałoby mnie w stu procentach. Odszedłem troszkę od bitew, przez co nie czuję się "na siłach" ale wiadomo, że jadę po to żeby wygrać. Poniżej playlista z walkami Oseta przygotowana przez WBWtvSzósty finalista WBW 2013 to zawodnik młody, który zdążył jednak mocno zaznaczyć już swoją obecność na freestyle'owej scenie a osoby śledzące temat na pewno znają jego ksywkę przynajmniej ze słyszenia. Sprawdźcie więc, co do powiedzenia ma Oset z Łodzi.

- Przedstaw się w paru słowach

Siema, jestem Oset. Na wolno zacząłem nawijać 4 lata temu i trwam w tym do tej pory.

- Do finału awansować było Ci łatwiej czy ciężej niż sądziłeś?

Trudno powiedzieć, bo kompletnie nie spodziewałem się, że w tym roku uda mi się awansować do finału. W tegorocznej edycji poziom był dość wyrównany i dopiero czwarte eliminacje dały mi awans, więc chyba łatwo nie było.

- Jak oceniasz dotychczasowy poziom dotychczasowej WBW?

Poziom tegorocznej edycji był bardzo wyrównany co pokazuje np. bilans zwycięstw czwórki która awansowała przez wygranie największej ilości pojedynków w przeciągu czterech eliminacji (każdy wygrał po 5 bitew). Ogólnie elimki ocenił bym na 3. Ani nie były słabe, ani nie były bardzo dobre. Byłem jeszcze na eliminacjach WBW w 2011 roku i myślę, że wtedy poziom był ciut wyższy.

- Kogo najbardziej obawiasz się w finale?

Tak naprawdę z każdym z zawodników będzie ciężko. Jednak troszkę ponad tłum wybija się Szyderca, który ma błyskotliwe i wyszukane panczlajny.Trudno będzie je przebić.

- Jaki cel stawiasz sobie przed wielkim finałem?

Myślę, że podium usatysfakcjonowałoby mnie w stu procentach. Odszedłem troszkę od bitew, przez co nie czuję się "na siłach" ale wiadomo, że jadę po to żeby wygrać.

Poniżej playlista z walkami Oseta przygotowana przez WBWtv

]]>
Kubinho - Oset / Quebonafide - Oskier (Ozorków Freestyle Battle vol. 4, 1/8)https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-23,kubinho-oset-quebonafide-oskier-ozorkow-freestyle-battle-vol-4-18https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-23,kubinho-oset-quebonafide-oskier-ozorkow-freestyle-battle-vol-4-18February 23, 2013, 6:23 pmJacek KowalczykKolejne dwie walki to starcia, które na papierze wyglądały bardzo ciekawie. Dwójka finalistów niedawnej Bitwy O Kontrakt - Kubinho vs. Oset a także coraz śmielej radzący sobie Quebonafide i odkrycie Bitwy O Kemping - zielony Oskier. Jak wyszło w praktyce? Kolejne dwie walki to starcia, które na papierze wyglądały bardzo ciekawie. Dwójka finalistów niedawnej Bitwy O Kontrakt - Kubinho vs. Oset a także coraz śmielej radzący sobie Quebonafide i odkrycie Bitwy O Kemping - zielony Oskier. Jak wyszło w praktyce?

 

