popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Buckwildhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18102/BuckwildNovember 15, 2024, 1:48 ampl_PL © 2024 Admin stronyBuckwild "Diggin' In The Tuff Kong Crates"https://popkiller.kingapp.pl/2022-01-14,buckwild-diggin-in-the-tuff-kong-crateshttps://popkiller.kingapp.pl/2022-01-14,buckwild-diggin-in-the-tuff-kong-cratesJanuary 13, 2022, 11:33 pmBartosz SkolasińskiLegendarny producent remiksuje numery z katalogu wytwórni Tuff Kong.Tracklista:01. Drop Kick feat. Boldy James & Soll Badd02. Savage Monks (Remix) feat. Daniel Son, Lord Jah-Monte Ogbon & Eto03. Torch (Remix) feat. Conway the Machine04. Colpa Di Dio (Re-Edit) feat. Crimeapple05. The Ghost (Remix) feat. Benny the Butcher06. Co-Op (Remix) feat. Guilty Simpson, Meyhem Lauren & Starvin B07. Organize (Remix) feat. Big Twins08. Rock n Roller (Remix) feat. A.G.Legendarny producent remiksuje numery z katalogu wytwórni Tuff Kong.

Tracklista:

01. Drop Kick feat. Boldy James & Soll Badd
02. Savage Monks (Remix) feat. Daniel Son, Lord Jah-Monte Ogbon & Eto
03. Torch (Remix) feat. Conway the Machine
04. Colpa Di Dio (Re-Edit) feat. Crimeapple
05. The Ghost (Remix) feat. Benny the Butcher
06. Co-Op (Remix) feat. Guilty Simpson, Meyhem Lauren & Starvin B
07. Organize (Remix) feat. Big Twins
08. Rock n Roller (Remix) feat. A.G.

]]>
D.I.T.C. "Sessions" - pierwsza od 16 lat płyta już w tym miesiącu!https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-07,ditc-sessions-pierwsza-od-16-lat-plyta-juz-w-tym-miesiacuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-07,ditc-sessions-pierwsza-od-16-lat-plyta-juz-w-tym-miesiacuOctober 7, 2016, 9:39 amAdmin stronyLegendarny i nierdzewny kolektyw D.I.T.C. znów atakuje. Pisaliśmy Wam już kilkukrotnie o drugiej wspólnej płycie ekipy formowanej przez Lorda Finesse, O.C., A.G., Fat Joe, Diamonda D, Showbiza i Buckwilda... a teraz wiemy, że krążek trafi do nas jeszcze w tym miesiącu! Mamy też okładkę i tracklistę."Sessions" będzie pierwszym oficjalnym krążkiem D.I.T.C. od czasu albumu z 2000 roku - i drugim w ogóle. Otrzymaliśmy również najnowszy singiel "Rock Shyt", który wskazuje na to, że czeka nas piękny materiał dla starych fanów grupy. Premiera 28.10.Tracklista:1.) “Not For Nothing” f/ O.C. & A.G.2.) “Rock Shyt Too” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D3.) “Its Cold Outside” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.4.) “A. Barnes” f/ A.G.5.) “Granted” f/ O.C.6.) “Fat Joe Speaks” f/ Fat Joe7.) “New Wave” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.8.) “Everytime I Touch The Mic” f/ O.C., A.G., A. Bless & Frank V9.) “Make ‘Em Proud” f/ Fat Joe, Diamond D & A.G.10.) “Connect 3” f/ Diamond D, O.C. & A.G.11.) “Diggin’ Number” f/ Fat Joe, O.C. & A.G.12.) “Rock Shyt” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D[[{"fid":"36437","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"D.I.T.C. - Rock Shyt (audio) ft. Fat Joe, Lord Finesse, Diamond D","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]Legendarny i nierdzewny kolektyw D.I.T.C. znów atakuje. Pisaliśmy Wam już kilkukrotnie o drugiej wspólnej płycie ekipy formowanej przez Lorda Finesse, O.C., A.G., Fat Joe, Diamonda D, Showbiza i Buckwilda... a teraz wiemy, że krążek trafi do nas jeszcze w tym miesiącu! Mamy też okładkę i tracklistę.

"Sessions" będzie pierwszym oficjalnym krążkiem D.I.T.C. od czasu albumu z 2000 roku - i drugim w ogóle. Otrzymaliśmy również najnowszy singiel "Rock Shyt", który wskazuje na to, że czeka nas piękny materiał dla starych fanów grupy. Premiera 28.10.

