popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Slainehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18850/SlaineNovember 14, 2024, 10:57 pmpl_PL © 2024 Admin stronySlaine vs. Termanology "Life Of A Drug Addict" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-04,slaine-vs-termanology-life-of-a-drug-addict-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-04,slaine-vs-termanology-life-of-a-drug-addict-teledyskNovember 3, 2017, 11:27 pmDawid MajcherW czwartek otrzymaliśmy trzeci klip promujący „Anti-Hero”, materiał, za którym stoją Slaine i Termanology. W „Life Of A Drug Addict” raperzy opisują zgubne skutki zażywania różnych substancji oraz swoja walkę z uzależnieniami, nie zawsze wygraną. Bit do numeru wyprodukował Evidence. Reżyseria teledysku - John Columbo. Prosty, lecz świetnie zaśpiewany refren w wykonaniu Catero.W czwartek otrzymaliśmy trzeci klip promujący „Anti-Hero”, materiał, za którym stoją Slaine i Termanology. W „Life Of A Drug Addict” raperzy opisują zgubne skutki zażywania różnych substancji oraz swoja walkę z uzależnieniami, nie zawsze wygraną. Bit do numeru wyprodukował Evidence.

Reżyseria teledysku - John Columbo. Prosty, lecz świetnie zaśpiewany refren w wykonaniu Catero.

]]>
Najlepsza zagraniczna płyta miesiąca (październik) - głosowaniehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-03,najlepsza-zagraniczna-plyta-miesiaca-pazdziernik-glosowaniehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-03,najlepsza-zagraniczna-plyta-miesiaca-pazdziernik-glosowanieAugust 10, 2019, 12:20 amAdmin stronyNatłok świeżej muzyki jest w ostatnich latach powalający. Premiera goni premierę, pomyśleliśmy w związku z tym, że warto co miesiąc oddawać głos naszym czytelnikom, a równocześnie kierować reflektory na materiały, które spotkają się z największym uznaniem. Rozpoczynamy więc wybory płyty miesiąca, a jurorami w tej kwestii będziecie Wy, popkillerowi czytelnicy!Legendy, nowe twarze, wyczekiwane mainstreamowe premiery i strzały z niezależnej sceny... W październiku przekrój był spory i każdy powinien znaleźć coś dla siebie - zobaczmy więc który album najmocniej przypadł Wam do gustu! Kolejność w ankiecie ustawiona jest wg daty premiery. Głosowanie trwać będzie równy tydzień, zwycięzca zostanie więc wyłoniony 9 listopada!Wszystkie szczegóły wymienionych płyt, a także wieści odnośnie bieżących premier znajdziecie w dziale PREMIERY PŁYTGłosowanie na polski album miesiącaPS. Na Waszą prośbę otworzyliśmy głosowanie tak by mogli wziąć w nim udział również użytkownicy niezalogowaniNatłok świeżej muzyki jest w ostatnich latach powalający. Premiera goni premierę, pomyśleliśmy w związku z tym, że warto co miesiąc oddawać głos naszym czytelnikom, a równocześnie kierować reflektory na materiały, które spotkają się z największym uznaniem. Rozpoczynamy więc wybory płyty miesiąca, a jurorami w tej kwestii będziecie Wy, popkillerowi czytelnicy!

Legendy, nowe twarze, wyczekiwane mainstreamowe premiery i strzały z niezależnej sceny... W październiku przekrój był spory i każdy powinien znaleźć coś dla siebie - zobaczmy więc który album najmocniej przypadł Wam do gustu! Kolejność w ankiecie ustawiona jest wg daty premiery. Głosowanie trwać będzie równy tydzień, zwycięzca zostanie więc wyłoniony 9 listopada!

Wszystkie szczegóły wymienionych płyt, a także wieści odnośnie bieżących premier znajdziecie w dziale PREMIERY PŁYT

Głosowanie na polski album miesiąca

PS. Na Waszą prośbę otworzyliśmy głosowanie tak by mogli wziąć w nim udział również użytkownicy niezalogowani

]]>
Slaine vs. Termanology "Anti-Hero"https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-24,slaine-vs-termanology-anti-herohttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-24,slaine-vs-termanology-anti-heroNovember 3, 2017, 3:33 pmDawid MajcherCzasem nawet z ziomkiem nie jest łatwo się dogadać nagrywając album. Jaki więc może być efekt pracy dwóch raperów nienawidzących się nawzajem od dłuższego czasu? O dziwo, konflikt na linii Slaine-Termanology przerodził się w jeden z najciekawszych i najbardziej hardkorowych projektów tego roku. Wśród gości na "Anti-Hero" przekrój od legend do mniej znanych ksywek, wśród których m.in. Bun B, Everlast, Madchild, Ill Bill i Ras Kass, Za produkcję odpowiadają czołowi beatmakerzy tacy jak Dj Premier, Statik Selektah czy Evidence. Materiał do tej pory promują klipy do numerów "Land of the Lost" i "Anti-Hero".Tracklista:Still HereAnti-Hero feat. Bun B & EverlastLife of a Drug Addict feat. CateroSome Other Sh*t feat. Madchild & DJ RevolutionApocalypse feat. Ill Bill & NemsLand of the LostBringing Much Terror feat. Chris RiversBlink Of An Eye feat. Ras KassSnakes feat. Sick Jaken & Jared EvanThe Demon's PeaceIt Doesn't MatterBlood In My Eyes feat.Ea$y MoneyComeback StoryCame A Long Way feat. ConwayCzasem nawet z ziomkiem nie jest łatwo się dogadać nagrywając album. Jaki więc może być efekt pracy dwóch raperów nienawidzących się nawzajem od dłuższego czasu? O dziwo, konflikt na linii Slaine-Termanology przerodził się w jeden z najciekawszych i najbardziej hardkorowych projektów tego roku. 

Wśród gości na "Anti-Hero" przekrój od legend do mniej znanych ksywek, wśród których m.in. BunB, Everlast, Madchild, IllBill i RasKass, Za produkcję odpowiadają czołowi beatmakerzy tacy jak Dj Premier, StatikSelektah czy Evidence

Materiał do tej pory promują klipy do numerów "Land of the Lost" i "Anti-Hero".

Tracklista:

  1. Still Here
  2. Anti-Hero feat. Bun B & Everlast
  3. Life of a Drug Addict feat. Catero
  4. Some Other Sh*t feat. Madchild & DJ Revolution
  5. Apocalypse feat. Ill Bill & Nems
  6. Land of the Lost
  7. Bringing Much Terror feat. Chris Rivers
  8. Blink Of An Eye feat. Ras Kass
  9. Snakes feat. Sick Jaken & Jared Evan
  10. The Demon's Peace
  11. It Doesn't Matter
  12. Blood In My Eyes feat.Ea$y Money
  13. Comeback Story
  14. Came A Long Way feat. Conway
]]>
Video Dnia: Slaine "Slaine is Dead"https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-23,video-dnia-slaine-slaine-is-deadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-23,video-dnia-slaine-slaine-is-deadSeptember 23, 2016, 9:36 amPiotr Sosienko"Slaine is Dead" to już trzeci singiel i drugi teledysk z nowej EPki rapera z Bostonu. Kolejny raz (z resztą na całej płycie) dzieli się z nami gorzkimi słowami na temat narkotyków i opisuje całą drogę, jaka przeszedł w męczarniach do momentu, w którym jest "czysty" i nic nie bierze. Premiera EPki jest dzisiaj - zachęcamy do sprawdzenia również poprzednich singli i trzymania kciuków za jego dalszą wędrówkę - tym razem bez narkotyków."Slaine is Dead" to już trzeci singiel i drugi teledysk z nowej EPki rapera z Bostonu. Kolejny raz (z resztą na całej płycie) dzieli się z nami gorzkimi słowami na temat narkotyków i opisuje całą drogę, jaka przeszedł w męczarniach do momentu, w którym jest "czysty" i nic nie bierze. Premiera EPki jest dzisiaj - zachęcamy do sprawdzenia również poprzednich singli i trzymania kciuków za jego dalszą wędrówkę - tym razem bez narkotyków.

]]>
Slaine "Legendary" feat. Vinnie Paz, Ill Bill, Jared Evan (prod. The Architype) - drugi singiel https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-16,slaine-legendary-feat-vinnie-paz-ill-bill-jared-evan-prod-the-architype-drugi-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-16,slaine-legendary-feat-vinnie-paz-ill-bill-jared-evan-prod-the-architype-drugi-singielSeptember 16, 2016, 12:40 pmPiotr SosienkoDrugi singiel z epki "Slaine is Dead". Premiera płyty już 23 września. Słuchając takich wersów Slaine'a, czy Pazmana, który chyba ukradł tutaj show, warto czekać na solówkę grubasa i nowy album La Coka Nostra. Drugi singiel z epki "Slaine is Dead". Premiera płyty już 23 września. Słuchając takich wersów Slaine'a, czy Pazmana, który chyba ukradł tutaj show, warto czekać na solówkę grubasa i nowy album La Coka Nostra. 

]]>
La Coka Nostra "To Thine Own Self Be True" - singiel, tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-16,la-coka-nostra-to-thine-own-self-be-true-singiel-tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-16,la-coka-nostra-to-thine-own-self-be-true-singiel-tracklistaSeptember 16, 2016, 12:32 pmPiotr SosienkoLa Coka Nostra powraca. Nie jest to może mocne wejście i pewnie nic nie przebije już ich pierwszej płyty, niemniej warto przesłuchać nowy singiel. Premiera płyty to 4 listopada - oczywiście nakładem Fat Beats Records. Po singlu na pewno można spodziewać się mocnych linijek Slaine'a. Raper wraca po dwóch latach przerwy od nagrywania płyty i po narkotykowym odwyku, o którym nawija w swoim pierwszym singlu "Pusher" ze swojej zbliżającej się epki. Za to Ill Bill jest po premierze swojego albumu "Septagram", który przeszedł bez większego echa, nie był nawet jakoś specjalnie promowany.Niżej tracklista nowej Coki i singiel.1. Dark Day Road (Produced by J57)2. I Need Help featuring Sick Jacken (Produced by Leaf Dog)3. Waging War featuring Rite Hook (Produced by The Arcitype)4. Murdered Tonight (Produced by DJ Lethal)5. Stay True (Produced by Statik Selektah)6. Blind featuring Q-Unique & Sadie Vada (Produced by Marco Polo)7. Crispy Innovators featuring Vinnie Paz (Produced by Vherbal)8. Archie Bunker featuring Nems (Produced by DJ Lethal)9. High Times featuring Sick Jacken (Produced by Salam Wreck)10. America featuring Apathy Produced by (DJ Lethal)11. Now Or Never featuring SKAM2? & Rite Hook (Produced by DJ Lethal)12. To Thine Own Self Be True featuring Rite Hook (Produced by ChumZilla) La Coka Nostra powraca. Nie jest to może mocne wejście i pewnie nic nie przebije już ich pierwszej płyty, niemniej warto przesłuchać nowy singiel. Premiera płyty to 4 listopada - oczywiście nakładem Fat Beats Records. Po singlu na pewno można spodziewać się mocnych linijek Slaine'a. Raper wraca po dwóch latach przerwy od nagrywania płyty i po narkotykowym odwyku, o którym nawija w swoim pierwszym singlu "Pusher" ze swojej zbliżającej się epki. Za to Ill Bill jest po premierze swojego albumu "Septagram", który przeszedł bez większego echa, nie był nawet jakoś specjalnie promowany.

Niżej tracklista nowej Coki i singiel.

