popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Ya Boyhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18756/Ya-BoyJuly 7, 2024, 4:36 pmpl_PL © 2024 Admin stronyWakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #3https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-17,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-3https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-17,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-3July 17, 2017, 7:44 pmPaweł MiedzielecW kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!Sly Boogie feat. Mack 10, Jayo Felony, E-40, Kurupt, Crooked I & Roscoe "California"Zaczynamy od jednego z licznych przedstawicieli ówczesnej młodej gwardii, która miała szansę na zawojowanie mainstreamu. Niestety, jak większość z nich Sly Boogie pojawił się znienacka z mocnym materiałem pełnym doborowych gości, wywołując z miejsca sporo szumu i przepadł równie szybko nie zostawiając po sobie LP z prawdziwego znaczenia (debiutanckie "Judgement Day" z 2002 roku można traktować jako rozgrzewkę). Na otarcie łez pozostały nam jedynie mocne single w postaci letniaków jak "Keep On", czy lokalnych hymnów w stylu numeru "California", na remix którego raper zaprosił cała plejadę ikon i west coast'owych graczy pierwszego kalibru. Let me show these mothafuckaz how the West Coast rock!Disko feat. Nipsey Hussle "California State Of Mind"W poprzedniej części prezentowałem wam inny kawałek z repertuaru Disko Boogie, w którym po mistrzowsku użyto patentu ze znanego i na pozór oklepanego do granic możliwości klasyka. Raper i producent z Inglewood zastosował podobny manewr przy kolejnym singlu, promującym jego następny album - wydane pod koniec 2009 roku "iProduce", z którego pochodzi nagrane wspólnie z Nipsey Hussle "California State Of Mind". Nigdy nie sądziłem, że ograne do bólu "California Love", które znają wszyscy i wszędzie można jeszcze wykorzystać w taki umiejętny sposób i tchnąć w ten talkbox'owy refren nowego ducha... brawo!Compton's Most Wanted "Still A Menace"Wake yo' punk-ass up! Każdy szanujący się fan Kalifornii zna ten catchphrase i ultra-klasyczny singiel Mc Eihta promujący soundtrack do nie mniej kultowego filmu "Menace To Society". Nic więc dziwnego, że kiedy lata później doszło w końcu do oczekiwanej reaktywacji Compton's Most Wanted, nie mogło się obejść bez krótkiej wzmianki lub choćby jakiegokolwiek nawiązania do tego legendarnego singla... w ten oto sposób powstał follow-up "Still A Menace", zapowiadający "Music To Gang Bang" - mocno przespaną moim zdaniem pozycję w dyskografii CMW.Spice 1 & Mc Eiht "That's The Way Life Goes"W tym samym roku co comeback album Compton's Most Wanted - frontman grupy: Mc Eiht nagrał też kolejny wspólny projekt z inną ikoną regionu, czyli Fetty Chico. Wypuszczone nakładem Real Talk Entertainment collabo "Keep It Gangsta", dawało fanom to czego oczekiwali - porcję klasycznego gangsta rapu w west coast'owym wydaniu, gdzie twarda nawijka przenika się z wszechobecnymi piszczałami i charakterystycznym pierdzącym basem. Kwintesencją tego LP był niewątpliwie utwór "That's The Way Life Goes", wjeżdżający idealnie kiedy słupek rtęci za oknem zaczyna wędrować mocno w górę.Spice 1 feat. Eastsidaz "Gangbang Muzic"Zostając jeszcze przez chwilę w gangsterskich klimatach East Bay, warto wspomnieć o innym często pomijanym materiale znad Zatoki, czyli płycie "The Ridah". Brak jej może tej błyskotliwości, która cechowała krążki Black Bossalini nagrane w okresie największej popularności, ale to właśnie z tego LP pochodzi jeden z najmocniejszych numerów poprzedniej dekady i moich ulubionych kawałków, jakie ukazały się w tamtych latach. "Gangbang Muzic" pokazuje, że nawet w czasach kiedy zachodnim wybrzeżem rządził chaos przez wszechogarniające scenę konflikty na wielu płaszczyznach, część weteranów potrafiła pokazać jedność nie zmieniając formuły i nagrywać cały czas to, co wychodzi im najlepiej - bezkompromisowy gangsta shit.Tha Realest feat. Lady Ice & Yukmouth "West Coast"Wydawniczy brak zainteresowania materiałem kalifornijskich mc's najlepiej uwypuklają tracklisty mało znanych kompilacji, wydawanych w minionej dekadzie często i gęsto z których większość przepadła w niebyt chwilę po premierze. Wystarczy dokopać się do składanki "Music Fo Tha Taliban", którą sygnował swoją ksywką Messy Marv, aby przekonać się że mam rację. Wypuszczony 10 lat temu materiał ciężko obecnie znaleźć do pobrania w sieci (co w obecnej cyfrowej erze jest sporym wyczynem) a jeśli cudem się do tej płyty dokopiesz, jej zawartość zaskoczy cię kompletnie, bo znajdziesz tam chociażby takie bomby jak "West Coast" - Kolejny przykład jedności na linii Bay 2 L.A., który z powodzeniem mógłby zasilić playlistę "Witness Tha Realest", czy którejś solówki Yukmoutha a powędrował na jeden z totalnie niszowych projektów, jakim ww kompozycja.Eastwood feat. Ya Boy "I Get Money"Najbardziej zmarnowanym talentom zachodniego wybrzeża poświęciłem osobny ranking, ale jeśli miałbym kiedykolwiek pochylić się nad jego kontynuacją - drugą dziesiątkę mc's z pewnością otwierałby Eastwood. Po zmarnowanych latach spędzonych za kratami Death Row i transferze do Black Wall Street, który także okazał się niewypałem, wydawało się że szef ekipy Self Made Anterahz w 2008 roku w końcu ruszył z kopyta przed siebie. Współpraca z Meech Wellsem zaowocowała potężnym bangierem w postaci "West Really", zapowiadającym w końcu wyczekiwane solo Eastwooda. Chwilę później za pierwszym singlem podążył następny, czyli "I Get Money" na którym pojawiła się kolejna wielka nadzieja Cali - Ya Boy. I w zasadzie na tym się skończyło... cały hype rozszedł się po kościach i East nigdy już nie wzleciał wyżej zainteresowania własną osobą w tamtym momencie. Podobnie jak wspomniany Ya Boy, który walczył dzielnie jeszcze przez kilka lat ale poddał się chyba ostatecznie po rozstaniu z Konvict Muzik.The Game feat. Ice Cube "State Of Emergency"W tej samej epoce zgoła odmiennie od sytuacji Eastwooda wyglądała kariera jego bliskiego ziomka - The Game'a, który niesiony sukcesem krążka "Doctor's Advocate" wypuścił na rynek swoje kolejne LP: "L.A.X.", na którym także nie zabrakło mocarnych kalifornijskich bangierów, którymi wypełniony był poprzednik. Na pierwszy plan wysuwał się na pewno "State Of Emergency" - owoc współpracy z jednym z najlepszych i w moim przekonaniu bardzo niedocenionych producentów, J.R. Rotem'em. Zawsze kiedy przesłuchuję ten materiał zachodzę w głowę jakim cudem nie nakręcono do tego numeru teledysku... myślę, że z odpowiednią oprawą i puszczeniem tego jako pierwszy singiel kosztem "Game's Pain", "L.A.X." sprzedałoby się w duuużo większym nakładzie na korzennym gruncie. California ain't a state - it's a army!Daz Dillinger feat. Nate Dogg "Come Close"Ze słonecznego L.A. przenosimy się na południe, do położonego nieopodal Long Beach, czyli terenu na którym rządzi ekipa Dogg Pound Gangsta Click. To tutaj jeden z jej najgłośniejszych reprezentantów - Dat Nigga Daz Dillinger, wydał w połowie ubiegłego dziesięciolecia jeden ze swoich najlepszych solowych krążków - album "Tha Dogg Pound Gangsta LP", który był powrotem do g-funkowego brzmienia ze złotego okresu kiedy label Death Row Records trząsł całym przemysłem muzycznym od Nowego Jorku aż po Kalifornię. To właśnie na tym albumie znajduje się też jeden z najmniej znanych i najczęściej pomijanych gościnnych występów ś.p Nate Dogga. "Come Close" to idealny przykład jak genialny kawałek z jeszcze lepszym refrenem i potencjałem na murowany hit może zagubić się w nawale materiału z powodu znikomej promocji, która przekłada się na słabą sprzedaż... it's a god damn shame.Glasses Malone feat. Snoop Dogg & Jay Rock "Before It All Ends"Ofiarą braku środków na promocję padali wszyscy - zarówno weterani o ugruntowanej pozycji, jak i perspektywiczni zawodnicy, wchodzący dopiero na rynek. Żaden przykład nie oddaje tego lepiej niż West Coast w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych, gdzie jedni i drudzy walczyli o przetrwanie na rynku muzycznym. Glasses Malone wpisuje się idealnie w tę drugą kategorię - po kilku latach oczekiwania jego debiutancki krążek "The Beach Cruiser" był gotowy do wjazdu na sklepowe półki - napakowany bitami od topowych ówcześnie producentów i zwrotkami od pierwszoligowych mc's oraz młodych gniewnych. Taki właśnie jest numer "Before It All Ends", który wstawiam na sam koniec - laidbackowy utwór będący muzycznym pomostem pomiędzy światem muzycznych ikon reprezentowanych przez Snoop Dogga, a krainą raperów aspirujących do tego tytułu obrazowanych przez Jay Rocka i samego gospodarza... check it.Ciężko upchnąć w jedno zestawienie masę świetnych kawałków, które Kalifornia wypuściła na świat w ubiegłym dziesięcioleciu, ale mam nadzieję że te kilka utworów "zmusi" was niejako do własnego researchu i jak po pajęczynie, dojdziecie dzięki nim do podobnych wniosków co ja - poprzednia dekada była rzeczywiście ciężkim okresem dla muzyki z zachodniego wybrzeża, ale przy odpowiednim zaparciu i poświęceniu chwili na poszperanie, można odnaleźć na wydawanych wtedy albumach naprawdę ogrom świetnych utworów, które z wielu powodów umknęły uwadze znacznej części słuchaczy. W ten sposób przejdziemy do czasów teraźniejszych i za tydzień pobujamy się w rytmie west coast'owych bangierów nowej ery. See You next week!W kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!

Sly Boogie feat. Mack 10, Jayo Felony, E-40, Kurupt, Crooked I & Roscoe "California"
Zaczynamy od jednego z licznych przedstawicieli ówczesnej młodej gwardii, która miała szansę na zawojowanie mainstreamu. Niestety, jak większość z nich Sly Boogie pojawił się znienacka z mocnym materiałem pełnym doborowych gości, wywołując z miejsca sporo szumu i przepadł równie szybko nie zostawiając po sobie LP z prawdziwego znaczenia (debiutanckie "Judgement Day" z 2002 roku można traktować jako rozgrzewkę). Na otarcie łez pozostały nam jedynie mocne single w postaci letniaków jak "Keep On", czy lokalnych hymnów w stylu numeru "California", na remix którego raper zaprosił cała plejadę ikon i west coast'owych graczy pierwszego kalibru. Let me show these mothafuckaz how the West Coast rock!

Disko feat. Nipsey Hussle "California State Of Mind"
W poprzedniej części prezentowałem wam inny kawałek z repertuaru Disko Boogie, w którym po mistrzowsku użyto patentu ze znanego i na pozór oklepanego do granic możliwości klasyka. Raper i producent z Inglewood zastosował podobny manewr przy kolejnym singlu, promującym jego następny album - wydane pod koniec 2009 roku "iProduce", z którego pochodzi nagrane wspólnie z Nipsey Hussle "California State Of Mind". Nigdy nie sądziłem, że ograne do bólu "California Love", które znają wszyscy i wszędzie można jeszcze wykorzystać w taki umiejętny sposób i tchnąć w ten talkbox'owy refren nowego ducha... brawo!

Compton's Most Wanted "Still A Menace"
Wake yo' punk-ass up! Każdy szanujący się fan Kalifornii zna ten catchphrase i ultra-klasyczny singiel Mc Eihta promujący soundtrack do nie mniej kultowego filmu "Menace To Society". Nic więc dziwnego, że kiedy lata później doszło w końcu do oczekiwanej reaktywacji Compton's Most Wanted, nie mogło się obejść bez krótkiej wzmianki lub choćby jakiegokolwiek nawiązania do tego legendarnego singla... w ten oto sposób powstał follow-up "Still A Menace", zapowiadający "Music To Gang Bang" - mocno przespaną moim zdaniem pozycję w dyskografii CMW.

Spice 1 & Mc Eiht "That's The Way Life Goes"
W tym samym roku co comeback album Compton's Most Wanted - frontman grupy: Mc Eiht nagrał też kolejny wspólny projekt z inną ikoną regionu, czyli Fetty Chico. Wypuszczone nakładem Real Talk Entertainment collabo "Keep It Gangsta", dawało fanom to czego oczekiwali - porcję klasycznego gangsta rapu w west coast'owym wydaniu, gdzie twarda nawijka przenika się z wszechobecnymi piszczałami i charakterystycznym pierdzącym basem. Kwintesencją tego LP był niewątpliwie utwór "That's The Way Life Goes", wjeżdżający idealnie kiedy słupek rtęci za oknem zaczyna wędrować mocno w górę.

Spice 1 feat. Eastsidaz "Gangbang Muzic"
Zostając jeszcze przez chwilę w gangsterskich klimatach East Bay, warto wspomnieć o innym często pomijanym materiale znad Zatoki, czyli płycie "The Ridah". Brak jej może tej błyskotliwości, która cechowała krążki Black Bossalini nagrane w okresie największej popularności, ale to właśnie z tego LP pochodzi jeden z najmocniejszych numerów poprzedniej dekady i moich ulubionych kawałków, jakie ukazały się w tamtych latach. "Gangbang Muzic" pokazuje, że nawet w czasach kiedy zachodnim wybrzeżem rządził chaos przez wszechogarniające scenę konflikty na wielu płaszczyznach, część weteranów potrafiła pokazać jedność nie zmieniając formuły i nagrywać cały czas to, co wychodzi im najlepiej - bezkompromisowy gangsta shit.