Tracklista:

1.) “Not For Nothing” f/ O.C. & A.G.
2.) “Rock Shyt Too” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D
3.) “Its Cold Outside” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.
4.) “A. Barnes” f/ A.G.
5.) “Granted” f/ O.C.
6.) “Fat Joe Speaks” f/ Fat Joe
7.) “New Wave” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.
8.) “Everytime I Touch The Mic” f/ O.C., A.G., A. Bless & Frank V
9.) “Make ‘Em Proud” f/ Fat Joe, Diamond D & A.G.
10.) “Connect 3” f/ Diamond D, O.C. & A.G.
11.) “Diggin’ Number” f/ Fat Joe, O.C. & A.G.
12.) “Rock Shyt” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D

[[{"fid":"36437","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"D.I.T.C. - Rock Shyt (audio) ft. Fat Joe, Lord Finesse, Diamond D","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

]]>
Meyhem Lauren & Buckwild "Silk Pyramids" - premiera, odsłuchhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-06-01,meyhem-lauren-buckwild-silk-pyramids-premiera-odsluchhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-06-01,meyhem-lauren-buckwild-silk-pyramids-premiera-odsluchJune 1, 2014, 6:09 pmKrzysztof CyrychLudzie lubiący trueschool nie przejdą (a przynajmniej nie powinni) obojętnie obok takiej premiery. Sączące się z głośników brudne brzmienie przesiąknięte klasyczną perkusją i samplami pomimo tego, że mamy 2014 rok brzmi tu naprawdę świetnie. Zatem jeśli chcielibyście przesłuchać 13 nowych tracków kultywujących złotą erę rapu nie traficie lepiej. Gospodarzy wspierają tu m.in. Action Bronson i Troy Ave. Ludzie lubiący trueschool nie przejdą (a przynajmniej nie powinni) obojętnie obok takiej premiery. Sączące się z głośników brudne brzmienie przesiąknięte klasyczną perkusją i samplami pomimo tego, że mamy 2014 rok brzmi tu naprawdę świetnie. Zatem jeśli chcielibyście przesłuchać 13 nowych tracków kultywujących złotą erę rapu nie traficie lepiej. Gospodarzy wspierają tu m.in. Action Bronson i Troy Ave.

