popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Public Enemyhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18048/Public-EnemyJuly 7, 2024, 4:46 pmpl_PL © 2024 Admin stronyPublic Enemy wrócili z albumem! Nas, Cypress Hill i DJ Premier wśród gościhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-09-27,public-enemy-wrocili-z-albumem-nas-cypress-hill-i-dj-premier-wsrod-goscihttps://popkiller.kingapp.pl/2020-09-27,public-enemy-wrocili-z-albumem-nas-cypress-hill-i-dj-premier-wsrod-gosciSeptember 26, 2020, 8:04 pmAdmin stronyLegenda hip-hopu Public Enemy przedstawia nowy album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?”. To pierwsze wydawnictwo grupy po powrocie do wytwórni Def Jam Recordings. (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); Na krążku można usłyszeć zestaw znakomitych gości, m.in. Nas, YG, Rapsody, DJ Premier, Black Thought, Questlove, Cypress Hill, Run-DMC, Ice-T, PMD, George Clinton, Daddy-O, Jahi, The Impossebulls oraz Mike D i Ad-Rock z Beastie Boys.Album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?” jest promowany przez singiel „Fight the Power: Remix 2020” - to nowa wersja stworzona przez Public Enemy wraz z Nasem, Rapsody, Black Thought, YG, Jahi i Questlove na potrzeby 2020 BET Awards w czerwcu. Na krążku znajdzie się także „State of the Union (STFU)” wyprodukowane przez DJ Premiera. W kawałku artyści bez ogródek wytykają Donaldowi Trumpowi szkodliwe konsekwencje jego destrukcyjnych rządów.Pełną tracklistę albumu znajdziecie w naszym dziale Premier Płytowych.Legenda hip-hopu Public Enemy przedstawia nowy album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?”. To pierwsze wydawnictwo grupy po powrocie do wytwórni Def Jam Recordings.


Na krążku można usłyszeć zestaw znakomitych gości, m.in. Nas, YG, Rapsody, DJ Premier, Black Thought, Questlove, Cypress Hill, Run-DMC, Ice-T, PMD, George Clinton, Daddy-O, Jahi, The Impossebulls oraz Mike D i Ad-Rock z Beastie Boys.

Album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?” jest promowany przez singiel „Fight the Power: Remix 2020” - to nowa wersja stworzona przez Public Enemy wraz z Nasem, Rapsody, Black Thought, YG, Jahi i Questlove na potrzeby 2020 BET Awards w czerwcu. Na krążku znajdzie się także „State of the Union (STFU)” wyprodukowane przez DJ Premiera. W kawałku artyści bez ogródek wytykają Donaldowi Trumpowi szkodliwe konsekwencje jego destrukcyjnych rządów.

Pełną tracklistę albumu znajdziecie w naszym dziale Premier Płytowych.

]]>
Public Enemy "What You Gonna Do When The Grid Goes Down?"https://popkiller.kingapp.pl/2020-09-26,public-enemy-what-you-gonna-do-when-the-grid-goes-downhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-09-26,public-enemy-what-you-gonna-do-when-the-grid-goes-downSeptember 26, 2020, 8:02 pmAdmin stronyLegenda hip-hopu Public Enemy przedstawia nowy album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?”. To pierwsze wydawnictwo grupy po powrocie do wytwórni Def Jam Recordings.Na krążku można usłyszeć zestaw znakomitych gości, m.in. Nas, YG, Rapsody, DJ Premier, Black Thought, Questlove, Cypress Hill, Run-DMC, Ice-T, PMD, George Clinton, Daddy-O, Jahi, The Impossebulls oraz Mike D i Ad-Rock z Beastie Boys.Album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?” jest promowany przez singiel „Fight the Power: Remix 2020”, nowa wersja stworzona przez Public Enemy wraz z Nasem, Rapsody, Black Thought, YG, Jahi i Questlove na potrzeby 2020 BET Awards w czerwcu. Na krążku znajdzie się także „State of the Union (STFU)” wyprodukowane przez DJ Premiera. W kawałku artyści bez ogródek wytykają Donaldowi Trumpowi szkodliwe konsekwencje jego destrukcyjnych rządów.SPRAWDŹ RESZTĘ WRZEŚNIOWYCH PREMIER PŁYTOWYCHTracklista:01 - “When The Grid Goes Down” ft. George Clinton02 - “Grid” ft. Cypress Hill and George Clinton03 - “State of the Union (STFU)” ft. DJ Premier04 - “Merica Mirror” ft.. Pop Diesel05 - “Public Enemy Number Won” ft. Mike D, Ad-Rock, Run-DMC06 - “Toxic”07 - “Yesterday Man” ft. Daddy-O08 - “Crossroads Burning” (Interlude) ft. James Bomb09 - “Fight The Power: Remix 2020” ft. Nas, Rapsody, Black Thought, Jahi, YG, Questlove10 - “Beat Them All”11 - “Smash The Crowd” ft.. Ice-T, PMD12 - “If You Can’t Join Em Beat Em”13 - “Go At It” ft. Jahi14 - “Don’t Look At The Sky” (Interlude) ft. Mark Jenkins15 - “Rest In Beats” ft. The Impossebulls16 - “R.I.P. Blackat”17 - “Closing: I Am Black” ft. Ms. Ariel[[{"fid":"62086","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Legenda hip-hopu Public Enemy przedstawia nowy album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?”. To pierwsze wydawnictwo grupy po powrocie do wytwórni Def Jam Recordings.


Na krążku można usłyszeć zestaw znakomitych gości, m.in. Nas, YG, Rapsody, DJ Premier, Black Thought, Questlove, Cypress Hill, Run-DMC, Ice-T, PMD, George Clinton, Daddy-O, Jahi, The Impossebulls oraz Mike D i Ad-Rock z Beastie Boys.
Album „What You Gonna Do When The Grid Goes Down?” jest promowany przez singiel „Fight the Power: Remix 2020”, nowa wersja stworzona przez Public Enemy wraz z Nasem, Rapsody, Black Thought, YG, Jahi i Questlove na potrzeby 2020 BET Awards w czerwcu. Na krążku znajdzie się także „State of the Union (STFU)” wyprodukowane przez DJ Premiera. W kawałku artyści bez ogródek wytykają Donaldowi Trumpowi szkodliwe konsekwencje jego destrukcyjnych rządów.

SPRAWDŹ RESZTĘ WRZEŚNIOWYCH PREMIER PŁYTOWYCH

Tracklista:

01 - “When The Grid Goes Down” ft. George Clinton
02 - “Grid” ft. Cypress Hill and George Clinton
03 - “State of the Union (STFU)” ft. DJ Premier
04 - “Merica Mirror” ft.. Pop Diesel
05 - “Public Enemy Number Won” ft. Mike D, Ad-Rock, Run-DMC
06 - “Toxic”
07 - “Yesterday Man” ft. Daddy-O
08 - “Crossroads Burning” (Interlude) ft. James Bomb
09 - “Fight The Power: Remix 2020” ft. Nas, Rapsody, Black Thought, Jahi, YG, Questlove
10 - “Beat Them All”
11 - “Smash The Crowd” ft.. Ice-T, PMD
12 - “If You Can’t Join Em Beat Em”
13 - “Go At It” ft. Jahi
14 - “Don’t Look At The Sky” (Interlude) ft. Mark Jenkins
15 - “Rest In Beats” ft. The Impossebulls
16 - “R.I.P. Blackat”
17 - “Closing: I Am Black” ft. Ms. Ariel

[[{"fid":"62086","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
Public Enemy i DJ Premier we wspólnym protest-songu!https://popkiller.kingapp.pl/2020-06-20,public-enemy-i-dj-premier-we-wspolnym-protest-songuhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-06-20,public-enemy-i-dj-premier-we-wspolnym-protest-songuJune 20, 2020, 7:39 pmAdmin stronyPotężne połączenie dla fanów hip-hopowej klasyki. Dopiero co pisaliśmy o tym, że Public Enemy jednak się nie rozpadają - a teraz mamy dla Was uderzenie w niezmiennie bezkompromisowym stylu!Chuck D z ekipą przyzwyczaili nas do głośnego wykrzykiwania problemów społecznych, rasowych czy politycznych i nie inaczej jest w "State Of The Union (STFU)" wypuszczonym w rocznicę zakończenia niewolnictwa w USA, 19 czerwca. Gościnnie wspiera ich inna legenda - DJ Premier.Jeśli chcesz być na bieżąco z premierami teledysków to śledź nasz dział VideoPotężne połączenie dla fanów hip-hopowej klasyki. Dopiero co pisaliśmy o tym, że Public Enemy jednak się nie rozpadają - a teraz mamy dla Was uderzenie w niezmiennie bezkompromisowym stylu!

Chuck D z ekipą przyzwyczaili nas do głośnego wykrzykiwania problemów społecznych, rasowych czy politycznych i nie inaczej jest w "State Of The Union (STFU)" wypuszczonym w rocznicę zakończenia niewolnictwa w USA, 19 czerwca. Gościnnie wspiera ich inna legenda - DJ Premier.

Jeśli chcesz być na bieżąco z premierami teledysków to śledź nasz dział Video

]]>
Public Enemy & Enemy Radio "Loud Is Not Enough"https://popkiller.kingapp.pl/2020-04-04,public-enemy-enemy-radio-loud-is-not-enoughhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-04,public-enemy-enemy-radio-loud-is-not-enoughApril 4, 2020, 12:12 pmŁukasz RawskiNajnowszy album grupy to dziesięć nowych, inspirowanych reggae utworów, które jak mówi sam Chuck D - mają być hołdem dla twórczości Boba Marleya.SPRAWDŹ RESZTĘ KWIETNIOWYCH PREMIER Tracklista:2020STD (Slavery Transmitted Disease)Born WokeFood As A Machine GunMan ListenLast Stand CaravanGoodnight LuciferSame GodLock Your WheelsThe Kids Ain’t AlrightNajnowszy album grupy to dziesięć nowych, inspirowanych reggae utworów, które jak mówi sam Chuck D - mają być hołdem dla twórczości Boba Marleya.

SPRAWDŹ RESZTĘ KWIETNIOWYCH PREMIER

 

Tracklista:

  1. 2020
  2. STD (Slavery Transmitted Disease)
  3. Born Woke
  4. Food As A Machine Gun
  5. Man Listen
  6. Last Stand Caravan
  7. Goodnight Lucifer
  8. Same God
  9. Lock Your Wheels
  10. The Kids Ain’t Alright
]]>
Public Enemy strollowali Świat - Flavor Flav nadal w zespole!https://popkiller.kingapp.pl/2020-04-02,public-enemy-strollowali-swiat-flavor-flav-nadal-w-zespolehttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-02,public-enemy-strollowali-swiat-flavor-flav-nadal-w-zespoleApril 2, 2020, 12:10 amAdmin stronyW ubiegłym miesiącu fani klasycznego rapu posmutnieli w związku z kłótnią w szeregach legendarnego Public Enemy - Chuck D i Flavor Flav mieli posprzeczać się o kwestie polityczne, a w efekcie rozbić jeden z najbardziej wyrazistych tandemów w historii. Jednak jak się okazuje... między nimi spoko!Kością niezgody miało być wsparcie Public Enemy w kampanii Berniego Sandersa, a ostra wymiana zdań między grupą a Flavem poskutkowała oficjalnym wyrzuceniem go z szeregów. Dziś jednak Chuck D poinformował, że była to specjalna akcja, którą wyjaśniają 'na opak' w Prima Aprilis, a ich stosunki są lepsze niż kiedykolwiek!Flavowi faktycznie nie spodobało się podpisanie wsparcia w kampanii szyldem Public Enemy Radio zamiast ustalonego pierwotnie Enemy Radio (składu powiązanego, ale nie jednoznacznego z PE)... Nie podobało się to również Chuckowi D i szybko wyjaśnili tarcia, ale postanowił on wykorzystać okazję do małego eksperymentu socjologicznego."Ostatnio dobra robota nie robi ci żadnej promocji. Kontrowersje robią świetną. A gdy raper umrze to od razu trafia na nagłówki i wszyscy zaczynają się nim zachwycać" - zauważa Chuck i narzeka, że gdy przez lata robili wszystko zgodnie z sumieniem, bez afer to byli jedynie krytykowani, że nie jest to na czasie lub nie pasuje pod jakimś innym kątem. "Common zagrał na NBA All-Star Weekend jeden z najlepszych występów rapowych jakie kiedykolwiek widziałem w mediach - czy ktokolwiek o tym mówił lub pisał?" - pyta retorycznie Chuck D i mówi, że myśl zasiał mu w głowie Jadakiss poruszając temat stawiania na piedestał zmarłych raperów na nowej płycie "Ignatius" a szalę przeważyła eksplozja popularności Pop Smoke'a zaraz po jego morderstwie.Uznał, że podkręcą więc atmosferę i udadzą ostrą kłótnię zwieńczoną wyrzuceniem Flava z ekipy, by zobaczyć co na to ludzie. I nie zdziwił się - Internet wybuchł, Public Enemy znów byli na językach całego hip-hopowego świata oraz największych mediów w USA, a hashtag #chuckd trendował na Twitterze. Oprócz tego zaczęło wypowiadać się wielu ich znajomych, opowiadając się ostro po którejś stronie, często zaskakując tym samą grupę. Całą kampanię planowo mieli zakończyć w April Fool's Day (nasze Prima Aprilis), okrzykując je April Flav Chuck Day, był to dla nich ciężki miesiąc pełen agresji wylewanej w ich stronę, jednak wytrwali do końca.Tego samego dnia ukazał się album Enemy Radio, kolektywu złożonego z Chucka D, DJ'a Lorda i MC Jahiego i SW1s, który wciąż ma dla świata mnóstwo energii i ważnych treści. W "Food As A Machine Gun" łączą siły jako Enemy Radio feat. Public Enemy, by uderzyć w przemysł żywieniowy trujący ludzkość i traktujący jedzenie jako biznes i grę nie patrząc na zdrowie ludzi. Równocześnie Flav kończy nagrywać ostatnie zwrotki a w czerwcu otrzymać mamy nowy album Public Enemy. Chuck zauważa ze smutkiem, że potrzeba było sztucznej afery, by wiele osób przypomniało sobie o tym, że wciąż są aktywni - a oni podobnie jak Rolling Stones mają jeszcze wiele do zaprezentowania i wewnętrzny ogień nadal nie wygasł.[[{"fid":"58421","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"58423","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]W ubiegłym miesiącu fani klasycznego rapu posmutnieli w związku z kłótnią w szeregach legendarnego Public Enemy - Chuck D i Flavor Flav mieli posprzeczać się o kwestie polityczne, a w efekcie rozbić jeden z najbardziej wyrazistych tandemów w historii. Jednak jak się okazuje... między nimi spoko!

Kością niezgody miało być wsparcie Public Enemy w kampanii Berniego Sandersa, a ostra wymiana zdań między grupą a Flavem poskutkowała oficjalnym wyrzuceniem go z szeregów. Dziś jednak Chuck D poinformował, że była to specjalna akcja, którą wyjaśniają 'na opak' w Prima Aprilis, a ich stosunki są lepsze niż kiedykolwiek!

Flavowi faktycznie nie spodobało się podpisanie wsparcia w kampanii szyldem Public Enemy Radio zamiast ustalonego pierwotnie Enemy Radio (składu powiązanego, ale nie jednoznacznego z PE)... Nie podobało się to również Chuckowi D i szybko wyjaśnili tarcia, ale postanowił on wykorzystać okazję do małego eksperymentu socjologicznego.

"Ostatnio dobra robota nie robi ci żadnej promocji. Kontrowersje robią świetną. A gdy raper umrze to od razu trafia na nagłówki i wszyscy zaczynają się nim zachwycać" - zauważa Chuck i narzeka, że gdy przez lata robili wszystko zgodnie z sumieniem, bez afer to byli jedynie krytykowani, że nie jest to na czasie lub nie pasuje pod jakimś innym kątem. "Common zagrał na NBA All-Star Weekend jeden z najlepszych występów rapowych jakie kiedykolwiek widziałem w mediach - czy ktokolwiek o tym mówił lub pisał?" - pyta retorycznie Chuck D i mówi, że myśl zasiał mu w głowie Jadakiss poruszając temat stawiania na piedestał zmarłych raperów na nowej płycie "Ignatius" a szalę przeważyła eksplozja popularności Pop Smoke'a zaraz po jego morderstwie.

Uznał, że podkręcą więc atmosferę i udadzą ostrą kłótnię zwieńczoną wyrzuceniem Flava z ekipy, by zobaczyć co na to ludzie. I nie zdziwił się - Internet wybuchł, Public Enemy znów byli na językach całego hip-hopowego świata oraz największych mediów w USA, a hashtag #chuckd trendował na Twitterze. Oprócz tego zaczęło wypowiadać się wielu ich znajomych, opowiadając się ostro po którejś stronie, często zaskakując tym samą grupę. Całą kampanię planowo mieli zakończyć w April Fool's Day (nasze Prima Aprilis), okrzykując je April Flav Chuck Day, był to dla nich ciężki miesiąc pełen agresji wylewanej w ich stronę, jednak wytrwali do końca.

Tego samego dnia ukazał się album Enemy Radio, kolektywu złożonego z Chucka D, DJ'a Lorda i MC Jahiego i SW1s, który wciąż ma dla świata mnóstwo energii i ważnych treści. W "Food As A Machine Gun" łączą siły jako Enemy Radio feat. Public Enemy, by uderzyć w przemysł żywieniowy trujący ludzkość i traktujący jedzenie jako biznes i grę nie patrząc na zdrowie ludzi. Równocześnie Flav kończy nagrywać ostatnie zwrotki a w czerwcu otrzymać mamy nowy album Public Enemy. Chuck zauważa ze smutkiem, że potrzeba było sztucznej afery, by wiele osób przypomniało sobie o tym, że wciąż są aktywni - a oni podobnie jak Rolling Stones mają jeszcze wiele do zaprezentowania i wewnętrzny ogień nadal nie wygasł.

[[{"fid":"58421","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"58423","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

]]>
Flavor Flav wyrzucony z Public Enemy!https://popkiller.kingapp.pl/2020-03-02,flavor-flav-wyrzucony-z-public-enemyhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-03-02,flavor-flav-wyrzucony-z-public-enemyMarch 2, 2020, 7:36 pmMarek AdamskiChuck D poinformował o wyrzuceniu Flavor Flava z Public Enemy za pośrednictwem serwisu HipHopDx, któremu dostarczył oświadczenie. Powodem niezgody między członkami zespołu miał być konflikt Flava z politykiem Berniem Sandersem i Chuckiem D, jednak koniec końców chodziło o brak wsparcia Flavor Flava dla fundacji Sankofa, która współpracowała z zespołem.Wpierw wydawało się że, Flavowi nie spodobało się, że zespół wspiera polityka Demokratów, Berniego Sandersa (zespół miał zagrać koncert w ramach spotkania wyborczego polityka w Los Angeles). Raper napisał list do partii w którym zażądał zaprzestania używania wizerunku jego i zespołu. Nie został potraktowany poważnie ani przez swoją grupę ani przez polityka. Później Chuck D na swoim Twitterze napisał sprostowanie, w którym wyjaśnił, że chodzi o brak wsparcia dla fundacji Sankofa i jej właściciela Harry'ego Belafonte, pomysłodawcy piosenki "We Are The World", ambasadora UNICEF i muzyka.Grupa zdążyła już zagrać koncert w okrojonym składzie we wspomnianym Los Angeles.... last final note the last final note was my last straw was long ago. It’s not about BERNIE with Flav... he don’t know the difference between BarrySanders or BernieSanders he don’t know either. FLAV refused to support @Sankofa after @harrybelafonte inducted us. He don’t do that pic.twitter.com/5Ky9dTnzmd— Chuck D (@MrChuckD) March 1, 2020 Chuck D poinformował o wyrzuceniu FlavorFlava z Public Enemy za pośrednictwem serwisu HipHopDx, któremu dostarczył oświadczenie. Powodem niezgody między członkami zespołu miał być konflikt Flava z politykiem BerniemSandersem i ChuckiemD, jednak koniec końców chodziło o brak wsparcia Flavor Flava dla fundacji Sankofa, która współpracowała z zespołem.