Tha Realest feat. Lady Ice & Yukmouth "West Coast"
Wydawniczy brak zainteresowania materiałem kalifornijskich mc's najlepiej uwypuklają tracklisty mało znanych kompilacji, wydawanych w minionej dekadzie często i gęsto z których większość przepadła w niebyt chwilę po premierze. Wystarczy dokopać się do składanki "Music Fo Tha Taliban", którą sygnował swoją ksywką Messy Marv, aby przekonać się że mam rację. Wypuszczony 10 lat temu materiał ciężko obecnie znaleźć do pobrania w sieci (co w obecnej cyfrowej erze jest sporym wyczynem) a jeśli cudem się do tej płyty dokopiesz, jej zawartość zaskoczy cię kompletnie, bo znajdziesz tam chociażby takie bomby jak "West Coast" - Kolejny przykład jedności na linii Bay 2 L.A., który z powodzeniem mógłby zasilić playlistę "Witness Tha Realest", czy którejś solówki Yukmoutha a powędrował na jeden z totalnie niszowych projektów, jakim ww kompozycja.

Eastwood feat. Ya Boy "I Get Money"
Najbardziej zmarnowanym talentom zachodniego wybrzeża poświęciłem osobny ranking, ale jeśli miałbym kiedykolwiek pochylić się nad jego kontynuacją - drugą dziesiątkę mc's z pewnością otwierałby Eastwood. Po zmarnowanych latach spędzonych za kratami Death Row i transferze do Black Wall Street, który także okazał się niewypałem, wydawało się że szef ekipy Self Made Anterahz w 2008 roku w końcu ruszył z kopyta przed siebie. Współpraca z Meech Wellsem zaowocowała potężnym bangierem w postaci "West Really", zapowiadającym w końcu wyczekiwane solo Eastwooda. Chwilę później za pierwszym singlem podążył następny, czyli "I Get Money" na którym pojawiła się kolejna wielka nadzieja Cali - Ya Boy. I w zasadzie na tym się skończyło... cały hype rozszedł się po kościach i East nigdy już nie wzleciał wyżej zainteresowania własną osobą w tamtym momencie. Podobnie jak wspomniany Ya Boy, który walczył dzielnie jeszcze przez kilka lat ale poddał się chyba ostatecznie po rozstaniu z Konvict Muzik.

The Game feat. Ice Cube "State Of Emergency"
W tej samej epoce zgoła odmiennie od sytuacji Eastwooda wyglądała kariera jego bliskiego ziomka - The Game'a, który niesiony sukcesem krążka "Doctor's Advocate" wypuścił na rynek swoje kolejne LP: "L.A.X.", na którym także nie zabrakło mocarnych kalifornijskich bangierów, którymi wypełniony był poprzednik. Na pierwszy plan wysuwał się na pewno "State Of Emergency" - owoc współpracy z jednym z najlepszych i w moim przekonaniu bardzo niedocenionych producentów, J.R. Rotem'em. Zawsze kiedy przesłuchuję ten materiał zachodzę w głowę jakim cudem nie nakręcono do tego numeru teledysku... myślę, że z odpowiednią oprawą i puszczeniem tego jako pierwszy singiel kosztem "Game's Pain", "L.A.X." sprzedałoby się w duuużo większym nakładzie na korzennym gruncie. California ain't a state - it's a army!

Daz Dillinger feat. Nate Dogg "Come Close"
Ze słonecznego L.A. przenosimy się na południe, do położonego nieopodal Long Beach, czyli terenu na którym rządzi ekipa Dogg Pound Gangsta Click. To tutaj jeden z jej najgłośniejszych reprezentantów - Dat Nigga Daz Dillinger, wydał w połowie ubiegłego dziesięciolecia jeden ze swoich najlepszych solowych krążków - album "Tha Dogg Pound Gangsta LP", który był powrotem do g-funkowego brzmienia ze złotego okresu kiedy label Death Row Records trząsł całym przemysłem muzycznym od Nowego Jorku aż po Kalifornię. To właśnie na tym albumie znajduje się też jeden z najmniej znanych i najczęściej pomijanych gościnnych występów ś.p Nate Dogga. "Come Close" to idealny przykład jak genialny kawałek z jeszcze lepszym refrenem i potencjałem na murowany hit może zagubić się w nawale materiału z powodu znikomej promocji, która przekłada się na słabą sprzedaż... it's a god damn shame.

Glasses Malone feat. Snoop Dogg & Jay Rock "Before It All Ends"
Ofiarą braku środków na promocję padali wszyscy - zarówno weterani o ugruntowanej pozycji, jak i perspektywiczni zawodnicy, wchodzący dopiero na rynek. Żaden przykład nie oddaje tego lepiej niż West Coast w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych, gdzie jedni i drudzy walczyli o przetrwanie na rynku muzycznym. Glasses Malone wpisuje się idealnie w tę drugą kategorię - po kilku latach oczekiwania jego debiutancki krążek "The Beach Cruiser" był gotowy do wjazdu na sklepowe półki - napakowany bitami od topowych ówcześnie producentów i zwrotkami od pierwszoligowych mc's oraz młodych gniewnych. Taki właśnie jest numer "Before It All Ends", który wstawiam na sam koniec - laidbackowy utwór będący muzycznym pomostem pomiędzy światem muzycznych ikon reprezentowanych przez Snoop Dogga, a krainą raperów aspirujących do tego tytułu obrazowanych przez Jay Rocka i samego gospodarza... check it.

Ciężko upchnąć w jedno zestawienie masę świetnych kawałków, które Kalifornia wypuściła na świat w ubiegłym dziesięcioleciu, ale mam nadzieję że te kilka utworów "zmusi" was niejako do własnego researchu i jak po pajęczynie, dojdziecie dzięki nim do podobnych wniosków co ja - poprzednia dekada była rzeczywiście ciężkim okresem dla muzyki z zachodniego wybrzeża, ale przy odpowiednim zaparciu i poświęceniu chwili na poszperanie, można odnaleźć na wydawanych wtedy albumach naprawdę ogrom świetnych utworów, które z wielu powodów umknęły uwadze znacznej części słuchaczy. W ten sposób przejdziemy do czasów teraźniejszych i za tydzień pobujamy się w rytmie west coast'owych bangierów nowej ery. See You next week!

]]>
Rich Rocka "Truth" - teledysk promujący "The Fix 3"https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-27,rich-rocka-truth-teledysk-promujacy-the-fix-3https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-27,rich-rocka-truth-teledysk-promujacy-the-fix-3September 27, 2016, 9:35 amAdmin stronyGdy występował jeszcze pod ksywką Ya Boy i był jedną z największych nadziei westcoastowej sceny to seria "The Fix" stanowiła jeden z najmocniejszych momentów w jego dyskografii. Teraz już jako Rich Rocka wyraźnie spuścił z tonu a hype zdążył ewidentnie opaść - jednak w ostatnim czasie YB pokazuje, że nadal ma pazur i charakterność, z którymi wjechał do gry. Trzymamy kciuki za wielki powrót i wyczekiwany wjazd w mainstream, a "The Fix 3" pojawi się już 30 września. Teraz dostajemy singiel a przypominamy też, że niedawno miała miejsce premiera wspólnego albumu Rich Rocki z Bernerem i San Quinnem.Gdy występował jeszcze pod ksywką Ya Boy i był jedną z największych nadziei westcoastowej sceny to seria "The Fix" stanowiła jeden z najmocniejszych momentów w jego dyskografii. Teraz już jako Rich Rocka wyraźnie spuścił z tonu a hype zdążył ewidentnie opaść - jednak w ostatnim czasie YB pokazuje, że nadal ma pazur i charakterność, z którymi wjechał do gry. Trzymamy kciuki za wielki powrót i wyczekiwany wjazd w mainstream, a "The Fix 3" pojawi się już 30 września. Teraz dostajemy singiel a przypominamy też, że niedawno miała miejsce premiera wspólnego albumu Rich Rocki z Bernerem i San Quinnem.

