popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Boot Camp Clickhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19281/Boot-Camp-ClickNovember 15, 2024, 4:53 ampl_PL © 2024 Admin strony Boot Camp Click wraca do studia i pracuje nad nowym materiałem!https://popkiller.kingapp.pl/2016-03-05,boot-camp-click-wraca-do-studia-i-pracuje-nad-nowym-materialemhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-03-05,boot-camp-click-wraca-do-studia-i-pracuje-nad-nowym-materialemMarch 5, 2016, 1:02 pmTomasz PrzytułaDobra wiadomość dla wszystkich miłośników nowojorskiego brzmienia i sympatyków Duck Down Records, po dziewięciu latach przerwy do wspólnego nagrywania powróciła legendarna supergrupa Boot Camp Click. Weterani nowojorskiej sceny udostępnili kilka dni temu film, który zarejestrował pracę całego zespołu nad bardzo ciekawym projektem. Na prośbę Macklemore'a, członkowie grupy zaangażowali się w prace nad oficjalnym remiksem numeru "Buckshot" z nowego albumu Macklemore'a i Ryana Lewisa pt. "This Unruly Mess I've Made". Czy może to zwiastować nowy album całego BCC, o którym mówili w naszym wywiadzie Tek i Steele? Tego nie wiemy. Pozostaje nam czekać na końcowy efekt prac, który być może rzuci nieco więcej światła na ten temat. Film z sesji nagraniowej znajdziecie tutaj.Zachęcamy również do sprawdzenia naszej zeszłorocznej, 40-minutowej rozmowy ze Smif-N-Wessun:Część 1: Część 2: Dobra wiadomość dla wszystkich miłośników nowojorskiego brzmienia i sympatyków Duck Down Records, po dziewięciu latach przerwy do wspólnego nagrywania powróciła legendarna supergrupa Boot Camp Click. Weterani nowojorskiej sceny udostępnili kilka dni temu film, który zarejestrował pracę całego zespołu nad bardzo ciekawym projektem.


Na prośbę Macklemore'a, członkowie grupy zaangażowali się w prace nad oficjalnym remiksem numeru "Buckshot" z nowego albumu Macklemore'a i Ryana Lewisa pt. "This Unruly Mess I've Made". Czy może to zwiastować nowy album całego BCC, o którym mówili w naszym wywiadzie Tek i Steele? Tego nie wiemy. Pozostaje nam czekać na końcowy efekt prac, który być może rzuci nieco więcej światła na ten temat. Film z sesji nagraniowej znajdziecie tutaj.

Zachęcamy również do sprawdzenia naszej zeszłorocznej, 40-minutowej rozmowy ze Smif-N-Wessun:

Część 1:



Część 2:

]]>
Smif-N-Wessun "Born And Raised" (Przegapifszy #80)https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-16,smif-n-wessun-born-and-raised-przegapifszy-80https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-16,smif-n-wessun-born-and-raised-przegapifszy-80December 16, 2015, 12:50 amTomasz PrzytułaGdybyśmy mieli wskazać płytę, która zyskała ogromny medialny rozgłos w ostatnich latach, będąc wypadkową nieokrzesanego charakteru rapu i fundamentalno-riddimowej natury muzyki reggae, nasz wybór padłby zapewne na lwie wcielenie wujka Snoopa. Kto pamięta ten karykaturalny produkt, ten z niekłamaną szczerością przyzna, że całkowicie wypłukał on jamajski skarb narodowy z duchowych, wręcz ceremonialnych ogniw i ukazał go rzeszy osób jako muzykę naiwną, nad którą nie warto się pochylić. Tego samego roku, na ratunek zdyskredytowanemu gatunkowi ruszył jednak nowojorski duet Smif-N-Wessun, wydając swoją eksperymentalną i niestety, praktycznie niezauważoną EPkę.Kluczem do uświadomienia sobie tego, co nie zagrało w przypadku Snoopa i przeciwnie – dlaczego tak dobrze w repertuarze reggae poradzili sobie Tek i Steele, jest porównanie tytułów obu wydawnictw. Kiedy Snoopem kierowała chwilowa zajawka odrodzenia się w nowej muzycznej roli, nakręcona dodatkowo nieszczęsną wyprawą na Jamajkę, Smif-N-Wessun po prostu posiadali ten wyspiarski feeling od zawsze. Wychowani w karaibskiej kulturze z racji swojego jamajskiego pochodzenia, tamtejszą mentalność poznawali na każdym etapie rozwoju. Tak barwna przeszłość naznaczyła teraźniejsze poczynania raperów w tak dużym stopniu, że zebrali się do wyrzeźbienia wiarygodnego pomnika muzyki reggae, z którą dotychczas łączył ich zaledwie ulotny romans. Tak zrodziła się idea wzbogacenia dyskografii zespołu o „Born And Raised”.Najbardziej intrygujące w tym projekcie jest tak naprawdę to, że Smif-N-Wessun pokonują barierę gatunkową, której już dawno nikt w takim stylu nie przekraczał. Oprócz kilku wyjątków, hybryda reggae i rapu wypaliła się już w latach 90’, kiedy to na salony próbowali ją wprowadzić m.in. Mad Lion czy Bounty Killer. Gdy wydawało się więc, że raperzy z Brooklynu pójdą w doskonale znanym, często eksplorowanym przez nich, boombapowym kierunku, niespodziewaną zmianą brzmienia zgotowali swoim słuchaczom prawdziwy sprawdzian lojalności.Pomimo przeobrażenia instrumentalnego, liryczno-tematyczny arsenał wystrzałowego duetu pozostał nienaruszony. Smif-N-Wessun wciąż skupiają się na prozie ulicznego życia w Nowym Jorku, przedstawionej bez niedomówień i złudnych obrazów („Figure it’s just the reality of this cold life, face the barrel of the chrome, cause you the one they don't like”). Legendarny duet przekazał słuchaczom wiele cennych linijek, radząc m.in. aby napełnić głowę walecznym nastawieniem, które wraz z odpowiednią dozą zdrowego rozsądku jest sposobem na przetrwanie trudnych czasów. Przekaz, choć oczywiście banalny i utarty przez lata, z ust takich weteranów brzmi jednak aż nadto wiarygodnie. Co najważniejsze, Tek i Steele na tej płycie pozostali sobą. Na „Born And Raised” nie znajdziecie więc bezmyślnie skandowanego nazwiska JCM Sellasjego czy mądrości wyciągniętych z zadymionych, rastafariańskich świątyń. To po prostu brudna prawda o nowojorskim stylu życia i ciągłym przezwyciężaniu problemów rodzących się w betonowej dżungli, opowiedziana ustami wnikliwych obserwatorów. Jakość techniczno-wokalna wypracowana lata temu przez Smif-N-Wessun, znalazła swoje miejsce również i na tym projekcie. Chociaż zauważalna jest wyraźna dysproporcja umiejętności między raperami, Mr. Vicksta zrobił wszystko, aby uwypuklić walory i zamaskować wszelkie skazy na płycie. Sztuka wokalna w jego wykonaniu to bezbłędne przedstawienie, pełne fonetycznych sztuczek i rytmicznej intonacji. Kapitalne zwrotki Steele'a na "Rich Gyal" to zdecydowanie najlepsze fragmenty płyty.Na nic zdałyby się jednak wysiłek dwóch generałów Boot Camp Cliku, gdyby nie znakomita oprawa instrumentalna, wyznaczająca nową jakość brzmienia reggae i obalająca wszystkie wyświechtane stereotypy na temat jamajskich wibracji. Niezawodny duet producencki Beatnick & K-Salaam przygotował tętniący życiem, przepięknie zaaranżowany konglomerat dzwięków, stanowiący niejako kronikę muzyczną Jamajki ostatniego półwiecza. Na albumie znajdziemy więc rozwiązania bazujące na modern roots ("Born And Raised"), rocksteady ("Rich Gyal"), a nawet dubie i dubstepie ("Kamikaze"). Reggae juz dawno nie brzmiało tak dobrze.Legendarny duet Smif-N-Wessun, swoją EPką udowodnił, że nie jest zespołem, który trzesię się ze strachu na samą myśl o muzycznych wyzwaniach i wspinaniu się po szczeblach artystycznej drabiny. Projekt "Born And Raised" rzuca wielu słuchaczom rapu nowe światło na usuwaną poza nawias muzykę reggae, uważaną nader często za okropnie nudną, przestarzałą i graną na jedną modłę. To idealna introdukcja do świata uduchowionych melodii, z której hip-hop czerpie przecież tak wiele inspiracji. Tym wyjątkowym ukłonem w stronę głębokich korzeni gatunku i muzycznych mentorów z Jamajki Tek i Steele udowodnili, że wciąż szukają nowych ścieżek i szczelin, do których mogliby dopasować swoje dojrzałe teksty (vide Gangstagrass). Jeśli nie mieliście przyjemności sprawdzić tego materiału - nadróbcie zaległości i przekonajcie się o tym, że strzelby Smif-N-Wessun wciąż są nabite i gotowe do walki na wszystkich frontach. You better wrekonize! Gdybyśmy mieli wskazać płytę, która zyskała ogromny medialny rozgłos w ostatnich latach, będąc wypadkową nieokrzesanego charakteru rapu i fundamentalno-riddimowej natury muzyki reggae, nasz wybór padłby zapewne na lwie wcielenie wujka Snoopa. Kto pamięta ten karykaturalny produkt, ten z niekłamaną szczerością przyzna, że całkowicie wypłukał on jamajski skarb narodowy z duchowych, wręcz ceremonialnych ogniw i ukazał go rzeszy osób jako muzykę naiwną, nad którą nie warto się pochylić. Tego samego roku, na ratunek zdyskredytowanemu gatunkowi ruszył jednak nowojorski duet Smif-N-Wessun, wydając swoją eksperymentalną i niestety, praktycznie niezauważoną EPkę.