Wpierw wydawało się że, Flavowi nie spodobało się, że zespół wspiera polityka Demokratów, Berniego Sandersa (zespół miał zagrać koncert w ramach spotkania wyborczego polityka w Los Angeles). Raper napisał list do partii w którym zażądał zaprzestania używania wizerunku jego i zespołu. Nie został potraktowany poważnie ani przez swoją grupę ani przez polityka. Później Chuck D na swoim Twitterze napisał sprostowanie, w którym wyjaśnił, że chodzi o brak wsparcia dla fundacji Sankofa i jej właściciela Harry'ego Belafonte, pomysłodawcy piosenki "We Are The World", ambasadora UNICEF i muzyka.

Grupa zdążyła już zagrać koncert w okrojonym składzie we wspomnianym Los Angeles.

]]>
Public Enemy, Wu-Tang, De La Soul i DJ Premier na trasie w Europie!https://popkiller.kingapp.pl/2019-01-20,public-enemy-wu-tang-de-la-soul-i-dj-premier-na-trasie-w-europiehttps://popkiller.kingapp.pl/2019-01-20,public-enemy-wu-tang-de-la-soul-i-dj-premier-na-trasie-w-europieJanuary 20, 2019, 12:23 amAdmin stronyHip-hop też ma swoich Avengersów - w maju Europę odwiedzą trzy kultowe składy wspierane przez prawdopodobnie najlepszego rapowego producenta w historii. Takie combo to coś, co z pewnością wywoła wyprawy fanów z całego Kontynentu...[[{"fid":"49999","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Wu-Tang Clan, Public Enemy, De La Soul oraz DJ Premier ruszają w minitour po Wyspach Brytyjskich - wszystko już na wiosnę. 10 maja ekipa odwiedzi Londyn, 11.05 Manchester a 12.05. Glasgow. Bilety mają pojawić się w sprzedaży 25 stycznia. Nie powiemy, nas też kusi, żeby się tam wybrać...[[{"fid":"47685","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"7637","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Hip-hop też ma swoich Avengersów - w maju Europę odwiedzą trzy kultowe składy wspierane przez prawdopodobnie najlepszego rapowego producenta w historii. Takie combo to coś, co z pewnością wywoła wyprawy fanów z całego Kontynentu...

[[{"fid":"49999","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

Wu-Tang Clan, Public Enemy, De La Soul oraz DJ Premier ruszają w minitour po Wyspach Brytyjskich - wszystko już na wiosnę. 10 maja ekipa odwiedzi Londyn, 11.05 Manchester a 12.05. Glasgow. Bilety mają pojawić się w sprzedaży 25 stycznia. Nie powiemy, nas też kusi, żeby się tam wybrać...

[[{"fid":"47685","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"7637","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

]]>
Public Enemy "Nothing Is Quick In The Desert (Except Death)"https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-02,public-enemy-nothing-is-quick-in-the-desert-except-deathhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-02,public-enemy-nothing-is-quick-in-the-desert-except-deathJuly 2, 2017, 1:47 pmAdmin strony"Po 30 latach, 106 trasach przez 105 krajów i niezliczonych nagraniach - dziękujemy Wam! Cała przyjemność po naszej stronie, oto nowy album, łapcie go za darmo" - napisała ekipa Public Enemy serwując bez większych zapowiedzi swój najnowszy materiał. I tradycyjnie trzymając się linii niewygodnej, zaangażowanej treściowo twórczości."To nasz 30 rok jako Public Enemy. Nagranie tego albumu w tym momencie było kluczowe. Pracowaliśmy nad nim równocześnie z płytą Prophets of Rage. O co więcej możemy prosić fanów, którzy są z nami od 30 lat? Teraz pora na coś od nas! Internet jest narzędziem, które pozwala połączyć ludzi a darmowy album chciałem zrobić od bardzo dawna" - mówi Chuck D.Gościnnie pojawiają się tu także inne legendy - Ice-T, PMD, Easy Mo Bee czy Daddy-O ze Stetsasonic. Smacznego więc!Tracklista:Nothing Is Quick In The DesertsPEak!Yesterday ManExit Your MindBeat Them AllSmash The Crowd f. Ice-T & PMDIf You Can’t Join Em Beat EmSo Be ItSOC MED Digital HeroinTerrorwristToxicSmells Like Teens Hear ItRest In Beats (Parts 1&2)"Po 30 latach, 106 trasach przez 105 krajów i niezliczonych nagraniach - dziękujemy Wam! Cała przyjemność po naszej stronie, oto nowy album, łapcie go za darmo" - napisała ekipa Public Enemy serwując bez większych zapowiedzi swój najnowszy materiał. I tradycyjnie trzymając się linii niewygodnej, zaangażowanej treściowo twórczości.

"To nasz 30 rok jako Public Enemy. Nagranie tego albumu w tym momencie było kluczowe. Pracowaliśmy nad nim równocześnie z płytą Prophets of Rage. O co więcej możemy prosić fanów, którzy są z nami od 30 lat? Teraz pora na coś od nas! Internet jest narzędziem, które pozwala połączyć ludzi a darmowy album chciałem zrobić od bardzo dawna" - mówi Chuck D.

Gościnnie pojawiają się tu także inne legendy - Ice-T, PMD, Easy Mo Bee czy Daddy-O ze Stetsasonic. Smacznego więc!

Tracklista:

  1. Nothing Is Quick In The Desert
  2. sPEak!
  3. Yesterday Man
  4. Exit Your Mind
  5. Beat Them All
  6. Smash The Crowd f. Ice-T & PMD
  7. If You Can’t Join Em Beat Em
  8. So Be It
  9. SOC MED Digital Heroin
  10. Terrorwrist
  11. Toxic
  12. Smells Like Teens Hear It
  13. Rest In Beats (Parts 1&2)
]]>
Public Enemy puszcza nowy album za darmo na 30-lecie istnienia!https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-02,public-enemy-puszcza-nowy-album-za-darmo-na-30-lecie-istnieniahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-02,public-enemy-puszcza-nowy-album-za-darmo-na-30-lecie-istnieniaJuly 2, 2017, 4:33 pmAdmin strony"Po 30 latach, 106 trasach przez 105 krajów i niezliczonych nagraniach - dziękujemy Wam! Cała przyjemność po naszej stronie, oto nowy album, łapcie go za darmo" - napisała ekipa Public Enemy serwując bez większych zapowiedzi swój najnowszy materiał. I tradycyjnie trzymając się linii niewygodnej, zaangażowanej treściowo twórczości."To nasz 30 rok jako Public Enemy. Nagranie tego albumu w tym momencie było kluczowe. Pracowaliśmy nad nim równocześnie z płytą Prophets of Rage. O co więcej możemy prosić fanów, którzy są z nami od 30 lat? Teraz pora na coś od nas! Internet jest narzędziem, które pozwala połączyć ludzi a darmowy album chciałem zrobić od bardzo dawna" - mówi Chuck D.Gościnnie pojawiają się tu także inne legendy - Ice-T, PMD, Easy Mo Bee czy Daddy-O ze Stetsasonic. Smacznego więc!Tracklista:Nothing Is Quick In The DesertsPEak!Yesterday ManExit Your MindBeat Them AllSmash The Crowd f. Ice-T & PMDIf You Can’t Join Em Beat EmSo Be ItSOC MED Digital HeroinTerrorwristToxicSmells Like Teens Hear ItRest In Beats (Parts 1&2) Nothing Is Quick In The Desert by Public Enemy"Po 30 latach, 106 trasach przez 105 krajów i niezliczonych nagraniach - dziękujemy Wam! Cała przyjemność po naszej stronie, oto nowy album, łapcie go za darmo" - napisała ekipa Public Enemy serwując bez większych zapowiedzi swój najnowszy materiał. I tradycyjnie trzymając się linii niewygodnej, zaangażowanej treściowo twórczości.

"To nasz 30 rok jako Public Enemy. Nagranie tego albumu w tym momencie było kluczowe. Pracowaliśmy nad nim równocześnie z płytą Prophets of Rage. O co więcej możemy prosić fanów, którzy są z nami od 30 lat? Teraz pora na coś od nas! Internet jest narzędziem, które pozwala połączyć ludzi a darmowy album chciałem zrobić od bardzo dawna" - mówi Chuck D.

Gościnnie pojawiają się tu także inne legendy - Ice-T, PMD, Easy Mo Bee czy Daddy-O ze Stetsasonic. Smacznego więc!

Tracklista:

  1. Nothing Is Quick In The Desert
  2. sPEak!
  3. Yesterday Man
  4. Exit Your Mind
  5. Beat Them All
  6. Smash The Crowd f. Ice-T & PMD
  7. If You Can’t Join Em Beat Em
  8. So Be It
  9. SOC MED Digital Heroin
  10. Terrorwrist
  11. Toxic
  12. Smells Like Teens Hear It
  13. Rest In Beats (Parts 1&2)

 