]]>
West Coast: najbardziej zmarnowane talenty - osobiste Top 10https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-05,west-coast-najbardziej-zmarnowane-talenty-osobiste-top-10https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-05,west-coast-najbardziej-zmarnowane-talenty-osobiste-top-10December 5, 2015, 11:51 amPaweł MiedzielecMinęło kilkanaście lat od kiedy West Coast rap zszedł z piedestału jaki zajmował do drugiej połowy lat 90-tych. Wymykający się z rąk konflikt East/West zakończony morderstwami Tupaca Shakur'a oraz Biggie Smalls'a i gwałtowny upadek wytwórni Death Row Records sprawiły, że przemysł muzyczny zaczął się odwracać plecami od kalifornijskiego gangsta rapu, który popadł wraz ze swoimi reprezentantami w niełaskę na wiele lat. Tendencja ta utrzymywała się również przez większą część ubiegłej dekady, kiedy to większość raperów z zachodniego wybrzeża zmuszona była wydawać swoje nowe projekty własnym sumptem i praktycznie nikt z wyjątkiem Game'a nie liznął fejmu na mainstream'owym poziomie...W efekcie czego spora ilość talentów, jaki objawił się w Kalifornii w ostatnim dziesięcioleciu nigdy nie spełniła (nie do końca z własnej winy) pokładanych w nich nadziei. Część raperów tego "zmarnowanego pokolenia" jak Jay Rock, Nipsey Hussle czy Glasses Malone nadal walczy o poklask mainstreamu, dlatego nie uwzględniałem ich w moim zestawieniu. Wolałem się skupić przekrojowo na graczach, którzy albo nigdy nie zmaksymalizowali swojego talentu a ich kariera solowa wbrew przewidywaniom nie nabrała rozpędu (mimo że nadal liczą się w grze), lub postaciach mających wszystkie możliwe narzędzia by odnieść sukces którzy zgaśli równie szybko jak wystartowali. Ranking jest subiektywny, chociaż po tylu latach śledzenia kalifornijskiej sceny myślę że wybrałem do niego najlepszych kandydatów z możliwych - zapraszam więc do lektury na temat najbardziej zmarnowanych talentów w historii zachodniego wybrzeża: nieprzeciętnych postaci którym jednak zabrakło postawienia w swojej karierze przysłowiowej kropki nad "i"...10. Crooked IMój osobisty nieodżałowany talent. Gość którego porównywano z największymi ikonami hip-hopu, jeśli chodzi o liryczne umiejętności i jedna z największych ofiar załamania koniunktury na zachodnim wybrzeżu, będącej następstwem wojny East/West. Crooked I sukcesu szukał w wielu wytwórniach - od Virgin Records, przez Death Row aż po niezależny rynek i znalazł go częściowo, dzięki wstąpieniu w szeregi Slaughterhouse. Jego solowa kariera jest jednak przykładem zmarnowanego talentu o niewyobrażalnych proporcjach, które powinny być gwarantem tego, że jedynym limitem wykorzystania pełni swoich umiejętności będzie jedynie niebo i własna wyobraźnia. Przy tym miał to szczęście, że pochodził z Long Beach i miał za sobą wsparcie wszystkich legend tego regionu... przynajmniej na początku. W młodości miał okazję toczyć freestyle'owe bitwy do klasycznych bitów, które potem zasilały takie ultra klasyki jak "Doggystyle" czy "Murder Was The Case". Potem dostał zadanie od samego Suge Knight'a by wprowadzić Death Row w XXI wiek i stać się twarzą wytwórni w nowej erze. Pomimo tego, że narobił swoją osobą mnóstwo szumu a słuchacze z obu wybrzeży zachwycali się jego flow i tym jak tnie swoją nawijką na plasterki każdy bit i każdego oponenta, sprawdzając przy okazji z wypiekami na twarzy każdy nowy kawałek, przez prawie 20 lat swojej działalności jako mc nigdy nie udało mu się wydać pełnoprawnego longplaya, który można by z dumą postawić sobie na półce. Nie jest nim "Apex Predator"ani "Sex, Money and Hip-Hop", nie są nim wypuszczone własnym sumptem mixtape'y typu "Young Boss Vol. 2", nie jest nim również kompilacja materiału nagranego w Death Row pod nazwą "Hoodstar". Dziś Crooked Inie potrzebuje już solowej płyty aby odnieść sukces i ugruntować swoją pozycję na scenie - osiągnął to wszystko przy pomocy swojej ekipy i Eminem'a. Nadal jednak, włączając którykolwiek jego kawałek z jakiegokolwiek okresu można usłyszeć jak wiele straciliśmy i "co by było": gdyby Virgin nigdy nie odstawił rapu na boczny tor, gdyby Death Row nigdy nie upadło, gdyby zamiast Tha Row wybrał Aftermath i gdyby wydał chociaż jeden z nagranych przez siebie kilku albumów w odpowiednim momencie. It's a damn shame...09. Lil' EazyWydawać by się mogło, że posiadanie sławnego ojca będącego ikoną swojego gatunku i chodzącą legendą może tylko pomóc i otwierać każde drzwi w showbiznesie, niedostępne na ogół dla zwykłych śmiertelników. Nic bardziej mylnego - wystarczy spojrzeć na kariery synów znanych raperów na przykładzie tej dwójki. Curtis Young, znany wcześniej jako Hood Surgeon jest potomkiem Dr. Dre, zaś Lil' Eazy to pierworodny ojca chrzestnego gangsta rapu - Eazy'iego E. Obaj odziedziczyli po nich naturalny talent i urodzili się, wydawać by się mogło, skazani na sukces idąc szlakami przetartymi przez swoich staruszków. Lil' Eazy miał debiutować już dekadę temu swoim albumem nazwanym przekornie "Prince Of Compton". Rozpiska robiła wrażenie - na bitach Timbaland, Cool & Dre, Johnny 'J', Scott Storch, JR Rotem, DJ Toomp, gościnnie m.in. Ice Cube, Bone Thugs-N-Harmony, The Game,Akon oraz T-Pain. Do tego projekt wspierali potentaci rynku muzycznego -Virgin Records i Universal, co było niejako gwarantem strzału w dziesiątkę, który okazał się... strzałem w kolano. Najpierw odpadł Virgin, który przesuwał premierę materiału z roku 2005 na styczeń 2006 aż po słynne "coming soon". Kiedy sprawę przejął Universal wydawać by się mogło, że sprawy przybrały wreszcie właściwy tor. Pojawił się nowy singiel ("What We're Claiming") i data wydania materiału (16 wrześnie 2008 roku) która, jak zapewniał w wywiadach sam Lil' E, miała być potwierdzona w 100%. Od tego czasu minęło prawie 6 lat, zaś znaczna część "Prince Of Compton" wyciekła w 2011 roku w formie bootlegu. I na tym praktycznie koniec jeśli chodzi o karierę "młodego" (w tym roku skończył 31 lat) Eazy'iego - sporadycznie pojawiają się kawałki z jego gościnnym udziałem oraz informacje na temat nowej płyty (sic!), ale na zapowiedziach się właściwie kończy. Jako, że Eazy-E był ojcem siedmiorga dzieci z sześcioma różnymi kobietami, a synowie legendy Compton są już dorośli i idą za przykładem starszego brata chwytając za mikrofon i próbując swoich sił w rapie, można z całą pewnością założyć że niezależnie od tego czy odniosą sukces czy nie, duch Eazy'iego będzie się unosił nad rap grą jeszcze przez bardzo długi czas. R.I.P. Eric "Eazy-E" Wright [*]08. Curtis YoungPodczas gdy Lil' Eazy budził niechęć sporej części słuchaczy za zbyt duże upodabnianie się do swego zmarłego ojca, czy nawet "jechanie" na jego plecach - Curtis Young przyjął zupełnie inną strategię w próbie podboju hip-hopowego świata. Poza tym, że pewnych cech które są dziedziczne nie da się wyeliminować (wygląd, głos, flow), reszta elementów budujących pozycję Curtis'a była totalnym przeciwieństwem poczynań młodego Eazy'iego. Przede wszystkim Curtis nie "lansował" się na plecach Dr. Dre a używając ksywki"Hood Surgeon" w początkowym okresie swojej kariery, w ogóle mało kto ze słuchaczy wiedział o pokrewieństwie tych dwojga. Zresztą, sam Curtis o tym że jest potomkiem legendy Compton dowiedział się od swojej matki dopiero w wieku 21 lat! Nigdy też nie prosił słynnego ojca o jakąkolwiek pomoc w zaistnieniu, raczej obrał za kurs drogę jaką przebył sam Dre i chciał dojść do wszystkiego sam, zostając drugim w rodzinie "self made man'em". Próżno więc szukać na jego projektach loga Aftermath czy bitów Dre, mimo że w kwestii produkcji niewątpliwie odziedziczył po ojcu talent do klepania bitów i słychać na tym polu pewnie podobieństwa. Pierwsze kilka mixtape'ów nagranych jeszcze pod starą ksywką przeszło raczej bez większego echa przykuwając uwagę w dużej mierze jedynie lokalnych słuchaczy. Dopiero wydany w 2009 roku singiel"Muzik" zwrócił uwagę reszty na poczynania Curtis'a Young'a i wytworzył wokół niego spory hype, podsycany z każdym kolejnym opublikowanym kawałkiem. W taki oto sposób otrzymaliśmy zapowiedzi debiutanckiego albumu"Product Of My DNA", który miał zostać wydany przez giganta Universal dokładnie w 20 rocznicę premiery "The Chronic" - 16 grudnia 2012 roku. Opublikowany sampler albumu podkręcał atmosferę i potęgował napięcie. Kiedy nadszedł jednak wyczekiwany moment, musialiśmy się obejść smakiem. Na pocieszenie po nigdy nie wydanym mainstreamowym debiucie pozostało nam jedynie słuchanie "Doctor's Note", które w założeniu miało nas rozgrzać w oczekiwaniu na pełnoprawne LP a w rzeczywistości pozostało same na placu boju. Przesłuchując po raz kolejny takie kawałki jak "Night Is Young" sam zachodzę w głowę "co się stało że się zesrało?", bo Curtis poza nazwiskiem ojca spełnia wszystkie elementy by zostać wielką gwiazdą i jednym z filarów westu w następnym dziesięcioleciu... może to kwestia słabego managmentu a może wina leży w samym raperze, któremu do osiągnięcia sukcesu i przebicia się przez plejadę raperów potrzebny jest ten dodatkowy "extra push".07. TechniecTeraz cofniemy się do połowy lat 90-tych, kiedy na horyzoncie zachodniego wybrzeża pojawiła się kolejna ekipa mająca apetyt na powtórzenie sukcesu Tha Dogg Pound. Rok 1995 to czas, gdy spod skrzydeł Death Row wyrastaDoggystyle Records - pierwszy sub-label konglomeratu Suge Knight'a, nad którym piecze obejmuje Snoop DOGGY Dogg. Pierwszym posunięciem Calvin'a jest promowanie nowych w tamtym czasie twarzy z Long Beach - Bad Azz'a, Lil' C-Style'a i Techniec'a, którzy razem tworzą grupę LBC Crew. Chłopaki z miejsca zyskują rozgłos, kiedy w eterze pojawia się ich singiel "Beware Of My Crew", zwiastujące nadejście debiutanckiego albumu "Haven't Ya Heard? We Givin' Somethin' Bacc 2 Tha Hood". Uwagę wszystkich słuchaczy zwraca przede wszystkim Techniec, który swoją lekkością rapowania wyróżnia się na tle pozostałej dwójki. Niestety, przez chaos który zaczyna ogarniać Death Row od wewnątrz, debiut LBC Crew nigdy nie zostaje wydany ustawiając z góry karierę młodego rapera z Long Beach, któremu w trakcie swojej prawie 20 letniej działalności na rynku muzycznym nigdy nie udało się zaistnieć w mainstreamie. Mimo ogromnego talentu, Techniec zmuszony był na tułaczkę od wytwórni do wytwórni. Po upadku Death Row związał się kontraktem z labelem Hoo-Bangin' Records, którym zarządzał Mack 10 - niestety, również i tutaj los nie był mu łaskawy a jego Hoo-Bangin' debiut, wyczekiwany na przełomie millenium przez każdego słuchacza Kalifornii również nigdy się nie ukazał. Praktycznie cała poprzednia dekada upłynęła mu pod znakiem"independent struggle" - wraz ze swoją ekipą Dynamite Certified wydał sporo wartościowego materiału, który znalazł uznanie jedynie w kręgach hardcorowych miłośników west coast'u nie przebijając się dalej z powodu ograniczonego budżetu na promocję. Podobnie sprawa wygląda z wydanym przez trzema laty "The Blacklist", który był jednym z najmocniejszych kalifornijskich wydawnictw tego okresu ale przepadł gdzieś bez echa w zalewie fali nowego westu, której przewodniczył Kendrick Lamar. Szkoda...06. LocksmithJeśli E-A-Ski określa się mianem "Bay Area's Dr. Dre", to Locksmith z pewnością zasłużył na przydomek "Bay Area's Crooked I". Podobieństw pomiędzy oboma artystami jest naprawdę sporo - od wrodzonej zadziorności za mikrofonem, poprzez umiejętności budzące strach wśród oponentów, szacunek u kolegów po fachu oraz podziw sympatyków, aż po ścieżkę kariery, która łudząco przypomina jaką podążał Crooked. Obaj są bitewnymi mc's, którzy utorowali sobie drogę do rap gry poprzez freestyle - Locksmith pierwszy raz dał się poznać publiczności w 2003 roku podczas zorganizowanej przez MTV studyjnej bitwy, w której swoimi punchline'ami siekał towarzystwo na plasterki. Już wtedy wróżono mu wielką karierę, która jednak z różnych względów nie potoczyła się do końca tak, jakby sobie tego życzył sam zainteresowani... Lock wydał wprawdzie kilka solidnych albumów, które zebrały pochlebne opinie w środowisku ale wciąż nie udało mu się nagrać przełomowej płyty - nadal jednak liczę, że będzie nią zapowiadany od lat krążek, który produkuje E-A-Ski ale czas ucieka a hype w tej branży jest bardzo ulotny i ciężko go potem odzyskać, jeśli się prześpi swój moment.05. Ya BoyDrugi na mojej liście z reprezentantów Bay Area, z którym związane były ogromne nadzieje. Paradoksalnie wydał przed dziesięciu laty debiutancki krążek o nazwie "Rookie Of The Year" i z miejsca zyskał rozgłos na lokalnej scenie. Późniejsze sztosy jak "We Run Hollywood" utwierdzały jedynie w przekonaniu, że Ya Boy stworzony jest do rzeczy wielkich a podbój muzycznego showbiznesu jest jedynie kwestią czasu. Na mainstreamowy debiut fani czekali ściskając kurczowo dłonie. Czekali, czekali... i się nie doczekali. A zapowiadało się pięknie - kontrakt z Konvict Muzik i przejście pod skrzydła jednej z największych gwiazd współczesnej muzyki - Akon'a, którego podopiecznym został Ya Boy zwiastował wielki sukces, który potwierdził jedynie singiel"Locked Down" stając się hitem klubowych imprez. A potem długo długo nic i dopiero 2013 otrzymaliśmy wydany jedynie na iTunes materiał pod nową ksywką Rich Rocka. Okropny materiał naszpikowany teraźniejszym brzmieniem hip-hopu w tandetnym wydaniu, z którego każdy kawałek wyrzuciłem natychmiast z pamięci a folder z mp3 powędrował natychmiast do kosza. Okropieństwo na jeszcze gorszym poziomie niż "Kalifornia Konvict Mixtape", który był wyjątkowo nieudaną pozycją. Tak oto kolejny perspektywiczny zawodnik skończył w typowym stylu przeciętnego new west rapera. Ciężko nawet wykminić co tak naprawdę się stało. Nie pomogła zmiana ksywki ani protekcja samego Akon'a - zresztą ta znajomość rozeszła się po kościach równie tajemniczo co kontrakt z Konvict Muzik i tak naprawdę do dzisiaj nie wiemy co się stało... możemy jedynie żałować, że wyszło jak wyszło.04. Knoc-Turn'alKolejny protegowany Doktorka, którego kariera nie potoczyła się tak, jakby sobie tego życzył. Zaczął mocno, wjeżdżając w mainstream z buta u boku Dre w słynnym "Bad Intentions", który był jednym z najmocniejszych singli początku ubiegłej dekady. Zarówno sam kawałek jak i promujący przy okazji film "The Wash" teledysk zrobiły na odbiorcach na tyle duże wrażenie, że o raperze zaczęło być głośno - i to nie tylko w samym rejonie Cali. Gościnny występ na pokrytym sześciokrotną platyną "2001" był tylko dodatkową korzyścią a Knoc-Turn'al stał w progu wielkiej kariery i sławy. Zapowiadany debiut "Knoc's Landin" na papierze prezentował się znakomicie - nad muzyką czuwał Dr. Drez pomocą takich producentów jak Mel-Man, Timbaland, Warren G czy Scott Storch, zaś gościnnie na płycie udzielały się gwiazdy jak Snoop Dogg, Too Short, Missy Eliot i inni. I wtedy, w szczytowym momencie hypu wydarzyła się rzecz dzisiaj absolutnie normalna - niekontrolowany wyciek materiału do sieci.Efekt? Przesunięcie premiery na nieskonkretyzowany termin, szybko wydane EP z częścią materiału próbujące uratować resztki buzzu i ponad dwuletni delay połączony ze zmianą wytwórnii z Aftermath na Elektra. Wypuszczone w 2004 roku "The Way I Am" nie zrobiło już takiego spustoszenia na listach przebojów, mimo że zawierało część kawałków z oryginalnej wersji "Knoc's Landin". Potem było już tylko gorzej.. w połowie ubiegłej dekady buzz Knoc'a gasł jeszcze szybciej niż się rozkręcał, do głosu w Kalifornii doszło nowe pokolenie raperów które reprezentował The Game a Knoc-Turn'al w wyniku zwolnienia całego rap oddziału Elektra Records, zmuszony był rozpocząć exodus z mainstreamu ku niezależnym wydawnictwom. W efekcie już rok później dostaliśmy płytę "Return Of The Hustler", która zapadła słuchaczom w pamięć tylko i wyłącznie dzięki wyjątkowo paskudnej okładce, zaś cztery lata temu światło dzienne ujrzał street album "Knoc's Ville", mający umilić nam czas oczekiwania na zapowiadany od 2008 roku "Book Of Knoc", który według zapowiedzi samego autora, ma przywrócić mu dawny mainstreamowy blask. Póki to nie nastąpi (a raczej się na to nie zanosi), Knoc-Turn'al będzie z pewnością jednym z najbardziej nieodżałowanych zmarnowanych talentów, jakie wydała na świat kalifornijska ziemia...03. Clyde Carson7 lat temu Clyde Carson był moim pewnym kandydatem do zrobienia wielkiej kariery. Miał wszystko czego potrzeba - naturalny talent, wsparcie wielkiej wytwórni i najpopularniejszego rapera z west'u, świetne ucho do bitów oraz mainstream appeal na poziomie nieosiągalnym dla reszty kalifornijskich raperów. W dodatku potrafił na zawołanie dostarczać bangier za bangierem i to w każdej stylistyce - od korzennych "California State Of Mind" czy "2Step" po radio-friendly "In Da Club" z Sean'em Kingston'em, które leciało w każdym klubie. Clyde był niewątpliwie na fali wznoszącej a fani ostrzyli pazury na debiutanckie"Theatre Music" z gościnnymi występami plejady gwiazd jak Game, Too Short czy Wyclef Jean, które miało zostać wydane wspólnymi siłami przezBlack Wall Street i Capitol Records.7 lat później z ambitnych planów podboju muzycznego rynku niewiele zostało, cały hype na twórczość Carsona uleciał w kierunku innych artystów a solowy album nigdy się nie ukazał. Dostaliśmy za to jedno niezłe EP z częścią materiału przeznaczonego na "Theatre Music", oraz dwa mixtape'y z których jeden mocno rozczarował ("Something To Speak About") a drugi przeszedł totalnie bez echa. Clyde dalej więc tkwi na podziemnej kalifornijskiej scenie marnując talent, który już dawno powinien był zapewnić mu sukces na miarę Kendrick'a czy YG... szkoda.02. Bishop LamontZanim pojawił się Kendrick Lamar oczy wszystkich słuchaczy zwrócone były w kierunku rapera z Carson, który miał wprowadzić West Coast w nową erę. Zapisany do Aftermath w 2005 roku Bishop Lamont stał się kolejnym protegowanym Dr. Dre i wróżono mu karierę na poziomie Game'a. Niestety, po pięciu latach spędzonych głównie w studiu, nagraniu kilkuset numerów i niezliczonych zapowiedziach debiutanckiego albumu które pamiętają jeszcze czasy Myspace'a, przeplatanych wzmiankami z serii "Look Out For Detox", Bishop opuścił Aftermath w atmosferze frustracji i bezsilności. Od czasu odejścia z obozu Dre dostaliśmy od niego trzy mixtape'y, z których dwa ostatnie przeszły jakoś bez echa oraz kolejne zapewnienia, że "The Reformation"zostanie wkrótce wydane. Wieczny coming soon ma się podobno zakończyć w 2015 roku... pożyjemy, zobaczymy.01. Hittman"Hittman at your service...", czyli prawdopodobnie najbardziej zmarnowany west coast'owy talent XXI wieku. Nazywany był nowym Snoop Dogg'iem, który miał wprowadzić kalifornijską scenę w następne millenium dzięki swojemu udziałowi na najlepszej płycie z zachodniego wybrzeża wydanej w ostatnim piętnastoleciu. Istotnie, Hittman był tym dla "2001", czym Snoop dla "The Chronic" - ogniwem łączącym wszystko w jedną spójną całość, dzięki którejDr. Dre ponownie powrócił na szczyt hip-hopowej gry po kilkuletniej absencji. Niestety, sukces tego albumu nie przekuł się na sukces solowej kariery Hittman'a, pomimo tego że każdy uważał iż nie może być inaczej. Pamiętam dobrze ten poziom ekscytacji jaki towarzyszył ukazaniu się klipu do "Forgot About Dre" - wszyscy zachwycali się nie samym teledyskiem, lecz jego ostatnim fragmentem, w którym Hittman miał swoje 5 minut serwując nam swoją "szestnastkę" singlowego "Last Dayz", które miało pociągnąć dalszy hype jego postaci i zbliżającego się debiutu nad którym piecze sprawował Dre. Potem jednak Aftermath popełniło pierwszy poważny błąd w machinie promocyjnej Briana Bailey'ego - pozwolono mu zostać w domu i pracować nad solówką, zamiast towarzyszyć całej ekipie w trasie Up In Smoke, na której występy w pewnością podgrzałyby szum wokół jego osoby do czerwoności. W taki oto sposób zaczął się początek końca gwiazdy Hittman'a, która zgasła równie szybko jak rozbłysła - trzy lata później odszedł on z Aftermath i przepadł jak kamień w wodę... od tego czasu pojawiał się na horyzoncie sporadycznie, raz w 2005 roku wydając EP "Hittmanic Verses", które zawierało część materiału nagranego w okresie pracy nad albumem wAftermath, i ostatni raz 5 lat temu, kiedy pojawiło się kolejne EP "Big Hitt Rises". Od długiego czasu Hittman pracuje co prawda nad pełnoprawnym albumem, raz po raz można poczytać na ten temat wzmianki w hip-hopowej prasie, ale możemy z całą pewnością stwierdzić że jeśli ten projekt się kiedykolwiek ukaże, będzie on niestety jedynie ciekawostką dla garstki zdeklarowanych fanów, którzy pamiętają jakie spustoszenie siał raper na drugim Chronicu... #WastedTalentCiężko upchnąć w jeden ranking wszystkich liczących się w pewnym momencie czasu zawodników danego regionu, ale myślę że udało mi się przedstawić tych najlepszych z najlepszych. Kto wie jak potoczyła by się kariera każdego z nich w innych okolicznościach, najważniejsze jednak że wszyscy nadal robią dalej swoje - jedni sami, drudzy w grupie, część w głębokim undergroundzie, reszta w przedsionku mainstreamu. Warto jednak podkreślić, że odradzający się dzisiaj West Coast to po cześci również zasługa ich prężnego działania w latach posuchy i ciężkiej pracy, która nie poszła do końca na marne. Dzisiaj z doświadczeń tego "zmarnowanego pokolenia" korzystają następni, wprowadzający Kalifornię ponownie na salony raperzy. Jacy? O tym szerzej w następnym felietonie, gdzie podyskutujemy nieco o tym do kogo należy przyszłość jeśli chodzi o Cali. West Up!Minęło kilkanaście lat od kiedy West Coast rap zszedł z piedestału jaki zajmował do drugiej połowy lat 90-tych. Wymykający się z rąk konflikt East/West zakończony morderstwami Tupaca Shakur'a oraz Biggie Smalls'a i gwałtowny upadek wytwórni Death Row Records sprawiły, że przemysł muzyczny zaczął się odwracać plecami od kalifornijskiego gangsta rapu, który popadł wraz ze swoimi reprezentantami w niełaskę na wiele lat. Tendencja ta utrzymywała się również przez większą część ubiegłej dekady, kiedy to większość raperów z zachodniego wybrzeża zmuszona była wydawać swoje nowe projekty własnym sumptem i praktycznie nikt z wyjątkiem Game'a nie liznął fejmu na mainstream'owym poziomie...