]]>
Bitwa o Kontrakt - wielki finałhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-12,bitwa-o-kontrakt-wielki-finalhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-12,bitwa-o-kontrakt-wielki-finalFebruary 12, 2013, 6:03 pmAdmin stronyBitwa o Kontrakt we współpracy z Fonografiką, Popkillerem i Klubem 55 mają przyjemność zaprosić, na długo oczekiwany finał Bitwy o Kontrakt, w którym 8 wolnostylowców, zmierzy się ze sobą w walce o kontrakt płytowy z wytwórnią Fonografika. Rozwiązanie wszystkiego już w ten piątek! Bitwa o Kontrakt to pierwsza w Polsce impreza, która przekłada się na realne szanse zaistnienia na rynku muzycznym, dzięki wsparciu wydawnictwa Fonografika. Po blisko roku eliminacji, przeprowadzonych w całej Polsce (m.in. Warszawa, Łódź, Białystok, Katowice) udało się wyłonić ósemkę najlepszych. Który z nich wyjdzie na legal? Przyjdź i przekonaj się 15 lutego w warszawskim klubie 55 podczas Wielkiego Finału Bitwy o Kontrakt. Kiedy? 15.02.2013 start PUNKTUALNIE o 20! Drzwi otwarte od 19! Gdzie? KLUB 55 (Warszawa, Żurawia 32/34) bilety: 9,99 PLN do 31.01.2013 14,99 PLN do 13.02.2013 19,99 PLN w dniu imprezy przedsprzedaż: biletykontrakt@gmail.com (wyślij maila o temacie PRZEDSPRZEDAŻ, dostaniesz dalsze instrukcje) WSTĘP WYŁĄCZNIE DLA OSÓB PEŁNOLETNICH! Zawodnicy, którzy będą walczyć o kontrakt nagraniowy w Fonografice: 1. Oset (120 pkt/4 eliminacje) 2. Ymcyk (110 pkt/3 eliminacje) 3. Czeski (100 pkt/2 eliminacje) 4. Bonez (85 pkt/4 eliminacje) 5. Kot (50 pkt/2 eliminacje) 6. Kubinho (40 pkt/1 eliminacje) 7. Tymin (40 pkt/1 eliminacje) 8. O 8 miejsce walczyć będzie 4 zawodników którzy mają taką samą liczbę punktów tj.: Seba, Sosen, Theodor, Gix (rozegramy 3 walki żeby wyłonić jednego finalistę). Z udziału w finale zrezygnował Białas - niedawno ogłoszono dołączenie duetu Solar/Białas do wytwórni Prosto Label. Nagrody: * kontakt płytowy z wytwórnią Fonografika! * Zwroty za dojazd dla finałowej 8 (kwestia noclegu okaże się niedługo) * Bony na ubrania od Diamante Wear dla zdobywców pierwszych 3 miejsc (200zł, 150zł, 100zł) * Koszulki Bitwy o Kontrakt Prowadzenie: Lazy/DJ Johny Jury: Flint, Solar, Filip Rudanacja, PUBLICZNOŚĆ! (Mierzona decybelomierzem!)Bitwa o Kontrakt we współpracy z Fonografiką, Popkillerem i Klubem 55 mają przyjemność zaprosić, na długo oczekiwany finał Bitwy o Kontrakt, w którym 8 wolnostylowców, zmierzy się ze sobą w walce o kontrakt płytowy z wytwórnią Fonografika. Rozwiązanie wszystkiego już w ten piątek!


Bitwa o Kontrakt to pierwsza w Polsce impreza, która przekłada się na realne szanse zaistnienia na rynku muzycznym, dzięki wsparciu wydawnictwa Fonografika.

Po blisko roku eliminacji, przeprowadzonych w całej Polsce (m.in. Warszawa, Łódź, Białystok, Katowice) udało się wyłonić ósemkę najlepszych. Który z nich wyjdzie na legal? Przyjdź i przekonaj się 15 lutego w warszawskim klubie 55 podczas Wielkiego Finału Bitwy o Kontrakt.

Kiedy? 15.02.2013 start PUNKTUALNIE o 20! Drzwi otwarte od 19!
Gdzie? KLUB 55 (Warszawa, Żurawia 32/34)

bilety:
9,99 PLN do 31.01.2013
14,99 PLN do 13.02.2013
19,99 PLN w dniu imprezy

przedsprzedaż: biletykontrakt@gmail.com (wyślij maila o temacie PRZEDSPRZEDAŻ, dostaniesz dalsze instrukcje)

WSTĘP WYŁĄCZNIE DLA OSÓB PEŁNOLETNICH!

