popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Goblinhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19298/GoblinSeptember 20, 2024, 1:43 ampl_PL © 2024 Admin stronyTyler, the Creator "Goblin" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-26,tyler-the-creator-goblin-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-26,tyler-the-creator-goblin-recenzjaJanuary 2, 2014, 11:46 amWojciech GraczykParadoks - twierdzenie logiczne, którego przeanalizowanie udowadnia jednocześnie dwie sprzeczne tezy. Paradoks to również główna składowa jednego z ciekawszych i najbardziej charakterystycznych krążków w tym roku. Przed Wami chodzący paradoks Tyler The Creator i jego Goblin.Trzeba przyznać na początku, że - zgodnie ze wstępem - "Goblin" to prawdziwy paradoks. Jest to płyta ciężko przyswajalna, niekomercyjna w swoim brzmieniu, niegrzeczna (delikatnie mówiąc), a sprzedaje się w sporym nakładzie. To jest paradoks, bo jak coś takiego może stać się komercyjnym sukcesem? Tyler the Creator jest najważniejszym ogniwem Odd Future Wolf Gang Kill Them All, składu do którego należą również m.in. Earl Sweatshirt, Mellowhype i Frank Ocean. Jaki jest Tyler? Tyler jest brutalny, Tyler jest obcesowy, Tyler jest wariatem. Można by rzec że jest czubkiem, który powinien dla swojego i innych bezpieczeństwa siedzieć w pokoju bez klamek... Tak w każdym razie powiedzieliby nasi rodzice, gdyby go usłyszeli, zobaczyli i rozumieli o czym nawija. Jednak Tyler nie jest niebezpieczny. Psychologia nazwałaby ten przypadek "chęcią zwrócenia na siebie uwagi". Pomimo tej pozy, czy jak to inaczej nazwać, Creator pokazuje nam swoje wnętrze, jak w tytułowym "Goblinie" lub w utworze, który zamyka wydawnictwo, czyli "Golden". Czy jest to chwila szczerości autora, czy przemyślana część wizerunku? Nie wiem, ale potrafi poruszyć.Wszystko to dopełnione jest odpowiednią muzyką. Przypomina mi to mój ulubiony album ubiegłej dekady , czyli "Boy in da corner" Rascala. Zresztą Earl Sweatshirt wspomniał o nim w swoim singlu "Earl", co może znaczyć, że panowie z Odd Future mają ze mną coś wspólnego. Mowa tu o jaraniu się Dizzee'm... w każdym bądź razie tym z jego opus magnum. Podobieństwo w warstwie dźwiękowej tyczy się oczywiście klimatu. Dizzee wykorzystał grime, aby ukazać nam swoje wnętrze. Tyler idzie w trochę innym klimacie, ale również oszczędnym w dźwiękach. Specyficzna sekcja rytmiczna, miejscami będąca tłem, jak w świetnym "Window" lub chaotyczna jak w "Transylvanii" to fajne tło dla "psychicznych" odjazdów lidera Odd Future. Bity uzupełniane są o jakieś klawisze raz w postaci uporządkowanej, acz psychodelicznej jak w "Nightmare", a innym razem w ambientowym stylu jak we wspomnianym wyżej kozackim "Window". Klawisze są też częścią agresywniejszych podkładów jak np. w Sandwitches, gdzie nie są tłem to werbli, ale ważną składową tworzącą bit. Nie można zapominać również o jękach (bez seksualnych podtekstów) jak w "Fish/Boppin Bitch", bo to również jest częścią podkładów na "Goblinie". Poza tym may kawałek bardziej klasyczny jak świetny singiel "Yonkers", czy utwór ze zmianą atmosfery z agresywnej na spokojną, jak "Radicals". Wszystko to, choć różniące się w jakimś stopniu od siebie, tworzy spójną, psychodeliczną całość. Album ma jedną zasadniczą wadę. Nie ma takiej siły rażenia jak "Boy in da Corner". O ile płyty Rascala można było słuchać i słuchać, o tyle przy "Goblinie" trzeba mieć odpowiedni nastrój, aby wejść w ten świat. Powodem tego są miejscami przydługie kawałki, jak np. "Window". Bo "Window" to jeden z podrzędnych paradoksów, głównego paradoksu czyli recenzowanego albumu. Ten numer jest kozacki, ale mógłby trwać naprawdę mniej niż osiem (!) minut. Bo jeśli nie masz wolnej chwili, aby położyć się na łóżku i wsłuchiwać się w "Goblina" to będzie ciężko dosłuchać go do ostatniej sekundy. Na szczęście jest to zrównoważone świetnymi singlami w postaci "Yonkers" i "She"... a i "Sandwitches" też nie wypadł sroce spod ogona.No i jak ocenić "Goblina"? Z jednej strony album całkiem fajny, ale z drugiej strony docenić go można tylko wtedy gdy lubi się psychodeliczne klimaty i nie ma się do roboty nic, co mogłoby przeszkodzić w rozkoszowaniu się atmosferą płyty. Trudny album, nie dla każdego, przede wszystkim od strony podkładów. A sam Tyler? Ma swój świat i nie każdy będzie się czuł dobrze w jego towarzystwie. Kończąc pisanie recenzji doszedłem do takiego wniosku, że to co mówi w "Golden" może być szczere. I nie wiem czy chcę, aby poszedł do tej swojej zajebistej terapeutki z "Yonkers", bo kto wie, może stanie się kimś miłym, sympatycznym i kompletnie niestrawnym muzycznie. A tak to dostaje ode mnie cztery z małym plusem. Paradoks - twierdzenie logiczne, którego przeanalizowanie udowadnia jednocześnie dwie sprzeczne tezy. Paradoks to również główna składowa jednego z ciekawszych i najbardziej charakterystycznych krążków w tym roku.