W efekcie czego spora ilość talentów, jaki objawił się w Kalifornii w ostatnim dziesięcioleciu nigdy nie spełniła (nie do końca z własnej winy) pokładanych w nich nadziei. Część raperów tego "zmarnowanego pokolenia" jak Jay RockNipsey Hussle czy Glasses Malone nadal walczy o poklask mainstreamu, dlatego nie uwzględniałem ich w moim zestawieniu. Wolałem się skupić przekrojowo na graczach, którzy albo nigdy nie zmaksymalizowali swojego talentu a ich kariera solowa wbrew przewidywaniom nie nabrała rozpędu (mimo że nadal liczą się w grze), lub postaciach mających wszystkie możliwe narzędzia by odnieść sukces którzy zgaśli równie szybko jak wystartowali. Ranking jest subiektywny, chociaż po tylu latach śledzenia kalifornijskiej sceny myślę że wybrałem do niego najlepszych kandydatów z możliwych - zapraszam więc do lektury na temat najbardziej zmarnowanych talentów w historii zachodniego wybrzeża: nieprzeciętnych postaci którym jednak zabrakło postawienia w swojej karierze przysłowiowej kropki nad "i"...

10. Crooked I
Mój osobisty nieodżałowany talent. Gość którego porównywano z największymi ikonami hip-hopu, jeśli chodzi o liryczne umiejętności i jedna z największych ofiar załamania koniunktury na zachodnim wybrzeżu, będącej następstwem wojny East/West. Crooked I sukcesu szukał w wielu wytwórniach - od Virgin Records, przez Death Row aż po niezależny rynek i znalazł go częściowo, dzięki wstąpieniu w szeregi Slaughterhouse. Jego solowa kariera jest jednak przykładem zmarnowanego talentu o niewyobrażalnych proporcjach, które powinny być gwarantem tego, że jedynym limitem wykorzystania pełni swoich umiejętności będzie jedynie niebo i własna wyobraźnia. Przy tym miał to szczęście, że pochodził z Long Beach i miał za sobą wsparcie wszystkich legend tego regionu... przynajmniej na początku. W młodości miał okazję toczyć freestyle'owe bitwy do klasycznych bitów, które potem zasilały takie ultra klasyki jak "Doggystyle" czy "Murder Was The Case". Potem dostał zadanie od samego Suge Knight'a by wprowadzić Death Row w XXI wiek i stać się twarzą wytwórni w nowej erze. Pomimo tego, że narobił swoją osobą mnóstwo szumu a słuchacze z obu wybrzeży zachwycali się jego flow i tym jak tnie swoją nawijką na plasterki każdy bit i każdego oponenta, sprawdzając przy okazji z wypiekami na twarzy każdy nowy kawałek, przez prawie 20 lat swojej działalności jako mc nigdy nie udało mu się wydać pełnoprawnego longplaya, który można by z dumą postawić sobie na półce. Nie jest nim "Apex Predator"ani "Sex, Money and Hip-Hop", nie są nim wypuszczone własnym sumptem mixtape'y typu "Young Boss Vol. 2", nie jest nim również kompilacja materiału nagranego w Death Row pod nazwą "Hoodstar". Dziś Crooked Inie potrzebuje już solowej płyty aby odnieść sukces i ugruntować swoją pozycję na scenie - osiągnął to wszystko przy pomocy swojej ekipy i Eminem'a. Nadal jednak, włączając którykolwiek jego kawałek z jakiegokolwiek okresu można usłyszeć jak wiele straciliśmy i "co by było": gdyby Virgin nigdy nie odstawił rapu na boczny tor, gdyby Death Row nigdy nie upadło, gdyby zamiast Tha Row wybrał Aftermath i gdyby wydał chociaż jeden z nagranych przez siebie kilku albumów w odpowiednim momencie. It's a damn shame...

09. Lil' Eazy
Wydawać by się mogło, że posiadanie sławnego ojca będącego ikoną swojego gatunku i chodzącą legendą może tylko pomóc i otwierać każde drzwi w showbiznesie, niedostępne na ogół dla zwykłych śmiertelników. Nic bardziej mylnego - wystarczy spojrzeć na kariery synów znanych raperów na przykładzie tej dwójki. Curtis Young, znany wcześniej jako Hood Surgeon jest potomkiem Dr. Dre, zaś Lil' Eazy to pierworodny ojca chrzestnego gangsta rapu - Eazy'iego E. Obaj odziedziczyli po nich naturalny talent i urodzili się, wydawać by się mogło, skazani na sukces idąc szlakami przetartymi przez swoich staruszków. Lil' Eazy miał debiutować już dekadę temu swoim albumem nazwanym przekornie "Prince Of Compton". Rozpiska robiła wrażenie - na bitach TimbalandCool & DreJohnny 'J'Scott StorchJR RotemDJ Toomp, gościnnie m.in. Ice CubeBone Thugs-N-HarmonyThe Game,Akon oraz T-Pain. Do tego projekt wspierali potentaci rynku muzycznego -Virgin Records i Universal, co było niejako gwarantem strzału w dziesiątkę, który okazał się... strzałem w kolano. Najpierw odpadł Virgin, który przesuwał premierę materiału z roku 2005 na styczeń 2006 aż po słynne "coming soon". Kiedy sprawę przejął Universal wydawać by się mogło, że sprawy przybrały wreszcie właściwy tor. Pojawił się nowy singiel ("What We're Claiming") i data wydania materiału (16 wrześnie 2008 roku) która, jak zapewniał w wywiadach sam Lil' E, miała być potwierdzona w 100%. Od tego czasu minęło prawie 6 lat, zaś znaczna część "Prince Of Compton" wyciekła w 2011 roku w formie bootlegu. I na tym praktycznie koniec jeśli chodzi o karierę "młodego" (w tym roku skończył 31 lat) Eazy'iego - sporadycznie pojawiają się kawałki z jego gościnnym udziałem oraz informacje na temat nowej płyty (sic!), ale na zapowiedziach się właściwie kończy. Jako, że Eazy-E był ojcem siedmiorga dzieci z sześcioma różnymi kobietami, a synowie legendy Compton są już dorośli i idą za przykładem starszego brata chwytając za mikrofon i próbując swoich sił w rapie, można z całą pewnością założyć że niezależnie od tego czy odniosą sukces czy nie, duch Eazy'iego będzie się unosił nad rap grą jeszcze przez bardzo długi czas. R.I.P. Eric "Eazy-E" Wright [*]

08. Curtis Young
Podczas gdy Lil' Eazy budził niechęć sporej części słuchaczy za zbyt duże upodabnianie się do swego zmarłego ojca, czy nawet "jechanie" na jego plecach - Curtis Young przyjął zupełnie inną strategię w próbie podboju hip-hopowego świata. Poza tym, że pewnych cech które są dziedziczne nie da się wyeliminować (wygląd, głos, flow), reszta elementów budujących pozycję Curtis'a była totalnym przeciwieństwem poczynań młodego Eazy'iego. Przede wszystkim Curtis nie "lansował" się na plecach Dr. Dre a używając ksywki"Hood Surgeon" w początkowym okresie swojej kariery, w ogóle mało kto ze słuchaczy wiedział o pokrewieństwie tych dwojga. Zresztą, sam Curtis o tym że jest potomkiem legendy Compton dowiedział się od swojej matki dopiero w wieku 21 lat! Nigdy też nie prosił słynnego ojca o jakąkolwiek pomoc w zaistnieniu, raczej obrał za kurs drogę jaką przebył sam Dre i chciał dojść do wszystkiego sam, zostając drugim w rodzinie "self made man'em". Próżno więc szukać na jego projektach loga Aftermath czy bitów Dre, mimo że w kwestii produkcji niewątpliwie odziedziczył po ojcu talent do klepania bitów i słychać na tym polu pewnie podobieństwa. Pierwsze kilka mixtape'ów nagranych jeszcze pod starą ksywką przeszło raczej bez większego echa przykuwając uwagę w dużej mierze jedynie lokalnych słuchaczy. Dopiero wydany w 2009 roku singiel"Muzik" zwrócił uwagę reszty na poczynania Curtis'a Young'a i wytworzył wokół niego spory hype, podsycany z każdym kolejnym opublikowanym kawałkiem. W taki oto sposób otrzymaliśmy zapowiedzi debiutanckiego albumu"Product Of My DNA", który miał zostać wydany przez giganta Universal dokładnie w 20 rocznicę premiery "The Chronic" - 16 grudnia 2012 roku. Opublikowany sampler albumu podkręcał atmosferę i potęgował napięcie. Kiedy nadszedł jednak wyczekiwany moment, musialiśmy się obejść smakiem. Na pocieszenie po nigdy nie wydanym mainstreamowym debiucie pozostało nam jedynie słuchanie "Doctor's Note", które w założeniu miało nas rozgrzać w oczekiwaniu na pełnoprawne LP a w rzeczywistości pozostało same na placu boju. Przesłuchując po raz kolejny takie kawałki jak "Night Is Young" sam zachodzę w głowę "co się stało że się zesrało?", bo Curtis poza nazwiskiem ojca spełnia wszystkie elementy by zostać wielką gwiazdą i jednym z filarów westu w następnym dziesięcioleciu... może to kwestia słabego managmentu a może wina leży w samym raperze, któremu do osiągnięcia sukcesu i przebicia się przez plejadę raperów potrzebny jest ten dodatkowy "extra push".

07. Techniec
Teraz cofniemy się do połowy lat 90-tych, kiedy na horyzoncie zachodniego wybrzeża pojawiła się kolejna ekipa mająca apetyt na powtórzenie sukcesu Tha Dogg Pound. Rok 1995 to czas, gdy spod skrzydeł Death Row wyrastaDoggystyle Records - pierwszy sub-label konglomeratu Suge Knight'a, nad którym piecze obejmuje Snoop DOGGY Dogg. Pierwszym posunięciem Calvin'a jest promowanie nowych w tamtym czasie twarzy z Long Beach - Bad Azz'a, Lil' C-Style'a i Techniec'a, którzy razem tworzą grupę LBC Crew. Chłopaki z miejsca zyskują rozgłos, kiedy w eterze pojawia się ich singiel "Beware Of My Crew", zwiastujące nadejście debiutanckiego albumu "Haven't Ya Heard? We Givin' Somethin' Bacc 2 Tha Hood". Uwagę wszystkich słuchaczy zwraca przede wszystkim Techniec, który swoją lekkością rapowania wyróżnia się na tle pozostałej dwójki. Niestety, przez chaos który zaczyna ogarniać Death Row od wewnątrz, debiut LBC Crew nigdy nie zostaje wydany ustawiając z góry karierę młodego rapera z Long Beach, któremu w trakcie swojej prawie 20 letniej działalności na rynku muzycznym nigdy nie udało się zaistnieć w mainstreamie. Mimo ogromnego talentu, Techniec zmuszony był na tułaczkę od wytwórni do wytwórni. Po upadku Death Row związał się kontraktem z labelem Hoo-Bangin' Records, którym zarządzał Mack 10 - niestety, również i tutaj los nie był mu łaskawy a jego Hoo-Bangin' debiut, wyczekiwany na przełomie millenium przez każdego słuchacza Kalifornii również nigdy się nie ukazał. Praktycznie cała poprzednia dekada upłynęła mu pod znakiem"independent struggle" - wraz ze swoją ekipą Dynamite Certified wydał sporo wartościowego materiału, który znalazł uznanie jedynie w kręgach hardcorowych miłośników west coast'u nie przebijając się dalej z powodu ograniczonego budżetu na promocję. Podobnie sprawa wygląda z wydanym przez trzema laty "The Blacklist", który był jednym z najmocniejszych kalifornijskich wydawnictw tego okresu ale przepadł gdzieś bez echa w zalewie fali nowego westu, której przewodniczył Kendrick Lamar. Szkoda...

