popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Saigonhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19098/SaigonJuly 7, 2024, 2:58 pmpl_PL © 2024 Admin stronyDJ Kay Slay, Papoose, Bun B i Saigon ratują hip-hop w 24hhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-02-16,dj-kay-slay-papoose-bun-b-i-saigon-ratuja-hip-hop-w-24hhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-02-16,dj-kay-slay-papoose-bun-b-i-saigon-ratuja-hip-hop-w-24hFebruary 16, 2019, 1:34 amAdmin stronyDJ Kay Slay to nowojorska legenda a jego mixtape'y zawsze przynoszą porcję nieoczekiwanych i intrygujących kooperacji. Nie inaczej jest przy okazji wydanego w styczniu "Hip Hop Frontline" - w nowym singlu Papoose, Bun B i Saigon zastanawiają się co zrobiliby gdyby mieli 24h na uratowanie kultury hip-hop....Szczegóły albumu w dziale 'Premiery Płyt'Jeśli chcesz być na bieżąco z premierami teledysków to śledź nasz dział VideoDJ Kay Slay to nowojorska legenda a jego mixtape'y zawsze przynoszą porcję nieoczekiwanych i intrygujących kooperacji. Nie inaczej jest przy okazji wydanego w styczniu "Hip Hop Frontline" - w nowym singlu Papoose, Bun B i Saigon zastanawiają się co zrobiliby gdyby mieli 24h na uratowanie kultury hip-hop....

Szczegóły albumu w dziale 'Premiery Płyt'

Jeśli chcesz być na bieżąco z premierami teledysków to śledź nasz dział Video

]]>
Shuko "Change Gonna Come" (ft. Saigon, Vinnie Paz, R.A. The Rugged Man & Carolyn D'Elia) (Ot Tak #201)https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-08,shuko-change-gonna-come-ft-saigon-vinnie-paz-ra-the-rugged-man-carolyn-delia-ot-tak-201https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-08,shuko-change-gonna-come-ft-saigon-vinnie-paz-ra-the-rugged-man-carolyn-delia-ot-tak-201September 8, 2016, 10:32 amPiotr SosienkoRok temu, w lutym - prawie niezauważalnie - odbyła się premiera nowego producenckiego krążka niemieckiego wyjadacza - Shuko (dobrze znanego polskim słuchaczom ze współpracy z Sokołem). Proces nagrywania płyty obejmował prawie dwa lata. Zresztą, zbieranie samych gościnek na track "Change Gonna Come" zajęło mu rok czasu... co jest o tyle dziwne, że producent zna się bardzo dobrze z raperami. Na przykład z grubasem z Filadelfii Pazienzą zaczął nagrywać już w 2004 roku, na albumie Outerspace. W refrenie "Change Gonna Come" śpiewa Carolyn Delia - znajoma R.A. Całość wyszła znakomicie, jedynie Saigon lekko odstaje od reszty, ale jest potrzebny, bo jednak kolabo R.A. x Vinnie Paz jest dość często spotykane i może się znudzić. Beat, jak i prawie cała płyta została nagrana na Abletonie Live, bębny zostały pocięte z jednego z beatów Jake One. Warto w ogóle śledzić Shuko na bieżąco, szczególnie że w tym roku wydał swój kolejny album zatytułowany "Electric Relaxation", gdzie na płycie znajdziemy same instrumentale. Jednak ja czekam na kolejny album typu"For The Love Of It", bo tego typu produkcje nigdy się nie znudzą. Rok temu, w lutym - prawie niezauważalnie - odbyła się premiera nowego producenckiego krążka niemieckiego wyjadacza - Shuko (dobrze znanego polskim słuchaczom ze współpracy z Sokołem). Proces nagrywania płyty obejmował prawie dwa lata. Zresztą, zbieranie samych gościnek na track "Change Gonna Come" zajęło mu rok czasu... co jest o tyle dziwne, że producent zna się bardzo dobrze z raperami. Na przykład z grubasem z Filadelfii Pazienzą zaczął nagrywać już w 2004 roku, na albumie Outerspace. W refrenie "Change Gonna Come" śpiewa Carolyn Delia - znajoma R.A. Całość wyszła znakomicie, jedynie Saigon lekko odstaje od reszty, ale jest potrzebny, bo jednak kolabo R.A. x Vinnie Paz jest dość często spotykane i może się znudzić. 

Beat, jak i prawie cała płyta została nagrana na Abletonie Live, bębny zostały pocięte z jednego z beatów Jake One. Warto w ogóle śledzić Shuko na bieżąco, szczególnie że w tym roku wydał swój kolejny album zatytułowany "Electric Relaxation", gdzie na płycie znajdziemy same instrumentale. Jednak ja czekam na kolejny album typu"For The Love Of It", bo tego typu produkcje nigdy się nie znudzą. 