Zawodnicy, którzy będą walczyć o kontrakt nagraniowy w Fonografice:

1. Oset (120 pkt/4 eliminacje)
2. Ymcyk (110 pkt/3 eliminacje)
3. Czeski (100 pkt/2 eliminacje)
4. Bonez (85 pkt/4 eliminacje)
5. Kot (50 pkt/2 eliminacje)
6. Kubinho (40 pkt/1 eliminacje)
7. Tymin (40 pkt/1 eliminacje)
8. O 8 miejsce walczyć będzie 4 zawodników którzy mają taką samą liczbę punktów tj.:
Seba, Sosen, Theodor, Gix (rozegramy 3 walki żeby wyłonić jednego finalistę).
Z udziału w finale zrezygnował Białas - niedawno ogłoszono dołączenie duetu Solar/Białas do wytwórni Prosto Label.

Nagrody:
* kontakt płytowy z wytwórnią Fonografika!
* Zwroty za dojazd dla finałowej 8 (kwestia noclegu okaże się niedługo)
* Bony na ubrania od Diamante Wear dla zdobywców pierwszych 3 miejsc (200zł, 150zł, 100zł)
* Koszulki Bitwy o Kontrakt

Prowadzenie:
Lazy/DJ Johny

Jury:
Flint, Solar, Filip Rudanacja, PUBLICZNOŚĆ! (Mierzona decybelomierzem!)