06. Locksmith
Jeśli E-A-Ski określa się mianem "Bay Area's Dr. Dre", to Locksmith z pewnością zasłużył na przydomek "Bay Area's Crooked I". Podobieństw pomiędzy oboma artystami jest naprawdę sporo - od wrodzonej zadziorności za mikrofonem, poprzez umiejętności budzące strach wśród oponentów, szacunek u kolegów po fachu oraz podziw sympatyków, aż po ścieżkę kariery, która łudząco przypomina jaką podążał Crooked. Obaj są bitewnymi mc's, którzy utorowali sobie drogę do rap gry poprzez freestyle - Locksmith pierwszy raz dał się poznać publiczności w 2003 roku podczas zorganizowanej przez MTV studyjnej bitwy, w której swoimi punchline'ami siekał towarzystwo na plasterki. Już wtedy wróżono mu wielką karierę, która jednak z różnych względów nie potoczyła się do końca tak, jakby sobie tego życzył sam zainteresowani... Lock wydał wprawdzie kilka solidnych albumów, które zebrały pochlebne opinie w środowisku ale wciąż nie udało mu się nagrać przełomowej płyty - nadal jednak liczę, że będzie nią zapowiadany od lat krążek, który produkuje E-A-Ski ale czas ucieka a hype w tej branży jest bardzo ulotny i ciężko go potem odzyskać, jeśli się prześpi swój moment.

05. Ya Boy
Drugi na mojej liście z reprezentantów Bay Area, z którym związane były ogromne nadzieje. Paradoksalnie wydał przed dziesięciu laty debiutancki krążek o nazwie "Rookie Of The Year" i z miejsca zyskał rozgłos na lokalnej scenie. Późniejsze sztosy jak "We Run Hollywood" utwierdzały jedynie w przekonaniu, że Ya Boy stworzony jest do rzeczy wielkich a podbój muzycznego showbiznesu jest jedynie kwestią czasu. Na mainstreamowy debiut fani czekali ściskając kurczowo dłonie. Czekali, czekali... i się nie doczekali. A zapowiadało się pięknie - kontrakt z Konvict Muzik i przejście pod skrzydła jednej z największych gwiazd współczesnej muzyki - Akon'a, którego podopiecznym został Ya Boy zwiastował wielki sukces, który potwierdził jedynie singiel"Locked Down" stając się hitem klubowych imprez. A potem długo długo nic i dopiero 2013 otrzymaliśmy wydany jedynie na iTunes materiał pod nową ksywką Rich Rocka. Okropny materiał naszpikowany teraźniejszym brzmieniem hip-hopu w tandetnym wydaniu, z którego każdy kawałek wyrzuciłem natychmiast z pamięci a folder z mp3 powędrował natychmiast do kosza. Okropieństwo na jeszcze gorszym poziomie niż "Kalifornia Konvict Mixtape", który był wyjątkowo nieudaną pozycją. Tak oto kolejny perspektywiczny zawodnik skończył w typowym stylu przeciętnego new west rapera. Ciężko nawet wykminić co tak naprawdę się stało. Nie pomogła zmiana ksywki ani protekcja samego Akon'a - zresztą ta znajomość rozeszła się po kościach równie tajemniczo co kontrakt z Konvict Muzik i tak naprawdę do dzisiaj nie wiemy co się stało... możemy jedynie żałować, że wyszło jak wyszło.

04. Knoc-Turn'al
Kolejny protegowany Doktorka, którego kariera nie potoczyła się tak, jakby sobie tego życzył. Zaczął mocno, wjeżdżając w mainstream z buta u boku Dre w słynnym "Bad Intentions", który był jednym z najmocniejszych singli początku ubiegłej dekady. Zarówno sam kawałek jak i promujący przy okazji film "The Wash" teledysk zrobiły na odbiorcach na tyle duże wrażenie, że o raperze zaczęło być głośno - i to nie tylko w samym rejonie Cali. Gościnny występ na pokrytym sześciokrotną platyną "2001" był tylko dodatkową korzyścią a Knoc-Turn'al stał w progu wielkiej kariery i sławy. Zapowiadany debiut "Knoc's Landin" na papierze prezentował się znakomicie - nad muzyką czuwał Dr. Drez pomocą takich producentów jak Mel-ManTimbalandWarren G czy Scott Storch, zaś gościnnie na płycie udzielały się gwiazdy jak Snoop DoggToo ShortMissy Eliot i inni. I wtedy, w szczytowym momencie hypu wydarzyła się rzecz dzisiaj absolutnie normalna - niekontrolowany wyciek materiału do sieci.
Efekt? Przesunięcie premiery na nieskonkretyzowany termin, szybko wydane EP z częścią materiału próbujące uratować resztki buzzu i ponad dwuletni delay połączony ze zmianą wytwórnii z Aftermath na Elektra. Wypuszczone w 2004 roku "The Way I Am" nie zrobiło już takiego spustoszenia na listach przebojów, mimo że zawierało część kawałków z oryginalnej wersji "Knoc's Landin". Potem było już tylko gorzej.. w połowie ubiegłej dekady buzz Knoc'a gasł jeszcze szybciej niż się rozkręcał, do głosu w Kalifornii doszło nowe pokolenie raperów które reprezentował The Game a Knoc-Turn'al w wyniku zwolnienia całego rap oddziału Elektra Records, zmuszony był rozpocząć exodus z mainstreamu ku niezależnym wydawnictwom. W efekcie już rok później dostaliśmy płytę "Return Of The Hustler", która zapadła słuchaczom w pamięć tylko i wyłącznie dzięki wyjątkowo paskudnej okładce, zaś cztery lata temu światło dzienne ujrzał street album "Knoc's Ville", mający umilić nam czas oczekiwania na zapowiadany od 2008 roku "Book Of Knoc", który według zapowiedzi samego autora, ma przywrócić mu dawny mainstreamowy blask. Póki to nie nastąpi (a raczej się na to nie zanosi), Knoc-Turn'al będzie z pewnością jednym z najbardziej nieodżałowanych zmarnowanych talentów, jakie wydała na świat kalifornijska ziemia...

03. Clyde Carson
7 lat temu Clyde Carson był moim pewnym kandydatem do zrobienia wielkiej kariery. Miał wszystko czego potrzeba - naturalny talent, wsparcie wielkiej wytwórni i najpopularniejszego rapera z west'u, świetne ucho do bitów oraz mainstream appeal na poziomie nieosiągalnym dla reszty kalifornijskich raperów. W dodatku potrafił na zawołanie dostarczać bangier za bangierem i to w każdej stylistyce - od korzennych "California State Of Mind" czy "2Step" po radio-friendly "In Da Club" z Sean'em Kingston'em, które leciało w każdym klubie. Clyde był niewątpliwie na fali wznoszącej a fani ostrzyli pazury na debiutanckie"Theatre Music" z gościnnymi występami plejady gwiazd jak GameToo Short czy Wyclef Jean, które miało zostać wydane wspólnymi siłami przezBlack Wall Street i Capitol Records.
7 lat później z ambitnych planów podboju muzycznego rynku niewiele zostało, cały hype na twórczość Carsona uleciał w kierunku innych artystów a solowy album nigdy się nie ukazał. Dostaliśmy za to jedno niezłe EP z częścią materiału przeznaczonego na "Theatre Music", oraz dwa mixtape'y z których jeden mocno rozczarował ("Something To Speak About") a drugi przeszedł totalnie bez echa. Clyde dalej więc tkwi na podziemnej kalifornijskiej scenie marnując talent, który już dawno powinien był zapewnić mu sukces na miarę Kendrick'a czy YG... szkoda.

02. Bishop Lamont
Zanim pojawił się Kendrick Lamar oczy wszystkich słuchaczy zwrócone były w kierunku rapera z Carson, który miał wprowadzić West Coast w nową erę. Zapisany do Aftermath w 2005 roku Bishop Lamont stał się kolejnym protegowanym Dr. Dre i wróżono mu karierę na poziomie Game'a. Niestety, po pięciu latach spędzonych głównie w studiu, nagraniu kilkuset numerów i niezliczonych zapowiedziach debiutanckiego albumu które pamiętają jeszcze czasy Myspace'a, przeplatanych wzmiankami z serii "Look Out For Detox", Bishop opuścił Aftermath w atmosferze frustracji i bezsilności. Od czasu odejścia z obozu Dre dostaliśmy od niego trzy mixtape'y, z których dwa ostatnie przeszły jakoś bez echa oraz kolejne zapewnienia, że "The Reformation"zostanie wkrótce wydane. Wieczny coming soon ma się podobno zakończyć w 2015 roku... pożyjemy, zobaczymy.

01. Hittman
"Hittman at your service...", czyli prawdopodobnie najbardziej zmarnowany west coast'owy talent XXI wieku. Nazywany był nowym Snoop Dogg'iem, który miał wprowadzić kalifornijską scenę w następne millenium dzięki swojemu udziałowi na najlepszej płycie z zachodniego wybrzeża wydanej w ostatnim piętnastoleciu. Istotnie, Hittman był tym dla "2001", czym Snoop dla "The Chronic" - ogniwem łączącym wszystko w jedną spójną całość, dzięki którejDr. Dre ponownie powrócił na szczyt hip-hopowej gry po kilkuletniej absencji. Niestety, sukces tego albumu nie przekuł się na sukces solowej kariery Hittman'a, pomimo tego że każdy uważał iż nie może być inaczej. Pamiętam dobrze ten poziom ekscytacji jaki towarzyszył ukazaniu się klipu do "Forgot About Dre" - wszyscy zachwycali się nie samym teledyskiem, lecz jego ostatnim fragmentem, w którym Hittman miał swoje 5 minut serwując nam swoją "szestnastkę" singlowego "Last Dayz", które miało pociągnąć dalszy hype jego postaci i zbliżającego się debiutu nad którym piecze sprawował Dre. Potem jednak Aftermath popełniło pierwszy poważny błąd w machinie promocyjnej Briana Bailey'ego - pozwolono mu zostać w domu i pracować nad solówką, zamiast towarzyszyć całej ekipie w trasie Up In Smoke, na której występy w pewnością podgrzałyby szum wokół jego osoby do czerwoności. W taki oto sposób zaczął się początek końca gwiazdy Hittman'a, która zgasła równie szybko jak rozbłysła - trzy lata później odszedł on z Aftermath i przepadł jak kamień w wodę... od tego czasu pojawiał się na horyzoncie sporadycznie, raz w 2005 roku wydając EP "Hittmanic Verses", które zawierało część materiału nagranego w okresie pracy nad albumem wAftermath, i ostatni raz  5 lat temu, kiedy pojawiło się kolejne EP "Big Hitt Rises". Od długiego czasu Hittman pracuje co prawda nad pełnoprawnym albumem, raz po raz można poczytać na ten temat wzmianki w hip-hopowej prasie, ale możemy z całą pewnością stwierdzić że jeśli ten projekt się kiedykolwiek ukaże, będzie on niestety jedynie ciekawostką dla garstki zdeklarowanych fanów, którzy pamiętają jakie spustoszenie siał raper na drugim Chronicu... #WastedTalent

Ciężko upchnąć w jeden ranking wszystkich liczących się w pewnym momencie czasu zawodników danego regionu, ale myślę że udało mi się przedstawić tych najlepszych z najlepszych. Kto wie jak potoczyła by się kariera każdego z nich w innych okolicznościach, najważniejsze jednak że wszyscy nadal robią dalej swoje - jedni sami, drudzy w grupie, część w głębokim undergroundzie, reszta w przedsionku mainstreamu. Warto jednak podkreślić, że odradzający się dzisiaj West Coast to po cześci również zasługa ich prężnego działania w latach posuchy i ciężkiej pracy, która nie poszła do końca na marne. Dzisiaj z doświadczeń tego "zmarnowanego pokolenia" korzystają następni, wprowadzający Kalifornię ponownie na salony raperzy. Jacy? O tym szerzej w następnym felietonie, gdzie podyskutujemy nieco o tym do kogo należy przyszłość jeśli chodzi o Cali. West Up!

]]>
Ya Boy Rich Rocka "Hangover II" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-15,ya-boy-rich-rocka-hangover-ii-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-15,ya-boy-rich-rocka-hangover-ii-teledyskFebruary 13, 2015, 12:58 pmAdmin stronyCi, którzy pamiętają stare mixtape'y Ya Boya, wydawane gdy raper miał jeszcze zawojować Kalifornię i cały rynek pamiętają też zapewne numer "Hangover". Wtedy dostaliśmy mocny imprezowy banger, teraz pora na bardziej chillowy strzał, zobrazowany pięknymi highlife'owymi widoczkami.Ci, którzy pamiętają stare mixtape'y Ya Boya, wydawane gdy raper miał jeszcze zawojować Kalifornię i cały rynek pamiętają też zapewne numer "Hangover". Wtedy dostaliśmy mocny imprezowy banger, teraz pora na bardziej chillowy strzał, zobrazowany pięknymi highlife'owymi widoczkami.

]]>
Ya Boy Rich Rocka "Allegiance" - darmowy mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-11,ya-boy-rich-rocka-allegiance-darmowy-mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-11,ya-boy-rich-rocka-allegiance-darmowy-mixtapeSeptember 11, 2014, 9:15 amAdmin stronyYa Boy aka Rich Rocka aka Ya Boy Rich Rocka parę lat temu był naprawdę na dużej fali i można było oczekiwać w nim kolejnej kalifornijskiej gwiazdy. Wszystko trochę ucichło, ale po okresie przestoju YB pod nową ksywką atakuje dalej, tym razem mixtape'em nagranym wspólnie z DJ-em Drama, gościnnie wspierany tym razem przez lokalnych graczy, na czele z E-40.Download Mixtape | Free Mixtapes Powered by DatPiff.comYa Boy aka Rich Rocka aka Ya Boy Rich Rocka parę lat temu był naprawdę na dużej fali i można było oczekiwać w nim kolejnej kalifornijskiej gwiazdy. Wszystko trochę ucichło, ale po okresie przestoju YB pod nową ksywką atakuje dalej, tym razem mixtape'em nagranym wspólnie z DJ-em Drama, gościnnie wspierany tym razem przez lokalnych graczy, na czele z E-40.


