popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Pryshttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18047/PrysSeptember 20, 2024, 1:30 ampl_PL © 2024 Admin stronyPrys & Bleiz "Mamy przepis" (feat Jazzy, prod. Eten) (Diggin In The Videos #350)https://popkiller.kingapp.pl/2016-07-19,prys-bleiz-mamy-przepis-feat-jazzy-prod-eten-diggin-in-the-videos-350https://popkiller.kingapp.pl/2016-07-19,prys-bleiz-mamy-przepis-feat-jazzy-prod-eten-diggin-in-the-videos-350July 20, 2016, 7:32 amMaciej SulimaKrótko po wypuszczeniu "Grill-Funku", Bleiz połączył siły z Prysem i w 2009 roku oddali w ręce słuchaczy "Wroakland Mixtape". Mixtape tylko z nazwy, albowiem na krążku nie było ani jednego "kradzionego bitu". Gospodarzy produkcyjnie wsparły takie asy, jak Zioło, Udar, Eten, czy Mowglee, zaś na mikrofonach m.in. Człowień, Shot, czy też Rekord. Z tego właśnie materiału pochodzi numer "Mamy przepis", będący swoistą definicją idei Grill-Funku. Na bicie mistrz w swoim fachu - Eten, na refrenie Jazzy. To nie mogło nie zabanglać.Mes miał swoją "T-Y-P (definicję)", a Prys z Bleizem coś równie podobnego, a na samym klipie przewija się też założyciel Alkopoligamii. Blez natomiast, jeden z głównych muzycznych bohaterów, organizuje melanż na statku płynącym po Odrze, zapraszając ziomków i ziomalki, serwując przy tym mięsiwo z grilla i nieco więcej funku z głośników. I na tym właściwie kończy się opis teledysku, który składa się z ujęć przedstawiających po prostu imprezę na statku, gdzie panuje zajebisty klimat, a żar leje się z nieba aż do wieczora. W kwestii muzycznej, onegdaj skłaniałem się ku panującej opinii, że Prys ze swoim przyspieszonym tempem rapowania niejako kaleczy większość produkcji z "Wroakland Mixtape", w tym oczywiście muzykę Etena w "Mamy przepis". Teraz to mi nawet to pasuje, mimo dykcyjnych potknięć, a kolejne dwie solowe płyty Prysa utwierdziły mnie w przekonaniu, że na ciepłych brzmieniach potrafi on usiąść bardzo dobrze. Wracając jeszcze na moment do ujęć, muszę przy najbliższej okazji zapytać naszego Artystę Tygodnia, co stało się z Fiatem 125p wykorzystanym w klipie. Ten wóz wyglądał po prostu niesamowicie. A jedyny poszkodowany, jeżeli tak można powiedzieć o kimś, kto pojawił się w teledysku? Sternik statku musiał być smutny z powodu bycia trzeźwym, choć zapewne mięsko z grilla dostał w bonusie od chłopaków.132 tysiące odtworzeń teledysku to zdecydowanie za mało. Czasami aż dziwię się dzisiejszym konsumentom rapu, którzy wolą nieprzerwanie słuchać wynalazków polskiej sceny, aniżeli poszukać jakichś nawet i starszych klipów, będących czymś więcej, niż tylko gołymi dupami i przewijającymi się śmieszkowatymi ujęciami. Siła tkwi w prostocie - sam chciałbym wziąć udział w rejsie z Prysem i Bleizem, przymelanżować z nimi i znając moje szczęście, zapewne zostałbym wylosowanym gościem, który rano leci po zakupy na porządne śniadanie. Antek wciąż aktywnie działa na scenie, jednakże o Prysie niejako słuch zaginął. Mam nadzieję jednak, że wkrótce będzie dane usłyszeć tego drugiego w jakimś solowym tracku, a najlepiej wespół z Bleizem. Stare dobre czasy, stary dobry "Wroakland Mixtape". Reminiscencje gwarantowane, przynajmniej w moim przypadku. Przepis macie podany na tacy, działking uskuteczniacie pewnie w okresie wakacyjnym dosyć często, więc może warto puścić z głośników coś, co rozbuja w końcu towarzystwo, co?Krótko po wypuszczeniu "Grill-Funku", Bleiz połączył siły z Prysem i w 2009 roku oddali w ręce słuchaczy "Wroakland Mixtape". Mixtape tylko z nazwy, albowiem na krążku nie było ani jednego "kradzionego bitu". Gospodarzy produkcyjnie wsparły takie asy, jak Zioło, Udar, Eten, czy Mowglee, zaś na mikrofonach m.in. Człowień, Shot, czy też Rekord. Z tego właśnie materiału pochodzi numer "Mamy przepis", będący swoistą definicją idei Grill-Funku. Na bicie mistrz w swoim fachu - Eten, na refrenie Jazzy. To nie mogło nie zabanglać.

