popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) ABhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/18036/ABJuly 7, 2024, 2:23 pmpl_PL © 2024 Admin stronyAaron Abernathy - wywiad o: Slum Village, Black Milku, muzyce soul, trylogii albumówhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-02-07,aaron-abernathy-wywiad-o-slum-village-black-milku-muzyce-soul-trylogii-albumowhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-02-07,aaron-abernathy-wywiad-o-slum-village-black-milku-muzyce-soul-trylogii-albumowFebruary 7, 2021, 7:31 pmMarcin NataliDokładnie dzisiaj 47. urodziny obchodziłby J Dilla, a jak co roku luty dla fanów genialnego producenta z Detroit oznacza "Dilla Month". Idąc tropem skojarzeń, na tę niedzielę przygotowaliśmy nasz videowywiad z artystą, który co prawda nie pochodzi z Motown City, ale od lat jest mocno powiązany z tamtejszą sceną oraz stanowi część historii Slum Village, macierzystej ekipy Dilli a w 2010 roku zaśpiewał refren w numerze "We'll Show You" na bicie Jay Dee. Mowa o Aaronie Abernathy, znanym wcześniej jako AB - wokaliście, producencie i klawiszowcu, który od kilkunastu lat współpracuje i koncertuje z inną ikoną sceny Detroit - Black Milkiem, ale też konsekwentnie tworzy solowe albumy, pełne pasji i przepełnione soulowym brzmieniem.Z Aaronem udało nam się porozmawiać przed kamerą w trakcie Hip Hop Kempu 2019, tuż przed koncertem z Black Milkiem i Nat Turner Band. W wywiadzie sympatyczny, elokwentny muzyk opowiedział nam m.in. o tym, jak w 2006 roku został klawiszowcem i dyrektorem artystycznym Slum Village w składzie T3, Elzhi, Baatin oraz czego nauczył się przez 5 lat od legendarnych MC's; o unikalnym koncepcie swoich solowych projektów "Prologue", "Monologue", "Dialogue" i "Epilogue"; porównaniach do D'Angelo i ikonach muzyki soul i funk, którymi się inspirował; współnym albumie z producentem 14KT "Saturn Return"; a także o muzyce jako terapii i dochodzeniu do siebie po złamanym sercu.Rozmowa, montaż: Marcin NataliTłumaczenie: Maciej WojszkunKamera: Kamil ŁohunkoZdjęcie w miniaturce: Darek Radel (WEST)Dokładnie dzisiaj 47. urodziny obchodziłby J Dilla, a jak co roku luty dla fanów genialnego producenta z Detroit oznacza "Dilla Month". Idąc tropem skojarzeń, na tę niedzielę przygotowaliśmy nasz videowywiad z artystą, który co prawda nie pochodzi z Motown City, ale od lat jest mocno powiązany z tamtejszą sceną oraz stanowi część historii Slum Village, macierzystej ekipy Dilli a w 2010 roku zaśpiewał refren w numerze "We'll Show You" na bicie Jay Dee. Mowa o Aaronie Abernathy, znanym wcześniej jako AB - wokaliście, producencie i klawiszowcu, który od kilkunastu lat współpracuje i koncertuje z inną ikoną sceny Detroit - Black Milkiem, ale też konsekwentnie tworzy solowe albumy, pełne pasji i przepełnione soulowym brzmieniem.

Z Aaronem udało nam się porozmawiać przed kamerą w trakcie Hip Hop Kempu 2019, tuż przed koncertem z Black Milkiem i Nat Turner Band. W wywiadzie sympatyczny, elokwentny muzyk opowiedział nam m.in. o tym, jak w 2006 roku został klawiszowcem i dyrektorem artystycznym Slum Village w składzie T3, Elzhi, Baatin oraz czego nauczył się przez 5 lat od legendarnych MC's; o unikalnym koncepcie swoich solowych projektów "Prologue", "Monologue", "Dialogue" i "Epilogue"; porównaniach do D'Angelo i ikonach muzyki soul i funk, którymi się inspirował; współnym albumie z producentem 14KT "Saturn Return"; a także o muzyce jako terapii i dochodzeniu do siebie po złamanym sercu.

Rozmowa, montaż: Marcin Natali
Tłumaczenie: Maciej Wojszkun
Kamera: Kamil Łohunko
Zdjęcie w miniaturce: Darek Radel (WEST)

]]>
AB "45 Series Vol. III. About Last Summer" - nowa EPkahttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-17,ab-45-series-vol-iii-about-last-summer-nowa-epkahttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-17,ab-45-series-vol-iii-about-last-summer-nowa-epkaAugust 17, 2014, 8:55 amMarcin NataliAaron "AB" Abernathy, wokalista soulowy o którego twórczości już kilkukrotnie pisaliśmy na Popkillerze i którego będziecie mieli okazję zobaczyć w przyszłym tygodniu na żywo na scenie w Hradec Kralove u boku Black Milka, właśnie opublikował najnowszą EPkę "About Last Summer".Trzy utwory wokalne i jeden instrumentalny, zaśpiewane, skomponowane i wyprodukowane przez samego artystę, odnoszą się do wydarzeń z zeszłego lata, które odbiły się mocno na życiu AB. Dodatkowo do sprawdzenia w rozwinięciu cztery kolejne utwory w ramach 45 Series Vol. I i Vol. II. Enjoy!Aaron "AB" Abernathy, wokalista soulowy o którego twórczości już kilkukrotnie pisaliśmy na Popkillerze i którego będziecie mieli okazję zobaczyć w przyszłym tygodniu na żywo na scenie w Hradec Kralove u boku Black Milka, właśnie opublikował najnowszą EPkę "About Last Summer".