1. Dark Day Road (Produced by J57)
2. I Need Help featuring Sick Jacken (Produced by Leaf Dog)
3. Waging War featuring Rite Hook (Produced by The Arcitype)
4. Murdered Tonight (Produced by DJ Lethal)
5. Stay True (Produced by Statik Selektah)
6. Blind featuring Q-Unique & Sadie Vada (Produced by Marco Polo)
7. Crispy Innovators featuring Vinnie Paz (Produced by Vherbal)
8. Archie Bunker featuring Nems (Produced by DJ Lethal)
9. High Times featuring Sick Jacken (Produced by Salam Wreck)
10. America featuring Apathy Produced by (DJ Lethal)
11. Now Or Never featuring SKAM2? & Rite Hook (Produced by DJ Lethal)
12. To Thine Own Self Be True featuring Rite Hook (Produced by ChumZilla)

 

]]>
Slaine "Pusher" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-30,slaine-pusher-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-30,slaine-pusher-teledyskAugust 30, 2016, 11:12 pmPiotr SosienkoSlaine zaskoczył nas dzisiaj nowym klipem, który zapowiada jego nadchodzącą epkę zatytułowaną "Slaine is Dead". Płyta ukaże się 23 września tego roku nakładem AR Classic Records. Solowy album na pewno jest swego rodzaju zapowiedzią skończonego już albumu grupy La Coka Nostra, nad którym chłopaki pracują już od dłuższego czasu. Slaine zaskoczył nas dzisiaj nowym klipem, który zapowiada jego nadchodzącą epkę zatytułowaną "Slaine is Dead". Płyta ukaże się 23 września tego roku nakładem AR Classic Records. Solowy album na pewno jest swego rodzaju zapowiedzią skończonego już albumu grupy La Coka Nostra, nad którym chłopaki pracują już od dłuższego czasu. 

]]>
Slaine "Danny Boy presents The House of Slaine" - mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-03-23,slaine-danny-boy-presents-the-house-of-slaine-mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-03-23,slaine-danny-boy-presents-the-house-of-slaine-mixtapeMarch 23, 2015, 1:28 pmMaciej WojszkunParę dni temu Irlandczycy na całym świecie obchodzili swoje słynne, zatopione w zieleni, huczne święto - Dzień św. Patryka. Z tej okazji, reprezentujący Boston raper Slaine, znany m.in. z prominentnego składu La Coka Nostra, wypuścił specjalny mixtape...."The House of Slaine". Brzmi znajomo? Otóż jest to materiał, który Slaine nagrał z Danny Boyem i DJ'em Lethalem - dwoma artystami, którzy niegdyś, wraz z Everlastem, tworzyli kultową ekipę House of Pain, znaną m.in. z ultrasztosu "Jump Around". Panowie z Domu Bólu nie raz i nie dwa odwoływali się do swych irlandzkich korzeni (choć DJ Lethal tak naprawdę pochodzi... z Łotwy).Głównym producentem mixtape'u, dostępnego do odsłuchu poniżej, jest DJ Lethal. Miksem zajał się DJ Frank White. Gościnnie na trackach usłyszeć można m.in. Ill Billa, Apathy'ego, Termanology, czy Sick Jackena. Dodatkowym smaczkiem jest obecność klasycznych, bujających hitów House of Pain - m.in. "On Point"i "Top O' the Mornin' to Ya"... Check it out!Tracklista "House of Slaine": House Of Slaine IntroRass Kass & Apollo Brown – Drink Irish feat. Slaine, Sick Jacken & Sean Price (Arcitype Remix)Slaine – The GraveyardSlaine – Only God Knows feat. ApathyInterlude 1Slaine – Getting HighLa Coka Nostra – the Hard WayHouse Of Pain – Put On Your Shit KickersSlaine – Back Against The Wall feat. Moroney & Rite HookSlaine – Aint A Crime 2015Interlude 2Slaine – Voices Of The ApocalypseSlaine – House of Slaine Cypher feat. Divine Styler & RyuSlaine – Pissed It All AwaySlaine – Put Ya Head Out feat. Ill BillMadchild – Chainsaw feat. SlaineInterlude 3Slaine – GhostsHouse Of Pain – Beef JerkyHouse Of Pain – Just Another VictimSTL GLD – Zombies feat. Slaine & TermanologySlaine – Borrowed Time feat. Checkmark (Dj Frank White Remix)House Of Pain – On PointHouse Of Pain – Top O The Mornin To YaSlaine – 99 BottlesSlaine – Sam Song feat. Mike McColganHouse Of Pain – Danny BoyOutro [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"22316","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Parę dni temu Irlandczycy na całym świecie obchodzili swoje słynne, zatopione w zieleni, huczne święto - Dzień św. Patryka. Z tej okazji, reprezentujący Boston raper Slaine, znany m.in. z prominentnego składu La Coka Nostra, wypuścił specjalny mixtape....

"The House of Slaine". Brzmi znajomo? Otóż jest to materiał, który Slaine nagrał z Danny Boyem i DJ'em Lethalem - dwoma artystami, którzy niegdyś, wraz z Everlastem, tworzyli kultową ekipę House of Pain, znaną m.in. z ultrasztosu "Jump Around". Panowie z Domu Bólu nie raz i nie dwa odwoływali się do swych irlandzkich korzeni (choć DJ Lethal tak naprawdę pochodzi... z Łotwy).

Głównym producentem mixtape'u, dostępnego do odsłuchu poniżej, jest DJ Lethal. Miksem zajał się DJ Frank White. Gościnnie na trackach usłyszeć można m.in. Ill Billa, Apathy'ego, Termanology, czy Sick Jackena. Dodatkowym smaczkiem jest obecność klasycznych, bujających hitów House of Pain - m.in. "On Point"i "Top O' the Mornin' to Ya"... Check it out!

Tracklista "House of Slaine": 

  1. House Of Slaine Intro
  2. Rass Kass & Apollo Brown – Drink Irish feat. Slaine, Sick Jacken & Sean Price (Arcitype Remix)
  3. Slaine – The Graveyard
  4. Slaine – Only God Knows feat. Apathy
  5. Interlude 1
  6. Slaine – Getting High
  7. La Coka Nostra – the Hard Way
  8. House Of Pain – Put On Your Shit Kickers
  9. Slaine – Back Against The Wall feat. Moroney & Rite Hook
  10. Slaine – Aint A Crime 2015
  11. Interlude 2
  12. Slaine – Voices Of The Apocalypse
  13. Slaine – House of Slaine Cypher feat. Divine Styler & Ryu
  14. Slaine – Pissed It All Away
  15. Slaine – Put Ya Head Out feat. Ill Bill
  16. Madchild – Chainsaw feat. Slaine
  17. Interlude 3
  18. Slaine – Ghosts
  19. House Of Pain – Beef Jerky
  20. House Of Pain – Just Another Victim
  21. STL GLD – Zombies feat. Slaine & Termanology
  22. Slaine – Borrowed Time feat. Checkmark (Dj Frank White Remix)
  23. House Of Pain – On Point
  24. House Of Pain – Top O The Mornin To Ya
  25. Slaine – 99 Bottles
  26. Slaine – Sam Song feat. Mike McColgan
  27. House Of Pain – Danny Boy
  28. Outro

                                            [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"22316","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Slaine "The King of Everything Else"https://popkiller.kingapp.pl/2014-08-15,slaine-the-king-of-everything-elsehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-15,slaine-the-king-of-everything-elseAugust 15, 2014, 7:14 pmMaciej WojszkunNowy album mocarnego MC i aktora rodem z Bostonu, znanego z kultowycj ekip La Coka Nostra i Special Teamz. "The King of Everything Else" zawiera 15 utworów, z gościnnym udziałem m.in. Tech N9ne'a, Ill Billa, Apathy'ego, Vinnie Paza i Madchilda ze Swollen Members. Album ukaże się 19 sierpnia nakładem Suburban Noize.Ciekawostka: okładkę "TKOEE" projektował Skam2, raper i artysta, niegdyś nagrywający z m.in. z Raekwonem i Eminemem (pamiętacie wersy ze "Stana": I got a wall full of your posters and your pictures man/I even got the underground shit you did with Skam" ?)Tracklista: No HandoutsDestroy EverythingBobby Be Real (feat. Tech N9ne & Madchild) Dot Ave. (feat. Rite Hook)Back Against The Wall (feat. Moroney & Rite Hook) Dopehead (feat. Jaysaun) Pissed it All AwayThe YearsHip Hop Dummy (feat. Apathy & Bishop Lamont)Children of the Revolution (feat. Ill Bill) The Most Dangerous Drug in the WorldCome Back Down (feat. Checkmark, Vinnie Paz & Regan Hartley) Zip Zero (feat. Reks & Termanology) Our MomentDefiance [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16183","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Nowy album mocarnego MC i aktora rodem z Bostonu, znanego z kultowycj ekip La Coka Nostra i Special Teamz. "The King of Everything Else" zawiera 15 utworów, z gościnnym udziałem m.in. Tech N9ne'a, Ill Billa, Apathy'ego, Vinnie Paza i Madchilda ze Swollen Members. Album ukaże się 19 sierpnia nakładem Suburban Noize.

Ciekawostka: okładkę "TKOEE" projektował Skam2, raper i artysta, niegdyś nagrywający z m.in. z Raekwonem i Eminemem (pamiętacie wersy ze "Stana": I got a wall full of your posters and your pictures man/I even got the underground shit you did with Skam" ?)

Tracklista: 

  1. No Handouts
  2. Destroy Everything
  3. Bobby Be Real (feat. Tech N9ne & Madchild) 
  4. Dot Ave. (feat. Rite Hook)
  5. Back Against The Wall (feat. Moroney & Rite Hook) 
  6. Dopehead (feat. Jaysaun) 
  7. Pissed it All Away
  8. The Years
  9. Hip Hop Dummy (feat. Apathy & Bishop Lamont)
  10. Children of the Revolution (feat. Ill Bill) 
  11. The Most Dangerous Drug in the World
  12. Come Back Down (feat. Checkmark, Vinnie Paz & Regan Hartley) 
  13. Zip Zero (feat. Reks & Termanology) 
  14. Our Moment
  15. Defiance

                                       [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16183","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Slaine feat. Ill Bill "Children of the Revolution" - singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-16,slaine-feat-ill-bill-children-of-the-revolution-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-16,slaine-feat-ill-bill-children-of-the-revolution-singielAugust 15, 2014, 8:41 pmMaciej WojszkunWielkimi krokami zbliża się premiera nowego albumu bostońskiego wymiatacza, członka m.in. mocarnego kolektywu La Coka Nostra - Slaine'a. Album "The King of Everything Else" - zestaw piętnastu nowych, hardcore'owych utworów straight outta Boston z featuringami m.in. Ill Billa, Vinnie Paza, Tech N9ne'a, Madchilda czy Apathy'ego - ukaże się 19 sierpnia, nakładem Suburban Noize. Dziś Slaine zaprezentował światu kolejny, po "Bobby Be Real", singiel promujący nadchodzący krążek - "Children of the Revolution" z gościnnym udziałem szalonego Chorego Billa. Check it out! Oprócz tego, Slaine wrzucił małą zapowiedź wykręconego, mrocznego teledysku "Bobby Be Real", z gościnnymi zwrotkami Tecca Niny i Madchilda. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16177","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16178","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Wielkimi krokami zbliża się premiera nowego albumu bostońskiego wymiatacza, członka m.in. mocarnego kolektywu La Coka Nostra - Slaine'a. Album "The King of Everything Else"  - zestaw piętnastu nowych, hardcore'owych utworów straight outta Boston z featuringami m.in. Ill Billa, Vinnie Paza, Tech N9ne'a, Madchilda czy Apathy'ego - ukaże się 19 sierpnia, nakładem Suburban Noize. 