]]>
Bitwa o sprzęt LFX - relacja i zdjęciahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-06-10,bitwa-o-sprzet-lfx-relacja-i-zdjeciahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-06-10,bitwa-o-sprzet-lfx-relacja-i-zdjeciaJune 10, 2011, 4:00 pmAgata FurmaniakNiska frekwencja, stronnicza publika, słaby poziom walk. Takimi określeniami można by najprościej opisać freestylową Bitwę o sprzęt, która odbyła się w ostatnią sobotę maja na terenie agencji LFX w Warszawie. Mimo to, z całą stanowczością zaliczam tę imprezę do udanych. Dlaczego? Przede wszystkim w poczwórnej (!) roli organizatora, jurora, DJa oraz prowadzącego bitwę wystąpił - bez wątpienia jeden z "ojców chrzestnych" polskiego freestyle'u - Duże Pe. I jeżeli wszechstronność i profesjonalizm da się uzasadnić wieloletnim doświadczeniem w branży muzycznej, to wręcz kipiące zajawką podejście do tematu, mimo niesprzyjających okoliczności, jest już kwestią odrębną. Widać było, że Duże Pe w tym co robi czuje się jak ryba w wodzie i zarazem sprawia mu to dużą frajdę. Optymizm okazał się na tyle zaraźliwy, że finalnie chyba nikt z przybyłych nie żałował wcześniejszej pobudki w sobotę. Impreza rozpoczęła się z ponad godzinnym poślizgiem, co biorąc pod uwagę mało trafioną porę i w konsekwencji pustki pod sceną, mogło jej tylko wyjść na dobre. Mimo to, frekwencja nie dopisała. Z nielicznej publiki z trudem uzbierano 16 zawodników i bitwa mogła wreszcie wystartować. "Jeśli pamięć mnie nie myli to ostatnie cykliczne i otwarte "Bitwy o..." miały miejsce w okolicach połowy 2008 roku. Od tego czasu wielu stołecznych zawodników odwiesiło mikrofony na kołek lub po prostu przestało pojawiać się na bitwach, pojawiło się też wielu młodych kotów." - wspomina Duże Pe. Na podstawie Bitwy o Sprzęt LFX mogę jednak stwierdzić, że poziom tego typu otwartych battli nie zmienił się jednak od tego czasu zbyt znacząco :)" Nie można się z tym nie zgodzić. I choć kilka pojedynków z udziałem takich ksywek jak: Wiciu, Bonez czy Oset na pewno zasługuje na wyróżnienie w kontekście całości, to jednak 70 % walk przypominało bardziej freestylowy kabaret. Z jednej strony debiutujący gracze, którym z najwyższym trudem przychodziło złożenie najprostszego rymu, z drugiej dalekie od poprawności politycznej wejścia zawodników w tematach takich jak "marsz" czy "asfalt", które wzbudzały zdecydowanie najwięcej entuzjazmu wśród zgromadzonych. "Szkoda, że wśród startujących nie dopisali wolnostylowi reprezentanci stolicy o stosunkowo wysokich umiejętnościach - liczyłem, że tak konkretna pula nagród skłoni ich żeby zwlec się z łóżek i stanąć w szranki. Niestety - z uznanych zawodników z Warszawy pojawił się tylko Wiciu, który z kolei przegrał chyba z melanżem, na którym miał okazję być dzień wcześniej :)" - komentuje Duże Pe. Aż do półfinałów bitwa miała łódzko - warszawski wymiar, co automatycznie podzieliło publikę na dwa obozy dopingujące "swoich". Chyba nigdy na bitwie nie spotkałam się z tak ostentacyjnym patriotyzmem lokalnym. I chyba nigdy nie byłam tak daleka od krytyki tego faktu. Wychodząc z założenia, że sobotnią imprezę można spokojnie traktować jako parodię bitwy freestylowej, wyżej wymienione rzeczy absolutnie nie raziły. W półfinałach spotkali się reprezentanci regionu łódzkiego. Debiutujący Tabak z Łodzi, który na liście uczestników znalazł się zupełnie przypadkowo, pokonał Knesa (znanego między innymi z lokalnych bitew) i tym samym znalazł się w finale bitwy. Chwilę później dołączył do niego Bonez wygrywając z Osetem ( W moim odczuciu była to najlepsza walka tego popołudnia i przedwczesny finał). W ostatnim starciu zmierzyli się Tabak z Bonezem. Ten bratobójczy pojedynek dwóch dobrych znajomych zakończył się - i chyba nikt nie miał wątpliwości, że stanie się inaczej - wygraną Boneza. Zaskakujące playoffy podsumowuje również Duże Pe: "Dopisali reprezentanci Łodzi i okolic - wielki szacun dla Oseta, Boneza, Artensa i całej ich ekipy, która śmiało może powiedzieć "Veni, Vidi, Vici". Fajnie, że kilku graczy zadebiutowało, jeszcze fajniej że jeden z nich doszedł do finału - nie oszukujmy się, poniekąd dzięki szczęśliwej drabince, ale (cytując klasyków sportowego komentarza) kto to będzie pamiętał za kilka lat - WYNIK POSZEDŁ W ŚWIAT! ;)" Taki przebieg Bitwy o sprzęt daleki był od oczekiwań, ale chyba nikt z przybyłych nie czuł się z tego powodu rozczarowany. Jak wspomniałam na początku, imprezie na pewno można było zarzucić wiele rzeczy, które powinny przesądzić o końcowej, krytycznej ocenie. Jednak nie przesądziły i mam nadzieję, że pokrótce udało mi się to uzasadnić. W zielonym namiocie Carslberga od początku do końca panowała atmosfera ogólnej wesołości , która wręcz elektryzowała pozytywnymi emocjami. Słowa uznania należą się zwłaszcza Dużemu Pe, który mocno przyczynił się do zbudowania takiego klimatu. Patrząc przez pryzmat obiektywnych kryteriów, sobotnią bitwę najlepiej traktować z lekkim "przymrużeniem oka" - nie jako kontest weryfikujący umiejętności, a luźny event dla miłośników wolnego stylu. I właśnie w takim założeniu, imprezę można jak najbardziej zaliczyć do udanych. Jak wiadomo, freestylowych bitew nigdy nie za wiele, więc stołecznych entuzjastów pojedynków na rymy z pewnością zainteresują plany Dużego Pe, które zdradza na zakończenie - "Postaramy się, żeby od września comiesięczne, otwarte freestyle'owe "Bitwy o..." organizowane przez I-N-I ArtAgencję (kto wie, być może przy wsparciu Agencji LFX?) wróciły na imprezową mapę stolicy. Po ilości nowych twarzy na Bitwie o Sprzęt LFX widać bowiem, że cały czas w Warszawie pojawiają się nowi, freestyle'ujący MC, którym przydałaby się taka impreza stanowiąca idealną okazję do scenicznego debiutu". Niecierpliwych zapraszamy już jutro na Bitwę o Mokotów - kolejne wydarzenia organizowane przez Dużego Pe i agencję INI. Dla fanów freestyle' u z najwyższej półki - obecność obowiązkowa. Drabinka: 1/8 Artens - Knesu ->KnesuTabak - Roman -> TabakWoda - Królik -> KrólikKris - Oset -> OsetBonez - Ślepy ->BonezArow - Świru ->ArowWiaderny - Klusek -> KlusekWiciu - Andre -> Wiciu 1/4 Bonez - Wiciu ->BonezKrólik - Tabak -> TabakKnesu - Klusek ->KnesuArow - Oset -> Oset 1/2 Knesu - Tabak -> TabakOset - Bonez ->Bonez Finał Bonez - Tabak ->Bonez Niska frekwencja, stronnicza publika, słaby poziom walk. Takimi określeniami można by najprościej opisać freestylową Bitwę o sprzęt, która odbyła się w ostatnią sobotę maja na terenie agencji LFX w Warszawie. Mimo to, z całą stanowczością zaliczam tę imprezę do udanych. Dlaczego?