Mes miał swoją "T-Y-P (definicję)", a Prys z Bleizem coś równie podobnego, a na samym klipie przewija się też założyciel Alkopoligamii. Blez natomiast, jeden z głównych muzycznych bohaterów, organizuje melanż na statku płynącym po Odrze, zapraszając ziomków i ziomalki, serwując przy tym mięsiwo z grilla i nieco więcej funku z głośników. I na tym właściwie kończy się opis teledysku, który składa się z ujęć przedstawiających po prostu imprezę na statku, gdzie panuje zajebisty klimat, a żar leje się z nieba aż do wieczora. W kwestii muzycznej, onegdaj skłaniałem się ku panującej opinii, że Prys ze swoim przyspieszonym tempem rapowania niejako kaleczy większość produkcji z "Wroakland Mixtape", w tym oczywiście muzykę Etena w "Mamy przepis". Teraz to mi nawet to pasuje, mimo dykcyjnych potknięć, a kolejne dwie solowe płyty Prysa utwierdziły mnie w przekonaniu, że na ciepłych brzmieniach potrafi on usiąść bardzo dobrze. Wracając jeszcze na moment do ujęć, muszę przy najbliższej okazji zapytać naszego Artystę Tygodnia, co stało się z Fiatem 125p wykorzystanym w klipie. Ten wóz wyglądał po prostu niesamowicie. A jedyny poszkodowany, jeżeli tak można powiedzieć o kimś, kto pojawił się w teledysku? Sternik statku musiał być smutny z powodu bycia trzeźwym, choć zapewne mięsko z grilla dostał w bonusie od chłopaków.

132 tysiące odtworzeń teledysku to zdecydowanie za mało. Czasami aż dziwię się dzisiejszym konsumentom rapu, którzy wolą nieprzerwanie słuchać wynalazków polskiej sceny, aniżeli poszukać jakichś nawet i starszych klipów, będących czymś więcej, niż tylko gołymi dupami i przewijającymi się śmieszkowatymi ujęciami. Siła tkwi w prostocie - sam chciałbym wziąć udział w rejsie z Prysem i Bleizem, przymelanżować z nimi i znając moje szczęście, zapewne zostałbym wylosowanym gościem, który rano leci po zakupy na porządne śniadanie. Antek wciąż aktywnie działa na scenie, jednakże o Prysie niejako słuch zaginął. Mam nadzieję jednak, że wkrótce będzie dane usłyszeć tego drugiego w jakimś solowym tracku, a najlepiej wespół z Bleizem. Stare dobre czasy, stary dobry "Wroakland Mixtape". Reminiscencje gwarantowane, przynajmniej w moim przypadku. Przepis macie podany na tacy, działking uskuteczniacie pewnie w okresie wakacyjnym dosyć często, więc może warto puścić z głośników coś, co rozbuja w końcu towarzystwo, co?