Przed Wami chodzący paradoks Tyler The Creator i jego Goblin.

Trzeba przyznać na początku, że - zgodnie ze wstępem - "Goblin" to prawdziwy paradoks. Jest to płyta ciężko przyswajalna, niekomercyjna w swoim brzmieniu, niegrzeczna (delikatnie mówiąc), a sprzedaje się w sporym nakładzie. To jest paradoks, bo jak coś takiego może stać się komercyjnym sukcesem? 

Tyler the Creator jest najważniejszym ogniwem Odd Future Wolf Gang Kill Them All, składu do którego należą również m.in. Earl Sweatshirt, Mellowhype i Frank Ocean. Jaki jest Tyler? Tyler jest brutalny, Tyler jest obcesowy, Tyler jest wariatem. Można by rzec że jest czubkiem, który powinien dla swojego i innych bezpieczeństwa siedzieć w pokoju bez klamek... Tak w każdym razie powiedzieliby nasi rodzice, gdyby go usłyszeli, zobaczyli i rozumieli o czym nawija. Jednak Tyler nie jest niebezpieczny. Psychologia nazwałaby ten przypadek "chęcią zwrócenia na siebie uwagi". Pomimo tej pozy, czy jak to inaczej nazwać, Creator pokazuje nam swoje wnętrze, jak w tytułowym "Goblinie" lub w utworze, który zamyka wydawnictwo, czyli "Golden". Czy jest to chwila szczerości autora, czy przemyślana część wizerunku? Nie wiem, ale potrafi poruszyć.