Dziś Slaine zaprezentował światu kolejny, po "Bobby Be Real", singiel promujący nadchodzący krążek - "Children of the Revolution" z gościnnym udziałem szalonego Chorego Billa. Check it out! Oprócz tego, Slaine wrzucił małą zapowiedź wykręconego, mrocznego teledysku "Bobby Be Real", z gościnnymi zwrotkami Tecca Niny i Madchilda.

                                                [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16177","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

                                                [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16178","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

]]>
Statik Selektah "Extended Play" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-28,statik-selektah-extended-play-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-28,statik-selektah-extended-play-recenzjaAugust 28, 2013, 1:43 pmDaniel WardzińskiStatik Selektah od końcówki zeszłej dekady jest jednym z najważniejszych producentów wschodniego wybrzeża. Pochlebnie wyrażają się o nim praktycznie wszyscy, a współpracujący z nim MC's to zarówno gwiazdy wielkiego formatu jak i goście, którzy korzystają z okazji, żeby się pokazać. Zatytułowany przewrotnie "Extended Play" to już piąty producencki album pochodzącego z Bostonu DJ'a, tym razem pojawiają się na nim m.in. Raekwon, Flatbush Zombies, Talib Kweli, Mac Miller, Sean Price, Action Bronson czy Pro Era i Joey Bada$$ solowo.Ledwie trzy lata dostaliśmy bardzo udany "100 Proof: The Hangover", ale od tamtego czasu muzyka Statika zdążyła wielu spowszednieć, żeby nie powiedzieć, że się znudzić. Przy takim ogromie muzyki można gdzieś zgubić jej świeżość. Przypomnijmy, że od "Hangovera" światło dzienne ujrzały płyty w ramach 1982 z Termem oraz we współpracy z Freewayem, Slainem, Freddie Foxxxem, Freddie Gibbsem, Action Bronsonem, Strong Arm Steady i Reksem. W większości są to pełne albumy."Extended Play" sprawia trochę wrażenie jakby nazwa była dyskretną sugestią. Płyta trwa prawie prawie godzinę i 5 minut, tymczasem materiału, który rzeczywiście trzyma poziom dyskografii Statika mamy może 35 minut. Dodajmy, że bity zdecydowanie nie są ani tak zaskakujące, ani tak zaraźliwe jak miało to miejsce na pierwszych krążkach. Dobre wrażenie zrobił pierwszy singiel "Bird's Eye View" w którym Rae, Bada$$ i Black Thought z The Roots zrobili sobie jamowy numer na świetnym poziomie. Szczególnie ten ostatni swoją zwrotką pokazywał, że nie starzeje się ani trochę. Gospelowy sampel chwytał z miejsca, perkusje dosyć standardowe, ale to wystarczyło przy takiej dyspozycji gości. Podobnie wygląda sytuacja z pozostałymi singlami - "21 & Over" z Seanem Pricem i Mac Millerem to bardzo fajny dynamiczny numer, ale robotę robią przede wszystkim znakomite zwrotki. "Game Break" z kolei dawało nam trochę atmosfery starych rozkminkowych bitów gospodarza, a Lecrae, Pos z De La Soul i Term zadbali o to, żeby ten vibe szedł w parze z odpowiednią treścią.To jednak jedna strona medalu. Dużo tutaj dłużyzn i rozczarowań. Dużo sinusoidy - dla przykładu "East Coast" to numer w którym N.O.R.E. został zdewastowany przez zwrotkę Lil Fame'a, który tym razem nie tylko drze ryja, ale też opowiada historyjki z przeszłości. Bit brzmi jakby bardzo chciał być epokowym bangerem, ale w gruncie rzeczy trochę zawodzi. "Big City Of Dreams" z Troy Ave, Pushem, Mayhem Laurenem i AG Da Coronerem to coś jak prezentacja eastcoastowej przeciętności. "G'z and Hustlaz" Terma i Waisa P przyjemnie buja i ma fajny refren, ale zwrotki Waisa przewijałbym za każdym razem. Dużo tutaj też Ea$y Money, który potrafi złożyć wers w sposób w miarę przyzwoity, ale nadal pozostaje dużo gorszą wersją Termanology'ego. Zawodem okazał się też numer Reksa, Blu i Evidence'a. "Pinky Ring" Prodigy'ego mówi samo za siebie. Dużo się zmieniło od "Infamous" i "Hell On Earth"."Extended Play" może niestety kandydować do miana najsłabszego w dyskografii, co nie znaczy jednak, że jest strasznie słaby. Jak wspomniałem jest gdzieś 35 minut dobrego materiału. "The Spark" w charakterze relaksującego jointa ze świetnym saksofonem działa aż miło. Boom-bapowe "Make Believe" z popisem flow Freddie Gibbsa brzmi fantastycznie, a "Funeral Season" w którym Statik bezbłędnie użył cutów z Jadakissa i bardzo znanego, ale nadal skutecznego sampla to też naprawdę dobra rzecz. Świetnie spisali się tutaj Joell Ortiz, Flatbush Zombies ze Smif-N-Wessun i JFK ze Strong Arm Steady na jednym z najlepszych bitów na płycie w świetnym "100 Stacks". Fani na pewno sami będą potrafili wybrać dla siebie łakome kąski, ale nie ukrywajmy, że materiał sprawia wrażenie, że Statik powinien trochę bardziej koncentrować się na jakości niż ilości. Statik Selektah od końcówki zeszłej dekady jest jednym z najważniejszych producentów wschodniego wybrzeża. Pochlebnie wyrażają się o nim praktycznie wszyscy, a współpracujący z nim MC's to zarówno gwiazdy wielkiego formatu jak i goście, którzy korzystają z okazji, żeby się pokazać. Zatytułowany przewrotnie "Extended Play" to już piąty producencki album pochodzącego z Bostonu DJ'a, tym razem pojawiają się na nim m.in. Raekwon, Flatbush Zombies, Talib Kweli, Mac Miller, Sean Price, Action Bronson czy Pro Era i Joey Bada$$ solowo.

Ledwie trzy lata dostaliśmy bardzo udany "100 Proof: The Hangover", ale od tamtego czasu muzyka Statika zdążyła wielu spowszednieć, żeby nie powiedzieć, że się znudzić. Przy takim ogromie muzyki można gdzieś zgubić jej świeżość. Przypomnijmy, że od "Hangovera" światło dzienne ujrzały płyty w ramach 1982 z Termem oraz we współpracy z Freewayem, Slainem, Freddie Foxxxem, Freddie Gibbsem, Action Bronsonem, Strong Arm Steady i Reksem. W większości są to pełne albumy.

"Extended Play" sprawia trochę wrażenie jakby nazwa była dyskretną sugestią. Płyta trwa prawie prawie godzinę i 5 minut, tymczasem materiału, który rzeczywiście trzyma poziom dyskografii Statika mamy może 35 minut. Dodajmy, że bity zdecydowanie nie są ani tak zaskakujące, ani tak zaraźliwe jak miało to miejsce na pierwszych krążkach. Dobre wrażenie zrobił pierwszy singiel "Bird's Eye View" w którym Rae, Bada$$ i Black Thought z The Roots zrobili sobie jamowy numer na świetnym poziomie. Szczególnie ten ostatni swoją zwrotką pokazywał, że nie starzeje się ani trochę. Gospelowy sampel chwytał z miejsca, perkusje dosyć standardowe, ale to wystarczyło przy takiej dyspozycji gości. Podobnie wygląda sytuacja z pozostałymi singlami - "21 & Over" z Seanem Pricem i Mac Millerem to bardzo fajny dynamiczny numer, ale robotę robią przede wszystkim znakomite zwrotki. "Game Break" z kolei dawało nam trochę atmosfery starych rozkminkowych bitów gospodarza, a Lecrae, Pos z De La Soul i Term zadbali o to, żeby ten vibe szedł w parze z odpowiednią treścią.

To jednak jedna strona medalu. Dużo tutaj dłużyzn i rozczarowań. Dużo sinusoidy - dla przykładu "East Coast" to numer w którym N.O.R.E. został zdewastowany przez zwrotkę Lil Fame'a, który tym razem nie tylko drze ryja, ale też opowiada historyjki z przeszłości. Bit brzmi jakby bardzo chciał być epokowym bangerem, ale w gruncie rzeczy trochę zawodzi. "Big City Of Dreams" z Troy Ave, Pushem, Mayhem Laurenem i AG Da Coronerem to coś jak prezentacja eastcoastowej przeciętności. "G'z and Hustlaz" Terma i Waisa P przyjemnie buja i ma fajny refren, ale zwrotki Waisa przewijałbym za każdym razem. Dużo tutaj też Ea$y Money, który potrafi złożyć wers w sposób w miarę przyzwoity, ale nadal pozostaje dużo gorszą wersją Termanology'ego. Zawodem okazał się też numer Reksa, Blu i Evidence'a. "Pinky Ring" Prodigy'ego mówi samo za siebie. Dużo się zmieniło od "Infamous" i "Hell On Earth".

"Extended Play" może niestety kandydować do miana najsłabszego w dyskografii, co nie znaczy jednak, że jest strasznie słaby. Jak wspomniałem jest gdzieś 35 minut dobrego materiału. "The Spark" w charakterze relaksującego jointa ze świetnym saksofonem działa aż miło. Boom-bapowe "Make Believe" z popisem flow Freddie Gibbsa brzmi fantastycznie, a "Funeral Season" w którym Statik bezbłędnie użył cutów z Jadakissa i bardzo znanego, ale nadal skutecznego sampla to też naprawdę dobra rzecz. Świetnie spisali się tutaj Joell Ortiz, Flatbush Zombies ze Smif-N-Wessun i JFK ze Strong Arm Steady na jednym z najlepszych bitów na płycie w świetnym "100 Stacks". Fani na pewno sami będą potrafili wybrać dla siebie łakome kąski, ale nie ukrywajmy, że materiał sprawia wrażenie, że Statik powinien trochę bardziej koncentrować się na jakości niż ilości.