]]>
East Coast: najbardziej zmarnowane talenty - osobiste Top 10https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-28,east-coast-najbardziej-zmarnowane-talenty-osobiste-top-10https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-28,east-coast-najbardziej-zmarnowane-talenty-osobiste-top-10December 28, 2015, 12:53 pmMichał ZdrojewskiEast Coast... To tutaj w latach siedemdziesiątych zaczynali Sugarhill Gang, DJ Kool Herc, Afrikaa Bambataa, Kurtis Blow czy później RUN DMC, Public Enemy, Rakim i inni. To właśnie w tej części Stanów Zjednoczonych narodził się, obecnie kochany przez setki milionów ludzi, gatunek muzyczny o nazwie Hip-Hop. Zainspirowany świetnym artykułem autorstwa Pawła Miedzielca o jego dziesiątce najbardziej zmarnowanych talentów z Zachodniego Wybrzeża, postanowiłem zrobić swoją listę takiego typu raperów tylko, że z popularnego i królującego w hip-hopie przez wiele lat East Coastu. Obecnie zepchnięty na dalszy plan (za sprawą trapu z Atlanty i okolic, drillu z Chicago i charakterystycznym dźwiękom DJ Mustarda z Kalifornii) rap rodem ze wschodu coraz rzadziej trafia do masowego odbiorcy.Mimo, że ostatnimi czasy zdecydowanie jego kondycja się polepszyła za sprawą m.in. A$AP Mob, Frencha Montany, Meek Milla czy Joeya Bada$$a to nadal nie są to czasy, gdy królowali NaS, członkowie Wu Tang Clanu, Jay Z przy wydaniu "Blueprint", G-Unit z 50 Centem na czele, Dipset z Cam'ronem, D-Block czy jeszcze trochę wcześniej, gdy obok Death Row Records to Bad Boy Diddy'ego, Notoriousa B.I.G. i Mase'a było największą stricte hip-hopową wytwórnią w grze. Na fali wymienionych wcześniej artystów próbowało na mainstreamową powierzchnię wielu młodych raperów, którzy często zdecydowanie przewyższali umiejętnościami swoich bardziej znanych "mecenasów sztuki". W rozwinięciu przedstawiam wam swoją osobistą dziesiątkę najbardziej zmarnowanych talentów ze Wschodniego Wybrzeża, którzy mieli wszystko by być na szczycie, lecz przez niezależne od siebie rzeczy lub z powodu własnej opieszałości, się tam nie znaleźli...10. Jae HoodNa początku XXI wieku Jadakiss, Styles P oraz Sheek Louch biorąc przykład z The Diplomats brali pod swoje skrzydła wielu młodych ulicznych raperów. Najbardziej utalentowanym z nich był Jae Hood, który w pewnym momencie został nawet ogłoszony czwartym członkiem The LOX. W 2005 roku współpraca ta jednak została zerwana ze względu na gorący temperament J Hooda. Raper nie mógł pogodzić się z faktem, że nie odniósł w krótkim czasie mainstreamowych sukcesów i odwrócił się przeciwko Jadakissowi i reszcie ekipie nagrywając nawet na nich dissy. Jada pewnego razu skomentował całę sprawę: "Zrobiliśmy dla J-Hooda rzeczy, których np. Diddy nigdy by dla nas nie zrobił. (...) Niektórych rzeczy, które zrobiliśmy dla niego samego i dla jego śp. matki, Diddy nigdy by nie zrobił. Miał pełne prawo być złym, ponieważ chciał po prostu wydać swój album, chciał odnieść sukces. Był zły, że jego materiał nie chciał wychodzić wtedy kiedy on tego chciał. Miał wtedy kontrakt z nami i po prostu nie zawsze dzieje się tak jak to sobie zaplanowałeś. On był dla nas jak młodszy brat. Kiedy my mieliśmy beef z Diddym po odejściu z Bad Boy to tak naprawdę go nie znaliśmy, nigdy nie spędzaliśmy czasu z jego rodziną itd, a J Hood spędzał z naszymi, a my z jego. Dlatego to boli.". Moim zdaniem J-Hood odwracając się od D-Block przekreślił swoje szanse na komercyjny sukces. Był on wtedy bardzo obiecującym młodym MC, ze świetnym ulicznym storytellingiem, ciętym językiem oraz genialnym freestyle'em. Obecnie J-Hood nadal wydaje mixtape'y. Oficjalny album nigdy nie doszedł do skutku, a sam Hood nieudolnie starający się odnaleźć w obecnych trendach swój ostatni dobry mixtape "Featuring Hood" nagrał ponad 2 lata temu... 9. GravyGłówna rola w hitowym filmie "Notorious" powinna wywindować karierę muzyczną Gravy'ego... Nie stało się tak. Ze swoimi bardzo dobrymi skillami i przede wszystkim genialnym flow (przypominającym Biggiego) powinien być on obecnie na listach najlepszych raperów z ugruntowaną pozycją w hip-hopowym mainstreamie. Niestety Gravy głównie znajduje się na listach pokroju tej, którą czytacie, a to też nie zawsze. Ostatni oficjalny solowy projekt od niego dostaliśmy w 2009 roku. Wielka szkoda, ponieważ "NY Target" z 2007 roku to jeden z moich ulubionych undergroundowych mixtape'ów (z gościnnym udziałem m.in. Nicki Minaj) z Nowego Jorku. Możliwe, że usunięcie się ze sceny hip-hopowej Gravy'ego spowodowane było przez liczne beefy z innymi raperami z Brooklynu m.in. z Uncle Murdą i Maino, którzy często naśmiewali się z niego, że podczas jednego ze starć został postrzelony w... pośladek .8. Uncle MurdaPochodzący z Brooklynu Uncle Murda mocno wstrzelił się w scenę swoim pierwszym mixtapie "Respect The Shooter". Projekt ten na tyle zatrząsł podziemną sceną Nowego Jorku, że aż trafił w ręcę DJ Kay Slaya, który przekazał go Jayowi Z. Mocne, uliczne teksty, dobre ucho do bitów oraz gangsterska przewózka Uncle Murdy na tyle urzekły Jaya, że podpisał on kontrakt z młodym MC. Uncle jako członek Roc-A-Fella Records znalazł się m.in. na utworze "Brooklyn" z Fabolousem i Hovą we własnej osobie, lecz już w 2008 roku opuścił Def Jam. Od 2008 do 2009 roku wydał on aż 6 mixtape'ów, lecz żaden nie powielił sukcesu debiutanckiego "Respect The Shooter". Jeszcze w 2008 roku Uncle Murda został postrzelony w głowę, lecz opuścił szpital po kilku godzinach z kulą ciągle tkwiącą w jego czasce. W jednym z wywiadów przyznał, że z bólem radził sobie za pomocą papierosów i litrów Hennessy... Jego utwór "Anybody Can Get It" znalazł się na soundtracku do GTA IV, natomiast kawałek "Warning" doczekał się remixu z udziałem 50 Centa, Frencha Montany, Cam'Rona, Jim Jonesa, Jadakissa, Vado, Jeezy'ego czy nawet Mariah Carey, lecz tak naprawdę Murda nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Od 2009 do 2013 roku nie nagrał żadnego pełnego projektu i to myślę, że przekreśliło jego szansę na sukces w rap grze. Mixtape'y po 2013 roku przeszły przez środowisko praktycznie bez jakiegokolwiek echa. Miesiąc temu wyszedł klip do jego utworu z Futurem, ale no właśnie, ja starający się na bieżąco śledzić działalność i raperów z NY i Future'a dowiedziałem się o nim dopiero dzisiaj.. .7. Red CafeBardzo dobre ucho do bitów, street credit, gościnne występy u największych gwiazd, współpraca z Fabolousem, kontrakty z Bad Boy Records i Konvict Muzik - co tu mogło się nie udać? Przecież utwory pokroju "Hottest In The Hood", "I'm Ill", "Dolla Bill", "School Of Hard knocks" czy późniejsze "We Get It On" czy "Fly Together" z Ryanem Lesliem i Rick Rossem bujają po dziś dzień. Niestety w pewnym momencie kariery Red Cafe, moim zdaniem, pogubił się w pożądaniu za modą i zatracił swój własny unikalny styl znany m.in. z mixtape'ów "Hottest In The Hood" czy chociażby "Above The Clouds". Miał wszystko by być na szczycie, a teraz jest jednym z podrzędnych raperów, wydającym raz na jakiś czas nowy mixtape spotykający się ze średnim zainteresowaniem słuchaczy. 6. Murda MookTrzeba przyznać, że w segmencie bitw freestyle'owych Murda Mook spełnił się w stu procentach. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników battle rapu, lecz w USA od paru lat freestyle stał się sprawą niszową. Chwilowo głośno o Mooku stało się ostatnio dzięki Drake'owi po tym, gdy raper z Toronto wyraził zainteresowanie bitwą z mc z Harlemu. Drizzy jednak wycofał się z tego pomysłu ze względu na zawiłe sprawy kontraktowe, które sprawiałyby, że nie mógłby pokazać pełni freestyle'owego talentu. Niewielu jednak wie, że o Murda Mooku głośno było też kilka lat wcześniej ze względu na muzykę, którą wydawał. Pochodzący z Harlemu tekściarz miał być w pewnym momencie bardziej gwiazdorską wersją Papoose'a oraz swoistym przedłużeniem stylówki The Diplomats ze względu na swoje uliczne teksty, bardzo dobre flow i przede wszystkim świetne punche. Jego album "Murda He Wrote" mocno poruszył Nowym Jorkiem, a utwory takie jak "Saggy Jeans" czy "Ya Dead" ze Stack Bundlesem były hitami w klubach. Niestety jakość materiału nie przełożyła się na sprzedaż a brak wsparcia wytwórni spowodował, że Mook zawiesił swoją działalność i nigdy już żadnego LP nie wydał. 5. PapooseMiał być nową nadzieją Nowego Jorku, kontrakt opiewający na 1,5 miliona dolarów z Jive Records miał postawić stempel, bardzo popularna seria mixtape'ów wydana z naczelnym DJ'em Wielkiego Jabłka DJ'em Kay Slayem miała być tylko potwierdzeniem znakomitych umiejętności Papoose'a i przedsmakiem debiutanckiego albumu... Pap już na początku XXI wieku wszedł na scenę z przytupem genialnym "Alphabetical Slaughter", które przykuło uwagę Kay Slaya. Szybko podpisany kontrakt z Streetsweepers zaowocował wydaniem prawie 20 mixtape'ów w ciągu 2 lat i ugruntowaniem pozycji na ulicznej scenie hip-hopowej NY. Kontrakt z Jive Records, za który Papoose zainkasował 1,5 miliona dolarów miał prosto poprowadzić do legalnego debiutu, a okazał się gwoździem do trumny kariery rapera. "Nacirema Dream" miało wyjść w 2006 roku i wydano nawet singiel "Ghetto Soulja" z gościnnym udziałem Akona. Już w 2007, w związku z konfliktem interesów, Pap i Kay Slay opuścili znaną wytwórnię i stwierdzili, że wydadzą wyczekiwany przez fanów long play własnym sumptem. Genialna zwrotka w hitowym, obsadzonym gwiazdami "Touch It" Busta Rhymesa tylko podsycała apetyt. "Nacirema Dream" wyszło dopiero kilka lat później (w 2013 roku) i przeszło przez środowisko bez żadnego echa. Papoose nadal wydaje bardzo dużo mixtape'ów, było wokół niego głośno w związku z dissem na Kendricka Lamara "King Of New York", który był odpowiedzią na wersy K.Dota z słynnego "Control". Wtedy zapaliła się lampka nadziei na wskrzeszenie kariery przecież tak znakomitego, utalentowanego rapera. Od "King Of New York" i mixtape'u "Hoodie Season" minęły już ponad 2 lata, a o Papoosie najgłośniej było ze względu na związek z Remy Ma... 4. SaigonŚwietny singiel "Pain In My Life" z Trey Songzem promujący debiutancki album, pozycja na ulicznej scenie Nowego Jorku ugruntowana świetnymi mixtape'ami, współpraca z Jay'em Z, Kanye Westem, Swizz Beatsem czy Just Blazem, niebywałe umiejętności, genialne flow i... podobna historia do opisywanego wyżej Papoose'a. Wytwórnia zniszczyła marzenia Saigona. "The Greatest Story Never Told" było obok "Nacirema Dreams" Papoose'a jednym z najbardziej wyczekiwanych wydawnictw przez słuchaczy hip-hopu. Bity od Just Blaze'a, Kanye Westa, Swizz Beatsa i genialny utwór z Jay'em Z na debiutanckim albumie? Marzenie każdego rapera. Saigon to wszystko miał, lecz Atlantic Records pomimo tego ciągle przesuwało datę premiery skończonego już albumu. Później MC w wywiadzie przyznał, że już dwa miesiące po podpisaniu kontraktu z wytwórnią pojawiały się pierwsze problemy. Ucinano budżet, ingerowano w treści przekazywane na albumie, wymyślano dziwne kooperację z artystami pokroju Pretty Ricky. Saigon nie był skory do kompromisów, oczekiwał po wytwórni, która wydawała kiedyś m.in. Raya Charlesa czy Arethę Franklin zrozumienia i zostawienia pełnej kontroli nad projektem raperowi. Raper z Brooklynu konsekwentnie starał się utrzymywać szum wokół albumu, wystąpił nawet w hitowym serialu HBO Entourage. Niestety hype nie przetrwał i wydane 5 lat później niż zakładano "The Greatest Story Never Told", mimo doszlifowania w stu procentach i niewątpliwie bardzo dobrego poziomu, sprzedało się w ilości zaledwie 11,000 kopii. Album ten został już wydany przez niezależną wytwórnię Suburban Noize specjalizującą się w punk rocku. Rok później Saigon wydał drugą część owego LP, na której pojawiają się m.in. Styles P, Chamillionaire czy Lecrae, lecz pomimo podtrzymania poziomu muzycznego pierwszej części, "The Greatest Story Never Told Chapter 2: Bread and Circuses" sprzedało się w tylko 2,800 kopii w pierwszym tygodniu. Trzecia część trylogii została wydana już przez założoną przez Saigona wytwórnię Squad Ink Records w 2014, lecz została bardzo źle przyjęta przez krytyków. Można przypuszczać, że już sam Saigon zawiesił broń, ponieważ już od ponad roku nie wydał żadnego nowego materiału.. .3. Stack BundlesStack Bundles mógł być gwiazdą. Autor świetnych mixtape'ów "Biddin War", "Salute Me Or Shoot Me" czy "Life Is Like A Movie" zabłysnął przede wszystkim na albumie Jim Jonesa "Hustler's P.O.M.E." w utworze "Weatherman". W utworze, w którym rapował obok Lil Wayne'a, który miał swój prime time, a i tak został całkowicie odsunięty w cień świetną zwrotką utalentowanego Stacksa. Zachwycał również na wspólnych utworach m.in. z Lupe Fiasco, Cam'ronem, Maxem B oraz resztą składu The Diplomats. Był też założycielem Riot Squadu, którego członkiem był również Chinx. Niestety u progu kariery, w momencie, gdy hype na Bundlesa stawał się coraz większy i zwiastował ogromny sukces w branży, 24-letni raper został zamordowany pod swoim domem w Queens. Zmarł w czerwcu 2011 roku w szpitalu po otrzymaniu dwóch strzałów w głowę i szyję. Jim Jones, który zakontraktował Stacka w Diplomats Records i swojej ekipie Byrd Gang wydał jego pośmiertny album "Legends Never Die" z nieopublikowanymi wcześniej utworami rapera, który tylko potwierdził jego znakomite umiejętności.2. Max BW przypadku Saigona czy Papoose'a na drodze kariery stanęły wytwórnię i machiny biznesu. Max B zrujnował sobie życie i karierę na własne życzenie. Obecnie jest już uliczną legendą Nowego Jorku, a jego mixtape'y z serii "Million Dollar Baby", "Public Domain" czy chociażby "Domain Diego" uważane są przez wielu za klasyki. Wiz Khalifa i Curren$y otwarcie mówią o swoim uwielbieniu do muzyki rapera z Harlemu, a A$AP Rocky na swoim ostatnim albumie zamieścił utwór o tytule "Max B" z zsamplowanym "Baby I Wonder". Początek kariery u boku Jim Jonesa w The Diplomats wróżył dużo sukcesów - hitowe "We Fly High" Jonesa, popularne mixtape'y, gościnne zwrotki na albumach Cam'rona. Później w grę weszły większe pieniądze, które poróżniły Biggaveliego i Jonesa. Max znalazł sobie innego partnera, a został nim mało znany French Montana, na którego tle Max zdecydowanie wyróżniał się i charyzmą i umiejętnościami. Wspólne mixtape'y 'Coke Wave" na genialnych bitach od m.in. Dame'a Grease'a z Ruff Ryders, sprzedawały się na ulicach w zawrotnych ilościach. Jak twierdził później French liczby te sięgały nawet 500 tysięcy egzemplarzy. Niestety, Boss Don Biggaveli nie potrafił w porę odciąć się od ulicy i poświęcić się w stu procentach karierze rapera. W 2009 roku został skazany na 75 lat pozbawienia wolności za planowanie morderstwa oraz kradzież przedmiotów wartych 30 tysięcy dolarów. Od tamtej pory wydano pierwszy studyjny album Max'a "Vigilante Season", który składał się z odrzutów zebranych przez wszystkie lata twórczości rapera. Obszerniejszy profil Maxa B możecie przeczytać tutaj.1. Juelz SantanaSetki tysięcy sprzedanych albumów i liczone w milionach odtworzenia mixtape'ów na Datpiffie, pierwsze miejsca na listach Billboard, tworzenie utworów do filmów jak "Fast & Furious", bycie członkiem jednej z najpopularniejszych grup w historii hip-hopu - jak z takim dorobkiem można znaleźć się na liście zbierającej najbardziej zmarnowane talenty? To trzeba być Juelzem Santaną. Podopieczny Cam'rona już będąc nastolatkiem robił ogromną karierę. Gościnne zwrotki w takich hitach, jak "Welcome To New York City", "Hey Ma", "Oh Boy" czy "Dipset Anthem" nagrał jeszcze przed ukończeniem 21 roku życia. Charyzma i styl w zestawieniu ze skillami i talentem tworzyły wybuchową mieszankę sprawiającą, że Juelz Santana miał być największą gwiazdą nie tylko ekipy The Diplomats, ale i całego Nowego Jorku. Problemy zaczęły się jednak po wydaniu bardzo dobrze przyjętego drugiego albumu "What's The Game Been Missing", na którym wspierany był m.in. przez Lil Wayne'a, Jeezy'ego oraz oczywiście Cam'rona. Wtedy Juelz nawiązał znajomość z Weezym, z którym zaplanował wydać wspólny album "I Can't Feel My Face". Hip-hop żył tym projektem. Każda wzmianka o tym czy wspólny utwór dwóch raperów podkręcały atmosferę. Wydany w 2006 roku mixtape "Blow" pokazał tylko, że joint album Juelza i Weezy'ego rozniesie scenę. Niestety "I Can't Feel My Face" nigdy nie miało ustalonej daty premiery i owego projektu nie doczekaliśmy się do dzisiaj. Juelz wpadł w uzależnienie od narkotyków, zrodziły się problemy w The Diplomats, zaczęły się publiczne kłótnie z Cam'ronem i wzajemne wylewanie żalu w wywiadach. Santana niby ciągle pracował nad trzecim albumem "Born To Lose Built To Win", do którego wydawane były single "Mixing Up The Medicine" z Yelawolfem, "Back To The Crib" z Chrisem Brownem czy "Homerun" z Wayne'em. W międzyczasie też podsycał ogień świetnymi gościnnymi zwrotami, jak w hitowym "Beamer, Benz Or Bentley". Album nie wyszedł do dzisiaj, a Juelz od 2005 do 2015 roku wydał tylko jeden oficjalny solowy projekt. "God Wil'n" z 2013 roku zostało dobrze przyjęte przez słuchaczy i powinno zmotywować Santanę do tworzenia nowych projektów. Nic z tych rzeczy - oprócz pojedynczych zwrotek na utworach promujących nieudolny comeback Dipsetów nic nowego od niego nie dostaliśmy.Ciężko jest okroić taką listę do dziesięciu ksywek. Na nominację "zasłużyli" też:-Maino, który szczyt umiejętności zaprezentował na debiutanckim (wydanym już po 30 urodzinach) "If Tomorrow Comes" i później nie potrafił tego powtorzyć- Vado, który po zakończeniu współpracy z Cam'ronem i podpisaniem kontraktu z We The Best Music DJ Khaleda zdecydowanie obniżył poziom i najwyraźniej nie jest priorytetem w wytwórni naczelnego motywatora rap gry-Tru Life, który nigdy nie potrafił wykorzystać swojego talentu i złymi decyzjami swoją karierę doprowadził do upadku, a siebie samego do więzienia.-Cassidy, który nie potrafił wykorzystać mocy hitowych "Hotel" czy "I'm A Hustla" oraz przede wszystkim niebywałych umiejętności i ze swoją twórczością zaginął w tłumie.na zdjęciu u góry - Papoose i MainoEast Coast... To tutaj w latach siedemdziesiątych zaczynali Sugarhill Gang, DJ Kool Herc, Afrikaa Bambataa, Kurtis Blow czy później RUN DMC, Public Enemy, Rakim i inni. To właśnie w tej części Stanów Zjednoczonych narodził się, obecnie kochany przez setki milionów ludzi, gatunek muzyczny o nazwie Hip-Hop. Zainspirowany świetnym artykułem autorstwa Pawła Miedzielca o jego dziesiątce najbardziej zmarnowanych talentów z Zachodniego Wybrzeża, postanowiłem zrobić swoją listę takiego typu raperów tylko, że z popularnego i królującego w hip-hopie przez wiele lat East Coastu. Obecnie zepchnięty na dalszy plan (za sprawą trapu z Atlanty i okolic, drillu z Chicago i charakterystycznym dźwiękom DJ Mustarda z Kalifornii) rap rodem ze wschodu coraz rzadziej trafia do masowego odbiorcy.

