popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Ski Beatzhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/17873/Ski-BeatzNovember 14, 2024, 11:12 pmpl_PL © 2024 Admin strony"Still D.R.E." to nie wszystko - Wiz Khalifa w remiksach 7 klasykówhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-25,still-dre-to-nie-wszystko-wiz-khalifa-w-remiksach-7-klasykowhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-25,still-dre-to-nie-wszystko-wiz-khalifa-w-remiksach-7-klasykowOctober 11, 2020, 11:14 pmAdmin stronyTo już 10 lat od czasu, gdy Wiz poprzez "Kush & O.J." wdarł się na radary słuchaczy z całego świata. Przez ten czas raper z Pittsburgha wykreował własny styl, brzmienie i niezmiennie zgrabnie odnajduje się zarówno w leniwym, mocno korzennym klimacie, jak i w soczyście newschoolowych bangerach. Od zawsze Khalifa miał też słabość do klasyki, wielokrotnie oddawał ukłony starszym graczom, nagrywał z nimi albumy (Snoop Dogg) czy brał pod skrzydła podbijając ponownie popularność (Juicy J). Od pierwszych mixtape'ów uwielbiał też wskakiwać na klasyczne bity - jako że na wydanym w 4/20 "The Saga of Wiz Khalifa" dostajemy szeroko komentowaną nową wersję "Still D.R.E." to postanowiliśmy przypomnieć Wam także i inne!Vato (2007, Snoop Dogg feat. B-Real - Vato)Parę lat zanim Wiz i Snoop znaleźli w sobie bratnie dusze, młody głodny Khalifa postanowił wjechać z pazurem na bit z hitowego singla Dogga. Pyskaty, agresywny, skaczący po bicie z energią - to jeszcze całkiem inne stilo niż rozleniwiony Wiz post-kush&oj. I dobrze pokazujący, że już w wieku 20 lat miał sporo do pokazania.[[{"fid":"58677","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]Won't Land (2009, Camp Lo - Luchini)"Zawsze chciałem to zrobić" - rozpoczyna Wiz wjazd na kultowy bit autorstwa Ski Beatza na wydanym w 2009 roku "Burn After Rolling", serwując nam pełną energii interpretację największego hitu w dorobku Camp Lo. W tym przypadku historia miała także naturalny ciąg dalszy, bo mniej więcej w tamtym okresie legendarny Ski postanowił lekko odświeżyć swoje brzmienie, a to dzięki współpracy z Curren$ym przy serii "Pilot Talk" stworzyło podbudowę pod klimat 'Jet Life', który 10 lat temu opanował nasze głośniki. Tam Wiz czuł się jak ryba w wodzie, a jego wspólne numery z Curren$ym często stanowią perfekcyjny balans starego i nowego brzmienia. Dorzucamy jeszcze rozmowę Khalify ze Skim Beatzem z 2011 roku, gdzie Ski porównywał swój start znajomości z Wizem do tego, gdy kilkanaście lat wcześniej zapoznał się z... Jayem Z przed jego debiutem. I swoją drogą polecamy "Scaling The Building" nagrane przez Ski wspólnie z Wizem i Curren$ym, bo był to piękny banger.[[{"fid":"40102","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"58673","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Name On The Cloud (2009, The Pharcyde - Runnin)Wiz na bicie J Dilli? Mamy to. Lata mixtape'owe to masa ciekawych remiksów i zabawy muzyką ze strony Księcia Pittsburgha, na warsztat brane były zarówno najnowsze hity jak klasyki, Khalifa bawił się flow, patentami a wszystko kipiało organiczną oddolną zajawą. Tutaj esencjonalne brzmienie z klasyka The Pharcyde posłużyło za podkład do singla promującego "Flight School" i świetnie ukazuje z czego wyrosło upalone soulfulowe brzmienie, które dostawaliśmy na tape'ach w kolejnych latach.[[{"fid":"58678","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]So Gangsta (2019, Common - I Used To Love H.E.R.) + Smokin Section (2020, Common - 6th Sense)Jeden z najpiękniejszych singli i bitów w historii rapu wywołał u Wiza chęć cofnięcia się do starych czasów i powspominanie młodych lat, a dodatkowo kolejny raz przekonaliśmy się jak zgrabnie szef Taylor Gangu przechodzi od klasycznej rytmicznie nawijki do rozlanego wczutkowego śpiewu. Przy okazji przypominamy co pisaliśmy o samym "I Used To Love H.E.R.", jednym z najważniejszych utworów lat '90 i jednym z najbardziej ikonicznych konceptów w historii rapu.PS. A na bit Commona Wiz wleciał jeszcze raz - w tym roku dostaliśmy "Smokin Section" nagrane na podkładzie z "6th Sense". Może do 3 razy sztuka i pora na wspólny kawałek?[[{"fid":"58674","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"58668","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]Vanity Fair (2020, Mobb Deep - Survival of the Fittest)"The Infamous" (dziś 25 rocznica premiery!) to jeden z albumów definiujących brud, surowość i niepokorność nowojorskich ulic połowy lat '90. Zbasowane, piwniczne brzmienie Havoca stanowiło tło do bezkompromisowych, brutalnych i ostrych opowieści dwójki młodziaków z QB. Wydaje się to całkowicie odległe od stylistyki Wiza? Thomaz postanowił podjąć wyzwanie na początku tego roku, wskakując na klasyczne "Survival of the Fittest".[[{"fid":"58667","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Bammer (2020, RBL Posse - Don't Give Me No Bammer Weed)I na koniec coś 'dla wtajemniczonych' i coś opartego na przeróbce refrenu a nie bitu. Wiz podłapał tu hook z repertuaru klasycznej formacji na lokalnej scenie Bay Area. Zawarte na debiucie RBL Posse z 1992 roku "Don't Give Me No Bammer Weed" wprowadziło ich na listy Billboardu, a blisko 30 lat później Khalifa postanowił odświeżyć motto wraz z Mustardem. I choć RBL nie jest już aktywne blisko 20 lat a 2 z 3 członków składu nie żyje to Wiz postanowił dotrzeć do ostatniego z nich (Black C) i legitnie przyklepać swój tribute. "Szanuję to, że Wiz odświeżył nasz klasyk. Duża piątka też dla niego, że podjął kroki, by dotrzeć do mnie i uzyskać wsparcie. Bardzo podoba mi się ta wersja" - pisał Black C na Instagramie. I o to chodzi - wzajemny szacunek między pokoleniami to podstawa.[[{"fid":"58676","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]][[{"fid":"58675","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":360,"width":360,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]To już 10 lat od czasu, gdy Wiz poprzez "Kush & O.J." wdarł się na radary słuchaczy z całego świata. Przez ten czas raper z Pittsburgha wykreował własny styl, brzmienie i niezmiennie zgrabnie odnajduje się zarówno w leniwym, mocno korzennym klimacie, jak i w soczyście newschoolowych bangerach. Od zawsze Khalifa miał też słabość do klasyki, wielokrotnie oddawał ukłony starszym graczom, nagrywał z nimi albumy (Snoop Dogg) czy brał pod skrzydła podbijając ponownie popularność (Juicy J). Od pierwszych mixtape'ów uwielbiał też wskakiwać na klasyczne bity - jako że na wydanym w 4/20 "The Saga of Wiz Khalifa" dostajemy szeroko komentowaną nową wersję "Still D.R.E." to postanowiliśmy przypomnieć Wam także i inne!

