popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Daft Punkhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/17938/Daft-PunkSeptember 17, 2024, 9:43 pmpl_PL © 2024 Admin stronyVideo Dnia: The Weeknd feat. Daft Punk "Starboy"https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-28,video-dnia-the-weeknd-feat-daft-punk-starboyhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-28,video-dnia-the-weeknd-feat-daft-punk-starboySeptember 28, 2016, 4:29 pmAdmin stronyDlaczego: Dopiero co pisaliśmy Wam o nowym albumie Weeknda i jego wizerunkowej przemianie - teraz dostajemy klip do tytułowego numeru z płyty, gdzie gospodarza wspierają Daft Punk!Dlaczego: Dopiero co pisaliśmy Wam o nowym albumie Weeknda i jego wizerunkowej przemianie - teraz dostajemy klip do tytułowego numeru z płyty, gdzie gospodarza wspierają Daft Punk!

]]>
Pharrell Williams feat. Daft Punk "Gust Of Wind" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-07,pharrell-williams-feat-daft-punk-gust-of-wind-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-07,pharrell-williams-feat-daft-punk-gust-of-wind-teledyskOctober 7, 2014, 3:41 pmAdmin stronyJeśli tylko jesień wyglądałaby tak jak w nowym klipie Pharrella... Niesamowicie klimatyczne leśne video obrazuje kooperację Williamsa z Daft Punk pochodzącą z tegorocznego "G I R L" (recenzja). Porcja słońca i energii obudowana scenerią spod szyldu Matki Natury.Jeśli tylko jesień wyglądałaby tak jak w nowym klipie Pharrella... Niesamowicie klimatyczne leśne video obrazuje kooperację Williamsa z Daft Punk pochodzącą z tegorocznego "G I R L" (recenzja). Porcja słońca i energii obudowana scenerią spod szyldu Matki Natury.

]]>
Daft Punk feat. Jay Z "Computerized" - niepublikowany numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-11,daft-punk-feat-jay-z-computerized-niepublikowany-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-11,daft-punk-feat-jay-z-computerized-niepublikowany-numerMarch 10, 2014, 11:35 pmAdmin stronyKto może pozwolić sobie na to, by nagrać numer z Jayem Z i ot tak go sobie nie wydać? A no dbający o perfekcjonizm w każdej materii panowie z Daft Punk, którzy w ubiegłym roku wydali pierwszy od ośmiu lat album, zawierający m.in. niesamowite "Get Lucky". Teraz natomiast do Sieci wyciekło ich collabo z Hovą."Computerized" nagrane zostało najprawdopodobniej w okresie prac nad ścieżką do "Tron: Legacy" (na pewno przed umową Jiggi z Samsungiem, bo Hov nawija tu o swoim Blackberry), jednak do Internetu trafiło dopiero teraz i to jako leak.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"11537","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Kto może pozwolić sobie na to, by nagrać numer z Jayem Z i ot tak go sobie nie wydać? A no dbający o perfekcjonizm w każdej materii panowie z Daft Punk, którzy w ubiegłym roku wydali pierwszy od ośmiu lat album, zawierający m.in. niesamowite "Get Lucky". Teraz natomiast do Sieci wyciekło ich collabo z Hovą.