Mimo, że ostatnimi czasy zdecydowanie jego kondycja się polepszyła za sprawą m.in. A$AP Mob, Frencha Montany, Meek Milla czy Joeya Bada$$a to nadal nie są to czasy, gdy królowali NaS, członkowie Wu Tang Clanu, Jay Z przy wydaniu "Blueprint", G-Unit z 50 Centem na czele, Dipset z Cam'ronem, D-Block czy jeszcze trochę wcześniej, gdy obok Death Row Records to Bad Boy Diddy'ego, Notoriousa B.I.G. i Mase'a było największą stricte hip-hopową wytwórnią w grze. Na fali wymienionych wcześniej artystów próbowało na mainstreamową powierzchnię wielu młodych raperów, którzy często zdecydowanie przewyższali umiejętnościami swoich bardziej znanych "mecenasów sztuki". W rozwinięciu przedstawiam wam swoją osobistą dziesiątkę najbardziej zmarnowanych talentów ze Wschodniego Wybrzeża, którzy mieli wszystko by być na szczycie, lecz przez niezależne od siebie rzeczy lub z powodu własnej opieszałości, się tam nie znaleźli...

10. Jae Hood

Na początku XXI wieku Jadakiss, Styles P oraz Sheek Louch biorąc przykład z The Diplomats brali pod swoje skrzydła wielu młodych ulicznych raperów. Najbardziej utalentowanym z nich był Jae Hood, który w pewnym momencie został nawet ogłoszony czwartym członkiem The LOX. W 2005 roku współpraca ta jednak została zerwana ze względu na gorący temperament J Hooda. Raper nie mógł pogodzić się z faktem, że nie odniósł w krótkim czasie mainstreamowych sukcesów i odwrócił się przeciwko Jadakissowi i reszcie ekipie nagrywając nawet na nich dissy. Jada pewnego razu skomentował całę sprawę: "Zrobiliśmy dla J-Hooda rzeczy, których np. Diddy nigdy by dla nas nie zrobił. (...) Niektórych rzeczy, które zrobiliśmy dla niego samego i dla jego śp. matki, Diddy nigdy by nie zrobił. Miał pełne prawo być złym, ponieważ chciał po prostu wydać swój album, chciał odnieść sukces. Był zły, że jego materiał nie chciał wychodzić wtedy kiedy on tego chciał. Miał wtedy kontrakt z nami i po prostu nie zawsze dzieje się tak jak to sobie zaplanowałeś. On był dla nas jak młodszy brat. Kiedy my mieliśmy beef z Diddym po odejściu z Bad Boy to tak naprawdę go nie znaliśmy, nigdy nie spędzaliśmy czasu z jego rodziną itd, a J Hood spędzał z naszymi, a my z jego. Dlatego to boli.". Moim zdaniem J-Hood odwracając się od D-Block przekreślił swoje szanse na komercyjny sukces. Był on wtedy bardzo obiecującym młodym MC, ze świetnym ulicznym storytellingiem, ciętym językiem oraz genialnym freestyle'em. Obecnie J-Hood nadal wydaje mixtape'y. Oficjalny album nigdy nie doszedł do skutku, a sam Hood nieudolnie starający się odnaleźć w obecnych trendach swój ostatni dobry mixtape "Featuring Hood" nagrał ponad 2 lata temu...

9. Gravy

Główna rola w hitowym filmie "Notorious" powinna wywindować karierę muzyczną Gravy'ego... Nie stało się tak. Ze swoimi bardzo dobrymi skillami i przede wszystkim genialnym flow (przypominającym Biggiego) powinien być on obecnie na listach najlepszych raperów z ugruntowaną pozycją w hip-hopowym mainstreamie. Niestety Gravy głównie znajduje się na listach pokroju tej, którą czytacie, a to też nie zawsze. Ostatni oficjalny solowy projekt od niego dostaliśmy w 2009 roku. Wielka szkoda, ponieważ "NY Target" z 2007 roku to jeden z moich ulubionych undergroundowych mixtape'ów (z gościnnym udziałem m.in. Nicki Minaj) z Nowego Jorku. Możliwe, że usunięcie się ze sceny hip-hopowej Gravy'ego spowodowane było przez liczne beefy z innymi raperami z Brooklynu m.in. z Uncle Murdą i Maino, którzy często naśmiewali się z niego, że podczas jednego ze starć został postrzelony w... pośladek .

8. Uncle Murda

Pochodzący z Brooklynu Uncle Murda mocno wstrzelił się w scenę swoim pierwszym mixtapie "Respect The Shooter". Projekt ten na tyle zatrząsł podziemną sceną Nowego Jorku, że aż trafił w ręcę DJ Kay Slaya, który przekazał go Jayowi Z. Mocne, uliczne teksty, dobre ucho do bitów oraz gangsterska przewózka Uncle Murdy na tyle urzekły Jaya, że podpisał on kontrakt z młodym MC. Uncle jako członek Roc-A-Fella Records znalazł się m.in. na utworze "Brooklyn" z Fabolousem i Hovą we własnej osobie, lecz już w 2008 roku opuścił Def Jam. Od 2008 do 2009 roku wydał on aż 6 mixtape'ów, lecz żaden nie powielił sukcesu debiutanckiego "Respect The Shooter". Jeszcze w 2008 roku Uncle Murda został postrzelony w głowę, lecz opuścił szpital po kilku godzinach z kulą ciągle tkwiącą w jego czasce. W jednym z wywiadów przyznał, że z bólem radził sobie za pomocą papierosów i litrów Hennessy... Jego utwór "Anybody Can Get It" znalazł się na soundtracku do GTA IV, natomiast kawałek "Warning" doczekał się remixu z udziałem 50 Centa, Frencha Montany, Cam'Rona, Jim Jonesa, Jadakissa, Vado, Jeezy'ego czy nawet Mariah Carey, lecz tak naprawdę Murda nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Od 2009 do 2013 roku nie nagrał żadnego pełnego projektu i to myślę, że przekreśliło jego szansę na sukces w rap grze. Mixtape'y po 2013 roku przeszły przez środowisko praktycznie bez jakiegokolwiek echa. Miesiąc temu wyszedł klip do jego utworu z Futurem, ale no właśnie, ja starający się na bieżąco śledzić działalność i raperów z NY i Future'a dowiedziałem się o nim dopiero dzisiaj.. .

7. Red Cafe

Bardzo dobre ucho do bitów, street credit, gościnne występy u największych gwiazd, współpraca z Fabolousem, kontrakty z Bad Boy Records i Konvict Muzik - co tu mogło się nie udać? Przecież utwory pokroju "Hottest In The Hood", "I'm Ill", "Dolla Bill", "School Of Hard knocks" czy późniejsze "We Get It On" czy "Fly Together" z Ryanem Lesliem i Rick Rossem bujają po dziś dzień. Niestety w pewnym momencie kariery Red Cafe, moim zdaniem, pogubił się w pożądaniu za modą i zatracił swój własny unikalny styl znany m.in. z mixtape'ów "Hottest In The Hood" czy chociażby "Above The Clouds". Miał wszystko by być na szczycie, a teraz jest jednym z podrzędnych raperów, wydającym raz na jakiś czas nowy mixtape spotykający się ze średnim zainteresowaniem słuchaczy.  

6. Murda Mook

Trzeba przyznać, że w segmencie bitw freestyle'owych Murda Mook spełnił się w stu procentach. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników battle rapu, lecz w USA od paru lat freestyle stał się sprawą niszową. Chwilowo głośno o Mooku stało się ostatnio dzięki Drake'owi po tym, gdy raper z Toronto wyraził zainteresowanie bitwą z mc z Harlemu. Drizzy jednak wycofał się z tego pomysłu ze względu na zawiłe sprawy kontraktowe, które sprawiałyby, że nie mógłby pokazać pełni freestyle'owego talentu. Niewielu jednak wie, że o Murda Mooku głośno było też kilka lat wcześniej ze względu na muzykę, którą wydawał. Pochodzący z Harlemu tekściarz miał być w pewnym momencie bardziej gwiazdorską wersją Papoose'a oraz swoistym przedłużeniem stylówki The Diplomats ze względu na swoje uliczne teksty, bardzo dobre flow i przede wszystkim świetne punche. Jego album "Murda He Wrote" mocno poruszył Nowym Jorkiem, a utwory takie jak "Saggy Jeans" czy "Ya Dead" ze Stack Bundlesem były hitami w klubach. Niestety jakość materiału nie przełożyła się na sprzedaż a brak wsparcia wytwórni spowodował, że Mook zawiesił swoją działalność i nigdy już żadnego LP nie wydał.  

5. Papoose

Miał być nową nadzieją Nowego Jorku, kontrakt opiewający na 1,5 miliona dolarów z Jive Records miał postawić stempel, bardzo popularna seria mixtape'ów wydana z naczelnym DJ'em Wielkiego Jabłka DJ'em Kay Slayem miała być tylko potwierdzeniem znakomitych umiejętności Papoose'a i przedsmakiem debiutanckiego albumu... Pap już na początku XXI wieku wszedł na scenę z przytupem genialnym "Alphabetical Slaughter", które przykuło uwagę Kay Slaya. Szybko podpisany kontrakt z Streetsweepers zaowocował wydaniem prawie 20 mixtape'ów w ciągu 2 lat i ugruntowaniem pozycji na ulicznej scenie hip-hopowej NY. Kontrakt z Jive Records, za który Papoose zainkasował 1,5 miliona dolarów miał prosto poprowadzić do legalnego debiutu, a okazał się gwoździem do trumny kariery rapera. "Nacirema Dream" miało wyjść w 2006 roku i wydano nawet singiel "Ghetto Soulja" z gościnnym udziałem Akona. Już w 2007, w związku z konfliktem interesów, Pap i Kay Slay opuścili znaną wytwórnię i stwierdzili, że wydadzą wyczekiwany przez fanów long play własnym sumptem. Genialna zwrotka w hitowym, obsadzonym gwiazdami "Touch It" Busta Rhymesa tylko podsycała apetyt. "Nacirema Dream" wyszło dopiero kilka lat później (w 2013 roku) i przeszło przez środowisko bez żadnego echa. Papoose nadal wydaje bardzo dużo mixtape'ów, było wokół niego głośno w związku z dissem na Kendricka Lamara "King Of New York", który był odpowiedzią na wersy K.Dota z słynnego "Control". Wtedy zapaliła się lampka nadziei na wskrzeszenie kariery przecież tak znakomitego, utalentowanego rapera. Od "King Of New York" i mixtape'u "Hoodie Season" minęły już ponad 2 lata, a o Papoosie najgłośniej było ze względu na związek z Remy Ma...

 

4. Saigon

Świetny singiel "Pain In My Life" z Trey Songzem promujący debiutancki album, pozycja na ulicznej scenie Nowego Jorku ugruntowana świetnymi mixtape'ami, współpraca z Jay'em Z, Kanye Westem, Swizz Beatsem czy Just Blazem, niebywałe umiejętności, genialne flow i... podobna historia do opisywanego wyżej Papoose'a. Wytwórnia zniszczyła marzenia Saigona. "The Greatest Story Never Told" było obok "Nacirema Dreams" Papoose'a jednym z najbardziej wyczekiwanych wydawnictw przez słuchaczy hip-hopu. Bity od Just Blaze'a, Kanye Westa, Swizz Beatsa i genialny utwór z Jay'em Z na debiutanckim albumie? Marzenie każdego rapera. Saigon to wszystko miał, lecz Atlantic Records pomimo tego ciągle przesuwało datę premiery skończonego już albumu. Później MC w wywiadzie przyznał, że już dwa miesiące po podpisaniu kontraktu z wytwórnią pojawiały się pierwsze problemy. Ucinano budżet, ingerowano w treści przekazywane na albumie, wymyślano dziwne kooperację z artystami pokroju Pretty Ricky. Saigon nie był skory do kompromisów, oczekiwał po wytwórni, która wydawała kiedyś m.in. Raya Charlesa czy Arethę Franklin zrozumienia i zostawienia pełnej kontroli nad projektem raperowi. Raper z Brooklynu konsekwentnie starał się utrzymywać szum wokół albumu, wystąpił nawet w hitowym serialu HBO Entourage. Niestety hype nie przetrwał i wydane 5 lat później niż zakładano "The Greatest Story Never Told", mimo doszlifowania w stu procentach i niewątpliwie bardzo dobrego poziomu, sprzedało się w ilości zaledwie 11,000 kopii. Album ten został już wydany przez niezależną wytwórnię Suburban Noize specjalizującą się w punk rocku. Rok później Saigon wydał drugą część owego LP, na której pojawiają się m.in. Styles P, Chamillionaire czy Lecrae, lecz pomimo podtrzymania poziomu muzycznego pierwszej części, "The Greatest Story Never Told Chapter 2: Bread and Circuses" sprzedało się w tylko 2,800 kopii w pierwszym tygodniu. Trzecia część trylogii została wydana już przez założoną przez Saigona wytwórnię Squad Ink Records w 2014, lecz została bardzo źle przyjęta przez krytyków. Można przypuszczać, że już sam Saigon zawiesił broń, ponieważ już od ponad roku nie wydał żadnego nowego materiału.. .