Trzy utwory wokalne i jeden instrumentalny, zaśpiewane, skomponowane i wyprodukowane przez samego artystę, odnoszą się do wydarzeń z zeszłego lata, które odbiły się mocno na życiu AB. Dodatkowo do sprawdzenia w rozwinięciu cztery kolejne utwory w ramach 45 Series Vol. I i Vol. II. Enjoy!

]]>
Ab "2,000 Seconds Of The Ab You Don't Know..." - darmowy projekthttps://popkiller.kingapp.pl/2014-04-05,ab-2000-seconds-of-the-ab-you-dont-know-darmowy-projekthttps://popkiller.kingapp.pl/2014-04-05,ab-2000-seconds-of-the-ab-you-dont-know-darmowy-projektMarch 27, 2014, 4:06 pmMarcin NataliDopiero co pisaliśmy o wspólnym teledysku i płycie Ab i 14KT "Saturn Return", a teraz mamy dla was spontaniczny mix, który przygotował dla nas Ab. "2,000 Seconds of The Ab You Don't Know..." to 14 niepublikowanych wcześniej utworów autorstwa wokalisty z Cleveland i ponad 30 minut świeżego r&b z najwyższej półki. Mistrzostwo. Łapcie całość w rozwinięciu.Darmowy download możliwy przez soundcloud artysty.Dopiero co pisaliśmy o wspólnym teledysku i płycie Ab i 14KT "Saturn Return", a teraz mamy dla was spontaniczny mix, który przygotował dla nas Ab. "2,000 Seconds of The Ab You Don't Know..." to 14 niepublikowanych wcześniej utworów autorstwa wokalisty z Cleveland i ponad 30 minut świeżego r&b z najwyższej półki. Mistrzostwo. Łapcie całość w rozwinięciu.


Darmowy download możliwy przez soundcloud artysty.

]]>
Ab & 14KT "Can I Be Your Lover" - teledysk + album "Saturn Return"https://popkiller.kingapp.pl/2014-04-02,ab-14kt-can-i-be-your-lover-teledysk-album-saturn-returnhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-04-02,ab-14kt-can-i-be-your-lover-teledysk-album-saturn-returnMarch 27, 2014, 3:44 pmMarcin NataliW zalewie różnych wydawnictw bardzo łatwo przegapić nawet zdecydowanie wybijające się z tłumu poziomem perełki. Jednym z takich albumów jest "Saturn Return" duetu Ab & 14KT. Ab to kojarzony ze współpracy oraz wspólnych koncertów z Black Milkiem, wyśmienity i charyzmatyczny soulowy wokalista, a 14KT to niezmiernie utalentowany i wszechstronny producent z Michigan.Składające się z 11 utworów "Saturn Return" ukazało się w listopadzie zeszłego roku, a w lutym tego roku wyszedł klip do singla "Can I Be Your Lover". Jednak wszyscy wiemy, że "lepiej późno niż wcale", a na pewno część z was przegapiła ten projekt. Odsłuch całości znajdziecie w rozwinięciu, myślę że powyższy klip będzie wystarczającą zachętą do zapoznania się z materiałem.Jeśli spodoba wam się "Saturn Return" to możecie kupić płytę w wersji digital za 5 dolarów (w przeliczeniu niewiele ponad 15zł) przez oficjalną stronę artystów. Polecam!W zalewie różnych wydawnictw bardzo łatwo przegapić nawet zdecydowanie wybijające się z tłumu poziomem perełki. Jednym z takich albumów jest "Saturn Return" duetu Ab & 14KT. Ab to kojarzony ze współpracy oraz wspólnych koncertów z Black Milkiem, wyśmienity i charyzmatyczny soulowy wokalista, a 14KT to niezmiernie utalentowany i wszechstronny producent z Michigan.

Składające się z 11 utworów "Saturn Return" ukazało się w listopadzie zeszłego roku, a w lutym tego roku wyszedł klip do singla "Can I Be Your Lover". Jednak wszyscy wiemy, że "lepiej późno niż wcale", a na pewno część z was przegapiła ten projekt. Odsłuch całości znajdziecie w rozwinięciu, myślę że powyższy klip będzie wystarczającą zachętą do zapoznania się z materiałem.

Jeśli spodoba wam się "Saturn Return" to możecie kupić płytę w wersji digital za 5 dolarów (w przeliczeniu niewiele ponad 15zł) przez oficjalną stronę artystów. Polecam!