"Computerized" nagrane zostało najprawdopodobniej w okresie prac nad ścieżką do "Tron: Legacy" (na pewno przed umową Jiggi z Samsungiem, bo Hov nawija tu o swoim Blackberry), jednak do Internetu trafiło dopiero teraz i to jako leak.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"11537","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Kanye West "Yeezus" recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-13,kanye-west-yeezus-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-13,kanye-west-yeezus-recenzjaOctober 2, 2013, 1:48 pmPaweł HaderoNa pewno nie pamiętacie już tytułu ostatniej rapowej płyty, za którą w całości odpowiadał Rick Rubin. Przypomnę. Była to płyta niełatwa w odbiorze, przeładowana brzmieniami mało wspólnymi z klasycznym rapem, awangardowa, mieszająca drum’n’bass z hard rockiem i muzyką klasyczną. Płyta, na której raper recytował szczere do bólu wersy w stylu: „dobry boże/ nie byłem karmiony piersią/ a wszystkie moje rozmowy z ludźmi dotyczą muzyki/ nie jestem muzykiem, ale ból stał się instrumentalny”; czy „jesteś bogiem, lepiej w to uwierz / nie trać czasu na klęczkach”, posuwając się do stwierdzenia „nigdy nie pytaj kim jestem / tylko bóg wie / a ja znam boga osobiście / pozwala mi na to, bym sam się nim tytułował”. Kojarzycie?Ta płyta to oczywiście „Amethyst Rock Star” Saula Williamsa z… 2001 roku. Przywołuję ją tu trochę z naturalnej potrzeby ewangelizacji, ale trochę też dlatego, że szósty album Kanye Westa eksperymentom mówi równie stanowcze tak – a przynajmniej takie sprawia wrażenie na tle nijakiej, mainstreamowej papki która dominuje w tym roku. Można oczywiście próbować kręcić alegorie biblijne, na przykład o tym, że Kanye ofiarowuje swoją karierę, wysoką sprzedaż i radiowe rotacje singli, by odkupić grzechy popełnione przez biznes; biznes który trochę kocha, a trochę nienawidzi. Świadków na pewno nie brakuje, mało kto miał odwagę zaprzeć się "Yeezusa", nawet Shyne uniknął tym razem rzucania oskarżeń o bałwochwalstwo. Ale można też usadowić się w obiektywnym siedzisku Piłata i przemówić wbrew tłumowi. Z tym, że u tego Yeezusa znajdziemy kilka win. Mógłbym tu bez większego wysiłku zapełnić cały akapit dowodami na to, że każdy, kogo zainteresowania muzyczne wykraczają poza to, co akurat popularne, nie znajdzie na "Yeezusie" zbyt wiele uczynków, których nie znałby z dokonań zespołu Death Grips, płyty "XXX" Danny’ego Browna, katalogu wczesnego Def Jux, czy nawet kolejnej płyty wspomnianego Saula Williamsa nagranej z liderem Nine Inch Nails. Nie o to jednak chodzi. Trudno nie pochwalić odwagi Westa w wychodzeniu naprzeciw oczekiwaniom. „Soon as they’ll like you make’em unlike you/ cuz kissin peoples asses is so unlike you” – linijka z "I am a God" mogłaby być mottem tej płyty. Można się nawet cieszyć i łudzić, że co dziesiąty słuchacz "Yeezusa" po wspomnianych Death Grips sięgnie, nie zapominając o produkcjach Hudson Mohawke’a czy Christ Eviana. Niemniej obcowanie z "Yeezusem" jest momentami ciężkie, jak życie kelnerów francuskich lokali gastronomicznych od premiery "I am a God". "On Sight" sprawia wrażenie niedokończonego szkicu; zderzenie dancefloorowego bitu w "Black Skinhead" z dzikimi okrzykami i agresywnym bridgem wypadło katastrofalnie, a laserowe strzały w "I am a God" brzmią banalnie. Zabawa z auto-tunem w „Blood on the Leaves” przywodzi na myśl nieudaną próbę podrobienia stylu Future’a; końcówka "New Slaves" z samplem z Omegi wywołuje konsternację, a "Guilt Trip" i "Send It Up" są zwyczajnie nudne. I paradoksalnie, na tak bardzo eksperymentalnej płycie, najfajniejszym utworem jest ten najbardziej tradycyjny, najbardziej Westowy, najbardziej banalny w swej produkcji, najmniej odważny. To „Bound 2”, który "Yeezusa" w pięknym, soulfulowym stylu kończy.Na początku był jednak słowo, a tekstowo jest to niestety najgorsza płyta w dorobku Westa. Mamy tu rapera o ego trzystu rzymskich spartan, który jedząc azjatyckie cipki potrzebuje słodko-kwaśnego sosu, podjeżdżając Mercedesem pod klub sprawia, że dziewczyny trzęsą się jakby miały Parkinsona, a paniom szukającym opiekunów każe się nazywać "Big Poppa". Kanye rymuje thirty z Thursday, gdy rozmawia z Jezusem, mówi, że jedyną jego troską jest układanie kolejnych milionów, gdy nawija do sampla Niny Simone, zamiast spodziewanych wersów o niewolnictwie dostajemy mało porywające wspomnienia o dawnej miłości. "New Slaves" mogłoby być kontynuacją "All Falls Down", gdyby nie idiotyczna mantra w refrenie o liderach, naśladowcach, kutasach i tych co połykają. "Hold My Liquor" mogłoby być ciekawą odpowiedzą na "Swimming Pools (Drank)" Kendricka, gdyby tylko Yeezy chciał się postarać. Większość tekstów sprawia wrażenie napisanych w pośpiechu - i nawet bez relacji Ricka Rubina z prac nad "Yeezusem" można sobie wyobrazić, że Kanye wybrał na swoją Golgotę drogę na skróty, zaliczając więcej niż trzy upadki. Podobno Jezus był cieślą. Rzemieślnikiem. Domyślamy się, że wszystko, co robił w tym fachu było zaprojektowane i dopracowane. "Yeezus" jest natomiast tworem dziwnym, na którym śmiałe muzyczne kolaże sprawiają wrażenie przypadkowych, a treść nie została zbyt dobrze przemyślana. Najlepszą oceną krążka będzie więc najbardziej "Jezusowa" z biblijnych cyfr - 3. Oczywiście z krzyżykiem.Na pewno nie pamiętacie już tytułu ostatniej rapowej płyty, za którą w całości odpowiadał Rick Rubin. Przypomnę. Była to płyta niełatwa w odbiorze, przeładowana brzmieniami mało wspólnymi z klasycznym rapem, awangardowa, mieszająca drum’n’bass z hard rockiem i muzyką klasyczną. Płyta, na której raper recytował szczere do bólu wersy w stylu: „dobry boże/ nie byłem karmiony piersią/ a wszystkie moje rozmowy z ludźmi dotyczą muzyki/ nie jestem muzykiem, ale ból stał się instrumentalny”; czy „jesteś bogiem, lepiej w to uwierz / nie trać czasu na klęczkach”, posuwając się do stwierdzenia „nigdy nie pytaj kim jestem / tylko bóg wie / a ja znam boga osobiście / pozwala mi na to, bym sam się nim tytułował”. Kojarzycie?