]]>
Dziedzictwo Malcolma X, czyli rap, w którym chodziło o coś więcejhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-05-21,dziedzictwo-malcolma-x-czyli-rap-w-ktorym-chodzilo-o-cos-wiecejhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-05-21,dziedzictwo-malcolma-x-czyli-rap-w-ktorym-chodzilo-o-cos-wiecejMay 21, 2017, 4:19 pmTadeusz TurnauPewnie nie każdy miłośnik hip hopowej kultury wie kim był Malcolm X. A powinien. Po pierwsze dlatego, iż grzechem jest nie znać postaci, która odegrała tak znamienitą rolę w walce o prawa czarnoskórej mniejszości w Stanach Zjednoczonych, a po drugie, jak mogliśmy przeczytać swego czasu w słynnym magazynie „The Source” : „That’s the man who made intelligence cool in Hip Hop music”.Od przestępcy do światowej klasy politykaWychowany w nienawiści do białych, od najmłodszych lat trapiony przez działania rasistowskiej organizacji Czarnego Legionu, urodzony niemal dokładnie przed 92 laty, 19 maja 1925 roku w Omaha, Malcolm dorastał w domu dziecka, odkąd jego ojciec został zginął w niejasnych okolicznościach (krążyły pogłoski, że został zamordowany przez Czarny Legion), a matka ze względu na traumę po śmierci męża wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Młody czarnoskóry chłopiec trafił wówczas do szkoły, gdzie uczęszczały przede wszystkim białe dzieci. Był niesamowicie zdolny, osiągał najlepsze wyniki w nauce, jednak szybko przekonał się, iż jako przedstawiciel czarnej rasy nie ma szans na zrobienie kariery w jakiejkolwiek poważnej branży. Zajął się więc tym, do czego zdaniem niektórych on i jego rówieśnicy byli „przeznaczeni” – działał w grupach przestępczych, kradł, handlował bronią oraz narkotykami. Do czasu. W 1946 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za kradzież, i właśnie tam, za kratkami bostońskiego zakładu karnego poznał nauki, które całkowicie odmieniły jego życie. Za namową współwięźnia, Brata Reginalda zainteresował się działaniami Narodu Islamu, mało popularnej organizacji polityczno-religijnej, której zwierzchnikiem był człowiek o imieniu Elijah Muhammad. Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu Malcolm zaczął korespondować ze swoim przyszłym „mistrzem”, a po opuszczeniu zakładu karnego nie tylko dzięki charyzmie, ale i posiadaniu ogromnej wiedzy nabytej dzięki obcowaniu ze wszelaką literaturą szybko stał się jedną z najważniejszych twarzy Narodu Islamu, a wręcz prawą ręką samego Muhammada.Jako człowiek wyznający w duchu swej religii Czarny Nacjonalizm, Malcolm X stał w opozycji do wierzeń działającego w tym samym okresie Martina Luthera Kinga, twierdząc, iż kooperacja między białą a czarną rasą jest absolutnie niemożliwa. On też walczył o równość, o pokój, lecz twierdził, iż trzeba je uzyskać „by any means necessary”, czyli korzystając ze wszelkich koniecznych środków. „Sometimes you need to pick the gun up, to put the gun down" – mawiał niegdyś Malcolm. Dzięki jego zagorzałym działaniom on sam, a co za tym idzie Naród Islamu szybko zyskali bardzo dużą popularność w Stanach Zjednoczonych. Jednak, gdy wydawało się, iż do końca życia człowiek ten będzie działał pod skrzydłami Muhammada Elijaha, przesiąknięty nienawiścią do białych, w roku 1964, dowiadując się o niewierności małżeńskiej swojego mistrza, Malcolm zdecydował się opuścić stworzoną przez niego organizację. Jeszcze w tym samym roku odbył pielgrzymkę do Mekki, a po powrocie do Ameryki zdecydował się nie tylko oddzielić religię od polityki, ale też podjął współpracę z Lutherem Kingiem, a nawet z organizacjami zrzeszającymi ludzi białej rasy. Wówczas Malcolm skupił się przede wszystkim na walce z narastającym kapitalizmem, twierdząc, iż uciskani ludzie wszelkich ras muszą zbuntować się przeciwko wyzyskiwaczom i rozpocząć rewolucję. Niestety jego działaniom szybki kres przyniosła zemsta członków Narodu Islamu, którzy zamordowali czarnego aktywistę w roku 1965 podczas jego przemówienia na wiecu w nowojorskim Harlemie (informacja ta nie jest w żaden oficjalny sposób potwierdzona, a liczne tropy wskazują również, iż za morderstwem mogły w rzeczywistości stać amerykańskie służby specjalne). „If you are not ready to die for it, put the word "freedom" out of your vocabulary” – mawiał swego czasu Malcolm X, i choć słowa te w pewien sposób przepowiedziały jego rychłą śmierć, to przesłanie, które ten człowiek głosił, jego przekonania oraz idee pozostały żywe, a jednym z ich głównych nośników okazała się właśnie hip hopowa muzyka.Ostatni (?) poeciJuż cztery lata po śmierci Malcolma X, podczas obchodów 44 rocznicy jego urodzin został utworzony zespół The Last Poets zrzeszający artystów wywodzących się z różnych gatunków muzyki, a w tym przyszłych pionierów rapu (chociażby Jalala Urdina) . Dzień założenia zespołu nie był przypadkowy, a jego członkowie w swej twórczości opartej na zastępujących perkusję akcentach tonicznych oraz posługiwaniu się skandową mową skupili się przede wszystkim na popularyzowaniu przesłania Czarnego Nacjonalizmu, ideologii głoszonej przed laty przez działającego pod skrzydłami Narodu Islamu Malcolma X.„Słuchając tak niezwykłych utworów Last Poets, jak „Wake Up, Niggers” i wyjaśnień, dlaczego Czarni potrzebują rewolucji i powinni przyswoić idee Malcolma X, możemy pojąć polityczny wymiar nurtu czarnej kultury ulicznej, który stał się zaczynem rapu i wycisnął piętno na jego rozwoju.” - pisze Zbigniew Kowalewski w książce „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą Gangową". Według wielu amerykańskich badaczy kultury hip hopowej to właśnie w działaniach muzyków zespołu The Last Poets, którzy jako pierwsi zaczęli w swej twórczości ukazywać miasto jako swoistą dżunglę oraz poszukiwać w niej utraconej godności czarnego człowieka, powinniśmy doszukiwać się korzeni muzyki rapowej. Widzimy więc, iż postać Malcolma X nie tylko sprawiła, iż inteligencja w rapie stała się czymś „fajnym”, ale miała też swój znamienity wkład w samym procesie powstawania oraz krystalizacji tego elementu hip hopowej kultury.„Rap jako CNN czarnej Ameryki”Jednakże na rozkwit prawdziwego „afrocentrycznego rapu” trzeba było czekać aż do końca lat 80 ubiegłego wieku. W tamtym czasie niezmiennie bowiem, ze względu też na opresyjną politykę rządów Reagana oraz Busha, Afroamerykanie, mimo iż od ponad 20 lat posiadali wszelkie prawa obywatelskie, padali ofiarami niezwykłej wręcz dyskryminacji oraz segregacji społecznej. Jak możemy wnioskować z publikowanych na przełomie lat 80 i 90 statystyk, ich przeciętna sytuacja materialna, wykształcenie oraz szerzej rozumiany dobrobyt w porównaniu do białych Amerykanów prawdziwie wołały o pomstę do nieba.[[{"fid":"39002","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","attributes":{"height":252,"width":427,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]] "Nim ktokolwiek zaczął mówić znowu o rewolucji i czarnej świadomości, wypuściłem mój album „By All Means Necessary”, a Chuck D swój, „Nation Of Millions”, w których jako pierwsi stwierdziliśmy: oto czym trzeba przypieprzyć, oto jak teraz będziemy stawiać sprawy” – powiedział po latach w wywiadzie dla magazynu „The Source” KRS-One (tłumaczenie: Zbigniew Kowalewski). Na okładce drugiego albumu jednej z największych legend amerykańskiego rapu (gwoli ścisłości płyta została stworzona przez zespół Boogie Down Productions, którego frontmanem był One) widnieje młody człowiek trzymający w ręku pistolet i wyglądający przez okno. Grafika ta stanowiła imitację słynnego zdjęcia, które w latach 60 zrobił sobie Malcolm X w celu wystraszenia potencjalnych zamachowców. Również sam tytuł krążka: „By all means necessary” nawiązuje rzecz jasna do wspomnianych już przeze mnie słów Malcolma, które brzmiały "We’ve got to fight for our freedom by any means necessary”. Co ciekawe jednak w treści płyty odnajdziemy już raczej odwołania do pokojowego przesłania, które to pod koniec swojej działalności zaczął głosić słynny rewolucjonista. Co prawda One w ostatnim z kawałków na płycie, w którym wciela się w rolę Malcolma X i przemawia do słuchaczy niczym rasowy polityk, przekonuje, iż o pokój oraz równość należy walczyć przy pomocy wszelkich koniecznych środków, jednak na pozostałej części krążka nie słyszymy już żadnych nawoływań do rewolucji, do wszczęcia walki zbrojnej a raczej swego rodzaju „pokorne” idee mówiące o braku różnic, szacunku, a także o konieczności zaprzestania stosowania przemocy. Tego typu przekaz wynikał w dużej mierze z zapoczątkowanego przez One’a na rok przed wydaniem krążka „By all means necessary” hip hopowego ruchu „Stop The Violence Movement”, który miał na celu położenie kresu przemocy wśród Afroamerykanów. Również wówczas, na promującym akcję kawałku „Self Destruction” mogliśmy usłyszeć samplowany fragment z jednego z najsłynniejszych przemówień autorstwa Malcolma X.Jak się jednak okazało, to wcale nie krążek Boogie Down Productions okazał się najważniejszym z pierwszych rapowych wydawnictw o „afrocentrycznym” charakterze. Pod koniec lat 80 niebywałym szokiem dla słuchaczy rapu musiało być pojawienie się na scenie hip hopowej zespołu Public Enemy, którego członkowie nie tylko w swej twórczości nie zamierzali stronić od nawoływań do wszczęcia rewolucji, ale też chociażby podczas grania koncertów wybiegali na scenę przy dźwiękach syreny alarmowej ubrani w mundury wojskowe. Na wspomnianej w wypowiedzi One’a płycie o wymownym tytule „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, od frontmana nowojorskiego zespołu, Chucka D bije ogromna duma z powodu bycia przedstawicielem uciskanej rasy, co spokojnie można podpiąć pod wizję i założenia Czarnego Nacjonalizmu. Artysta przekonuje co prawda w jednym z kawałków, iż ze względu na bycie cywilizowanym człowiekiem daje jeszcze szanse białej supremacji na poprawę, jednak samemu przepowiada również, iż państwo amerykańskie podąża ku nieodzownej wojnie. Płyta Public Enemy naszpikowana jest nawiązaniami do działalności i przemówień Malcolma X, a jednym z ich najbardziej wyrazistych przykładów jest zapożyczenie od Malcolma Little sentencji: „Too black, too strong” użytej w kawałku „Bring The Noise”.Wspomniane dwa albumy nie tylko na lata ukierunkowały hip hop muzycznie (rzecz jasna w szczególności drugi z nich), ale też ich wyrazista oraz bezpardonowa treść sprawiła, iż w bliskim czasie „afrocentryczny rap” niesamowicie urósł w siłę. Dopiero po ich ukazaniu mógł się on stać „CNN czarnej Ameryki”, dopiero po pierwszych ruchach KRS-One’a i Chucka D inni raperzy sięgnęli wzrokiem do historii i zaczęli czerpać inspirację z życia oraz działalności najwybitniejszych czarnych aktywistów. A za najwybitniejszego z najwybitniejszych został przez nich uznany Malcolm X. To właśnie jego jakże bogate dziedzictwo przewijało się przez dziesiątki albumów rapowych w postaci grafik, słownych nawiązań czy też samplowanych fragmentów z jego słynnych przemówień. Jak przytacza Zbigniew Kowalewski we wspominanej już przeze mnie książce z 1994 roku : „We wkładce płyty Words From the Frontlines (BMG Music, 1992) z fragmentami najdonioślejszych przemówień Malcolma X, Betty Shabazz (żona Malcolma przyp. red.) pisze: „Raduje mnie ponowny przypływ zainteresowania osobą mojego męża, który nastąpił w ciągu minionego dziesięciolecia, zwłaszcza wśród czarnej młodzieży i raperów, okazujących przywiązanie do jego idei w sposób budzący mój podziw”. W tejże wkładce Michael Eric Dyson, profesor afroamerykanistyki, stwierdza: „X jest najchętniej przywoływanym przez rewolucję rapową krasomówcą i jego słowa wytyczają ideowe ramy rozwoju prawdziwej czarnej świadomości”. Cóż, ja rzecz jasna nie zdołam przybliżyć Wam każdego z przykładów rapowych inspiracji osobą Malcolma X, lecz w dalszej części felietonu postaram się wyłonić ich najbardziej znamienite oraz wartościowe przykłady.W poszukiwaniu Malcolma…By rozpocząć naszą krótką podróż śladami amerykańskiego rapu, w którym rzeczywiście „black is black”, w którym budzi się czarna świadomość i roi się od nawiązań do dziedzictwa najwybitniejszych czarnoskórych aktywistów musimy przenieść się z Nowego Jorku aż na Zachodnie Wybrzeże, a dokładniej do Los Angeles, gdzie na początku lat 90 pojawił się na hip hopowej scenie jeden z najlepiej uświadomionych politycznie raperów w historii, Paris.Dokładnie w 1990 roku identyfikujący się z nurtem Czarnego Nacjonalizmu artysta wydał płytę „The Devil Made Me Do It” poświęconą popularyzowaniu dziedzictwa byłych czarnych rewolucjonistów oraz opisaniu dramatycznej sytuacji, w jakiej znajdowała się wówczas mniejszość afroamerykańska w Stanach Zjednoczonych. We wkładce do albumu Paris opublikował krótkie biografie wielkich czarnych przywódców nacjonalistycznych XIX i XX wieku: Nata Turnera, Marcusa Garvey’a, Elijaha Muhammada, Malcolma X oraz Huey P. Newtona i Bobby'ego Seale’a. W samej treści krążka odnajdziemy liczne nawiązania do działalności Czarnych Panter (radykalnej amerykańskiej organizacji politycznej walczącej na przełomie 60 i 70 lat o prawa czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych), a także chociażby krótkie „streszczenie” działań najwybitniejszych czarnych rewolucjonistów, w którym przywoływane są osobistości takie jak Malcolm X czy też Elijah Muhammad. Na swoim debiutanckim krążku Paris nie stronił również od rzucania linijek mających na celu nakłonienie do wszczęcia rewolucji, a chyba najbardziej pamiętnymi z nich są wersy mówiące o „uderzaniu czarną pięścią w białych kapitalistów”. Co ciekawe raper z Los Angeles otrzymał za opisywany album nagrodę od byłych działaczy Czarnych Panter, którzy zasygnalizowali tym samym, iż przesłanie zawarte w twórczości młodego artysty spotyka się z ich sporym uznaniem.Rzecz jasna „afrocentryczny rap” nie powędrował na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku jedynie na Zachodnie Wybrzeże, a rozprzestrzenił się po całej hip hopowej Ameryce. W samym stanie New York właśnie w tym okresie na scenie debiutowali artyści tacy jak X Clan, czy też Sadat X, którzy nie tylko poprzez swoje pseudonimy zawierające w sobie wymowną literę X, ale też sporą częścią twórczości niejako oddali hołd wielkiemu czarnemu rewolucjoniście. Co ciekawe, dla rapu znalazło się również miejsce w soundtracku biograficznego filmu opowiadającego o życiu Malcolma X, który został nakręcony przez Spike’a Lee w 1992 roku. Zespół Arrested Development nagrał wówczas na potrzeby owego przedsięwzięcia utwór pod tytułem „Revolution”, w którym możemy usłyszeć nawoływania do walki zbrojnej w imieniu poległych mistrzów czarnej nacji. Ten sam zespół na początku lat 90 wydał słynny album pod tytułem: „3 Years, 5 Months And 2 Days In The Life Of...”, gdzie znajdziemy bardzo znamienne wersy przetłumaczone przez Zbigniewa Kowalewskiego na j. polski: „Więc trzeba obalić ten rząd / Bracia mający kałasznikowy i uzi / Muszą się nauczyć, jak się nimi właściwie posługiwać / I zachować amunicję na czas rewolucji.” Dziedzictwo Malcolma X przewijało się również w twórczości raperów utożsamianych bardziej z rapem gangsterskim, takich jak chociażby działający na scenie w LA Ice Cube, a także w dorobku artystycznym tworzącego na Wschodnim Wybrzeżu, czerpiącego mnóstwo inspiracji z ideologii Narodu Islamu, Lakima Shabazza. Jednak, jeśli chcemy zostać świadkami najistotniejszych wydarzeń łączących muzykę rapową z osobą słynnego czarnego aktywisty, które miały miejsce w omawianym okresie, musimy na chwilę przenieść się aż do Atlanty. Tam bowiem, w roku 1992 pochodzący z Los Angeles Tupac Shakur wygłosił jedno ze swoich pierwszych publicznych przemówień na drugim bankiecie im. Malcolma X.Jeden z najsłynniejszych raperów w historii od dziecka był w pewien sposób naznaczony do walki o prawa czarnoskórych mieszkańców Ameryki, gdyż wychowująca go samotnie matka był przed laty wysoko postawionym działaczem Czarnych Panter. Nie może więc nas dziwić, iż choć wiele osób kojarzy osobę Shakura z "gangsterskim rapem" spod szyldu Death Row, to w sporej części swej twórczości nawiązywał on do kwestii społeczno-politycznych i rozprawiał o losie czarnoskórej mniejszości w Ameryce Północnej. Podczas wspomnianego przemówienia w Atlancie Tupac opowiadał zgromadzonym o tym, jak wielką inspirację stanowiła dla niego samego działalność Malcolma X oraz innych wielkich rewolucjonistów, a także rozprawiał o sytuacji, w jakiej jego zdaniem znajdowali się ówcześnie Afroamerykanie, jak i o krokach, które muszą być podjęte, by uległa ona zmianie. Shakur skupił się przede wszystkim na tym, by uświadomić zgromadzonych, iż tu nie chodzi o jednostki, a o całe społeczeństwo, iż problemy, które w przyszłości będą dotykać ich dzieci okażą się problemami, z którymi borykać będą musieli się wszyscy młodzi ludzie o czarnym kolorze skóry. „So that means, it’s not just about you taking care of your child; it’s about you taking care of these children.” – przekonywał Tupac. Siła tkwi we wspólnocie, w pojedynczych działaniach, które zebrane w całość przyniosą pożądane efekty – tak najogólniej moglibyśmy sparafrazować przekaz płynący z ust autora "2Pacalypse Now". „This is proof that we can be together. The young black male is the future of us. And the young black sister is the future of us. It’s gonna be what you put into it.” – mówił wyniośle na koniec słynnego speechu Tupac Shakur.Malcolm X żyje do dziśWydarzeniem, które nastąpiło niedługo po ukazaniu się opisywanych przeze mnie albumów oraz wygłoszeniu przez Tupaca słynnego przemówienia w Atlancie, były niezwykle krwawe zamieszki w Los Angeles, do których doszło w sierpniu 1992 roku. Wówczas po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku dla czterech białych policjantów oskarżonych o brutalne pobicie czarnoskórego kierowcy taksówki, Rodneya Kinga, czarna młodzież wspierana głównie przez mniejszość latynoamerykańską wyszła na ulicę L.A. i doprowadziła do najtragiczniejszego „powstania ulicznego” w historii XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Jego uczestnicy wybrali sobie na hymn swych działań kawałek Public Enenemy „Burn Hollywood Burn”, a podczas palenia „lepszych dzielnic” miasta wykrzykiwali ponoć pseudonimy takich raperów jak Chuck D, KRS One czy też Ice Cube. Rzecz jasna ciężko stwierdzić, czy wydarzenia te rzeczywiście były „rewolucją”, którą przed laty przepowiadał Malcolm X i której nieuchronne nadejście zwiastowali jego śladem czarnoskórzy raperzy, jednak nie można mieć wątpliwości, iż w pewnym sensie nosiły one jej znamiona.Jednakże do” prawdziwej” rewolucji zbrojnej, do wojny o utraconą godności oczywiście nigdy nie doszło, a co więcej już następnych latach (tj. w drugiej połowie lat 90 i na początku XXI wieku) rap o rewolucyjnym przekazie nieco stracił na sile. Nawiązań do życia i działalności Malcolma X nie pojawiało się w nim już aż tak wiele, co oczywiście nie znaczy, iż człowiek ten został zupełnie zapomniany. W następnych latach kultywowaniem jego dziedzictwa zajął się chociażby członek legendarnego Wu–Tang Clanu, Ghostface Killah, który w 2000 roku nagrał numer o wymowny tytule "Malcolm".“Ayo/I’m like Malcolm out the window with the joint/ hooded up, blood in my eye/I let two fly..” – to pochądzące z owego kawałka wersy, które stanowią jedno z najpopularniejszych nawiązań do osoby Malcolma X w historii amerykańskiego rapu. Rzecz jasna Ghostface Killah nie był jedynym z artystów, który w dalszym ciągu sięgał po dziedzictwo czarnego rewolucjonisty, a hołd jego osobie składali w swej twórczości także tacy artyści jak zespoły Gangstarr oraz Immortal Technique czy też duet Dead Prez.Do dziś postać Malcolma X jest stale obecna w szeroko rozumianej popkulturze, a w tym rzecz jasna w muzyce hip hopowej. Nawiązania do jej osoby możemy znaleźć nawet i w kawałkach takich artystów jak Kendrick Lamar, Drake czy Kanye West, lecz zazwyczaj zawarte są one jedynie w pojedynczych wersetach. Oczywiście ciężko dziś oczekiwać od mainstreamowych raperów, którzy czerpią niemałe korzyści z aktywności na kapitalistacznym rynku, by ci wrócili nagle do korzeni i ponownie otwarcie sprzeciwili się działaniom „białej supremacji”, tak więc nawet ich najuboższe follow upy do dziedzictwa takich ludzi jak Malcolm X nadal powinny być dla nas powodem do niemałej radości. Krzepiącym jest również fakt, iż do dziś odbywa się coroczny bankiet imienia wielkiego czarnego rewolucjonisty (ten sam, na którym przemawiał Tupac), a jego 26 odsłona miała miejsce ledwie przed paroma miesiącami w Atlancie. Także i w polskim rapie możemy teoretycznie doszukać się nawiązań do osoby Malcolma X, a najoczywistszym z tego przykładów byłby pewnie kawałek nagrany przez Szczuba oraz Danny’ego, który zatytułowany został imieniem czarnoskórego aktywisty. Niestety jednak z kultywowaniem dziedzictwa Malcolma numer ten nie ma za wiele wspólnego…Tak jak pisałem na początku tekstu, wydaję mi się, iż znaczna większość polskich raperów oraz słuchaczy hip hopu nie ma w ogóle pojęcia, kim był i z czego zasłynął najsłynniejszy u boku Martina Luthera Kinga czarny rewolucjonista. A powtarzając się – powinna mieć. Cały „afrocentryczny rap” to absolutny temat rzeka, a co za tym idzie także zawarte w nim dziedzictwo Malcolma X jest bardzo szerokim, niezgłębionym oraz niezwykle interesującym zagadnieniem . Osobiście chciałbym, żeby lektura powyższego felietonu stanowiła dla Was jedynie zalążek do poważnego zainteresowania się życiem i działalnością tego człowieka oraz rapem, który tworzony był w duchu jego idei i poglądów. Na koniec pozwolę więc sobie polecić Wam książkę Zbigniewa Kowalewskiego „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą gangową”, na której to oparłem sporą część mojego artykułu (jest ona dostępna darmowo w internecie). Z pewnością nie zaszkodzi Wam również lektura spisanej przez Alexa Haleya autobiografii Malcolma X (1962), a także odpalenie któregoś wieczoru wspominanego przeze mnie filmu Spike'a Lee z 1992 roku, który został zrealizowany na jej podstawie. No dobra a sam rap? Cóż, chyba nie muszę nikogo przekonywać, iż powrót do albumów takich jak „By All Means Necessary” czy „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, a także do twórczości chociażby Parisa bądź Arrested Development to pomysł więcej niż wyśmienity.Pewnie nie każdy miłośnik hip hopowej kultury wie kim był Malcolm X. A powinien. Po pierwsze dlatego, iż grzechem jest nie znać postaci, która odegrała tak znamienitą rolę w walce o prawa czarnoskórej mniejszości w Stanach Zjednoczonych, a po drugie, jak mogliśmy przeczytać swego czasu w słynnym magazynie „The Source” : That’s the man who made intelligence cool in Hip Hop music”.

Od przestępcy do światowej klasy polityka

Wychowany w nienawiści do białych, od najmłodszych lat trapiony przez działania rasistowskiej organizacji Czarnego Legionu, urodzony niemal dokładnie przed 92 laty, 19 maja 1925 roku w Omaha, Malcolm dorastał w domu dziecka, odkąd jego ojciec został zginął w niejasnych okolicznościach (krążyły pogłoski, że został zamordowany przez Czarny Legion), a matka ze względu na traumę po śmierci męża wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Młody czarnoskóry chłopiec trafił wówczas do szkoły, gdzie uczęszczały przede wszystkim białe dzieci. Był niesamowicie zdolny, osiągał najlepsze wyniki w nauce, jednak szybko przekonał się, iż jako przedstawiciel czarnej rasy nie ma szans na zrobienie kariery w jakiejkolwiek poważnej branży. Zajął się więc tym, do czego zdaniem niektórych on i jego rówieśnicy byli „przeznaczeni” – działał w grupach przestępczych, kradł, handlował bronią oraz narkotykami. Do czasu. W 1946 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za kradzież, i właśnie tam, za kratkami bostońskiego zakładu karnego poznał nauki, które całkowicie odmieniły jego życie. Za namową współwięźnia, Brata Reginalda zainteresował się działaniami Narodu Islamu, mało popularnej organizacji polityczno-religijnej, której zwierzchnikiem był człowiek o imieniu Elijah Muhammad. Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu Malcolm zaczął korespondować ze swoim przyszłym „mistrzem”, a po opuszczeniu zakładu karnego nie tylko dzięki charyzmie, ale i posiadaniu ogromnej wiedzy nabytej dzięki obcowaniu ze wszelaką literaturą szybko stał się jedną z najważniejszych twarzy Narodu Islamu, a wręcz prawą ręką samego Muhammada.

Jako człowiek wyznający w duchu swej religii Czarny Nacjonalizm, Malcolm X stał w opozycji do wierzeń działającego w tym samym okresie Martina Luthera Kinga, twierdząc, iż kooperacja między białą a czarną rasą jest absolutnie niemożliwa. On też walczył o równość, o pokój, lecz twierdził, iż trzeba je uzyskać „by any means necessary, czyli korzystając ze wszelkich koniecznych środków. „Sometimes you need to pick the gun up, to put the gun down" – mawiał niegdyś Malcolm. Dzięki jego zagorzałym działaniom on sam, a co za tym idzie Naród Islamu szybko zyskali bardzo dużą popularność w Stanach Zjednoczonych. Jednak, gdy wydawało się, iż do końca życia człowiek ten będzie działał pod skrzydłami Muhammada Elijaha, przesiąknięty nienawiścią do białych, w roku 1964, dowiadując się o niewierności małżeńskiej swojego mistrza, Malcolm zdecydował się opuścić stworzoną przez niego organizację. Jeszcze w tym samym roku odbył pielgrzymkę do Mekki, a po powrocie do Ameryki zdecydował się nie tylko oddzielić religię od polityki, ale też podjął współpracę z Lutherem Kingiem, a nawet z organizacjami zrzeszającymi ludzi białej rasy. Wówczas Malcolm skupił się przede wszystkim na walce z narastającym kapitalizmem, twierdząc, iż uciskani ludzie wszelkich ras muszą zbuntować się przeciwko wyzyskiwaczom i rozpocząć rewolucję. Niestety jego działaniom szybki kres przyniosła zemsta członków Narodu Islamu, którzy zamordowali czarnego aktywistę w roku 1965 podczas jego przemówienia na wiecu w nowojorskim Harlemie (informacja ta nie jest w żaden oficjalny sposób potwierdzona, a liczne tropy wskazują również, iż za morderstwem mogły w rzeczywistości stać amerykańskie służby specjalne).„If you are not ready to die for it, put the word "freedom" out of your vocabulary – mawiał swego czasu Malcolm X, i choć słowa te w pewien sposób przepowiedziały jego rychłą śmierć, to przesłanie, które ten człowiek głosił, jego przekonania oraz idee pozostały żywe, a jednym z ich głównych nośników okazała się właśnie hip hopowa muzyka.

Ostatni (?) poeci

Już cztery lata po śmierci Malcolma X, podczas obchodów 44 rocznicy jego urodzin został utworzony zespół The Last Poets zrzeszający artystów wywodzących się z różnych gatunków muzyki, a w tym przyszłych pionierów rapu (chociażby Jalala Urdina) . Dzień założenia zespołu nie był przypadkowy, a jego członkowie w swej twórczości opartej na zastępujących perkusję akcentach tonicznych oraz posługiwaniu się skandową mową skupili się przede wszystkim na popularyzowaniu przesłania Czarnego Nacjonalizmu, ideologii głoszonej przed laty przez działającego pod skrzydłami Narodu Islamu Malcolma X.

„Słuchając tak niezwykłych utworów Last Poets, jak „Wake Up, Niggers” i wyjaśnień, dlaczego Czarni potrzebują rewolucji i powinni przyswoić idee Malcolma X, możemy pojąć polityczny wymiar nurtu czarnej kultury ulicznej, który stał się zaczynem rapu i wycisnął piętno na jego rozwoju.” - pisze Zbigniew Kowalewski w książce „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą Gangową". Według wielu amerykańskich badaczy kultury hip hopowej to właśnie w działaniach muzyków zespołu The Last Poets, którzy jako pierwsi zaczęli w swej twórczości ukazywać miasto jako swoistą dżunglę oraz poszukiwać w niej utraconej godności czarnego człowieka, powinniśmy doszukiwać się korzeni muzyki rapowej. Widzimy więc, iż postać Malcolma X nie tylko sprawiła, iż inteligencja w rapie stała się czymś „fajnym”, ale miała też swój znamienity wkład w samym procesie powstawania oraz krystalizacji tego elementu hip hopowej kultury.

„Rap jako CNN czarnej Ameryki”

Jednakże na rozkwit prawdziwego „afrocentrycznego rapu” trzeba było czekać aż do końca lat 80 ubiegłego wieku. W tamtym czasie niezmiennie bowiem, ze względu też na opresyjną politykę rządów Reagana oraz Busha, Afroamerykanie, mimo iż od ponad 20 lat posiadali wszelkie prawa obywatelskie, padali ofiarami niezwykłej wręcz dyskryminacji oraz segregacji społecznej. Jak możemy wnioskować z publikowanych na przełomie lat 80 i 90 statystyk, ich przeciętna sytuacja materialna, wykształcenie oraz szerzej rozumiany dobrobyt w porównaniu do białych Amerykanów prawdziwie wołały o pomstę do nieba.