]]>
Black Milk "No Poison, No Paradise" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-30,black-milk-no-poison-no-paradise-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-30,black-milk-no-poison-no-paradise-recenzjaOctober 30, 2013, 3:32 pmDaniel WardzińskiMuzyczna szkoła Detroit ma głębokie korzenie. Dwa najgrubsze pędy sięgają z jednej strony klasyki soul, z drugiej techno i muzyki elektronicznej. Pokaźne już drzewo zasadzone przez Black Milka czerpało z obu tych źródeł, często jednocześnie, co wychodziło z dużą korzyścią dla jego twórczości. Zarazem skatalogowanie go jako dobrego kontynuatora tradycji swojego niesławnego dziś miasta byłoby nieuczciwe. Milk bez wątpienia wykreował coś samemu, a jego pomysły dalekie od sztampy sprawiły, że "Popular Demand" czy "Tronic" odbiły się szerokim echem i pozwoliły mu współpracować ze znakomitymi artystami, którzy docenili jego niekwestionowany talent. Talent do produkowania niesamowitych podkładów to jedno - Milk to również MC, potwierdza to zresztą na swoim nowym krążku "No Poison No Paradise"."Popular Demand" było bardzo soulowe, pełne inspiracji Dillą. "Tronic" to nagromadzenie elektroniki, futurystyka i moc oryginalnej perkusji. "Album Of The Year" to dużo żywych instrumentów, chęć poszukiwania. A "No Poison No Paradise"? Sam autor przyznał, że nie miał wykreowanego konkretnego brzmienia, które chciał na nim osiągnąć. Po prostu pewnego dnia siadł nad swoimi bitami i zaczął pisać. Dlatego nowy krążek ma w sobie trochę z każdego z poprzednich. Ma jednak też coś co go wyróżnia. Rap.Jako raper znalazł swoje flow. Wcześniej bywał bardzo dobry, ale zawsze nie mogłem oprzeć się, że bardzo mocno czerpie z dokonań Royce Da 5'9" z którym zresztą kilkukrotnie współpracował. Witający nas na płycie energetyczny granat błyskowy "Interpret Sabotage" daje doskonale wyraz temu co mam na myśli. Kapitalnie porozbijane wersy, które sprawiają, że na tym trudnym do rapowania bicie porusza się naturalnie i w opór efektownie. Zawieszka na wdech i wydech czy pauza w środku słowa "maintain" dają niesamowity efekt i sprawiają, że moc tego tracku zyskuje chyba więcej dzięki nawijce niż dzięki świetnej produkcji. Swoją drogą tekstowo numer prezentuje się równie ciekawie, kiedy ex-członek BR Gunna opowiada o "wojnie" analogów i digitali. Ogólnie lirycznie nie jest kozakiem największego kalibru, ale ma swoje momenty. Kiedy w singlowym "Sunday's Best/Monday's Worst" opowiada historię, nie jest może najbardziej zaskakujący, ale na tyle plastyczny, żeby w nią wkręcić. Kiedy szuka przykładów życia pod dyktando hajsu w "Money Bags" trzeba pokiwać głową z uznaniem. Świetnie sprawdza się, kiedy kombinuje z rytmiką na nowe sposoby jak chociażby w mrocznym "Dismal". Doskonale wykorzystuje też to, że jest jednocześnie MC i producentem i umie poaranżować muzykę do wokalu i odwrotnie. Za mikrofonem zaliczył spory progres i stał się raperem, którego chciałoby mi się słuchać nawet bez tych jego nieludzkich bitów.Za to muzycznie wydaje mi się, że jest trochę gorzej. Ale tylko trochę. Nie na tyle, żeby wytknąć tutaj kawałki wyraźnie słabe i niewarte uwagi, ale nie ma tego wrażenia, które zawsze towarzyszyło mi po przesłuchaniu kolejnych jego płyt po raz pierwszy. Nie byłem zamurowanym nowym kierunkiem czy świeżościa podejścia. Dał nam po prostu więcej tego co znamy i lubimy. Mniej jest też armat, które z miejsca stają się ulubionymi kawałkami i proszę o dziesięć repeatów z rzędu. W tej kategorii przoduje chyba właśnie "Interpret Sabotage". Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli - to jest Black Milk, z pewnością nie będziecie się nudzić. Z jednej strony jest "Deion's House" - świetny wspominkowy track z fajnym pianinkiem i funkującą perkusją z potężnym przełamaniem. Mamy "trnicowe" "Ghetto DEMF" z jadowitymi syntezatorami, ale też głębokie, duszne "Black Sabbath" z Tone Trezure, która śpiewa tak, że Erykah by się nie powstydziła. Jest tu kozacki w opór wygrzew z biczującym klawisze werblem w "Money Bags". Mamy cudowny postdillizm Robertem Glasperem i Dwelem. Jedynie "Parallels" na zgranym mocno samplu mógłbym wskazać jako słaby punkt całości.Kiedy słyszycie "Black Milk" myślicie pewnie o przyduszonym basie, wypasionym brzmieniu, zabawie EQ i popierdolonych perkusjach dla których ułożenia w jego wyobraźni nie ma granic. Tak jest na "No Poison No Paradise". Gość nadal w tym co robi jest mistrzem. Do tego jest sporo lepszym raperem, a u jego boku pojawiają się chociażby BT z The Roots, Dwele czy nowy idol fanów black music - Robert Glasper. Nadal lubi się bawić brzmieniem, wciągnąć cię basem w głąb swojej jazdy, potem strzelić liścia na odmuł syntetykiem, który czujesz na każdym centymetrze kwadratowym twoich wnętrzności, a następnie jak gdyby nigdy nic zrelaksować soulowym cudeńkiem, które sprawi, że przypomnisz sobie o najlepszych momentach Dilli w takiej konwencji. Materiał nie jest bardzo spójny, ale spaja go podejście Milka. Nieszablonowe perkusje, miliony zaskakujących przejść (ten jazzowy charmider w "Perfected On Puritan Ave." to strzał w dziesiątkę), rozbudowane kompozycje, długie outrowe etiudy po zakończeniu kawałków. God damn... Ma to nadal skubaniec. Pomysły mu się nie kończą, nawet kiedy nie robi kolejnej rewolucji i po prostu puszcza nowy album. Bardzo dobry "milkowy" album. Zdecydowanie polecam. Muzyczna szkoła Detroit ma głębokie korzenie. Dwa najgrubsze pędy sięgają z jednej strony klasyki soul, z drugiej techno i muzyki elektronicznej. Pokaźne już drzewo zasadzone przez Black Milka czerpało z obu tych źródeł, często jednocześnie, co wychodziło z dużą korzyścią dla jego twórczości. Zarazem skatalogowanie go jako dobrego kontynuatora tradycji swojego niesławnego dziś miasta byłoby nieuczciwe. Milk bez wątpienia wykreował coś samemu, a jego pomysły dalekie od sztampy sprawiły, że "Popular Demand" czy "Tronic" odbiły się szerokim echem i pozwoliły mu współpracować ze znakomitymi artystami, którzy docenili jego niekwestionowany talent. Talent do produkowania niesamowitych podkładów to jedno - Milk to również MC, potwierdza to zresztą na swoim nowym krążku "No Poison No Paradise".