Przede wszystkim w poczwórnej (!) roli organizatora, jurora, DJa oraz prowadzącego bitwę wystąpił - bez wątpienia jeden z "ojców chrzestnych" polskiego freestyle'u - Duże Pe. I jeżeli wszechstronność i profesjonalizm da się  uzasadnić wieloletnim doświadczeniem w branży muzycznej, to wręcz kipiące zajawką podejście do tematu, mimo niesprzyjających okoliczności, jest już kwestią odrębną. Widać było, że Duże Pe w tym co robi czuje się jak ryba w wodzie i zarazem sprawia mu to dużą frajdę. Optymizm okazał się na tyle zaraźliwy, że finalnie chyba nikt z przybyłych nie żałował wcześniejszej pobudki w sobotę.

Impreza rozpoczęła się z ponad godzinnym poślizgiem, co biorąc pod uwagę mało trafioną porę i w konsekwencji pustki pod sceną, mogło jej tylko wyjść na dobre. Mimo to, frekwencja nie dopisała. Z nielicznej publiki z trudem uzbierano 16 zawodników i bitwa mogła wreszcie wystartować.

"Jeśli pamięć mnie nie myli to ostatnie cykliczne i otwarte "Bitwy o..." miały miejsce w okolicach połowy 2008 roku. Od tego czasu wielu stołecznych zawodników odwiesiło mikrofony na kołek lub po prostu przestało pojawiać się na bitwach, pojawiło się też wielu młodych kotów." - wspomina Duże Pe. Na podstawie Bitwy o Sprzęt LFX mogę jednak stwierdzić, że poziom tego typu otwartych battli nie zmienił się jednak od tego czasu zbyt znacząco :)"

Nie można się z tym nie zgodzić. I choć kilka pojedynków z udziałem takich ksywek jak: Wiciu, Bonez czy Oset na pewno zasługuje na wyróżnienie w kontekście całości, to jednak 70 % walk przypominało bardziej freestylowy kabaret. Z jednej strony debiutujący gracze, którym z najwyższym trudem przychodziło złożenie najprostszego rymu, z drugiej dalekie od poprawności politycznej wejścia zawodników w tematach takich jak "marsz" czy "asfalt", które wzbudzały zdecydowanie najwięcej entuzjazmu wśród  zgromadzonych.

"Szkoda, że wśród startujących nie dopisali wolnostylowi reprezentanci stolicy o stosunkowo wysokich umiejętnościach - liczyłem, że tak konkretna pula nagród skłoni ich żeby zwlec się z łóżek i stanąć w szranki. Niestety - z uznanych zawodników z Warszawy pojawił się tylko Wiciu, który z kolei przegrał chyba z melanżem, na którym miał okazję być dzień wcześniej :)" - komentuje Duże Pe.

Aż do półfinałów bitwa miała łódzko - warszawski wymiar, co automatycznie podzieliło publikę na dwa obozy dopingujące "swoich".  Chyba nigdy na bitwie nie spotkałam się z tak ostentacyjnym patriotyzmem lokalnym. I chyba nigdy nie byłam tak daleka od krytyki tego faktu. Wychodząc z założenia, że sobotnią imprezę można spokojnie traktować jako parodię bitwy freestylowej, wyżej wymienione rzeczy absolutnie nie raziły.