Vato (2007, Snoop Dogg feat. B-Real - Vato)

Parę lat zanim Wiz i Snoop znaleźli w sobie bratnie dusze, młody głodny Khalifa postanowił wjechać z pazurem na bit z hitowego singla Dogga. Pyskaty, agresywny, skaczący po bicie z energią - to jeszcze całkiem inne stilo niż rozleniwiony Wiz post-kush&oj. I dobrze pokazujący, że już w wieku 20 lat miał sporo do pokazania.

[[{"fid":"58677","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

Won't Land (2009, Camp Lo - Luchini)

"Zawsze chciałem to zrobić" - rozpoczyna Wiz wjazd na kultowy bit autorstwa Ski Beatza na wydanym w 2009 roku "Burn After Rolling", serwując nam pełną energii interpretację największego hitu w dorobku Camp Lo. W tym przypadku historia miała także naturalny ciąg dalszy, bo mniej więcej w tamtym okresie legendarny Ski postanowił lekko odświeżyć swoje brzmienie, a to dzięki współpracy z Curren$ym przy serii "Pilot Talk" stworzyło podbudowę pod klimat 'Jet Life', który 10 lat temu opanował nasze głośniki. Tam Wiz czuł się jak ryba w wodzie, a jego wspólne numery z Curren$ym często stanowią perfekcyjny balans starego i nowego brzmienia. Dorzucamy jeszcze rozmowę Khalify ze Skim Beatzem z 2011 roku, gdzie Ski porównywał swój start znajomości z Wizem do tego, gdy kilkanaście lat wcześniej zapoznał się z... Jayem Z przed jego debiutem. I swoją drogą polecamy "Scaling The Building" nagrane przez Ski wspólnie z Wizem i Curren$ym, bo był to piękny banger.

[[{"fid":"40102","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"58673","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Name On The Cloud (2009, The Pharcyde - Runnin)

Wiz na bicie J Dilli? Mamy to. Lata mixtape'owe to masa ciekawych remiksów i zabawy muzyką ze strony Księcia Pittsburgha, na warsztat brane były zarówno najnowsze hity jak klasyki, Khalifa bawił się flow, patentami a wszystko kipiało organiczną oddolną zajawą. Tutaj esencjonalne brzmienie z klasyka The Pharcyde posłużyło za podkład do singla promującego "Flight School" i świetnie ukazuje z czego wyrosło upalone soulfulowe brzmienie, które dostawaliśmy na tape'ach w kolejnych latach.

[[{"fid":"58678","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

So Gangsta (2019, Common - I Used To Love H.E.R.) + Smokin Section (2020, Common - 6th Sense)

Jeden z najpiękniejszych singli i bitów w historii rapu wywołał u Wiza chęć cofnięcia się do starych czasów i powspominanie młodych lat, a dodatkowo kolejny raz przekonaliśmy się jak zgrabnie szef Taylor Gangu przechodzi od klasycznej rytmicznie nawijki do rozlanego wczutkowego śpiewu. Przy okazji przypominamy co pisaliśmy o samym "I Used To Love H.E.R.", jednym z najważniejszych utworów lat '90 i jednym z najbardziej ikonicznych konceptów w historii rapu.

PS. A na bit Commona Wiz wleciał jeszcze raz - w tym roku dostaliśmy "Smokin Section" nagrane na podkładzie z "6th Sense". Może do 3 razy sztuka i pora na wspólny kawałek?

[[{"fid":"58674","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"58668","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

Vanity Fair (2020, Mobb Deep - Survival of the Fittest)

"The Infamous" (dziś 25 rocznica premiery!) to jeden z albumów definiujących brud, surowość i niepokorność nowojorskich ulic połowy lat '90. Zbasowane, piwniczne brzmienie Havoca stanowiło tło do bezkompromisowych, brutalnych i ostrych opowieści dwójki młodziaków z QB. Wydaje się to całkowicie odległe od stylistyki Wiza? Thomaz postanowił podjąć wyzwanie na początku tego roku, wskakując na klasyczne "Survival of the Fittest".

[[{"fid":"58667","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

Bammer (2020, RBL Posse - Don't Give Me No Bammer Weed)

I na koniec coś 'dla wtajemniczonych' i coś opartego na przeróbce refrenu a nie bitu. Wiz podłapał tu hook z repertuaru klasycznej formacji na lokalnej scenie Bay Area. Zawarte na debiucie RBL Posse z 1992 roku "Don't Give Me No Bammer Weed" wprowadziło ich na listy Billboardu, a blisko 30 lat później Khalifa postanowił odświeżyć motto wraz z Mustardem. I choć RBL nie jest już aktywne blisko 20 lat a 2 z 3 członków składu nie żyje to Wiz postanowił dotrzeć do ostatniego z nich (Black C) i legitnie przyklepać swój tribute. "Szanuję to, że Wiz odświeżył nasz klasyk. Duża piątka też dla niego, że podjął kroki, by dotrzeć do mnie i uzyskać wsparcie. Bardzo podoba mi się ta wersja" - pisał Black C na Instagramie. I o to chodzi - wzajemny szacunek między pokoleniami to podstawa.