Kluczem do uświadomienia sobie tego, co nie zagrało w przypadku Snoopa i przeciwnie – dlaczego tak dobrze w repertuarze reggae poradzili sobie Tek i Steele, jest porównanie tytułów obu wydawnictw. Kiedy Snoopem kierowała chwilowa zajawka odrodzenia się w nowej muzycznej roli, nakręcona dodatkowo nieszczęsną wyprawą na Jamajkę, Smif-N-Wessun po prostu posiadali ten wyspiarski feeling od zawsze. Wychowani w karaibskiej kulturze z racji swojego jamajskiego pochodzenia, tamtejszą mentalność poznawali na każdym etapie rozwoju. Tak barwna przeszłość naznaczyła teraźniejsze poczynania raperów w tak dużym stopniu, że zebrali się do wyrzeźbienia wiarygodnego pomnika muzyki reggae, z którą dotychczas łączył ich zaledwie ulotny romans. Tak zrodziła się idea wzbogacenia dyskografii zespołu o „Born And Raised”.

Najbardziej intrygujące w tym projekcie jest tak naprawdę to, że Smif-N-Wessun pokonują barierę gatunkową, której już dawno nikt w takim stylu nie przekraczał. Oprócz kilku wyjątków, hybryda reggae i rapu wypaliła się już w latach 90’, kiedy to na salony próbowali ją wprowadzić m.in. Mad Lion czy Bounty Killer. Gdy wydawało się więc, że raperzy z Brooklynu pójdą w doskonale znanym, często eksplorowanym przez nich, boombapowym kierunku, niespodziewaną zmianą brzmienia zgotowali swoim słuchaczom prawdziwy sprawdzian lojalności.