]]>
Prys & Święty "Dobrze wydać wakacyjną płytę w czerwcu" - videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-07-22,prys-swiety-dobrze-wydac-wakacyjna-plyte-w-czerwcu-videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-07-22,prys-swiety-dobrze-wydac-wakacyjna-plyte-w-czerwcu-videowywiadJanuary 23, 2014, 10:58 amAdmin stronyWydane nakładem TuWolnoPalić "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów" to legalny debiut rezydującego we Wrocławiu Prysa. Nasycony wakacyjnym, chilloutowym vibe'em krążek, w którym palce maczał również Święty, ukazał się w poprzednim miesiącu, do sklepów stacjonarnych trafił w ostatnich dniach a my z duetem Prys & Święty spotkaliśmy się dosłownie 2 godziny przed finałem Euro 2012. Gdzie? Oczywiście pod warszawską Strefą Kibica, korzystając z ostatnich minut jej istnienia.Porozmawialiśmy więc o płycie, Euro, okresie wakacyjnych i promocyjnych przeszkodach. I o wielu innych kwestiach.Rozmawiał: Mateusz NataliZdjęcia/Montaż: Jacek KowalczykWydane nakładem TuWolnoPalić "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów" to legalny debiut rezydującego we Wrocławiu Prysa. Nasycony wakacyjnym, chilloutowym vibe'em krążek, w którym palce maczał również Święty, ukazał się w poprzednim miesiącu, do sklepów stacjonarnych trafił w ostatnich dniach a my z duetem Prys & Święty spotkaliśmy się dosłownie 2 godziny przed finałem Euro 2012. Gdzie? Oczywiście pod warszawską Strefą Kibica, korzystając z ostatnich minut jej istnienia.

Porozmawialiśmy więc o płycie, Euro, okresie wakacyjnych i promocyjnych przeszkodach. I o wielu innych kwestiach.