3. Stack Bundles

Stack Bundles mógł być gwiazdą. Autor świetnych mixtape'ów "Biddin War", "Salute Me Or Shoot Me" czy "Life Is Like A Movie" zabłysnął przede wszystkim na albumie Jim Jonesa "Hustler's P.O.M.E." w utworze "Weatherman". W utworze, w którym rapował obok Lil Wayne'a, który miał swój prime time, a i tak został całkowicie odsunięty w cień świetną zwrotką utalentowanego Stacksa. Zachwycał również na wspólnych utworach m.in. z Lupe Fiasco, Cam'ronem, Maxem B oraz resztą składu The Diplomats. Był też założycielem Riot Squadu, którego członkiem był również Chinx. Niestety u progu kariery, w momencie, gdy hype na Bundlesa stawał się coraz większy i zwiastował ogromny sukces w branży, 24-letni raper został zamordowany pod swoim domem w Queens. Zmarł w czerwcu 2011 roku w szpitalu po otrzymaniu dwóch strzałów w głowę i szyję. Jim Jones, który zakontraktował Stacka w Diplomats Records i swojej ekipie Byrd Gang wydał jego pośmiertny album "Legends Never Die" z nieopublikowanymi wcześniej utworami rapera, który tylko potwierdził jego znakomite umiejętności.

2. Max B

W przypadku Saigona czy Papoose'a na drodze kariery stanęły wytwórnię i machiny biznesu. Max B zrujnował sobie życie i karierę na własne życzenie. Obecnie jest już uliczną legendą Nowego Jorku, a jego mixtape'y z serii "Million Dollar Baby", "Public Domain" czy chociażby "Domain Diego" uważane są przez wielu za klasyki. Wiz Khalifa i Curren$y otwarcie mówią o swoim uwielbieniu do muzyki rapera z Harlemu, a A$AP Rocky na swoim ostatnim albumie zamieścił utwór o tytule "Max B" z zsamplowanym "Baby I Wonder". Początek kariery u boku Jim Jonesa w The Diplomats wróżył dużo sukcesów - hitowe "We Fly High" Jonesa, popularne mixtape'y, gościnne zwrotki na albumach Cam'rona. Później w grę weszły większe pieniądze, które poróżniły Biggaveliego i Jonesa. Max znalazł sobie innego partnera, a został nim mało znany French Montana, na którego tle Max zdecydowanie wyróżniał się i charyzmą i umiejętnościami. Wspólne mixtape'y 'Coke Wave" na genialnych bitach od m.in. Dame'a Grease'a z Ruff Ryders, sprzedawały się na ulicach w zawrotnych ilościach. Jak twierdził później French liczby te sięgały nawet 500 tysięcy egzemplarzy. Niestety, Boss Don Biggaveli nie potrafił w porę odciąć się od ulicy i poświęcić się w stu procentach karierze rapera. W 2009 roku został skazany na 75 lat pozbawienia wolności za planowanie morderstwa oraz kradzież przedmiotów wartych 30 tysięcy dolarów. Od tamtej pory wydano pierwszy studyjny album Max'a "Vigilante Season", który składał się z odrzutów zebranych przez wszystkie lata twórczości rapera. Obszerniejszy profil Maxa B możecie przeczytać tutaj.

1. Juelz Santana

Setki tysięcy sprzedanych albumów i liczone w milionach odtworzenia mixtape'ów na Datpiffie, pierwsze miejsca na listach Billboard, tworzenie utworów do filmów jak "Fast & Furious", bycie członkiem jednej z najpopularniejszych grup w historii hip-hopu - jak z takim dorobkiem można znaleźć się na liście zbierającej najbardziej zmarnowane talenty? To trzeba być Juelzem Santaną. Podopieczny Cam'rona już będąc nastolatkiem robił ogromną karierę. Gościnne zwrotki w takich hitach, jak  "Welcome To New York City", "Hey Ma", "Oh Boy" czy "Dipset Anthem" nagrał jeszcze przed ukończeniem 21 roku życia. Charyzma i styl w zestawieniu ze skillami i talentem tworzyły wybuchową mieszankę sprawiającą, że Juelz Santana miał być największą gwiazdą nie tylko ekipy The Diplomats, ale i całego Nowego Jorku. Problemy zaczęły się jednak po wydaniu bardzo dobrze przyjętego drugiego albumu "What's The Game Been Missing", na którym wspierany był m.in. przez Lil Wayne'a, Jeezy'ego oraz oczywiście Cam'rona. Wtedy Juelz nawiązał znajomość z Weezym, z którym zaplanował wydać wspólny album "I Can't Feel My Face". Hip-hop żył tym projektem. Każda wzmianka o tym czy wspólny utwór dwóch raperów podkręcały atmosferę. Wydany w 2006 roku mixtape "Blow" pokazał tylko, że joint album Juelza i Weezy'ego rozniesie scenę. Niestety "I Can't Feel My Face" nigdy nie miało ustalonej daty premiery i owego projektu nie doczekaliśmy się do dzisiaj. Juelz wpadł w uzależnienie od narkotyków, zrodziły się problemy w The Diplomats, zaczęły się publiczne kłótnie z Cam'ronem i wzajemne wylewanie żalu w wywiadach. Santana niby ciągle pracował nad trzecim albumem "Born To Lose Built To Win", do którego wydawane były single "Mixing Up The Medicine" z Yelawolfem, "Back To The Crib" z Chrisem Brownem czy "Homerun" z Wayne'em. W międzyczasie też podsycał ogień świetnymi gościnnymi zwrotami, jak w hitowym "Beamer, Benz Or Bentley". Album nie wyszedł do dzisiaj, a Juelz od 2005 do 2015 roku wydał tylko jeden oficjalny solowy projekt. "God Wil'n" z 2013 roku zostało dobrze przyjęte przez słuchaczy i powinno zmotywować Santanę do tworzenia nowych projektów. Nic z tych rzeczy - oprócz pojedynczych zwrotek na utworach promujących nieudolny comeback Dipsetów nic nowego od niego nie dostaliśmy.

Ciężko jest okroić taką listę do dziesięciu ksywek. Na nominację "zasłużyli" też:

-Maino, który szczyt umiejętności zaprezentował na debiutanckim (wydanym już po 30 urodzinach) "If Tomorrow Comes" i później nie potrafił tego powtorzyć

- Vado, który po zakończeniu współpracy z Cam'ronem i podpisaniem kontraktu z We The Best Music DJ Khaleda zdecydowanie obniżył poziom i najwyraźniej nie jest priorytetem w wytwórni naczelnego motywatora rap gry

-Tru Life, który nigdy nie potrafił wykorzystać swojego talentu i złymi decyzjami swoją karierę doprowadził do upadku, a siebie samego do więzienia.

-Cassidy, który nie potrafił wykorzystać mocy hitowych "Hotel" czy "I'm A Hustla" oraz przede wszystkim niebywałych umiejętności i ze swoją twórczością zaginął w tłumie.

na zdjęciu u góry - Papoose i Maino

]]>
A-Villa "Carry On Tradition" - premiera i odsłuchhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-10,a-villa-carry-on-tradition-premiera-i-odsluchhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-10,a-villa-carry-on-tradition-premiera-i-odsluchNovember 8, 2014, 10:47 pmJakub GolińskiBardzo ciekawa premiera napływa do nas z Chicago. Undergroundowy producent A-Villa przy wsparciu labelu Closed Sessions wypuścił swój materiał "Carry On Tradition". 16 numerów, około 40 gości, ponad godzina solidnego rapu.Tytuł debiutanckiego krążka A-Villa zaczerpnięty został z linijki AZ z numeru "Life's a Bitch". "Carry On Tradition" to również pierwszy singiel tego materiału. Odzwierciedla on klimat całej płyty. W numerze tym usłyszymy Mikkey Halsteda i Big Pooha, którego Villa był wielkim fanem za czasów Little Brother.Ten materiał to spełnienie marzeń dla chicagowskiego beatmakera. Pracował nad nim ponad trzy lata, w chwilach wolnych od pracy w banku i wychowywaniem córeczki. Udało mu się zebrać pokaźne grono wyśmienitych MC's. Są tu takie tuzy jak Lil Fame, Cormega, Ras Kass, Noreaga, Kool G Rap, Inspectah Deck, Sean Price, AZ czy Havoc. Są też reprezentanci nieco młodszej generacji: Fashawn, Skyzoo, Elzhi, Freddie Gibbs, Termanology czy Rapsody.Jak sam ocenia A-Villa "Carry On Tradition" to dzieło jego życia i nie sądzi żeby udało mu się jeszcze zrobić podobny materiał. Cieszmy się więc tym bardziej bo naprawdę jest czym!Bardzo ciekawa premiera napływa do nas z Chicago. Undergroundowy producent A-Villa przy wsparciu labelu Closed Sessions wypuścił swój materiał "Carry On Tradition". 16 numerów, około 40 gości, ponad godzina solidnego rapu.

Tytuł debiutanckiego krążka A-Villa zaczerpnięty został z linijki AZ z numeru "Life's a Bitch". "Carry On Tradition" to również pierwszy singiel tego materiału. Odzwierciedla on klimat całej płyty. W numerze tym usłyszymy Mikkey Halsteda i Big Pooha, którego Villa był wielkim fanem za czasów Little Brother.

Ten materiał to spełnienie marzeń dla chicagowskiego beatmakera. Pracował nad nim ponad trzy lata, w chwilach wolnych od pracy w banku i wychowywaniem córeczki. Udało mu się zebrać pokaźne grono wyśmienitych MC's. Są tu takie tuzy jak Lil Fame, Cormega, Ras Kass, Noreaga, Kool G Rap, Inspectah Deck, Sean Price, AZ czy Havoc. Są też reprezentanci nieco młodszej generacji: Fashawn, Skyzoo, Elzhi, Freddie Gibbs, Termanology czy Rapsody.

Jak sam ocenia A-Villa "Carry On Tradition" to dzieło jego życia i nie sądzi żeby udało mu się jeszcze zrobić podobny materiał. Cieszmy się więc tym bardziej bo naprawdę jest czym!

]]>
Peter Rosenberg Presents "A Rosenberg Oddisee" (Ot tak #141)https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-02,peter-rosenberg-presents-a-rosenberg-oddisee-ot-tak-141https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-02,peter-rosenberg-presents-a-rosenberg-oddisee-ot-tak-141October 2, 2013, 3:20 pmMarcin NataliPewnego sierpniowego dnia 2008 r. jeden z najbardziej wpływowych dziennikarzy rapowych na Wschodnim Wybrzeżu, pracujący w słynnej rozgłośni radiowej Hot97 Peter Rosenberg spotkał się w Nowym Jorku z młodym kotem z D.C. - Oddisee, i z pomocą kilku innych artystów w ciągu jednego dnia stworzyli EPkę "A Rosenberg Oddisee".Proces powstawania projektu wyglądął ponoć następująco - Rosenberg dzwonił kolejno do różnych artystów mieszkających w Big Apple, i ktokolwiek odebrał i zgodził się wbić do studia, pisał swoje zwrotki pod bity Oddisee na miejscu i od razu je nagrywał. W rezultacie na spontanicznym EP pojawili się m.in. Lil' Fame (M.O.P.), Saigon, Buckshot, Skyzoo, Torae i The Kid Daytona. Całość do sprawdzenia w rozwinięciu.A Rosenberg Oddisee by oddiseePewnego sierpniowego dnia 2008 r. jeden z najbardziej wpływowych dziennikarzy rapowych na Wschodnim Wybrzeżu, pracujący w słynnej rozgłośni radiowej Hot97 Peter Rosenberg spotkał się w Nowym Jorku z młodym kotem z D.C. - Oddisee, i z pomocą kilku innych artystów w ciągu jednego dnia stworzyli EPkę "A Rosenberg Oddisee".

Proces powstawania projektu wyglądął ponoć następująco - Rosenberg dzwonił kolejno do różnych artystów mieszkających w Big Apple, i ktokolwiek odebrał i zgodził się wbić do studia, pisał swoje zwrotki pod bity Oddisee na miejscu i od razu je nagrywał. W rezultacie na spontanicznym EP pojawili się m.in. Lil' Fame (M.O.P.), Saigon, Buckshot, Skyzoo, Torae i The Kid Daytona. Całość do sprawdzenia w rozwinięciu.

]]>
G.Huff "Vacant Thoughts EP" - darmowy projekthttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-30,ghuff-vacant-thoughts-ep-darmowy-projekthttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-30,ghuff-vacant-thoughts-ep-darmowy-projektJune 29, 2013, 11:04 pmMarcin Natali"Vacant Thoughts EP" to debiutancki solowy projekt reprezentującego dumnie Ohio MC o ksywie G.Huff. Znajdziemy tu 9 nowych kawałków na oryginalnych bitach autorstwa takich producentów jak m.in. Moss, J57, Vice Souletric czy The Audiologists.Gościnnie na mikrofonie gospodarza wsparli natomiast REKS, Saigon, Ransom i King Marvey X. Odsłuch i download całości w rozwinięciu.Link do "Vacant Thoughts EP" (DJBooth.net)"Vacant Thoughts EP" to debiutancki solowy projekt reprezentującego dumnie Ohio MC o ksywie G.Huff. Znajdziemy tu 9 nowych kawałków na oryginalnych bitach autorstwa takich producentów jak m.in. Moss, J57, Vice Souletric czy The Audiologists.