[[{"fid":"58676","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

[[{"fid":"58675","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":360,"width":360,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

]]>
Jay-Z "Dead Presidents" (prod. Ski Beatz) - geneza klasyka i remixy Drake'a, J.Cole'a i Logicahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-17,jay-z-dead-presidents-ski-beatz-geneza-klasyka-i-remixy-drakea-jcolea-i-logicahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-17,jay-z-dead-presidents-ski-beatz-geneza-klasyka-i-remixy-drakea-jcolea-i-logicaMay 18, 2016, 12:45 pmMaciej WojszkunKontynuując nasz Ski Week, powróćmy na chwilę do debiutu Shawna Cartera, przez wielu uznawanego za jeden z najjaśniejszych punktów w jego dyskografii. "Reasonable Doubt", promowany m.in. przez znakomity singiel "Dead Presidents", wyprodukowany przez naszego Artystę Tygodnia, niezawodnego Ski. "Dead Presidents" pojawił się na albumie w nieco innej formie - z tym samym beatem, samplami itd., acz z innym tekstem - stąd dwójka w tytule. Zagrajmy to jeszcze raz - tym bardziej, że już niedługo, 25 czerwca, minie dokładnie dwudziesta rocznica premiery albumu!Obydwie części "Dead Presidents" stanowią do dziś wzorzec, jeśli chodzi o hymny dedykowane zdobywaniu kasy, kapuchy, mamony, szmalu, hajsu, forsy, siana tudzież kapitału (zasadniczo nie wymaga to tłumaczenia, ale dla porządku wspomnę, że tytułowi "martwi prezydenci" to nic innego, jak banknoty dolarowe, na których przedstawieni są - w większości - prezydenci Stanów Zjednoczonych...) Jay bezbłędnie rzuca tutaj klasycznymi linijkami (You're copping me like white crystal/I gross the most at the end of the fiscal year than these niggas can wish to - cóż, 100% racji), płynąc na beacie niczym Michael Phelps...Podkład ten powstał na bazie sampla z przepięknej kompozycji "A Garden of Peace" Lonniego Listona Smitha (znanej i lubianej wśródbeatmakerów, utwór ten brali na warsztat m.in. Madlib, Oddisee czy Warren G), połączonego z perkusją zaczerpniętą z remiksu kultowego "Oh My God" Tribe'ów. Zresztą, posłuchajcie sami - koniecznie sprawdźcie to wideo, w którym sam Ski dokładnie pokazuje, jak skonstruował podkład "Dead Presidents". Wisienką na torcie był oczywiście słynny, tytułowy cytat "I'm out for (dead) presidents to represent me" z "The World is Yours" Nasa (dokładniej z miksu Q-Tipa). Początkowo jednak tego sampla miało nie być - Jay zaproponował Nasirowi, aby ten wpadł do studia i nagrał linijki na nowo, a także, by wziął udział w teledysku. Nas niestety nie zgodził się (w klipie pojawił się jednak doskonale znany czytelnikom Popkillera AZ). Fani dopatrywali się w tym jednej z przyczyn słynnego beefu Nas vs, Jay, jednego z najsłynniejszych w historii gatunku. Fakt wykorzystania sampla przez Jaya był kilkakrotnie wspominany przez obie strony konfliktu - Nas w "Stillmatic Freestyle" chełpliwie nawinął: "You show off, I count dough when you sample my voice". Hova odparł atak w legendarnym "Takeover" tymi słowy: "So yeah, I sampled your voice, you was usin' it wrong/You made it a hot line, I made it a hot song". Ostro! Reszta, jak to się mówi, jest historią. Zaciekły beef między dwoma pretendentami do tytułu króla Nowego Jorku zakończył się ostatecznie 27 października 2005 roku, podczas pamiętnego koncertu "I Declare War", gdzie Jay i Nas - symbolicznie - wykonali wspólnie "Dead Presidents II".Zapytacie - czy Jay nagrał kiedyś trzecią część? Owszem - "demówka" tracku, nagrana podobno koło 2003 roku, przed wydaniem "Czarnego Albumu", wyciekła do Sieci w 2007 roku. W 2013 roku, spytany przez fana na Twitterowej sesji Q&A, Jay "oficjalnie" zezwolił Just Blaze'owi i Young Guru na publikację kawałka... Możecie odsłuchać go choćby tutaj. Choć nagrany już na innym (acz wyraźnie inspirowanym oryginałem) podkładzie, "DP3" to throwback jak się patrzy, zawierający sporo odwołań do poprzednich części.Multum MC's oddało hołd "Dead Presidents", nagrywając pod beat Ski swoje własne wersy - m.in. J. Cole, Drake, Lupe Fiasco, Logic (pod tytułem "Growing Pains II"), ba, nawet Jego Wysokość Lil B.... Posłuchajcie sami - kilka przykładów pod spodem.My rise to riches surprised the bitches; think harder/You know this nigga, Jay-Z, Shawn Carter Zachęcamy też do obejrzenia naszego 15-minutowego videowywiadu ze Ski Beatzem: Kontynuując nasz Ski Week, powróćmy na chwilę do debiutu Shawna Cartera, przez wielu uznawanego za jeden z najjaśniejszych punktów w jego dyskografii. "Reasonable Doubt", promowany m.in. przez znakomity singiel "Dead Presidents", wyprodukowany przez naszego Artystę Tygodnia, niezawodnego Ski. "Dead Presidents" pojawił się na albumie w nieco innej formie - z tym samym beatem, samplami itd., acz z innym tekstem - stąd dwójka w tytule. Zagrajmy to jeszcze raz - tym bardziej, że już niedługo, 25 czerwca, minie dokładnie dwudziesta rocznica premiery albumu!

Obydwie części "Dead Presidents" stanowią do dziś wzorzec, jeśli chodzi o hymny dedykowane zdobywaniu kasy, kapuchy, mamony, szmalu, hajsu, forsy, siana tudzież kapitału (zasadniczo nie wymaga to tłumaczenia, ale dla porządku wspomnę, że tytułowi "martwi prezydenci" to nic innego, jak banknoty dolarowe, na których przedstawieni są  - w większości - prezydenci Stanów Zjednoczonych...) Jay bezbłędnie rzuca tutaj klasycznymi linijkami (You're copping me like white crystal/I gross the most at the end of the fiscal year than these niggas can wish to - cóż, 100% racji), płynąc na beacie niczym Michael Phelps...