W półfinałach spotkali się reprezentanci regionu łódzkiego. Debiutujący Tabak z Łodzi, który na liście uczestników znalazł się zupełnie przypadkowo, pokonał Knesa (znanego między innymi z lokalnych bitew)  i tym samym znalazł się w finale bitwy. Chwilę później dołączył do niego Bonez wygrywając z Osetem ( W moim odczuciu była to najlepsza walka tego popołudnia i przedwczesny finał). 

W ostatnim starciu zmierzyli się Tabak z Bonezem.Ten bratobójczy pojedynek dwóch dobrych znajomych zakończył się - i chyba nikt nie miał wątpliwości, że stanie się inaczej -  wygraną Boneza.  

Zaskakujące playoffy  podsumowuje również Duże Pe: "Dopisali reprezentanci Łodzi i okolic - wielki szacun dla Oseta, Boneza, Artensa i całej ich ekipy, która śmiało może powiedzieć "Veni, Vidi, Vici". Fajnie, że kilku graczy zadebiutowało, jeszcze fajniej że jeden z nich doszedł do finału - nie oszukujmy się, poniekąd dzięki szczęśliwej drabince, ale (cytując klasyków sportowego komentarza) kto to będzie pamiętał za kilka lat - WYNIK POSZEDŁ W ŚWIAT! ;)"

Taki przebieg Bitwy o sprzęt daleki był od oczekiwań, ale chyba nikt z przybyłych nie czuł się z tego powodu rozczarowany. Jak wspomniałam na początku, imprezie na pewno można było zarzucić wiele rzeczy, które powinny przesądzić o końcowej, krytycznej ocenie. Jednak nie przesądziły i mam nadzieję, że pokrótce udało mi się to uzasadnić.

W zielonym namiocie Carslberga od początku do końca panowała atmosfera ogólnej wesołości , która wręcz elektryzowała pozytywnymi emocjami. Słowa uznania należą się zwłaszcza Dużemu Pe, który mocno przyczynił się do zbudowania takiego klimatu. Patrząc przez pryzmat obiektywnych kryteriów, sobotnią bitwę najlepiej traktować z lekkim "przymrużeniem oka" -  nie jako kontest weryfikujący umiejętności, a luźny event dla miłośników wolnego stylu. I właśnie w takim założeniu, imprezę można jak najbardziej zaliczyć do udanych. 

Jak wiadomo, freestylowych bitew nigdy nie za wiele, więc stołecznych entuzjastów pojedynków na rymy z pewnością zainteresują plany Dużego Pe, które zdradza na zakończenie -"Postaramy się, żeby od września comiesięczne, otwarte freestyle'owe "Bitwy o..." organizowane przez I-N-I  ArtAgencję  (kto wie, być może przy wsparciu Agencji LFX?) wróciły na imprezową mapę stolicy. Po ilości nowych twarzy na Bitwie o Sprzęt LFX widać bowiem, że cały czas w Warszawie pojawiają się nowi, freestyle'ujący MC, którym przydałaby się taka impreza stanowiąca idealną okazję do scenicznego debiutu".

Niecierpliwych zapraszamy już jutro na Bitwę o Mokotów - kolejne wydarzenia organizowane przez Dużego Pe i agencję INI. Dla fanów freestyle' u z najwyższej półki - obecność obowiązkowa.

 

Drabinka:

1/8

Artens - Knesu ->Knesu
Tabak - Roman -> Tabak
Woda - Królik -> Królik
Kris - Oset -> Oset
Bonez - Ślepy ->Bonez
Arow - Świru ->Arow
Wiaderny - Klusek -> Klusek
Wiciu - Andre -> Wiciu

1/4

Bonez - Wiciu ->Bonez
Królik - Tabak -> Tabak
Knesu - Klusek ->Knesu
Arow - Oset -> Oset

1/2

Knesu - Tabak -> Tabak
Oset - Bonez ->Bonez

Finał

Bonez - Tabak ->Bonez

 

 

 

]]>