]]>
Slaine "The Boston Project" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-14,slaine-the-boston-project-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-14,slaine-the-boston-project-recenzjaMay 14, 2013, 1:53 pmDaniel WardzińskiRapowa kariera Slaine'a zaczęła się poważnie rozkręcać, kiedy w wieku 18 lat wyjechał z Bostonu do Nowego Jorku. Każdy kto zna twórczość członka Special Teamz i La Coka Nostra wie jednak doskonale, że nigdy nie zapomniał o tym skąd pochodzi, a scena Massachussetts zawsze pozostała dla niego domem. Nowy krążek zatytułowany "The Boston Project" nie tylko w tytule daje temu pełny wyraz. W siedemnastu kawałkach pojawia się łącznie trzydziestu czterech asystów pochodzących głównie z Bostonu, których talent Slaine chciał ukazać Światu. Czy w tym wszystkim nie zagubił się sam gardłowy, twardy i pełen brudu styl gospodarza? Zapraszamy do przeczytania naszej recenzji.Produkcją zdecydowanej większości materiału zajął się Lu Balz, kolejny newcomer, który dotąd nie miał okazji pokazać się zbyt szerokiemu gronu odbiorców. Kiedy ukazał się klip do otwierającego materiał "Evolution Of The Kid" zacząłem wiązać z tym albumem spore nadzieje. Niestety okazuje się, że niesłusznie. Charczący, groźny, pełen brutalnych i bezpardonowych wersów rap Slaine'a pozornie ma się dobrze i nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Podobnie w przypadku gości. Bity są OK (i tylko tyle), ale jako całość ten materiał jest nużący, wtórny i rozczarowujący. Nie ma tutaj miejsca dla wacków, ale nawet po kilkukrotnym odsłuchu żadna z ksywek nowych MC's z Bostonu nie zostaje w głowie, a kawałki, które chciałoby się puścić jeszcze raz można policzyć na palcach jednej ręki emerytowanego pracownika tartaku.Po pierwsze - Slaine nie mówi na tej płycie niczego, czego byśmy wcześniej nie słyszeli. Większość tekstów jest o rodzinnym mieście, niestety w niespecjalnie oryginalnej odsłonie oraz o sytuacji Slaine'a w całym tym bajzlu. W sumie nie oczekiwało się niczego innego, ale w tym wszystkim brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, świeżego spojrzenia, syntetycznego podejścia albo naturalistycznego detalu, który zostanie w głowie jak drzazga. "My heart is hard as a brick in a Boston projects" - ten wers brzmi jak motto całości, odmienione przez 17 sposobów w poszczególnych kawałkach. Posłuchamy trochę o narkotykach i whiskey w końskich dawkach, o trudnej młodości Slaine'a, o sytuacji na ulicach, ale wszystko napisane tak, jakby płomień w raperze dawno się już wypalił, a emceeing pozostał przyzwyczajeniem, a kolejna zwrotka była klepaniem tego samego w ten sam sposób.Mamy kilka chlubnych momentów. "Rats Maze" na nerwowym, podszytym paranoiczną partią fortepianu bicie C-Lance'a to zdecydowanie najlepszy numer na albumie. "Coke Money Jones" na ogranym pianinowym patencie nie jest może super świeże, ale buja jak należy. Mroczne, pełne mglistego niepokoju, brzmiące bardzo surowo "Bible Pages" to jeden z niewielu momentów, które porywają uwagę z miejsca i każą wczuć się w klimat. Zamierzony plan czyli ukazanie nieznanych talentów z Bostonu również spalił na panewce. Nagromadzenie takiej kosmicznej ilości MC's na jednej płycie sprawiło, że wszystko zlewa się w jedno, a na dodatek bostoński sposób rapowania jest w swoim klasycznym ujęciu dosyć jednorodny co tylko potęguje ten efekt. Do tego jeszcze dochodzą takie kwiatki jak "Polaroid Picture" - wspominkowy track z bardzo plastyczną i udaną zwrotką Slaine'a zabity przez obrzydliwy popowy refren pasujący tutaj tak jak wokal Justina Timberlake'a na płytę Megadeth albo "Bad Guy", który chyba w zamierzeniu miał być odpowiedzią Slaine'a na nowoczesne trendy rapowania. Efekt jest taki, że rozkrok powoduje za przeproszeniem naderwanie wora. W dobie, kiedy ilość muzyki jest tak gigantyczna, nie daję tej płycie większych szans na więcej niż jedno odsłuchanie u większości zaciekawionych odbiorców. No może poza psychofanami LCK, ale myślę, że i ich płyta prędzej czy później zniecierpliwi. Słabiutko. Rapowa kariera Slaine'a zaczęła się poważnie rozkręcać, kiedy w wieku 18 lat wyjechał z Bostonu do Nowego Jorku. Każdy kto zna twórczość członka Special Teamz i La Coka Nostra wie jednak doskonale, że nigdy nie zapomniał o tym skąd pochodzi, a scena Massachussetts zawsze pozostała dla niego domem. Nowy krążek zatytułowany "The Boston Project" nie tylko w tytule daje temu pełny wyraz. W siedemnastu kawałkach pojawia się łącznie trzydziestu czterech asystów pochodzących głównie z Bostonu, których talent Slaine chciał ukazać Światu. Czy w tym wszystkim nie zagubił się sam gardłowy, twardy i pełen brudu styl gospodarza? Zapraszamy do przeczytania naszej recenzji.

Produkcją zdecydowanej większości materiału zajął się Lu Balz, kolejny newcomer, który dotąd nie miał okazji pokazać się zbyt szerokiemu gronu odbiorców. Kiedy ukazał się klip do otwierającego materiał "Evolution Of The Kid" zacząłem wiązać z tym albumem spore nadzieje. Niestety okazuje się, że niesłusznie. Charczący, groźny, pełen brutalnych i bezpardonowych wersów rap Slaine'a pozornie ma się dobrze i nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Podobnie w przypadku gości. Bity są OK (i tylko tyle), ale jako całość ten materiał jest nużący, wtórny i rozczarowujący. Nie ma tutaj miejsca dla wacków, ale nawet po kilkukrotnym odsłuchu żadna z ksywek nowych MC's z Bostonu nie zostaje w głowie, a kawałki, które chciałoby się puścić jeszcze raz można policzyć na palcach jednej ręki emerytowanego pracownika tartaku.

Po pierwsze - Slaine nie mówi na tej płycie niczego, czego byśmy wcześniej nie słyszeli. Większość tekstów jest o rodzinnym mieście, niestety w niespecjalnie oryginalnej odsłonie oraz o sytuacji Slaine'a w całym tym bajzlu. W sumie nie oczekiwało się niczego innego, ale w tym wszystkim brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, świeżego spojrzenia, syntetycznego podejścia albo naturalistycznego detalu, który zostanie w głowie jak drzazga. "My heart is hard as a brick in a Boston projects" - ten wers brzmi jak motto całości, odmienione przez 17 sposobów w poszczególnych kawałkach. Posłuchamy trochę o narkotykach i whiskey w końskich dawkach, o trudnej młodości Slaine'a, o sytuacji na ulicach, ale wszystko napisane tak, jakby płomień w raperze dawno się już wypalił, a emceeing pozostał przyzwyczajeniem, a kolejna zwrotka była klepaniem tego samego w ten sam sposób.

Mamy kilka chlubnych momentów. "Rats Maze" na nerwowym, podszytym paranoiczną partią fortepianu bicie C-Lance'a to zdecydowanie najlepszy numer na albumie. "Coke Money Jones" na ogranym pianinowym patencie nie jest może super świeże, ale buja jak należy. Mroczne, pełne mglistego niepokoju, brzmiące bardzo surowo "Bible Pages" to jeden z niewielu momentów, które porywają uwagę z miejsca i każą wczuć się w klimat. Zamierzony plan czyli ukazanie nieznanych talentów z Bostonu również spalił na panewce. Nagromadzenie takiej kosmicznej ilości MC's na jednej płycie sprawiło, że wszystko zlewa się w jedno, a na dodatek bostoński sposób rapowania jest w swoim klasycznym ujęciu dosyć jednorodny co tylko potęguje ten efekt. Do tego jeszcze dochodzą takie kwiatki jak "Polaroid Picture" - wspominkowy track z bardzo plastyczną i udaną zwrotką Slaine'a zabity przez obrzydliwy popowy refren pasujący tutaj tak jak wokal Justina Timberlake'a na płytę Megadeth albo "Bad Guy", który chyba w zamierzeniu miał być odpowiedzią Slaine'a na nowoczesne trendy rapowania. Efekt jest taki, że rozkrok powoduje za przeproszeniem naderwanie wora. W dobie, kiedy ilość muzyki jest tak gigantyczna, nie daję tej płycie większych szans na więcej niż jedno odsłuchanie u większości zaciekawionych odbiorców. No może poza psychofanami LCK, ale myślę, że i ich płyta prędzej czy później zniecierpliwi. Słabiutko.

 

]]>
Video Dnia: Slaine "Evolution Of The Kid"https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-23,video-dnia-slaine-evolution-of-the-kidhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-23,video-dnia-slaine-evolution-of-the-kidMarch 23, 2013, 2:15 pmDaniel WardzińskiDlaczego: "Boston Project" ukaże się już 16 kwietnia, a dziś możemy zaprezentować wam teledysk promujący nową solówkę Slaine'a. Członek La Coka Nostra jak zwykle zaserwował nam bardzo sugestywne video które miesza archiwalne ujęcia z drastycznymi scenami, obrazem kontrolnym i innymi elementami składającymi się na klimat obozu LCK. Krótko, ale mocno i treściwie. W rozwinięciu znajdziecie pełną tracklistę albumu.Tracklista:01. Evolution Of The Kid 02. Nothin’ But Business (ft. BR & V Knuckles) 03. Bloodthirsty (f. 357 & Phinelia) 04. Loyalty (f. Kali & Twice Thou) 05. Buildin’ With Edo (f. Edo G) 06. Polaroid Picture (f. J The S, Dutch Rebelle & Cyrus Deshield) 07. Cocaine & Whiskey (f. Amadeus the Stampede & Moroney) 08. Zombie Land (f. Rite Hook) 09. Bible Pages (f. Big Kurt, Shizz Vicious, Lateb, Esoteric & Moroney) 10. Rats Maze (f. Newz and Lecks Get It On) 11. Coke Money Jones (f. Easy Money & Chilla Jones) 12. Bad Guy (f. Millyz & Smoke Bulga) 13. Something To Believe In (f. Lou Armstrong, Patrick Starr, Moroney & Blanco) 14. Back Where I’m From (f. Piff & Singapore) 15. The Fuckery Hotel (f. Kali & Reks) 16. Faster Than Time (f. Dre Robinson & DL) 17. Hero (f. Jaysaun & Checkmark)Dlaczego: "Boston Project" ukaże się już 16 kwietnia, a dziś możemy zaprezentować wam teledysk promujący nową solówkę Slaine'a. Członek La Coka Nostra jak zwykle zaserwował nam bardzo sugestywne video które miesza archiwalne ujęcia z drastycznymi scenami, obrazem kontrolnym i innymi elementami składającymi się na klimat obozu LCK. Krótko, ale mocno i treściwie. W rozwinięciu znajdziecie pełną tracklistę albumu.

Tracklista:

01. Evolution Of The Kid
02. Nothin’ But Business (ft. BR & V Knuckles)
03. Bloodthirsty (f. 357 & Phinelia)
04. Loyalty (f. Kali & Twice Thou)
05. Buildin’ With Edo (f. Edo G)
06. Polaroid Picture (f. J The S, Dutch Rebelle & Cyrus Deshield)
07. Cocaine & Whiskey (f. Amadeus the Stampede & Moroney)
08. Zombie Land (f. Rite Hook)
09. Bible Pages (f. Big Kurt, Shizz Vicious, Lateb, Esoteric & Moroney)
10. Rats Maze (f. Newz and Lecks Get It On)
11. Coke Money Jones (f. Easy Money & Chilla Jones)
12. Bad Guy (f. Millyz & Smoke Bulga)
13. Something To Believe In (f. Lou Armstrong, Patrick Starr, Moroney & Blanco)
14. Back Where I’m From (f. Piff & Singapore)
15. The Fuckery Hotel (f. Kali & Reks)
16. Faster Than Time (f. Dre Robinson & DL)
17. Hero (f. Jaysaun & Checkmark)

]]>
Slaine "The Boston Project" - data premiery, okładka, tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-25,slaine-the-boston-project-data-premiery-okladka-tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-25,slaine-the-boston-project-data-premiery-okladka-tracklistaJanuary 26, 2013, 9:51 amTomasz ModrzyńskiCzłonek La Coka Nostry już niebawem wyda swoją kolejną płytę. Krążek zatytułowany "The Boston Project" będzie miał premierę 19 marca 2013. Poniżej umieszczamy krótki teaser, oraz tracklistę wydawnictwa. W powyższym filmiku wykorzystany został jeden z numerów, które znajdą się na "The Boston Project". Utwór nosi tytuł "Cocaine & Whiskey".Tracklista:1. Evolution of the Kid2. Nothin' But Business (Feat. BR & V Knuckles)3. Bloodthirsty (Feat. 357 & Phinelia)4. Loyalty (Feat. Kali & Twice Thou)5. Buildin' With Edo (Feat. Edo G)6. Polaroid Picture (Feat. J The S, Dutch Rebelle & Cyrus Deshield)7. Cocaine & Whiskey (Feat. Amadeus the Stampede & Moroney)8. Zombie Land (Feat. Rite Hook)9. Bible Pages (Feat. Big Kurt, Shizz Vicious, Lateb, Esoteric & Moroney)10. Rats Maze (Feat. Newz and Lecks Get It On)11. Coke Money Jones (Feat. Easy Money & Chilla Jones)12. Bad Guy (Feat. Millyz & Smoke Bulga)13. Something To Believe In (Feat. Lou Armstrong, Patrick Starr, Moroney & Blanco)14. Back Where I'm From (Feat. Piff & Singapore)15. The Fuckery Hotel ( Feat. Kali & Reks)16. Faster Than Time (Feat. Dre Robinson & DL)17. Hero (Feat. Jaysaun & Checkmark)Jak widać na płycie zabraknie featuringów Vinniego Paza, Ill Billa i całej reszty gości, których można się było spodziewać. W zamian usłyszymy sporą ilość undergroundowych bostońskich raperów.Członek La Coka Nostry już niebawem wyda swoją kolejną płytę. Krążek zatytułowany "The Boston Project" będzie miał premierę 19 marca 2013. Poniżej umieszczamy krótki teaser, oraz tracklistę wydawnictwa.

