popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Jan Wygahttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18794/Jan-WygaNovember 15, 2024, 2:00 ampl_PL © 2024 Admin stronyMetro "Antidotum (Remix)" ft. Jan Wyga, DJ Flip - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-27,metro-antidotum-remix-ft-jan-wyga-dj-flip-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-27,metro-antidotum-remix-ft-jan-wyga-dj-flip-teledyskMay 28, 2013, 3:06 pmDaniel WardzińskiOstatni album producencki Metro to dla mnie płyta-boomerang. Możesz ją wyjąć z odtwarzacza, ale nie na długo, bo za chwilę będzie tam z powrotem. "Antidotum" z Wygą i Flipem to jeden z najlepszych numerów na krążku, który teraz doczekał się oficjalnego video. Najpierw w konwencji FPP, potem w wersji koncertowej. Takie bity się nigdy nie nudzą. Sprawdźcie to.Ostatni album producencki Metro to dla mnie płyta-boomerang. Możesz ją wyjąć z odtwarzacza, ale nie na długo, bo za chwilę będzie tam z powrotem. "Antidotum" z Wygą i Flipem to jeden z najlepszych numerów na krążku, który teraz doczekał się oficjalnego video. Najpierw w konwencji FPP, potem w wersji koncertowej. Takie bity się nigdy nie nudzą. Sprawdźcie to.

]]>
Polskie Karate "Polskie Karate" - przedpremierowa recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-03,polskie-karate-polskie-karate-przedpremierowa-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-03,polskie-karate-polskie-karate-przedpremierowa-recenzjaMarch 4, 2013, 4:29 pmPiotr ZdziarstekKto nie ostrzył sobie zębów na ten album? Single narobiły niemałego szumu wśród fanów energicznego, tętniącego funkiem rapu. Co prawda, doświadczenie mnie nauczyło, że nie należy tak wcześnie ferować wyroków, ale kiedy Daniel Wardziński podrzucił mi ten materiał do recenzji i rzekł: miłej zabawy ci życzę, bo jest grubo, zacząłem niecierpliwie czekać na ten mały sparing. Ostatecznie skończyło się na prawdziwej walce i muszę wam wyznać, że wcale nie jest tak łatwo. Polskie Karate bezczelnie kopie po jajach. A słuchaczowi się to podoba i prosi o więcej.Podczas pierwszej rundy miałem nieodparte wrażenie, że Metro podczas rzeźbienia bitów nosi koronę na głowie, bo rzeczywiście całość brzmi po królewsku: charakterystyczne sample, pulsująca energia, bogata rytmika, głęboki bas, fantastyczne aranżacje. To nie są po prostu "dobre, polskie bity"; na tych brudasach mógłby z powodzeniem nawijać sam Redman. Co prawda, zamiast niego mamy Jana Wygę i Igorillę, ale odpowiednio wzbogacają album, angażując słuchacza jeszcze bardziej.Rap Jaśka jest lepszy niż kiedykolwiek - szczególnie pod względem technicznym. Flow oraz ekspresja stoją na nieprzeciętnym poziomie. Ponadto Wyga pokazuje jak ważna jest emisja głosu u MC. Gładko brzmiące i pewnie rzucane wersy kontrastują ze sceną, na której kotom głosy drżą jak Leonardo DiCaprio pod koniec Titanica. Igorilla ma bardzo dobry, radiowy wokal, ale chyba jeszcze nie do końca odkrył jego możliwości. Powinien nieco częściej się nim bawić, zwłaszcza, że niektóre patenty - na przykład rozciąganie sylab i nucenie - wychodzą mu świetnie. Duet całkiem nieźle się uzupełnia, choć chciałoby się usłyszeć trochę więcej dialogu i wymian wersów, które doskonale znamy np. z płyt Afrontu.Raczej was nie zaskoczę, mówiąc, że na "Polskim karate" nie uświadczycie jakichś głębszych treści. Z drugiej strony, poruszone tutaj tematy są dostatecznie zróżnicowane i ciekawie uchwycone (zabawna, chociaż niepokojąca "Instrukcja" czy też szalone "Na ratunek"). Oczywiście w ramach swojej konwencji, która jest festiwalem niepohamowanej energii ze szczyptą urokliwej bezczelności. Cieszy spora ilość błyskotliwych wersów, ale brakuje mi tu trochę punchline'ów w pełnym znaczeniu tego słowa - zwłaszcza, że Dwa Sławy na znakomitym, singlowym "W trzy dupy" pokazały ile dzięki nim może zyskać numer nawet na tak oklepany temat. Czasami zdarzają się banalne rymy w stylu "super/dupę" czy też wers o fatality, co odrobinę psuje pozytywne wrażenie - w końcu co za dużo, to niezdrowo (#hashtag). Oczywiście to tylko pojedyncze przypadki, ale od zawsze powtarzam, że na dobrych płytach najłatwiej się je zauważa.Zdecydowanie warto wspomnieć o DJ-u Flipie, który jak zwykle wykonał kawał dobrej roboty, suto skrecze kładąc na tracki. Co ciekawe, nawet z przemielonego na wszystkie strony fristajlu Eldo potrafił zrobić coś najsys, a nie łorst (#Okoliczny Element). Cały kwartet znalazł nić porozumienia; stworzył spójną, przemyślaną pozycję - szkoda tylko, że kończy się tak nagle. Chyba lepszym zakończeniem od krótkiego, energicznego bitu byłby pełny, spokojny track, który pozwoliłby na zaczerpnięcie oddechu w narożniku przed kolejną rundą (czyt. odsłuchem). W obecnej formie słuchacz może zbyt szybko paść na deski. Recenzencie nie łam się, ile dać nam gwiazdek/daj najwięcej albo obudź się z gwiazdką w czaszce - rapuje Igorilla w tytułowym numerze. Tego niestety uczynić nie mogę, ale z przyjemnością wystawię piątkę z minusem. Na koniec mała rada dla słuchaczy: przed każdym odtworzeniem krążka polecam krótkie ćwiczenia rozciągające. Chyba nie chcecie nadwyrężyć sobie karku od nieustannego kiwania głową, prawda? Kto nie ostrzył sobie zębów na ten album? Single narobiły niemałego szumu wśród fanów energicznego, tętniącego funkiem rapu. Co prawda, doświadczenie mnie nauczyło, że nie należy tak wcześnie ferować wyroków, ale kiedy Daniel Wardziński podrzucił mi ten materiał do recenzji i rzekł: miłej zabawy ci życzę, bo jest grubo, zacząłem niecierpliwie czekać na ten mały sparing. Ostatecznie skończyło się na prawdziwej walce i muszę wam wyznać, że wcale nie jest tak łatwo. Polskie Karate bezczelnie kopie po jajach. A słuchaczowi się to podoba i prosi o więcej.