Gościnnie na mikrofonie gospodarza wsparli natomiastREKS, Saigon, Ransom i King Marvey X. Odsłuch i download całości w rozwinięciu.

Link do "Vacant Thoughts EP" (DJBooth.net)

]]>
Saigon, Gensu Dean & Planet Asia, Talib Kweli, Vado - nowe teledyskihttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-29,saigon-gensu-dean-planet-asia-talib-kweli-vado-nowe-teledyskihttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-29,saigon-gensu-dean-planet-asia-talib-kweli-vado-nowe-teledyskiMay 28, 2013, 9:57 pmDaniel WardzińskiPrzy dzisiejszym tempie obiegu informacji i łatwości dostępu do odpowiedniego sprzętu i kanałów promocji, rap w Stanach stał się Oceanem, który każdego dnia wlewa się przez monitor. Pisaliśmy o tym już nie raz i nie dwa i postanowiliśmy wyjść sytuacji naprzeciw starając się dać trochę więcej materiałów naszym czytelnikom. Co jakiś czas będziemy oprócz standardowych postów o premierach singli czy nowych teledyskach robić szersze newsy w których w sposób podobny do Krótkiego Strzału będziemy prezentować kilka teledysków, których jeszcze wam nie pokazywaliśmy lub premierowych numerów, które niedawno się ukazały. W rozwinięciu znajdziecie cztery teledyski, z czego aż trzy z Nowego Jorku.Jako pierwszy teledysk Saigona do pochodzącego z "The Greatest Story Never Told 2: Bread & Circuses" numeru "Rap Vs Real". W pierwszej chwili numer może sprawiać wrażenie nudnego, bo przez większość rapowany na jednym patencie intonacyjnym, ale kiedy wsłuchać się w teksty numer zaczyna się wkręcać.Nowy singiel Vado ze "Slime Flu 3" to bardzo nietypowy numer "Off Hiatus". Głęboki, kobiecy głos w samplu stanowiącym refren i cykający podział na zwrotkach, który zresztą został przez Vado ugryziony w niestandardowy sposób. Nawija jakby trochę "za bitem" i w swoim stylu potwierdza rosnącą pozycję w NYC.Get More: www.mtvu.com Talib Kweli promuje swój nowy album "Prisoner Of Conscious" rysunkowym teledyskiem do wspólnego numer z Miguelem zatytułowanego "Come Here". Numer ładnie wpisuje się w serię charakterystycznych pościelówek BKMC, których na przestrzeni jego kariery (szczególnie tej po erze Rawkus Records) zawsze dostawaliśmy pod dostatkiem.Na koniec zostawiliśmy współpracę Gensu Deana i Planet Asia'i. Ich wspólny album zatytułowany "Abrasions" ukazał się już nakładem Mellow Music Group, a promuje go wiedoklip do numeru "Faces On The Dollar". Są tu jacyć fani Cali Agents? Przy dzisiejszym tempie obiegu informacji i łatwości dostępu do odpowiedniego sprzętu i kanałów promocji, rap w Stanach stał się Oceanem, który każdego dnia wlewa się przez monitor. Pisaliśmy o tym już nie raz i nie dwa i postanowiliśmy wyjść sytuacji naprzeciw starając się dać trochę więcej materiałów naszym czytelnikom. Co jakiś czas będziemy oprócz standardowych postów o premierach singli czy nowych teledyskach robić szersze newsy w których w sposób podobny do Krótkiego Strzału będziemy prezentować kilka teledysków, których jeszcze wam nie pokazywaliśmy lub premierowych numerów, które niedawno się ukazały. W rozwinięciu znajdziecie cztery teledyski, z czego aż trzy z Nowego Jorku.

Jako pierwszy teledysk Saigona do pochodzącego z "The Greatest Story Never Told 2: Bread & Circuses" numeru "Rap Vs Real". W pierwszej chwili numer może sprawiać wrażenie nudnego, bo przez większość rapowany na jednym patencie intonacyjnym, ale kiedy wsłuchać się w teksty numer zaczyna się wkręcać.

Nowy singiel Vado ze "Slime Flu 3" to bardzo nietypowy numer "Off Hiatus". Głęboki, kobiecy głos w samplu stanowiącym refren i cykający podział na zwrotkach, który zresztą został przez Vado ugryziony w niestandardowy sposób. Nawija jakby trochę "za bitem" i w swoim stylu potwierdza rosnącą pozycję w NYC.

Get More: www.mtvu.com

 

 

Talib Kweli promuje swój nowy album "Prisoner Of Conscious" rysunkowym teledyskiem do wspólnego numer z Miguelem zatytułowanego "Come Here". Numer ładnie wpisuje się w serię charakterystycznych pościelówek BKMC, których na przestrzeni jego kariery (szczególnie tej po erze Rawkus Records) zawsze dostawaliśmy pod dostatkiem.

Na koniec zostawiliśmy współpracę Gensu Deana i Planet Asia'i. Ich wspólny album zatytułowany "Abrasions" ukazał się już nakładem Mellow Music Group, a promuje go wiedoklip do numeru "Faces On The Dollar". Są tu jacyć fani Cali Agents?

 

]]>
XXL Freshmen 2008 - gdzie są w roku 2013?https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-24,xxl-freshmen-2008-gdzie-sa-w-roku-2013https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-24,xxl-freshmen-2008-gdzie-sa-w-roku-2013April 25, 2013, 12:14 amAdmin strony2008 to pierwszy rok, w którym XXL wybierał swoich Freshmanów. Pewnie także z tego powodu selekcja na tamten rok wyraźnie różni się od następnych. Jak pisali kilka lat później sami XXL'owcy - to w dużo większym stopniu "stara gwardia" niż osoby wchodzące w tamtym momencie do gry. To również skład, który trafił na moment zmiany rynkowej sytuacji. Start popularyzacji darmowej internetowej muzyki i całego webmixtape'owego rynku (jednak w skali wielokrotnie mniejszej niż dziś), zalążki kształtujących się nurtów takich jak choćby smoke rap czy nieobecność jeszcze "hipster rapu". Jednak młodych talentów było nieporównywalnie mniej niż dziś, a przynajmniej nie miały szans na taką ekspozycję. Jeżeli więc porównamy tamten skład z edycjami z lat 2009-2013 to zdziwić może obecność choćby takiego Lupe Fiasco - 2 lata po debiutanckim klasycznym "Food & Liquor" i rok po złotym "The Cool". Jak widać cała inicjatywa mocno ewoluowała i stopniowo wyrabiała charakter oraz motywację wyborów. Kto znalazł się w pierwszej edycji i gdzie jest dziś?Crooked I - Czyli jak robić debiut 300 lat i wciąż go nie zrobić. Charakterny westcoastowy wymiatacz solówki nie wydał nadal, ale na szczęście przyszło uformowanie Slaughterhouse, co pozwoliło wjechać w mainstream z buta bez gubienia jaj. Sam nawinął "I won't stop recording, til I make songs harder than Pac's" można więc liczyć, że i solo w końcu uderzy.Gorilla Zoe - Sezonowa mainstreamowa ciekawostka, którą dziś kojarzyć można z ksywki, ale po muzyce ślad raczej wyparował. Mimo że liczby w swoim czasie miał całkiem okazałe. Drugi album z 2009 zadebiutował nawet w top 10 Billboardu. Joell Ortiz - Drugi ze Slaughterów w składzie XXL'a na 2008 i zarazem mój ulubiony z zabójczej czwórki. Debiutem kazał zwrócić na siebie uwagę, kolejnymi singlami na czele z "Call Me" rozbudził oczekiwania, po czym "Free Agenta" wypuścił z opóźnieniami, po cichu i bez właściwej promocji. Kolejny, który uformowaniu Slaughterhouse zawdzięcza zasłużony umiejętnościami splendor i oby utrzymał się w mainstreamie jak najdłużej.Lil Boosie - Wyrazisty hardkorowy ulicznik z południa, wychowanek UGK, który dzięki takim numerom jak "Mind Of A Maniac" kazał oczekiwać dużych rzeczy. Jednak spieniężenie swoich 5 minut utrudnił mu konflikt z prawem, oskarżenie o zabójstwo i odsiadka. Czy wróci do gry z hukiem - czas pokaże. Na razie sezonowa ciekawostka, choć z charyzmą, osobowością i zapadającym w pamięć wysokim wokalem.Lupe Fiasco - Mocne usadowienie w mainstreamie i wszechobecny szacunek. Zaangażowane teksty, często zbyt ambitne na dzisiejsze warunki (patrz - przejścia z Atlanticiem), budzące różne odczucia "Lasers", jednak zarówno umiejętności, jak i udanej kariery ciężko reprezentantowi Chicago odmówić.Papoose - Czyli jak przespać swoje 5 minut. Gdyby album wydał w 2006 czy 2007, gdy hype w Nowym Jorku miał jeszcze większy niż obecnie A$AP Rocky, mixtape'y sprawdzali wszyscy, Pap określany był nadzieją na odrodzenie NY a Jive oferowało 1,5 miliona za kontrakt... Wtedy pewnie zgarnąłby świetną sprzedaż, zasiadł na dobre w mainstreamie przywracając mu klasyczny eastcoastowy pazur a hajs zgadzałby się po wsze czasy. "Nacirema Dream" wyszła w tym roku, brzmi jak esencja tego, co wyciągnąć można było z nowojorskiego brzmienia okresu 2006-2008 a choćby numer na bicie Premiera to konkretny sztos. Sprzedaż? W pierwszym tygodniu niecałe 6000 sztuk. "It's all about the timing" jak powiedział kiedyś Andrzejowi Cale Phife Dawg.Plies - Ulicznik, który pod koniec ostatniej dekady miał swoją chwilę na topie, dziś niby wciąż nagrywa, jednak hype ma zdecydowanie mniejszy, porównywalnie jak ekspozycję. Sezonowa ciekawostka w mainstreamie, których wiele, choć i tak udało mu się utrzymać w czołówce relatywnie długo.Rich Boy - One hit wonder ze swoim "Throw Some D's", które pociągnęło jego debiut. Mainstreamowy uliczny bling-rap z Alabamy na soczystych southowych bitach. Po paru latach ciszy powrócił niedawno z nowym albumem i mixtape'em, odzew jednak praktycznie zerowy.Saigon - 5 minut również przespane, choć nie tak spektakularnie jak Papoose. Druga siła młodego Nowego Jorku tamtych lat, potem zapowiadał nawet koniec kariery przed debiutem. Nagrywa jednak i to naprawdę konkretne rzeczy, z pazurem i treścią, jednak poza ekspozycją głównego nurtu.Young Dro - Do dziś pamiętam, gdy w 2006 roku pisałem swoją pierwszą wydrukowaną recenzję do jednego z ostatnich numerów Ślizgu, było to właśnie parę słów o debiucie podopiecznego T.I.'a. Dro miał wtedy moment medialnej popularności po hicie "Shoulder Lean", od tego czasu jego ksywka mignęła mi jednak tylko parokrotnie na rapowych portalach z USA. "Mignęła" jest tu słowem-kluczem.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4017","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4018","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4019","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4020","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4021","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4022","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]2008 to pierwszy rok, w którym XXL wybierał swoich Freshmanów. Pewnie także z tego powodu selekcja na tamten rok wyraźnie różni się od następnych. Jak pisali kilka lat później sami XXL'owcy - to w dużo większym stopniu "stara gwardia" niż osoby wchodzące w tamtym momencie do gry. To również skład, który trafił na moment zmiany rynkowej sytuacji. Start popularyzacji darmowej internetowej muzyki i całego webmixtape'owego rynku (jednak w skali wielokrotnie mniejszej niż dziś), zalążki kształtujących się nurtów takich jak choćby smoke rap czy nieobecność jeszcze "hipster rapu". Jednak młodych talentów było nieporównywalnie mniej niż dziś, a przynajmniej nie miały szans na taką ekspozycję. Jeżeli więc porównamy tamten skład z edycjami z lat 2009-2013 to zdziwić może obecność choćby takiego Lupe Fiasco - 2 lata po debiutanckim klasycznym "Food & Liquor" i rok po złotym "The Cool". Jak widać cała inicjatywa mocno ewoluowała i stopniowo wyrabiała charakter oraz motywację wyborów. Kto znalazł się w pierwszej edycji i gdzie jest dziś?

Crooked I - Czyli jak robić debiut 300 lat i wciąż go nie zrobić. Charakterny westcoastowy wymiatacz solówki nie wydał nadal, ale na szczęście przyszło uformowanie Slaughterhouse, co pozwoliło wjechać w mainstream z buta bez gubienia jaj. Sam nawinął "I won't stop recording, til I make songs harder than Pac's" można więc liczyć, że i solo w końcu uderzy.

Gorilla Zoe - Sezonowa mainstreamowa ciekawostka, którą dziś kojarzyć można z ksywki, ale po muzyce ślad raczej wyparował. Mimo że liczby w swoim czasie miał całkiem okazałe. Drugi album z 2009 zadebiutował nawet w top 10 Billboardu.