[[{"fid":"39002","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","attributes":{"height":252,"width":427,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

 "Nim ktokolwiek zaczął mówić znowu o rewolucji i czarnej świadomości, wypuściłem mój album „By All Means Necessary”, a Chuck D swój, „Nation Of Millions”, w których jako pierwsi stwierdziliśmy: oto czym trzeba przypieprzyć, oto jak teraz będziemy stawiać sprawy” – powiedział po latach w wywiadzie dla magazynu „The Source” KRS-One (tłumaczenie: Zbigniew Kowalewski). Na okładce drugiego albumu jednej z największych legend amerykańskiego rapu (gwoli ścisłości płyta została stworzona przez zespół Boogie Down Productions, którego frontmanem był One) widnieje młody człowiek trzymający w ręku pistolet i wyglądający przez okno. Grafika ta stanowiła imitację słynnego zdjęcia, które w latach 60 zrobił sobie Malcolm X w celu wystraszenia potencjalnych zamachowców. Również sam tytuł krążka: „By all means necessary” nawiązuje rzecz jasna do wspomnianych już przeze mnie słów Malcolma, które brzmiały "We’ve got to fight for our freedom by any means necessary”. Co ciekawe jednak w treści płyty odnajdziemy już raczej odwołania do pokojowego przesłania, które to pod koniec swojej działalności zaczął głosić słynny rewolucjonista. Co prawda One w ostatnim z kawałków na płycie, w którym wciela się w rolę Malcolma X i przemawia do słuchaczy niczym rasowy polityk, przekonuje, iż o pokój oraz równość należy walczyć przy pomocy wszelkich koniecznych środków, jednak na pozostałej części krążka nie słyszymy już żadnych nawoływań do rewolucji, do wszczęcia walki zbrojnej a raczej swego rodzaju „pokorne” idee mówiące o braku różnic, szacunku, a także o konieczności zaprzestania stosowania przemocy. Tego typu przekaz wynikał w dużej mierze z zapoczątkowanego przez One’a na rok przed wydaniem krążka „By all means necessary” hip hopowego ruchu „Stop The Violence Movement”, który miał na celu położenie kresu przemocy wśród Afroamerykanów. Również wówczas, na promującym akcję kawałku „Self Destruction” mogliśmy usłyszeć samplowany fragment z jednego z najsłynniejszych przemówień autorstwa Malcolma X.

Jak się jednak okazało, to wcale nie krążek Boogie Down Productions okazał się najważniejszym z pierwszych rapowych wydawnictw o „afrocentrycznym” charakterze. Pod koniec lat 80 niebywałym szokiem dla słuchaczy rapu musiało być pojawienie się na scenie hip hopowej zespołu Public Enemy, którego członkowie nie tylko w swej twórczości nie zamierzali stronić od nawoływań do wszczęcia rewolucji, ale też chociażby podczas grania koncertów wybiegali na scenę przy dźwiękach syreny alarmowej ubrani w mundury wojskowe. Na wspomnianej w wypowiedzi One’a płycie o wymownym tytule „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, od frontmana nowojorskiego zespołu, Chucka D bije ogromna duma z powodu bycia przedstawicielem uciskanej rasy, co spokojnie można podpiąć pod wizję i założenia Czarnego Nacjonalizmu. Artysta przekonuje co prawda w jednym z kawałków, iż ze względu na bycie cywilizowanym człowiekiem daje jeszcze szanse białej supremacji na poprawę, jednak samemu przepowiada również, iż państwo amerykańskie podąża ku nieodzownej wojnie. Płyta Public Enemy naszpikowana jest nawiązaniami do działalności i przemówień Malcolma X, a jednym z ich najbardziej wyrazistych przykładów jest zapożyczenie od Malcolma Little sentencji: „Too black, too strong” użytej w kawałku „Bring The Noise”.

Wspomniane dwa albumy nie tylko na lata ukierunkowały hip hop muzycznie (rzecz jasna w szczególności drugi z nich), ale też ich wyrazista oraz bezpardonowa treść sprawiła, iż w bliskim czasie „afrocentryczny rap” niesamowicie urósł w siłę. Dopiero po ich ukazaniu mógł się on stać „CNN czarnej Ameryki”, dopiero po pierwszych ruchach KRS-One’a i Chucka D inni raperzy sięgnęli wzrokiem do historii i zaczęli czerpać inspirację z życia oraz działalności najwybitniejszych czarnych aktywistów. A za najwybitniejszego z najwybitniejszych został przez nich uznany Malcolm X. To właśnie jego jakże bogate dziedzictwo przewijało się przez dziesiątki albumów rapowych w postaci grafik, słownych nawiązań czy też samplowanych fragmentów z jego słynnych przemówień. Jak przytacza Zbigniew Kowalewski we wspominanej już przeze mnie książce z 1994 roku : „We wkładce płyty Words From the Frontlines (BMG Music, 1992) z fragmentami najdonioślejszych przemówień Malcolma X, Betty Shabazz (żona Malcolma przyp. red.) pisze: „Raduje mnie ponowny przypływ zainteresowania osobą mojego męża, który nastąpił w ciągu minionego dziesięciolecia, zwłaszcza wśród czarnej młodzieży i raperów, okazujących przywiązanie do jego idei w sposób budzący mój podziw”. W tejże wkładce Michael Eric Dyson, profesor afroamerykanistyki, stwierdza: „X jest najchętniej przywoływanym przez rewolucję rapową krasomówcą i jego słowa wytyczają ideowe ramy rozwoju prawdziwej czarnej świadomości”.Cóż, ja rzecz jasna nie zdołam przybliżyć Wam każdego z przykładów rapowych inspiracji osobą Malcolma X, lecz w dalszej części felietonu postaram się wyłonić ich najbardziej znamienite oraz wartościowe przykłady.

W poszukiwaniu Malcolma…

By rozpocząć naszą krótką podróż  śladami amerykańskiego rapu, w którym rzeczywiście „black is black”, w którym budzi się czarna świadomość i roi się od nawiązań do dziedzictwa najwybitniejszych czarnoskórych aktywistów musimy przenieść się z Nowego Jorku aż na Zachodnie Wybrzeże, a dokładniej do Los Angeles, gdzie na początku lat 90 pojawił się na hip hopowej scenie jeden z najlepiej uświadomionych politycznie raperów w historii, Paris.

Dokładnie w 1990 roku identyfikujący się z nurtem Czarnego Nacjonalizmu artysta wydał płytę „The Devil Made Me Do It” poświęconą popularyzowaniu dziedzictwa byłych czarnych rewolucjonistów oraz opisaniu dramatycznej sytuacji, w jakiej znajdowała się wówczas mniejszość afroamerykańska w Stanach Zjednoczonych. We wkładce do albumu Paris opublikował krótkie biografie wielkich czarnych przywódców nacjonalistycznych XIX i XX wieku: Nata Turnera, Marcusa Garvey’a, Elijaha Muhammada, Malcolma X oraz Huey P. Newtona i Bobby'ego Seale’a. W samej treści krążka odnajdziemy liczne nawiązania do działalności Czarnych Panter (radykalnej amerykańskiej organizacji politycznej walczącej na przełomie 60 i 70 lat o prawa czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych), a także chociażby krótkie „streszczenie” działań najwybitniejszych czarnych rewolucjonistów, w którym przywoływane są osobistości takie jak Malcolm X czy też Elijah Muhammad. Na swoim debiutanckim krążku Paris nie stronił również od rzucania linijek mających na celu nakłonienie do wszczęcia rewolucji, a chyba najbardziej pamiętnymi z nich są wersy mówiące o „uderzaniu czarną pięścią w białych kapitalistów”. Co ciekawe raper z Los Angeles otrzymał za opisywany album nagrodę od byłych działaczy Czarnych Panter, którzy zasygnalizowali tym samym, iż przesłanie zawarte w  twórczości młodego artysty spotyka się z ich sporym uznaniem.

Rzecz jasna „afrocentryczny rap” nie powędrował na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku jedynie na Zachodnie Wybrzeże, a rozprzestrzenił się po całej hip hopowej Ameryce. W samym stanie New York właśnie w tym okresie na scenie debiutowali artyści tacy jak X Clan, czy też Sadat X, którzy nie tylko poprzez swoje pseudonimy zawierające w sobie wymowną literę X, ale też sporą częścią twórczości niejako oddali hołd wielkiemu czarnemu rewolucjoniście. Co ciekawe, dla rapu znalazło się również miejsce w soundtracku biograficznego filmu opowiadającego o życiu Malcolma X, który został nakręcony przez Spike’a Lee w 1992 roku. Zespół Arrested Development nagrał wówczas na potrzeby owego przedsięwzięcia utwór pod tytułem „Revolution”, w którym możemy usłyszeć nawoływania do walki zbrojnej w imieniu poległych mistrzów czarnej nacji. Ten sam zespół na początku lat 90 wydał słynny album pod tytułem: „3 Years, 5 Months And 2 Days In The Life Of...”,  gdzie znajdziemy bardzo znamienne wersy przetłumaczone przez Zbigniewa Kowalewskiego na j. polski:  „Więc trzeba obalić ten rząd / Bracia mający kałasznikowy i uzi / Muszą się nauczyć, jak się nimi właściwie posługiwać / I zachować amunicję na czas rewolucji.”  Dziedzictwo Malcolma X przewijało się również w twórczości raperów utożsamianych bardziej z rapem gangsterskim, takich jak chociażby działający na scenie w LA Ice Cube, a także w dorobku artystycznym tworzącego na Wschodnim Wybrzeżu, czerpiącego mnóstwo inspiracji z ideologii Narodu Islamu, Lakima Shabazza. Jednak, jeśli chcemy zostać świadkami najistotniejszych wydarzeń łączących muzykę rapową z osobą słynnego czarnego aktywisty, które miały miejsce w omawianym okresie, musimy na chwilę przenieść się aż do Atlanty. Tam bowiem, w roku 1992 pochodzący z Los Angeles Tupac Shakur wygłosił jedno ze swoich pierwszych publicznych przemówień na drugim bankiecie im. Malcolma X.

Jeden z najsłynniejszych raperów w historii od dziecka był w pewien sposób naznaczony do walki o prawa czarnoskórych mieszkańców Ameryki, gdyż wychowująca go samotnie matka był przed laty wysoko postawionym działaczem Czarnych Panter. Nie może więc nas dziwić, iż choć wiele osób kojarzy osobę Shakura z "gangsterskim rapem" spod szyldu Death Row, to w sporej części swej twórczości nawiązywał on do kwestii społeczno-politycznych i rozprawiał o losie czarnoskórej mniejszości w Ameryce Północnej. Podczas wspomnianego przemówienia w Atlancie Tupac opowiadał zgromadzonym o tym, jak wielką inspirację stanowiła dla niego samego działalność Malcolma X oraz innych wielkich rewolucjonistów, a także rozprawiał o sytuacji, w jakiej jego zdaniem znajdowali się ówcześnie Afroamerykanie, jak i o krokach, które muszą być podjęte, by uległa ona zmianie. Shakur skupił się przede wszystkim na tym, by uświadomić zgromadzonych, iż tu nie chodzi o jednostki, a o całe społeczeństwo, iż problemy, które w przyszłości będą dotykać ich dzieci okażą się problemami, z którymi borykać będą musieli się wszyscy młodzi ludzie o czarnym kolorze skóry. „So that means, it’s not just about you taking care of your child; it’s about you taking care of these children.” – przekonywał Tupac.  Siła tkwi we wspólnocie, w pojedynczych działaniach, które zebrane w całość przyniosą pożądane efekty – tak najogólniej moglibyśmy sparafrazować przekaz płynący z ust autora "2Pacalypse Now".  „This is proof that we can be together. The young black male is the future of us. And the young black sister is the future of us. It’s gonna be what you put into it.” – mówił wyniośle na koniec słynnego speechu Tupac Shakur.

Malcolm X żyje do dziś

Wydarzeniem, które nastąpiło niedługo po ukazaniu się opisywanych przeze mnie albumów oraz  wygłoszeniu przez Tupaca słynnego przemówienia w Atlancie, były niezwykle krwawe zamieszki w Los Angeles, do których doszło w sierpniu 1992 roku. Wówczas po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku dla czterech białych policjantów oskarżonych o brutalne pobicie czarnoskórego kierowcy taksówki, Rodneya Kinga, czarna młodzież wspierana głównie przez mniejszość latynoamerykańską wyszła na ulicę L.A. i doprowadziła do najtragiczniejszego „powstania ulicznego” w historii XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Jego uczestnicy wybrali sobie na hymn swych działań kawałek Public Enenemy „Burn Hollywood Burn”, a podczas palenia „lepszych dzielnic” miasta wykrzykiwali ponoć pseudonimy takich raperów jak Chuck D, KRS One czy też Ice Cube. Rzecz jasna ciężko stwierdzić, czy wydarzenia te rzeczywiście były „rewolucją”, którą przed laty przepowiadał Malcolm X i której nieuchronne nadejście zwiastowali jego śladem czarnoskórzy raperzy, jednak nie można mieć wątpliwości, iż w pewnym sensie nosiły one jej znamiona.

Jednakże do” prawdziwej”  rewolucji zbrojnej, do wojny o utraconą godności oczywiście nigdy nie doszło, a co więcej już następnych latach (tj. w drugiej połowie lat 90 i na początku XXI wieku) rap o rewolucyjnym przekazie nieco stracił na sile. Nawiązań do życia i działalności Malcolma X nie pojawiało się w nim już aż tak wiele, co oczywiście nie znaczy, iż człowiek ten został zupełnie zapomniany.  W następnych latach kultywowaniem jego dziedzictwa zajął się chociażby członek legendarnego Wu–Tang Clanu, Ghostface Killah, który w 2000 roku nagrał numer o wymowny tytule "Malcolm".“Ayo/I’m like Malcolm out the window with the joint/ hooded up, blood in my eye/I let two fly..” – to pochądzące z owego kawałka wersy, które stanowią jedno z najpopularniejszych nawiązań do osoby Malcolma X w historii amerykańskiego rapu. Rzecz jasna Ghostface Killah nie był jedynym z artystów, który w dalszym ciągu sięgał po dziedzictwo czarnego rewolucjonisty, a hołd jego osobie składali w swej twórczości także tacy artyści jak zespoły Gangstarr oraz Immortal Technique czy też duet Dead Prez.

Do dziś postać Malcolma X jest stale obecna w szeroko rozumianej popkulturze, a w tym rzecz jasna w muzyce hip hopowej. Nawiązania do jej osoby możemy znaleźć nawet i w kawałkach takich artystów jak Kendrick Lamar, Drake czy Kanye West, lecz zazwyczaj zawarte są one jedynie w pojedynczych wersetach. Oczywiście ciężko dziś oczekiwać od mainstreamowych raperów, którzy czerpią niemałe korzyści z aktywności na kapitalistacznym rynku, by ci wrócili nagle do korzeni i ponownie otwarcie sprzeciwili się działaniom „białej supremacji”, tak więc nawet ich najuboższe follow upy do dziedzictwa takich ludzi jak Malcolm X nadal powinny być dla nas powodem do niemałej radości. Krzepiącym jest również fakt, iż do dziś odbywa się coroczny bankiet imienia wielkiego czarnego rewolucjonisty (ten sam, na którym przemawiał Tupac), a jego 26 odsłona miała miejsce ledwie przed paroma miesiącami w Atlancie. Także i w polskim rapie możemy teoretycznie doszukać się nawiązań do osoby Malcolma X, a najoczywistszym z tego przykładów byłby pewnie kawałek nagrany przez Szczuba oraz Danny’ego, który zatytułowany został imieniem czarnoskórego aktywisty. Niestety jednak z kultywowaniem dziedzictwa Malcolma numer ten nie ma za wiele wspólnego…

Tak jak pisałem na początku tekstu, wydaję mi się, iż znaczna większość polskich raperów oraz słuchaczy hip hopu nie ma w ogóle pojęcia, kim był i z czego zasłynął najsłynniejszy u boku Martina Luthera Kinga czarny rewolucjonista. A powtarzając się – powinna mieć. Cały „afrocentryczny rap” to absolutny temat rzeka, a co za tym idzie także zawarte w nim dziedzictwo Malcolma X jest bardzo szerokim, niezgłębionym oraz niezwykle interesującym zagadnieniem . Osobiście chciałbym, żeby lektura powyższego felietonu stanowiła dla Was jedynie zalążek do poważnego zainteresowania się życiem i działalnością tego człowieka oraz rapem, który tworzony był w duchu jego idei i poglądów. Na koniec pozwolę więc sobie polecić Wam książkę Zbigniewa Kowalewskiego „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą gangową”, na której to oparłem sporą część mojego artykułu (jest ona dostępna darmowo w internecie). Z pewnością nie zaszkodzi Wam również lektura spisanej przez Alexa Haleya autobiografii Malcolma X (1962), a także odpalenie któregoś wieczoru wspominanego przeze mnie filmu Spike'a Lee z 1992 roku, który został zrealizowany na jej podstawie. No dobra a sam rap? Cóż, chyba nie muszę nikogo przekonywać, iż powrót do albumów takich jak „By All Means Necessary” czy „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, a także do twórczości chociażby Parisa bądź Arrested Development to pomysł więcej niż wyśmienity.

]]>
Prophets of Rage "Prophets of Rage” - pierwszy numer supergrupyhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-07-21,prophets-of-rage-prophets-of-rage-pierwszy-numer-supergrupyhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-07-21,prophets-of-rage-prophets-of-rage-pierwszy-numer-supergrupyJuly 21, 2016, 7:31 pmPiotr SosienkoPamiętacie, jak pisaliśmy ostatnio o nowej supergrupie stworzonej przez Rage Against The Machine, Public Enemy i Cypress Hill? Otóż własnie wypuścili pierwszy kawałek. Warto również śledzić ich konto na youtube, gdzie zespół udostępnia swoje występy na żywo. Pamiętacie, jak pisaliśmy ostatnio o nowej supergrupie stworzonej przez Rage Against The Machine, Public Enemy i Cypress Hill?  Otóż własnie wypuścili pierwszy kawałek. Warto również śledzić ich konto na youtube, gdzie zespół udostępnia swoje występy na żywo. 

]]>
Rage Against The Machine, Public Enemy & Cypress Hill tworzą nową supergrupę!https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-20,rage-against-the-machine-public-enemy-cypress-hill-tworza-nowa-supergrupehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-20,rage-against-the-machine-public-enemy-cypress-hill-tworza-nowa-supergrupeMay 20, 2016, 11:49 amPiotr SosienkoNa swojej stronie internetowej Rage Against The Machine robili swego rodzaju odliczanie, wielu ludzi miało nadzieję na nowa płytę i się nie zawiedli.Prophets Of Rage - bo tak będzie nazywać się nowa grupa, w jej skład będzie wchodzić oczywiście Chuck D, B-Real, Tom Morello, Tim Commerford i Brad Wilk! Póki co nie wiemy za wiele o nadchodzącej płycie, ale warto czekać. Wszystkie grupy swoje ostatnie albumy wypuścili dość dawno temu (oprócz PE), dlatego apetyt rośnie. Na swojej stronie internetowej Rage Against The Machine robili swego rodzaju odliczanie, wielu ludzi miało nadzieję na nowa płytę i się nie zawiedli.

Prophets Of Rage - bo tak będzie nazywać się nowa grupa, w jej skład będzie wchodzić oczywiście Chuck D, B-Real, Tom Morello, Tim Commerford i Brad Wilk!

Póki co nie wiemy za wiele o nadchodzącej płycie, ale warto czekać. Wszystkie grupy swoje ostatnie albumy wypuścili dość dawno temu (oprócz PE), dlatego apetyt rośnie. 