Podkład ten powstał na bazie sampla z  przepięknej kompozycji "A Garden of Peace" Lonniego Listona Smitha (znanej i lubianej wśródbeatmakerów, utwór ten brali na warsztat m.in. Madlib, Oddisee czy Warren G), połączonego z perkusją zaczerpniętą z remiksu kultowego "Oh My God" Tribe'ów. Zresztą, posłuchajcie sami - koniecznie sprawdźcie to wideo, w którym sam Ski dokładnie pokazuje, jak skonstruował podkład "Dead Presidents". Wisienką na torcie był oczywiście słynny, tytułowy cytat "I'm out for (dead) presidents to represent me" z "The World is Yours" Nasa (dokładniej z miksu Q-Tipa).

                                            

                                            

 

Początkowo jednak tego sampla miało nie być - Jay zaproponował Nasirowi, aby ten wpadł do studia i nagrał linijki na nowo, a także, by wziął udział w teledysku. Nas niestety nie zgodził się (w klipie pojawił się jednak doskonale znany czytelnikom Popkillera AZ). Fani dopatrywali się w tym jednej z przyczyn słynnego beefu Nas vs, Jay, jednego z najsłynniejszych w historii gatunku. Fakt wykorzystania sampla przez Jaya był kilkakrotnie wspominany przez obie strony konfliktu - Nas w "Stillmatic Freestyle" chełpliwie nawinął: "You show off, I count dough when you sample my voice". Hova odparł atak w legendarnym "Takeover" tymi słowy: "So yeah, I sampled your voice, you was usin' it wrong/You made it a hot line, I made it a hot song". Ostro! Reszta, jak to się mówi, jest historią. Zaciekły beef między dwoma pretendentami do tytułu króla Nowego Jorku zakończył się ostatecznie 27 października 2005 roku, podczas pamiętnego koncertu "I Declare War", gdzie Jay i Nas - symbolicznie - wykonali wspólnie "Dead Presidents II".

Zapytacie - czy Jay nagrał kiedyś trzecią część? Owszem - "demówka" tracku, nagrana podobno koło 2003 roku, przed wydaniem "Czarnego Albumu", wyciekła do Sieci w 2007 roku. W 2013 roku, spytany przez fana na Twitterowej sesji Q&A, Jay "oficjalnie" zezwolił Just Blaze'owi i Young Guru na publikację kawałka... Możecie odsłuchać go choćby tutaj. Choć nagrany już na innym (acz wyraźnie inspirowanym oryginałem) podkładzie, "DP3" to throwback jak się patrzy, zawierający sporo odwołań do poprzednich części.

Multum MC's oddało hołd "Dead Presidents", nagrywając pod beat Ski swoje własne wersy - m.in. J. Cole, Drake, Lupe Fiasco, Logic (pod tytułem "Growing Pains II"), ba, nawet Jego Wysokość Lil B.... Posłuchajcie sami - kilka przykładów pod spodem.


My rise to riches surprised the bitches; think harder/You know this nigga, Jay-Z, Shawn Carter

                                          

                                          

                                          

                                                                                                                                                      

Zachęcamy też do obejrzenia naszego 15-minutowego videowywiadu ze Ski Beatzem:

]]>
Ski Beatz "Widzieć początki Jaya Z i Roc-A-Fella to była piękna sprawa" - videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-15,ski-beatz-widziec-poczatki-jay-z-i-roc-a-fella-to-byla-piekna-sprawa-wywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-15,ski-beatz-widziec-poczatki-jay-z-i-roc-a-fella-to-byla-piekna-sprawa-wywiadMay 15, 2016, 6:42 pmMarcin NataliJeden z najbardziej wszechstronnych producentów w grze, sensei 24-godzinnej Szkoły Karate, współautor nieśmiertelnych klasyków gatunku, takich jak "Uptown Saturday Night" Camp Lo czy "Reasonable Doubt" Jaya - ale także doskonale odnajdujący się w nowych brzmieniach Ski Beatz zawitał na zeszłoroczny Kemp, towarzysząc równie legendarnemu duetowi Mobb Deep... Po koncercie, gdy cudem udało się wbić kilkuosobową popkillerową drużyną na backstage, uznaliśmy, że grzechem byłoby przepuścić taką okazję - i poprosiliśmy o wywiad. Wyluzowany i serdeczny Ski opowiedział nam m.in. o swych początkach w grze, dlaczego z rapu przerzucił się na produkcję; o tym, jak poznał Jaya-Z i Dame'a Dasha; o sesjach nagraniowych "Reasonable Doubt" i "Uptown Saturday Night" - jak również o swym fenomenalnie obsadzonym producenckim albumie "24 Hour Karate School"... To, i wiele więcej, w naszym popkillerowym Wywiadzie na Niedzielę ze Ski Beatzem. Zapraszamy do obejrzenia!Rozmowa: Marcin NataliTłumaczenie: Maciej WojszkunZdjęcia: Jarosław KostrzewaMontaż: Maciej PieczykolanJeden z najbardziej wszechstronnych producentów w grze, sensei 24-godzinnej Szkoły Karate, współautor nieśmiertelnych klasyków gatunku, takich jak "Uptown Saturday Night" Camp Lo czy "Reasonable Doubt" Jaya - ale także doskonale odnajdujący się w nowych brzmieniach Ski Beatz zawitał na zeszłoroczny Kemp, towarzysząc równie legendarnemu duetowi Mobb Deep... Po koncercie, gdy cudem udało się wbić kilkuosobową popkillerową drużyną na backstage, uznaliśmy, że grzechem byłoby przepuścić taką okazję - i poprosiliśmy o wywiad.

Wyluzowany i serdeczny Ski opowiedział nam m.in. o swych początkach w grze, dlaczego z rapu przerzucił się na produkcję; o tym, jak poznał Jaya-Z i Dame'a Dasha; o sesjach nagraniowych "Reasonable Doubt" i "Uptown Saturday Night" - jak również o swym fenomenalnie obsadzonym producenckim albumie "24 Hour Karate School"... To, i wiele więcej, w naszym popkillerowym Wywiadzie na Niedzielę ze Ski Beatzem. Zapraszamy do obejrzenia!