W powyższym filmiku wykorzystany został jeden z numerów, które znajdą się na "The Boston Project". Utwór nosi tytuł "Cocaine & Whiskey".

Tracklista:

1. Evolution of the Kid
2. Nothin' But Business (Feat. BR & V Knuckles)
3. Bloodthirsty (Feat. 357 & Phinelia)
4. Loyalty (Feat. Kali & Twice Thou)
5. Buildin' With Edo (Feat. Edo G)
6. Polaroid Picture (Feat. J The S, Dutch Rebelle & Cyrus Deshield)
7. Cocaine & Whiskey (Feat. Amadeus the Stampede & Moroney)
8. Zombie Land (Feat. Rite Hook)
9. Bible Pages (Feat. Big Kurt, Shizz Vicious, Lateb, Esoteric & Moroney)
10. Rats Maze (Feat. Newz and Lecks Get It On)
11. Coke Money Jones (Feat. Easy Money & Chilla Jones)
12. Bad Guy (Feat. Millyz & Smoke Bulga)
13. Something To Believe In (Feat. Lou Armstrong, Patrick Starr, Moroney & Blanco)
14. Back Where I'm From (Feat. Piff & Singapore)
15. The Fuckery Hotel ( Feat. Kali & Reks)
16. Faster Than Time (Feat. Dre Robinson & DL)
17. Hero (Feat. Jaysaun & Checkmark)

Jak widać na płycie zabraknie featuringów Vinniego Paza, Ill Billa i całej reszty gości, których można się było spodziewać. W zamian usłyszymy sporą ilość undergroundowych bostońskich raperów.

]]>
Progress "Livewires" ft. Slaine, Reks, Ea$y Money, Termanologyhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-13,progress-livewires-ft-slaine-reks-eay-money-termanologyhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-13,progress-livewires-ft-slaine-reks-eay-money-termanologyJanuary 10, 2013, 10:57 pmDaniel WardzińskiKimkolwiek jesteś mając tak obsadzony numer, masz wysokie prawdopodobieństwo, że ktoś go sprawdzi. Słusznie, bo "Livewires" to mroczny bit nieco kojarzący się ze starymi surowiznami Mobb Deep'ów na którym wersy rzucają nie tylko znakomici reprezentanci Bostonu (i okolic). Z jednej strony Term i Reks z Ea$y Money, którzy gwarantują, że poziom nie będzie słaby, a na dokładkę jeszcze zbierający się do premiery nowego materiału członek La Coka Nostra - Slaine. W rozwinięciu znajdziecie nie tylko numer Progressa, ale również zapowiedź nowego projektu Slaine'a. Kimkolwiek jesteś mając tak obsadzony numer, masz wysokie prawdopodobieństwo, że ktoś go sprawdzi. Słusznie, bo "Livewires" to mroczny bit nieco kojarzący się ze starymi surowiznami Mobb Deep'ów na którym wersy rzucają nie tylko znakomici reprezentanci Bostonu (i okolic). Z jednej strony Term i Reks z Ea$y Money, którzy gwarantują, że poziom nie będzie słaby, a na dokładkę jeszcze zbierający się do premiery nowego materiału członek La Coka Nostra - Slaine. W rozwinięciu znajdziecie nie tylko numer Progressa, ale również zapowiedź nowego projektu Slaine'a.

 

]]>
MHz Legacy "MHz Legacy" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-18,mhz-legacy-mhz-legacy-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-18,mhz-legacy-mhz-legacy-recenzjaDecember 18, 2012, 3:11 pmDaniel WardzińskiColumbus to prawie milionowe miasto, stolica stanu Ohio, piętnaste co do rozmiarów w USA. Jeśli jednak większość z nas zastanowi się z czym Columbus kojarzy się hip-hopowym głowom, w większości przypadków odpowiedź brzmi - RJD2. Chociaż znany praktycznie na całym Świecie producent nie przyszedł na świat w Ohio, to tam się wychował i tam stawiał pierwsze poważne kroki w rap-grze w ramach zapomnianej przez wielu grupy MHz. "Crew with the name nobody knew how to pronounce" żartuje w pierwszej z wielu morderczych zwrotek na tym albumie Copywrite. Założony w 1995 roku zespół urósł do tworu trochę mitycznego. Nawet, kiedy jego członkowie wspominali jego wielkie znaczenie dla ich karier mało kto pamiętał "Table Scraps", a co dopiero wcześniejsze rzeczy promowane m.in. w legendarnych audycjach przez Bobbito...Po tylu latach, po tylu stratach... Po śmierci Camu Tao, po dołączeniu do grupy Tage'a i Jakkiego, po spektakularnym sukcesie RJ, wreszcie ukazał się kolejny czy może raczej pierwszy pełnoprawny album grupy, bo "Table Scraps" sami autorzy uznają za zbiór numerów, które trzeba było wydać, a nie spójną całość. "Legacy" to rzeczy absolutnie wyjątkowa dla słuchacza przez fakt, że słyszalnie wyjątkowa i skrajnie ważna dla samych twórców. Tu Slug pojawia się obok Danny Browna, a Marco Polo z !llmindem produkują sobie obok Harry'ego Frauda i Jasona Rose'a. Słuchając tego materiału nie masz zielonego pojęcia czego spodziewać się za chwilę.Słucham tego już naprawdę długo i im dłużej to trwa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mózgiem tego projektu nie jest wcale RJD2 (łącznie 6 bitów), ale Copywrite. Raper, którego przez wiele lat nie doceniałem. Obdarzony bardzo mocnym, nieco podobnym w tonacji do Sluga głosem białas to przede wszystkim flow z nierdzewnej stali rozgrzanej do czerwoności - potrafi dopasować się do każdej formy w efekcie budując pomnik bez najmniejszej rysy. Moja znajomość dotychczasowej działalności C-Write'a nie jest wystarczająca, żebym mógł to oceniać, ale nawet jeśli to nie jest jego płyta życia, to z pewnością rapuje na niej jakby on sam chciał z niej taką uczynić - robi wszystko, ładuje pancze, zwierza się, morduje słabych MC's, chwyta za gardło, żeby za chwilę rozśmieszać. Na nowej płycie MHz Copywrite jest pierdolonym królem z Collumbus, bez kitu.Świetnych raperów jest tu więcej. Widać, że to grupa nieco nadgryziona przez czas i ogrom rozczarowań niesionych z falą rapowego przemysłu, ale widać też, że wychowała się w czasach i w środowiskach gdzie hasło "be creative or get the fuck out" traktowano powaznie. Nie ma tu miejsca dla copycatów i lepiej być dziwakiem niż przeciętnym fajtłapą na byle-jakim bicie. Trzon stanowią Copy i Tage, którzy pokazują na co ich stać na tle znakomitych gości, którzy jednak nie są w stanie ich przyćmić. Dowód? Po dwóch tygodniach odsłuchów zorientowałem się, że na płycie pojawiają się Oh No i Blu. Jakki pojawia się rzadko, ale jego udział jest niezbędną dla smaku całości przyprawą, podobnie jak niepublikowane zwrotki Camu Tao - ten gość to dopiero był oryginałem. Czasem brzmi jakby miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i własnej ekspresji, ale powstaje z tegoś coś bez dwóch zdań wyjątkowego. Dla mnie np. "Spaceships" z Dannym Brownem na bicie Harry'ego Frauda jest za dalekim odlotem, ale mimo wszystko nawet gdybym mógł nie usunąłbym go z płyty, bo straciłby na tym jej jaskrawo-pstrokaty charakter łączący w sobie niemożliwe do pogodzenia sprzeczności i owocujący albumem, który zrazi do siebie połowę słuchaczy, a mimo to pozostanie wielki i na swój chory sposób wybitny. Wiem, że to co piszę brzmi dziwnie, ale włączcie ten album... On jest dziwny, ale w tym wypadku to jest atutem.RJD2 nie ma już dawnej świeżości, choć nadal ma wyjątkowe brzmienie charakteryzujące tylko jego i niemożliwe do podrobienia nawet przez najbardziej wprawionych epigonów. Pochodzące z 1998 roku "Hindsight" brzmi bardziej "fresh" niż nowe "Four Player Mode" - bolesne do zniesienia, szarpiące nerwy i trochę niedorastające do poziomu dotychczasowego dorobku autora. "Outta Room"? Świetne, owszem, ale jeśli ktoś pamięta "Things Go Better" Soul Position (zespołu RJ i Blueprinta) od razu skojarzy podobieństwo i wkurzy się na powtarzanie patentów. Dużo lepiej wypada trójka bitów pierwotnego członka MHz, która znajduje się pod koniec albumu - "Satisfaction" to megapodkład idealnie zresztą dobrany dla współpracy Copywrite'a ze Slugiem z Atmo. Bardzo emocjonalne traktujące o stracie członka zespołu "Tero Smith" daje w muzyce nie mniej emocji niż w treści, a "Somewhere" to "natural born single", który nie daje utrzymać głowy bez ruchu w osi pionowej. Wisienką na szczycie tortu jest tu ten wokalny refren - nie mam pytań. Nie ujmując wiele wkładowi RJ Kohna muszę jednak przyznać, że wspomniany, charakterystyczny i różnorodny klimat materiału tworzą raczej zaproszeni producenci. Nie wyobrażam sobie tej płyty bez otwierającego materiał gryzącym w ucho i zamęczającym głośniki syntetycznym basem "Accidentaly On Purpose" Roba Sterna. Nie próbujcie zrozumieć tego co napisałem - usłyszcie to. Wiem, że brzmi jakbym krytykował, ale jednocześnie bez tego numeru albumu moim zdaniem nie ma... Odrzucające i świetne zarazem. !llmind i Marco Polo wnoszą trochę klasycznego spojrzenia i ładnie równoważą album. J Rawls zazwyczaj kojarzony z podobnym brzmieniem jak wspomniane przed chwilą robi tym razem coś innego - dziwne, niepewne, podjeżdżające lekką psychodelą, do tego jeszcze potęgujące wrażenie przez specyficzny mix wokali. Najlepsze moim zdaniem na albumie "Addictionary" z Ill Billem i Slainem to rzecz za którą Stu Bangasowi należy się props jak stąd do Columbus. Ograniczone do minimum perkusje dają dużo przestrzeni wypełnionej dziwacznym, wywołującym niepokój motywem wwiercających się w przysadkę klawiszy w wysokiej tonacji... Crippy shit. Sprawdźcie to. Surock co prawda tylko nawiązuje do stylu RJ choć robi to w sposób więcej niż udany, ale już Jason Rose w "Mass Temple"? Epicka, wielowątkowa kompozycja kapitalnie łącząca się z tekstem bardziej pasuje do wysokobudżetowych produkcji niż undergroundowej legendy Midwestu. Na tej płycie dzieje się tyle, że chwilami ciężko nadążyć.Legenda MHz doczekała się wreszcie punktu zwrotnego - pełnoprawnego albumu w bardzo udany sposób ukazującego specyfikę tej wykręconej grupy poukładanej z jakby niepasujacych do siebie klocków, które dopiero stojąc obok siebie zaczynają tworzyć coś przerastającego wyobraźnie przeciętnego słuchacza. "MHz Legacy" nie jest dla przeciętnych słuchaczy - od tego zacznijmy podsumowanie tej recenzji. Nie znaczy to wcale, że to rapowy odpowiednik sztuki współczesnej, którą rozumieją tylko Ci, którzy chcą przyjąc pozę odbiorcy z wyrobionym smakiem. Gdzie tam... Przecież więcej niż połowa numerów na tym albumie to klasyczne rapowe produkcje, a flow Copywrite'a i Tage'a, które na materiale dominują to nic wydziwionego, a raczej ładnie wpisującego się w tradycję hip-hopowej kultury. Wszystkim rządzi ta megaherzowa specyfika, którą naprawdę niełatwo ująć w słowach. Trudny album, ale zdecydowanie wart zaangażowania. Przede wszystkim wyjątkowy w zalewie tego zlewającego się w jedno ścierwa. Ode mnie bardzo mocna piątka i gwarancja wielokrotnych powrotów - nie do kawałków. Do najważniejszego momentu Legendy MHz. Columbus to prawie milionowe miasto, stolica stanu Ohio, piętnaste co do rozmiarów w USA. Jeśli jednak większość z nas zastanowi się z czym Columbus kojarzy się hip-hopowym głowom, w większości przypadków odpowiedź brzmi - RJD2. Chociaż znany praktycznie na całym Świecie producent nie przyszedł na świat w Ohio, to tam się wychował i tam stawiał pierwsze poważne kroki w rap-grze w ramach zapomnianej przez wielu grupy MHz. "Crew with the name nobody knew how to pronounce" żartuje w pierwszej z wielu morderczych zwrotek na tym albumie Copywrite. Założony w 1995 roku zespół urósł do tworu trochę mitycznego. Nawet, kiedy jego członkowie wspominali jego wielkie znaczenie dla ich karier mało kto pamiętał "Table Scraps", a co dopiero wcześniejsze rzeczy promowane m.in. w legendarnych audycjach przez Bobbito...