Download Mixtape | Free Mixtapes Powered by DatPiff.com

]]>
Rich Rocka aka Ya Boy "I Got That Fire" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-12,rich-rocka-aka-ya-boy-i-got-that-fire-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-12,rich-rocka-aka-ya-boy-i-got-that-fire-teledyskSeptember 11, 2014, 9:11 amPaweł Miedzielec7 września miał swoją premierę nowy mixtape Ya Boy'a pt. "Alliegance" - z tej okazji Rich Rocka wypuścił w sieć klip do singlowego "I Got That Fire", który promuje ten materiał. Jak wam się podoba?7 września miał swoją premierę nowy mixtape Ya Boy'a pt. "Alliegance" - z tej okazji Rich Rocka wypuścił w sieć klip do singlowego "I Got That Fire", który promuje ten materiał. Jak wam się podoba?

]]>
Ya Boy aka Rich Rocka & DJ Drama "Allegiance" - nowy mixtape w drodzehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-04,ya-boy-aka-rich-rocka-dj-drama-allegiance-nowy-mixtape-w-drodzehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-04,ya-boy-aka-rich-rocka-dj-drama-allegiance-nowy-mixtape-w-drodzeSeptember 4, 2014, 7:52 amPaweł MiedzielecPo wydanym w listopadzie ubiegłego roku albumie, który okazał się sporym rozczarowaniem i przeszedł raczej bez echa Ya Boy powraca z nowym materiałem.Tym razem reprezentant Bay Area przygotował dla swoich fanów mixtape "Allegiance", który będzie miał swoją premierę już 7 września. Mamy już dla was do sprawdzenia pierwszy kawałek z tego projektu, który pomagał szlifować sam DJ Drama - "I Got That Fire" możecie odsłuchać w linku poniżej a wszystkich zainteresowanych odsyłam po pre-order na iTunes, gdzie czekają na was również 3 bonusowe kawałki! Swoją obecność na "Allegiance" potwierdzili m.in. E-40, Droop-E, Short Dawg oraz Bailey więc zapowiada się ciekawy materiał.Po wydanym w listopadzie ubiegłego roku albumie, który okazał się sporym rozczarowaniem i przeszedł raczej bez echa Ya Boy powraca z nowym materiałem.

Tym razem reprezentant Bay Area przygotował dla swoich fanów mixtape "Allegiance", który będzie miał swoją premierę już 7 września. Mamy już dla was do sprawdzenia pierwszy kawałek z tego projektu, który pomagał szlifować sam DJ Drama - "I Got That Fire" możecie odsłuchać w linku poniżej a wszystkich zainteresowanych odsyłam po pre-order na iTunes, gdzie czekają na was również 3 bonusowe kawałki! Swoją obecność na "Allegiance" potwierdzili m.in. E-40, Droop-E, Short Dawg oraz Bailey więc zapowiada się ciekawy materiał.

]]>
Ya Boy Rick Rocka "New Guy" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-20,ya-boy-rick-rocka-new-guy-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-20,ya-boy-rick-rocka-new-guy-teledyskMarch 17, 2014, 10:11 pmAdmin stronyNie taki już z niego "new guy", chyba że o zmianę ksywki chodzi. Ya Boy znany też teraz jako Rich Rocka wydał w ubiegłym roku swój album, który przeszedł całkiem bez echa, nie przeszkadza mu to jednak w tym, by wciąż promować go kolejnymi klipami.Nie taki już z niego "new guy", chyba że o zmianę ksywki chodzi. Ya Boy znany też teraz jako Rich Rocka wydał w ubiegłym roku swój album, który przeszedł całkiem bez echa, nie przeszkadza mu to jednak w tym, by wciąż promować go kolejnymi klipami.

]]>
Ya Boy aka Rich Rocka "Bang Bang" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-12-13,ya-boy-aka-rich-rocka-bang-bang-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-12-13,ya-boy-aka-rich-rocka-bang-bang-teledyskDecember 12, 2013, 9:14 pmPaweł Miedzielec5 listopada Ya Boy wypuścił wreszcie swój długo oczekiwany album "Ya Boy Rich Rocka". Do tej pory krążek był promowany przez teledyskami do numerów "550", "Mayday" i "Go Up" a teraz dołączył do nich również najnowszy klip, zrealizowany do kawałka "Bang Bang" – sprawdźcie materiał jak i cały krążek.5 listopada Ya Boy wypuścił wreszcie swój długo oczekiwany album "Ya Boy Rich Rocka". Do tej pory krążek był promowany przez teledyskami do numerów "550", "Mayday" i "Go Up" a teraz dołączył do nich również najnowszy klip, zrealizowany do kawałka "Bang Bang" – sprawdźcie materiał jak i cały krążek.

]]>
Ya Boy Rich Rocka feat. Sam Hook "Go Up" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-21,ya-boy-rich-rocka-feat-sam-hook-go-up-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-21,ya-boy-rich-rocka-feat-sam-hook-go-up-teledyskNovember 19, 2013, 10:27 pmAdmin stronyZamiast wyczekiwanego kilka lat mainstreamowego wjazdu z buta i kolejnej kalifornijskiej gwiazdy otrzymaliśmy wypuszczony po cichu i niezależnie album i przespany hype. Ya Boy wypuścił w końcu swój krążek, jednak z dużo mniejszym rozmachem niż można było podejrzewać. Nasze recenzje "Rich Rocka" już niedługo. Na razie nowy teledysk.Zamiast wyczekiwanego kilka lat mainstreamowego wjazdu z buta i kolejnej kalifornijskiej gwiazdy otrzymaliśmy wypuszczony po cichu i niezależnie album i przespany hype. Ya Boy wypuścił w końcu swój krążek, jednak z dużo mniejszym rozmachem niż można było podejrzewać. Nasze recenzje "Rich Rocka" już niedługo. Na razie nowy teledysk.

]]>
Rich Rocka (Ya Boy) feat. Trae Tha Truth "Mayday" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-06,rich-rocka-ya-boy-feat-trae-tha-truth-mayday-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-06,rich-rocka-ya-boy-feat-trae-tha-truth-mayday-teledyskNovember 5, 2013, 10:03 pmPaweł MiedzielecWczoraj miała miejsce premiera nowego albumu Ya Boy'a, na którą fani rapera czekali od czasu wydania debiutanckiego krążka w 2005 roku. Po drodze były lepsze i gorsze mixtape'y oraz niezliczone zapowiedzi mainstreamowego debiutu za pośrednictwem Konvict Muzik, który miał wywindować pozycję artysty w rap grze do poziomu, na jakim dzisiaj znajduje się choćby Kendrick Lamar. Zamiast tego, po 8 długich latach wyczekiwania dostajemy niezależnie wydany krążek, na dodatek dostępny jedynie na iTunes oraz klip na otarcie łez... szkoda, bo Rich Rocka to kolejna "nadzieja westu" o zmarnowanym potencjale, ale nie on pierwszy i zapewne nie ostatni.Wczoraj miała miejsce premiera nowego albumu Ya Boy'a, na którą fani rapera czekali od czasu wydania debiutanckiego krążka w 2005 roku. Po drodze były lepsze i gorsze mixtape'y oraz niezliczone zapowiedzi mainstreamowego debiutu za pośrednictwem Konvict Muzik, który miał wywindować pozycję artysty w rap grze do poziomu, na jakim dzisiaj znajduje się choćby Kendrick Lamar. Zamiast tego, po 8 długich latach wyczekiwania dostajemy niezależnie wydany krążek, na dodatek dostępny jedynie na iTunes oraz klip na otarcie łez... szkoda, bo Rich Rocka to kolejna "nadzieja westu" o zmarnowanym potencjale, ale nie on pierwszy i zapewne nie ostatni.

]]>
Rich Rocka (Ya Boy) feat. Clyde Carson "4 The Money" - nowy singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-01,rich-rocka-ya-boy-feat-clyde-carson-4-the-money-nowy-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-01,rich-rocka-ya-boy-feat-clyde-carson-4-the-money-nowy-singielNovember 1, 2013, 7:56 pmPaweł MiedzielecPo latach oczekiwań, niezliczonych zapowiedziach i niekończących się opóźnieniach, Ya Boy - znany teraz jako Rich Rocka, zamierza w końcu wypuścić na rynek nowy krążek.Album "Ya Boy Rich Rocka" ukaże się już w najbliższy wtorek, 5 listopada - niestety, tylko w wersji digital. Dzisiaj mamy dla was do sprawdzenia ostatni singiel przed premierą materiału - nagrany wspólnie z Clydem Carsonem numer "4 The Money", który możecie odsłuchać w linku poniżej:Po latach oczekiwań, niezliczonych zapowiedziach i niekończących się opóźnieniach, Ya Boy - znany teraz jako Rich Rocka, zamierza w końcu wypuścić na rynek nowy krążek.

Album "Ya Boy Rich Rocka" ukaże się już w najbliższy wtorek, 5 listopada - niestety, tylko w wersji digital. Dzisiaj mamy dla was do sprawdzenia ostatni singiel przed premierą materiału - nagrany wspólnie z Clydem Carsonem numer "4 The Money", który możecie odsłuchać w linku poniżej:

]]>
Ya Boy jako Rich Rocka - debiut w wakacje, singiel z mixtape'uhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-29,ya-boy-jako-rich-rocka-debiut-w-wakacje-singiel-z-mixtapeuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-29,ya-boy-jako-rich-rocka-debiut-w-wakacje-singiel-z-mixtapeuMay 29, 2013, 1:18 pmAdmin stronyPamiętam jak po wydaniu świetnego "Kush 2009" na bitach Dre Ya Boy rozpędzał się coraz bardziej, łapał coraz większy hype i wydawało się, że w przeciągu roku-dwóch będzie tam, gdzie dziś Kendrick Lamar (na pozycji młodego króla westcoastu) lub choćby Meek Mill (pozycja młodego króla charakternej ulicy) - poszedł jednak drogą Papoose'a przymulając swoje 5 minut i po podpisaniu kontraktu z Akonem i Konvict Music rozdrabniając się na kolejne, coraz słabsze mixtape'y.Ostatnio chyba w końcu wziął się do roboty, ale co z tego uda mu się jeszcze wyciągnąć - to ciężko mi przewidzieć. Na pewno nietypowe jest to, że po iluś latach terminowania w underze i wyrabiania ksywy... postanowił ją zmienić.Teraz już jako Rich Rocka (tylko mi to pseudo wydaje się dziwaczne?) zapowiedział na wakacje album pt "Rich Rocka", który poprzedzi mixtape "Road To Rocka". Na razie dostajemy pierwszy singiel z tego drugiego projektu i paradoksalnie - brzmi jak stary dobry Ya Boy. Czekamy więc.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4653","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Pamiętam jak po wydaniu świetnego "Kush 2009" na bitach Dre Ya Boy rozpędzał się coraz bardziej, łapał coraz większy hype i wydawało się, że w przeciągu roku-dwóch będzie tam, gdzie dziś Kendrick Lamar (na pozycji młodego króla westcoastu) lub choćby Meek Mill (pozycja młodego króla charakternej ulicy) - poszedł jednak drogą Papoose'a przymulając swoje 5 minut i po podpisaniu kontraktu z Akonem i Konvict Music rozdrabniając się na kolejne, coraz słabsze mixtape'y.

Ostatnio chyba w końcu wziął się do roboty, ale co z tego uda mu się jeszcze wyciągnąć - to ciężko mi przewidzieć. Na pewno nietypowe jest to, że po iluś latach terminowania w underze i wyrabiania ksywy... postanowił ją zmienić.

