popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) The Untouchableshttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/17955/The-UntouchablesNovember 15, 2024, 4:21 ampl_PL © 2024 Admin stronyDJ Wich & Rasco (The Untouchables) "Al Capone's Vault" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-01-02,dj-wich-rasco-the-untouchables-al-capones-vault-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-01-02,dj-wich-rasco-the-untouchables-al-capones-vault-recenzjaJanuary 4, 2014, 3:28 pmDaniel Wardziński"Now Who's Laughing" i "Grizzly" - dwa single promujące ten album, sprawiły, że w mgnieniu oka z jednej z wielu pozycji ukazujących się niezależnie stał się kandydatem do największego zaskoczenia 2010 roku. O tym, że DJ Wich to fantastyczny producent wiedzą wszyscy, którzy choć raz słyszeli duet Indy&Wich, "Golden Touch" czy chociażby rodzimą "Eternię".Rasco, członek legendarnego dla wielu Cali Agents, to z kolei gość, który regularnie miewał problemy z formą, ale nigdy, nie zszedł poniżej pewnego poziomu, który dla wielu jest nieosiągalny. MC z krwi i kości, stary wyga, dla którego punchline jest rzeczą naturalną i oczywistą, profesjonalista... Co mogło z tego wyniknąć?Rewelacyjny album. Co wynikło? Spore rozczarowanie. Początek może nie zapowiada tego tak mocno, bo "We Roll Hard", "Now Who's Laughing" czy "Gold Chain Era" to numery, które mogą narobić wielkiego apetytu, który nie zostaje zaspokojony. Nie do końca rozumiem filozofię pracy tego duetu. Bluźnierstwem jest umieszczanie na jednym albumie takich utworów jak genialne i w mojej opinii bliskie dziesiątki singli roku "Grizzly" i żenująco słabego "Hey Girl" z Rytmusem, czy walącego tandetnym popem "When I Get There".Rasco to gość, którego potencjał pozwala na rzeczy wielkie. Potwierdza to tutaj kilkoma zwrotkami, które rapuje się razem z nim katując sąsiadów w całym pionie. Nie jestem w stanie zrozumieć jak to możliwe, że po tym rzewnym samplowanym wejściu w "Hey Girl" (który nie jest złym, ale bardzo źle wykorzystanym bitem) wjeżdża z tak debilnym refrenem. Wstyd. Z jednej strony jestem pełen podziwu, bo dawno nie słyszałem tak fajnych rzeczy od tego typa... Z drugiej, ta płyta powinna być przykładem jak spieprzyć swoją szansę.Wich to producent, któremu należy się szacunek, ale aż nie chce mi się chwilami wierzyć jak perfidnie wybiera łatwiejsze rozwiązania. Nasz południowy sąsiad, mógłby zostać w pewnym stopniu usprawiedliwiony, gdyby były to bity dla jakiegoś mainstreamowego gwiazdora, ale kurwa mać... To jest undergroundowy album, z pełnokrwistym mikrofonowym skurwielem, co tutaj robi "Bloodhounds"?! O co ma niby chodzić w "Back When I Started"?! Jak dopuszczono do publikacji nienajgorszego lirycznie, ale fatalnego produkcyjnie "When I Get There"?! Dla mnie ta płyta brzmi trochę tak jakby panowie zademonstrowali mi, że są w stanie wygrywać, a po kwadransie oddali akt kapitulacji. Wstyd, wstyd, wystd. Trójka z minusem. Pod spodem "Grizzly". Musicie to znać. "Now Who's Laughing" i "Grizzly" - dwa single promujące ten album, sprawiły, że w mgnieniu oka z jednej z wielu pozycji ukazujących się niezależnie stał się kandydatem do największego zaskoczenia 2010 roku. O tym, że DJ Wich to fantastyczny producent wiedzą wszyscy, którzy choć raz słyszeli duet Indy&Wich, "Golden Touch" czy chociażby rodzimą "Eternię".

Rasco, członek legendarnego dla wielu Cali Agents, to z kolei gość, który regularnie miewał problemy z formą, ale nigdy, nie zszedł poniżej pewnego poziomu, który dla wielu jest nieosiągalny. MC z krwi i kości, stary wyga, dla którego punchline jest rzeczą naturalną i oczywistą, profesjonalista... Co mogło z tego wyniknąć?

Rewelacyjny album. Co wynikło? Spore rozczarowanie. Początek może nie zapowiada tego tak mocno, bo "We Roll Hard", "Now Who's Laughing" czy "Gold Chain Era" to numery, które mogą narobić wielkiego apetytu, który nie zostaje zaspokojony. Nie do końca rozumiem filozofię pracy tego duetu. Bluźnierstwem jest umieszczanie na jednym albumie takich utworów jak genialne i w mojej opinii bliskie dziesiątki singli roku "Grizzly" i żenująco słabego "Hey Girl" z Rytmusem, czy walącego tandetnym popem "When I Get There".