"Popular Demand" było bardzo soulowe, pełne inspiracji Dillą. "Tronic" to nagromadzenie elektroniki, futurystyka i moc oryginalnej perkusji. "Album Of The Year" to dużo żywych instrumentów, chęć poszukiwania. A "No Poison No Paradise"? Sam autor przyznał, że nie miał wykreowanego konkretnego brzmienia, które chciał na nim osiągnąć. Po prostu pewnego dnia siadł nad swoimi bitami i zaczął pisać. Dlatego nowy krążek ma w sobie trochę z każdego z poprzednich. Ma jednak też coś co go wyróżnia. Rap.

Jako raper znalazł swoje flow. Wcześniej bywał bardzo dobry, ale zawsze nie mogłem oprzeć się, że bardzo mocno czerpie z dokonań Royce Da 5'9" z którym zresztą kilkukrotnie współpracował. Witający nas na płycie energetyczny granat błyskowy "Interpret Sabotage" daje doskonale wyraz temu co mam na myśli. Kapitalnie porozbijane wersy, które sprawiają, że na tym trudnym do rapowania bicie porusza się naturalnie i w opór efektownie. Zawieszka na wdech i wydech czy pauza w środku słowa "maintain" dają niesamowity efekt i sprawiają, że moc tego tracku zyskuje chyba więcej dzięki nawijce niż dzięki świetnej produkcji. Swoją drogą tekstowo numer prezentuje się równie ciekawie, kiedy ex-członek BR Gunna opowiada o "wojnie" analogów i digitali. Ogólnie lirycznie nie jest kozakiem największego kalibru, ale ma swoje momenty. Kiedy w singlowym "Sunday's Best/Monday's Worst" opowiada historię, nie jest może najbardziej zaskakujący, ale na tyle plastyczny, żeby w nią wkręcić. Kiedy szuka przykładów życia pod dyktando hajsu w "Money Bags" trzeba pokiwać głową z uznaniem. Świetnie sprawdza się, kiedy kombinuje z rytmiką na nowe sposoby jak chociażby w mrocznym "Dismal". Doskonale wykorzystuje też to, że jest jednocześnie MC i producentem i umie poaranżować muzykę do wokalu i odwrotnie. Za mikrofonem zaliczył spory progres i stał się raperem, którego chciałoby mi się słuchać nawet bez tych jego nieludzkich bitów.

Za to muzycznie wydaje mi się, że jest trochę gorzej. Ale tylko trochę. Nie na tyle, żeby wytknąć tutaj kawałki wyraźnie słabe i niewarte uwagi, ale nie ma tego wrażenia, które zawsze towarzyszyło mi po przesłuchaniu kolejnych jego płyt po raz pierwszy. Nie byłem zamurowanym nowym kierunkiem czy świeżościa podejścia. Dał nam po prostu więcej tego co znamy i lubimy. Mniej jest też armat, które z miejsca stają się ulubionymi kawałkami i proszę o dziesięć repeatów z rzędu. W tej kategorii przoduje chyba właśnie "Interpret Sabotage". Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli - to jest Black Milk, z pewnością nie będziecie się nudzić. Z jednej strony jest "Deion's House" - świetny wspominkowy track z fajnym pianinkiem i funkującą perkusją z potężnym przełamaniem. Mamy "trnicowe" "Ghetto DEMF" z jadowitymi syntezatorami, ale też głębokie, duszne "Black Sabbath" z Tone Trezure, która śpiewa tak, że Erykah by się nie powstydziła. Jest tu kozacki w opór wygrzew z biczującym klawisze werblem w "Money Bags". Mamy cudowny postdillizm Robertem Glasperem i Dwelem. Jedynie "Parallels" na zgranym mocno samplu mógłbym wskazać jako słaby punkt całości.