]]>
Top 10 najlepszych kooperacji rapowo-rockowych - subiektywny rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-31,top-10-najlepszych-kooperacji-rapowo-rockowych-subiektywny-rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-31,top-10-najlepszych-kooperacji-rapowo-rockowych-subiektywny-rankingDecember 20, 2013, 7:18 pmMaciej WojszkunNiedawno swoją premierę miał najnowszy album Tech N9ne’a, „Something Else”, z zawartą na trackliście kompozycją iście historyczną – oto członkowie jednego z najbardziej utytułowanych i najsłynniejszych zespołów w historii rocka nagrali utwór z jednym z najbardziej szanowanych raperów Ameryki. Piszę tu oczywiście o utworze „Strange 2013”, hip-hopowym remake’u „Strange Days” legendarnych The Doors, stworzonym we współpracy Techa z Fredwreckiem oraz… samym zespołem: Johnem Densmore’em, Robbym Kriegerem oraz Rayem Manzarkiem. Kawałek ten jest też ważny z innego powodu – to ostatni utwór, jaki Manzarek zdążył nagrać przed śmiercią (20.05.2013).Wysłuchawszy „Strange 2013” (znakomity sztos swoją drogą), wpadła mi do głowy pewna myśl: a może by tak skompilować mały ranking utworów, w których obok MC pojawiają się artyści rockowi? Przecież remake Techa to nie pierwsza okazja, kiedy w studiu spotkali się raperzy i rockmani/metalowcy z zamiarem stworzenia tracku/ów łączących „the best of both worlds”. Nieraz słyszeliśmy, że obok MC udzielają się wokaliści, albo że hiphopowy beat okraszony został gitarowymi riffami czy prawdziwą perkusją – ba, istnieją przecież całe zespoły bazujące na łączeniu hiphopowych produkcji z żywym instrumentarium – choćby The Roots. Swoją drogą, Rootsi nagrali ostatnio kolejny kollabo-album, prawda? Owszem, do tego z nie byle kim, bo z samym Elvisem Costello (premiera 17 września), kolejną muzyczną legendą! Widać więc, że kolaboracji rap-rock jest wiele… Są one na pewno zaskakujące i ciekawe, jednak czy wszystkie bez wyjątku są dobre? Nie, za nic w świecie. Istnieją kolaboracje RR fantastyczne, legendarne wręcz – a istnieją też takie, o których zapomnieć należy jak najszybciej, takie, które ewidentnie twórcom nie wyszły…Chciałbym tedy zaprezentować w dwóch listach: top 10 najlepszych utworów powstałych ze współpracy raperów i rockmanów, oraz top 10 najgorszych tworów. Dziś więc – dziesiątka najlepszych. C’mon y’all, let’s rock this! 10. M.O.P. & Butch Vig – “How About Some Hardcore?” (z albumu “Loud Rocks”, 2000)Bo jak rozpoczynać, to z grubej rury. “How About Some Hardcore?” – pytali Billy Danze i Lil’Fame na swym pierwszym albumie na rewelacyjnym bicie DR Perioda. Moc, moc, i jeszcze raz moc. Sześć lat później, na potrzeby rap-rockowej składanki Loud Rocks, panowie postanowili jednak swój utwór spotęgować jeszcze bardziej, angażując do współpracy Butcha Viga – znakomitego perkusistę, człowieka, który na stałe zapisał się w annałach rocka, produkując album Nevermind Nirvany. Vig przybył, zobaczył – i dodał do „HASH?” (fajny skrót, swoją drogą) niesamowicie uzależniający nomen omen rytm perkusji i MOCARNE gitary. Jeśli przy słuchaniu tego nie odczuwasz ochoty szaleńczego machania łbem, jesteś oficjalnie nie z tej ziemi. "How About Some Hardcore?” – Hell yeah, bracie. „HASH?” – Jeszcze lepiej![[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5841","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] 09. Necro feat. Sean Martin (Hatebreed), John Tardy (Obituary) & Dan Lilker (Nuclear Assault) – “Insaneology” (z albumu “The Pre-Fix for Death”, 2004)Necro albo się kocha, albo nienawidzi. OK, przesadzam, Necro się tylko nienawidzi. Jednakowoż nie sposób nie szanować gościa, który wyrobił sobie własną, niepodrabialną stylówę i podąża nią konsekwentnie tyle lat. Swój Death Rap Necro oparł nie tylko na lirykach tak brutalnych i dosadnych, że mózg staje – The Sexorcist od zawsze podkreśla swoje upodobanie do brutalnego, surowego, bezkompromisowego metalu. Wiele razy Necro zaprosił do współpracy prominentnych muzyków sceny metalowej i hardcore’owej – i lista gości, z którymi nagrywał, naprawdę robi wrażenie. Znajdują się na niej choćby muzycy m.in. z Deftonesów, Lamb of God, Shadows Fall, Testament, a nawet z takich tuzów jak Black Sabbath (Vinny Appice!), Anthraxa (sam Scott Ian!) i Megadeth (Dave Ellefson!). Naprawdę miałem problem, który utwór z bogatego dorobku Necro wybrać – jednak koniec końców zwyciężyło potężne „Insaneology”. O Cthulhu, jak ten joint niszczy bez litości. Basem zajął się wszechstronnie uzdolniony Dan Lilker (podobnie jak wymieniony wyżej Scott Ian, jeden z założycieli Anthraxu!), niesamowite rzeczy na wiośle wyczynia Sean Martin, eks-gitarzysta Hatebreed, a na dokładkę mamy też histeryczny, przeraźliwy wokal Johna Tardy’ego z legendarnego Obituary. A jeśli ta trójca was nie wykończy – jest też gospodarz, wypluwający na majku skoncentrowane ładunki czystego ZŁA. Miazga, po której nikt nie ocaleje.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5842","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] 08. KJ-52 feat. Jon Micah Sumrall (Kutless) – “Are You Real?” (z albumu “Behind the Musik (A Boy Named Jonah)”, 2005)„I rzekł KJ-52: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal death rapu”! …Bo nie możemy pozwolić, by zło zwyciężyło, prawda? Chrześcijański rap to terytorium jakoś często pomijane wśród fanów rapu… ja również przyznaję, że nie spoglądam w stronę Jerozolimy zbyt często (…więcej grzechów nie pamiętam). A szkoda, bo znaleźć tam można rzeczy naprawdę zacne – choćby ten znakomity track „chrześcijańskiego Eminema” rodem z Florydy. Świetna perka, bujający beat, rewelacyjny refren Jona Sumralla z zespołu Kutless - do tego naprawdę poruszający, szczery tekst, manifestujący wiarę KJ-52 w Boga. Świetna rzecz.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5843","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]07. Cypress Hill & Tom Morello – “Shut’em Down” (z albumu “Rise Up”, 2010)Klik, klik, klikkliklikkliklik…!!!! Uwaga, stwierdzono ogromne ilości czystego, nierozcieńczonego rockowego pierdolnięcia! To może oznaczać tylko jedno – Tom Morello jest w pobliżu. Byłemu gitarzyście RAtMu nieraz zdarzało się współpracować z „obywatelami MC” – jego mistrzowską grą na gitarze pobłogosławione zostały utwory m.in. Run DMC, Public Enemy, KRS-One’a i Bone Thugs-n-Harmony. Najbardziej jednak prominentnie Tom udzielił się na ostatnim albumie Cypress Hill, ziomali, którym rockowe brzmienia nie są obce – i okazało się to połączeniem doskonałym. Morello stworzył tu absolutną gitarową bombę (to solo w 2.30 urywa po prostu łby), na której B-Real i Sen Dog płyną… udanie, acz nie tak znowu rewelacyjnie, trzeba przyznać. Ale nie umniejsza to wcale poziomowi kawałka. Jest funkowo, jest epicko… cytując pewnego użytkownika YT: „IT’S TOM MOTHERFUCKING MORELLO WITH CYPRESS MOTHERFUCKING HILL”! ‘Nuff Said. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5845","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]06. Ill Bill feat. Howard Jones – “Babylon” (z albumu “The Hour of Reprisal”, 2008)Mamy na liście Necro, przyszedł więc zaś czas na jego brata. Jestem zadeklarowanym sajkofanem albumu „The Hour of Reprisal”, a w szczególności kawałka „War is My Destiny” (o którym pisałem jakiś czas temu) z Maksem Cavalerą – poważnie zastanawiałem się, czy nie wstawić go na listę… Gdy wtem przypomniałem sobie, że jest jeszcze jeden kawałek z tej płyty, który uwielbiam całym moim czarnym sercem. To otwierający cały album „Babylon” z gościnnym udziałem Howarda Jonesa, do niedawna wokalisty Killswitch Engage – jedyny utwór w tym rankingu nie wsparty żywym bandem ani zniewalającymi arpeggiami (choć beat T-Raya ma w sobie ten świdrujący, gitarowy motyw….). Beat w ogóle jest niesamowity, szczególnie sposób, w jaki przechodzi z subtelnego, kobiecego chóru do ciężkiej, mrocznej jazdy, na której Billy Idol zapodaje nie mniej mroczne i ciężkie liryki. A refren Jonesa? Po prostu miazga. Mocny, czysty wokal stanowi doskonałe uzupełnienie surowego i szorstkiego głosu Ill Billa. „Babylon”. Po prostu w stu procentach epicki track. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5846","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]05. Del tha Funkee Homosapien & Dinosaur jr. – “Missing Link” (z albumu “Judgment Night – Music from the Motion Picture”, 1993)Jest sobie taki thrillerek nakręcony w 1993 roku o nazwie „Sądna noc” z Emilio Estevezem i Cubą Goodingiem jr…. Nie chcę jednak pisać o samym filmie, ale o soundtracku do niego, bo ten jest iście zdumiewający. To wypełnione po brzegi kolaboracjami RR płyciwo to sen spełniony każdego muzycznego nerda. Tu panowie z Onyx spotykają się z Biohazardem (w mocarnym tytułowym tracku), Cypress Hill z Pearl Jamem, Slayer z Ice-T (!!!!), Sir Mix-a-Lot z Mudhoney (?!)… a wreszcie Del tha Funkee Homosapien, późniejszy Deltron Zero, z legendami alternatywnego rocka Dinosaur jr. Rozentuzjazmowany, energiczny Del radzi sobie świetnie – ale to Dinosaur jr. rządzą całym trackiem, dostarczając fe-no-me-nal-ne-go, opartego na nieco funkowym riffie podkładu. Świetny jest też hipnotyzujący refren J Mascisa, a końcowa solówka po prostu niszczy. Ogień, ogień, po trzykroć ogień.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5847","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]04. R.E.M. feat. Q-Tip – “The Outsiders” (z albumu “Around the Sun”, 2004)Poprzednie kawałki na tej liście to ultra-bangery, eksplodujące mocą, niszczące wszystko na swej drodze… Ale tutaj – stop. „The Outsiders” to inna bajka. To pieśń refleksyjna. Subtelna. Nostalgiczna i przejmująca. Nigdy nie byłem wielkim fanem R.E.M. (mały hint – “zepsuł” ten znajdzie się też w części drugiej tego rankingu…), ale uwielbiam melancholijne rockowe ballady – a „The Outsiders” przypomina mi, dlaczego. Gitary, niespieszne tempo, poruszający wokal Michaela Stipe’a – wszystko tu tworzy magiczną atmosferę. Kawałek ten byłby świetny nawet bez Q-Tipa – ale The Abstract odnalazł się w „The Outsiders” rewelacyjnie, dając świetną, acz nieco krótką zwrotkę, i w żadnym razie nie burząc atmosfery. Końcowe wersy Q-Tipa – powtarzane „I am not afraid, I am not afraid” – autentycznie poruszają… [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5844","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]03. Beastie Boys & Kerry King (Slayer) – “No Sleep till Brooklyn” (z albumu “Licensed to Ill”, 1986)Kto nie zna, niech zapadnie się pod ziemię. Natychmiast. OK… Co można napisać o „No Sleep ‘til Brooklyn”, czego jeszcze nie napisano? Nie mam pojęcia – wiem tylko, że ten kawałek MIAŻDŻY. Ale czemu się dziwić, jeśli za partie gitarowe – ten prosty, ale niewiarygodnie skuteczny i uzależniający motyw (oparty na legendarnym T.N.T. AC/DC) , jak i roztapiające mózgi swą zajebistością solo – odpowiedzialny jest sam Kerry King (który na dodatek miał jednak kiedyś włosy)? Dodajmy do tego fantastyczną, nieokiełznaną energię i entuzjazm Beastie Boysów oraz świetny teledysk, parodiujący glam-metalowy szał lat 80. - i mamy klasyk trwalszy niż ze spiżu, absolutnie nieodzowny składnik każdej imprezy. Potęga.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5848","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]02. Run DMC feat. Steven Tyler & Joe Perry (Aerosmith) – “Walk This Way” (z albumu “Raising Hell”, 1986)Starałem się jak mogłem. Naprawdę. Nie ma żadnej zabawy w tworzeniu rankingu, w którym topowe miejsca są wiadome od razu. Bowiem gdy ktoś spyta o połączenie rocka z rapem, automatycznie pierwszym kollabo, jakie przychodzi do głowy, jest słynne spotkanie na jednym tracku Run DMC i Aerosmith. Chciałem, aby ta lista nie była przewidywalna, więc postanowiłem zrobić wszystko, aby ten track nie znalazł się w rankingu…. Jednak nie mogłem. Ten kawałek jest TAK dobry. Tzw. chemistry on track wszystkich zaangażowanych jest po prostu niesamowita – gitara Joe’a Perry’ego doskonale odnalazła się na beacie Jam Master Jaya, a wrzaski Stevena Tylera w refrenie brzmią doskonale. To nie tylko utwór znakomity, ale także ważny z historycznego punktu widzenia – to właśnie „Walk This Way” pomógł przebić się hip-hopowi do mainstreamu, szturmem wdzierając się na listę Billboard Hot 100 (zajmując 4 pozycję), i udowadniając, że mariaż elementów hip-hopowych i rockowych jest możliwy i może przynieść oszałamiające rezultaty. Żeby tego było mało, „Walk This Way” zilustrowany został kapitalnym teledyskiem. Nie dodaję już nic, bo jestem zajęty salutowaniem z szacunku. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5849","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]01. Public Enemy & Anthrax – “Bring the Noise” (z albumów Public Enemy – “Apocalypse ’91 – The Enemy Strikes Black”, 1991; Anthrax – “Attack of the Killer B’s”, 1991)Tak jest – tylko jeden kawałek mógł odebrać Run DMC koronę i tytuł “najlepszego kollabo RR”. Pal licho przewidywalność - remake „Bring the Noise” z udziałem kapeli Scotta Iana to kawałek bezbłędny – po prostu. Gnający na łeb na szyję metalowy podkład – te mocarne bębny, te niesamowicie szybkie gitary - pod rymy Chucka D i wstawki Flavor Flava, które przeszły już do legendy (….YEEEEEEAAAAAH BWWWOOOOOIIIII!), niesamowita, niewiarygodna wręcz energia i chemia wszystkich grających, zaskakująco dobry rap Scotta Iana – i ten REFREN, rzeczywiście karzący – nie, zmuszający – do ogarnięcia dupska, pójścia w szaleńcze pogo i przyniesienia ze sobą tyle hałasu, na ile starczy sił. A nawet więcej. Nieśmiertelny klasyk, odpowiednik platynowego wzorca z Sevres dla kolaboracji rapowo-rockowej/metalowej. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5850","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Niedawno swoją premierę miał najnowszy album Tech N9ne’a, „Something Else”, z zawartą na trackliście kompozycją iście historyczną – oto członkowie jednego z najbardziej utytułowanych i najsłynniejszych zespołów w historii rocka nagrali utwór z jednym z najbardziej szanowanych raperów Ameryki. Piszę tu oczywiście o utworze „Strange 2013”, hip-hopowym remake’u „Strange Days” legendarnych The Doors, stworzonym we współpracy Techa z Fredwreckiem oraz… samym zespołem: Johnem Densmore’em, Robbym Kriegerem oraz Rayem Manzarkiem. Kawałek ten jest też ważny z innego powodu – to ostatni utwór, jaki Manzarek zdążył nagrać przed śmiercią (20.05.2013).

Wysłuchawszy „Strange 2013” (znakomity sztos swoją drogą), wpadła mi do głowy pewna myśl: a może by tak skompilować mały ranking utworów, w których obok MC pojawiają się artyści rockowi? Przecież remake Techa to nie pierwsza okazja, kiedy w studiu spotkali się raperzy i rockmani/metalowcy z zamiarem stworzenia tracku/ów łączących „the best of both worlds”. Nieraz słyszeliśmy, że obok MC udzielają się wokaliści, albo że hiphopowy beat okraszony został gitarowymi riffami czy prawdziwą perkusją – ba, istnieją przecież całe zespoły bazujące na łączeniu hiphopowych produkcji z żywym instrumentarium – choćby The Roots. Swoją drogą, Rootsi nagrali ostatnio kolejny kollabo-album, prawda? Owszem, do tego z nie byle kim, bo z samym Elvisem Costello (premiera 17 września), kolejną muzyczną legendą!  

Widać więc, że kolaboracji rap-rock jest wiele… Są one na pewno zaskakujące i ciekawe, jednak czy wszystkie bez wyjątku są dobre? Nie, za nic w świecie. Istnieją kolaboracje RR fantastyczne, legendarne wręcz – a istnieją też takie, o których zapomnieć należy jak najszybciej, takie, które ewidentnie twórcom nie wyszły…

Chciałbym tedy zaprezentować w dwóch listach: top 10 najlepszych utworów powstałych ze współpracy raperów i rockmanów, oraz top 10 najgorszych tworów. Dziś więc – dziesiątka najlepszych. C’mon y’all, let’s rock this!

 

10. M.O.P. & Butch Vig – “How About Some Hardcore?”  (z albumu “Loud Rocks”, 2000)

Bo jak rozpoczynać, to z grubej rury. “How About Some Hardcore?” – pytali Billy Danze i Lil’Fame na swym pierwszym albumie na rewelacyjnym bicie DR Perioda. Moc, moc, i jeszcze raz moc.Sześć lat później, na potrzeby rap-rockowej składanki Loud Rocks, panowie postanowili jednak swój utwór spotęgować jeszcze bardziej, angażując do współpracy Butcha Viga – znakomitego perkusistę, człowieka, który na stałe zapisał się w annałach rocka, produkując album Nevermind Nirvany. Vig przybył, zobaczył – i dodał do „HASH?” (fajny skrót, swoją drogą) niesamowicie uzależniający nomen omen rytm perkusji i MOCARNE gitary. Jeśli przy słuchaniu tego nie odczuwasz ochoty szaleńczego machania łbem, jesteś oficjalnie nie z tej ziemi. "How About Some Hardcore?” – Hell yeah, bracie. „HASH?” – Jeszcze lepiej!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5841","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]    

09. Necro feat. Sean Martin (Hatebreed), John  Tardy (Obituary) & Dan Lilker (Nuclear Assault) – “Insaneology” (z albumu “The Pre-Fix for Death”, 2004)

Necro albo się kocha, albo nienawidzi. OK, przesadzam, Necro się tylko nienawidzi. Jednakowoż nie sposób nie szanować gościa, który wyrobił sobie własną, niepodrabialną stylówę i podąża nią konsekwentnie tyle lat. Swój Death Rap Necro oparł nie tylko na lirykach tak brutalnych i dosadnych, że mózg staje – The Sexorcist od zawsze podkreśla swoje upodobanie do brutalnego, surowego, bezkompromisowego metalu. Wiele razy Necro zaprosił do współpracy prominentnych muzyków sceny metalowej i hardcore’owej – i lista gości, z którymi nagrywał, naprawdę robi wrażenie. Znajdują się na niej choćby muzycy m.in. z Deftonesów, Lamb of God, Shadows Fall, Testament, a nawet z takich tuzów jak Black Sabbath (Vinny Appice!), Anthraxa (sam Scott Ian!) i Megadeth (Dave Ellefson!). Naprawdę miałem problem, który utwór z bogatego dorobku Necro wybrać – jednak koniec końców zwyciężyło potężne „Insaneology”. O Cthulhu, jak ten joint niszczy bez litości. Basem zajął się wszechstronnie uzdolniony Dan Lilker (podobnie jak wymieniony wyżej Scott Ian, jeden z założycieli Anthraxu!), niesamowite rzeczy na wiośle wyczynia Sean Martin, eks-gitarzysta Hatebreed, a na dokładkę mamy też histeryczny, przeraźliwy wokal Johna Tardy’ego z legendarnego Obituary. A jeśli ta trójca was nie wykończy – jest też gospodarz, wypluwający na majku skoncentrowane ładunki czystego ZŁA. Miazga, po której nikt nie ocaleje.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5842","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]   

08. KJ-52 feat. Jon Micah Sumrall (Kutless) – “Are You Real?”(z albumu “Behind the Musik (A Boy Named Jonah)”, 2005)

„I rzekł KJ-52: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal death rapu”!Bo nie możemy pozwolić, by zło zwyciężyło, prawda? Chrześcijański rap to terytorium jakoś często pomijane wśród fanów rapu… ja również przyznaję, że nie spoglądam w stronę Jerozolimy zbyt często (…więcej grzechów nie pamiętam). A szkoda, bo znaleźć tam można rzeczy naprawdę zacne – choćby ten znakomity track „chrześcijańskiego Eminema” rodem z Florydy. Świetna perka, bujający beat, rewelacyjny refren Jona Sumralla z zespołu Kutless - do tego naprawdę poruszający, szczery tekst, manifestujący wiarę KJ-52 w Boga. Świetna rzecz.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5843","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