Teraz już jako Rich Rocka (tylko mi to pseudo wydaje się dziwaczne?) zapowiedział na wakacje album pt "Rich Rocka", który poprzedzi mixtape "Road To Rocka". Na razie dostajemy pierwszy singiel z tego drugiego projektu i paradoksalnie - brzmi jak stary dobry Ya Boy. Czekamy więc.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4653","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
22 bomby na sylwestrową imprezę 2012https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-30,22-bomby-na-sylwestrowa-impreze-2012https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-30,22-bomby-na-sylwestrowa-impreze-2012January 9, 2013, 9:14 pmAdmin stronySylwester coraz bliżej, wielu z Was spędzi go zapewne na domówkach w muzycznie mieszanym towarzystwie, gdzie około 40% gości po spożyciu odpowiedniej dawki 40%-owego trunku będzie chciała zabawić się w DJ-a Youtube'a, katując wszystkich tym, czym oni sami się jarają "bo posłuchaj przecież, najlepsze to, daj daj, teraz ja". Jeśli chcecie by muzyczna atmosfera została zachowana a zarazem by nie zadowolić jedynie wczutych ortodoksów, lubujących się nawet w zróżnicowanym muzycznie towarzystwie w prezentowaniu perełek spośród swoich wykopów z nowojorskiego undergroundu z połowy lat 90-tych... to postawcie na złoty środek, odrzućcie "wasz ulubiony rap" i znajdźcie coś co trafi do wszystkich, sprawi, że "ona będzie tańczyć dla was" a zarazem nie sprawi u was bólu uszu.Co najlepiej? Zamiast oklepanych staroci znanych z klubowych imprez, gdzie DJ-e w kółko potrafią męczyć nas "In Da Club", "Low" czy "How We Do" a z Polski mają w zanadrzu jedynie "Drin Za Drinem"... postawcie na mainstream, ale ten nowy i aktualny. Pokażcie, że trzymacie rękę na pulsie, wiecie co dzieje się za Oceanem i jesteście za pan brat z najnowszymi rapowymi hitami dominującymi w klubach i rozpalającymi amerykańskie parkiety.Mocno, imprezowo, świeżo, stricte mainstreamowo, z małą domieszką polskich tracków dla bardziej patriotycznych melanżowników - oto nasze 22 bomby, zażaleń o "komercyjność/popowość" nie przyjmujemy, ściany podpierać możecie oszczędzając nam tego, tłumacząc się jedynie, że "gangstas don't dance". Jazda. A$AP Rocky feat. 2Chainz, Drake, Kendrick Lamar - Fuckin Problems -> Przebój ostatnich tygodni, w którym nawet 2 Chainz nie jest drewnem a Drake przekonuje także swoich hejterów. Refren prosty, głupkowaty, ale wwiercający się w głowę a całość ma naprawdę spore replay value. Halle Berry, hallelujah.Beeres feat. Dedoen - N.E.O.N. -> Shitisfresh! Mało MC w Polsce czuje obecne mainstreamowe wpływy zza oceanu a nie tylko próbuje przenieść je do siebie "bo moda". Beeres z pewnością do nich należy a pochodzący z młodowilczej płyty "N.E.O.N." to perełka ze sporym hitowym potencjałem i track, który stoi gdzieś w połowie drogi między "Noc I Dzień" Pezeta a Drake'iem.Calvin Harris feat. Tinie Tempah - Drinking From The Bottle -> Tak, Calvina Harrisa w żaden sposób nie da nazwać się hip-hopowym producentem, co nie zmienia faktu, że jakoś mu z raperami po drodze. "Dance Wiv Me" z Dizzee Rascallem to sztos pierwsza klasa, a "School" z producenckiej płyty Harrisa brzmi tak, że prędzej strzeliłbym, że zrobił je DJ Quik. A "Drinking From The Bottle" to klubowa bestia z udziałem jednego z ciekawszych brytyjskich MC.Chiddy Bang - Mind Your Manners -> "Breakfast" to jedna z moich ulubionych płyt tego roku, potężna porcja świeżego mainstreamu bez udziwnień, za to z masą pozytywnej energii. A "Mind Your Manners" jest niezawodne, na czele z refrenem, który nie chce wypaść z głowy. "I'm livin in the moment, why won't you go and own it"?DJ Khaled feat. Chris Brown, Rick Ross, Lil Wayne, Nicki Minaj - Take It To The Head -> Khaled to maszynka do hitów, a tak jak śmieszy jego "DJ-ing", tak imponować muszą dojścia i biznesowy zmysł. Tegoroczny album również niesie nam mocno obsadzony posse-cut, a sposób, w jaki do tematu podszedł Wayne zawsze mnie rozbraja.50 Cent feat. Too $hort - First Date -> Głos Fifciaka znają wszyscy, a jakieś 70% osób ciągle myśli, że jest on na topie w amerykańskim rapie. Tja... Co za problem więc, by zarzucić pierwszy od dawna imprezowy hicior Curtisa, szczególnie, że gościnnie pojawia się w nim nieśmiertelny Dziadzia Short a całość - mimo wycia Centa - brzmi naprawdę konkretnie.Flo Rida - Good Feeling -> Nie dość, że Flo Rida na Popkillerze to jeszcze z takim hitem? A no dokładnie. Ten właśnie track przekonał mnie o umiejętnościach gwiazdy z Florydy, bit niesie niesamowicie a sposób, w jaki porusza się po nim gospodarz zasługuje na duże wow. Na Sylwestra jak znalazł.Jamal - Defto -> Najgłośniejszy polski klip tego roku? Bardzo możliwe, że tak. Po "Policemanie" panom z Jamala wyszedł kolejny hit i energetyczna bomba, przy której chce się tańczyć i skakać jakby jutro miało nie być.Jay-Z & Kanye West - Niggaz In Paris -> Co zobaczę reakcję na ten numer w klubie to ludziom wciąż wydaje się on fresh-nowinką z ostatniej chwili. Co kto lubi, ale fakt faktem, że potencjał imprezowy spory a przy zgaszonych głównych światłach efekt może być jeszcze bardziej okazały - na pewno energii nie zabraknie.J. Stalin - Everyday My Birthday -> Tak, wiem, że 99% z was nie zna tego pana, a 97,5% będzie miało bekę z uwagi na ksywkę. Spoko, mnie najpierw także odrzucała, ale gdy w końcu sięgnąłem to stał on się jednym z moich ulubionych kalifornijskich MC a tym trackiem przekonałem do niego już wiele osób. Poczujcie się więc jakby cały świat świętował wasze urodziny i let's get this party started.Kendrick Lamar - Swimming Pools -> I to jest ten moment, gdy i wielbiciele ambitniejszego i bardziej zaangażowanego treściowo rapu będą mogli dodać coś od siebie. Antyalkoholowy manifest Lamara, wzmocniony koniem trojańskim w postaci refrenu, który sprawia, że w klubach pełnych alkoholu latać może w najlepsze - a nuż choć 5% wsłucha się w treść zwrotek.Ke$ha feat. Juicy J, Wiz Khalifa, Becky G - Die Young (Remix) -> Tak, to ta Ke$ha od "Tik Tok" i popowa papka dla mas. Ale w tym remixie Juicy i Wiz "robią robotę", dorzucając świetnie przewinięte zwroty i podkręcając track w tę stronę, że tworzy się interesujący mainstreamowy hicior.Kobra x Bezczel feat. Kroolik Underwood - Nim Nastanie Świt -> Trochę rodzimego rapu też musi polecieć a propozycja od Kobry, Bezczela i Kroolika ma jak dla mnie wszystko co powinna. Stylowe zwrotki, świetny mainstreamowy bit (SoDrumatic!), wpadający w ucho refren i odpowiednio "fitującą" tematykę.Lil Wayne - I Gotta Feeling -> Amerykańskie mixtape'y to fajna sprawa, bo potrafią odświeżyć nawet numery oklepane z każdej strony. "I Gotta Feeling" Black Eyed Peas zna każdy, ale wersji Wayne'a już niekoniecznie. A warto.Nas feat. Mary J. Blige - Reach Out -> Całe "Life Is Good" to wprawdzie poważny, nastrojowy i mało imprezowy materiał - swoją drogą jeden z najlepszych w tym roku. Ale "Reach Out" to track muzycznie lżejszy i nośny dzięki refrenowi pani Blige.Nicki Minaj - Starships -> Czego by nie mówić o popowości i eskowości tego singla to nie da się zaprzeczyć, że wbija się do głowy z perfekcyjną precyzją a refren niesie jak mało co. Can't stop, we'll touch the sky.Pezet - Supergirl -> Tak, widzę już zaciskające się zęby i bluzgi pod nosem części czytelników, pamiętam bowiem odbiór, z jakim spotkał się ten numer. To teraz zanim wpiszecie komentarz przetestujcie go na imprezie, gdzie proporcje są odpowiednie a atmosfera gorąca i dopiero wygłoście opinie. Albo zalajkujcie post na jakimś katłumenowskim fanpage'u, your life, your choice.Slaughterhouse feat. Cee Lo Green - My Life -> Co to jest za singiel! Cała czwórka nic nie straciła tu ze swojej skillowości, cisną pięknie a Cee Lo pokazuje, dlaczego jest asem refrenów. Jeśli ktoś nie wie, jak czerpać ze starego popu i followupować go w mainstreamie roku 2012 tak, by nie popadać w kicz to tutaj mamy idealny instruktaż.Snoop Dogg & Wiz Khalifa feat. Bruno Mars - Young, Wild & Free -> Jeden z numerów, który w mijającym roku słyszeliśmy wszędzie. I dobrze, bo na spędach w stylu Sylwestra wychodzi dobrze znana zasada - "Podoba się nam muzyka, pod warunkiem, że już ją znamy". Pozwólcie więc wyluzować, odmłodzić i zarazem podkręcić atmosferę. Chyba każdemu wyjdzie to na dobre.Tyga - Rack City -> Jeden z moich ulubionych trapowych bangerów a ogień wywoływany przez niego na parkietach trochę nasuwa mi skojarzenia z "Hot In Herre" Nelly'ego. Bit rozpala to, co powinien, a odpowiednio łatwy do zapamiętania refren umożliwia szybkie podłapanie go przez obecnych. Jeśli rozkręcicie wystarczająco luźną bajerę to może skończycie sylwestrowy wieczór podobnie jak bohaterowie filmu Tygi o tym samym tytule.Wiz Khalifa feat. The Weeknd - Remember You -> Kiedy atmosfera stanie się leniwa i bardziej nastrojowa możecie - to do panów - wyciągnąć z rękawa tego oto asa. Dlaczego? Tym razem nie chodzi o Wiza, bo jest tu tylko uzupełnieniem. Numer "robi" Weeknd, mający niesamowitą umiejętność przekazywania treści chamskich, bezpruderyjnych w sposób odpowiednio zawoalowany, nastrojowy, ba, wręcz romantyczny. Podchwyćcie więc kontakt wzrokowy i śpiewajcie razem z Abelem.Ya Boy & Doc Hollywood - We Run L.A. -> Jeden z tych tracków, które miały moim zdaniem potencjał, by namieszać niczym największe przeboje Timbalanda, ale z powodu braku promocji tak się nie stało. A zarówno Ya Boy (parę lat temu największa młoda nadzieja Westu, kto dziś wskaże przy tym terminie jego a nie Kendricka?) jak Doc Hollywood (Kalifornia po Hollywoodzku, wyważona na granicy świetnego mainstreamu i radiowego kiczu, ale nie spadająca w drugą stronę) gdzieś zaginęli, oby nie na dobre.PS. Możecie oczywiście pieklić się poniżej, że jak to Popkiller i FloRida czy Nicki Minaj i że "Ante Up" czy "Full Clip" również rozpalą każdą imprezę... ale nie gwarantujemy, że zróżnicowane gustem środowisko nie uzna, że to dobry czas, by odciąć was od sprzętu i odpalić "Gangnam Style" lub "Ona Tańczy Dla Mnie". Szczęśliwego Nowego Roku!Sylwester coraz bliżej, wielu z Was spędzi go zapewne na domówkach w muzycznie mieszanym towarzystwie, gdzie około 40% gości po spożyciu odpowiedniej dawki 40%-owego trunku będzie chciała zabawić się w DJ-a Youtube'a, katując wszystkich tym, czym oni sami się jarają "bo posłuchaj przecież, najlepsze to, daj daj, teraz ja". Jeśli chcecie by muzyczna atmosfera została zachowana a zarazem by nie zadowolić jedynie wczutych ortodoksów, lubujących się nawet w zróżnicowanym muzycznie towarzystwie w prezentowaniu perełek spośród swoich wykopów z nowojorskiego undergroundu z połowy lat 90-tych... to postawcie na złoty środek, odrzućcie "wasz ulubiony rap" i znajdźcie coś co trafi do wszystkich, sprawi, że "ona będzie tańczyć dla was" a zarazem nie sprawi u was bólu uszu.

Co najlepiej? Zamiast oklepanych staroci znanych z klubowych imprez, gdzie DJ-e w kółko potrafią męczyć nas "In Da Club", "Low" czy "How We Do" a z Polski mają w zanadrzu jedynie "Drin Za Drinem"... postawcie na mainstream, ale ten nowy i aktualny. Pokażcie, że trzymacie rękę na pulsie, wiecie co dzieje się za Oceanem i jesteście za pan brat z najnowszymi rapowymi hitami dominującymi w klubach i rozpalającymi amerykańskie parkiety.

Mocno, imprezowo, świeżo, stricte mainstreamowo, z małą domieszką polskich tracków dla bardziej patriotycznych melanżowników - oto nasze 22 bomby, zażaleń o "komercyjność/popowość" nie przyjmujemy, ściany podpierać możecie oszczędzając nam tego, tłumacząc się jedynie, że "gangstas don't dance". Jazda.

 

A$AP Rocky feat. 2Chainz, Drake, Kendrick Lamar - Fuckin Problems -> Przebój ostatnich tygodni, w którym nawet 2 Chainz nie jest drewnem a Drake przekonuje także swoich hejterów. Refren prosty, głupkowaty, ale wwiercający się w głowę a całość ma naprawdę spore replay value. Halle Berry, hallelujah.

Beeres feat. Dedoen - N.E.O.N. -> Shitisfresh! Mało MC w Polsce czuje obecne mainstreamowe wpływy zza oceanu a nie tylko próbuje przenieść je do siebie "bo moda". Beeres z pewnością do nich należy a pochodzący z młodowilczej płyty "N.E.O.N." to perełka ze sporym hitowym potencjałem i track, który stoi gdzieś w połowie drogi między "Noc I Dzień" Pezeta a Drake'iem.

Calvin Harris feat. Tinie Tempah - Drinking From The Bottle -> Tak, Calvina Harrisa w żaden sposób nie da nazwać się hip-hopowym producentem, co nie zmienia faktu, że jakoś mu z raperami po drodze. "Dance Wiv Me" z Dizzee Rascallem to sztos pierwsza klasa, a "School" z producenckiej płyty Harrisa brzmi tak, że prędzej strzeliłbym, że zrobił je DJ Quik. A "Drinking From The Bottle" to klubowa bestia z udziałem jednego z ciekawszych brytyjskich MC.

Chiddy Bang - Mind Your Manners -> "Breakfast" to jedna z moich ulubionych płyt tego roku, potężna porcja świeżego mainstreamu bez udziwnień, za to z masą pozytywnej energii. A "Mind Your Manners" jest niezawodne, na czele z refrenem, który nie chce wypaść z głowy. "I'm livin in the moment, why won't you go and own it"?

DJ Khaled feat. Chris Brown, Rick Ross, Lil Wayne, Nicki Minaj - Take It To The Head -> Khaled to maszynka do hitów, a tak jak śmieszy jego "DJ-ing", tak imponować muszą dojścia i biznesowy zmysł. Tegoroczny album również niesie nam mocno obsadzony posse-cut, a sposób, w jaki do tematu podszedł Wayne zawsze mnie rozbraja.

50 Cent feat. Too $hort - First Date -> Głos Fifciaka znają wszyscy, a jakieś 70% osób ciągle myśli, że jest on na topie w amerykańskim rapie. Tja... Co za problem więc, by zarzucić pierwszy od dawna imprezowy hicior Curtisa, szczególnie, że gościnnie pojawia się w nim nieśmiertelny Dziadzia Short a całość - mimo wycia Centa - brzmi naprawdę konkretnie.

Flo Rida - Good Feeling -> Nie dość, że Flo Rida na Popkillerze to jeszcze z takim hitem? A no dokładnie. Ten właśnie track przekonał mnie o umiejętnościach gwiazdy z Florydy, bit niesie niesamowicie a sposób, w jaki porusza się po nim gospodarz zasługuje na duże wow. Na Sylwestra jak znalazł.

Jamal - Defto -> Najgłośniejszy polski klip tego roku? Bardzo możliwe, że tak. Po "Policemanie" panom z Jamala wyszedł kolejny hit i energetyczna bomba, przy której chce się tańczyć i skakać jakby jutro miało nie być.

Jay-Z & Kanye West - Niggaz In Paris -> Co zobaczę reakcję na ten numer w klubie to ludziom wciąż wydaje się on fresh-nowinką z ostatniej chwili. Co kto lubi, ale fakt faktem, że potencjał imprezowy spory a przy zgaszonych głównych światłach efekt może być jeszcze bardziej okazały - na pewno energii nie zabraknie.

J. Stalin - Everyday My Birthday -> Tak, wiem, że 99% z was nie zna tego pana, a 97,5% będzie miało bekę z uwagi na ksywkę. Spoko, mnie najpierw także odrzucała, ale gdy w końcu sięgnąłem to stał on się jednym z moich ulubionych kalifornijskich MC a tym trackiem przekonałem do niego już wiele osób. Poczujcie się więc jakby cały świat świętował wasze urodziny i let's get this party started.