Pomimo przeobrażenia instrumentalnego, liryczno-tematyczny arsenał wystrzałowego duetu pozostał nienaruszony. Smif-N-Wessun wciąż skupiają się na prozie ulicznego życia w Nowym Jorku, przedstawionej bez niedomówień i złudnych obrazów („Figure it’s just the reality of this cold life, face the barrel of the chrome, cause you the one they don't like”). Legendarny duet przekazał słuchaczom wiele cennych linijek, radząc m.in. aby napełnić głowę walecznym nastawieniem, które wraz z odpowiednią dozą zdrowego rozsądku jest sposobem na przetrwanie trudnych czasów. Przekaz, choć oczywiście banalny i utarty przez lata, z ust takich weteranów brzmi jednak aż nadto wiarygodnie. Co najważniejsze, Tek i Steele na tej płycie pozostali sobą. Na „Born And Raised” nie znajdziecie więc bezmyślnie skandowanego nazwiska JCM Sellasjego czy mądrości wyciągniętych z zadymionych, rastafariańskich świątyń. To po prostu brudna prawda o nowojorskim stylu życia i ciągłym przezwyciężaniu problemów rodzących się w betonowej dżungli, opowiedziana ustami wnikliwych obserwatorów. Jakość techniczno-wokalna wypracowana lata temu przez Smif-N-Wessun, znalazła swoje miejsce również i na tym projekcie. Chociaż zauważalna jest wyraźna dysproporcja umiejętności między raperami, Mr. Vicksta zrobił wszystko, aby uwypuklić walory i zamaskować wszelkie skazy na płycie. Sztuka wokalna w jego wykonaniu to bezbłędne przedstawienie, pełne fonetycznych sztuczek i rytmicznej intonacji. Kapitalne zwrotki Steele'a na "Rich Gyal" to zdecydowanie najlepsze fragmenty płyty.

Na nic zdałyby się jednak wysiłek dwóch generałów Boot Camp Cliku, gdyby nie znakomita oprawa instrumentalna, wyznaczająca nową jakość brzmienia reggae i obalająca wszystkie wyświechtane stereotypy na temat jamajskich wibracji. Niezawodny duet producencki Beatnick & K-Salaam przygotował tętniący życiem, przepięknie zaaranżowany konglomerat dzwięków, stanowiący niejako kronikę muzyczną Jamajki ostatniego półwiecza. Na albumie znajdziemy więc rozwiązania bazujące na modern roots ("Born And Raised"), rocksteady ("Rich Gyal"), a nawet dubie i dubstepie ("Kamikaze"). Reggae juz dawno nie brzmiało tak dobrze.

Legendarny duet Smif-N-Wessun, swoją EPką udowodnił, że nie jest zespołem, który trzesię się ze strachu na samą myśl o muzycznych wyzwaniach i wspinaniu się po szczeblach artystycznej drabiny. Projekt "Born And Raised" rzuca wielu słuchaczom rapu nowe światło na usuwaną poza nawias muzykę reggae, uważaną nader często za okropnie nudną, przestarzałą i graną na jedną modłę. To idealna introdukcja do świata uduchowionych melodii, z której hip-hop czerpie przecież tak wiele inspiracji. Tym wyjątkowym ukłonem w stronę głębokich korzeni gatunku i muzycznych mentorów z Jamajki Tek i Steele udowodnili, że wciąż szukają nowych ścieżek i szczelin, do których mogliby dopasować swoje dojrzałe teksty (vide Gangstagrass). Jeśli nie mieliście przyjemności sprawdzić tego materiału - nadróbcie zaległości i przekonajcie się o tym, że strzelby Smif-N-Wessun wciąż są nabite i gotowe do walki na wszystkich frontach. You better wrekonize!