Kiedy słyszycie "Black Milk" myślicie pewnie o przyduszonym basie, wypasionym brzmieniu, zabawie EQ i popierdolonych perkusjach dla których ułożenia w jego wyobraźni nie ma granic. Tak jest na "No Poison No Paradise". Gość nadal w tym co robi jest mistrzem. Do tego jest sporo lepszym raperem, a u jego boku pojawiają się chociażby BT z The Roots, Dwele czy nowy idol fanów black music - Robert Glasper. Nadal lubi się bawić brzmieniem, wciągnąć cię basem w głąb swojej jazdy, potem strzelić liścia na odmuł syntetykiem, który czujesz na każdym centymetrze kwadratowym twoich wnętrzności, a następnie jak gdyby nigdy nic zrelaksować soulowym cudeńkiem, które sprawi, że przypomnisz sobie o najlepszych momentach Dilli w takiej konwencji. Materiał nie jest bardzo spójny, ale spaja go podejście Milka. Nieszablonowe perkusje, miliony zaskakujących przejść (ten jazzowy charmider w "Perfected On Puritan Ave." to strzał w dziesiątkę), rozbudowane kompozycje, długie outrowe etiudy po zakończeniu kawałków. God damn... Ma to nadal skubaniec. Pomysły mu się nie kończą, nawet kiedy nie robi kolejnej rewolucji i po prostu puszcza nowy album. Bardzo dobry "milkowy" album. Zdecydowanie polecam.

 

]]>
14KT "Nickel & Dimed" - nowy albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-15,14kt-nickel-dimed-nowy-albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-15,14kt-nickel-dimed-nowy-albumOctober 15, 2013, 2:42 pmMarcin NataliNiezwykle utalentowany, radzący sobie równie dobrze z soulowymi samplami i drum breakami, co z futurystycznymi syntezatorami producent rodem z miasta Ypsilanti w Michigan - 14KT niedawno podzielił się ze światem kolejnym autorskim projektem."Nickel & Dimed" to, zgodnie z ksywą artysty, 14 różnorodnych instrumentali, oraz 7 utworów z gościnnym udziałem takich artystów jak Blu, Black Milk, AB, MED, KoKane, Ozay Moore, JMSN i Jamall Bufford. W rozwinięciu odsłuch całości, a także animowany klip do kawałka "Five & Ten".Odsłuch "Nickel & Dimed":<a href="https://mellomusicgroup.bandcamp.com/album/nickel-dimed">Nickel & Dimed by 14KT</a>[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6395","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Niezwykle utalentowany, radzący sobie równie dobrze z soulowymi samplami i drum breakami, co z futurystycznymi syntezatorami producent rodem z miasta Ypsilanti w Michigan - 14KT niedawno podzielił się ze światem kolejnym autorskim projektem.

"Nickel & Dimed" to, zgodnie z ksywą artysty, 14 różnorodnych instrumentali, oraz 7 utworów z gościnnym udziałem takich artystów jak Blu, Black Milk, AB, MED, KoKane, Ozay Moore, JMSN i Jamall Bufford. W rozwinięciu odsłuch całości, a także animowany klip do kawałka "Five & Ten".

Odsłuch "Nickel & Dimed":

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6395","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
DJ Czarny/Tas "Time To Build" - premiera, odsłuch albumuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-13,dj-czarnytas-time-to-build-premiera-odsluch-albumuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-13,dj-czarnytas-time-to-build-premiera-odsluch-albumuJune 13, 2013, 8:08 amProporcja.com7 czerwca 2013 ukazał się drugi materiał DJ'a Czarnego i Tasa pt. "Time To Build". Album można zamówić na stronie: www.djczarnytas.com. Od kilku dni płytę można odsłuchać w całości na soundcloudzie oraz bandcampie duetu.Zawartość materiału to czternaście utworów osadzonych w okołohiphopowym klimacie, ze sporymi wpływami muzyki soulowej i drum'n'bassu. Całość stanowi idealną symbiozę inspiracji obu artystów, którzy w przeciwieństwie do debiutu, odpowiadają w równym stopniu za produkcję wszystkich utworów na płycie. Oprócz tego chętnie korzystają z pomocy innych uzdolnionych muzyków, czego efektem jest duża ilość żywych instrumentów, przenoszących brzmienie całości w zupełnie inny wymiar.Swój wkład w ostateczny efekt mają również wokaliści i raperzy. W tej kwestii tracklistę zdominowali goście z zagranicy. Za mikrofon łapią m.in. raper Othello i wokalista AB, znany z szerokiej współpracy z Black Milkiem. Wszystko to okraszone jest sporą dawką turntablismu w wykonaniu Dj'a Czarnego.Odsłuch:7 czerwca 2013 ukazał się drugi materiał DJ'a Czarnego i Tasa pt. "Time To Build". Album można zamówić na stronie: www.djczarnytas.com. Od kilku dni płytę można odsłuchać w całości na soundcloudzie oraz bandcampie duetu.

Zawartość materiału to czternaście utworów osadzonych w okołohiphopowym klimacie, ze sporymi wpływami muzyki soulowej i drum'n'bassu. Całość stanowi idealną symbiozę inspiracji obu artystów, którzy w przeciwieństwie do debiutu, odpowiadają w równym stopniu za produkcję wszystkich utworów na płycie. Oprócz tego chętnie korzystają z pomocy innych uzdolnionych muzyków, czego efektem jest duża ilość żywych instrumentów, przenoszących brzmienie całości w zupełnie inny wymiar.