]]>
Crustified Dibbs a.k.a. R.A. The Rugged Man "Nights of the Bloody Apes" (Przegapifszy #56)https://popkiller.kingapp.pl/2013-06-07,crustified-dibbs-aka-ra-the-rugged-man-nights-of-the-bloody-apes-przegapifszy-56https://popkiller.kingapp.pl/2013-06-07,crustified-dibbs-aka-ra-the-rugged-man-nights-of-the-bloody-apes-przegapifszy-56June 6, 2013, 9:39 amWojciech GraczykDzisiejszy „Klasyk” jest dość nietypowy i nie tylko dlatego że zamieszczony jako Przegapifszy. Dlaczego? Bo będę w nim mówił o płycie, która nie miała swojej oficjalnej premiery. Jest to jednak na tyle dobre wydawnictwo, że warto o nim napisać.Pozycja ta to nieoficjalny debiut R.A. The Rugged Mana. Płyta miała pojawić się w między 1992, a 1994 rokiem. Niestety z powodu charakteru rapera, a także liryk które zawarł na krążku, nie została wydana. Dopiero w 2010 na datpiff.com ktoś wrzucił ją do pobrania za darmo. Do tej pory zastanawiam się jak to się stało, że nikt jej wtedy nie wydał. Ale od początku…R.A. był wtedy postacią wyjątkową. Mało było na scenie białych raperów. W sumie poza Beastie Boys, nie było nikogo wartego uwagi (chyba że wliczymy w to B-Reala z Cypress Hill). Ten status mógł złamać nasz dzisiejszy bohater, ale niestety przez jego obcesowość w tekstach, jakoś nie kwapiono się by wydać jego debiut. Swoim stylem rapowania przypominał on Ol’ Dirty Bastarda. Szczególnie z powodu jego wstawek w postaci przeciągania "bleee" itp. dźwięków.Nieznana jest cała lista producentów. Niestety. Na sto procent udział w muzycznej części płyty mieli Marc "Nigga" Nilez i Buckwild. Ten pierwszy odpowiedzialny jest za jeden z najbardziej obrzydliwych kawałków w historii rapu, czyli „Cunt Renaissance”. Historia jaka związana jest z tym numerem również ciekawa. Notorious po wysłuchaniu zwrotki gospodarza miał powiedzieć słynne „I thought, I was the illest”. Obydwaj panowie prześcigali się w obrazoburczym traktowaniu kobiet, kojarzącym się obecnie z twórczością Necro. Co ciekawe podobno utwór miał posiadać jeszcze jedną zwrotkę. Osobą, która miała ja nawinąć jest zapomniany już Akinyele, twórca stworzonego w konwencji dirty rap, albumu „Vagina Dinner”.Buckwild za to stworzył piękny bit oparty o „Dream od You” Oscara Petersona, a R.A. dorzucił swoja odę nienawiści do przemysłu muzycznego. Trzecią osobą, która miałaby maczać swoje producenckie palce w „Nocy Krwawych Małp” jest Erick Sermon. Podpowiada to sam Rugged Man wykrzykując jego imię w „You Aint’t Never Been Down”, które pasuje nawet stylowo do tego co tworzył Sermon. Mówię tu o brzmieniu stopy i werbla. Radzę sobie dla porównania posłuchać „Whut Thee Album” Redmana, a wyjaśni się Wam o czym mówię.Akurat pod względem muzycznym, nie ma się tu do czego przyczepić. Płyta jest w dużej mierze hołdem do oldschoolowego, rozkrzyczanego i skocznego rapu. Takiego jaki możemy zobaczyć w jedynym klipie promującym, czyli „Bloodshed Hua Hoo”. Co ciekawe mamy tu bit, który brzmi jakby był żywcem wyjęty ze studia duetu Trackmasters. „R.A. Be Down” to coś co śmiało mogłoby się pojawić na „Mr. Smith” LL Cool J’a. Cała płyta patrząc tylko na rodzaj bitów, użytych sampli, sposobu ich poskładania i połączenia z sekcją rytmiczną, przypomina mi właśnie debiut Redmana.R.A. za młodu to zupełnie inny raper niż teraz. Obecnie jest on szalonym, ale świadomym świata człowiekiem. Na „Nights of the Bloody Apes” brzmiał tak jakby był człowiekiem bez hamulców. Przekraczał bariery dobrego smaku dużo wcześniej niż jakikolwiek inny raper. Zresztą czasem mówi się o tym, że Eminem jest złodziejem stylu Rugged Mana. Tworzy wizerunek nieprzystosowanego społecznie „white trash”, obraża uczucia ludzi i w konsekwencji jest opieprzany za to przez Steve'a Bermana (Marshall Mathers LP). Swoje teksty pisze w bardzo kąśliwym i prześmiewczym tonie. Jest to bardzo podobne do historii R.A., jednak z tą różnicą, że Eminem wstrzelił się z tym w odpowiedni moment. Miał też protekcję Dr. Dre. Może to prawda, że „white boy needs black boy to win”. Do wizerunku spłukanego mieszkańca przyczepy bardziej pasuje jednak Thorburn ze swoim charakterystycznym głosem, niż ulubieniec nastolatek Marshall (którego również bardzo szanuję jako rapera). Ale to tylko takie drobne przemyślenia.Nazwa płyty odnosi się do meksykańskiego horroru o tym samym tytule. Jest to film z 1969 i do tego film klasy C, albo jeszcze niżej. Opowiada on historię umierającego chłopaka, któremu przeszczepiono serce goryla. W konsekwencji staje on się małpoludem. Całego filmu nie oglądałem, wystarczył mi opis i zwiastun na youtube - nie gustuję w takiej kinematografii. R.A. zresztą nawiazuję trochę do tego gatunku filmowego na swojej płycie. Zwłaszcza w intrze do „Toolbox Murderer”, czy w „Bloody Axe”, które nawiasem mówiąc miało być drugim singlem z tej płyty.Szkoda, że ta płyta nie trafiła w swoim czasie oficjalnie na sklepowe półki. To prawdziwa perełka i muzycznie jedna z ciekawszych pozycji tamtego okresu. Jedyną wadą tego wydawnictwa, a raczej tego co możemy ściągnąć z internetu, jest brak masteringu. Z drugiej jednak strony ma to jednak trochę swój urok. Potęguje on klimat brudu, na którym został oparta cała atmosfera płyty. Należy też pamiętać przy słuchaniu tego albumu, że nie należy go brać na poważnie. R.A. Bawi się tu konwencją. To taki trochę muzyczny grindhouse. Celowe okazywanie obrzydliwości w sposób, który nie będzie każdemu pasował.Download Mixtape | Free Mixtapes Powered by DatPiff.comDzisiejszy „Klasyk” jest dość nietypowy i nie tylko dlatego że zamieszczony jako Przegapifszy. Dlaczego? Bo będę w nim mówił o płycie, która nie miała swojej oficjalnej premiery. Jest to jednak na tyle dobre wydawnictwo, że warto o nim napisać.