Rozmowa: Marcin Natali
Tłumaczenie: Maciej Wojszkun
Zdjęcia: Jarosław Kostrzewa
Montaż: Maciej Pieczykolan

]]>
Ski Beatz ft. Mac Miller "Time Goes" (Ot Tak #198)https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-12,ski-beatz-ft-mac-miller-time-goes-ot-tak198https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-12,ski-beatz-ft-mac-miller-time-goes-ot-tak198May 13, 2016, 8:00 amMarcin NataliJuż jutro w warszawskim Palladium wystapi reprezentujący Pittsburgh raper i producent Mac Miller. Z tej okazji chcieliśmy przypomnieć wam numer Maca, który mógł umknąć uwadze słuchaczy Larry'ego Fishermana, gdyż nie znalazł się na żadnym jego oficjalnym, solowym projekcie, a na drugim albumie producenckim naszego Artysty Tygodnia, Ski Beatza.Sequel do "24-godzinnej Szkoły Karate", a mianowicie, "24-Hour Karate School Presents Twilight", ujrzał światło dzienne w 2012 roku, a na trackliście oprócz stałych współpracowników współautora debiutu Jay-Z, takich jak Curren$y, Murs czy Smoke DZA, znalazł się też właśnie jutrzejszy gwóźdź wieczoru, który nawinął pod elektroniczne, hipnotyzujące "Time Goes".Jak pisał w naszej recenzji "...Twilight" Daniel, Mac Miller na "Twilight" jest bardziej przekonujący niż na "Blue Slide Park" - i trudno się z tym nie zgodzić. Świdrujący syntezator i ciepły, żywy bas tworzą świetne tło dla luźnej, stylowej nawijki Millera, a melodyjny, spokojnie zaśpiewany refren pozwala odetchnąć i na chwilę odpłynąć. Gościnnie na krótką zwrotkę wpada też kalifornijski MC Locksmith, który swoim bardziej agresywnym, mocniejszym flow ciekawie uzupełnia duet Mac Skiller.Sprawdzajcie też całą recenzję "24 Hour Karate School Presents Twilight"Już jutro w warszawskim Palladium wystapi reprezentujący Pittsburgh raper i producent Mac Miller. Z tej okazji chcieliśmy przypomnieć wam numer Maca, który mógł umknąć uwadze słuchaczy Larry'ego Fishermana, gdyż nie znalazł się na żadnym jego oficjalnym, solowym projekcie, a na drugim albumie producenckimnaszego Artysty Tygodnia, Ski Beatza.

Sequel do "24-godzinnej Szkoły Karate", a mianowicie, "24-Hour Karate School Presents Twilight", ujrzał światło dzienne w 2012 roku, a na trackliście oprócz stałych współpracowników współautora debiutu Jay-Z, takich jak Curren$y, Murs czy Smoke DZA, znalazł się też właśnie jutrzejszy gwóźdź wieczoru, który nawinął pod elektroniczne, hipnotyzujące "Time Goes".

Jak pisał w naszej recenzji "...Twilight" Daniel, Mac Miller na "Twilight" jest bardziej przekonujący niż na "Blue Slide Park" - i trudno się z tym nie zgodzić. Świdrujący syntezator i ciepły, żywy bas tworzą świetne tło dla luźnej, stylowej nawijki Millera, a melodyjny, spokojnie zaśpiewany refren pozwala odetchnąć i na chwilę odpłynąć. Gościnnie na krótką zwrotkę wpada też kalifornijski MC Locksmith, który swoim bardziej agresywnym, mocniejszym flow ciekawie uzupełnia duet Mac Skiller.

Sprawdzajcie też całą recenzję "24 Hour Karate School Presents Twilight"

]]>
Jay-Z "In My Lifetime" (prod. Ski Beatz) - debiutancki singiel z 1995 r. (Diggin In The Videos #349)https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-11,jay-z-in-my-lifetime-prod-ski-beatz-debiutancki-singiel-z-1995-r-diggin-in-the-videos-349https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-11,jay-z-in-my-lifetime-prod-ski-beatz-debiutancki-singiel-z-1995-r-diggin-in-the-videos-349May 11, 2016, 9:49 pmMarcin NataliZanim jeszcze były diler, a od kilku lat palący mikrofony, piekielnie pewny siebie MC Shawn "Jay-Z" Carter wdarł się szturmem na nowojorską scenę mistrzowskim, odważnym "Reasonable Doubt", ukazującym bardziej człowieczą twarz okrytego złą sławą hustlera i handlarza narkotykami, ulice Brooklynu, zalewane od 1993 r. kasetami z singlem "In My Lifetime", coraz bardziej szumiały o talencie młodego podopiecznego Jaz-O...W lipcu 1995 roku wyprodukowany przez pochodzącego z Północnej Karoliny producenta i założyciela Roc-A-Blok Productions Ski, a podchwycony przez wytwórnię Payday Records, street singiel doczekał się wreszcie oficjalnej premiery i nakręconego na Wyspach Dziewiczych teledysku, zwiastującego luksusy, w których już wkrótce mieli się pławić przyszli włodarze nieistniejącego jeszcze Roc-A-Fella Records...Wypuszczony jako singiel z B-Side „I Can't Get Wid Dat”, playerski hymn „In My Lifetime” przedstawiał swoiste „street dreams” twardo stąpającego po ziemi i zmotywowanego do pogoni za dolarami Jiggi. Energiczny, surowy podkład autorstwa naszego Artysty Tygodnia Ski zapewnił idealny balans i pozwolił zgrabnie połączyć brud i surowość blokowisk Marcy Projects z milionerskimi ambicjami gospodarza.Numer nie brzmiał więc cukierkowo ani "miękko" a miał odpowiedni pazur, umożliwiając zarazem Jayowi pokazać całe spektrum swojego flow, łącznie ze stosowanymi jeszcze w tamtym czasie przyspieszeniami. Utwór ten nie trafił co prawda na "Reasonable Doubt", ale warto odnotować, że zainspirował zapoczątkowaną drugim albumem trylogię płytową "In My Lifetime". In my lifetiiiime!Pod spodem okładka singla:Zanim jeszcze były diler, a od kilku lat palący mikrofony, piekielnie pewny siebie MC Shawn "Jay-Z" Carter wdarł się szturmem na nowojorską scenę mistrzowskim, odważnym "Reasonable Doubt", ukazującym bardziej człowieczą twarz okrytego złą sławą hustlera i handlarza narkotykami, ulice Brooklynu, zalewane od 1993 r. kasetami z singlem "In My Lifetime", coraz bardziej szumiały o talencie młodego podopiecznego Jaz-O...