07. Cypress Hill & Tom Morello – “Shut’em Down” (z albumu “Rise Up”, 2010)

Klik, klik, klikkliklikkliklik…!!!!  Uwaga, stwierdzono ogromne ilości czystego, nierozcieńczonego rockowego pierdolnięcia! To może oznaczać tylko jedno – Tom Morello jest w pobliżu. Byłemu gitarzyście RAtMu nieraz zdarzało się współpracować z „obywatelami MC” – jego mistrzowską grą na gitarze pobłogosławione zostały utwory m.in. Run DMC, Public Enemy, KRS-One’a i Bone Thugs-n-Harmony. Najbardziej jednak prominentnie Tom udzielił się na ostatnim albumie Cypress Hill, ziomali, którym rockowe brzmienia nie są obce – i okazało się to połączeniem doskonałym. Morello stworzył tu absolutną gitarową bombę (to solo w 2.30 urywa po prostu łby), na której B-Real i Sen Dog płyną… udanie, acz nie tak znowu rewelacyjnie, trzeba przyznać. Ale nie umniejsza to wcale poziomowi kawałka. Jest funkowo, jest epicko… cytując pewnego użytkownika YT: „IT’S TOM MOTHERFUCKING MORELLO WITH CYPRESS MOTHERFUCKING HILL”! ‘Nuff Said

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5845","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

06. Ill Bill feat. Howard Jones – “Babylon”(z albumu “The Hour of Reprisal”, 2008)

Mamy na liście Necro, przyszedł więc zaś czas na jego brata. Jestem zadeklarowanym sajkofanem albumu „The Hour of Reprisal”, a w szczególności kawałka „War is My Destiny” (o którym pisałem jakiś czas temu) z Maksem Cavalerą – poważnie zastanawiałem się, czy nie wstawić go na listę… Gdy wtem przypomniałem sobie, że jest jeszcze jeden kawałek z tej płyty, który uwielbiam całym moim czarnym sercem. To otwierający cały album „Babylon” z gościnnym udziałem Howarda Jonesa, do niedawna wokalisty Killswitch Engage – jedyny utwór w tym rankingu nie wsparty żywym bandem ani zniewalającymi arpeggiami (choć beat T-Raya ma w sobie ten świdrujący, gitarowy motyw….). Beat w ogóle jest niesamowity, szczególnie sposób, w jaki przechodzi z subtelnego, kobiecego chóru do ciężkiej, mrocznej jazdy, na której Billy Idol zapodaje nie mniej mroczne i ciężkie liryki. A refren Jonesa? Po prostu miazga. Mocny, czysty wokal stanowi doskonałe uzupełnienie surowego i szorstkiego głosu Ill Billa. „Babylon”. Po prostu w stu procentach epicki track. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5846","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

05. Del tha Funkee Homosapien & Dinosaur jr. – “Missing Link”(z albumu “Judgment Night – Music from the Motion Picture”, 1993)

Jest sobie taki thrillerek nakręcony w 1993 roku o nazwie „Sądna noc” z Emilio Estevezem i Cubą Goodingiem jr…. Nie chcę jednak pisać o samym filmie, ale o soundtracku do niego, bo ten jest iście zdumiewający. To wypełnione po brzegi kolaboracjami RR płyciwo to sen spełniony każdego muzycznego nerda. Tu panowie z Onyx spotykają się z Biohazardem (w mocarnym tytułowym tracku), Cypress Hill z Pearl Jamem, Slayer z Ice-T (!!!!), Sir Mix-a-Lot z Mudhoney (?!)… a wreszcie Del tha Funkee Homosapien, późniejszy Deltron Zero, z legendami alternatywnego rocka Dinosaur jr. Rozentuzjazmowany, energiczny Del radzi sobie świetnie – ale to Dinosaur jr. rządzą całym trackiem, dostarczając fe-no-me-nal-ne-go, opartego na nieco funkowym riffie podkładu. Świetny jest też hipnotyzujący refren J Mascisa, a końcowa solówka po prostu niszczy. Ogień, ogień, po trzykroć ogień.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5847","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

04. R.E.M. feat. Q-Tip – “The Outsiders” (z albumu “Around the Sun”, 2004)

Poprzednie kawałki na tej liście to ultra-bangery, eksplodujące mocą, niszczące wszystko na swej drodze… Ale tutaj – stop. „The Outsiders” to inna bajka. To pieśń refleksyjna. Subtelna. Nostalgiczna i przejmująca. Nigdy nie byłem wielkim fanem R.E.M. (mały hint – “zepsuł” ten znajdzie się też w części drugiej tego rankingu…), ale uwielbiam melancholijne rockowe ballady – a „The Outsiders” przypomina mi, dlaczego. Gitary, niespieszne tempo, poruszający wokal Michaela Stipe’a – wszystko tu tworzy magiczną atmosferę. Kawałek ten byłby świetny nawet bez Q-Tipa – ale The Abstract odnalazł się w „The Outsiders” rewelacyjnie, dając świetną, acz nieco krótką zwrotkę, i w żadnym razie nie burząc atmosfery. Końcowe wersy Q-Tipa – powtarzane „I am not afraid, I am not afraid” – autentycznie poruszają… 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5844","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

03. Beastie Boys & Kerry King (Slayer) – “No Sleep till Brooklyn”(z albumu “Licensed to Ill”, 1986)

Kto nie zna, niech zapadnie się pod ziemię. Natychmiast. OK… Co można napisać o „No Sleep ‘til Brooklyn”, czego jeszcze nie napisano? Nie mam pojęcia – wiem tylko, że ten kawałek MIAŻDŻY. Ale czemu się dziwić, jeśli za  partie gitarowe – ten prosty, ale niewiarygodnie skuteczny i uzależniający motyw (oparty na legendarnym T.N.T. AC/DC) , jak i roztapiające mózgi swą zajebistością solo – odpowiedzialny jest sam Kerry King (który na dodatek miał jednak kiedyś włosy)?  Dodajmy do tego fantastyczną, nieokiełznaną energię i entuzjazm Beastie Boysów oraz świetny teledysk, parodiujący glam-metalowy szał lat 80. -  i mamy klasyk trwalszy niż ze spiżu, absolutnie nieodzowny składnik każdej imprezy. Potęga.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5848","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

02. Run DMC feat. Steven Tyler & Joe Perry (Aerosmith)“Walk This Way” (z albumu “Raising Hell”, 1986)

Starałem się jak mogłem. Naprawdę. Nie ma żadnej zabawy w tworzeniu rankingu, w którym topowe miejsca są wiadome od razu. Bowiem gdy ktoś spyta o połączenie rocka z rapem, automatycznie pierwszym kollabo, jakie przychodzi do głowy, jest słynne spotkanie na jednym tracku Run DMC i Aerosmith. Chciałem, aby ta lista nie była przewidywalna, więc postanowiłem zrobić wszystko, aby ten track nie znalazł się w rankingu…. Jednak nie mogłem. Ten kawałek jest TAK dobry. Tzw. chemistry on track wszystkich zaangażowanych jest po prostu niesamowita – gitara Joe’a Perry’ego doskonale odnalazła się na beacie Jam Master Jaya, a wrzaski Stevena Tylera w refrenie brzmią doskonale. To nie tylko utwór znakomity, ale także ważny z historycznego punktu widzenia – to właśnie „Walk This Way” pomógł przebić się hip-hopowi do mainstreamu, szturmem wdzierając się na listę Billboard Hot 100 (zajmując 4 pozycję), i udowadniając, że mariaż elementów hip-hopowych i rockowych jest możliwy i może przynieść oszałamiające rezultaty. Żeby tego było mało, „Walk This Way” zilustrowany został kapitalnym teledyskiem. Nie dodaję już nic, bo jestem zajęty salutowaniem z szacunku. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5849","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

01. Public Enemy & Anthrax – “Bring the Noise”(z albumów Public Enemy – “Apocalypse ’91 – The Enemy Strikes Black”, 1991; Anthrax – “Attack of the Killer B’s”, 1991)

Tak jest – tylko jeden kawałek mógł odebrać Run DMC koronę i tytuł “najlepszego kollabo RR”. Pal licho przewidywalność - remake „Bring the Noise” z udziałem kapeli Scotta Iana to kawałek bezbłędny – po prostu. Gnający na łeb na szyję metalowy podkład – te mocarne bębny, te niesamowicie szybkie gitary - pod rymy Chucka D i wstawki Flavor Flava, które przeszły już do legendy (….YEEEEEEAAAAAH BWWWOOOOOIIIII!), niesamowita, niewiarygodna wręcz energia i chemia wszystkich grających, zaskakująco dobry rap Scotta Iana – i ten REFREN, rzeczywiście karzący – nie, zmuszający – do ogarnięcia dupska, pójścia w szaleńcze pogo i przyniesienia ze sobą tyle hałasu, na ile starczy sił. A nawet więcej. Nieśmiertelny klasyk, odpowiednik platynowego wzorca z Sevres dla kolaboracji rapowo-rockowej/metalowej. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5850","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Shoot, Pass, Slam! - czyli 16 numerów o koszykówce na Finały NBAhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-07,shoot-pass-slam-czyli-16-numerow-o-koszykowce-na-finaly-nbahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-07,shoot-pass-slam-czyli-16-numerow-o-koszykowce-na-finaly-nbaOctober 28, 2021, 7:20 pmMarcin NataliZa niecałe 2 godziny rozpoczną się wreszcie oczekiwane od roku kolejne finały Playoffów NBA, a w nich naprzeciwko siebie staną drużyny Miami Heat i San Antonio Spurs. Torujący sobie drogę po drugie mistrzostwo z rzędu tegoroczny MVP sezonu zasadniczego LeBron James z Dwyane'm Wadem i Chrisem Boshem do pomocy stawi czoła doświadczonej ekipie z Teksasu dowodzonej przez weteranów tej gry Tima Duncana i Tony'ego Parkera. Przed nami co najmniej cztery kolejne zarwane noce, ale też masa emocji i solidna porcja basketu na najwyższym poziomie. Z tej okazji postanowiłem przygotować dla was subiektywny ranking 16 numerów o koszykówce, czyli tylu tyle ile drużyn w Playoffach. Znajdziecie tu tak największe klasyki - które pamiętacie pewnie jeszcze z dzieciństwa - jak i mniej osłuchane pozycje, które powinny umilić wam oczekiwanie na kolejne mecze Finałów i odpowiednio podgrzać atmosferę przed pierwszym gwizdkiem. Tak jak koszykówka jest inspiracją dla raperów, tak i niektórzy koszykarze mają ze sobą raperską przygodę (Shaq, Ron Artest, Allen Iverson, Jason Kidd, Kobe Bryant) - widać więc, że obie te dziedziny są ze sobą mocno powiązane. To jak, gotowi?Ron Artest - Champions -> Na pierwszy strzał pójdzie energiczny, triumfalny banger autorstwa świeżo upieczonego wtedy mistrza NBA Rona Artesta. Mamy rok 2010, Lakersi wygrywają Finały drugi rok z rzędu i zdobywają ostatnie jak do tej pory mistrzostwo, a wybuchowy Ron leci do studia i nagrywa spontan, celebrujący sukces jego drużyny. "We Are The Champions" to nie jest, ale bardzo dobrze ukazuje mindstate zwycięzcy. I ain't gotta brag, I let the trophies do.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4816","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"1"},"fields":{}}]]Kurtis Blow - Basketball -> Chyba najstarszy rapowy hołd oddany tej pięknej grze. Basketball is my favorite sport, I like the way they dribble up and down the court - nawijał prawie 30 lat temu Kurtis Blow. Old schoolowy vibe i masa nawiązań do koszykarskich legend, a ówczesnych gwiazd, takich jak m.in. Dr Julius Erving, Moses Malone, Magic Johnson, Larry Bird czy Bill Russell. Klaaaaaasyk.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4818","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"2"},"fields":{}}]]Lil Bow Wow feat. Jermaine Dupri, Fabolous & Fundisha - Basketball -> Tutaj natomiast odświeżona wersja klasyka Kurtisa Blow, nagrana w 2002 r. przez Lil Bow Wowa, a wyprodukowana przez mającego nosa do robienia hitów Jermaine'a Dupri. Brzmienie So So Def, uaktualniony katalog graczy w tekście i kozacki, humorystyczny klip ukazujący piękno tej gry i kilka naprawdę imponujących tricków. 1:16 umie to ktoś?[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4819","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"3"},"fields":{}}]]B-Real, Coolio, Method Man, Busta Rhymes & LL Cool J - Hit 'Em High (The Monstars Anthem) -> Lightning strikes and the court lights get dim, Supreme competition is about to begin... Zdecydowanie jeden z moich ulubionych numerów o koszu i moim zdaniem jeden z najlepszych posse-cutów w historii rapu. Lider Cypress Hill, święcący wtedy szczyty popularności Coolio, niezawodny reprezentant Wu, rzucający punche na prawo i lewo charyzmatyczny LL oraz zamykający całość, niesamowicie niekonwencjonalny i ekspresyjny Busta Rhymes - co za line up! Oficjalny hymn The Monstars to koszykarska petarda, jakich mało. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4820","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"4"},"fields":{}}]]Michael Jackson feat. Heavy D- Jam-> Warto odbić na chwilę od rapu i poświęcić chwilę czwartemu singlowi z "Dangerous" MJ'a, w teledysku do którego pojawia się nikt inny jak... MJ. Św. Pamięci Michael Jackson, najlepszy gracz w historii NBA i Ś.P. Heavy D połączyli siły, aby dostarczyć nam w 1992 r. ten epicki, niezapomniany, 8-minutowy klip. Energiczny podkład, charakterystyczny wokal Michaela, gościnna zwrotka Heavy D, przewijający się gdzieś Kris Kross i His Airness wzbijający się w powietrze w zwolnionym tempie, oraz uczący się moonwalka od Króla Popu - to trzeba znać. Bezapelacyjnie. Jam![[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4821","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"5"},"fields":{}}]]Macklemore & Ryan Lewis - Wings -> Zdecydowanie jeden z najlepszych klipów rapowych w ostatnich latach i wzruszający numer, zwracający uwagę na pomijaną przez media i w dużym stopniu przemilczaną ciemną stronę szału, który ogarnia amerykańskie społeczeństwo za każdym razem, gdy na rynku ukazuje się nowy model Air Jordanów... Macklemore wykonał tu kawał świetnej roboty, opowiadając historię swojego dzieciństwa, przepełnionego pragnieniem bycia "Like Mike" i związanymi z tym chwilami dumy, ale też niespodziewanymi upokorzeniami i przykrymi doświadczeniami... Food for thought.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4822","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"6"},"fields":{}}]]Massey feat. Nullo - Basketball -> Polski akcent w rankingu, "hymn boiska tylko dla wtajemniczonych" i jeden z najbardziej znanych polskich numerów poświęconych koszykówce. Bujający bit, zajawkowa nawijka gospodarza, mającego za sobą występy w polskiej lidze i stylowy featuring Nullo z Trzeciego Wymiaru. To jest basketball! Część druga numeru, która ukazała się pod koniec zeszłego roku i w której przewija się sam Marcin Gortat do sprawdzenia pod tym linkiem.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4823","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"7"},"fields":{}}]]Onyx - Slam Harder -> Who slam harder - Onyx or Vince Carter? Porządny, uliczny banger wariatów z NY, porównujących swoją siłę rażenia do najlepszego dunkera w historii NBA. Kontynuacja klasycznego "Slam" z debiutu Onyx i numer, w którym nie znajdziemy wielu nawiązań do NBA, ale to jedno wykrzyczane w refrenie na dobre zapada w pamięć i sprawiło, że "Slam Harder" nie mogło tu zabraknąć.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4824","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"8"},"fields":{}}]]Public Enemy - He Got Game -> Tytułowy track z soundtracku i najbardziej znany motyw filmu Spike'a Lee "He Got Game" (nasz artykuł o filmie i soundtracku) to numer tylko po części o koszykówce... Oprócz scen z filmu z Rayem Allenem dostajemy tu bowiem jak zawsze zaangażowane, przemyślane zwrotki Chucka D, z których wyłania się drugie dno pojęcia "game"... What is game? Who got game?[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4825","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":344,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"9"},"fields":{}}]]Red Cafe - Heart and Soul -> Chcecie poznać klimat nowojorskich ustawek streetballowych i poczuć klimat tamtejszych boisk? Niewiele jest numerów, które lepiej by to oddawały. "Heart and Soul" co prawda nie jest kawałkiem poświęconym stricte koszykówce, a raczej hołdem złożonym miastu, które wychowało Red Cafe, ale w połączeniu ze scenami ze sponsorowanych przez K1X turniejów w Harlemie i Lower East Side, spełnia tę rolę wyśmienicie. Cudo.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4826","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"10"},"fields":{}}]]Riff - White Men Can't Jump -> Tytułowy track promujący jeden z najlepszych filmów o koszykówce, jakie kiedykolwiek powstały - "White Men Can't Jump". Popularne na początku lat 90. brzmienie z podgatunku r&b New Jack Swing, bardzo dobre wokale panów z grupy Riff i zabawny teledysk pełen popisów i wygłupów Wesley Snipesa oraz Woody'ego Harrelsona. Don't you know that white men can't jump?Seal - Fly Like An Eagle -> Gdybym się uparł, to mógłbym umieścić na tej liście większość soundtracku z pamiętnego, nieśmiertelnego "Space Jamu", zdecydowałem się jednak ograniczyć do opisywanego już "Hit 'Em High (The Monstars Anthem)" i singlowego hitu Seala. "Fly Like An Eagle" to nie tylko unoszący się gdzieś w powietrzu, wyluzowany numer, ale też widok szybującego między chmurami His Airness w klipie przepełnionym scenami z filmu. I wanna fly...[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4827","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"11"},"fields":{}}]]Shaquille O'Neal - Shoot Pass Slam -> Czym byłoby jakiekolwiek zestawienie z zakresu rap-basket bez najlepszego koszykarza na mikrofonie, czterokrotnego mistrza NBA, jedynego w swoim rodzaju showmana i gościa o niewyobrażalnym poczuciu humoru i dystansie do siebie, Shaquille'a O'Neala? W "Shoot Pass Slam" Shaq robi wszystko, czego można się było po nim spodziewać w 1993 roku. Nie tylko urywkami z meczów potwierdza swoją pozycję bezwzględnego dominatora w strefie podkoszowej, ale też z niekłamaną pewnością siebie i charyzmą rzuca coraz to ciekawsze wersy, określając się m.in. mianem "mad brother from the dunk planet". Shaq Attack![[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4828","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"12"},"fields":{}}]]Skee-Lo - I Wish -> Nieoficjalny hymn wszystkich miłośników koszykówki, którym zawsze brakowało do tego sportu jednego małego atrybutu - wzrostu. Zaliczający się do tej grupy kalifornijski MC Skee-Lo postanowił w 1995 r. wyrzucić wreszcie swoje frustracje na bit, w rezultacie czego powstał ten kozacki, letni joint. Przezabawny klip i wyluzowana, stylowa nawijka Skee-Lo przyczyniły się też w dużej mierze do tego, że jego debiutancka płyta "I Wish" pokryła się w Stanach złotem. Klasyczek.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4829","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"13"},"fields":{}}]]Snoop Dogg - Hoop Dreams -> W przeciwieństwie do Skee-Lo, Snoop Dogg nigdy nie miał problemów związanych ze wzrostem. Wydaje się, że jako mierzący ponad 190 cm wzrostu chudzielec Snoop był stworzony do gry w kosza... W "Hoop Dreams" D-O-Double-G snuje opowieść o tym, jak by wyglądała jego kariera w NBA. Jeden z fajniejszych patentów tekstowych Snoopa, i zarazem jeden z jego najbardziej niedocenionych i najsłabiej znanych kawałków.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4830","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"14"},"fields":{}}]]2sty - Mic Jordan -> Na zakończenie kolejny polski akcent, tym razem od zagorzałego fana chicagowskich Byków, 2stego. "Mic Jordan" to biografia Michaela Jordana opowiedziana w bardzo zgrabny sposób przez warszawskiego rapera, i kipiący zajawką oraz pasją banger. Moja krew jest czerwona, nie zielona jak Boston, chociaż w żyłach się kręci jak Rajon Rondo! [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4831","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"15"},"fields":{}}]]PS. Jest to oczywiście moje subiektywne, spontaniczne zestawienie i wiadomo, że powstało też wiele inych kawałków inspirowanych basketem - możliwe więc, że o czymś zapomniałem. Jeśli macie jakieś sugestie, lub po prostu chcielibyście się podzielić swoimi ulubionymi numerami o koszykówce - piszcie odczucia i podawajcie tytuły w komentarzach.Za niecałe 2 godziny rozpoczną się wreszcie oczekiwane od roku kolejne finały Playoffów NBA, a w nich naprzeciwko siebie staną drużyny Miami Heat i San Antonio Spurs. Torujący sobie drogę po drugie mistrzostwo z rzędu tegoroczny MVP sezonu zasadniczego LeBron James z Dwyane'm Wadem i Chrisem Boshem do pomocy stawi czoła doświadczonej ekipie z Teksasu dowodzonej przez weteranów tej gry Tima Duncana i Tony'ego Parkera. Przed nami co najmniej cztery kolejne zarwane noce, ale też masa emocji i solidna porcja basketu na najwyższym poziomie. 