Joell Ortiz - Drugi ze Slaughterów w składzie XXL'a na 2008 i zarazem mój ulubiony z zabójczej czwórki. Debiutem kazał zwrócić na siebie uwagę, kolejnymi singlami na czele z "Call Me" rozbudził oczekiwania, po czym "Free Agenta" wypuścił z opóźnieniami, po cichu i bez właściwej promocji. Kolejny, który uformowaniu Slaughterhouse zawdzięcza zasłużony umiejętnościami splendor i oby utrzymał się w mainstreamie jak najdłużej.

Lil Boosie - Wyrazisty hardkorowy ulicznik z południa, wychowanek UGK, który dzięki takim numerom jak "Mind Of A Maniac" kazał oczekiwać dużych rzeczy. Jednak spieniężenie swoich 5 minut utrudnił mu konflikt z prawem, oskarżenie o zabójstwo i odsiadka. Czy wróci do gry z hukiem - czas pokaże. Na razie sezonowa ciekawostka, choć z charyzmą, osobowością i zapadającym w pamięć wysokim wokalem.

Lupe Fiasco - Mocne usadowienie w mainstreamie i wszechobecny szacunek. Zaangażowane teksty, często zbyt ambitne na dzisiejsze warunki (patrz - przejścia z Atlanticiem), budzące różne odczucia "Lasers", jednak zarówno umiejętności, jak i udanej kariery ciężko reprezentantowi Chicago odmówić.

Papoose - Czyli jak przespać swoje 5 minut. Gdyby album wydał w 2006 czy 2007, gdy hype w Nowym Jorku miał jeszcze większy niż obecnie A$AP Rocky, mixtape'y sprawdzali wszyscy, Pap określany był nadzieją na odrodzenie NY a Jive oferowało 1,5 miliona za kontrakt... Wtedy pewnie zgarnąłby świetną sprzedaż, zasiadł na dobre w mainstreamie przywracając mu klasyczny eastcoastowy pazur a hajs zgadzałby się po wsze czasy. "Nacirema Dream" wyszła w tym roku, brzmi jak esencja tego, co wyciągnąć można było z nowojorskiego brzmienia okresu 2006-2008 a choćby numer na bicie Premiera to konkretny sztos. Sprzedaż? W pierwszym tygodniu niecałe 6000 sztuk. "It's all about the timing" jak powiedział kiedyś Andrzejowi Cale Phife Dawg.

Plies - Ulicznik, który pod koniec ostatniej dekady miał swoją chwilę na topie, dziś niby wciąż nagrywa, jednak hype ma zdecydowanie mniejszy, porównywalnie jak ekspozycję. Sezonowa ciekawostka w mainstreamie, których wiele, choć i tak udało mu się utrzymać w czołówce relatywnie długo.

Rich Boy - One hit wonder ze swoim "Throw Some D's", które pociągnęło jego debiut. Mainstreamowy uliczny bling-rap z Alabamy na soczystych southowych bitach. Po paru latach ciszy powrócił niedawno z nowym albumem i mixtape'em, odzew jednak praktycznie zerowy.

Saigon - 5 minut również przespane, choć nie tak spektakularnie jak Papoose. Druga siła młodego Nowego Jorku tamtych lat, potem zapowiadał nawet koniec kariery przed debiutem. Nagrywa jednak i to naprawdę konkretne rzeczy, z pazurem i treścią, jednak poza ekspozycją głównego nurtu.

Young Dro - Do dziś pamiętam, gdy w 2006 roku pisałem swoją pierwszą wydrukowaną recenzję do jednego z ostatnich numerów Ślizgu, było to właśnie parę słów o debiucie podopiecznego T.I.'a. Dro miał wtedy moment medialnej popularności po hicie "Shoulder Lean", od tego czasu jego ksywka mignęła mi jednak tylko parokrotnie na rapowych portalach z USA. "Mignęła" jest tu słowem-kluczem.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4017","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4018","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4019","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4020","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4021","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4022","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Saigon "The Greatest Story Never Told 2: Bread & Circuses" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-22,saigon-the-greatest-story-never-told-2-bread-circuses-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-22,saigon-the-greatest-story-never-told-2-bread-circuses-recenzjaDecember 22, 2012, 8:05 pmDaniel WardzińskiDla tych, którzy nie obserwowali pełnej wzlotów i upadków kariery Saigona, należy się małe zapoznanie, bo nie powinna to być przelotna znajomość. Pochodzący z nowojorskiego Brownsville raper formalnie zadebiutował w 2010 roku krążkiem "The Greatest Story Never Told", który pierwotnie miał nazywać się "The Greatest Story Ever Told". Zmiana tytułu jest oczywiście bardzo symboliczna. Trzydziestopięcioletni dziś MC ma za sobą naprawdę długą drogę. Najpierw więzienie w którym zaprzyjaźnił się z rapującym koleżką, który nauczył go nie tylko mikrofonowych technik, ale także podzielił się zdobytą przez siebie wiedzą dotyczącą realiów w jakich jego zdaniem funkcjonuje Świat. Zaraz po wyjściu (wyrok Bran Canerard dostał za napaść pierwszego stopnia) zaczął wypuszczać mixtape'y, otworzył bardzo cenioną serią "Da Yardfather", a potem również "Warning Shots", które z miejsca zjednały mu zainteresowanie wydawców w tym całej plejady majorsów widzących w tym gościu "milion na wejściu" jak opowiada nam na płycie.Ostatecznie zdecydował się na ofertę Atlantic Records, a swoją mało przyjemną przygodę z tym gigantem przytacza w kapitalnym numerze "The Game Changer", gdzie wspomina np. miny szefów wytwórni, kiedy dowiedzieli się o czym traktuje sugerowany na singiel kawałek z Trey Songzem. Kiedy w 2010 wreszcie wydostał się z toksycznego kontraktu, których niestety ostatnio jest coraz więcej, zadebiutował z materiałem, który pokazywał jakie możliwości ma Saigon, ale brzmiał jakby leżał trochę za długo. Dlatego właśnie nowy krążek trzyba było prędzej czy później sprawdzić.Już wiadomo, że druga część największej z nieopowiedzianych historii w rankingach sprzedaży nie poszalała. Szkoda. W wieku 35 lat Saigon pokazał się z naprawdę niesamowitej strony i nagrał płytę, która niesie ze sobą tak dużo ciekawego, merytorycznego i na dodatek genialnie zarapowanego przekazu, że podnosi to na duchu w czasach gdy średnie IQ raperów spada poniżej poziomu przyzwoitości. Obecność stic.mana z dead prez nie jest tutaj przypadkowa. Singlowe "Blown Away" to tylko wisienka na szczycie tortu, który choć imponujący całościowo, miewa gorsze kawałki.Zacznijmy od bitów, bo to one mogą budzić największe kontrowersje. Nie przeczę, że Saigon mógł wybrać znacznie lepiej i nie wszystkie produkcje kompunają się w całości. Duet z Just Blazem to coś do czego przywykliśmy i powiem szczerze, że to połączenie dawno nie spisywało się tak dobrze. "Plant The Seed" początkowo wydawało mi się trochę jak echo przeszłości w produkcji nowojorskiego wymiatacza, ale z czasem coraz bardziej je doceniam. Saigon i Blaze pokazują jak mogła wyglądać dalsza droga Roc-A-Fella, gdyby pewne historie potoczyły się inaczej. "Rap Vs. Real" drugi i ostatni bit Blaze'a to ukłon ku nowoczesności i świeżym rozwiązaniom, początkowo ciężkostrawny z czasem zaczyna naprawdę fascynować. W wielkim stopniu dlatego, że Saigon na takich bitach rapuje w sposób pozornie bardzo prosty, ale w rzeczywistości trudny i dzięki jego umiejętnemu wykorzystaniu wyjątkowy. Zobaczcie zresztą jak on mówi o tym kawałku. Gorzej jest, kiedy Saigon próbuje kombinować z wokalistami, wokalistkami i bardziej chwytliwymi dla radia produkcjami DJ'a Corbetta. Różnie bywa też z Shuko. Gdyby ktoś poznał go na tej płycie powiedziałby, że to niezbyt uzdolniony producent, który miewa momenty, kiedy jest ok. I tylko tyle. "Relafriendship", gdzie Saigon bawi się w 50 Centa w refrenie to numer, którego równie dobrze mogłoby tu w ogóle nie być. Albo same zwrotki w wersji instrumental dla producentów, którzy wezmą się za nie jak należy. Obecność Shuko na tej płycie przeważnie wiąże się ze średnio udanym podrabianiem cudzych konwencji sprzed dekady.Można marudzić. Za dużo R&B, chwilami jakby trochę bez wyczucia, ale w tej płycie chodzi trochę o co innego. Nie o refreny. O zwrotki. Saigon pisze jak natchniony, linijki, które chce się cytować lecą jedna za drugą. Zamykająca całość czwórka w "Blown Away"? Wow. Nawet w tych numerach, w których najchętniej przewinąłbym refren albo poczekał na dobry remixtape słucham i wyłapuję to co on gada. Praktycznie bez słabszej formy na przestrzeni całego albumu. Nawet na takim "Let Me Run", które z tą swoją pykającą perkusją jest wkurzające jak nie wiem nagle wjeżdża wyciszenie sampla i Sai zaczyna: "I don't know what I'm running from/ I don't know where I'm running to/ It seems like dreams don't coming true, what the fuck you going to do". Kiedy w remixie ze stic.manem rapuje "250 millions guns in United States/ You call my conscious, I call it wide awake" mam wrażenie, że nie można lepiej. Ten koleżka jest jak maszyna do pisania linijek ciętych, trafnych i inteligentnych. Ja nie wymagam niczego więcej. No może trochę więcej uwagi przy wybieraniu bitów następnym razem? Bo myślę, że musi być następny. Ten gość nie brzmi jakby mógł przestać nawijać. Dla tych, którzy nie obserwowali pełnej wzlotów i upadków kariery Saigona, należy się małe zapoznanie, bo nie powinna to być przelotna znajomość. Pochodzący z nowojorskiego Brownsville raper formalnie zadebiutował w 2010 roku krążkiem "The Greatest Story Never Told", który pierwotnie miał nazywać się "The Greatest Story Ever Told". Zmiana tytułu jest oczywiście bardzo symboliczna. Trzydziestopięcioletni dziś MC ma za sobą naprawdę długą drogę. Najpierw więzienie w którym zaprzyjaźnił się z rapującym koleżką, który nauczył go nie tylko mikrofonowych technik, ale także podzielił się zdobytą przez siebie wiedzą dotyczącą realiów w jakich jego zdaniem funkcjonuje Świat. Zaraz po wyjściu (wyrok Bran Canerard dostał za napaść pierwszego stopnia) zaczął wypuszczać mixtape'y, otworzył bardzo cenioną serią "Da Yardfather", a potem również "Warning Shots", które z miejsca zjednały mu zainteresowanie wydawców w tym całej plejady majorsów widzących w tym gościu "milion na wejściu" jak opowiada nam na płycie.

Ostatecznie zdecydował się na ofertę Atlantic Records, a swoją mało przyjemną przygodę z tym gigantem przytacza w kapitalnym numerze "The Game Changer", gdzie wspomina np. miny szefów wytwórni, kiedy dowiedzieli się o czym traktuje sugerowany na singiel kawałek z Trey Songzem. Kiedy w 2010 wreszcie wydostał się z toksycznego kontraktu, których niestety ostatnio jest coraz więcej, zadebiutował z materiałem, który pokazywał jakie możliwości ma Saigon, ale brzmiał jakby leżał trochę za długo. Dlatego właśnie nowy krążek trzyba było prędzej czy później sprawdzić.

Już wiadomo, że druga część największej z nieopowiedzianych historii w rankingach sprzedaży nie poszalała. Szkoda. W wieku 35 lat Saigon pokazał się z naprawdę niesamowitej strony i nagrał płytę, która niesie ze sobą tak dużo ciekawego, merytorycznego i na dodatek genialnie zarapowanego przekazu, że podnosi to na duchu w czasach gdy średnie IQ raperów spada poniżej poziomu przyzwoitości. Obecność stic.mana z dead prez nie jest tutaj przypadkowa. Singlowe "Blown Away" to tylko wisienka na szczycie tortu, który choć imponujący całościowo, miewa gorsze kawałki.

Zacznijmy od bitów, bo to one mogą budzić największe kontrowersje. Nie przeczę, że Saigon mógł wybrać znacznie lepiej i nie wszystkie produkcje kompunają się w całości. Duet z Just Blazem to coś do czego przywykliśmy i powiem szczerze, że to połączenie dawno nie spisywało się tak dobrze. "Plant The Seed" początkowo wydawało mi się trochę jak echo przeszłości w produkcji nowojorskiego wymiatacza, ale z czasem coraz bardziej je doceniam. Saigon i Blaze pokazują jak mogła wyglądać dalsza droga Roc-A-Fella, gdyby pewne historie potoczyły się inaczej. "Rap Vs. Real" drugi i ostatni bit Blaze'a to ukłon ku nowoczesności i świeżym rozwiązaniom, początkowo ciężkostrawny z czasem zaczyna naprawdę fascynować. W wielkim stopniu dlatego, że Saigon na takich bitach rapuje w sposób pozornie bardzo prosty, ale w rzeczywistości trudny i dzięki jego umiejętnemu wykorzystaniu wyjątkowy. Zobaczcie zresztą jak on mówi o tym kawałku.