Podczas pierwszej rundy miałem nieodparte wrażenie, że Metro podczas rzeźbienia bitów nosi koronę na głowie, bo rzeczywiście całość brzmi po królewsku: charakterystyczne sample, pulsująca energia, bogata rytmika, głęboki bas, fantastyczne aranżacje. To nie są po prostu "dobre, polskie bity"; na tych brudasach mógłby z powodzeniem nawijać sam Redman. Co prawda, zamiast niego mamy Jana Wygę i Igorillę, ale odpowiednio wzbogacają album, angażując słuchacza jeszcze bardziej.

Rap Jaśka jest lepszy niż kiedykolwiek - szczególnie pod względem technicznym. Flow oraz ekspresja stoją na nieprzeciętnym poziomie. Ponadto Wyga pokazuje jak ważna jest emisja głosu u MC. Gładko brzmiące i pewnie rzucane wersy kontrastują ze sceną, na której kotom głosy drżą jak Leonardo DiCaprio pod koniec Titanica. Igorilla ma bardzo dobry, radiowy wokal, ale chyba jeszcze nie do końca odkrył jego możliwości. Powinien nieco częściej się nim bawić, zwłaszcza, że niektóre patenty - na przykład rozciąganie sylab i nucenie - wychodzą mu świetnie. Duet całkiem nieźle się uzupełnia, choć chciałoby się usłyszeć trochę więcej dialogu i wymian wersów, które doskonale znamy np. z płyt Afrontu.

Raczej was nie zaskoczę, mówiąc, że na "Polskim karate" nie uświadczycie jakichś głębszych treści. Z drugiej strony, poruszone tutaj tematy są dostatecznie zróżnicowane i ciekawie uchwycone (zabawna, chociaż niepokojąca "Instrukcja" czy też szalone "Na ratunek"). Oczywiście w ramach swojej konwencji, która jest festiwalem niepohamowanej energii ze szczyptą urokliwej bezczelności. Cieszy spora ilość błyskotliwych wersów,  ale brakuje mi tu trochę punchline'ów w pełnym znaczeniu tego słowa - zwłaszcza, że Dwa Sławy na znakomitym, singlowym "W trzy dupy" pokazały ile dzięki nim może zyskać numer nawet na tak oklepany temat. Czasami zdarzają się banalne rymy w stylu "super/dupę" czy też wers o fatality, co odrobinę psuje pozytywne wrażenie - w końcu co za dużo, to niezdrowo (#hashtag). Oczywiście to tylko pojedyncze przypadki, ale od zawsze powtarzam, że na dobrych płytach najłatwiej się je zauważa.

Zdecydowanie warto wspomnieć o DJ-u Flipie, który jak zwykle wykonał kawał dobrej roboty, suto skrecze kładąc na tracki. Co ciekawe, nawet z przemielonego na wszystkie strony fristajlu Eldo potrafił zrobić coś najsys, a nie łorst (#Okoliczny Element). Cały kwartet znalazł nić porozumienia; stworzył spójną, przemyślaną pozycję - szkoda tylko, że kończy się tak nagle. Chyba lepszym zakończeniem od krótkiego, energicznego bitu byłby pełny, spokojny track, który pozwoliłby na zaczerpnięcie oddechu w narożniku przed kolejną rundą (czyt. odsłuchem). W obecnej formie słuchacz może zbyt szybko paść na deski.  

Recenzencie nie łam się, ile dać nam gwiazdek/daj najwięcej albo obudź się z gwiazdką w czaszce - rapuje Igorilla w tytułowym numerze. Tego niestety uczynić nie mogę, ale z przyjemnością wystawię piątkę z minusem. Na koniec mała rada dla słuchaczy: przed każdym odtworzeniem krążka polecam krótkie ćwiczenia rozciągające. Chyba nie chcecie nadwyrężyć sobie karku od nieustannego kiwania głową, prawda?

 