Ta płyta to oczywiście „Amethyst Rock Star” Saula Williamsa z… 2001 roku. Przywołuję ją tu trochę z naturalnej potrzeby ewangelizacji, ale trochę też dlatego, że szósty album Kanye Westa eksperymentom mówi równie stanowcze tak – a przynajmniej takie sprawia wrażenie na tle nijakiej, mainstreamowej papki która dominuje w tym roku. Można oczywiście próbować kręcić alegorie biblijne, na przykład o tym, że Kanye ofiarowuje swoją karierę, wysoką sprzedaż i radiowe rotacje singli, by odkupić grzechy popełnione przez biznes; biznes który trochę kocha, a trochę nienawidzi. Świadków na pewno nie brakuje, mało kto miał odwagę zaprzeć się "Yeezusa", nawet Shyne uniknął tym razem rzucania oskarżeń o bałwochwalstwo. Ale można też usadowić się w obiektywnym siedzisku Piłata i przemówić wbrew tłumowi. Z tym, że u tego Yeezusa znajdziemy kilka win. 

Mógłbym tu bez większego wysiłku zapełnić cały akapit dowodami na to, że każdy, kogo zainteresowania muzyczne wykraczają poza to, co akurat popularne, nie znajdzie na "Yeezusie" zbyt wiele uczynków, których nie znałby z dokonań zespołu Death Grips, płyty "XXX" Danny’ego Browna, katalogu wczesnego Def Jux, czy nawet kolejnej płyty wspomnianego Saula Williamsa nagranej z liderem Nine Inch Nails. Nie o to jednak chodzi. Trudno nie pochwalić odwagi Westa w wychodzeniu naprzeciw oczekiwaniom. „Soon as they’ll like you make’em unlike you/ cuz kissin peoples asses is so unlike you” – linijka z "I am a God" mogłaby być mottem tej płyty. Można się nawet cieszyć i łudzić, że co dziesiąty słuchacz "Yeezusa" po wspomnianych Death Grips sięgnie, nie zapominając o produkcjach Hudson Mohawke’a czy Christ Eviana. 

Niemniej obcowanie z "Yeezusem" jest momentami ciężkie, jak życie kelnerów francuskich lokali gastronomicznych od premiery "I am a God". "On Sight" sprawia wrażenie niedokończonego szkicu; zderzenie dancefloorowego bitu w "Black Skinhead" z dzikimi okrzykami i agresywnym bridgem wypadło katastrofalnie, a laserowe strzały w "I am a God" brzmią banalnie. Zabawa z auto-tunem w „Blood on the Leaves” przywodzi na myśl nieudaną próbę podrobienia stylu Future’a; końcówka "New Slaves" z samplem z Omegi wywołuje konsternację, a "Guilt Trip" i "Send It Up" są zwyczajnie nudne. I paradoksalnie, na tak bardzo eksperymentalnej płycie, najfajniejszym utworem jest ten najbardziej tradycyjny, najbardziej Westowy, najbardziej banalny w swej produkcji, najmniej odważny. To „Bound 2”, który "Yeezusa" w pięknym, soulfulowym stylu kończy.