]]>
Smif-N-Wessun "Dah Shinin'" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2011-06-03,smif-n-wessun-dah-shinin-klasyk-naweekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-06-03,smif-n-wessun-dah-shinin-klasyk-naweekendSeptember 1, 2015, 11:45 amDaniel WardzińskiJuż jutro dzięki połączeniu sił dwóch najpopularniejszych cyklicznych imprez rapowych w Warszawie czyli A Pamiętasz Jak i Rap History Warsaw, będziemy mieli możliwość na żywo zobaczyć legendarny filar Boot Camp Click - duet Smif-N-Wessun. Dyskusję na temat muzyki tego zespołu z pewnością należy zacząć od roku 1993, kiedy to panowie pojawili się na pierwszym klasyku spod szyldu BCC - "Enta Da Stage" Black Moon. Było to swego rodzaju przepustką do dalszej kariery, która na dobre rozkręciła się po premierze świetnie przyjętego (nie ma co się dziwić) winylowego singla "Bucktown/Let's Git It On", który w 1994 roku udowodnił, że Nowy Jork jest gotowy na pierwszy album SNW.Oficjalne LP ochrzczono "Dah Shinin'", a klasa jaką reprezentuje te szesnaście tracków, to nie tyle "przebłysk" geniuszu, co raczej dowód na to, że w środowisku boom-bapowego rapu połowy lat 90. Tek i Steele świecili jak gwiazdy. Bo nimi byli. To jeden z lepiej sprzedających się albumów BCC - znalazł w sumie ponad 300 tysięcy właścicieli.Co jest największym atutem raperów ze Smif-N-Wessun? Treść? Zależy co rozumiecie pod tym terminem. Z jednej strony krytycy zaraz po premierze bezlitośnie czepiali się tego, że to standardowy rap o gnatach, bluntach i cieżkim życiu ekip z Brownsville na Brooklynie. Być może krytycy ci nie mieli tyle dystansu (chociażby czasowego), żeby zauważyć, że sposób w jaki po bicie poruszają się Tek i Steele to rzecz absolutnie niesamowita i nieprzewidywalna, a błyskotliwość ich przemyśleń, która ujmuje słuchaczy po tylu latach od premiery, objawia się właśnie w takiej konwencji. Nawet to, że poruszają się po wąskim zakresie tematycznym nie jest w stanie ograniczyć ich fantastycznych warsztatów obejmujących nie tylko technikę wokalną, ale też ujęcie swoich obserwacji w zwrotkach... To skurwiały, nowojorski rap na najwyższym poziomie, bez ugrzeczniania. Zasady na tej płycie są proste, poglądy uliczne, treści przewidywalne, ale sposób ich podania i tego w jaki sposób Tek i Steele potrafią się wgryźć w tematy to absolutny unikat. Szukacie wyszukanych zabaw lirycznych? Prędzej spodziewajcie się efektownych i prostych linijek w stylu: "The deals going out like this/ non affect the mouth watch ya lips and my boots do a french kiss". Flow? Mieszanka nowojorskiego języka ulicy i jamajskiego patois (obaj mają korzenie na karaibskiej wyspie) po dodaniu do wielu tygodni pracy nad numerami w studio, dały w efekcie styl niemożliwy do porównania z żadnym innym. Jego istotą jest też to, że nie są dwójką raperów z których każdy ciąży w swoje zajawki. To praca zespołowa i od początku do końca wiemy, że słuchamy duetu raperskiego. Jednego z lepszych. Przysłuchując się ich akcentom, pomysłom na rozłożenie słów w wersach, przeciągnięciom, przerzutniom i wszystkiemu czego dusza zapragnie, ma się wrażenie, że to inny stan umysłu, że Ci kolesie postrzegają wędrówkę po podkładach inaczej niż ktokolwiek w tej branży.Produkcją muzyczną tego klasyka zajęli się oczywiście niezawodni Da Beatminerz w składzie Mr. Walt, DJ Evil Dee, Baby Paul (przy jednym bicie pojawia się również Rich Black). "Dah Shinin'" jest ciekawym polem obserwacji umiejętności każdego z nich - tutaj bity powstałe wspólnie to wyjątki, większość to praca indywidualna tych trzech koleżków. W efekcie płyta choć brzmi spójnie, jest zarazem dość różnorodna. Style produkcji są w pewnym sensie podobne, ale zarazem komplementarne. DJ Evil Dee odpowiada za najbardziej surowe i obskórne kąski, w których perkusja stanowi 95% sukcesu całej kompozycji. Mr. Walt to mistrz basu. Kiedy posłuchacie bassline'ów chociażby w rzeźnickim "Sound Bwoy Bureill" (genialne strzępki bardzo wysokiego brzmieniowo sampla łączą się z nim perfekcyjnie) pewnie będziecie wiedzieli o co mi chodzi. Baby Paul? Trzy bity, trzy zwycięstwa. "Wrekonize" nie przypadkiem stał się singlem. "Home Sweet Home" z Buckshotem to bardzo uliczna, nowojorska, brudna rzecz, a sam numer z pewnością jest jednym z ważniejszych na albumie. Trzecia kompozycja to kapitalne "Wipe Ya Mouf" nikomu nie powinno pozwolić ustać w miejscu. Muzycznie ta płyta to producencki instruktaż i lekcja spojrzenia na hip-hop. Jeśli nadal nie rozumiesz czemu w tej muzyce najbardziej liczy się brzmienie, wyszukanie własnych wibracji, a nie nawpierdalanie do kompozycji miliona niepotrzebnych elementów, "Dah Shinin'" z pewnością ułatwi Ci zrozumienie. Ta płyta nie tylko jest "raw", ale pokazuje czemu styl "raw" jest tak zajebisty.Każdy kto poświęcił temu krążkowi trochę więcej uwagi wie, że "Dah Shinin'" porywa. Ciężko przestać jej słuchać, kiedy już zrozumie się zupełnie nieszablonowy sposób rapowania Teka i Steele'a oraz brzmieniowe jazdy Da Beatminerz. Podróż w czasie i przestrzeni (do Brownsville AD 1994, kiedy płyta była nagrywana) staje się pokusą, której ciężko ustąpić. Płyta została zarejestrowana w legendarnym D&D Studios należącym do DJ'a Premiera, a jeśli trochę się znacie na rapie wiecie co cechowało produkcje wychodzące z tego miejsca w okolicach 95 roku. Większość z nich to klasyki... Nie mogę doczekać się, kiedy Steele otworzy jutro na scenie "Bucktown" swoim "I walk around town with my pound strapped down to my side/ No frontin' just in case I gotta smoke some"... To album, któremu stawiać zarzuty, to jak "klepać Królową Matkę". "Make a brothers wonder now, what other shit lies underground" - niech ten wers z otwierającego album "Timz N Hood Check" będzie podsumowaniem i preludium do waszego zapoznania/ponownego spotkania z tą płytą. A Pamiętasz Jak i Rap History Warsaw, będziemy mieli możliwość na żywo zobaczyć legendarny filar Boot Camp Click - duet Smif-N-Wessun. Dyskusję na temat muzyki tego zespołu z pewnością należy zacząć od roku 1993, kiedy to panowie pojawili się na pierwszym klasyku spod szyldu BCC - "Enta Da Stage" Black Moon. Było to swego rodzaju przepustką do dalszej kariery, która na dobre rozkręciła się po premierze świetnie przyjętego (nie ma co się dziwić) winylowego singla "Bucktown/Let's Git It On", który w 1994 roku udowodnił, że Nowy Jork jest gotowy na pierwszy album SNW.