Swój wkład w ostateczny efekt mają również wokaliści i raperzy. W tej kwestii tracklistę zdominowali goście z zagranicy. Za mikrofon łapią m.in. raper Othello i wokalista AB, znany z szerokiej współpracy z Black Milkiem. Wszystko to okraszone jest sporą dawką turntablismu w wykonaniu Dj'a Czarnego.

Odsłuch:

]]>
DJ Czarny/Tas - drugi singiel zapowiadający nowy albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-22,dj-czarnytas-drugi-singiel-zapowiadajacy-nowy-albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-22,dj-czarnytas-drugi-singiel-zapowiadajacy-nowy-albumMay 22, 2013, 10:41 amProporcja.comPo klasycznym hip-hopowym singlu z gościnnym udziałem Ozay Moore'a, czas na przedstawienie kolejnego numeru zapowiadającego drugi album duetu DJ Czarny&Tas. „Dreaming At The Surface” to kwintesencja soulowych inspiracji, których na krążku na pewno nie zabraknie. Tym razem artystów wspiera AB, wokalista kojarzony głównie ze współpracy z Black Milkiem i koncertowania chociażby z grupą Slum Village. Obok wysublimowanego wokalu, soulfulowe brzmienie urozmaica partia klawiszy i fletu, za którą odpowiada Marek Pędziwiatr (Night Marks Electric Trio).https://soundcloud.com/moovmnt/dj-czarny-tas-dreaming-at-the-surfaceCredits:wokal: Aaron "Ab" Abernathyprodukcja: Taspianino, flet: Marek Pędziwiatrgramofony: DJ Czarnymix: Puzzelmastering: Mikołaj "Noon" Bugajak (Audio-Games.pl)art work: rso196Po klasycznym hip-hopowym singlu z gościnnym udziałem Ozay Moore'a, czas na przedstawienie kolejnego numeru zapowiadającego drugi album duetu DJ Czarny&Tas. „Dreaming At The Surface” to kwintesencja soulowych inspiracji, których na krążku na pewno nie zabraknie. Tym razem artystów wspiera AB, wokalista kojarzony głównie ze współpracy z Black Milkiem i koncertowania chociażby z grupą Slum Village. Obok wysublimowanego wokalu, soulfulowe brzmienie urozmaica partia klawiszy i fletu, za którą odpowiada Marek Pędziwiatr (Night Marks Electric Trio).

https://soundcloud.com/moovmnt/dj-czarny-tas-dreaming-at-the-surface

Credits:
wokal: Aaron "Ab" Abernathy
produkcja: Tas
pianino, flet: Marek Pędziwiatr
gramofony: DJ Czarny
mix: Puzzel
mastering: Mikołaj "Noon" Bugajak (Audio-Games.pl)
art work: rso196