Kendrick Lamar - Swimming Pools -> I to jest ten moment, gdy i wielbiciele ambitniejszego i bardziej zaangażowanego treściowo rapu będą mogli dodać coś od siebie. Antyalkoholowy manifest Lamara, wzmocniony koniem trojańskim w postaci refrenu, który sprawia, że w klubach pełnych alkoholu latać może w najlepsze - a nuż choć 5% wsłucha się w treść zwrotek.

Ke$ha feat. Juicy J, Wiz Khalifa, Becky G - Die Young (Remix) -> Tak, to ta Ke$ha od "Tik Tok" i popowa papka dla mas. Ale w tym remixie Juicy i Wiz "robią robotę", dorzucając świetnie przewinięte zwroty i podkręcając track w tę stronę, że tworzy się interesujący mainstreamowy hicior.

Kobra x Bezczel feat. Kroolik Underwood - Nim Nastanie Świt -> Trochę rodzimego rapu też musi polecieć a propozycja od Kobry, Bezczela i Kroolika ma jak dla mnie wszystko co powinna. Stylowe zwrotki, świetny mainstreamowy bit (SoDrumatic!), wpadający w ucho refren i odpowiednio "fitującą" tematykę.

Lil Wayne - I Gotta Feeling -> Amerykańskie mixtape'y to fajna sprawa, bo potrafią odświeżyć nawet numery oklepane z każdej strony. "I Gotta Feeling" Black Eyed Peas zna każdy, ale wersji Wayne'a już niekoniecznie. A warto.

Nas feat. Mary J. Blige - Reach Out -> Całe "Life Is Good" to wprawdzie poważny, nastrojowy i mało imprezowy materiał - swoją drogą jeden z najlepszych w tym roku. Ale "Reach Out" to track muzycznie lżejszy i nośny dzięki refrenowi pani Blige.

Nicki Minaj - Starships -> Czego by nie mówić o popowości i eskowości tego singla to nie da się zaprzeczyć, że wbija się do głowy z perfekcyjną precyzją a refren niesie jak mało co. Can't stop, we'll touch the sky.

Pezet - Supergirl -> Tak, widzę już zaciskające się zęby i bluzgi pod nosem części czytelników, pamiętam bowiem odbiór, z jakim spotkał się ten numer. To teraz zanim wpiszecie komentarz przetestujcie go na imprezie, gdzie proporcje są odpowiednie a atmosfera gorąca i dopiero wygłoście opinie. Albo zalajkujcie post na jakimś katłumenowskim fanpage'u, your life, your choice.

Slaughterhouse feat. Cee Lo Green - My Life -> Co to jest za singiel! Cała czwórka nic nie straciła tu ze swojej skillowości, cisną pięknie a Cee Lo pokazuje, dlaczego jest asem refrenów. Jeśli ktoś nie wie, jak czerpać ze starego popu i followupować go w mainstreamie roku 2012 tak, by nie popadać w kicz to tutaj mamy idealny instruktaż.

Snoop Dogg & Wiz Khalifa feat. Bruno Mars - Young, Wild & Free -> Jeden z numerów, który w mijającym roku słyszeliśmy wszędzie. I dobrze, bo na spędach w stylu Sylwestra wychodzi dobrze znana zasada - "Podoba się nam muzyka, pod warunkiem, że już ją znamy". Pozwólcie więc wyluzować, odmłodzić i zarazem podkręcić atmosferę. Chyba każdemu wyjdzie to na dobre.

Tyga - Rack City -> Jeden z moich ulubionych trapowych bangerów a ogień wywoływany przez niego na parkietach trochę nasuwa mi skojarzenia z "Hot In Herre" Nelly'ego. Bit rozpala to, co powinien, a odpowiednio łatwy do zapamiętania refren umożliwia szybkie podłapanie go przez obecnych. Jeśli rozkręcicie wystarczająco luźną bajerę to może skończycie sylwestrowy wieczór podobnie jak bohaterowie filmu Tygi o tym samym tytule.

Wiz Khalifa feat. The Weeknd - Remember You -> Kiedy atmosfera stanie się leniwa i bardziej nastrojowa możecie - to do panów - wyciągnąć z rękawa tego oto asa. Dlaczego? Tym razem nie chodzi o Wiza, bo jest tu tylko uzupełnieniem. Numer "robi" Weeknd, mający niesamowitą umiejętność przekazywania treści chamskich, bezpruderyjnych w sposób odpowiednio zawoalowany, nastrojowy, ba, wręcz romantyczny. Podchwyćcie więc kontakt wzrokowy i śpiewajcie razem z Abelem.

Ya Boy & Doc Hollywood - We Run L.A. -> Jeden z tych tracków, które miały moim zdaniem potencjał, by namieszać niczym największe przeboje Timbalanda, ale z powodu braku promocji tak się nie stało. A zarówno Ya Boy (parę lat temu największa młoda nadzieja Westu, kto dziś wskaże przy tym terminie jego a nie Kendricka?) jak Doc Hollywood (Kalifornia po Hollywoodzku, wyważona na granicy świetnego mainstreamu i radiowego kiczu, ale nie spadająca w drugą stronę) gdzieś zaginęli, oby nie na dobre.

PS. Możecie oczywiście pieklić się poniżej, że jak to Popkiller i FloRida czy Nicki Minaj i że "Ante Up" czy "Full Clip" również rozpalą każdą imprezę... ale nie gwarantujemy, że zróżnicowane gustem środowisko nie uzna, że to dobry czas, by odciąć was od sprzętu i odpalić "Gangnam Style" lub "Ona Tańczy Dla Mnie". Szczęśliwego Nowego Roku!

]]>
Ya Boy "Konvicts Back" - nowy kawałekhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-11,ya-boy-konvicts-back-nowy-kawalekhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-11,ya-boy-konvicts-back-nowy-kawalekNovember 8, 2012, 7:58 pmPaweł MiedzielecOd dobrego roku zastanawiam się, dlaczego Ya Boy po opublikowaniu jednego z najgorętszych singli ubiegłego lata ("Locked Down"), nie wydał swojego mainstreamowego debiutu... Szczerze mówiąc to każdy powód, dla którego Akon nie zdecydował się wypuścić tego albumu, będzie dla mnie niezrozumiały.Dzisiaj nie mam już większej nadziei na usłyszenie tego materiału, ale fajnie że nadal wyciekają numery pokroju "Konvicts Back" - oto przed wami stary, dobry YB, czyli kolejny zmarnowany talent Kalifornii...Od dobrego roku zastanawiam się, dlaczego Ya Boy po opublikowaniu jednego z najgorętszych singli ubiegłego lata ("Locked Down"), nie wydał swojego mainstreamowego debiutu... Szczerze mówiąc to każdy powód, dla którego Akon nie zdecydował się wypuścić tego albumu, będzie dla mnie niezrozumiały.

Dzisiaj nie mam już większej nadziei na usłyszenie tego materiału, ale fajnie że nadal wyciekają numery pokroju "Konvicts Back" - oto przed wami stary, dobry YB, czyli kolejny zmarnowany talent Kalifornii...

]]>
Ya Boy feat. Twista "Cinema" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-22,ya-boy-feat-twista-cinema-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-22,ya-boy-feat-twista-cinema-nowy-numerOctober 21, 2012, 9:37 pmPaweł MiedzielecYa Boy powraca w dobrym stylu z nowym singiel, przywodzącym na myśl stare kawałki sprzed okresu nagrywania pod szyldem Konvict Muzik. Gościnnie superszybki Twista a mnie dalej nurtuje powtarzane od roku pytanie - kiedy w końcu Akon wypuści mainstreamowy debiut reprezentanta Frisco?Ya Boy powraca w dobrym stylu z nowym singiel, przywodzącym na myśl stare kawałki sprzed okresu nagrywania pod szyldem Konvict Muzik. Gościnnie superszybki Twista a mnie dalej nurtuje powtarzane od roku pytanie - kiedy w końcu Akon wypuści mainstreamowy debiut reprezentanta Frisco?

]]>
Ya Boy "Kalifornia Konvict" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-03-30,ya-boy-kalifornia-konvict-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-03-30,ya-boy-kalifornia-konvict-recenzjaDecember 30, 2013, 7:28 pmAdmin stronyTo, co według naszych przewidywań miało być zapowiadanym od jakiegoś czasu majorsowym debiutem Ya Boya w stajni Akona okazało się tylko przystawką i oficjalnym mixtape'em, puszczonym parę dni temu z zaskoczenia.Czy "Kalifornia Konvict" trzyma poziom godny oczekiwań i mogłoby śmiało trafić do sklepów i na listy?Nie, nie, nie. Całe szczęście, że ten projekt wyszedł tylko jako mixtape, bo łatwiej będzie o nim zapomnieć - jako fan dotychczasowych poczynań Ya Boya zawiodłem się naprawdę mocno. Gdzie podział się pazur, agresja w nawijce, świeżość i stylówa, która w pewnym momencie zwiastowała przeskoczenie porównywanego z YB wielokrotnie Game'a? Gdzie ucho do bitów, pozwalające łączyć mainstreamowy potencjał w kalifornijskim vibe'em i ulicznym sznytem? Nie wiem, mam nadzieję, że zaginęły gdzieś w akcji a nie uciekły na dobre. "Kalifornia Konvict" to materiał wielokrotnie słabszy od tego, co Ya Boy nagrywał parę lat temu. Zamiast świetnego wykorzystania korzennych westcoastowych bitów Dre na "Kush 2009" (jeden z moich ulubionych mixtape'ów ostatnich lat) mamy tylko "Kalifornię" w tytule. Zamiast uciekającego w pop, ale piekielnie hitowego "We Run L.A." mamy tragiczne "Kalifornia Look Good", gdzie na szybkim klubowym bicie zamiast rapu dostajemy asłuchalne wycie pod autotune'ową powłoką. Cały mixtape zdominowały bezjajeczne, przeciętne do granic bity bez wyrazu i nawijki, które zamiast pełnokrwistego bragga popartego skillami brzmią jak przechwałki typa, który utracił kontakt z rzeczywistością. O tym, że Ya Boy ma najlepsze dupy, najdroższe fury i alko z najwyższej półki słyszymy od dawna. Tylko 2-3 lata temu nawijał to tak, że łeb bujał się sam a gierki słowne i punche potrafiły kopać po zadzie. Tu brzmi na zmanierowanego typa, któremu nic się nie chce. Można zrozumieć, gdy brzmi tak Snoop po 20 latach w grze, ale nie gość przed pełnoprawnym debiutem, nawet jeśli ma 27 a nie 20 lat.Oczywiście nie wszystko jest tu złe. "Get Her High" z Wizem, które słyszeliśmy jakiś czas temu jako singiel to soczysty banger na fajnym patencie i numer na poziomie, do którego YB nas przyzwyczaił. "Madonna & Marylin" potrafi się wkręcić a "Fuck U Rite" z Martym Jamesem mogłoby zamieszać i w kategorii miękkiego mainstreamu z jajami jest naprawdę mocne. Radę daje jeszcze "Heavily Intoxicated", ale o reszcie chciałoby się jak najszybciej zapomnieć a najlepszą ilustracją do poziomu jest mina Ya Boya na okładce. Ogarnij się waćpan, bo w takiej formie zamiast dawki świeżej krwi w kalifornijskim mainstreamie dostaniemy jej karykaturę a wers "Signed with Akon, I'll be platinum in a week" z pewności siebie przekształci się w groteskę. Dwója. Download Mixtape | Free Mixtapes Provided by DatPiff.com
Czy "Kalifornia Konvict" trzyma poziom godny oczekiwań i mogłoby śmiało trafić do sklepów i na listy?

Nie, nie, nie. Całe szczęście, że ten projekt wyszedł tylko jako mixtape, bo łatwiej będzie o nim zapomnieć - jako fan dotychczasowych poczynań Ya Boya zawiodłem się naprawdę mocno. Gdzie podział się pazur, agresja w nawijce, świeżość i stylówa, która w pewnym momencie zwiastowała przeskoczenie porównywanego z YB wielokrotnie Game'a? Gdzie ucho do bitów, pozwalające łączyć mainstreamowy potencjał w kalifornijskim vibe'em i ulicznym sznytem? Nie wiem, mam nadzieję, że zaginęły gdzieś w akcji a nie uciekły na dobre.

"Kalifornia Konvict" to materiał wielokrotnie słabszy od tego, co Ya Boy nagrywał parę lat temu. Zamiast świetnego wykorzystania korzennych westcoastowych bitów Dre na "Kush 2009" (jeden z moich ulubionych mixtape'ów ostatnich lat) mamy tylko "Kalifornię" w tytule. Zamiast uciekającego w pop, ale piekielnie hitowego "We Run L.A." mamy tragiczne "Kalifornia Look Good", gdzie na szybkim klubowym bicie zamiast rapu dostajemy asłuchalne wycie pod autotune'ową powłoką. Cały mixtape zdominowały bezjajeczne, przeciętne do granic bity bez wyrazu i nawijki, które zamiast pełnokrwistego bragga popartego skillami brzmią jak przechwałki typa, który utracił kontakt z rzeczywistością. O tym, że Ya Boy ma najlepsze dupy, najdroższe fury i alko z najwyższej półki słyszymy od dawna. Tylko 2-3 lata temu nawijał to tak, że łeb bujał się sam a gierki słowne i punche potrafiły kopać po zadzie. Tu brzmi na zmanierowanego typa, któremu nic się nie chce. Można zrozumieć, gdy brzmi tak Snoop po 20 latach w grze, ale nie gość przed pełnoprawnym debiutem, nawet jeśli ma 27 a nie 20 lat.

Oczywiście nie wszystko jest tu złe. "Get Her High" z Wizem, które słyszeliśmy jakiś czas temu jako singiel to soczysty banger na fajnym patencie i numer na poziomie, do którego YB nas przyzwyczaił. "Madonna & Marylin" potrafi się wkręcić a "Fuck U Rite" z Martym Jamesem mogłoby zamieszać i w kategorii miękkiego mainstreamu z jajami jest naprawdę mocne. Radę daje jeszcze "Heavily Intoxicated", ale o reszcie chciałoby się jak najszybciej zapomnieć a najlepszą ilustracją do poziomu jest mina Ya Boya na okładce. Ogarnij się waćpan, bo w takiej formie zamiast dawki świeżej krwi w kalifornijskim mainstreamie dostaniemy jej karykaturę a wers "Signed with Akon, I'll be platinum in a week" z pewności siebie przekształci się w groteskę. Dwója.


Download Mixtape | Free Mixtapes Provided by DatPiff.com

]]>