Pozycja ta to nieoficjalny debiut R.A. The Rugged Mana. Płyta miała pojawić się w między 1992, a 1994 rokiem. Niestety z powodu charakteru rapera, a także liryk które zawarł na krążku, nie została wydana. Dopiero w 2010 na datpiff.com ktoś wrzucił ją do pobrania za darmo. Do tej pory zastanawiam się jak to się stało, że nikt jej wtedy nie wydał. Ale od początku…

R.A. był wtedy postacią wyjątkową. Mało było na scenie białych raperów. W sumie poza Beastie Boys, nie było nikogo wartego uwagi (chyba że wliczymy w to B-Reala z Cypress Hill). Ten status mógł złamać nasz dzisiejszy bohater, ale niestety przez jego obcesowość w tekstach, jakoś nie kwapiono się by wydać jego debiut. Swoim stylem rapowania przypominał on Ol’ Dirty Bastarda. Szczególnie z powodu jego wstawek w postaci przeciągania "bleee" itp. dźwięków.

Nieznana jest cała lista producentów. Niestety. Na sto procent udział w muzycznej części płyty mieli Marc "Nigga" Nilez i Buckwild. Ten pierwszy odpowiedzialny jest za jeden z najbardziej obrzydliwych kawałków w historii rapu, czyli „Cunt Renaissance”. Historia jaka związana jest z tym numerem również ciekawa. Notorious po wysłuchaniu zwrotki gospodarza miał powiedzieć słynne „I thought, I was the illest”. Obydwaj panowie prześcigali się w obrazoburczym traktowaniu kobiet, kojarzącym się obecnie z twórczością Necro. Co ciekawe podobno utwór miał posiadać jeszcze jedną zwrotkę. Osobą, która miała ja nawinąć jest zapomniany już Akinyele, twórca stworzonego w konwencji dirty rap, albumu „Vagina Dinner”.

Buckwild za to stworzył piękny bit oparty o „Dream od You” Oscara Petersona, a R.A. dorzucił swoja odę nienawiści do przemysłu muzycznego. Trzecią osobą, która miałaby maczać swoje producenckie palce w „Nocy Krwawych Małp” jest Erick Sermon. Podpowiada to sam Rugged Man wykrzykując jego imię w „You Aint’t Never Been Down”, które pasuje nawet stylowo do tego co tworzył Sermon. Mówię tu o brzmieniu stopy i werbla. Radzę sobie dla porównania posłuchać „Whut Thee Album” Redmana, a wyjaśni się Wam o czym mówię.

Akurat pod względem muzycznym, nie ma się tu do czego przyczepić. Płyta jest w dużej mierze hołdem do oldschoolowego, rozkrzyczanego i skocznego rapu. Takiego jaki możemy zobaczyć w jedynym klipie promującym, czyli „Bloodshed Hua Hoo”. Co ciekawe mamy tu bit, który brzmi jakby był żywcem wyjęty ze studia duetu Trackmasters. „R.A. Be Down” to coś co śmiało mogłoby się pojawić na „Mr. Smith” LL Cool J’a. Cała płyta patrząc tylko na rodzaj bitów, użytych sampli, sposobu ich poskładania i połączenia z sekcją rytmiczną, przypomina mi właśnie debiut Redmana.

R.A. za młodu to zupełnie inny raper niż teraz. Obecnie jest on szalonym, ale świadomym świata człowiekiem. Na „Nights of the Bloody Apes” brzmiał tak jakby był człowiekiem bez hamulców. Przekraczał bariery dobrego smaku dużo wcześniej niż jakikolwiek inny raper. Zresztą czasem mówi się o tym, że Eminem jest złodziejem stylu Rugged Mana. Tworzy wizerunek nieprzystosowanego społecznie „white trash”, obraża uczucia ludzi i w konsekwencji jest opieprzany za to przez Steve'a Bermana (Marshall Mathers LP). Swoje teksty pisze w bardzo kąśliwym i prześmiewczym tonie. Jest to bardzo podobne do historii R.A., jednak z tą różnicą, że Eminem wstrzelił się z tym w odpowiedni moment. Miał też protekcję Dr. Dre. Może to prawda, że „white boy needs black boy to win”. Do wizerunku spłukanego mieszkańca przyczepy bardziej pasuje jednak Thorburn ze swoim charakterystycznym głosem, niż ulubieniec nastolatek Marshall (którego również bardzo szanuję jako rapera). Ale to tylko takie drobne przemyślenia.