]]>
Metro "Antidotum 2" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-23,metro-antidotum-2-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-23,metro-antidotum-2-recenzjaFebruary 22, 2013, 5:29 pmDaniel WardzińskiPłyty producenckie od zawsze na rynku wydawniczym były materiałem drugiej kategorii, bynajmniej ze względu na zawartość, raczej na świadomość fanów dla których były to "składanki". Sytuacja zaczęła się odmieniać o czym świadczy nie tylko gigantyczny sukces "Równonocy", ale również duże zainteresowanie towarzyszące płytom WhiteHouse czy NNFoF. Moim zdaniem żadna z wyżej wymienionych płyt, choć nie chcę im nic ujmować, nie jest jednak najlepszą w swojej kategorii A.D. 2012.Materiał Metro ukazał się w moje urodziny i dziś traktuję go jak piękny prezent od jednego z najbardziej wyjątkowych producentów na polskiej scenie. Tkwiąc w błędnym przekonaniu, że recenzja tego materiału była już na Popkillerze delektowałem się tym albumem przez wiele tygodni nie koncentrując się na formułowaniu wniosków. Okazało się, że recenzji nie było, więc zapraszam was na małe nadrabianko... Premier w 2012 było mnóstwo, świetnych albumów również, ale "Antidotum 2" nie da się porównać z żadnym z nich.Na płycie znaleźli się zarówno znani ze współpracy z producentem z Brzegu Wyga, Fisz czy Tet, ale nie zabrakło też miejsca dla nowych postaci na tych bitach dzięki czemu możemy usłyszeć jak radzą sobie na nich Walles, RH-, Okoliczny Element czy Ras. "Antidotum 2" jest prawdopodobnie najlepiej obsadzonym materiałem w historii polskiego rapu jeśli chodzi o gramofonowe popisy, a kropką pod wykrzyknikiem w tej kwestii jest "DJ's Tribute" w którym pojawiają się Twister, BRK, Ike, Eprom, Daniel Drumz, Krime, Tort, Haem, Czarny, Kebs i Flip. Taki zestaw spokojnie mógłby stanowić jedenastkę ostatnich kilku kolejek polskiej ligi. Polski dream team. Kluczowe znaczenie dla dobioru całości mają również kawałki z udziałem owianej tajemnicą formacji Metronome Orchestra. Co można powiedzieć o gościach? Ras zalicza jedną z najlepszych zwrot w karierze, Wyga potwierdza, że na bitach Metro czuje się jak ryba w wodzie, a Walles, że jest jednym z "najchorszych" gości w tym kraju... Można analizować, każdemu pewnie bardziej do gustu przypadnia co innego, ale w "Keep Funk Alive" nie chodzi o to. Chodzi o gospodarza.Otwierający "Introwski" na starcie wyjaśnia, że zachowywanie funku przy życiu wzięto zupełnie na serio. Sposób w jaki buja ten materiał w każdym kolejnym kawałku, to prawdziwy hołd dla funku w przeróżnych jego formach. Porównanie dwóch numerów z Wygą i Polskim Karate pokazuje jak duży zakres inspiracji ma ten koleżka. Warto dodać, że jednocześnie potrafi wjechać z pozornie banalną partią dęciaków i rozwalić nią w drzazgi jak ma to miejsce w "Wojnie O Sos" z Tetrisem, Rasem i DJ'em Ikiem. Metro ma bangery w naturze i jest to coraz bardziej imponujące w jego wykonaniu. Jest mistrzem świata w kwestii dopasowania swoich fascynacji do styli zapraszanych raperów - każdy kolejny czy to z Fiszem, Wallesem czy Mesem jest zawsze tak dobrany, że rewelacyjnie pasuje do całości "Antidotum 2" jednocześnie dając MC's dokładnie to czego chcą. Dodajmy do tego instrumentalne kawałki i przerywniki, które stoją na bardzo, bardzo wysokim poziomie - "Bas Raz Dwa" Metronome Orchestry to najbardziej dynamiczna i porywających rzeczy jakie słyszałem w 2012. Roi się tutaj od bangerów, tracków, które na koncertach miotłyby wszystko - nie wymieniam, bo trzebabyłoby przepisać co najmniej 3/4 tracklisty. Kiedy myślę sobie o koncercie opartym na zawartości "Antidotum 2", gromadzącym gości w jednym miejscu, oczami wyobraźni widzę OGIEŃ.Kiedy patrzę na niektóre projekty na których klipy i single robi się z co drugiego numeru, myślę sobie ile hitów mieści "Antidotum 2"... Wydaje mi się, że jeśli ktoś będzie miał zarzuty do tej płyty, może być to jedynie zasługą gorszej dyspozycji rapera, bo muzycznie ta płyta jest nie tylko odmienna stylistycznie od wszystkiego co wydano w zeszłym roku, ale też niezwykle energetyczna i przyjemna w odbiorze. Czemu niby współpraca Metro z Wildchildem, Romesem, członkami Dilated Peoples czy ostatnio Perceem P może kogoś dziwić? Czekam na moment, kiedy muzyka Metro z którymś z takich współpracowników zażre poza granicami naszego kraju, a musi to prędzej czy później nastąpić. "Antidotum 2" trzeba mieć na półce. Odliczanie czasu do premiery produkowanego przez tego gościa Polskiego Karate uważam za otwarte. Metro - utrzymałeś funk przy życiu! Płyty producenckie od zawsze na rynku wydawniczym były materiałem drugiej kategorii, bynajmniej ze względu na zawartość, raczej na świadomość fanów dla których były to "składanki". Sytuacja zaczęła się odmieniać o czym świadczy nie tylko gigantyczny sukces "Równonocy", ale również duże zainteresowanie towarzyszące płytom WhiteHouse czy NNFoF. Moim zdaniem żadna z wyżej wymienionych płyt, choć nie chcę im nic ujmować,  nie jest jednak najlepszą w swojej kategorii A.D. 2012.

Materiał Metro ukazał się w moje urodziny i dziś traktuję go jak piękny prezent od jednego z najbardziej wyjątkowych producentów na polskiej scenie. Tkwiąc w błędnym przekonaniu, że recenzja tego materiału była już na Popkillerze delektowałem się tym albumem przez wiele tygodni nie koncentrując się na formułowaniu wniosków. Okazało się, że recenzji nie było, więc zapraszam was na małe nadrabianko... Premier w 2012 było mnóstwo, świetnych albumów również, ale "Antidotum 2" nie da się porównać z żadnym z nich.

Na płycie znaleźli się zarówno znani ze współpracy z producentem z Brzegu Wyga, Fisz czy Tet, ale nie zabrakło też miejsca dla nowych postaci na tych bitach dzięki czemu możemy usłyszeć jak radzą sobie na nich Walles, RH-, Okoliczny Element czy Ras. "Antidotum 2" jest prawdopodobnie najlepiej obsadzonym materiałem w historii polskiego rapu jeśli chodzi o gramofonowe popisy, a kropką pod wykrzyknikiem w tej kwestii jest "DJ's Tribute" w którym pojawiają się Twister, BRK, Ike, Eprom, Daniel Drumz, Krime, Tort, Haem, Czarny, Kebs i Flip. Taki zestaw spokojnie mógłby stanowić jedenastkę ostatnich kilku kolejek polskiej ligi. Polski dream team. Kluczowe znaczenie dla dobioru całości mają również kawałki z udziałem owianej tajemnicą formacji Metronome Orchestra. Co można powiedzieć o gościach? Ras zalicza jedną z najlepszych zwrot w karierze, Wyga potwierdza, że na bitach Metro czuje się jak ryba w wodzie, a Walles, że jest jednym z "najchorszych" gości w tym kraju... Można analizować, każdemu pewnie bardziej do gustu przypadnia co innego, ale w "Keep Funk Alive" nie chodzi o to. Chodzi o gospodarza.

Otwierający "Introwski" na starcie wyjaśnia, że zachowywanie funku przy życiu wzięto zupełnie na serio. Sposób w jaki buja ten materiał w każdym kolejnym kawałku, to prawdziwy hołd dla funku w przeróżnych jego formach. Porównanie dwóch numerów z Wygą i Polskim Karate pokazuje jak duży zakres inspiracji ma ten koleżka. Warto dodać, że jednocześnie potrafi wjechać z pozornie banalną partią dęciaków i rozwalić nią w drzazgi jak ma to miejsce w "Wojnie O Sos" z Tetrisem, Rasem i DJ'em Ikiem. Metro ma bangery w naturze i jest to coraz bardziej imponujące w jego wykonaniu. Jest mistrzem świata w kwestii dopasowania swoich fascynacji do styli zapraszanych raperów - każdy kolejny czy to z Fiszem, Wallesem czy Mesem jest zawsze tak dobrany, że rewelacyjnie pasuje do całości "Antidotum 2" jednocześnie dając MC's dokładnie to czego chcą. Dodajmy do tego instrumentalne kawałki i przerywniki, które stoją na bardzo, bardzo wysokim poziomie - "Bas Raz Dwa" Metronome Orchestry to najbardziej dynamiczna i porywających rzeczy jakie słyszałem w 2012. Roi się tutaj od bangerów, tracków, które na koncertach miotłyby wszystko - nie wymieniam, bo trzebabyłoby przepisać co najmniej 3/4 tracklisty. Kiedy myślę sobie o koncercie opartym na zawartości "Antidotum 2", gromadzącym gości w jednym miejscu, oczami wyobraźni widzę OGIEŃ.