Wszystko to dopełnione jest odpowiednią muzyką. Przypomina mi to mój ulubiony album ubiegłej dekady , czyli "Boy in da corner" Rascala. Zresztą Earl Sweatshirt wspomniał o nim w swoim singlu "Earl", co może znaczyć, że panowie z Odd Future mają ze mną coś wspólnego. Mowa tu o jaraniu się Dizzee'm... w każdym bądź razie tym z jego opus magnum. Podobieństwo w warstwie dźwiękowej tyczy się oczywiście klimatu. Dizzee wykorzystał grime, aby ukazać nam swoje wnętrze. Tyler idzie w trochę innym klimacie, ale również oszczędnym w dźwiękach. Specyficzna sekcja rytmiczna, miejscami będąca tłem, jak w świetnym "Window" lub chaotyczna jak w "Transylvanii" to fajne tło dla "psychicznych" odjazdów lidera Odd Future. Bity uzupełniane są o jakieś klawisze raz w postaci uporządkowanej, acz psychodelicznej jak w "Nightmare", a innym razem w ambientowym stylu jak we wspomnianym wyżej kozackim "Window". Klawisze są też częścią agresywniejszych podkładów jak np. w Sandwitches, gdzie nie są tłem to werbli, ale ważną składową tworzącą bit. Nie można zapominać również o jękach (bez seksualnych podtekstów) jak w "Fish/Boppin Bitch", bo to również jest częścią podkładów na "Goblinie". Poza tym may kawałek bardziej klasyczny jak świetny singiel "Yonkers", czy utwór ze zmianą atmosfery z agresywnej na spokojną, jak "Radicals". Wszystko to, choć różniące się w jakimś stopniu od siebie, tworzy spójną, psychodeliczną całość.

Album ma jedną zasadniczą wadę. Nie ma takiej siły rażenia jak "Boy in da Corner". O ile płyty Rascala można było słuchać i słuchać, o tyle przy "Goblinie" trzeba mieć odpowiedni nastrój, aby wejść w ten świat. Powodem tego są miejscami przydługie kawałki, jak np. "Window". Bo "Window" to jeden z podrzędnych paradoksów, głównego paradoksu czyli recenzowanego albumu. Ten numer jest kozacki, ale mógłby trwać naprawdę mniej niż osiem (!) minut. Bo jeśli nie masz wolnej chwili, aby położyć się na łóżku i wsłuchiwać się w "Goblina" to będzie ciężko dosłuchać go do ostatniej sekundy. Na szczęście jest to zrównoważone świetnymi singlami w postaci "Yonkers" i "She"... a i "Sandwitches" też nie wypadł sroce spod ogona.

No i jak ocenić "Goblina"? Z jednej strony album całkiem fajny, ale z drugiej strony docenić go można tylko wtedy gdy lubi się psychodeliczne klimaty i nie ma się do roboty nic, co mogłoby przeszkodzić w rozkoszowaniu się atmosferą płyty. Trudny album, nie dla każdego, przede wszystkim od strony podkładów. A sam Tyler? Ma swój świat i nie każdy będzie się czuł dobrze w jego towarzystwie. Kończąc pisanie recenzji doszedłem do takiego wniosku, że to co mówi w "Golden" może być szczere. I nie wiem czy chcę, aby poszedł do tej swojej zajebistej terapeutki z "Yonkers", bo kto wie, może stanie się kimś miłym, sympatycznym i kompletnie niestrawnym muzycznie. A tak to dostaje ode mnie cztery z małym plusem.


]]>
Tyler The Creator feat. Frank Ocean "She" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-06-05,tyler-the-creator-feat-frank-ocean-she-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-06-05,tyler-the-creator-feat-frank-ocean-she-teledyskJune 5, 2011, 10:00 amAdmin stronyPrzyznam szczerze, że jak na razie w ogóle nie czuję ogólnego szaleństwa związanego z Tylerem i Odd Future. Kto wie, może zmieni się to po występie na Hip Hop Kempie? Jak na razie dostajemy za to drugi klip, który - zarówno muzycznie jak i jeśli chodzi o koncept teledysku - siadł mi dużo bardziej niż minimalistyczny "Yonkers". Debiutancki album Tylera zatytułowany "Goblin" jest za to dostępny już od miesiąca i całkiem dobrze radzi sobie na listach sprzedaży.

Przyznam szczerze, że jak na razie w ogóle nie czuję ogólnego szaleństwa związanego z Tylerem i Odd Future. Kto wie, może zmieni się to po występie na Hip Hop Kempie? Jak na razie dostajemy za to drugi klip, który - zarówno muzycznie jak i jeśli chodzi o koncept teledysku - siadł mi dużo bardziej niż minimalistyczny "Yonkers". Debiutancki album Tylera zatytułowany "Goblin" jest za to dostępny już od miesiąca i całkiem dobrze radzi sobie na listach sprzedaży.


]]>