Oficjalne LP ochrzczono "Dah Shinin'", a klasa jaką reprezentuje te szesnaście tracków, to nie tyle "przebłysk" geniuszu, co raczej dowód na to, że w środowisku boom-bapowego rapu połowy lat 90. Tek i Steele świecili jak gwiazdy. Bo nimi byli. To jeden z lepiej sprzedających się albumów BCC - znalazł w sumie ponad 300 tysięcy właścicieli.

Co jest największym atutem raperów ze Smif-N-Wessun? Treść? Zależy co rozumiecie pod tym terminem. Z jednej strony krytycy zaraz po premierze bezlitośnie czepiali się tego, że to standardowy rap o gnatach, bluntach i cieżkim życiu ekip z Brownsville na Brooklynie. Być może krytycy ci nie mieli tyle dystansu (chociażby czasowego), żeby zauważyć, że sposób w jaki po bicie poruszają się Tek i Steele to rzecz absolutnie niesamowita i nieprzewidywalna, a błyskotliwość ich przemyśleń, która ujmuje słuchaczy po tylu latach od premiery, objawia się właśnie w takiej konwencji. Nawet to, że poruszają się po wąskim zakresie tematycznym nie jest w stanie ograniczyć ich fantastycznych warsztatów obejmujących nie tylko technikę wokalną, ale też ujęcie swoich obserwacji w zwrotkach... To skurwiały, nowojorski rap na najwyższym poziomie, bez ugrzeczniania. Zasady na tej płycie są proste, poglądy uliczne, treści przewidywalne, ale sposób ich podania i tego w jaki sposób Tek i Steele potrafią się wgryźć w tematy to absolutny unikat. Szukacie wyszukanych zabaw lirycznych? Prędzej spodziewajcie się efektownych i prostych linijek w stylu: "The deals going out like this/ non affect the mouth watch ya lips and my boots do a french kiss". Flow? Mieszanka nowojorskiego języka ulicy i jamajskiego patois (obaj mają korzenie na karaibskiej wyspie) po dodaniu do wielu tygodni pracy nad numerami w studio, dały w efekcie styl niemożliwy do porównania z żadnym innym. Jego istotą jest też to, że nie są dwójką raperów z których każdy ciąży w swoje zajawki. To praca zespołowa i od początku do końca wiemy, że słuchamy duetu raperskiego. Jednego z lepszych. Przysłuchując się ich akcentom, pomysłom na rozłożenie słów w wersach, przeciągnięciom, przerzutniom i wszystkiemu czego dusza zapragnie, ma się wrażenie, że to inny stan umysłu, że Ci kolesie postrzegają wędrówkę po podkładach inaczej niż ktokolwiek w tej branży.