Kiedy patrzę na niektóre projekty na których klipy i single robi się z co drugiego numeru, myślę sobie ile hitów mieści "Antidotum 2"... Wydaje mi się, że jeśli ktoś będzie miał zarzuty do tej płyty, może być to jedynie zasługą gorszej dyspozycji rapera, bo muzycznie ta płyta jest nie tylko odmienna stylistycznie od wszystkiego co wydano w zeszłym roku, ale też niezwykle energetyczna i przyjemna w odbiorze. Czemu niby współpraca Metro z Wildchildem, Romesem, członkami Dilated Peoples czy ostatnio Perceem P może kogoś dziwić? Czekam na moment, kiedy muzyka Metro z którymś z takich współpracowników zażre poza granicami naszego kraju, a musi to prędzej czy później nastąpić. "Antidotum 2" trzeba mieć na półce. Odliczanie czasu do premiery produkowanego przez tego gościa Polskiego Karate uważam za otwarte. Metro - utrzymałeś funk przy życiu!

 

]]>
Video Dnia: Polskie Karate "Poczuj Moc"https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-14,video-dnia-polskie-karate-poczuj-mochttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-14,video-dnia-polskie-karate-poczuj-mocJanuary 14, 2013, 4:33 pmDaniel WardzińskiVideo Dnia: Polskie Karate "Poczuj Moc"Dlaczego: Wyga, Igorilla, Flip i Metro atakują kolejny klipem, tym razem zrealizowanym w stołecznej scenerii. Tytuł jest bardzo wymowny i jeśli tylko ktoś choć odrobinę rozumie funk moc poczuje od razu na wejściu. "Setki tysięcy smutnych, miliony zagubionych", a każdy powinien się uśmiechnąć i dobrze rozbujać słysząc taki bit i takie flow. Dawajcie ten materiał chłopaki! Video Dnia: Polskie Karate "Poczuj Moc"

Dlaczego: Wyga, Igorilla, Flip i Metro atakują kolejny klipem, tym razem zrealizowanym w stołecznej scenerii. Tytuł jest bardzo wymowny i jeśli tylko ktoś choć odrobinę rozumie funk moc poczuje od razu na wejściu. "Setki tysięcy smutnych, miliony zagubionych", a każdy powinien się uśmiechnąć i dobrze rozbujać słysząc taki bit i takie flow. Dawajcie ten materiał chłopaki!

 

]]>
Dwa Sławy "Nie Wiem, Nie Orientuję Się" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-30,dwa-slawy-nie-wiem-nie-orientuje-sie-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-30,dwa-slawy-nie-wiem-nie-orientuje-sie-recenzjaNovember 30, 2012, 1:49 pmPiotr ZdziarstekCzy można już mówić w Polsce o podgatunku Comedy Rap? Być może i nie, ale znamy kilka płyt, które pasują do tej szufladki jak ulał (choć większość z nich bawi w niezamierzony sposób). Przyznam, że po legalny debiut Dwóch Sławów sięgnąłem z pewnymi obawami. Single choć udane, trochę wystraszyły mnie swoim usilnym komizmem, a klip do "Absztyfikantów.ds" zraził mnie kabaretową formułą.Szczęśliwie, po odsłuchaniu płyty w całości, mogę wszystkich uspokoić. Pierwastek rapowy jest tutaj naprawdę silny, a duet nie popłynął zupełnie w parodię.Zaskoczył mnie progres Astka jako MC. Zazwyczaj Radosny wiódł prym pod tym względem, lecz teraz to właśnie autor "Akustyki Ust Asteka" zaprezentował szerszy wachlarz umiejętności. Gra głosem, świetna dykcja, talent do wymyślania celnych, a zarazem niewymuszonych linijek i bogate flow - to naprawdę robi wrażenie. Co nie oznacza, że jego kompan nie wywołuje żadnych pozytywnych emocji, po prostu jeżeli ktoś słyszał "Nieśmiertelną Nawijkę Dwusławową" oraz "Muzykę Kozacką", to powinien wiedzieć czego się po nim spodziewać. A jeżeli nie, to już wyjaśniam: solidne zwrotki z przebłyskami, zapodane wciąż niedopracowanym flow, które jednak nie przeszkadza w odbiorze.Brakuje tutaj odrobiny subtelności, zarówno w treści jak i formie. Wszyscy lubimy punchline'y i hashtagi, ale panowie czasami żonglują nimi w dość niebezpieczny sposób. Obok błyskotliwych, nierzadko absurdalnych, skojarzeń, pojawiają się oklepane pomysły (żeby przywołać tylko Madzię z Sosnowca i grę słowną ze "związkami" w roli głównej). Robi się jeszcze niebezpieczniej, gdy Sławy się nie pilnują i troszkę za bardzo idą w biesiadę. Rzecz jasna został zachowany zdrowy rozsądek, ale humor klozetowy zaprezentowany w "Om Nom Nom!" (z udaną zwrotką Wygi) w pewnym stopniu psuje ogólne, pozytywne wrażenie. Niech jednak powyższe zdania was nie zniechęcą, bowiem wady te nie są tak uciążliwe, na jakie pozornie wygladają. W zdecydowanej większości materiału mamy do czynienia z plejadą doskonałych wersów i dwuznaczności, determinowanych konceptami utworów. I chociaż czasami chciałoby się czegoś bardziej spokojnego, by nie powiedzieć "poważnego", to Astek i Radosny w utworze tytułowym kontrują te zarzuty, zgrabnie uciekając od taniego moralizatorstwa i silenia się na patos. Ta płyta to szalone, koncertowe tempo i czysta rozrywka - jeżeli ktoś oczekuje kawałków, przy których można spokojnie odetchnąć lub podumać, to zapewne się zawiedzie Pomogłoby w tym urozmaicenie refrenów: jestem pewien, że jakiś piękny, żeński (lub męski vide ostatnia płyta Teta) wokal, zrobiłby tej płycie ogromną przysługę, uwalniając nas na chwilę od pogoni za kolejnymi łamigłówkami duetu, tak jak robi to warstwa muzyczna Marka Dulewicza. Bogactwo brzmień, liczba soczystych smaczków, spora melodyjność i naturalność materiału, zapewniają ponadprzeciętny "replay value".Cieszę się, że pod względem warsztatowym jest to naprawdę solidna pozycja. "Nie wiem, nie orientuję się" to nie jest zbiór wydukanych dowcipasów w akompaniamencie dobrych bitów. Zapamiętacie tutejsze wersy przede wszystkim dlatego, że są znakomicie złożone i dobrze zarapowane. Radosny i Astek nie muszą używać ironii, by usprawiedliwić brak umiejętności. I chociaż duet raczej nie powalczy o tytuł "płyty roku", to ma realne szanse znaleźć się na szczycie (#Grubson) w kategorii tegorocznych debiutów. Mocna czwórka.Czy można już mówić w Polsce o podgatunku Comedy Rap? Być może i nie, ale znamy kilka płyt, które pasują do tej szufladki jak ulał (choć większość z nich bawi w niezamierzony sposób). Przyznam, że po legalny debiut Dwóch Sławów sięgnąłem z pewnymi obawami. Single choć udane, trochę wystraszyły mnie swoim usilnym komizmem, a klip do "Absztyfikantów.ds" zraził mnie kabaretową formułą.