Gorzej jest, kiedy Saigon próbuje kombinować z wokalistami, wokalistkami i bardziej chwytliwymi dla radia produkcjami DJ'a Corbetta. Różnie bywa też z Shuko. Gdyby ktoś poznał go na tej płycie powiedziałby, że to niezbyt uzdolniony producent, który miewa momenty, kiedy jest ok. I tylko tyle. "Relafriendship", gdzie Saigon bawi się w 50 Centa w refrenie to numer, którego równie dobrze mogłoby tu w ogóle nie być. Albo same zwrotki w wersji instrumental dla producentów, którzy wezmą się za nie jak należy. Obecność Shuko na tej płycie przeważnie wiąże się ze średnio udanym podrabianiem cudzych konwencji sprzed dekady.

Można marudzić. Za dużo R&B, chwilami jakby trochę bez wyczucia, ale w tej płycie chodzi trochę o co innego. Nie o refreny. O zwrotki. Saigon pisze jak natchniony, linijki, które chce się cytować lecą jedna za drugą. Zamykająca całość czwórka w "Blown Away"? Wow. Nawet w tych numerach, w których najchętniej przewinąłbym refren albo poczekał na dobry remixtape słucham i wyłapuję to co on gada. Praktycznie bez słabszej formy na przestrzeni całego albumu. Nawet na takim "Let Me Run", które z tą swoją pykającą perkusją jest wkurzające jak nie wiem nagle wjeżdża wyciszenie sampla i Sai zaczyna: "I don't know what I'm running from/ I don't know where I'm running to/ It seems like dreams don't coming true, what the fuck you going to do". Kiedy w remixie ze stic.manem rapuje "250 millions guns in United States/ You call my conscious, I call it wide awake" mam wrażenie, że nie można lepiej. Ten koleżka jest jak maszyna do pisania linijek ciętych, trafnych i inteligentnych. Ja nie wymagam niczego więcej. No może trochę więcej uwagi przy wybieraniu bitów następnym razem? Bo myślę, że musi być następny. Ten gość nie brzmi jakby mógł przestać nawijać.

 

]]>
Saigon "Plant The Seed (What U Paid For)" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-14,saigon-plant-the-seed-what-u-paid-for-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-14,saigon-plant-the-seed-what-u-paid-for-teledyskDecember 13, 2012, 12:45 pmDaniel WardzińskiOtwierający drugą część "Greatest Story Never Told" numer "Plant The Seed" jest nowym singlem promującym to wydawnictwo. Wyprodukowany przez Shuko i Just Blaze'a bit utrzymany jest w stylu kojarzony z Saigonem, a on sam jak zwykle daje zwrotki na chorym poziomie technicznym, jednocześnie nie rezygnując z treści. Teledysk zrealizowany przez AJ Films zrobiono na ciekawym patencie i naprawdę nie ma się czego czepiać. Otwierający drugą część "Greatest Story Never Told" numer "Plant The Seed" jest nowym singlem promującym to wydawnictwo. Wyprodukowany przez Shuko i Just Blaze'a bit utrzymany jest w stylu kojarzony z Saigonem, a on sam jak zwykle daje zwrotki na chorym poziomie technicznym, jednocześnie nie rezygnując z treści. Teledysk zrealizowany przez AJ Films zrobiono na ciekawym patencie i naprawdę nie ma się czego czepiać.

 

]]>
Saigon ft. Marsha Abrosius "Game Changer" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-27,saigon-ft-marsha-abrosius-game-changer-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-27,saigon-ft-marsha-abrosius-game-changer-teledyskNovember 27, 2012, 4:36 pmDaniel Wardziński"The Greatest Story Never Told 2: Breand And Circuses" jest już dostępne, a Saigon do promowania swojej drugiej solówki wydanej po wielu latach bezowocnych kontraktów wydawniczych, wybrał numer "Game Changer" z gościnnym udziałem Marshy Abrosius znanej z zespołu Floetry i licznych featuringów na rapowych płytach. Numer wyprodukował Canei Finch, który grał na instrumentach m.in. przy pracy nad "American Gangster" Jaya-Z czy "Paper Trail" T.I.'a. Jako producenta mogliśmy usłyszeć go chociażby na "Cole World: The Sideline Story" J.Cole'a. Muzycznie może nie spodoba się każdemu, ale zwrotki Saigona są napisane i nawinięte naprawdę świetnie, a takie wersy jak "Tell me they needed a single, who should they call?/ I said you should put me in the studio with Trey Songz/ Now all along they thinkin we do song how we bang the girls/ I said <Nah lil nigga we bout to change the world" pokazują, że Saigon jest w formie. Jak zwykle."The Greatest Story Never Told 2: Breand And Circuses" jest już dostępne, a Saigon do promowania swojej drugiej solówki wydanej po wielu latach bezowocnych kontraktów wydawniczych, wybrał numer "Game Changer" z gościnnym udziałem Marshy Abrosius znanej z zespołu Floetry i licznych featuringów na rapowych płytach. Numer wyprodukował Canei Finch, który grał na instrumentach m.in. przy pracy nad "American Gangster" Jaya-Z czy "Paper Trail" T.I.'a. Jako producenta mogliśmy usłyszeć go chociażby na "Cole World: The Sideline Story" J.Cole'a. Muzycznie może nie spodoba się każdemu, ale zwrotki Saigona są napisane i nawinięte naprawdę świetnie, a takie wersy jak "Tell me they needed a single, who should they call?/ I said you should put me in the studio with Trey Songz/ Now all along they thinkin we do song how we bang the girls/ I said <Nah lil nigga we bout to change the world" pokazują, że Saigon jest w formie. Jak zwykle.

]]>
Saigon "Blown Away" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-07,saigon-blown-away-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-07,saigon-blown-away-teledyskNovember 5, 2012, 10:28 pmDaniel WardzińskiSaigon jest moim zdaniem jednym ze zdecydowanie najbardziej niedocenionych raperów w grze. Owszem, czasami ma tendencje do popadania w przesadę, jego jazdy bywały czasem trudne do zaakceptowania, ale kiedy przychodzi co do czego i trzeba pokazać na co cię stać - Saigonowi może równać się niewielu. Na półki sklepów trafia właśnie "The Greatest Story Never Told Chapter 2: Bread & Circuses" - kontynuacja jego długooczekiwanego i nieco wyniszczonego przez wytwórnie debiutu, który zasłużył na znacznie więcej uwagi niż otrzymał.Do muzyki Saigona nie trzeba jednak namawiać. Szczególnie tych słuchaczy, którzy cenią sobie wyraziste poglądy, swobodę ich formułowania, niesamowitą konsekwencję i wiarę w swoje zasady. Nowy teledysk do numeru "Blown Away" pokazuje, że druga część "Greatest Story" może wcale nie być gorsza od poprzedniczki, choć często nabieramy się na to, że sequele przeważnie są gorsze. Po obejrzeniu tego klipu jestem niezmiernie ciekaw jak będzie tym razem.Może wielu powie, że to przerobiony na milion sposobów temat, że rapowanie o Tupacu, Malcolmie X czy Marvinie Gaye'u już było. Mówienie o takich postaciach ma sens tylko i wyłącznie wtedy, kiedy autorowi naprawdę o coś chodzi i potrafi użyć symboli w odpowiedni sposób. Wydaje mi się, że Saigon, choć nie zrobił tego w najbardziej subtelny czy wyrafinowany sposób, to mimo wszystko poradził sobie z tym zadaniem naprawdę dobrze. Wejście "I got to give it to him, Abraham Lincoln was honest/ He was a racist but he did what he said when he promised" albo niesamowite zamknięcie kawałka to tylko jedne z wielu świetnych momentów "Blown Away". Gdyby nie to tytułowe podśpiewywanie nie miałbym chyba żadnych zastrzeżeń, bo rapowane wejścią pokazują z jak niesamowitym MC mamy do czynienia. Sprawdźcie koniecznie. Saigon jest moim zdaniem jednym ze zdecydowanie najbardziej niedocenionych raperów w grze. Owszem, czasami ma tendencje do popadania w przesadę, jego jazdy bywały czasem trudne do zaakceptowania, ale kiedy przychodzi co do czego i trzeba pokazać na co cię stać - Saigonowi może równać się niewielu. Na półki sklepów trafia właśnie "The Greatest Story Never Told Chapter 2: Bread & Circuses" - kontynuacja jego długooczekiwanego i nieco wyniszczonego przez wytwórnie debiutu, który zasłużył na znacznie więcej uwagi niż otrzymał.

Do muzyki Saigona nie trzeba jednak namawiać. Szczególnie tych słuchaczy, którzy cenią sobie wyraziste poglądy, swobodę ich formułowania, niesamowitą konsekwencję i wiarę w swoje zasady. Nowy teledysk do numeru "Blown Away" pokazuje, że druga część "Greatest Story" może wcale nie być gorsza od poprzedniczki, choć często nabieramy się na to, że sequele przeważnie są gorsze. Po obejrzeniu tego klipu jestem niezmiernie ciekaw jak będzie tym razem.

Może wielu powie, że to przerobiony na milion sposobów temat, że rapowanie o Tupacu, Malcolmie X czy Marvinie Gaye'u już było. Mówienie o takich postaciach ma sens tylko i wyłącznie wtedy, kiedy autorowi naprawdę o coś chodzi i potrafi użyć symboli w odpowiedni sposób. Wydaje mi się, że Saigon, choć nie zrobił tego w najbardziej subtelny czy wyrafinowany sposób, to mimo wszystko poradził sobie z tym zadaniem naprawdę dobrze. Wejście "I got to give it to him, Abraham Lincoln was honest/ He was a racist but he did what he said when he promised" albo niesamowite zamknięcie kawałka to tylko jedne z wielu świetnych momentów "Blown Away". Gdyby nie to tytułowe podśpiewywanie nie miałbym chyba żadnych zastrzeżeń, bo rapowane wejścią pokazują z jak niesamowitym MC mamy do czynienia. Sprawdźcie koniecznie.

 

]]>
Saigon "Relafriendship" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-06,saigon-relafriendship-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-06,saigon-relafriendship-teledyskNovember 5, 2012, 10:28 pmMarcin Natali6 listopada to nie tylko dzień wyborów prezydenckich w Stanach, ale też dzień premiery drugiego krążka nowojorskiego wymiatacza Saigona, zatytułowany ""The Greatest Story Never Told Chapter 2: Bread and Circuses". Gościnnie na płycie obok gospodarza pojawiają się m.in. Styles P, Chamillionarie, Stic Man (Dead Prez), Lecrae czy Marsha Ambrosius. Jeśli potrzebujecie dodatkowej zachęty, aby sprawdzić/zakupić to wydawnictwo, to może przekona was promujący je teledysk do traktującego o skomplikowanej relacji damsko-męskiej "Relafriendship" z gościnnym udziałem wokalisty G Martina.6 listopada to nie tylko dzień wyborów prezydenckich w Stanach, ale też dzień premiery drugiego krążka nowojorskiego wymiatacza Saigona, zatytułowany ""The Greatest Story Never Told Chapter 2: Bread and Circuses". Gościnnie na płycie obok gospodarza pojawiają się m.in. Styles P, Chamillionarie, Stic Man (Dead Prez), Lecrae czy Marsha Ambrosius. Jeśli potrzebujecie dodatkowej zachęty, aby sprawdzić/zakupić to wydawnictwo, to może przekona was promujący je  teledysk do traktującego o skomplikowanej relacji damsko-męskiej "Relafriendship" z gościnnym udziałem wokalisty G Martina.