W lipcu 1995 roku wyprodukowany przez pochodzącego z Północnej Karoliny producenta i założyciela Roc-A-Blok Productions Ski, a podchwycony przez wytwórnię Payday Records, street singiel doczekał się wreszcie oficjalnej premiery i nakręconego na Wyspach Dziewiczychteledysku, zwiastującego luksusy, w których już wkrótce mieli się pławić przyszli włodarze nieistniejącego jeszcze Roc-A-Fella Records...

Wypuszczony jako singiel z B-Side „I Can't Get Wid Dat”, playerski hymn „In My Lifetime” przedstawiał swoiste „street dreams” twardo stąpającego po ziemi i zmotywowanego do pogoni za dolarami Jiggi. Energiczny, surowy podkład autorstwa naszego Artysty Tygodnia Ski zapewnił idealny balans i pozwolił zgrabnie połączyć brud i surowość blokowisk Marcy Projects z milionerskimi ambicjami gospodarza.

Numer nie brzmiał więc cukierkowo ani "miękko" a miał odpowiedni pazur, umożliwiając zarazem Jayowi pokazać całe spektrum swojego flow, łącznie ze stosowanymi jeszcze w tamtym czasie przyspieszeniami. Utwór ten nie trafił co prawda na "Reasonable Doubt", ale warto odnotować, że zainspirował zapoczątkowaną drugim albumem trylogię płytową "In My Lifetime". In my lifetiiiime!

Pod spodem okładka singla:

]]>
Ski Beatz "Wiecznie młody weteran ze Szkoły Karate" - profil artystyhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-14,ski-beatz-wiecznie-mlody-weteran-ze-szkoly-karate-profil-artystyhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-14,ski-beatz-wiecznie-mlody-weteran-ze-szkoly-karate-profil-artystyMay 21, 2016, 10:55 amMarcin NataliNiełatwy jest żywot producenta. Możesz mieć na koncie tuziny klasyków i dyskografię, o której 95% zajmujących się tym fachem może tylko pomarzyć, a i tak często przeciętny rapowy zjadacz chleba na dźwięk Twojej ksywki bez wahania sypnie wymownym „Kto?!”. Znakomitym przykładem takiego zjawiska jest pochodzący z Greensboro w Północnej Karolinie DJ Ski, znany też jako Ski Beatz. Sympatyczny, skromny muzyk nigdy nie pchał się na pierwszy plan, nie wbijał do klipów ubrany w odblaskowy, jaskrawy garniak, ani nie doprawiał produkowanych przez siebie tracków rozmaitymi wariacjami frazy „Ski on the beat!”.Od samego początku dostarczał po prostu najlepsze podkłady dla pierwszej klasy nowojorskich MC’s, tworząc podwaliny studyjnego debiutu Jay-Z „Reasonable Doubt”, produkując cały album Camp Lo „Uptown Saturday Night”, a po piętnastu latach szokując świat innowacyjnym i ultra świeżym „Pilot Talk” z wlatującym do gry Curren$ym. Zanim jednak David Willis wkręcił się w ogóle w produkcję, samplery i odkopywanie zakurzonych płyt winylowych…Zaczynał jako raper pod ksywą MC Will-Ski. W późnych latach 80. współtworzył jedną z pierwszych grup hip-hopowych w rejonie Północnej Karoliny, The Bizzie Boyz. Wspólnie Ski, Mixmasta D, Fanatic oraz tancerze Move & Groove wydali nawet w 1990 roku pełen album „Droppin It” nakładem Yo! Records. Pod spodem jeden z numerów z płyty, „For Those Who Slept”, w którym MC Will-Ski na energicznym, funkującym bicie prezentuje bardzo gładkie, luźne flow.Pragnący jednak rozwijać się nasz bohater w początku lat 90. postanowił szukać swoich szans gdzie indziej i przeprowadził się do mekki aspirujących do wielkiej kariery muzyków, Miata, Które Nigdy Nie Śpi, Wielkiego Jabłka – tak, Nowego Jorku. Tam wspólnie z producentem Suave Loverem młody MC stworzył grupę Original Flavor i dostał się pod menedżerskie skrzydła początkującego Damona Dasha – przyszłego współtwórcy imperium Roc-A-Fella. W 1992 r. wydali pierwszy album „This Is How It Is”, po czym Suade Lovera zastąpili T-Strong i DJ Chubby Chubb, a w ślad za tym poszedł kolejny krążek „Beyond Flavor”. Na wyprodukowanym w całości przez Ski, wydanym w 1994 r. nakładem Atlantic Records LP, znalazł się pierwszy hit zespołu „Can I Get Open”, w którym gościnnie wystąpił w tamtym czasie zupełnie nieznany, niemający nawet żadnego kontraktu nagraniowego nołnejm, niejaki Jay-Z. Hey y’all, can I get open? You know it!Wykręcony, imprezowy banger ukazujący coraz śmielsze zabawy formą I flow Ski, no i oczywiście łamiącą język, maszynową nawijkę Shawna Cartera, dotarł nawet do 46. miejsca na liście singli Billboardu, ale nie uchroniło to już i tak mocno przebudowanej grupy Original Flavor od rozpadu. Nie ma jednak tego złego… Koniec Oryginalnego Smaku oznaczał nowy początek dla ambitnego młodziaka, który postanowił zawiesić mikrofon i w pełni poświęcić się produkcji, zakładając firmę Roc-A-Blok Productions. Ciągle utrzymywał jednak dobry kontakt z menedżerem Damonem Dashem, więc gdy przyszła pora na debiutancki singiel Jay-Z „In My Lifetime”, zaszczyt wyprodukowania kawałka przypadł właśnie jemu.Wydany w lipcu 1995 roku jako singiel z B-Side „Can I Get Wid Dat”, playerski hymn „In My Lifetime” doczekał się nakręconego na Wyspach Dziewiczych teledysku, przedstawiającego hajlajfowe ambicje i swoiste „street dreams” Jiggi. Zanim wydany nakładem Payday Records singiel trafił na półki, oryginalną wersję kawałka, nagraną w 1993 r., Jay i Dame sprzedawali jeszcze natomiast prosto z bagażnika samochodu. Od 1995 r. wszystko zaczęło jednak już nabierać tempa, a surowy, pomagający połączyć brud i surowość blokowisk Marcy Projects z milionerskimi ambicjami gospodarza podkład Ski w dużym stopniu się do tego przyczynił. W następnych miesiącach S. Carter poczuł na własnej skórze łapy wielkiego przemysłu muzycznego i popadając w konflikt z wytwórnią na tle tantiemów i zysków ze sprzedaży singla, a także popadając w coarz większą frustrację ze względu na brak zainteresowania kolejnych wytwórni jego albumem „Reasonable Doubt”, postanowił założyć własną wytwórnię.Odważny, nowatorski jak na tamten czas krok poskutkował powstaniem Roc-A-Fella Records jako labelu, który miał wprowadzić twórczość brooklyńskiego MC na rynek. W pracach nad albumem czynny udział brał oczywiście i Ski, który finalnie wyprodukował aż cztery kawałki na „Reasonable Doubt”, spośród których dwa – „Dead Presidents II” i „Feelin’ It”, wyróżnione zostały teledyskami. Pierwszy z nich, „Dead Presidents”, w pierwotnej wersji zawierający inny tekst na zwrotkach, światło dzienne ujrzał jeszcze w lutym 1996 r., sprzedając ponad pół miliona kopii i pokrywając się złotem. Na finalnym krążku znalazła się jednak wersja z zupełnie nowymi zwrotkami, natomiast tym samym, samplującym Nasa refrenem oraz klimatycznym, opartym na klawiszach Lonniego Listona Smitha z „Garden of Peace” podkładem autorstwa Ski.Niekryjący zamiłowania do jazzu producent konsekwentnie szedł tą drogą, dostarczając Jayowi podkłady idealnie pod jego uliczne opowieści - wśród nich dające pierwszy posmak bardziej wyluzowanego, lżejszego brzmienia, oparte na samplu z pianisty Ahmada Jamala „Feelin’ It”. Oprócz tych dwóch tracków na debiutanckim LP Jaya z czerwca 1996 r. znalazły się też wyprodukowane przez Ski numery „Politics As Usual” i „22 Two’s”.W międzyczasie, pomiędzy “In My Lifetime” oraz “Dead Presidents”, Ski zdążył też zapisać się na stałe na kartach rapowej historii bitem na innym klasycznym debiucie – „Doe Or Die” AZ z października 1995 roku, tym samym zgarniając pierwszą złotą płytę w swoim dorobku.Mając już spokojną głowę po premierze debiutu Jaya Ski mógł natomiast wrócić do projektu, który musiał czasowo zawiesić kosztem podkładów dla prawej ręki i biznesowego partnera Dame’a Dasha. Mowa o albumie pochodzącego z Bronxu duetu Camp Lo. Wyprodukowane w całości przez niego, promowane pamiętnym, hitowym singlem „Luchini (AKA This Is It)” wydawnictwo „Uptown Saturday Night” trafiło na półki sklepowe w styczniu 1997 roku, na stałe umieszczając dysponujący własnym slangiem, stylowy duet w składzie Geechi Suede i Sonny Cheeba w świadomości fanów nowojorskiego hip-hopu. Ba, przypominamy, co działo się w Warszawie raptem 3 lata temu, gdy Panowie z Camp Lo zagrali ten numer w Cafe Kulturalnej. This is it, what! Płynący na fali Ski w tym samym roku dostarczył jeszcze dwa bity na drugi, już wyraźnie dużo bardziej celujący w sprzedaż i zaistnienie w głównym nurcie hip-hopu album Jay-Z „In My Lifetime vol. 1”. Po raz kolejny też numer na jego bicie doczekał się klipu – mowa o wkraczającym brzmieniowo już w nową erę, niezwykle świeżym „Who You Wit II”. Drugim trackiem