Produkcją muzyczną tego klasyka zajęli się oczywiście niezawodni Da Beatminerz w składzie Mr. Walt, DJ Evil Dee, Baby Paul (przy jednym bicie pojawia się również Rich Black). "Dah Shinin'" jest ciekawym polem obserwacji umiejętności każdego z nich - tutaj bity powstałe wspólnie to wyjątki, większość to praca indywidualna tych trzech koleżków. W efekcie płyta choć brzmi spójnie, jest zarazem dość różnorodna. Style produkcji są w pewnym sensie podobne, ale zarazem komplementarne. DJ Evil Dee odpowiada za najbardziej surowe i obskórne kąski, w których perkusja stanowi 95% sukcesu całej kompozycji. Mr. Walt to mistrz basu. Kiedy posłuchacie bassline'ów chociażby w rzeźnickim "Sound Bwoy Bureill" (genialne strzępki bardzo wysokiego brzmieniowo sampla łączą się z nim perfekcyjnie) pewnie będziecie wiedzieli o co mi chodzi. Baby Paul? Trzy bity, trzy zwycięstwa. "Wrekonize" nie przypadkiem stał się singlem. "Home Sweet Home" z Buckshotem to bardzo uliczna, nowojorska, brudna rzecz, a sam numer z pewnością jest jednym z ważniejszych na albumie. Trzecia kompozycja to kapitalne "Wipe Ya Mouf" nikomu nie powinno pozwolić ustać w miejscu. Muzycznie ta płyta to producencki instruktaż i lekcja spojrzenia na hip-hop. Jeśli nadal nie rozumiesz czemu w tej muzyce najbardziej liczy się brzmienie, wyszukanie własnych wibracji, a nie nawpierdalanie do kompozycji miliona niepotrzebnych elementów, "Dah Shinin'" z pewnością ułatwi Ci zrozumienie. Ta płyta nie tylko jest "raw", ale pokazuje czemu styl "raw" jest tak zajebisty.

Każdy kto poświęcił temu krążkowi trochę więcej uwagi wie, że "Dah Shinin'" porywa. Ciężko przestać jej słuchać, kiedy już zrozumie się zupełnie nieszablonowy sposób rapowania Teka i Steele'a oraz brzmieniowe jazdy Da Beatminerz. Podróż w czasie i przestrzeni (do Brownsville AD 1994, kiedy płyta była nagrywana) staje się pokusą, której ciężko ustąpić. Płyta została zarejestrowana w legendarnym D&D Studios należącym do DJ'a Premiera, a jeśli trochę się znacie na rapie wiecie co cechowało produkcje wychodzące z tego miejsca w okolicach 95 roku. Większość z nich to klasyki... Nie mogę doczekać się, kiedy Steele otworzy jutro na scenie "Bucktown" swoim "I walk around town with my pound strapped down to my side/ No frontin' just in case I gotta smoke some"... To album, któremu stawiać zarzuty, to jak "klepać Królową Matkę". "Make a brothers wonder now, what other shit lies underground" - niech ten wers z otwierającego album "Timz N Hood Check" będzie podsumowaniem i preludium do waszego zapoznania/ponownego spotkania z tą płytą.

]]>