Szczęśliwie, po odsłuchaniu płyty w całości, mogę wszystkich uspokoić. Pierwastek rapowy jest tutaj naprawdę silny, a duet nie popłynął zupełnie w parodię.

Zaskoczył mnie progres Astka jako MC. Zazwyczaj Radosny wiódł prym pod tym względem, lecz teraz to właśnie autor "Akustyki Ust Asteka" zaprezentował szerszy wachlarz umiejętności. Gra głosem, świetna dykcja, talent do wymyślania celnych, a zarazem niewymuszonych linijek i bogate flow - to naprawdę robi wrażenie. Co nie oznacza, że jego kompan nie wywołuje żadnych pozytywnych emocji, po prostu jeżeli ktoś słyszał "Nieśmiertelną Nawijkę Dwusławową" oraz "Muzykę Kozacką", to powinien wiedzieć czego się po nim spodziewać. A jeżeli nie, to już wyjaśniam: solidne zwrotki z przebłyskami, zapodane wciąż niedopracowanym flow, które jednak nie przeszkadza w odbiorze.

Brakuje tutaj odrobiny subtelności, zarówno w treści jak i formie. Wszyscy lubimy punchline'y i hashtagi, ale panowie czasami żonglują nimi w dość niebezpieczny sposób. Obok błyskotliwych, nierzadko absurdalnych, skojarzeń, pojawiają się oklepane pomysły (żeby przywołać tylko Madzię z Sosnowca i grę słowną ze "związkami" w roli głównej). Robi się jeszcze niebezpieczniej, gdy Sławy się nie pilnują i troszkę za bardzo idą w biesiadę. Rzecz jasna został zachowany zdrowy rozsądek, ale humor klozetowy zaprezentowany w "Om Nom Nom!" (z udaną zwrotką Wygi) w pewnym stopniu psuje ogólne, pozytywne wrażenie. Niech jednak powyższe zdania was nie zniechęcą, bowiem wady te nie są tak uciążliwe, na jakie pozornie wygladają. 

W zdecydowanej większości materiału mamy do czynienia z plejadą doskonałych wersów i dwuznaczności, determinowanych konceptami utworów. I chociaż czasami chciałoby się czegoś bardziej spokojnego, by nie powiedzieć "poważnego", to Astek i Radosny w utworze tytułowym kontrują te zarzuty, zgrabnie uciekając od taniego moralizatorstwa i silenia się na patos. Ta płyta to szalone, koncertowe tempo i czysta rozrywka - jeżeli ktoś oczekuje kawałków, przy których można spokojnie odetchnąć lub podumać, to zapewne się zawiedzie  Pomogłoby w tym urozmaicenie refrenów: jestem pewien, że jakiś piękny, żeński (lub męski vide ostatnia płyta Teta) wokal, zrobiłby tej płycie ogromną przysługę, uwalniając nas na chwilę od pogoni za kolejnymi łamigłówkami duetu, tak jak robi to warstwa muzyczna Marka Dulewicza. Bogactwo brzmień, liczba soczystych smaczków, spora melodyjność i naturalność materiału, zapewniają ponadprzeciętny "replay value".

Cieszę się, że pod względem warsztatowym jest to naprawdę solidna pozycja. "Nie wiem, nie orientuję się" to nie jest zbiór wydukanych dowcipasów w akompaniamencie dobrych bitów. Zapamiętacie tutejsze wersy przede wszystkim dlatego, że są znakomicie złożone i dobrze zarapowane. Radosny i Astek nie muszą używać ironii, by usprawiedliwić brak umiejętności. I chociaż duet raczej nie powalczy o tytuł "płyty roku", to ma realne szanse znaleźć się na szczycie (#Grubson) w kategorii tegorocznych debiutów. Mocna czwórka.

]]>
Video Dnia: Polskie Karate x Metro "Ręka, Noga, Mózg Na Ścianie"https://popkiller.kingapp.pl/2012-09-28,video-dnia-polskie-karate-x-metro-reka-noga-mozg-na-scianiehttps://popkiller.kingapp.pl/2012-09-28,video-dnia-polskie-karate-x-metro-reka-noga-mozg-na-scianieSeptember 28, 2012, 10:38 amDaniel WardzińskiVideo Dnia: Polskie Karate x Metro "Ręka, Noga, Mózg Na Ścianie" (2012)Dlaczego: Bo wejście Janka to kwintesencja tego co rozumiem pod pojęciem "flow". Bo to co zrobił Metro to kwintesencja tego co rozumiem pod pojęciem "funk". Bo oldschoolowy klimat całości zaraża uśmiechem i pozytywnym vibem. Więcej takich rzeczy poproszę, bo tego nigdy za wiele.


Video Dnia: Polskie Karate x Metro "Ręka, Noga, Mózg Na Ścianie" (2012)

Dlaczego: Bo wejście Janka to kwintesencja tego co rozumiem pod pojęciem "flow". Bo to co zrobił Metro to kwintesencja tego co rozumiem pod pojęciem "funk". Bo oldschoolowy klimat całości zaraża uśmiechem i pozytywnym vibem. Więcej takich rzeczy poproszę, bo tego nigdy za wiele.