]]>
"Gdzie jest krzyż" czyli ogień w Powiększeniuhttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-27,gdzie-jest-krzyz-czyli-ogien-w-powiekszeniuhttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-27,gdzie-jest-krzyz-czyli-ogien-w-powiekszeniuOctober 27, 2010, 7:00 pmDymitr HryciukZgodnie z przewidywaniami - w sobotę w okolicach Nowego Światu odbyła się fantastyczna impreza. Publiczność dopisała, nie było przypadkowych ludzi, prawdopodobnie z powodu braku warszawskich supportów. Mała sala koncertowa Powiększenia była wypełniona prawie po brzegi, a publiczność miała mnóstwo dobrej energii. Ale po kolei.Małe kluby zapewniają fajną, kameralną atmosferę na koncerty. Niestety nie oferują zbyt dużej ilości miejsc siedzących, a te przydają się gdy czeka się na gwiazdę wieczoru około 2 godzin. Najpierw jednak poleciało trochę dobrze dobranych kawałków, które wprowadziły wszystkich w dobry humor, oczywiście przy małej pomocy alkoholu. Organizator Warsoul Sessions, Maceo, zacytował dziennikarza Wyborczej - tego wieczoru w Powiększeniu będzie historia, teraźniejszość i przyszłość hiphopu. Czyli RHW '92, Black Milk i Teielte.Niestety dla jednych, na szczęście dla drugich, rozpoczął właśnie reprezentant elektroniki. Była grupa osób, która dość żywiołowo reagowała na jego zaskakujące pomysły, ale jednak większość popadła w letarg bujając czasem głową. Zresztą ciężko było się temu bujaniu oprzeć. Mi osobiście trudno było wytrzymać cały jego występ, ale dzielnie zachowałem swoje strategiczne miejsce blisko sceny. A był to niemały wyczyn, szczególnie że większość eksperymentów Teielte brzmiała jakby robił je przypadkowo kręcąc pokrętłami i naciskając pady, bujając się przy tym bez wyczucia rytmu jak po zjedzeniu dwóch kwasów. Nie wiem jak można tak niszczyć dobre podkłady. Broń panie Boże nas i nasze dzieci przed taką przyszłością hiphopu. Bałem się, że koncert reprezentacji Detroit nie przeczyści mi dostatecznie uszu, ale na szczęście niepotrzebnie. Na scenę weszli AB, Daru oraz DJ Malik i publiczność od razu ożyła. Chłopaki zaczęli grać, ale nadal brak było Milka! Ludzie zaczęli się zastanawiać - jak on wejdzie w tym tłumie na scenę. Tymczasem zaczął już nawijać zwrotki z "Popular Demand". Po chwili przez publiczność przedarł się młody Curtis Cross w koszulce z napisem "Gdzie jest krzyż?". Świetna zagrywka reklamowa nowego sklepu Dr Sneaker. I tak się zaczęło.Black Milk ma świetny kontakt z publiką, nie tylko przez zwykłe powtarzanie sloganów i pytanie czy dobrze się bawimy, ale także słuchanie co widzowie mówią. Daje to świetną atmosferę. Usłyszeliśmy przegląd twórczości solowej Milka, rzeczy którymi się jara i na których się wychował (zarapował jedną zwrotę Jay Dee), sprawdził zorientowanie polskich słuchaczy. Niestety nie wypadło ono celująco, mało kto zorientował się, że kawałkiem zagadką jest "Don Cornelius" z EP o tym samym tytule wydanym po "AOTY". Pojawiły się też propsy dla ziomków z Random Axe, niestety zabrakło kawałków z nadchodzącego projektu (początek 2011).Raz był kawałek z najnowszej produkcji, raz z oficjalnego debiutu, potem rozpoznawalny na pierwszą nutę nowoczesny "Tronic" i tak skakaliśmy między albumami, klimatami wspaniale się bawiąc. Ale nadal brakowało największych hitów i to ich domagała się publiczność. Zabrakło też kawałków z kozackiego "The Set Up", zrobionego z Fat Rayem. A szkoda, tamtejsze kawałki mają duży potencjał sceniczny. Koncert trwał już jakąś godzinę, reprezentant Detroit zaczął przebąkiwać coś o końcu, ale publiczność głodna ulubionych "Losing Out" i "Deadly Medley" przecież by go nie wypuściła. Dlatego dopiero po bardzo energetycznym wykonaniu tych singlowych kawałków, czyli spełnieniu popular demand i niszczącym "Sound The Alarm", koncert się definitywnie zakończył, a był to baaardzo wyczerpujący zarówno dla publiczności jak i wykonawców event. Niemniej wszyscy spisali się na medal - wymiana energii była niesamowita, a ciężka atmosfera przy mało wydajnej klimatyzacji wcale jej nie ułatwiała. Co do live bandu - to jest świetny pomysł. Bez Daru Jonesa napieprzającego po garach i rozwalającego "stopę" przy kilku kawałkach, zwłaszcza "Give The Drummer Sum", cały czas się przy tym zniewalająco uśmiechającego (przy okazji prezentując złoty grill), bez AB śpiewającego piękniej niż niejeden "gwiazdor" R&B i idealnie dopełniającego bębniarza na swoich klawiszach to byłoby tylko 50-60% koncertu. I Curtis doskonale zdaje sobie z tego sprawę dając im należne propsy. Nie są bowiem dla niego tylko tłem, jak ŁDZ Orkiestra dla Ostrego, ale integralną częścią show. Oprócz kawałków z "The Set Up" zabrakło mi tylko showcase'u Milka na empecetce, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Niestety nie dorwałem też koszulki "Deadly Medley" za jedyne 60 PLN (ubiegł mnie Marcin Natali), ale mogę się teraz poszczycić, że widziałem na żywo już wszystkich trzech wykonawców z tego kawałka. Szkoda, że nie za jednym razem. Niedługo specjalnie dla was prawie kwadrans wywiadu z Black Milkiem (i być może video relacja). Rap History Warsaw rocznik 1992 upłynął pod znakiem g-funku i dwóch wielkich duetów, EPMD oraz Pete Rock i CL Smooth. Impreza jak zwykle, na poziomie. Całe szczęście, że jest taka weekendowa opcja w Warszawie, gdzie usłyszymy tylko naszą ulubioną muzykę, możemy się doedukować i spotkać fajnych ludzi. Oby organizatorzy kontynuowali to jeszcze długo. Na zakończenie video choć trochę oddające atmosferę koncertu, tweetowane przez Daru Jonesa. Całkiem dobre audio jak na jakąś komórkę.PS. Foto autorstwa Tomasza Bykowicza zaczerpnięte z Facebooka Daru.

Zgodnie z przewidywaniami - w sobotę w okolicach Nowego Światu odbyła się fantastyczna impreza. Publiczność dopisała, nie było przypadkowych ludzi, prawdopodobnie z powodu braku warszawskich supportów. Mała sala koncertowa Powiększenia była wypełniona prawie po brzegi, a publiczność miała mnóstwo dobrej energii. Ale po kolei.


Małe kluby zapewniają fajną, kameralną atmosferę na koncerty. Niestety nie oferują zbyt dużej ilości miejsc siedzących, a te przydają się gdy czeka się na gwiazdę wieczoru około 2 godzin. Najpierw jednak poleciało trochę dobrze dobranych kawałków, które wprowadziły wszystkich w dobry humor, oczywiście przy małej pomocy alkoholu. Organizator Warsoul Sessions, Maceo, zacytował dziennikarza Wyborczej - tego wieczoru w Powiększeniu będzie historia, teraźniejszość i przyszłość hiphopu. Czyli RHW '92, Black Milk i Teielte.