Po tylu latach, po tylu stratach... Po śmierci Camu Tao, po dołączeniu do grupy Tage'a i Jakkiego, po spektakularnym sukcesie RJ, wreszcie ukazał się kolejny czy może raczej pierwszy pełnoprawny album grupy, bo "Table Scraps" sami autorzy uznają za zbiór numerów, które trzeba było wydać, a nie spójną całość. "Legacy"  to rzeczy absolutnie wyjątkowa dla słuchacza przez fakt, że słyszalnie wyjątkowa i skrajnie ważna dla samych twórców. Tu Slug pojawia się obok Danny Browna, a Marco Polo z !llmindem produkują sobie obok Harry'ego Frauda i Jasona Rose'a. Słuchając tego materiału nie masz zielonego pojęcia czego spodziewać się za chwilę.

Słucham tego już naprawdę długo i im dłużej to trwa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mózgiem tego projektu nie jest wcale RJD2 (łącznie 6 bitów), ale Copywrite. Raper, którego przez wiele lat nie doceniałem. Obdarzony bardzo mocnym, nieco podobnym w tonacji do Sluga głosem białas to przede wszystkim flow z nierdzewnej stali rozgrzanej do czerwoności - potrafi dopasować się do każdej formy w efekcie budując pomnik bez najmniejszej rysy. Moja znajomość dotychczasowej działalności C-Write'a nie jest wystarczająca, żebym mógł to oceniać, ale nawet jeśli to nie jest jego płyta życia, to z pewnością rapuje na niej jakby on sam chciał z niej taką uczynić - robi wszystko, ładuje pancze, zwierza się, morduje słabych MC's, chwyta za gardło, żeby za chwilę rozśmieszać. Na nowej płycie MHz Copywrite jest pierdolonym królem z Collumbus, bez kitu.

Świetnych raperów jest tu więcej. Widać, że to grupa nieco nadgryziona przez czas i ogrom rozczarowań niesionych z falą rapowego przemysłu, ale widać też, że wychowała się w czasach i w środowiskach gdzie hasło "be creative or get the fuck out" traktowano powaznie. Nie ma tu miejsca dla copycatów i lepiej być dziwakiem niż przeciętnym fajtłapą na byle-jakim bicie. Trzon stanowią Copy i Tage, którzy pokazują na co ich stać na tle znakomitych gości, którzy jednak nie są w stanie ich przyćmić. Dowód? Po dwóch tygodniach odsłuchów zorientowałem się, że na płycie pojawiają się Oh No i Blu. Jakki pojawia się rzadko, ale jego udział jest niezbędną dla smaku całości przyprawą, podobnie jak niepublikowane zwrotki Camu Tao - ten gość to dopiero był oryginałem. Czasem brzmi jakby miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i własnej ekspresji, ale powstaje z tegoś coś bez dwóch zdań wyjątkowego. Dla mnie np. "Spaceships" z Dannym Brownem na bicie Harry'ego Frauda jest za dalekim odlotem, ale mimo wszystko nawet gdybym mógł nie usunąłbym go z płyty, bo straciłby na tym jej jaskrawo-pstrokaty charakter łączący w sobie niemożliwe do pogodzenia sprzeczności i owocujący albumem, który zrazi do siebie połowę słuchaczy, a mimo to pozostanie wielki i na swój chory sposób wybitny. Wiem, że to co piszę brzmi dziwnie, ale włączcie ten album... On jest dziwny, ale w tym wypadku to jest atutem.

RJD2 nie ma już dawnej świeżości, choć nadal ma wyjątkowe brzmienie charakteryzujące tylko jego i niemożliwe do podrobienia nawet przez najbardziej wprawionych epigonów. Pochodzące z 1998 roku "Hindsight" brzmi bardziej "fresh" niż nowe "Four Player Mode" - bolesne do zniesienia, szarpiące nerwy i trochę niedorastające do poziomu dotychczasowego dorobku autora. "Outta Room"? Świetne, owszem, ale jeśli ktoś pamięta "Things Go Better" Soul Position (zespołu RJ i Blueprinta) od razu skojarzy podobieństwo i wkurzy się na powtarzanie patentów. Dużo lepiej wypada trójka bitów pierwotnego członka MHz, która znajduje się pod koniec albumu - "Satisfaction" to megapodkład idealnie zresztą dobrany dla współpracy Copywrite'a ze Slugiem z Atmo. Bardzo emocjonalne traktujące o stracie członka zespołu "Tero Smith" daje w muzyce nie mniej emocji niż w treści, a "Somewhere" to "natural born single", który nie daje utrzymać głowy bez ruchu w osi pionowej. Wisienką na szczycie tortu jest tu ten wokalny refren - nie mam pytań. Nie ujmując wiele wkładowi RJ Kohna muszę jednak przyznać, że wspomniany, charakterystyczny i różnorodny klimat materiału tworzą raczej zaproszeni producenci.

Nie wyobrażam sobie tej płyty bez otwierającego materiał gryzącym w ucho i zamęczającym głośniki syntetycznym basem "Accidentaly On Purpose" Roba Sterna. Nie próbujcie zrozumieć tego co napisałem - usłyszcie to. Wiem, że brzmi jakbym krytykował, ale jednocześnie bez tego numeru albumu moim zdaniem nie ma... Odrzucające i świetne zarazem. !llmind i Marco Polo wnoszą trochę klasycznego spojrzenia i ładnie równoważą album. J Rawls zazwyczaj kojarzony z podobnym brzmieniem jak wspomniane przed chwilą robi tym razem coś innego - dziwne, niepewne, podjeżdżające lekką psychodelą, do tego jeszcze potęgujące wrażenie przez specyficzny mix wokali. Najlepsze moim zdaniem na albumie "Addictionary" z Ill Billem i Slainem to rzecz za którą Stu Bangasowi należy się props jak stąd do Columbus. Ograniczone do minimum perkusje dają dużo przestrzeni wypełnionej dziwacznym, wywołującym niepokój motywem wwiercających się w przysadkę klawiszy w wysokiej tonacji... Crippy shit. Sprawdźcie to. Surock co prawda tylko nawiązuje do stylu RJ choć robi to w sposób więcej niż udany, ale już Jason Rose w "Mass Temple"? Epicka, wielowątkowa kompozycja kapitalnie łącząca się z tekstem bardziej pasuje do wysokobudżetowych produkcji niż undergroundowej legendy Midwestu. Na tej płycie dzieje się tyle, że chwilami ciężko nadążyć.

Legenda MHz doczekała się wreszcie punktu zwrotnego - pełnoprawnego albumu w bardzo udany sposób ukazującego specyfikę tej wykręconej grupy poukładanej z jakby niepasujacych do siebie klocków, które dopiero stojąc obok siebie zaczynają tworzyć coś przerastającego wyobraźnie przeciętnego słuchacza. "MHz Legacy" nie jest dla przeciętnych słuchaczy - od tego zacznijmy podsumowanie tej recenzji. Nie znaczy to wcale, że to rapowy odpowiednik sztuki współczesnej, którą rozumieją tylko Ci, którzy chcą przyjąc pozę odbiorcy z wyrobionym smakiem. Gdzie tam... Przecież więcej niż połowa numerów na tym albumie to klasyczne rapowe produkcje, a flow Copywrite'a i Tage'a, które na materiale dominują to nic wydziwionego, a raczej ładnie wpisującego się w tradycję hip-hopowej kultury. Wszystkim rządzi ta megaherzowa specyfika, którą naprawdę niełatwo ująć w słowach. Trudny album, ale zdecydowanie wart zaangażowania. Przede wszystkim wyjątkowy w zalewie tego zlewającego się w jedno ścierwa. Ode mnie bardzo mocna piątka i gwarancja wielokrotnych powrotów - nie do kawałków. Do najważniejszego momentu Legendy MHz.