Rozmawiał: Mateusz Natali
Zdjęcia/Montaż: Jacek Kowalczyk


]]>
Prys "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów" - premierowa recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-06-21,prys-na-zlej-drodze-do-lepszych-czasow-premierowa-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-06-21,prys-na-zlej-drodze-do-lepszych-czasow-premierowa-recenzjaJanuary 4, 2014, 1:21 pmDaniel WardzińskiPrys jest aktywny na scenie od tak dawna, że aż dziw, że "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów" to jego pierwsze w pełni oficjalne wydawnictwo. Warszawskie Tu Wolno Palić wydaje się być idealnym miejscem do publikacji jego specyficznej muzycznej jazdy, a fakt, że produkcją albumu zajęli się do spółki Stona i Święty daje gwarancję świetnego muzycznego klimatu.Album mieliśmy przyjemność testować od miesiąca i jako towarzysz pięknych, letnich dni sprawdził się... No właśnie jak? Zapraszamy do lektury premierowej recenzji "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów".Prys jest niegłupim koleżką, bystrym obserwatorem i silną osobowością - to wiedziałem jeszcze przed sprawdzeniem nowej płyty. "Na Złej Drodze..." niestety nie utwierdza w tym przekonaniu, a za to przekonuje, że bardziej nadaje się na felietonistę (a najlepiej na ciekawego rozmówcę) niż rapera. Maniera jego wokalu, irytująca nosowa artykulacja i absolutnie nielogiczny i nie do końca kontrolowany offbeat potrafi zepsuć najlepszą rozkminę jaką nam serwuje, a i tych niestety jest tutaj sporo mniej. Jego refreny wołają o pomstę do nieba, a ten w "Rozterkach rapera niepopularnego" to jedna z najgorszych polskich odpowiedzi na g-funkowy śpiew jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Odstępstwa od tej reguły w postaci refrenów do "Gdzieś między niebem a ziemią" i "Długodystansowca" to za mało. Bardzo cenię sobie luz, a rapowe lenistwo z "Miłośnika" bywało naprawdę kapitalne, ale niedopuszczalnym jest nagrywanie zwrotek w taki sposób. Warstwa wokalna brzmi bardzo nieprofesjonalnie, teksty wyglądają na nieprzećwiczone i napisane na chwilę przed wejściem do kabiny. Pomysły na ugryzienie rytmiki tych świetnych bitów... nie istnieją. Na dodatek, album stoi na gorszym poziomie tekstowym niż poprzednia płyta, a przemyślenia i obserwacje niespecjalnie pobudzają do myślenia, a za to Prysa ceniłem najbardziej. To co zapamiętam z warstwy lirycznej "Nie Złej Drodze..." to chyba tylko w miarę przyzwoite opowieści o starych znajomościach z "Rzadko Się Widujemy", gorzki numer zamykający album i... kapitalne featy.Gościnne są tutaj naprawdę świetne. Jazzy i Basa eM śpiewają świetnie jak zwykle i pozostaje żałować, że ich refrenów nie jest trochę więcej. Ciarki na plecach wywołuje rewelacyjna zwrotka Małpy, który robi wielki apetyt na nowe kawałki (co z tym Proximite?!). Bardzo dobrze w świetny bit do "Długodystansowca" wpasowali się Ras i Te-Tris. Szczególnie wejście tego drugiego z wersem "Znam dwie prawdy o życiu, żadna z nich nie działa/ Chyba, że trzecia extra, że nie ma nic od zaraz" robi duże wrażenie. Rewelacyjną formę przed debiutem w Aptaun prezentuje PeeRZet, który frekwencję zajebistych wersów podniósł tak, że typową reakcją na "Rozterki..." będzie cofanie jego zwrotki. Haju jedzie na swoim wysokim poziomie, ale i tak największą masakrą jest Mustafa. Gość, którego słyszeliśmy chociażby na Rekordzie wjeżdża tutaj ze zwrotką idealną. Naprawdę. "Pani barmanka, siemanko/ Pani poleje dla mnie, dla kumpli/ Muszę coś dziabnąć, bo muszę coś zamknąć/ Musiałem wyjść i posiedzieć między ludźmi..." i dalej... Świetna rzecz, rewelacyjny wokal, potężny, brudny refren. Myślę, że każdy, kto sprawdzi tą płytę dobrze zapamięta jego ksywkę. Jeśli ktoś wie, gdzie można sprawdzić większą ilość jego muzyki jest proszony o kontakt z redakcją w trybie pilnym.Rozczarowanie formą Prysa, trochę rekompensuje wyśmienita warstwa muzyczna w wykonaniu Stony i przede wszystkim Świętego. Warszawski producent potwierdza nie tylko, że jest mistrzem nowojorskich sztosów, ale i lżejszych, lejących się z głośnika pereł. Już drugi numer na płycie kojarzący się trochę z hitami Biggiego pokazuje, że gość jest w formie. "Długodystansowiec" to pieprzony hit w starym stylu, a "Reżyser" przyjemnie kojarzy się z "Head Over Wheels". Rezydent TWP Studio pokazał tutaj swoje możliwości w zupełnie innych rejonach muzycznych niż dotąd. Mamy tutaj tętniącą funkowym basem Kalifornię, klimat słonecznych miesięcy, a nawet trochę muzyki nawiązującej do dobrych tradycji lat 80. Świetne wyczucie, brud w trochę innym znaczeniu niż dotąd... Stona wpasowuje się w to elegancko dodając dwie mistrzowskie kompozycje - najlepszy chyba na płycie numer "Uwolnij Myślij" z Hajem i Mustafą i zupełnie zaskakującą, zamykającą płytę "Opowieść o tym co tu jeszcze się nie dzieje". Mniej przekonuje "Nie chcę wracać do domu", ale za wspomniane dwie bomby można sporo wybaczyć.Suma summarum ciężko ocenić ten album pozytywnie. Warto go sprawdzić dla fantastycznej muzyki, znakomitych zwrotek gości i niestety tylko kilku przebłysków możliwości Prysa. Nie słychać tutaj żadnego progresu od "Miłośnika", a raczej wręcz odwrotnie - tekstowo raper zanotował regres. Jest mniej interesujący, ma jakby mniej do powiedzenia, niewiele wnosi. Do tego brzmi irytująco, paskudnie zaciąga i marudzi przez nos tak, że chwilami traci się cierpliwość. Jestem absolutnie przekonany, że stać go na sporo więcej i mam nadzieję, że będziemy mogli to usłyszeć na następnych produkcjach. Trója z minusem.Prys jest aktywny na scenie od tak dawna, że aż dziw, że "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów" to jego pierwsze w pełni oficjalne wydawnictwo. Warszawskie Tu Wolno Palić wydaje się być idealnym miejscem do publikacji jego specyficznej muzycznej jazdy, a fakt, że produkcją albumu zajęli się do spółki Stona i Święty daje gwarancję świetnego muzycznego klimatu.