Niestety dla jednych, na szczęście dla drugich, rozpoczął właśnie reprezentant elektroniki. Była grupa osób, która dość żywiołowo reagowała na jego zaskakujące pomysły, ale jednak większość popadła w letarg bujając czasem głową. Zresztą ciężko było się temu bujaniu oprzeć.

Mi osobiście trudno było wytrzymać cały jego występ, ale dzielnie zachowałem swoje strategiczne miejsce blisko sceny. A był to niemały wyczyn, szczególnie że większość eksperymentów Teielte brzmiała jakby robił je przypadkowo kręcąc pokrętłami i naciskając pady, bujając się przy tym bez wyczucia rytmu jak po zjedzeniu dwóch kwasów. Nie wiem jak można tak niszczyć dobre podkłady.

Broń panie Boże nas i nasze dzieci przed taką przyszłością hiphopu. Bałem się, że koncert reprezentacji Detroit nie przeczyści mi dostatecznie uszu, ale na szczęście niepotrzebnie. Na scenę weszli AB, Daru oraz DJ Malik i publiczność od razu ożyła. Chłopaki zaczęli grać, ale nadal brak było Milka! Ludzie zaczęli się zastanawiać - jak on wejdzie w tym tłumie na scenę. Tymczasem zaczął już nawijać zwrotki z "Popular Demand". Po chwili przez publiczność przedarł się młody Curtis Cross w koszulce z napisem "Gdzie jest krzyż?". Świetna zagrywka reklamowa nowego sklepu Dr Sneaker. I tak się zaczęło.

Black Milk ma świetny kontakt z publiką, nie tylko przez zwykłe powtarzanie sloganów i pytanie czy dobrze się bawimy, ale także słuchanie co widzowie mówią. Daje to świetną atmosferę. Usłyszeliśmy przegląd twórczości solowej Milka, rzeczy którymi się jara i na których się wychował (zarapował jedną zwrotę Jay Dee), sprawdził zorientowanie polskich słuchaczy. Niestety nie wypadło ono celująco, mało kto zorientował się, że kawałkiem zagadką jest "Don Cornelius" z EP o tym samym tytule wydanym po "AOTY". Pojawiły się też propsy dla ziomków z Random Axe, niestety zabrakło kawałków z nadchodzącego projektu (początek 2011).

Raz był kawałek z najnowszej produkcji, raz z oficjalnego debiutu, potem rozpoznawalny na pierwszą nutę nowoczesny "Tronic" i tak skakaliśmy między albumami, klimatami wspaniale się bawiąc. Ale nadal brakowało największych hitów i to ich domagała się publiczność. Zabrakło też kawałków z kozackiego "The Set Up", zrobionego z Fat Rayem. A szkoda, tamtejsze kawałki mają duży potencjał sceniczny.

Koncert trwał już jakąś godzinę, reprezentant Detroit zaczął przebąkiwać coś o końcu, ale publiczność głodna ulubionych "Losing Out" i "Deadly Medley" przecież by go nie wypuściła. Dlatego dopiero po bardzo energetycznym wykonaniu tych singlowych kawałków, czyli spełnieniu popular demand i niszczącym "Sound The Alarm", koncert się definitywnie zakończył, a był to baaardzo wyczerpujący zarówno dla publiczności jak i wykonawców event. Niemniej wszyscy spisali się na medal - wymiana energii była niesamowita, a ciężka atmosfera przy mało wydajnej klimatyzacji wcale jej nie ułatwiała.

Co do live bandu - to jest świetny pomysł. Bez Daru Jonesa napieprzającego po garach i rozwalającego "stopę" przy kilku kawałkach, zwłaszcza "Give The Drummer Sum", cały czas się przy tym zniewalająco uśmiechającego (przy okazji prezentując złoty grill), bez AB śpiewającego piękniej niż niejeden "gwiazdor" R&B i idealnie dopełniającego bębniarza na swoich klawiszach to byłoby tylko 50-60% koncertu. I Curtis doskonale zdaje sobie z tego sprawę dając im należne propsy. Nie są bowiem dla niego tylko tłem, jak ŁDZ Orkiestra dla Ostrego, ale integralną częścią show.

Oprócz kawałków z "The Set Up" zabrakło mi tylko showcase'u Milka na empecetce, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Niestety nie dorwałem też koszulki "Deadly Medley" za jedyne 60 PLN (ubiegł mnie Marcin Natali), ale mogę się teraz poszczycić, że widziałem na żywo już wszystkich trzech wykonawców z tego kawałka. Szkoda, że nie za jednym razem. Niedługo specjalnie dla was prawie kwadrans wywiadu z Black Milkiem (i być może video relacja).

Rap History Warsaw rocznik 1992 upłynął pod znakiem g-funku i dwóch wielkich duetów, EPMD oraz Pete Rock i CL Smooth. Impreza jak zwykle, na poziomie. Całe szczęście, że jest taka weekendowa opcja w Warszawie, gdzie usłyszymy tylko naszą ulubioną muzykę, możemy się doedukować i spotkać fajnych ludzi. Oby organizatorzy kontynuowali to jeszcze długo.

Na zakończenie video choć trochę oddające atmosferę koncertu, tweetowane przez Daru Jonesa. Całkiem dobre audio jak na jakąś komórkę.

PS. Foto autorstwa Tomasza Bykowicza zaczerpnięte z Facebooka Daru.

]]>