]]>
Large Professor "Professor @ Large" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-27,large-professor-professor-large-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-27,large-professor-professor-large-recenzjaOctober 27, 2012, 12:35 pmDaniel WardzińskiGłowę Large Professora coraz odważniej przejmuje siwizna, a sytuacje w których nastoletni rapowi zajawkowicze w ogóle nie orientują się z kim mają do czynienia pewnie zdarzają mu się coraz częściej. W marcu legendarny członek Main Source skończy czterdzieści lat, a w przededniu okrągłej rocznicy urodzin przygotował nowy album dosyć przewrotnie zatytułowany "Professor @ Large". Ci którzy spodziewali się nerwowej próby szybkiego odniesienia swoich umiejętności do współczesnych trendów na szczęście są w błędzie. Pro od wielu lat robi swoje i nie zamierza zmieniać ścieżki, którą obrał lata temu niezależnie od tego jak prezentuje się zainteresowanie tym co robimy. Nowy solowy materiał pokazuje, że doświadczenie w tej grze potrafi być kluczową kwestią.Dla autora nie jest to kolejny wypuszczony podziemnie materiał, który trzeba zrobić, żeby nie wyglądało, że już nie robimy nic. To raczej kolejny rozdział i kolejny krok w wieloletniej drodze autora bitów z "Illmatica" czy "Midnight Marauders". Na nowej płycie znalazło się miejsce dla gości znanych już dobrze profesorowi takich jak Busta Rhymes, Mic Geronimo, Lil Fame czy Cormega. Co z tego wyszło? W mojej opinii album, który godnie reprezentuje Queens i dobrze wpisuje się w dorobek swojego wybitnego autora.Na mnie osobiście "Professor @ Large" zrobiło sporo lepsze wrażenie niż poprzednie "Main Source". Pochodzący z 2008 roku longplay miał duży atut w postaci silnego i mocno zapadającego w pamięć singla "Hot, Sizzling, Scorching, Torching, Blazing". Tutaj też nie brakuje kandydatów na singiel (choć nie ma chyba tak wyrazistego jak wspomniany), ale płyta wypada dużo, dużo ciekawiej jako całość. Można trochę marudzić na to, że profesor popadł w nagłą miłość z wokalnymi próbkami, ale trzeba przyznać, że z niektórych z nich zrobił coś dużego. Cały album otwiera uptempowe "Keys To The City", które na dzieńdobry wprowadza w dobry nastrój, serwuje trochę tanecznego klimatu, kojarzy się z breakowymi cypherami i sprawia, że z zaciekawieniem chce się słuchać dalej. Tym bardziej, że Large nawija naprawdę dobrze. Nie powiem, że na tym materiale nie ma chwilowych spadków napięcia, że czasami prosi się o trochę więcej aranżacji, albo o jedną zwrotkę mniej i więcej dynamiki dla materiału, ale warto przez chwilę poćwiczyć cierpliwość, bo zaraz pojawia się coś zaskakującego.Dla mnie takim zaskoczeniem jest absolutnie "niedzisiejszy" numer z Cormegą i Tragedy Khadafim - "Focused Up". Trzech MC's na bicie przesiąkniętym ciężką atmosferą i przygwożdżonym do podłogi jeszcze cięższą perkusją. Obecność charakterystycznego klimatu Queens jest tutaj odczuwalna jak rzadko w 2012. Absolutną rewelacją jest wyprodukowany przez Marco Polo numer tytułowy. Kiedy Pro wjeżdża ze swoim "I told you" wiadomo, że zaraz stanie się coś grubego. I tak się dzieje. Bardzo fajnie z lat 90. czerpie numer z Mic Geronimo i Grand Daddy IU. Tutaj nie mamy do czynienia z ciężkim ulicznym klimatem, a bardziej ze zrelaksowaną przejażdżką po ulicach gorszej strony NYC w starym, dobrym stylu. Na specjalną pochwałę zasługują też przerywniki dźwiękowe czy całe, gotowe do użycia bity umieszczone na płycie jak np. moim zdaniem kapitalne "Back In Time", które aż prosi się o położenie tam dobrych zwrotek.Forma liryczna Large Professora też wydaje się zwyżkować. Może nie jest to już ten szaleniec z Main Source, który potrafił prawie każdego zepchnąć we wspólnym numerze na drugi plan, ale jego pewny i znany już dobrze fanom rapu głos wciąż brzmi dobrze i wciąż nie jest możliwy do podrobienia. To co mówi Pro nie jest z pewnością żadnym okryciem, ale też trzeba przyznać, że przez tyle lat gość się jednak nie zapętlił i wciąż umie pokazać, że nadal jest w grze i nadal może niejednemu małolatowi pokazać miejsce w szeregu. Nie ma co spodziewać się chorych lirycznych akrobacji i wplatania maksymalnej liczby rymów w dwuwers, za to mamy pewny styl z dużo bardziej przejrzystym dostępem do treści. Z tej z kolei płynie przede wszystkim nieustająca zajawka do robienia muzyki z którą autor związał swoje życie. Kolejny dowód na to, że u prawdziwych upływające lata nie zmieniają nic w podejściu do muzyki. Czwórka. Głowę Large Professora coraz odważniej przejmuje siwizna, a sytuacje w których nastoletni rapowi zajawkowicze w ogóle nie orientują się z kim mają do czynienia pewnie zdarzają mu się coraz częściej. W marcu legendarny członek Main Source skończy czterdzieści lat, a w przededniu okrągłej rocznicy urodzin przygotował nowy album dosyć przewrotnie zatytułowany "Professor @ Large". Ci którzy spodziewali się nerwowej próby szybkiego odniesienia swoich umiejętności do współczesnych trendów na szczęście są w błędzie. Pro od wielu lat robi swoje i nie zamierza zmieniać ścieżki, którą obrał lata temu niezależnie od tego jak prezentuje się zainteresowanie tym co robimy. Nowy solowy materiał pokazuje, że doświadczenie w tej grze potrafi być kluczową kwestią.

Dla autora nie jest to kolejny wypuszczony podziemnie materiał, który trzeba zrobić, żeby nie wyglądało, że już nie robimy nic. To raczej kolejny rozdział i kolejny krok w wieloletniej drodze autora bitów z "Illmatica" czy "Midnight Marauders". Na nowej płycie znalazło się miejsce dla gości znanych już dobrze profesorowi takich jak Busta Rhymes, Mic Geronimo, Lil Fame czy Cormega. Co z tego wyszło? W mojej opinii album, który godnie reprezentuje Queens i dobrze wpisuje się w dorobek swojego wybitnego autora.

Na mnie osobiście "Professor @ Large" zrobiło sporo lepsze wrażenie niż poprzednie "Main Source". Pochodzący z 2008 roku longplay miał duży atut w postaci silnego i mocno zapadającego w pamięć singla "Hot, Sizzling, Scorching, Torching, Blazing". Tutaj też nie brakuje kandydatów na singiel (choć nie ma chyba tak wyrazistego jak wspomniany), ale płyta wypada dużo, dużo ciekawiej jako całość. Można trochę marudzić na to, że profesor popadł w nagłą miłość z wokalnymi próbkami, ale trzeba przyznać, że z niektórych z nich zrobił coś dużego. Cały album otwiera uptempowe "Keys To The City", które na dzieńdobry wprowadza w dobry nastrój, serwuje trochę tanecznego klimatu, kojarzy się z breakowymi cypherami i sprawia, że z zaciekawieniem chce się słuchać dalej. Tym bardziej, że Large nawija naprawdę dobrze. Nie powiem, że na tym materiale nie ma chwilowych spadków napięcia, że czasami prosi się o trochę więcej aranżacji, albo o jedną zwrotkę mniej i więcej dynamiki dla materiału, ale warto przez chwilę poćwiczyć cierpliwość, bo zaraz pojawia się coś zaskakującego.

Dla mnie takim zaskoczeniem jest absolutnie "niedzisiejszy" numer z Cormegą i Tragedy Khadafim - "Focused Up". Trzech MC's na bicie przesiąkniętym ciężką atmosferą i przygwożdżonym do podłogi jeszcze cięższą perkusją. Obecność charakterystycznego klimatu Queens jest tutaj odczuwalna jak rzadko w 2012. Absolutną rewelacją jest wyprodukowany przez Marco Polo numer tytułowy. Kiedy Pro wjeżdża ze swoim "I told you" wiadomo, że zaraz stanie się coś grubego. I tak się dzieje. Bardzo fajnie z lat 90. czerpie numer z Mic Geronimo i Grand Daddy IU. Tutaj nie mamy do czynienia z ciężkim ulicznym klimatem, a bardziej ze zrelaksowaną przejażdżką po ulicach gorszej strony NYC w starym, dobrym stylu. Na specjalną pochwałę zasługują też przerywniki dźwiękowe czy całe, gotowe do użycia bity umieszczone na płycie jak np. moim zdaniem kapitalne "Back In Time", które aż prosi się o położenie tam dobrych zwrotek.

Forma liryczna Large Professora też wydaje się zwyżkować. Może nie jest to już ten szaleniec z Main Source, który potrafił prawie każdego zepchnąć we wspólnym numerze na drugi plan, ale jego pewny i znany już dobrze fanom rapu głos wciąż brzmi dobrze i wciąż nie jest możliwy do podrobienia. To co mówi Pro nie jest z pewnością żadnym okryciem, ale też trzeba przyznać, że przez tyle lat gość się jednak nie zapętlił i wciąż umie pokazać, że nadal jest w grze i nadal może niejednemu małolatowi pokazać miejsce w szeregu. Nie ma co spodziewać się chorych lirycznych akrobacji i wplatania maksymalnej liczby rymów w dwuwers, za to mamy pewny styl z dużo bardziej przejrzystym dostępem do treści. Z tej z kolei płynie przede wszystkim nieustająca zajawka do robienia muzyki z którą autor związał swoje życie. Kolejny dowód na to, że u prawdziwych upływające lata nie zmieniają nic w podejściu do muzyki. Czwórka.

 

 

]]>
Saigon "The Greatest Story Never Told Chapter 2 Bread and Circuses" - tracklista i inne informacjehttps://popkiller.kingapp.pl/2012-09-23,saigon-the-greatest-story-never-told-chapter-2-bread-and-circuses-tracklista-i-innehttps://popkiller.kingapp.pl/2012-09-23,saigon-the-greatest-story-never-told-chapter-2-bread-and-circuses-tracklista-i-inneSeptember 22, 2012, 6:06 pmRafał PorosAlbum Saigona zatytułowany "The Greatest Story Never Told, Chapter 2: Bread and Circuses" pojawi się na sklepowych półkach już szóstego dnia listopada. Longplay ten ma być followupem do jego ubiegłorocznego solowego krążka. Jeśli jesteście równie ciekawi co i ja, kto pojawi się gościnnie na drugim oficjalnym albumie Sai'a, to zapraszam do rozwinięcia."The Greatest Story Never Told Chapter 2 Bread and Circuses" zostanie wydany nakładem Suburban Noize Records/RED. Potwierdzeni producenci albumu to Just Blaze, Shuko, DJ Corbett, Clev Trev oraz Rich Kidd.Tracklista:1. Plant the Seed (What U Paid For)2. Rap vs. Real3. Let Me Run (feat. Corbett)4. Not Like Them (feat. Styles P)5. Brownsville Girl6. The Game Changer (feat. Marsha Ambrosius)7. Blown Away8. When Will U Love Me (feat. Andreena Mill)9. The Vowel Song (feat. Rayne Dior)10. Best Thing That I Found (feat. Lecrae, Corbett)11. Relafriendship (feat. G Martin)12. Yeah Yeah13. Forever Dreamin’ (feat. Tony Collins)14. Intervention (Let It Go) (feat. G Martin)15. Our Babies 2 (Crazy World)16. Keep Pushing (feat. Chamillionaire)17. Blown Away Pt 2 (feat. Sticman)18. Rap vs. Real Homegrown Album Saigona zatytułowany "The Greatest Story Never Told, Chapter 2: Bread and Circuses" pojawi się na sklepowych półkach już szóstego dnia listopada. Longplay ten ma być followupem do jego ubiegłorocznego solowego krążka. Jeśli jesteście równie ciekawi co i ja, kto pojawi się gościnnie na drugim oficjalnym albumie Sai'a, to zapraszam do rozwinięcia.

"The Greatest Story Never Told Chapter 2 Bread and Circuses" zostanie wydany nakładem Suburban Noize Records/RED. Potwierdzeni producenci albumu to Just Blaze, Shuko, DJ Corbett, Clev Trev oraz Rich Kidd.

Tracklista:
1. Plant the Seed (What U Paid For)
2. Rap vs. Real
3. Let Me Run (feat. Corbett)
4. Not Like Them (feat. Styles P)
5. Brownsville Girl
6. The Game Changer (feat. Marsha Ambrosius)
7. Blown Away
8. When Will U Love Me (feat. Andreena Mill)
9. The Vowel Song (feat. Rayne Dior)
10. Best Thing That I Found (feat. Lecrae, Corbett)
11. Relafriendship (feat. G Martin)
12. Yeah Yeah
13. Forever Dreamin’ (feat. Tony Collins)
14. Intervention (Let It Go) (feat. G Martin)
15. Our Babies 2 (Crazy World)
16. Keep Pushing (feat. Chamillionaire)
17. Blown Away Pt 2 (feat. Sticman)
18. Rap vs. Real Homegrown




 

]]>
Termanology ft. Joell Ortiz, Bun B, Saigon, Freeway "Say It (Remix) - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-05-18,termanology-ft-joell-ortiz-bun-b-saigon-freeway-say-it-remix-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-05-18,termanology-ft-joell-ortiz-bun-b-saigon-freeway-say-it-remix-nowy-numerMay 18, 2011, 2:00 pmDaniel Wardziński"Cameo King II", nowa produkcja Terma ma ujrzeć światło dzienne 24 maja na iTunes i 7 czerwca w wersji fizycznej. Do promocji produkcji postanowił wykorzystać remix numer "Say It" z obsadą, która z pewnością zwróci uwagę każdego sympatyka raperów, których skillsy na mikrofonie są raczej niepodważalne. W remixie gościnnie pojawiają się Joell Ortiz, Bun B, Freeway i Saigon.Numer z krzyżówką pięciu tak kozackich stylów nie trafia się codziennie, więc można było się spodziewać dużych rzeczy. Różnorodne wejścia, wszystkie trzymają poziom i choć fajerwerków raczej nie ma (szczególnie w kwestii bitu) to słucha się tego ze szczerą przyjemnością. Do sprawdzenia pod spodem. "Cameo King II", nowa produkcja Terma ma ujrzeć światło dzienne 24 maja na iTunes i 7 czerwca w wersji fizycznej. Do promocji produkcji postanowił wykorzystać remix numer "Say It" z obsadą, która z pewnością zwróci uwagę każdego sympatyka raperów, których skillsy na mikrofonie są raczej niepodważalne. W remixie gościnnie pojawiają się Joell Ortiz, Bun B, Freeway i Saigon.

Numer z krzyżówką pięciu tak kozackich stylów nie trafia się codziennie, więc można było się spodziewać dużych rzeczy. Różnorodne wejścia, wszystkie trzymają poziom i choć fajerwerków raczej nie ma (szczególnie w kwestii bitu) to słucha się tego ze szczerą przyjemnością. Do sprawdzenia pod spodem.

 

]]>