Z tej okazji postanowiłem przygotować dla was subiektywny ranking 16 numerów o koszykówce, czyli tylu tyle ile drużyn w Playoffach. Znajdziecie tu tak największe klasyki - które pamiętacie pewnie jeszcze z dzieciństwa - jak i mniej osłuchane pozycje, które powinny umilić wam oczekiwanie na kolejne mecze Finałów i odpowiednio podgrzać atmosferę przed pierwszym gwizdkiem. Tak jak koszykówka jest inspiracją dla raperów, tak i niektórzy koszykarze mają ze sobą raperską przygodę (Shaq, Ron Artest, Allen Iverson, Jason Kidd, Kobe Bryant) - widać więc, że obie te dziedziny są ze sobą mocno powiązane. To jak, gotowi?

Ron Artest - Champions -> Na pierwszy strzał pójdzie energiczny, triumfalny banger autorstwa świeżo upieczonego wtedy mistrza NBA Rona Artesta. Mamy rok 2010, Lakersi wygrywają Finały drugi rok z rzędu i zdobywają ostatnie jak do tej pory mistrzostwo, a wybuchowy Ron leci do studia i nagrywa spontan, celebrujący sukces jego drużyny. "We Are The Champions" to nie jest, ale bardzo dobrze ukazuje mindstate zwycięzcy. I ain't gotta brag, I let the trophies do.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4816","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"1"},"fields":{}}]]

Kurtis Blow - Basketball -> Chyba najstarszy rapowy hołd oddany tej pięknej grze. Basketball is my favorite sport, I like the way they dribble up and down the court - nawijał prawie 30 lat temu Kurtis Blow. Old schoolowy vibe i masa nawiązań do koszykarskich legend, a ówczesnych gwiazd, takich jak m.in. Dr Julius Erving, Moses Malone, Magic Johnson, Larry Bird czy Bill Russell. Klaaaaaasyk.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4818","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"2"},"fields":{}}]]

Lil Bow Wow feat. Jermaine Dupri, Fabolous & Fundisha - Basketball -> Tutaj natomiast odświeżona wersja klasyka Kurtisa Blow, nagrana w 2002 r. przez Lil Bow Wowa, a wyprodukowana przez mającego nosa do robienia hitów Jermaine'a Dupri. Brzmienie So So Def, uaktualniony katalog graczy w tekście i kozacki, humorystyczny klip ukazujący piękno tej gry i kilka naprawdę imponujących tricków. 1:16 umie to ktoś?

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4819","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"3"},"fields":{}}]]

B-Real, Coolio, Method Man, Busta Rhymes & LL Cool J - Hit 'Em High (The Monstars Anthem) -> Lightning strikes and the court lights get dim,
Supreme competition is about to begin...
Zdecydowanie jeden z moich ulubionych numerów o koszu i moim zdaniem jeden z najlepszych posse-cutów w historii rapu. Lider Cypress Hill, święcący wtedy szczyty popularności Coolio, niezawodny reprezentant Wu, rzucający punche na prawo i lewo charyzmatyczny LL oraz zamykający całość, niesamowicie niekonwencjonalny i ekspresyjny Busta Rhymes - co za line up! Oficjalny hymn The Monstars to koszykarska petarda, jakich mało.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4820","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"4"},"fields":{}}]]

Michael Jackson feat. Heavy D- Jam-> Warto odbić na chwilę od rapu i poświęcić chwilę czwartemu singlowi z "Dangerous" MJ'a, w teledysku do którego pojawia się nikt inny jak... MJ. Św. Pamięci Michael Jackson, najlepszy gracz w historii NBA i Ś.P. Heavy D połączyli siły, aby dostarczyć nam w 1992 r. ten epicki, niezapomniany, 8-minutowy klip. Energiczny podkład, charakterystyczny wokal Michaela, gościnna zwrotka Heavy D, przewijający się gdzieś Kris Kross i His Airness wzbijający się w powietrze w zwolnionym tempie, oraz uczący się moonwalka od Króla Popu - to trzeba znać. Bezapelacyjnie. Jam!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4821","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"5"},"fields":{}}]]

Macklemore & Ryan Lewis - Wings -> Zdecydowanie jeden z najlepszych klipów rapowych w ostatnich latach i wzruszający numer, zwracający uwagę na pomijaną przez media i w dużym stopniu przemilczaną ciemną stronę szału, który ogarnia amerykańskie społeczeństwo za każdym razem, gdy na rynku ukazuje się nowy model Air Jordanów... Macklemore wykonał tu kawał świetnej roboty, opowiadając historię swojego dzieciństwa, przepełnionego pragnieniem bycia "Like Mike" i związanymi z tym chwilami dumy, ale też niespodziewanymi upokorzeniami i przykrymi doświadczeniami... Food for thought.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4822","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"6"},"fields":{}}]]

Massey feat. Nullo - Basketball -> Polski akcent w rankingu, "hymn boiska tylko dla wtajemniczonych" i jeden z najbardziej znanych polskich numerów poświęconych koszykówce. Bujający bit, zajawkowa nawijka gospodarza, mającego za sobą występy w polskiej lidze i stylowy featuring Nullo z Trzeciego Wymiaru. To jest basketball! Część druga numeru, która ukazała się pod koniec zeszłego roku i w której przewija się sam Marcin Gortat do sprawdzenia pod tym linkiem.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4823","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"7"},"fields":{}}]]

Onyx - Slam Harder -> Who slam harder - Onyx or Vince Carter? Porządny, uliczny banger wariatów z NY, porównujących swoją siłę rażenia do najlepszego dunkera w historii NBA. Kontynuacja klasycznego "Slam" z debiutu Onyx i numer, w którym nie znajdziemy wielu nawiązań do NBA, ale to jedno wykrzyczane w refrenie na dobre zapada w pamięć i sprawiło, że "Slam Harder" nie mogło tu zabraknąć.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4824","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"8"},"fields":{}}]]

Public Enemy - He Got Game -> Tytułowy track z soundtracku i najbardziej znany motyw filmu Spike'a Lee "He Got Game" (nasz artykuł o filmie i soundtracku) to numer tylko po części o koszykówce... Oprócz scen z filmu z Rayem Allenem dostajemy tu bowiem jak zawsze zaangażowane, przemyślane zwrotki Chucka D, z których wyłania się drugie dno pojęcia "game"... What is game? Who got game?

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4825","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":344,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"9"},"fields":{}}]]

Red Cafe - Heart and Soul -> Chcecie poznać klimat nowojorskich ustawek streetballowych i poczuć klimat tamtejszych boisk? Niewiele jest numerów, które lepiej by to oddawały. "Heart and Soul" co prawda nie jest kawałkiem poświęconym stricte koszykówce, a raczej hołdem złożonym miastu, które wychowało Red Cafe, ale w połączeniu ze scenami ze sponsorowanych przez K1X turniejów w Harlemie i Lower East Side, spełnia tę rolę wyśmienicie. Cudo.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4826","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"10"},"fields":{}}]]

Riff - White Men Can't Jump -> Tytułowy track promujący jeden z najlepszych filmów o koszykówce, jakie kiedykolwiek powstały - "White Men Can't Jump". Popularne na początku lat 90. brzmienie z podgatunku r&b New Jack Swing, bardzo dobre wokale panów z grupy Riff i zabawny teledysk pełen popisów i wygłupów Wesley Snipesa oraz Woody'ego Harrelsona. Don't you know that white men can't jump?

Seal - Fly Like An Eagle -> Gdybym się uparł, to mógłbym umieścić na tej liście większość soundtracku z pamiętnego, nieśmiertelnego "Space Jamu", zdecydowałem się jednak ograniczyć do opisywanego już "Hit 'Em High (The Monstars Anthem)" i singlowego hitu Seala. "Fly Like An Eagle" to nie tylko unoszący się gdzieś w powietrzu, wyluzowany numer, ale też widok szybującego między chmurami His Airness w klipie przepełnionym scenami z filmu. I wanna fly...

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4827","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"11"},"fields":{}}]]

Shaquille O'Neal - Shoot Pass Slam -> Czym byłoby jakiekolwiek zestawienie z zakresu rap-basket bez najlepszego koszykarza na mikrofonie, czterokrotnego mistrza NBA, jedynego w swoim rodzaju showmana i gościa o niewyobrażalnym poczuciu humoru i dystansie do siebie, Shaquille'a O'Neala? W "Shoot Pass Slam" Shaq robi wszystko, czego można się było po nim spodziewać w 1993 roku. Nie tylko urywkami z meczów potwierdza swoją pozycję bezwzględnego dominatora w strefie podkoszowej, ale też z niekłamaną pewnością siebie i charyzmą rzuca coraz to ciekawsze wersy, określając się m.in. mianem "mad brother from the dunk planet". Shaq Attack!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4828","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"12"},"fields":{}}]]

Skee-Lo - I Wish -> Nieoficjalny hymn wszystkich miłośników koszykówki, którym zawsze brakowało do tego sportu jednego małego atrybutu - wzrostu. Zaliczający się do tej grupy kalifornijski MC Skee-Lo postanowił w 1995 r. wyrzucić wreszcie swoje frustracje na bit, w rezultacie czego powstał ten kozacki, letni joint. Przezabawny klip i wyluzowana, stylowa nawijka Skee-Lo przyczyniły się też w dużej mierze do tego, że jego debiutancka płyta "I Wish" pokryła się w Stanach złotem. Klasyczek.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4829","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"13"},"fields":{}}]]

Snoop Dogg - Hoop Dreams -> W przeciwieństwie do Skee-Lo, Snoop Dogg nigdy nie miał problemów związanych ze wzrostem. Wydaje się, że jako mierzący ponad 190 cm wzrostu chudzielec Snoop był stworzony do gry w kosza... W "Hoop Dreams" D-O-Double-G snuje opowieść o tym, jak by wyglądała jego kariera w NBA. Jeden z fajniejszych patentów tekstowych Snoopa, i zarazem jeden z jego najbardziej niedocenionych i najsłabiej znanych kawałków.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4830","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"14"},"fields":{}}]]

2sty - Mic Jordan -> Na zakończenie kolejny polski akcent, tym razem od zagorzałego fana chicagowskich Byków, 2stego. "Mic Jordan" to biografia Michaela Jordana opowiedziana w bardzo zgrabny sposób przez warszawskiego rapera, i kipiący zajawką oraz pasją banger. Moja krew jest czerwona, nie zielona jak Boston, chociaż w żyłach się kręci jak Rajon Rondo!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4831","field_deltas":{},"link_text":null,"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-image media-element file-media-large","data-delta":"15"},"fields":{}}]]

PS. Jest to oczywiście moje subiektywne, spontaniczne zestawienie i wiadomo, że powstało też wiele inych kawałków inspirowanych basketem - możliwe więc, że o czymś zapomniałem. Jeśli macie jakieś sugestie, lub po prostu chcielibyście się podzielić swoimi ulubionymi numerami o koszykówce - piszcie odczucia i podawajcie tytuły w komentarzach.

]]>
Spike Lee's Joint #7: He Got Gamehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-25,spike-lees-joint-7-he-got-gamehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-25,spike-lees-joint-7-he-got-gameApril 12, 2013, 8:51 amMarcin NataliW 1998 roku Spike Lee miał już na koncie większość uznawanych dziś za bezwzględne klasyki "jointów". Od "Do The Right Thing" minęło prawie 10 lat, w ciągu tego czasu zdążyła się zmienić zarówno moda, jak i muzyka. Nasz bohater był już uznanym w środowisku, choć wciąż niedocenianym przez szerszą mainstreamową publikę artystą, z wyrobionym własnym stylem i lojalnym gronem fanów. W maju tego roku do amerykańskich kin trafiło jego najnowsze dzieło, a osobiście mój ulubiony "joint" z filmografii Mistrza - "He Got Game". W rolach głównych ledwie 22-letni wówczas, grający drugi sezon w barwach Milwaukee Bucks Ray Allen oraz niezawodny, znany już z imponujących występów w "Mo' Better Blues" i "Malcolmie X" Denzel Washington. "He Got Game" to bez wątpienia jeden z najlepszych filmów o koszykówce, jakie kiedykolwiek powstały. Co ważniejsze jednak - nie dość, że ukazuje całe piękno i magię basketu, daje nam też wgląd w procesy, które zachodzą za kulisami gry i problemy, z którymi muszą się zmagać młodzi, utalentowani, doświadczeni przez życie zawodnicy z nizin społecznych, będący u progu wielkiej kariery. Spike nie byłby też sobą, gdyby nie przemycił tutaj ważnych treści społecznych i nie przybliżył nam kolejnej części swojej ukochanej dzielnicy, Brooklynu... O filmieJuż świetnie zrealizowana czołówka, złożona z rozmaitych scen gry w koszykówkę wprowadza nas w klimat, pokazując co ten sport znaczy dla ludzi takich jak główny bohater Jesus Shuttlesworth (Ray Allen). Pochodzący z położonej nad Atlantykiem, najbardziej wysuniętej na południe części Brooklynu – Coney Island – chłopak to największy talent koszykarski spośród zawodników na poziomie liceum w kraju, tak zwany "#1 Prospect". Mało powiedziane, według mediów to "Biblical player, The Chosen One, The Second Coming, The Resurrection, The Salvation"… Im większy jednak talent – tym większa presja otoczenia, czego doświadcza na każdym kroku. Do podjęcia przez Jesusa decyzji o wyborze uniwersytetu pozostał równy tydzień a ten wciąż nie ma pojęcia co zrobi. "This will be the most important decision of your life" – słyszy z ust wszystkich kolejno trenerów najlepszych drużyn akademickich z całych Stanów Zjednoczonych. Od tego zależeć będzie jego przyszłość i obiecująca kariera sportowa... W decyzji chłopaka korzyści upatruje jednak dużo więcej osób, wydaje się, że każdy widzi w nim żyłę złota. Począwszy od chciwego, cwanego wujka (Uncle Bubba), marzącego o ogromnej willi z basenem, którą zapewni mu pławiący się niedługo w luksusach bratanek, poprzez lokalnego latynoskiego hustlera o ksywie Big Time Willie, oferującego w zamian swoją specyficzną "opiekę" (Big Time Willie told motherfuckers: they be fuckin’ with the J-Man, they gonna wake up dead in the Atlantic Ocean and shit). Bezstronna nie pozostaje nawet dziewczyna bohatera – Lala. Jakby tego było mało, w życiu Jesusa pojawia się znów nieobecny przez ponad 6 lat ojciec - Jake (Denzel Washington)…Świeżo wypuszczony z więzienia na zwolnieniu warunkowym, czy też, jak to sam określa - "work release program" Jake ma przed sobą wyłącznie jedno zadanie – sprawić, aby jego syn wybrał ukochaną uczelnię obecnego gubernatora – "Big State". Jeśli mu się powiedzie, gubernator znacząco skróci jego wyrok, jeśli nie – wraca do więzienia bez żadnych ulg. W ciągu tygodnia Jake musi odnowić trudne relacje z traktującym go jak obcą osobę Jesusem i znaleźć sposób, aby ten go posłuchał i znów zobaczył w nim ojca…O muzyceJak to miało miejsce w przypadku wielu filmów Spike’a Lee, również tym razem do sklepów trafiły dwie osobne ścieżki dźwiękowe. Pierwsza "He Got Game: The Music of Aaron Copland" zawiera muzykę skomponowaną przez zmarłego w 1990 r. amerykańskiego kompozytora Aarona Coplanda. To kompilacja utworów, które Copland napisał na różne okazje. Za wykonanie w większości odpowiada London Symphony Orchestra. Te spokojne, oparte w dużej mierze na smyczkach kompozycje przewijają się przez cały film, nadając mu niesamowity klimat i skłaniając do refleksji.Drugi, dużo bardziej popularny wśród fanów czarnej muzyki soundtrack nagrali specjalnie na potrzeby produkcji brooklyńskiego reżysera Public Enemy. Na "He Got Game" znalazło się 13 surowych, stricte nowojorskich utworów w stylu, do którego nowojorska grupa zdążyła nas przyzwyczaić. Mamy polityczno-społeczne teksty Chucka D, szalone ad-libsy i krótkie monologi niedającego się wrzucić do żadnej szufladki Flavor Flava, a także fragmenty spoken word Professora Griffa i cuty/skrecze będącego jeszcze wtedy w składzie grupy Terminatora X. Jednym z najmocniejszych punktów na albumie jest tytułowe, klasyczne już "He Got Game" z gościnnym udziałem bluesowego wokalisty Stephena Stillsa, w którym Chuck i Flav uczą nas znaczenia słowa "game" – dużo szerszego niż to, które kojarzymy z boiskiem i dwoma koszami.Dużo tu brudnych, boom-bapowych bitów, które tworzą odpowiednie tło dla mocnego wokalu i ambitnych tekstów Chucka D i pozwalają nam skupić się na przekazie. Gościnnie w kawałkach pojawili się m.in. Masta Killa (Wu-Tang), Smoothe da Hustler i KRS-One. Wciąż mam przed oczami scenę z filmu, kiedy podenerwowany Jake idzie szybkim krokiem ulicami Coney Island, próbując znaleźć swojego syna, a w tle wjeżdża Teacha z kozacką zwrotką w "Unstoppable" – perfekcja. Numerem zdecydowanie wyróżniającym się na tle reszty płyty jest też tłuste, bujające "Shake Your Booty" w wykonaniu zwariowanego Flavor Flava. Chyba nie można nie uśmiechnąć się słysząc zaśpiewany kobiecym chórkiem refren o treści "Flavor Flav shake your booty, get rich, do your dance, it’s your duty". Na "He Got Game" znajdziemy zarówno numery luźne, niepowiązane bezpośrednio z filmem, jak i inspirowane jego treścią, takie jak analizujące politykę gigantów produkujących buty do kosza i jej konsekwencje "Politics of Sneaker Pimps", czy też pomysłowo wykorzystujące postać głównego bohatera "What You Need Is Jesus". Soundtrack poprzez klasyczne, nowojorskie brzmienie najbardziej przypadnie do gustu fanom Eastcoastu, jednakże zachęcam wszystkich do sprawdzenia. Zresztą co ja będę zachęcał – lepiej zrobi to za mnie film.Pod spodem cały film do obejrzenia przez youtube, a także klip do "He Got Game" - reszty wspomnianych numerów nie mogłem niestety znaleźć na yt, także polecam zaopatrzyć się w cały album. PS. Seria jointów Spike'a zmotywowała nas by wprowadzić na Popkillerze nową kategorię - "Film". Póki co znajdziecie w niej wszystkie artykuły związane z naszym Artystą Tygodnia. Kategorią będziemy oznaczać artykuły dotyczące filmów i soundtracków utrzymane w podobnej konwencji do "jointów", ale też krótkie i dłuższe filmy dokumentalne dotyczące muzyki, których ostatnio jest coraz więcej. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3297","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3298","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]W 1998 roku Spike Lee miał już na koncie większość uznawanych dziś za bezwzględne klasyki "jointów". Od "Do The Right Thing" minęło prawie 10 lat, w ciągu tego czasu zdążyła się zmienić zarówno moda, jak i muzyka. Nasz bohater był już uznanym w środowisku, choć wciąż niedocenianym przez szerszą mainstreamową publikę artystą, z wyrobionym własnym stylem i lojalnym gronem fanów. W maju tego roku do amerykańskich kin trafiło jego najnowsze dzieło, a osobiście mój ulubiony "joint" z filmografii Mistrza - "He Got Game". W rolach głównych ledwie 22-letni wówczas, grający drugi sezon w barwach Milwaukee Bucks Ray Allen oraz niezawodny, znany już z imponujących występów w "Mo' Better Blues" i "Malcolmie X" Denzel Washington.