 

]]>
La Coka Nostra "Masters Of The Dark Arts" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-06,la-coka-nostra-masters-of-the-dark-arts-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-06,la-coka-nostra-masters-of-the-dark-arts-recenzjaMarch 19, 2013, 4:58 pmAdmin stronyWyciągnąłem Berettę. Popieściłem chwilkę palcami gładką, chłodną lufę, po czym szybkim ruchem załadowałem magazynek. Sprawdziłem resztę podręcznego arsenału. Shotgun ukryty pod ciężkim, czarnym, stylowym prochowcem – jest. Ingram w torbie przewieszonej przez ramię – jest. W razie czego mogę szybko odsunąć zamek i chwycić to cacuszko. Pomacałem chwilę w torbie – oprócz kilku magazynków wyczułem obłe kształty granatów. Wszystko jest. Założyłem buty i już szykowałem się do wyjścia, gdy przypomniałem sobie o pewnej ważnej rzeczy. Nie ma przecież dobrej zabawy bez muzyki, prawda? Sprawdziłem zasoby mojej wiernej MP4. Wśród mieszaniny klasycznego rocka, agresywnego punku, metalu i zimnej elektroniki znalazłem folder o nazwie „La Coka Nostra – Masters of the Dark Arts”. Ach tak, nowy ich album. Dobry skład pięciu (chociaż nie, teraz to już chyba czterech?) porypańców, ale ich pierwszy album trochę nie spełnił oczekiwań. Nic to – zdecydowałem – nada się.Szedłem powoli ulicami w stronę centrum, wsłuchując się w muzykę. Album rozpoczął się zaskakująco spokojnie, z „pogrzebowymi” organami i samplem, w którym koleś gada, że tak naprawdę to my sami tworzymy swój wszechświat, nadając mu jego charakter. Fajny pomysł. Wsłuchiwałem się dalej w nawijkę Ill Billa i Slaine’a. Everlast musiał odejść z grupy z powodu choroby córki. Trochę szkoda – pamiętam, że na pierwszym albumie podobał mi się jego wokal, i rockowe zacięcie. Ale z lekkim zaskoczeniem spostrzegłem, że to wcale nie przeszkadza pozostałym dwóm MC, którzy na majku zapieprzają aż miło. Im mniej, tym lepiej – tym razem to dwaj panowie (zamiast trzech) dyktują warunki, dając nam zajebiste, mroczne teksty i agresywną nawijkę lepszą niż na debiucie. Coraz bardziej zaczęło mi się to podobać. Kolejne tracki po hipnotyzującym wstępie zaczęły być coraz bardziej epickie, brzmią bardziej… apokaliptycznie? Tak, to dobre słowo, roześmiałem się w duchu, mimowolnie sięgając za pazuchę i muskając rękojeść pistoletu.Już niedaleko. Czwarty track – rozpoznaję ten styl. Każdy fan hip-hopu rozpozna vibe od Preemo. Pozwoliłem ciału się rozluźnić i trochę pogibać do bujającego beatu, podczas gdy Ill Bill wrzeszczał mi do ucha, bym nie wtrącał nosa w nie swoje sprawy. Piąty utwór to zaskakująco nijaki track z jakimiś elektronicznymi plumknięciami i Seanem Price’em. Zapaliłem fajkę. Lubię zajarać przed akcją, zrelaksować się, poobserwować chwilkę zwiewny dym, poczuć jego kąsanie w płucach. Że niby płacę za okropną śmierć, za raka płuc? I tak wszyscy umrzemy, dziewczynki i chłopcy, nawet nie wiemy, kiedy.Dotarłem na miejsce. Rozległy plac, pośrodku malutka fontanna, wokół ludzie. Spieszący do pracy, wbici w garnitury, z nieodłącznymi neseserkami, niewolnicy wielkich korporacji. Uśmiechnięte, wiecznie plotkujące o niczym kobiety, kobietki i staruchy – niewolnice własnej próżności. Starzy. Młodzi. Głupi. Mądrzy. Dobrzy. Źli. Mrowisko w wersji makro. Dokańczając fajkę, pomyślałem o równości człowieka i o tym, jak bzdurny to koncept. Ludzie nigdy nie byli i nie będą sobie równi. Poza jednym momentem w życiu…Czas zaczynać. Rzuciłem niedopałek i sięgnąłem po pistolet – na początek rozgrzewka. Chwyciłem za gnata i w tym momencie pomyślałem: „Zaraz, przecież masz słuchawki na uszach. A co, jeśli wezwą psy? Możesz ich nie usłyszeć…” Trochę racji w tym jest. Ale za bardzo podoba mi się ten album. Obiecałem sobie, że będę bardzo uważny.Szósty track. Wzywa do bitwy (ten sampel, o cholera….). Pulsuje, wwierca się w głowę. Tak samo jak pierwszy nabój, który wystrzeliłem, wwiercił się w łeb jakiemuś kolesiowi w spodniach na kant. Nie słyszałem krzyków, zajęty byłem rozkoszowaniem się szkarłatną mgiełką, która powstawała z trafionych głów i innych części ciała. Moja własna gun-opera a la John Woo właśnie stawała się rzeczywistością, z La Coka Nostra jako soundtrackiem. Po „The Story Goes On” przywitał mnie „Letter to Ouisch”. Subtelny, hipnotyzujący głos kobiety i…. O, do diabła, co za beat! Niesamowite! Brzmi jak gitarowy koncert w piekle podczas złego tripu. Nie wytrzymałem. Zacząłem headbangować wściekle, chwyciłem ingrama i zacząłem rozpylać pestki we wszystkich kierunkach. Czerwień, czerwień, czerwień. Wszędzie czerwony, zupełnie jakbym ekranizował „Raining Blood” Slayera. Świat stał się nieskończonym szkarłatem, a ja pogrążałem się w amoku…Zdołałem się opanować po chwili. Wokół mnie morze krwi. Fontanna wyglądała jak basen dla wampirów. W słuchawkach brzmiało „The Eyes of Santa Muerte”. Lekki folkowy sampel, z fantastyczną gitarką… La Santa Muerte patrzyła w tym momencie właśnie na mnie. Trudno mi powiedzieć, czy płacze, czy się cieszy. Popatrzyłem na ludzi, wrzeszczących, zagubionych, płaczących, rozpaczliwie zwiewających z placu. Nie martwcie się, pomyślałem. Pomyślcie o tym jako o wybawieniu od ziemskich trosk. Sięgnąłem po shotguna.„Murder World”, „Coka Kings”, „.38 Revolver” – to dobre tracki, uznałem, ale jakoś nie zapadają szczególnie w pamięć. Produkcja na „Masters…” jest świetna, ale spostrzegłem, że niektóre tracki zlewają się ze sobą. Beaty w nich są zrobione jakby na jedno kopyto, z braku lepszego określenia. Trochę za bardzo brzmią w nich echa „Heavy Metal Kings” Ill Billa i Vinniego Paza oraz ostatniej płyty Jedi Mind Tricks, które samie w sobie nie są złe, ale też nie są tak dobre jak na przykład solówka Billa, „The Hour of Reprisal”. To było coś! Czemu Bill nie dał czegoś więcej od siebie?Gdzieś mignął mi kogut policyjny. A więc już tu są. Załadowałem nowy magazynek i ukryłem się za jakimś murkiem. W uszach delikatnie sączyły się dźwięki „Malverde Market”. Kolejny znakomity track, ze świetnym tekstem i chwytającym za gardło klimatem. Nawet mnie ciarki przeszły, gdy słuchałem, co dzieci robią w Meksyku…. Ja tu gadu gadu, a tu z jednego radiowozu nagle zrobiły się dziesiątki. Armia funkcjonariuszy otoczyła plac, jeden z nich coś wrzeszczał przez megafon. Nie obchodziło mnie to, bo właśnie wszedł track tytułowy, kończący album. Absolutnie epicki, z fenomenalnie budującym napięcie beatem. Godna konkluzja bardzo dobrego albumu. Załadowałem shotguna. Panowie policjanci, widzę, że panowie dzisiaj nerwowi? Proszę, troszkę ołowiu powinno pomóc. Obróciłem się, by wycelować i…GAME OVERMoja postać padła jak długa na ziemię. Wirtualny policjant podbiegł do niej i oddał jeszcze cztery strzały. Westchnąłem ciężko. A jednak nie byłem uważny. Znowu się nie udało. Ale przynajmniej urządziłem wcale niezłą rzeź, do tego przy zarąbistej muzie. Jak oceniam ten album? Lepszy od debiutu LCN, mroczniejszy, lepiej brzmiący jako całość. Hmmm…. Glina wystrzelił cztery razy, tak? Pasuje. A nawet dodam plusik. Cztery i pół w skali szkolnej. Puk, puk. Do pokoju weszła mama. Na szczęście przytomnie wyłączyłem szybko grę i włączyłem Wikipedię na jakimś przypadkowym haśle. - Wojtuś, obiad już na stole.- Zaraz przyjdę.- Kochanie, nie siedź długo przy komputerze. - Nie będę, mamo. Mama uśmiechnęła się ciepło.- Jakie to szczęście, że ty używasz komputera do nauki, zamiast grać w te krwawe gry! Mówię ci, to stąd się biorą ci psychopaci…. Jak tak można, grać w grę o zabijaniu wszystkiego, co się rusza!Wyciągnąłem Berettę. Popieściłem chwilkę palcami gładką, chłodną lufę, po czym szybkim ruchem załadowałem magazynek. Sprawdziłem resztę podręcznego arsenału. Shotgun ukryty pod ciężkim, czarnym, stylowym prochowcem – jest. Ingram w torbie przewieszonej przez ramię – jest. W razie czego mogę szybko odsunąć zamek i chwycić to cacuszko. Pomacałem chwilę w torbie – oprócz kilku magazynków wyczułem obłe kształty granatów. Wszystko jest. Założyłem buty i już szykowałem się do wyjścia, gdy przypomniałem sobie o pewnej ważnej rzeczy. Nie ma przecież dobrej zabawy bez muzyki, prawda? Sprawdziłem zasoby mojej wiernej MP4. Wśród mieszaniny klasycznego rocka, agresywnego punku, metalu i zimnej elektroniki znalazłem folder o nazwie „La Coka Nostra – Masters of the Dark Arts”. Ach tak, nowy ich album. Dobry skład pięciu (chociaż nie, teraz to już chyba czterech?) porypańców, ale ich pierwszy album trochę nie spełnił oczekiwań. Nic to – zdecydowałem – nada się.