Album mieliśmy przyjemność testować od miesiąca i jako towarzysz pięknych, letnich dni sprawdził się... No właśnie jak? Zapraszamy do lektury premierowej recenzji "Na Złej Drodze Do Lepszych Czasów".

Prys jest niegłupim koleżką, bystrym obserwatorem i silną osobowością - to wiedziałem jeszcze przed sprawdzeniem nowej płyty. "Na Złej Drodze..." niestety nie utwierdza w tym przekonaniu, a za to przekonuje, że bardziej nadaje się na felietonistę (a najlepiej na ciekawego rozmówcę) niż rapera. Maniera jego wokalu, irytująca nosowa artykulacja i absolutnie nielogiczny i nie do końca kontrolowany offbeat potrafi zepsuć najlepszą rozkminę jaką nam serwuje, a i tych niestety jest tutaj sporo mniej.

Jego refreny wołają o pomstę do nieba, a ten w "Rozterkach rapera niepopularnego" to jedna z najgorszych polskich odpowiedzi na g-funkowy śpiew jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Odstępstwa od tej reguły w postaci refrenów do "Gdzieś między niebem a ziemią" i "Długodystansowca" to za mało. Bardzo cenię sobie luz, a rapowe lenistwo z "Miłośnika" bywało naprawdę kapitalne, ale niedopuszczalnym jest nagrywanie zwrotek w taki sposób. Warstwa wokalna brzmi bardzo nieprofesjonalnie, teksty wyglądają na nieprzećwiczone i napisane na chwilę przed wejściem do kabiny. Pomysły na ugryzienie rytmiki tych świetnych bitów... nie istnieją. Na dodatek, album stoi na gorszym poziomie tekstowym niż poprzednia płyta, a przemyślenia i obserwacje niespecjalnie pobudzają do myślenia, a za to Prysa ceniłem najbardziej. To co zapamiętam z warstwy lirycznej "Nie Złej Drodze..." to chyba tylko w miarę przyzwoite opowieści o starych znajomościach z "Rzadko Się Widujemy", gorzki numer zamykający album i... kapitalne featy.

Gościnne są tutaj naprawdę świetne. Jazzy i Basa eM śpiewają świetnie jak zwykle i pozostaje żałować, że ich refrenów nie jest trochę więcej. Ciarki na plecach wywołuje rewelacyjna zwrotka Małpy, który robi wielki apetyt na nowe kawałki (co z tym Proximite?!). Bardzo dobrze w świetny bit do "Długodystansowca" wpasowali się Ras i Te-Tris. Szczególnie wejście tego drugiego z wersem "Znam dwie prawdy o życiu, żadna z nich nie działa/ Chyba, że trzecia extra, że nie ma nic od zaraz" robi duże wrażenie. Rewelacyjną formę przed debiutem w Aptaun prezentuje PeeRZet, który frekwencję zajebistych wersów podniósł tak, że typową reakcją na "Rozterki..." będzie cofanie jego zwrotki. Haju jedzie na swoim wysokim poziomie, ale i tak największą masakrą jest Mustafa. Gość, którego słyszeliśmy chociażby na Rekordzie wjeżdża tutaj ze zwrotką idealną. Naprawdę. "Pani barmanka, siemanko/ Pani poleje dla mnie, dla kumpli/ Muszę coś dziabnąć, bo muszę coś zamknąć/ Musiałem wyjść i posiedzieć między ludźmi..." i dalej... Świetna rzecz, rewelacyjny wokal, potężny, brudny refren. Myślę, że każdy, kto sprawdzi tą płytę dobrze zapamięta jego ksywkę. Jeśli ktoś wie, gdzie można sprawdzić większą ilość jego muzyki jest proszony o kontakt z redakcją w trybie pilnym.