Na początku był jednak słowo, a tekstowo jest to niestety najgorsza płyta w dorobku Westa.  Mamy tu rapera o ego trzystu rzymskich spartan, który jedząc azjatyckie cipki potrzebuje słodko-kwaśnego sosu, podjeżdżając Mercedesem pod klub sprawia, że dziewczyny trzęsą się jakby miały Parkinsona, a paniom szukającym opiekunów każe się nazywać "Big Poppa". Kanye rymuje thirty z Thursday, gdy rozmawia z Jezusem, mówi, że jedyną jego troską jest układanie kolejnych milionów, gdy nawija do sampla Niny Simone, zamiast spodziewanych wersów o niewolnictwie dostajemy mało porywające wspomnienia o dawnej miłości. "New Slaves" mogłoby być kontynuacją "All Falls Down", gdyby nie idiotyczna mantra w refrenie o liderach, naśladowcach, kutasach i tych co połykają. "Hold My Liquor" mogłoby być ciekawą odpowiedzą na "Swimming Pools (Drank)" Kendricka, gdyby tylko Yeezy chciał się postarać. Większość tekstów sprawia wrażenie napisanych w pośpiechu - i nawet bez relacji Ricka Rubina z prac nad "Yeezusem" można sobie wyobrazić, że Kanye wybrał na swoją Golgotę drogę na skróty, zaliczając więcej niż trzy upadki.  

Podobno Jezus był cieślą. Rzemieślnikiem. Domyślamy się, że wszystko, co robił w tym fachu było zaprojektowane i dopracowane. "Yeezus" jest natomiast tworem dziwnym, na którym śmiałe muzyczne kolaże sprawiają wrażenie przypadkowych, a treść nie została zbyt dobrze przemyślana. Najlepszą oceną krążka będzie więc  najbardziej "Jezusowa" z biblijnych cyfr - 3. Oczywiście z krzyżykiem.

]]>
Daft Punk x Max B x French Montana x Harry Fraud "Been Around The Wave" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-25,daft-punk-x-max-b-x-french-montana-x-harry-fraud-been-around-the-wave-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-25,daft-punk-x-max-b-x-french-montana-x-harry-fraud-been-around-the-wave-nowy-numerMay 25, 2013, 1:42 pmAdmin strony21 maja był ważnym dniem w życiu Maxa B, Frencha Montany oraz panów z Daft Punk. Max obchodził 35 urodziny, French wydał oficjalny debiut "Excuse My French" a Daft Punk powrócili z albumem "Random Access Memories" po wieloletniej nieobecności. Teraz za sprawą Harry'ego Frauda aka. Harrycozabit możemy usłyszeć wszystkich w jednym numerze. Jak do tego doszło?Fraud postanowił wrzucić na swój bit mash-up zwrotek Maxa i Frencha z ich remixu "Been Around The World" oraz wokali DP z klasycznego "Around The World". Jak wyszło Waszym zdaniem?21 maja był ważnym dniem w życiu Maxa B, Frencha Montany oraz panów z Daft Punk. Max obchodził 35 urodziny, French wydał oficjalny debiut "Excuse My French" a Daft Punk powrócili z albumem "Random Access Memories" po wieloletniej nieobecności. Teraz za sprawą Harry'ego Frauda aka. Harrycozabit możemy usłyszeć wszystkich w jednym numerze. Jak do tego doszło?

Fraud postanowił wrzucić na swój bit mash-up zwrotek Maxa i Frencha z ich remixu "Been Around The World" oraz wokali DP z klasycznego "Around The World". Jak wyszło Waszym zdaniem?