]]>
Bakflip "Agent Orange" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-06-14,bakflip-agent-orange-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-06-14,bakflip-agent-orange-recenzjaDecember 31, 2013, 11:44 amDaniel WardzińskiJeśli Jasiek w Afroncie jest Lirycznie Wysublimowanym Chamem, to w ramach Bakflipa jego teksty i ekspresja nabierają zupełnie innego znaczenia. Bardzo mroczne, apokaliptyczne wizje pełne gorzkich wniosków dotyczących natury człowieka i mechanizmów funkcjonowania naszej rzeczywistości często zajmują miejsce złośliwości i zdystansowanego luzu. Zespół Bakflip niedawno przygotował dla nas zupełnie nową epkę/maxisingiel na który składa się osiem kawałków, które możecie pokochać lub znienawidzić, ale nie przejdziecie obok nich obojętnie. Zarówno za względu na ich formą jak i treść.Janek, który po raz kolejny udowodnił, że jego mroczne, pełne jadu oblicze jest nie mniej fascynujące, ma za plecami odpowiednich ludzi. Z jednej strony Marek Dulewicz, który udziela się również wokalnie (z lepszym skutkiem niż ostatnio), z drugiej dbający o naprawdę potężne i zapadające w pamięć brzmienie Kamil Klusek, Marcin Turno i Maciek Lisowski.Z każdego fragmentu tego albumu atakuje nas syf, zgnilizna, zepsucie, złe oblicze natury człowieka, konsumpcjonizm, żądza krwi... Niewesoły album w gruncie rzeczy jednak bardzo wart zaangażowania w niego swojej uwagi. Historie stworzone przez Janka chwilami są fantastyką, ale nawet wtedy niosą ze sobą wnioski dotyczące otaczającej nas rzeczywistości. Kiedy słucha się nawiniętej z perspektywy pierwszej osoby historii przebudzenia w szpitalu człowieka, który już nigdy nie będzie chodził, a jedyne co towarzyszy pobudce to nie nadzieja tylko ból nie do wytrzymania... Taki właśnie jest ten album. Niełatwy, chwilami wręcz dotkliwy, ale prawdziwy. Niewiele znam płyt na których ktoś otwarcie nawija "Wycieracie sobie gębę w wybory/ A jedynym beneficjentem jest Exxon Mobil/ Pan życia i śmierci wierci otwory/ A ropa wytryska jak krew z rannej głowy". Przekaz całości kręci się wokół tematyki brudno-militarnej dla smaku podlanej futurystycznymi cyber-punkowymi historiami. Ciarki na plecach przy "Agent Orange" są jedną z najbardziej typowych reakcji i dotyczy to KAŻDEGO numeru. Lirycznie to jedna z lepszych polskich płyt jakie ostatnio się ukazały.Muzyce też niewiele da się zarzucić. W przypadku "12 Nędznych Ludzi" nieco nie pasowały wokalne wejścia Marka Dulewicza. Na "Agent Orange" jego wokali jest mniej, a te które się tutaj znalazły pasują znacznie lepiej, zarejestrowane jakby z większym zacięciem, zębem i przez to pasujące do układanki znacznie, znacznie bardziej. Bardzo imponują momenty, kiedy Bakflip wjeżdża z najcięższymi partiami gitary. Moc jaka się przy tym wytwarza to coś naprawdę niesamowitego. Kiedy tempo odrobinę zwalnia też zostały przemyślane znakomicie. Funkująca gitara na zwrotkach w "TV" czy okropnie brudne, ale hipnotyzujące brzmienie wchodzące w trakcie opowieści o "Kontakcie" w numerze o tym tytule... Progres? Złośliwi powiedzieliby, że gdyby pomieszać numery z epki i ostatniego longplaya i wydać je w innej konfiguracji to nikt nie zauważyłby różnicy. Dla mnie świadczy to jednak tylko o tym, że Bakflipy mają swój własny klimat i sprawdzają się w nim świetnie.Osiem numerów z "Agent Orange" jest trochę jak wiązka ośmiu lasek dynamitu z podpalonym lontem i podpiętym do tego substytutem brudnej bomby budowanej w warunkach domowych. To bardzo niewesoła płyta, ale nie zamulająca smutami, a bardziej brutalnie chwytająca za gardło i zmuszająca do myślenia. Linijki Janka chwilami działają jakby sprzedawał nam przysłowiowego liścia i pytał "to tylko moja wyobraźnia, ale czy tak bardzo odległa od rzeczywistości?". Niestety bardzo bliska. Znakomita epka i kolejna pozycja Bakflipu, którą naprawdę trzeba mieć. Piątka.Kup CD z limitowanej edycjiBardzo mroczne, apokaliptyczne wizje pełne gorzkich wniosków dotyczących natury człowieka i mechanizmów funkcjonowania naszej rzeczywistości często zajmują miejsce złośliwości i zdystansowanego luzu. Zespół Bakflip niedawno przygotował dla nas zupełnie nową epkę/maxisingiel na który składa się osiem kawałków, które możecie pokochać lub znienawidzić, ale nie przejdziecie obok nich obojętnie. Zarówno za względu na ich formą jak i treść.

Janek, który po raz kolejny udowodnił, że jego mroczne, pełne jadu oblicze jest nie mniej fascynujące, ma za plecami odpowiednich ludzi. Z jednej strony Marek Dulewicz, który udziela się również wokalnie (z lepszym skutkiem niż ostatnio), z drugiej dbający o naprawdę potężne i zapadające w pamięć brzmienie Kamil Klusek, Marcin Turno i Maciek Lisowski.

Z każdego fragmentu tego albumu atakuje nas syf, zgnilizna, zepsucie, złe oblicze natury człowieka, konsumpcjonizm, żądza krwi... Niewesoły album w gruncie rzeczy jednak bardzo wart zaangażowania w niego swojej uwagi. Historie stworzone przez Janka chwilami są fantastyką, ale nawet wtedy niosą ze sobą wnioski dotyczące otaczającej nas rzeczywistości. Kiedy słucha się nawiniętej z perspektywy pierwszej osoby historii przebudzenia w szpitalu człowieka, który już nigdy nie będzie chodził, a jedyne co towarzyszy pobudce to nie nadzieja tylko ból nie do wytrzymania... Taki właśnie jest ten album. Niełatwy, chwilami wręcz dotkliwy, ale prawdziwy. Niewiele znam płyt na których ktoś otwarcie nawija "Wycieracie sobie gębę w wybory/ A jedynym beneficjentem jest Exxon Mobil/ Pan życia i śmierci wierci otwory/ A ropa wytryska jak krew z rannej głowy". Przekaz całości kręci się wokół tematyki brudno-militarnej dla smaku podlanej futurystycznymi cyber-punkowymi historiami. Ciarki na plecach przy "Agent Orange" są jedną z najbardziej typowych reakcji i dotyczy to KAŻDEGO numeru. Lirycznie to jedna z lepszych polskich płyt jakie ostatnio się ukazały.