Szedłem powoli ulicami w stronę centrum, wsłuchując się w muzykę. Album rozpoczął się zaskakująco spokojnie, z „pogrzebowymi” organami i samplem, w którym koleś gada, że tak naprawdę to my sami tworzymy swój wszechświat, nadając mu jego charakter. Fajny pomysł. Wsłuchiwałem się dalej w nawijkę Ill Billa i Slaine’a. Everlast musiał odejść z grupy z powodu choroby córki. Trochę szkoda – pamiętam, że na pierwszym albumie podobał mi się jego wokal, i rockowe zacięcie.  Ale z lekkim zaskoczeniem spostrzegłem, że to wcale nie przeszkadza pozostałym dwóm MC, którzy na majku zapieprzają aż miło. Im mniej, tym lepiej – tym razem to dwaj panowie (zamiast trzech) dyktują warunki, dając nam zajebiste, mroczne teksty i agresywną nawijkę lepszą niż na debiucie.
Coraz bardziej zaczęło mi się to podobać. Kolejne tracki po hipnotyzującym wstępie zaczęły być coraz bardziej epickie, brzmią bardziej… apokaliptycznie? Tak, to dobre słowo, roześmiałem się w duchu, mimowolnie sięgając za pazuchę i muskając rękojeść pistoletu.
Już niedaleko. Czwarty track – rozpoznaję ten styl. Każdy fan hip-hopu rozpozna vibe od Preemo. Pozwoliłem ciału się rozluźnić i trochę pogibać do bujającego beatu, podczas gdy Ill Bill wrzeszczał mi do ucha, bym nie wtrącał nosa w nie swoje sprawy. Piąty utwór to zaskakująco nijaki track z jakimiś elektronicznymi plumknięciami i Seanem Price’em. Zapaliłem fajkę. Lubię zajarać przed akcją, zrelaksować się, poobserwować chwilkę zwiewny dym, poczuć jego kąsanie w płucach. Że niby płacę za okropną śmierć, za raka płuc? I tak wszyscy umrzemy, dziewczynki i chłopcy, nawet nie wiemy, kiedy.
Dotarłem na miejsce. Rozległy plac, pośrodku malutka fontanna, wokół ludzie. Spieszący do pracy, wbici w garnitury, z nieodłącznymi neseserkami, niewolnicy wielkich korporacji. Uśmiechnięte, wiecznie plotkujące o niczym kobiety, kobietki i staruchy – niewolnice własnej próżności. Starzy. Młodzi. Głupi. Mądrzy. Dobrzy. Źli. Mrowisko w wersji makro. Dokańczając fajkę, pomyślałem o równości człowieka i o tym, jak bzdurny to koncept. Ludzie nigdy nie byli i nie będą sobie równi. Poza jednym momentem w życiu…
Czas zaczynać. Rzuciłem niedopałek i sięgnąłem po pistolet – na początek rozgrzewka. Chwyciłem za gnata i w tym momencie pomyślałem: „Zaraz, przecież masz słuchawki na uszach. A co, jeśli wezwą psy? Możesz ich nie usłyszeć…” Trochę racji w tym jest. Ale za bardzo podoba mi się ten album. Obiecałem sobie, że będę bardzo uważny.
Szósty track. Wzywa do bitwy (ten sampel, o cholera….). Pulsuje, wwierca się w głowę. Tak samo jak pierwszy nabój, który wystrzeliłem, wwiercił się w łeb jakiemuś kolesiowi w spodniach na kant. Nie słyszałem krzyków, zajęty byłem rozkoszowaniem się szkarłatną mgiełką, która powstawała z trafionych głów i innych części ciała. Moja własna gun-opera a la John Woo właśnie stawała się rzeczywistością, z La Coka Nostra jako soundtrackiem. Po „The Story Goes On” przywitał mnie „Letter to Ouisch”. Subtelny, hipnotyzujący głos kobiety i…. O, do diabła, co za beat! Niesamowite! Brzmi jak gitarowy koncert w piekle podczas złego tripu. Nie wytrzymałem. Zacząłem headbangować wściekle, chwyciłem ingrama i zacząłem rozpylać pestki we wszystkich kierunkach. Czerwień, czerwień, czerwień. Wszędzie czerwony, zupełnie jakbym ekranizował „Raining Blood” Slayera. Świat stał się nieskończonym szkarłatem, a ja pogrążałem się w amoku…
Zdołałem się opanować po chwili. Wokół mnie morze krwi. Fontanna wyglądała jak basen dla wampirów. W słuchawkach brzmiało „The Eyes of Santa Muerte”. Lekki folkowy sampel, z fantastyczną gitarką… La Santa Muerte patrzyła w tym momencie właśnie na mnie. Trudno mi powiedzieć, czy płacze, czy się cieszy. Popatrzyłem na ludzi, wrzeszczących, zagubionych, płaczących, rozpaczliwie zwiewających z placu. Nie martwcie się, pomyślałem. Pomyślcie o tym jako o wybawieniu od ziemskich trosk. Sięgnąłem po shotguna.
„Murder World”, „Coka Kings”, „.38 Revolver” – to dobre tracki, uznałem, ale jakoś nie zapadają szczególnie w pamięć. Produkcja na „Masters…” jest świetna, ale spostrzegłem, że niektóre tracki zlewają się ze sobą. Beaty w nich są zrobione jakby na jedno kopyto, z braku lepszego określenia. Trochę za bardzo brzmią w nich echa „Heavy Metal Kings” Ill Billa i Vinniego Paza oraz ostatniej płyty Jedi Mind Tricks, które samie w sobie nie są złe, ale też nie są tak dobre jak na przykład solówka Billa, „The Hour of Reprisal”. To było coś! Czemu Bill nie dał czegoś więcej od siebie?
Gdzieś mignął mi kogut policyjny. A więc już tu są. Załadowałem nowy magazynek i ukryłem się za jakimś murkiem. W uszach delikatnie sączyły się dźwięki „Malverde Market”. Kolejny znakomity track, ze świetnym tekstem i chwytającym za gardło klimatem. Nawet mnie ciarki przeszły, gdy słuchałem, co dzieci robią w Meksyku….
Ja tu gadu gadu, a tu z jednego radiowozu nagle zrobiły się dziesiątki. Armia funkcjonariuszy otoczyła plac, jeden z nich coś wrzeszczał przez megafon. Nie obchodziło mnie to, bo właśnie wszedł track tytułowy, kończący album. Absolutnie epicki, z fenomenalnie budującym napięcie beatem. Godna konkluzja bardzo dobrego albumu.
Załadowałem shotguna. Panowie policjanci, widzę, że panowie dzisiaj nerwowi? Proszę, troszkę ołowiu powinno pomóc. Obróciłem się, by wycelować i…
GAME OVER
Moja postać padła jak długa na ziemię. Wirtualny policjant podbiegł do niej i oddał jeszcze cztery strzały. Westchnąłem ciężko. A jednak nie byłem uważny. Znowu się nie udało. Ale przynajmniej urządziłem wcale niezłą rzeź, do tego przy zarąbistej muzie. Jak oceniam ten album? Lepszy od debiutu LCN, mroczniejszy, lepiej brzmiący jako całość. Hmmm…. Glina wystrzelił cztery razy, tak? Pasuje. A nawet dodam plusik. Cztery i pół w skali szkolnej.
Puk, puk. Do pokoju weszła mama. Na szczęście przytomnie wyłączyłem szybko grę i włączyłem Wikipedię na jakimś przypadkowym haśle.
- Wojtuś, obiad już na stole.
- Zaraz przyjdę.
- Kochanie, nie siedź długo przy komputerze.
- Nie będę, mamo.
Mama uśmiechnęła się ciepło.
- Jakie to szczęście, że ty używasz komputera do nauki, zamiast grać w te krwawe gry! Mówię ci, to stąd się biorą ci psychopaci…. Jak tak można, grać w grę o zabijaniu wszystkiego, co się rusza!

]]>
DJ Deadeye feat. Slaine, Esoteric, Krumb Snatcha, Ea$y Money "Livin' Lost" - kliphttps://popkiller.kingapp.pl/2011-05-01,dj-deadeye-feat-slaine-esoteric-krumb-snatcha-eay-money-livin-lost-kliphttps://popkiller.kingapp.pl/2011-05-01,dj-deadeye-feat-slaine-esoteric-krumb-snatcha-eay-money-livin-lost-klipMay 1, 2011, 2:30 pmDymitr HryciukDrugi DJ ekipy ShowOff, pozostający zawsze w cieniu Statika, miesiąc temu doczekał się własnego LP. Wydane dzięki ST i Brick Records "Substance Abuse" nie mogło liczyć na taką promocję i fejm jak płyty z pod szyldu ShowOff, więc przeszło trochę bez echa. A szkoda, bo pełno tam przekozackich kawałków, co widać po samej trackliście oraz po najnowszym teledysku.A w nim wszystko to, co najlepsze w bostońskim podziemiu - Slaine z LCN, nowatorski Esoteric, doświadczony Krumb Snatcha, a w refrenie znany wszystkim fanom ShowOff Ea$y Money. Każdy nawinął lub podśpiewał w swoim niepodrabialnym stylu, co daje nam idealny materiał na singiel. Do tego niepokojący podkład, który wyszedł spod rąk DC the MIDI Alien (tak, to nie jest stricte płyta producencka Deadeye'a) tworzy świetny, bostoński klimat. Jeśli jeszcze nie przekonało to was do sprawdzenia, to pod teledyskiem jest tracklista "Substance Abuse". Dlaczego wcześniej tego nie wyczaiłem?01. Substance Abuse (feat. Gauge / Termanology)02. Get Out Our Way (feat. Ea$y Money / Ghetto / Reks / Superstah Snuk)03. Hispanic Mechanic (Skit)04. Wild Puerto Ricans (feat. Tony Touch / Termanology / Ea$y Money)05. Favorite Town (feat. Geechi Suede / Steele / Esso / Ali Vegas / Trife Diesel)06. Had It Comin? (feat. Big Shug / Freddie Foxxx / Panchi (NYG?z))07. M.A.N.Y. Styles (feat. Kay R / Larry Cheeba / Famoso / Artisin / Sha Stimuli)08. I?m Gonna Make It (feat. Kali / Willie The Kid / Young Vaughn / Jon Hope)09. Bang!!! (feat. Lunox / Clip / Singapore Kane / H Blanco)10. Livin? Lost (feat. Slaine / Esoteric / Krumbsnatcha / Ea$y Money)11. Just In Case (feat. Chaundon / O-Dash / Big Pooh)12. We Run It (feat. ST. Da Squad)13. Showtime (feat. Termanology / Superstah Snuk)14. Intermission (feat. Cormega)15. The Law (feat. Lunox / Hectic / Sonic / Ghetto)16. Un-Cut (feat. Craig G. / Mr. Cream / Checkmark / Blacastan / Lord Nez / Reef the Lost Cauze)17. Blood Brothaz Pt. 2 (feat. ST. Da Squad)18. Girl Interrupted (feat. Termanology / Skyzoo)19. The Storm (feat. Hectic / Clip / Ea$y Money / Latia Larock)20. My Addiction (feat. Nash / Donny Goines / Ea$y Money / Nick Javas)Drugi DJ ekipy ShowOff, pozostający zawsze w cieniu Statika, miesiąc temu doczekał się własnego LP. Wydane dzięki ST i Brick Records "Substance Abuse" nie mogło liczyć na taką promocję i fejm jak płyty z pod szyldu ShowOff, więc przeszło trochę bez echa. A szkoda, bo pełno tam przekozackich kawałków, co widać po samej trackliście oraz po najnowszym teledysku.

A w nim wszystko to, co najlepsze w bostońskim podziemiu - Slaine z LCN, nowatorski Esoteric, doświadczony Krumb Snatcha, a w refrenie znany wszystkim fanom ShowOff Ea$y Money. Każdy nawinął lub podśpiewał w swoim niepodrabialnym stylu, co daje nam idealny materiał na singiel.

Do tego niepokojący podkład, który wyszedł spod rąk DC the MIDI Alien (tak, to nie jest stricte płyta producencka Deadeye'a) tworzy świetny, bostoński klimat. Jeśli jeszcze nie przekonało to was do sprawdzenia, to pod teledyskiem jest tracklista "Substance Abuse". Dlaczego wcześniej tego nie wyczaiłem?



01. Substance Abuse (feat. Gauge / Termanology)
02. Get Out Our Way (feat. Ea$y Money / Ghetto / Reks / Superstah Snuk)
03. Hispanic Mechanic (Skit)
04. Wild Puerto Ricans (feat. Tony Touch / Termanology / Ea$y Money)
05. Favorite Town (feat. Geechi Suede / Steele / Esso / Ali Vegas / Trife Diesel)
06. Had It Comin? (feat. Big Shug / Freddie Foxxx / Panchi (NYG?z))
07. M.A.N.Y. Styles (feat. Kay R / Larry Cheeba / Famoso / Artisin / Sha Stimuli)
08. I?m Gonna Make It (feat. Kali / Willie The Kid / Young Vaughn / Jon Hope)
09. Bang!!! (feat. Lunox / Clip / Singapore Kane / H Blanco)
10. Livin? Lost (feat. Slaine / Esoteric / Krumbsnatcha / Ea$y Money)
11. Just In Case (feat. Chaundon / O-Dash / Big Pooh)
12. We Run It (feat. ST. Da Squad)
13. Showtime (feat. Termanology / Superstah Snuk)
14. Intermission (feat. Cormega)
15. The Law (feat. Lunox / Hectic / Sonic / Ghetto)
16. Un-Cut (feat. Craig G. / Mr. Cream / Checkmark / Blacastan / Lord Nez / Reef the Lost Cauze)
17. Blood Brothaz Pt. 2 (feat. ST. Da Squad)
18. Girl Interrupted (feat. Termanology / Skyzoo)
19. The Storm (feat. Hectic / Clip / Ea$y Money / Latia Larock)
20. My Addiction (feat. Nash / Donny Goines / Ea$y Money / Nick Javas)

]]>