]]>
Daft Punk feat. Pharrell Williams "Get Lucky" - nowy singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-17,daft-punk-feat-pharrell-williams-get-lucky-nowy-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-17,daft-punk-feat-pharrell-williams-get-lucky-nowy-singielApril 18, 2013, 9:59 amAdmin stronyFrancuska ikona electro-funku powraca po ośmiu latach muzycznej ciszy a ja słuchając ich najnowszego singla piszę o tym z największą przyjemnością. Nagrane z Pharrellem "Get Lucky" to kawał świetnej muzyki, mającej zarazem nutkę funkowej pulsacji, elektroniczny sznyt jak i odpowiednią przebojowość. Czyżby szykował się drugi wielki powrót w tym roku po Justinie Timberlake'u?Album "Random Access Memories" pojawi się 21 maja, również w Polsce dzięki Sony Music a poniżej pierwszy singiel, trailer teledysku, a także tracklista krążka.[Edit: Ten singiel to jednak zgrabny zlepek trailerów utworu a nie finalna wersja - ale tak czy tak brzmi świetnie i każe oczekiwać na pełną wersję z ogromną ciekawością][Edit 2: No i jest pełen singiel]Tracklista:1. Give Life Back to Music (featuring Nile Rodgers)2. The Game of Love3. Giorgio by Moroder (featuring Giorgio Moroder)4. Within (featuring Chilly Gonzales)5. Instant Crush (featuring Julian Casablancas)6. Lose Yourself to Dance (featuring Pharrell Williams and Nile Rodgers)7. Touch (featuring Paul Williams)8. Get Lucky (featuring Pharrell Williams and Nile Rodgers)9. Beyond10. Motherhood11. Fragments of Time (featuring Todd Edwards)12. Doin’ It Right (featuring Panda Bear)13. Contact (featuring DJ Falcon)[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3894","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Francuska ikona electro-funku powraca po ośmiu latach muzycznej ciszy a ja słuchając ich najnowszego singla piszę o tym z największą przyjemnością. Nagrane z Pharrellem "Get Lucky" to kawał świetnej muzyki, mającej zarazem nutkę funkowej pulsacji, elektroniczny sznyt jak i odpowiednią przebojowość. Czyżby szykował się drugi wielki powrót w tym roku po Justinie Timberlake'u?

Album "Random Access Memories" pojawi się 21 maja, również w Polsce dzięki Sony Music a poniżej pierwszy singiel, trailer teledysku, a także tracklista krążka.

[Edit: Ten singiel to jednak zgrabny zlepek trailerów utworu a nie finalna wersja - ale tak czy tak brzmi świetnie i każe oczekiwać na pełną wersję z ogromną ciekawością]

[Edit 2: No i jest pełen singiel]

Tracklista:

1. Give Life Back to Music (featuring Nile Rodgers)
2. The Game of Love
3. Giorgio by Moroder (featuring Giorgio Moroder)
4. Within (featuring Chilly Gonzales)
5. Instant Crush (featuring Julian Casablancas)
6. Lose Yourself to Dance (featuring Pharrell Williams and Nile Rodgers)
7. Touch (featuring Paul Williams)
8. Get Lucky (featuring Pharrell Williams and Nile Rodgers)
9. Beyond
10. Motherhood
11. Fragments of Time (featuring Todd Edwards)
12. Doin’ It Right (featuring Panda Bear)
13. Contact (featuring DJ Falcon)

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3894","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
N.E.R.D. "Hipnotize U" z przekładanej płyty "Nothing"https://popkiller.kingapp.pl/2010-10-07,nerd-hipnotize-u-z-przekladanej-plyty-nothinghttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-07,nerd-hipnotize-u-z-przekladanej-plyty-nothingOctober 7, 2010, 3:00 pmDymitr HryciukOstatni album grupy, "Seeing Sounds" był świetną płytą, która długo się nie nudziła. Do tego jeszcze żywiołowy występ w Warszawie i rozwinięcie grupy producenckiej "The Neptunes" zyskało wiernego fana.A teraz wyskakują z czymś, co kompletnie mi się nie podoba. Na szczęście płyta ma być bardzo zróżnicowana, więc strach mój o jej poziom trochę się zmniejszył. Ale by się upewnić, musimy poczekać do 2 listopada.Na razie dostajemy kawałek wyprodukowany przez Daft Punków z przesadzenie wysokim śpiewem Pharrella. Chłopaki po prostu robią inwazje do modnych europejskich klubów... Szczególnie jak przypomnimy sobie "One" zrobione ze Swedish House Mafia. Dlatego jestem na nie. Bardziej wygląda to na solo P niż kawałek N*E*R*D*. Ostatni album grupy, "Seeing Sounds" był świetną płytą, która długo się nie nudziła. Do tego jeszcze żywiołowy występ w Warszawie i rozwinięcie grupy producenckiej "The Neptunes" zyskało wiernego fana.

A teraz wyskakują z czymś, co kompletnie mi się nie podoba. Na szczęście płyta ma być bardzo zróżnicowana, więc strach mój o jej poziom trochę się zmniejszył. Ale by się upewnić, musimy poczekać do 2 listopada.


Na razie dostajemy kawałek wyprodukowany przez Daft Punków z przesadzenie wysokim śpiewem Pharrella. Chłopaki po prostu robią inwazje do modnych europejskich klubów... Szczególnie jak przypomnimy sobie "One" zrobione ze Swedish House Mafia. Dlatego jestem na nie. Bardziej wygląda to na solo P niż kawałek N*E*R*D*.

]]>