Nazwa płyty odnosi się do meksykańskiego horroru o tym samym tytule. Jest to film z 1969 i do tego film klasy C, albo jeszcze niżej. Opowiada on historię umierającego chłopaka, któremu przeszczepiono serce goryla. W konsekwencji staje on się małpoludem. Całego filmu nie oglądałem, wystarczył mi opis i zwiastun na youtube - nie gustuję w takiej kinematografii. R.A. zresztą nawiazuję trochę do tego gatunku filmowego na swojej płycie. Zwłaszcza w intrze do „Toolbox Murderer”, czy w „Bloody Axe”, które nawiasem mówiąc miało być drugim singlem z tej płyty.

Szkoda, że ta płyta nie trafiła w swoim czasie oficjalnie na sklepowe półki. To prawdziwa perełka i muzycznie jedna z ciekawszych pozycji tamtego okresu. Jedyną wadą tego wydawnictwa, a raczej tego co możemy ściągnąć z internetu, jest brak masteringu. Z drugiej jednak strony ma to jednak trochę swój urok. Potęguje on klimat brudu, na którym został oparta cała atmosfera płyty. Należy też pamiętać przy słuchaniu tego albumu, że nie należy go brać na poważnie. R.A. Bawi się tu konwencją. To taki trochę muzyczny grindhouse. Celowe okazywanie obrzydliwości w sposób, który nie będzie każdemu pasował.


Download Mixtape | Free Mixtapes Powered by DatPiff.com

]]>
Artifacts & Buckwild "No Expiration Date"https://popkiller.kingapp.pl/2022-11-06,artifacts-buckwild-no-expiration-datehttps://popkiller.kingapp.pl/2022-11-06,artifacts-buckwild-no-expiration-dateNovember 7, 2022, 2:47 amBartosz SkolasińskiWspólny album Artifacts i Buckwilda.Stream: Wspólny album Artifacts i Buckwilda.

Stream:

 

]]>
Celph Titled & Buckwild "Nineteen Ninety Now" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2010-11-10,celph-titled-buckwild-nineteen-ninety-now-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2010-11-10,celph-titled-buckwild-nineteen-ninety-now-recenzjaJanuary 4, 2014, 1:51 pmDaniel WardzińskiCzasami zdarza się, że pozornie zrobiono coś co już było, co się wcale wybitnie nie wyróżnia, prezentuje podobny poziom jak reszta albumów wokół, ale nagle zaczyna fascynować wiele osób. Grono krytyków mówi, że to jest niesamowicie świeże, że muzyka jakiegośtam typu przeżywa drugą młodość, a artysta swoją prawdziwością silnie się do tego przyczynia. Są dwa przypadki takich sytuacji. Pierwszą jest, kiedy zrobi się klasyka. Ujmie się szczerością, włoży 200% siebie i spojrzy świeżo na muzykę, która wydawała się wyeksploatowana. Drugą sytuację często określa się jako "overhype". Granica między nimi jest bardzo cienka.Moim zdaniem "Nineteen Ninety Now" jest przykładem tego drugiego zjawiska. Nasłuchałem się tyle o klasyczności i wyjątkowości tego albumu, że podchodziłem do pierwszego przesłuchania z wielkimi nadziejami. Co dostałem? Przede wszystkim pakę nieprawdopodobnych bitów Buckwilda, wygrzebanych gdzieś spod ton kurzu, a reprezentujących poziom, do którego nie sięga krytyka. Muzyczna strona tego albumu to wizytówka najlepszego okresu nowojorskiego rapu. Cieszę się, że odzyskaliśmy taki skarb, który mógłby nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Najchętniej chciałbym dostać ten album w wersji instrumentalnej. Dlaczego?Bo Celph Titled pomimo swoich bezustannych zapewnień o zamiłowaniu do lat 90. nie pasuje do tych bitów ani trochę. Dysonans poziomu muzycznego i poziomu raperskiego jest tak duży, że podświadomie jestem zły na tego białasa. Czemu na te wszystkie bity nie mógł trafić O.C., A.G. czy F.T., którzy na albumie pojawiają się gościnnie? Czemu Buck nie zrobił płyty producenckiej, bo przecież nie przez to, że miałby problemy z zebraniem na takich bitach dobrej ekipy zdolnych raperów? Celph bywa błyskotliwy, na pewno odsłuchał oldschoolowe klasyki wystarczającą ilość razy, wierzę w dorobek, to, że zaczynał wcześnie, mogę nawet w to, że jest wielkim reprezentantem uczuć polskiej młodzieży gimnazjalnej... Tylko co z tego? Dla mnie on absolutnie nie brzmi na tych bitach.Byłbym nieuczciwy twierdząc, że Celphowi nie wyszło tutaj nic. Wierzę, że na innych bitach jeszcze bym go pochwalił, ale nie tu... Dla mnie to jest profanacja. Problem polega na tym, że album z Buckwildem brzmi jak gra na dwa niezestrojone ze sobą instrumenty. "Nineteen Ninety Now" traktuję jak zmarnowane, przepiękne bity producenta z D.I.T.C., które same w sobie zasługują na szóstkę. Jeśli jesteś MC, który marnuje takie bity, na więcej niż dwa nie zasługujesz. Średnio wychodzi cztery, ale mówiąc, że to dobra płyta skłamałbym. Mnie się tego nie słucha dobrze, bo wiem co z tymi bitami zrobiliby klasowi raperzy.Grono krytyków mówi, że to jest niesamowicie świeże, że muzyka jakiegośtam typu przeżywa drugą młodość, a artysta swoją prawdziwością silnie się do tego przyczynia. Są dwa przypadki takich sytuacji.