Muzyce też niewiele da się zarzucić. W przypadku "12 Nędznych Ludzi" nieco nie pasowały wokalne wejścia Marka Dulewicza. Na "Agent Orange" jego wokali jest mniej, a te które się tutaj znalazły pasują znacznie lepiej, zarejestrowane jakby z większym zacięciem, zębem i przez to pasujące do układanki znacznie, znacznie bardziej. Bardzo imponują momenty, kiedy Bakflip wjeżdża z najcięższymi partiami gitary. Moc jaka się przy tym wytwarza to coś naprawdę niesamowitego. Kiedy tempo odrobinę zwalnia też zostały przemyślane znakomicie. Funkująca gitara na zwrotkach w "TV" czy okropnie brudne, ale hipnotyzujące brzmienie wchodzące w trakcie opowieści o "Kontakcie" w numerze o tym tytule... Progres? Złośliwi powiedzieliby, że gdyby pomieszać numery z epki i ostatniego longplaya i wydać je w innej konfiguracji to nikt nie zauważyłby różnicy. Dla mnie świadczy to jednak tylko o tym, że Bakflipy mają swój własny klimat i sprawdzają się w nim świetnie.

Osiem numerów z "Agent Orange" jest trochę jak wiązka ośmiu lasek dynamitu z podpalonym lontem i podpiętym do tego substytutem brudnej bomby budowanej w warunkach domowych. To bardzo niewesoła płyta, ale nie zamulająca smutami, a bardziej brutalnie chwytająca za gardło i zmuszająca do myślenia. Linijki Janka chwilami działają jakby sprzedawał nam przysłowiowego liścia i pytał "to tylko moja wyobraźnia, ale czy tak bardzo odległa od rzeczywistości?". Niestety bardzo bliska. Znakomita epka i kolejna pozycja Bakflipu, którą naprawdę trzeba mieć. Piątka.

Kup CD z limitowanej edycji

]]>
Jan Wyga "Comeback czyli tak naprawdę debiut" - videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-10-21,jan-wyga-comeback-czyli-tak-naprawde-debiut-videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-10-21,jan-wyga-comeback-czyli-tak-naprawde-debiut-videowywiadJanuary 21, 2014, 6:51 pmDaniel WardzińskiKażdy kto słuchał wczorajszej audycji Dużego Pe i Rudego w Czwórce wie już doskonale, że pod ksywą Jan Wyga ukrywał się nie kto inny jak Jasiek Gajdowicz z łódzkiego składu Afront. Aktywny w rap-grze od trzynastu lat wariat ma na koncie zwrotki, które dla wielu stanowiły zupełnie nowy punkt do patrzenia na polski rap. Jego forma w singlowym "Serce, Rozum, Głos" potwierdza, że to jeszcze nie koniec.Jakiś czas temu mieliśmy przyjemność dorwać i dokładnie przepytać Janka w Warszawie. Serdecznie zapraszamy na nasz videowywiad.A rozmawialiśmy o samym maxisinglu, jego obsadzie, realizacji i procesie powstawania, ale nie tylko. Wszyscy, którzy są ciekawi tego co dzieje się z tworzonym z Ostrym i Kasem LWC, zapowiadanym od nie-wiadomo-kiedy afrontowym "ADHD", zastanawiający się czy możemy spodziewać się kolejnych zwrotek Janka na bitach Metro, kiedy możemy spodziewać się kolejnego Bakflipa i wiele wiele więcej. Zapraszamy na rozmowę z ulubionym raperem waszych ulubionych raperów! Każdy kto słuchał wczorajszej audycji Dużego Pe i Rudego w Czwórce wie już doskonale, że pod ksywą Jan Wyga ukrywał się nie kto inny jak Jasiek Gajdowicz z łódzkiego składu Afront. Aktywny w rap-grze od trzynastu lat wariat ma na koncie zwrotki, które dla wielu stanowiły zupełnie nowy punkt do patrzenia na polski rap. Jego forma w singlowym "Serce, Rozum, Głos" potwierdza, że to jeszcze nie koniec.

Jakiś czas temu mieliśmy przyjemność dorwać i dokładnie przepytać Janka w Warszawie. Serdecznie zapraszamy na nasz videowywiad.

A rozmawialiśmy o samym maxisinglu, jego obsadzie, realizacji i procesie powstawania, ale nie tylko. Wszyscy, którzy są ciekawi tego co dzieje się z tworzonym z Ostrym i Kasem LWC, zapowiadanym od nie-wiadomo-kiedy afrontowym "ADHD", zastanawiający się czy możemy spodziewać się kolejnych zwrotek Janka na bitach Metro, kiedy możemy spodziewać się kolejnego Bakflipa i wiele wiele więcej. Zapraszamy na rozmowę z ulubionym raperem waszych ulubionych raperów!

 

]]>
Jan Wyga - dalszy ciąg informacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2011-10-09,jan-wyga-dalszy-ciag-informacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2011-10-09,jan-wyga-dalszy-ciag-informacjiOctober 9, 2011, 7:00 pmAdmin stronyUkładanka o nazwie "Wyga" powoli zaczyna łączyć się w spójną całość, a my jesteśmy coraz bliżej poznania odpowiedzi na pytanie "Kim jest Wyga?". Dziś mamy kolejną porcję filmików, które pojawiają się w regularnych odstępach czasu.Najbliższe okazje żeby zobaczyć Wygę na żywo:22.X - Łódź - Improwizacja29.X - Brzeg - plener6.XI - Wrocław - Alibi10.XI - Kraków - Imbir29.XI - Warszawa - StodołaUkładanka o nazwie "Wyga" powoli zaczyna łączyć się w spójną całość, a my jesteśmy coraz bliżej poznania odpowiedzi na pytanie "Kim jest Wyga?".

Dziś mamy kolejną porcję filmików, które pojawiają się w regularnych odstępach czasu.

Najbliższe okazje żeby zobaczyć Wygę na żywo:

22.X - Łódź - Improwizacja
29.X - Brzeg - plener
6.XI - Wrocław - Alibi
10.XI - Kraków - Imbir
29.XI - Warszawa - Stodoła