"He Got Game" to bez wątpienia jeden z najlepszych filmów o koszykówce, jakie kiedykolwiek powstały. Co ważniejsze jednak - nie dość, że ukazuje całe piękno i magię basketu, daje nam też wgląd w procesy, które zachodzą za kulisami gry i problemy, z którymi muszą się zmagać młodzi, utalentowani, doświadczeni przez życie zawodnicy z nizin społecznych, będący u progu wielkiej kariery. Spike nie byłby też sobą, gdyby nie przemycił tutaj ważnych treści społecznych i nie przybliżył nam kolejnej części swojej ukochanej dzielnicy, Brooklynu...

O filmie

Już świetnie zrealizowana czołówka, złożona z rozmaitych scen gry w koszykówkę wprowadza nas w klimat, pokazując co ten sport znaczy dla ludzi takich jak główny bohater Jesus Shuttlesworth (Ray Allen). Pochodzący z położonej nad Atlantykiem, najbardziej wysuniętej na południe części Brooklynu – Coney Island – chłopak to największy talent koszykarski spośród zawodników na poziomie liceum w kraju, tak zwany "#1 Prospect". Mało powiedziane, według mediów to "Biblical player, The Chosen One, The Second Coming, The Resurrection, The Salvation"…

Im większy jednak talent – tym większa presja otoczenia, czego doświadcza na każdym kroku. Do podjęcia przez Jesusa decyzji o wyborze uniwersytetu pozostał równy tydzień a ten wciąż nie ma pojęcia co zrobi. "This will be the most important decision of your life" – słyszy z ust wszystkich kolejno trenerów najlepszych drużyn akademickich z całych Stanów Zjednoczonych. Od tego zależeć będzie jego przyszłość i obiecująca kariera sportowa...

W decyzji chłopaka korzyści upatruje jednak dużo więcej osób, wydaje się, że każdy widzi w nim żyłę złota. Począwszy od chciwego, cwanego wujka (Uncle Bubba), marzącego o ogromnej willi z basenem, którą zapewni mu pławiący się niedługo w luksusach bratanek, poprzez lokalnego latynoskiego hustlera o ksywie Big Time Willie, oferującego w zamian swoją specyficzną "opiekę" (Big Time Willie told motherfuckers: they be fuckin’ with the J-Man, they gonna wake up dead in the Atlantic Ocean and shit). Bezstronna nie pozostaje nawet dziewczyna bohatera – Lala. Jakby tego było mało, w życiu Jesusa pojawia się znów nieobecny przez ponad 6 lat ojciec - Jake (Denzel Washington)…

Świeżo wypuszczony z więzienia na zwolnieniu warunkowym, czy też, jak to sam określa - "work release program" Jake ma przed sobą wyłącznie jedno zadanie – sprawić, aby jego syn wybrał ukochaną uczelnię obecnego gubernatora – "Big State". Jeśli mu się powiedzie, gubernator znacząco skróci jego wyrok, jeśli nie – wraca do więzienia bez żadnych ulg. W ciągu tygodnia Jake musi odnowić trudne relacje z traktującym go jak obcą osobę Jesusem i znaleźć sposób, aby ten go posłuchał i znów zobaczył w nim ojca…

O muzyce

Jak to miało miejsce w przypadku wielu filmów Spike’a Lee, również tym razem do sklepów trafiły dwie osobne ścieżki dźwiękowe. Pierwsza "He Got Game: The Music of Aaron Copland" zawiera muzykę skomponowaną przez zmarłego w 1990 r. amerykańskiego kompozytora Aarona Coplanda. To kompilacja utworów, które Copland napisał na różne okazje. Za wykonanie w większości odpowiada London Symphony Orchestra. Te spokojne, oparte w dużej mierze na smyczkach kompozycje przewijają się przez cały film, nadając mu niesamowity klimat i skłaniając do refleksji.

Drugi, dużo bardziej popularny wśród fanów czarnej muzyki soundtrack nagrali specjalnie na potrzeby produkcji brooklyńskiego reżysera Public Enemy. Na "He Got Game" znalazło się 13 surowych, stricte nowojorskich utworów w stylu, do którego nowojorska grupa zdążyła nas przyzwyczaić. Mamy polityczno-społeczne teksty Chucka D, szalone ad-libsy i krótkie monologi niedającego się wrzucić do żadnej szufladki Flavor Flava, a także fragmenty spoken word Professora Griffa i cuty/skrecze będącego jeszcze wtedy w składzie grupy Terminatora X. Jednym z najmocniejszych punktów na albumie jest tytułowe, klasyczne już "He Got Game" z gościnnym udziałem bluesowego wokalisty Stephena Stillsa, w którym Chuck i Flav uczą nas znaczenia słowa "game" – dużo szerszego niż to, które kojarzymy z boiskiem i dwoma koszami.

Dużo tu brudnych, boom-bapowych bitów, które tworzą odpowiednie tło dla mocnego wokalu i ambitnych tekstów Chucka D i pozwalają nam skupić się na przekazie. Gościnnie w kawałkach pojawili się m.in. Masta Killa (Wu-Tang), Smoothe da Hustler i KRS-One. Wciąż mam przed oczami scenę z filmu, kiedy podenerwowany Jake idzie szybkim krokiem ulicami Coney Island, próbując znaleźć swojego syna, a w tle wjeżdża Teacha z kozacką zwrotką w "Unstoppable" – perfekcja. Numerem zdecydowanie wyróżniającym się na tle reszty płyty jest też tłuste, bujające "Shake Your Booty" w wykonaniu zwariowanego Flavor Flava. Chyba nie można nie uśmiechnąć się słysząc zaśpiewany kobiecym chórkiem refren o treści "Flavor Flav shake your booty, get rich, do your dance, it’s your duty".

Na "He Got Game" znajdziemy zarówno numery luźne, niepowiązane bezpośrednio z filmem, jak i inspirowane jego treścią, takie jak analizujące politykę gigantów produkujących buty do kosza i jej konsekwencje "Politics of Sneaker Pimps", czy też pomysłowo wykorzystujące postać głównego bohatera "What You Need Is Jesus". Soundtrack poprzez klasyczne, nowojorskie brzmienie najbardziej przypadnie do gustu fanom Eastcoastu, jednakże zachęcam wszystkich do sprawdzenia. Zresztą co ja będę zachęcał – lepiej zrobi to za mnie film.

Pod spodem cały film do obejrzenia przez youtube, a także klip do "He Got Game" - reszty wspomnianych numerów nie mogłem niestety znaleźć na yt, także polecam zaopatrzyć się w cały album.

PS. Seria jointów Spike'a zmotywowała nas by wprowadzić na Popkillerze nową kategorię - "Film". Póki co znajdziecie w niej wszystkie artykuły związane z naszym Artystą Tygodnia. Kategorią będziemy oznaczać artykuły dotyczące filmów i soundtracków utrzymane w podobnej konwencji do "jointów", ale też krótkie i dłuższe filmy dokumentalne dotyczące muzyki, których ostatnio jest coraz więcej.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3297","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3298","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Public Enemy ft. Ice Cube & Big Daddy Kane "Burn Hollywood, Burn" (Diggin' In The Videos #250) https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-18,public-enemy-ft-ice-cube-big-daddy-kane-burn-hollywood-burn-diggin-in-the-videos-250https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-18,public-enemy-ft-ice-cube-big-daddy-kane-burn-hollywood-burn-diggin-in-the-videos-250December 18, 2012, 8:43 pmWojciech GraczykRok 1990 był dla rapu bardzo owocny. Swój pierwszy album solo, po zakończeniu współpracy z N.W.A. wydał Ice Cube, rozpoczął się nowy rozdział rapu zatytułowany A Tribe Called Quest. Swoją pierwszą, nagrodzoną zresztą 5 mic'ami w Sourcie płytę wydali Brand Nubian, w wielkim stylu wrócił LL Cool J z klasycznym krążkiem "Mama Said Knock You Out". W takich okolicznościach ukazywał się też trzeci album będących u szczytu sławy Public Enemy - "Fear Of The Black Planet". Zazwyczaj krążek jest kojarzony z legendarnym już niemal "Fight The Power", które to zdaniem wielu jest najlepszym utworem ekipy w całej jej działalności. Kawałek z dzisiejszego "Diggina" ustępuje popularności rewolucyjnemu hymnowi, ale w żaden sposób nie ujmuje mu to klasy.Wielka trójca tamtych czasów, czyli Chuck D, Ice Cube i Big Daddy Kane, rozprawiają się z wizerunkiem czarnych w amerykańskiej kinematografii. Za bit do tego kawałka odpowiedzialny jest Bomb Squad. Do produkcji wykorzystali sample "Hot Wheels (The Chase)" Badder Than Evil, "Give It Up Or Turnit A Loose (Remix)" Jamesa Browna i "Dance To The Drummer's Beat" stworzone przez Herman Kelly & Life.Klip jest wzbogacony o krótkie fragmenty filmów, które ukazują jak ośmieszani są Afroamerykanie. Big Daddy Kane opowiada o tym w jakie role w filmach wcielani są czarni. Niewolnicy, prostytutki, służące... Dodaje, że role Afroamerykanów na przestrzeni lat się nie zmieniły. Zresztą patrząc nawet z dzisiejszej perspektywy - w "300" Persowie byli źli i ciemnoskórzy, a pozytywny bohater jakim jest Książe z Persji był biały. Chuck D mówi o tym, że w okresie międzywojennym na potrzeby filmów malowano aktorów na czarno (takie przypadki widzimy też w klipie). Rok 1990 był dla rapu bardzo owocny. Swój pierwszy album solo, po zakończeniu współpracy z N.W.A. wydał Ice Cube, rozpoczął się nowy rozdział rapu zatytułowany A Tribe Called Quest. Swoją pierwszą, nagrodzoną zresztą 5 mic'ami w Sourcie płytę wydali Brand Nubian, w wielkim stylu wrócił LL Cool J z klasycznym krążkiem "Mama Said Knock You Out". W takich okolicznościach ukazywał się też trzeci album będących u szczytu sławy Public Enemy - "Fear Of The Black Planet". Zazwyczaj krążek jest kojarzony z legendarnym już niemal "Fight The Power", które to zdaniem wielu jest najlepszym utworem ekipy w całej jej działalności. Kawałek z dzisiejszego "Diggina" ustępuje popularności rewolucyjnemu hymnowi, ale w żaden sposób nie ujmuje mu to klasy.


Wielka trójca tamtych czasów, czyli Chuck D, Ice Cube i Big Daddy Kane, rozprawiają się z wizerunkiem czarnych w amerykańskiej kinematografii. Za bit do tego kawałka odpowiedzialny jest Bomb Squad.
Do produkcji wykorzystali sample "Hot Wheels (The Chase)" Badder Than Evil, "Give It Up Or Turnit A Loose (Remix)" Jamesa Browna i "Dance To The Drummer's Beat" stworzone przez Herman Kelly & Life.


Klip jest wzbogacony o krótkie fragmenty filmów, które ukazują jak ośmieszani są Afroamerykanie. Big Daddy Kane opowiada o tym w jakie role w filmach wcielani są czarni. Niewolnicy, prostytutki, służące... Dodaje, że role Afroamerykanów na przestrzeni lat się nie zmieniły. Zresztą patrząc nawet z dzisiejszej perspektywy - w "300" Persowie byli źli i ciemnoskórzy, a pozytywny bohater jakim jest Książe z Persji był biały. Chuck D mówi o tym, że w okresie międzywojennym na potrzeby filmów malowano aktorów na czarno (takie przypadki widzimy też w klipie).

 
]]>
Public Enemy "Most Of Our Heroes Don't Appear On A Stamp" - premiera w 2012https://popkiller.kingapp.pl/2011-05-08,public-enemy-most-of-our-heroes-dont-appear-on-a-stamp-premiera-w-2012https://popkiller.kingapp.pl/2011-05-08,public-enemy-most-of-our-heroes-dont-appear-on-a-stamp-premiera-w-2012May 8, 2011, 1:00 pmDaniel WardzińskiWydaje mi się, że przedstawianie naszym czytelnikom takich zespołów jak Public Enemy byłoby sporym nietaktem i obrazą ich intelektu i wiedzy o rapie. Żywym dowodem mogło być to, że podczas koncertu w Stodole, wysokie ceny biletów nie powstrzymały sympatyków przed licznym zebraniem się w klubie, żeby zobaczyć jak Chuck D i Flava Flav bujają publiką po tylu latach. Najwidoczniej panowie pomimo tego, że piąty krzyżyk na karku stał się już faktem, nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.Chuck D w wywiadzie dla The BoomBox, że pod koniec 2012 roku ma ukazać się kolejny album zespołu zatytułowany "Most Of Our Heroes Don't Appear On a Stamp". Pozostaje nam trzymać za słowo!Wydaje mi się, że przedstawianie naszym czytelnikom takich zespołów jak Public Enemy byłoby sporym nietaktem i obrazą ich intelektu i wiedzy o rapie. Żywym dowodem mogło być to, że podczas koncertu w Stodole, wysokie ceny biletów nie powstrzymały sympatyków przed licznym zebraniem się w klubie, żeby zobaczyć jak Chuck D i Flava Flav bujają publiką po tylu latach.

Najwidoczniej panowie pomimo tego, że piąty krzyżyk na karku stał się już faktem, nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Chuck D w wywiadzie dla The BoomBox, że pod koniec 2012 roku ma ukazać się kolejny album zespołu zatytułowany "Most Of Our Heroes Don't Appear On a Stamp". Pozostaje nam trzymać za słowo!

]]>
Public Enemy "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2010-10-29,public-enemy-it-takes-a-nation-of-millions-to-hold-us-back-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-29,public-enemy-it-takes-a-nation-of-millions-to-hold-us-back-klasyk-na-weekendDecember 30, 2013, 12:52 amDawid BartkowskiMarzenia wielu osób o ujrzeniu na żywo, na koncercie w Polsce, Public Enemy spełnią się już dzisiaj. Nie będę ukrywał - jest, a w zasadzie było to jedno z moich największych "pragnień" koncertowych w ogóle. No ale skoro z przyczyn niezależnych ode mnie, nie mogę znaleźć się na tej imprezie, pozostaje mi sobie coś odświeżyć z dyskografii tego genialnego nowojorskiego składu.Teoretycznie wybór nie powinien być trudny: albo "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back", albo mój ulubiony "Fear of a Black Planet". W obiegu pozostają jeszcze dwa wielkie krążki: debiut "Yo! Bum Rush the Show" i czwarty longplay "Apocalypse 91... The Enemy Strikes Black". Co wybrałem? Wszystkie cztery. Który opiszę? Ten najważniejszy - "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back" - drugi długogrający krążek Chucka D i spółki.Debiut był tylko zapowiedzią wielkiego trzęsienia ziemi, które miało nastąpić w 1988 roku. Rap zaczynał zmieniać swoje oblicze, a jednym z głównych piewców tych zmian byli właśnie Public Enemy. Nazywani "CNN Czarnej Ameryki" artyści nagrali płytę, która na zawsze zmieniła bieg całej muzyki i stała się wyznacznikiem dosłownie wszystkiego co najlepsze.Produkcja w całości należy do Bomb Squadu i jest doskonałym przykładem tego, jak się powinno kleić sample, tworzyć absolutnie najlepsze bębny w hip-hopie oraz skreczować. Od ponad 20 lat, "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back" pokazuje drogę, jaką powinni podążać inni producenci, biorący się za tworzenie podkładów. Problem jest tylko taki, że nie można dawać pojedynczych przykładów. Trzeba przytoczyć całą tracklistę, bez wyjątków.Tak jak muzyka, sama w sobie jest doskonała, tak jej idealnym dopełnieniem są Chuck D i jego "pomagier" - Flavor Flav. Teksty jakich wcześniej nie było (przynajmniej tak dosadnych, i w takiej ilości), piekielnie mocny głos Chucka oraz jego fantastyczne uzupełnienie w postaci szalonego Flavy. Rasizm w muzyce? Tak. Aż tak mocnego uderzenia nie było nigdy wcześniej. Później też ze świecą szukać, chyba że na... "Fear of a Black Planet". Bo przecież nurt gangsta pomijam.Opisywanie takich płyt nie ma najmniejszego sensu. Każdy fan muzyki musi znać "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back". Nie fan rapu czy też szeroko pojętej czarnej muzyki. Fan muzyki w ogóle. Obcujemy z dziełem ponadczasowym, arcyważnym dla całego przemysłu muzycznego itd. Płyta wielka, dla sporej odsetki osób największa w historii rapu. I pomyśleć tylko, że takie "Trill OG" Buna B, także otrzymało 5 majków w The Source... Takich rzeczy się już nie robi, więc po co porównywać dzisiejszą kondycję hip-hopu z tamtymi czasami? Pff...Marzenia wielu osób o ujrzeniu na żywo, na koncercie w Polsce, Public Enemy spełnią się już dzisiaj. Nie będę ukrywał - jest, a w zasadzie było to jedno z moich największych "pragnień" koncertowych w ogóle.

No ale skoro z przyczyn niezależnych ode mnie, nie mogę znaleźć się na tej imprezie, pozostaje mi sobie coś odświeżyć z dyskografii tego genialnego nowojorskiego składu.

Teoretycznie wybór nie powinien być trudny: albo "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back", albo mój ulubiony "Fear of a Black Planet". W obiegu pozostają jeszcze dwa wielkie krążki: debiut "Yo! Bum Rush the Show" i czwarty longplay "Apocalypse 91... The Enemy Strikes Black". Co wybrałem? Wszystkie cztery. Który opiszę? Ten najważniejszy - "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back" - drugi długogrający krążek Chucka D i spółki.

Debiut był tylko zapowiedzią wielkiego trzęsienia ziemi, które miało nastąpić w 1988 roku. Rap zaczynał zmieniać swoje oblicze, a jednym z głównych piewców tych zmian byli właśnie Public Enemy. Nazywani "CNN Czarnej Ameryki" artyści nagrali płytę, która na zawsze zmieniła bieg całej muzyki i stała się wyznacznikiem dosłownie wszystkiego co najlepsze.

Produkcja w całości należy do Bomb Squadu i jest doskonałym przykładem tego, jak się powinno kleić sample, tworzyć absolutnie najlepsze bębny w hip-hopie oraz skreczować. Od ponad 20 lat, "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back" pokazuje drogę, jaką powinni podążać inni producenci, biorący się za tworzenie podkładów. Problem jest tylko taki, że nie można dawać pojedynczych przykładów. Trzeba przytoczyć całą tracklistę, bez wyjątków.

Tak jak muzyka, sama w sobie jest doskonała, tak jej idealnym dopełnieniem są Chuck D i jego "pomagier" - Flavor Flav. Teksty jakich wcześniej nie było (przynajmniej tak dosadnych, i w takiej ilości), piekielnie mocny głos Chucka oraz jego fantastyczne uzupełnienie w postaci szalonego Flavy. Rasizm w muzyce? Tak. Aż tak mocnego uderzenia nie było nigdy wcześniej. Później też ze świecą szukać, chyba że na... "Fear of a Black Planet". Bo przecież nurt gangsta pomijam.

Opisywanie takich płyt nie ma najmniejszego sensu. Każdy fan muzyki musi znać "It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back". Nie fan rapu czy też szeroko pojętej czarnej muzyki. Fan muzyki w ogóle. Obcujemy z dziełem ponadczasowym, arcyważnym dla całego przemysłu muzycznego itd. Płyta wielka, dla sporej odsetki osób największa w historii rapu. I pomyśleć tylko, że takie "Trill OG" Buna B, także otrzymało 5 majków w The Source... Takich rzeczy się już nie robi, więc po co porównywać dzisiejszą kondycję hip-hopu z tamtymi czasami? Pff...
]]>