Rasco to gość, którego potencjał pozwala na rzeczy wielkie. Potwierdza to tutaj kilkoma zwrotkami, które rapuje się razem z nim katując sąsiadów w całym pionie. Nie jestem w stanie zrozumieć jak to możliwe, że po tym rzewnym samplowanym wejściu w "Hey Girl" (który nie jest złym, ale bardzo źle wykorzystanym bitem) wjeżdża z tak debilnym refrenem. Wstyd. Z jednej strony jestem pełen podziwu, bo dawno nie słyszałem tak fajnych rzeczy od tego typa... Z drugiej, ta płyta powinna być przykładem jak spieprzyć swoją szansę.

Wich to producent, któremu należy się szacunek, ale aż nie chce mi się chwilami wierzyć jak perfidnie wybiera łatwiejsze rozwiązania. Nasz południowy sąsiad, mógłby zostać w pewnym stopniu usprawiedliwiony, gdyby były to bity dla jakiegoś mainstreamowego gwiazdora, ale kurwa mać... To jest undergroundowy album, z pełnokrwistym mikrofonowym skurwielem, co tutaj robi "Bloodhounds"?! O co ma niby chodzić w "Back When I Started"?! Jak dopuszczono do publikacji nienajgorszego lirycznie, ale fatalnego produkcyjnie "When I Get There"?! Dla mnie ta płyta brzmi trochę tak jakby panowie zademonstrowali mi, że są w stanie wygrywać, a po kwadransie oddali akt kapitulacji. Wstyd, wstyd, wystd. Trójka z minusem. Pod spodem "Grizzly". Musicie to znać.

 

]]>
Warto Czekać#3: DJ Wich and Rasco jako The Untouchables!https://popkiller.kingapp.pl/2010-10-10,warto-czekac3-dj-wich-and-rasco-jako-the-untouchableshttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-10,warto-czekac3-dj-wich-and-rasco-jako-the-untouchablesOctober 10, 2010, 1:00 pmDaniel WardzińskiJeśli ktoś z naszych czytelników słyszał kiedyś chociaż o jednym czeskim zespole, prawdopodobieństwo, że był to duet Indy&Wich jest pewnie bliskie 50%. DJ Wich, który pojawiał się również na polskich produkcjach (np. "Eterni" Eldoki) ostatnio stara się przenieść swoją muzykę poza środkową Europę. Efekty? Miał przyjemność współpracować z postacimi takiego kalibru jak np. Lil Wayne, który pojawił się na jego producenckim "The Golden Touch". Na płycie pojawiło się też wielu kalifornijskich przyjaciół Czecha takich jak Kurupt, Galsses Malone czy Guilty Simpson. Gościnne zwrotki dograli też Rasco i Planet Asia z Cali Agents.Chemia między tym przedostatnim, a czeskim producentem najwidoczniej była bardzo dobra, bo już za parę dni ukaże się wspólny album duetu, który przyjął nazwę The Untouchables.Dla wszystkich, którzy podobnie jak ja przegapili poprzednie informacje dotyczące tego projektu mamy trzy single promujące "Al Capone's Vault", bo tak zatytułowany będzie kalifornijsko-czeski projekt. Trzeba przyznać, że narobiło mi to apetytu na całość - Wich jak zwykle brzmi fantastycznie, ma dobre pomysły i nie stoi w miejscu, a Rasco sprawia wrażenie jakby z jego czterdziestki na karku wyparowała co najmniej połowa trudnych miesięcy walki o szacunek. Podoba mi się to i to bardzo. Tym bardziej, że premiera już 20 października!

Jeśli ktoś z naszych czytelników słyszał kiedyś chociaż o jednym czeskim zespole, prawdopodobieństwo, że był to duet Indy&Wich jest pewnie bliskie 50%. DJ Wich, który pojawiał się również na polskich produkcjach (np. "Eterni" Eldoki) ostatnio stara się przenieść swoją muzykę poza środkową Europę. Efekty? Miał przyjemność współpracować z postacimi takiego kalibru jak np. Lil Wayne, który pojawił się na jego producenckim "The Golden Touch". Na płycie pojawiło się też wielu kalifornijskich przyjaciół Czecha takich jak Kurupt, Galsses Malone czy Guilty Simpson. Gościnne zwrotki dograli też Rasco i Planet Asia z Cali Agents.

Chemia między tym przedostatnim, a czeskim producentem najwidoczniej była bardzo dobra, bo już za parę dni ukaże się wspólny album duetu, który przyjął nazwę The Untouchables.

Dla wszystkich, którzy podobnie jak ja przegapili poprzednie informacje dotyczące tego projektu mamy trzy single promujące "Al Capone's Vault", bo tak zatytułowany będzie kalifornijsko-czeski projekt. Trzeba przyznać, że narobiło mi to apetytu na całość - Wich jak zwykle brzmi fantastycznie, ma dobre pomysły i nie stoi w miejscu, a Rasco sprawia wrażenie jakby z jego czterdziestki na karku wyparowała co najmniej połowa trudnych miesięcy walki o szacunek. Podoba mi się to i to bardzo. Tym bardziej, że premiera już 20 października!


 

]]>