]]>
Afront "Już Takich Nie Robią" (Przegapifszy #32)https://popkiller.kingapp.pl/2011-04-10,afront-juz-takich-nie-robia-przegapifszy-32https://popkiller.kingapp.pl/2011-04-10,afront-juz-takich-nie-robia-przegapifszy-32December 28, 2013, 5:25 pmDaniel WardzińskiAfront to jeden z najbardziej niedocenionych zespołów na naszej scenie, czego zresztą Jasiek i Kasina są zupełnie świadomi. Wszystko zaczęło się od materiału, który miał wydać Blend, a który ostatecznie gdzieś przepadł, zniknął i nie ukazał się nigdzie, by po czasie wypłynąć jako internetowy nielegal w 2007 roku. Damn... Gdyby to wyszło w 2002, kiedy powstało...Materiał będący wynikiem zwycięstwa chłopaków na wrocławskim przeglądzie talentów, który przyniósł im niefortunny kontrakt i parę cennych koneksji. Dzięki nim produkcją albumu oprócz starego zioma - O.S.T.R.'a oraz Janka, zajęli się panowie z WhiteHouse. Efekt do dziś robi niesamowite wrażenie.Co można napisać o sytlu Gajdowicza i Kasa czego jeszcze nie napisano? W gruncie rzeczy każdy opis jest niewyczerpujacy. Ich trzeba usłyszeć i zrozumieć co kryje się pod afiszem "Lirycznie Wysublimowanego Chamstwa". W 2002 roku ich style były już pewne, energii było jakoś więcej, a dystansu tyle samo... Nikt wtedy nie rapował tak jak oni. Do dzisiaj nikt nie rapuje tak jak oni. Blend pozwalając temu materiałowi przepaść popełnił niewybaczalną zbrodnię na polskim rapie. Nie ma tu lirycznej rewolucji, ale ten styl, sposób poruszania po bitach i one same zasługują na setki przesłuchań.Właśnie... Rok 2002... O.S.T.R., WhiteHouse i Gajdowicz potwierdzający, że jest nie tylko zdolnym raperem, ale i naprawdę godnym obserwacji producentem. Muzycznie ten album to kwintesencja hip-hopu, przepiękne, samplowane, odpowiednio zbasowane i pełne najlepszego polskiego vibe'u brzmienie. "Afront", "Zasady", "Jeszcze Niczego Nie Przeczuwasz", "Czy Znasz To?", "To Ten Moment" to bity w mojej opinii klasyczne niezależnie od tego w którym roku wypłynęły na światło dziennie. To określenie pasuje zresztą również do sposobu w jakim po tych kozakach poruszają się dwaj raperzy. Cięte, bystre, ale zarazem wyluzowane i leniwe style... Niech oni już puszczają to pieprzone "ADHD", ile można czekać...Czasami przypadek może zmienić wiele. Czy w tej sytuacji to, że album nie ukazał się w czerwcu 2003 roku tak jak miało mieć to miejsce według wypowiedzi raperów w Klanie (numer 31) bardzo zmienił pozycję chłopaków? Niestety jestem przekonany, że tak. Świadomi słuchacze nie przykładają jednak wagi do tego w którym roku ukazał się album, ale w którym go nagrano i jak prezentuje się na tle ówczesnej muzyki. W 2002 roku Afront był czołówką. Jest nią do dziś, choć niewielu chciało się sięgnąć do ich nagrań. Ten, pierwszy krążek, dla mnie jest zupełnie niesłusznie pominiętym klasykiem, który w 2003 zmieniłby scenę, w 2007 budził podziw dla umiejętności, stylu i klimatu, a w 2011 nadal serwuje fantastyczną zabawę. Wyznacznikiem jakości muzyki jest to, że się nie starzeje. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi pięć materiałów z tamtego okresu, które są tak nieznacznie nadszarpnięte zębem czasu jak "Już Takich Nie Robią". Klimat tego albumu sprawia, że tytuł traktuje się dosłownie. Sprawdźcie to koniecznie! Wszystko zaczęło się od materiału, który miał wydać Blend, a który ostatecznie gdzieś przepadł, zniknął i nie ukazał się nigdzie, by po czasie wypłynąć jako internetowy nielegal w 2007 roku. Damn... Gdyby to wyszło w 2002, kiedy powstało...

Materiał będący wynikiem zwycięstwa chłopaków na wrocławskim przeglądzie talentów, który przyniósł im niefortunny kontrakt i parę cennych koneksji. Dzięki nim produkcją albumu oprócz starego zioma - O.S.T.R.'a oraz Janka, zajęli się panowie z WhiteHouse. Efekt do dziś robi niesamowite wrażenie.


Co można napisać o sytlu Gajdowicza i Kasa czego jeszcze nie napisano? W gruncie rzeczy każdy opis jest niewyczerpujacy. Ich trzeba usłyszeć i zrozumieć co kryje się pod afiszem "Lirycznie Wysublimowanego Chamstwa". W 2002 roku ich style były już pewne, energii było jakoś więcej, a dystansu tyle samo... Nikt wtedy nie rapował tak jak oni. Do dzisiaj nikt nie rapuje tak jak oni. Blend pozwalając temu materiałowi przepaść popełnił niewybaczalną zbrodnię na polskim rapie. Nie ma tu lirycznej rewolucji, ale ten styl, sposób poruszania po bitach i one same zasługują na setki przesłuchań.

Właśnie... Rok 2002... O.S.T.R., WhiteHouse i Gajdowicz potwierdzający, że jest nie tylko zdolnym raperem, ale i naprawdę godnym obserwacji producentem. Muzycznie ten album to kwintesencja hip-hopu, przepiękne, samplowane, odpowiednio zbasowane i pełne najlepszego polskiego vibe'u brzmienie. "Afront", "Zasady", "Jeszcze Niczego Nie Przeczuwasz", "Czy Znasz To?", "To Ten Moment" to bity w mojej opinii klasyczne niezależnie od tego w którym roku wypłynęły na światło dziennie. To określenie pasuje zresztą również do sposobu w jakim po tych kozakach poruszają się dwaj raperzy. Cięte, bystre, ale zarazem wyluzowane i leniwe style... Niech oni już puszczają to pieprzone "ADHD", ile można czekać...

Czasami przypadek może zmienić wiele. Czy w tej sytuacji to, że album nie ukazał się w czerwcu 2003 roku tak jak miało mieć to miejsce według wypowiedzi raperów w Klanie (numer 31) bardzo zmienił pozycję chłopaków? Niestety jestem przekonany, że tak. Świadomi słuchacze nie przykładają jednak wagi do tego w którym roku ukazał się album, ale w którym go nagrano i jak prezentuje się na tle ówczesnej muzyki. W 2002 roku Afront był czołówką. Jest nią do dziś, choć niewielu chciało się sięgnąć do ich nagrań. Ten, pierwszy krążek, dla mnie jest zupełnie niesłusznie pominiętym klasykiem, który w 2003 zmieniłby scenę, w 2007 budził podziw dla umiejętności, stylu i klimatu, a w 2011 nadal serwuje fantastyczną zabawę. Wyznacznikiem jakości muzyki jest to, że się nie starzeje. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi pięć materiałów z tamtego okresu, które są tak nieznacznie nadszarpnięte  zębem czasu jak "Już Takich Nie Robią". Klimat tego albumu sprawia, że tytuł traktuje się dosłownie. Sprawdźcie to koniecznie!

 

]]>