Rozczarowanie formą Prysa, trochę rekompensuje wyśmienita warstwa muzyczna w wykonaniu Stony i przede wszystkim Świętego. Warszawski producent potwierdza nie tylko, że jest mistrzem nowojorskich sztosów, ale i lżejszych, lejących się z głośnika pereł. Już drugi numer na płycie kojarzący się trochę z hitami Biggiego pokazuje, że gość jest w formie. "Długodystansowiec" to pieprzony hit w starym stylu, a "Reżyser" przyjemnie kojarzy się z "Head Over Wheels". Rezydent TWP Studio pokazał tutaj swoje możliwości w zupełnie innych rejonach muzycznych niż dotąd. Mamy tutaj tętniącą funkowym basem Kalifornię, klimat słonecznych miesięcy, a nawet trochę muzyki nawiązującej do dobrych tradycji lat 80. Świetne wyczucie, brud w trochę innym znaczeniu niż dotąd... Stona wpasowuje się w to elegancko dodając dwie mistrzowskie kompozycje - najlepszy chyba na płycie numer "Uwolnij Myślij" z Hajem i Mustafą i zupełnie zaskakującą, zamykającą płytę "Opowieść o tym co tu jeszcze się nie dzieje". Mniej przekonuje "Nie chcę wracać do domu", ale za wspomniane dwie bomby można sporo wybaczyć.

Suma summarum ciężko ocenić ten album pozytywnie. Warto go sprawdzić dla fantastycznej muzyki, znakomitych zwrotek gości i niestety tylko kilku przebłysków możliwości Prysa. Nie słychać tutaj żadnego progresu od "Miłośnika", a raczej wręcz odwrotnie - tekstowo raper zanotował regres. Jest mniej interesujący, ma jakby mniej do powiedzenia, niewiele wnosi. Do tego brzmi irytująco, paskudnie zaciąga i marudzi przez nos tak, że chwilami traci się cierpliwość. Jestem absolutnie przekonany, że stać go na sporo więcej i mam nadzieję, że będziemy mogli to usłyszeć na następnych produkcjach. Trója z minusem.

]]>
Prys "Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" - przedpremierowa recenzja!https://popkiller.kingapp.pl/2010-10-31,prys-milosnik-klotni-w-klotni-o-milosc-przedpremierowa-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-31,prys-milosnik-klotni-w-klotni-o-milosc-przedpremierowa-recenzjaJanuary 4, 2014, 1:17 pmDaniel Wardziński"Wroakland Mixtape", pomimo tego, że jest bardzo relaksujący, a pod względem bitów stoi na morderczym poziomie, nie przekonał mnie do siebie na tyle, żebym katował go dłużej niż parę razy tego lata. Zwrotka Prysa na "Pchaj To Z Taśmy" Jota brzmiała już lepiej. Mam wrażenie, że z rapem tego typa, który dostajemy przecież nie od wczoraj, trzeba się oswoić. Chyba mi się udało."Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" to tytuł, który sugeruje znacznie poważniejszy materiał niż ostatni mixtape z Bleizem. Słusznie. Co ciekawe, to chyba najlepsza rzecz jaką dotąd nagrał. Zapraszamy was na naszą przedpremierową recenzję albumu!Główną zaletą Prysa jako rapera jest to, że jest inny od reszty. Wieloletnie doświadczenie w podziemiu dało mu własny styl, a charakter nie pozwala mu pisać o tym samym i w ten sam sposób co wszyscy. To prawda, że wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ma problemy z dykcją i z mixem, a zrozumienie zwrotem czasami bywa trudne, ale wreszcie pośród premier znalazł się raper, który ma w dupie to o czym "teraz się mówi"."Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" tekstowo jest znacznie brudniejszy od "Wroakland Mixtape'u", ale z drugiej nie ma się wrażenia, że słuchamy zupełnie innego rapera. Zwrotki bywają tak plastyczne, wciągające i/lub gorzkie, że ciężko poddać w wątpliwość ich autentyczność, co z kolei daje duży kredyt zaufania, który Prys potrafi spłacić. Nie jest to, broń Boże, jakaś wybitnie trudna i wysublimowana płyta, którą trzeba rozgryzać miesiącami - Prys jest bardzo inteligentny, ale nie ma problemu z komunikatywnością. Nie zamulił się też w swoich rozkminach i znalazł na materiale miejsce na kilka cieplejszych, pogodniejszych i bardziej rozluźniających numerów, które chętnie puściłoby się w aucie.Największym problemem w odbiorze jest dla mnie flow - tradycyjnie. Nie zawsze umiem zrozumieć te jego wypady poza werble i bardzo autorską interpretację podziału rytmicznego... Na szczęście rzadziej przyspiesza. Lepszym rozwiązaniem byłoby też oddanie refrenów w ręce ludzi, którzy potrafią się nimi zająć na lepszym poziomie niż gospodarz. Muzycznie, Kalifornię przepuszczono tutaj przez klimat polskiej jesieni, otrzymując w efekcie coś może nie tyle bardzo świeżego, co niezbyt częstego w Polsce, a to już coś. Goście wypadli na swoim poziomie, a przypomnijmy, że wśród nich pojawili się Jot, Pyskaty, Proceente czy W.E.N.A. Całość w mojej ocenie zasługuje na czwórkę, bo to naprawdę dobry album. Ten album może być towarzyszem naprawdę fajnych chwil. Polecam!PS: Słuchając takich numerów jak "g4" myślę sobie, że Prys jest absolutną czołówką w kwestii rapowego lenistwa w tym kraju.Mam wrażenie, że z rapem tego typa, który dostajemy przecież nie od wczoraj, trzeba się oswoić. Chyba mi się udało.

"Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" to tytuł, który sugeruje znacznie poważniejszy materiał niż ostatni mixtape z Bleizem. Słusznie. Co ciekawe, to chyba najlepsza rzecz jaką dotąd nagrał. Zapraszamy was na naszą przedpremierową recenzję albumu!

Główną zaletą Prysa jako rapera jest to, że jest inny od reszty. Wieloletnie doświadczenie w podziemiu dało mu własny styl, a charakter nie pozwala mu pisać o tym samym i w ten sam sposób co wszyscy. To prawda, że wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ma problemy z dykcją i z mixem, a zrozumienie zwrotem czasami bywa trudne, ale wreszcie pośród premier znalazł się raper, który ma w dupie to o czym "teraz się mówi".

"Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" tekstowo jest znacznie brudniejszy od "Wroakland Mixtape'u", ale z drugiej nie ma się wrażenia, że słuchamy zupełnie innego rapera. Zwrotki bywają tak plastyczne, wciągające i/lub gorzkie, że ciężko poddać w wątpliwość ich autentyczność, co z kolei daje duży kredyt zaufania, który Prys potrafi spłacić. Nie jest to, broń Boże, jakaś wybitnie trudna i wysublimowana płyta, którą trzeba rozgryzać miesiącami - Prys jest bardzo inteligentny, ale nie ma problemu z komunikatywnością. Nie zamulił się też w swoich rozkminach i znalazł na materiale miejsce na kilka cieplejszych, pogodniejszych i bardziej rozluźniających numerów, które chętnie puściłoby się w aucie.

Największym problemem w odbiorze jest dla mnie flow - tradycyjnie. Nie zawsze umiem zrozumieć te jego wypady poza werble i bardzo autorską interpretację podziału rytmicznego... Na szczęście rzadziej przyspiesza. Lepszym rozwiązaniem byłoby też oddanie refrenów w ręce ludzi, którzy potrafią się nimi zająć na lepszym poziomie niż gospodarz. Muzycznie, Kalifornię przepuszczono tutaj przez klimat polskiej jesieni, otrzymując w efekcie coś może nie tyle bardzo świeżego, co niezbyt częstego w Polsce, a to już coś. Goście wypadli na swoim poziomie, a przypomnijmy, że wśród nich pojawili się Jot, Pyskaty, Proceente czy W.E.N.A. Całość w mojej ocenie zasługuje na czwórkę, bo to naprawdę dobry album. Ten album może być towarzyszem naprawdę fajnych chwil. Polecam!

PS: Słuchając takich numerów jak "g4" myślę sobie, że Prys jest absolutną czołówką w kwestii rapowego lenistwa w tym kraju.

]]>