Pierwszą jest, kiedy zrobi się klasyka. Ujmie się szczerością, włoży 200% siebie i spojrzy świeżo na muzykę, która wydawała się wyeksploatowana. Drugą sytuację często określa się jako "overhype". Granica między nimi jest bardzo cienka.

Moim zdaniem "Nineteen Ninety Now" jest przykładem tego drugiego zjawiska. Nasłuchałem się tyle o klasyczności i wyjątkowości tego albumu, że podchodziłem do pierwszego przesłuchania z wielkimi nadziejami. Co dostałem? Przede wszystkim pakę nieprawdopodobnych bitów Buckwilda, wygrzebanych gdzieś spod ton kurzu, a reprezentujących poziom, do którego nie sięga krytyka. Muzyczna strona tego albumu to wizytówka najlepszego okresu nowojorskiego rapu. Cieszę się, że odzyskaliśmy taki skarb, który mógłby nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Najchętniej chciałbym dostać ten album w wersji instrumentalnej. Dlaczego?

Bo Celph Titled pomimo swoich bezustannych zapewnień o zamiłowaniu do lat 90. nie pasuje do tych bitów ani trochę. Dysonans poziomu muzycznego i poziomu raperskiego jest tak duży, że podświadomie jestem zły na tego białasa. Czemu na te wszystkie bity nie mógł trafić O.C., A.G. czy F.T., którzy na albumie pojawiają się gościnnie? Czemu Buck nie zrobił płyty producenckiej, bo przecież nie przez to, że miałby problemy z zebraniem na takich bitach dobrej ekipy zdolnych raperów? Celph bywa błyskotliwy, na pewno odsłuchał oldschoolowe klasyki wystarczającą ilość razy, wierzę w dorobek, to, że zaczynał wcześnie, mogę nawet w to, że jest wielkim reprezentantem uczuć polskiej młodzieży gimnazjalnej... Tylko co z tego? Dla mnie on absolutnie nie brzmi na tych bitach.

Byłbym nieuczciwy twierdząc, że Celphowi nie wyszło tutaj nic. Wierzę, że na innych bitach jeszcze bym go pochwalił, ale nie tu... Dla mnie to jest profanacja. Problem polega na tym, że album z Buckwildem brzmi jak gra na dwa niezestrojone ze sobą instrumenty. "Nineteen Ninety Now" traktuję jak zmarnowane, przepiękne bity producenta z D.I.T.C., które same w sobie zasługują na szóstkę. Jeśli jesteś MC, który marnuje takie bity, na więcej niż dwa nie zasługujesz. Średnio wychodzi cztery, ale mówiąc, że to dobra płyta skłamałbym. Mnie się tego nie słucha dobrze, bo wiem co z tymi bitami zrobiliby klasowi raperzy.


]]>