było mocarne, uliczne „Streets Is Watching”, które zainspirowało nakręcony w 1998 r. przez Jaya i ekipę muzyczny film o tym samym tytule.Z rokiem 1998 r. przyszły jednak poważne zmiany, po części zapowiedziane pojawieniem się na “In My Lifetime vol. 1” takich postaci jak Mariah Carey czy Puff Daddy. Idący po hajs, a nie po drobne Jigga coraz bardziej zaczął bowiem odbiegać od ulicznego, klasycznego brzmienia ze swojego debiutu na rzecz bardziej nowoczesnego, podpadającego w dużej mierze pod narzucone przez Bad Boy Records brzmienia. W rezultacie wszyscy producenci (z wyjątkiem DJ’a Premiera), stanowiący trzon pierwszych dwóch albumów, czyli Ski i DJ Clark Kent, poszli w odstawkę...Nasz bohater robił jednak dalej swoje, współpracując ściśle z ekipą Sporty Thievz, jak i dostarczając w 1998 r. kapitalny bit pod niesamowity posse cut „John Blaze” z płyty Fat Joe, w którym obok siebie wystąpili Big Pun, Jadakiss, Nas i Raekwon. Za numerem tym poszło jednak niestety niespodziewane, stopniowe spowolnienie kariery Ski, który niedługo później ponownie przeniósł się do Karoliny Północnej, powracając dopiero w roku 2000 podkładem do numeru Nature’a „The Ultimate High” z gościnnym udziałem Nasa.W 2001 roku na płycie Jaya “Jay-Z: Unplugged” znalazł się oczekiwany przez fanów, swoisty reunion obu artystów – kawałek „People Talking”, zamykający jednak jedynie całość jako bonus track. DJ Ski skupił się zatem na współpracy z nadającymi na tych samych falach, lojalnymi Camp Lo, produkjąc ich krążki „Let’s Do It Again” z 2002 r. (singlowy klip „Glow”) oraz „Black Hollywood” z 2007 r., a także „Another Heits” z 2009 roku. W międzyczasie podrzucał natomiast bity takim artystom jak Proof (R.I.P.), Pacewon czy Angie Martinez. Jak się jednak niedługo okazało, była to jedynie cisza przed burzą…Kiedy już wydawało się, że najlepsze lata Ski ma za sobą, pojawił się Curren$y – dysponujący leniwym, zjaranym flow MC z Nowego Orleanu, współpraca z którym tchnęła drugie życie w karierę naszego naszego bohatera i pomogła mu zredefiniować swój styl. Co więcej, to właśnie Ski położył podwaliny pod brzmienie pierwszego kapitana Jet Life, w ogromnym stopniu przyczyniając się do tak błyskawicznego rozwoju jego kariery. Na nagranym przez nich w duecie, wyjątkowo świeżym i rozpływającym się aż od nadmiaru chillu „Pilot Talk” z 2010 r. pojawili się tak znamienici goście jak Snoop Dogg, Mos Def, Devin The Dude czy Big K.R.I.T., a pochodzący z Greensboro producent otworzył tym samym zupełnie nowy rozdział w karierze i zaliczył pewnego rodzaju „świeży start”.Zaledwie dwa miesiące po premierze “Pilot Talk” do sklepów trafił natomiast długo oczekiwany, pierwszy solowy, producencki album Ski Beatza – wydane nakładem legendarnego Def Jam „24 Hour Karate School”. Oparty w dużej mierze na sprawdzonych, zaufanych współpracownikach takich jak Curren$y, Camp Lo, Tabi Bonney czy Stalley krążek zawierał jednak też gości takich jak Wiz Khalifa, Joell Ortiz i Ras Kass. Ukazały się również dwa single promujące płytę, nagrane w duecie z Mos Defem – „Cream of The Planet” i „Taxi”. Do obu nakręcono też teledyski, ale z niewiadomych przyczyn na finalnej wersji „24 Hour Karate School” znalazły się same instrumentale. Oba tracki należą jednak do jednych z najmocniejszych, jakie Mos/Yasiin nagrał w ostatnich latach.Jakby tego było mało, za dwa miesiące do sklepów trafił trzeci projekt Ski w 2010 roku – sequel “Pilot Talk” z mającym szaleńcze tempo nagrywek Curren$ym, a w następnych latach mający niesamowitą wenę i pobudzony przez przyjaciela z Nowego Orleanu Ski poszedł w jego ślady, produkując w samym 2011 r. całe albumy takich artystów jak Dynasty Electric, Tabi Bonney, Locksmith czy MURS. Warto zwłaszcza zapoznać się z tym ostatnim autorstwa kalifornijskiego weterana „Love and Rockets vol. 1: The Transformation”, promowanym takimi klipami jak ten poniżej:Idąc za ciosem, w 2012 r. Ski puścił sequel „24-godzinnej Szkoły Karate”, czyli „24 Hour Karate School Presents Twilight”. Tracklista w dużej mierze przypominała jedynkę, gdyż wielu gości powtórzyło się, nowością był m.in. Mac Miller w futurystycznym, funkującym numerze „Time Goes”.W ciągu następnych kilku lat Ski zwolnił już trochę to niesamowite tempo, ale wciąż działał dosyć aktywnie a fani chyba nie zdążyli się stęsknić - pojawił się m.in. w słynnym cyklu „Rhythm Roulette”, gdzie prezentował swoje producenckie skilsy i techniki, wyprodukował połowę „Pilot Talk III” dla Curren$y’ego, jak i kapitalne „Sensei On The Block” z Mos Defem/Yasiin Beyem w zeszłym roku (które wywołało małą kontrowersję, gdyż Bey nie zgodził się na użycie jego starej ksywy Mos Def… ale całość została załagodzona przez obu artystów), a także znów połączył siły z Camp Lo, produkując ich wspaniały zeszłoroczny album "Ragtime Hightimes" - po raz kolejny udowadniając, że pomysłów mu nie brak, eksperymenty mu nie straszne, a przewidywalność to z pewnością nie jedna z cech, którymi można by go określić.Obecnie Sensei z Północnej Karoliny pracuje nad trzecią częścią "24 Hour Karate School" oraz koncertujepo świecie jako DJ koncertowy Mobb Deep. i Dzięki temu zawitał m.in. na zeszłoroczny Hip Hop Kemp, jak i w tym roku do Warszawy, a nam udało się usiąść z nim przed kamerą i przeprowadzić konkretny, 15-minutowy wywiad. Rezultaty już w najbliższą niedzielę. Póki co sprawdzajcie jak wygląda proces twórczy rzuconego na głęboką wodę i muszącego wybrać 3 winyle w ciemno Ski oraz nadrabiajcie powyższe perełki (a jest co nadrabiać). Miłego! Niełatwy jest żywot producenta. Możesz mieć na koncie tuziny klasyków i dyskografię, o której 95% zajmujących się tym fachem może tylko pomarzyć, a i tak często przeciętny rapowy zjadacz chleba na dźwięk Twojej ksywki bez wahania sypnie wymownym „Kto?!”. Znakomitym przykładem takiego zjawiska jest pochodzący z Greensboro w Północnej Karolinie DJ Ski, znany też jako Ski Beatz.Sympatyczny, skromny muzyk nigdy nie pchał się na pierwszy plan, nie wbijał do klipów ubrany w odblaskowy, jaskrawy garniak, ani nie doprawiał produkowanych przez siebie tracków rozmaitymi wariacjami frazy „Ski on the beat!”.

Od samego początku dostarczał po prostu najlepsze podkłady dla pierwszej klasy nowojorskich MC’s, tworząc podwaliny studyjnego debiutu Jay-Z „Reasonable Doubt”, produkując cały album Camp Lo „Uptown Saturday Night”, a po piętnastu latach szokując świat innowacyjnym i ultra świeżym „Pilot Talk” z wlatującym do gry Curren$ym. Zanim jednak David Willis wkręcił się w ogóle w produkcję, samplery i odkopywanie zakurzonych płyt winylowych

Zaczynał jako raper pod ksywą MC Will-Ski. W późnych latach 80. współtworzył jedną z pierwszych grup hip-hopowych w rejonie Północnej Karoliny, The Bizzie Boyz. Wspólnie Ski, Mixmasta D, Fanatic oraz tancerze Move & Groove wydali nawet w 1990 roku pełen album „Droppin It” nakładem Yo! Records. Pod spodem jeden z numerów z płyty, „For Those Who Slept”, w którym MC Will-Ski na energicznym, funkującym bicie prezentuje bardzo gładkie, luźne flow.

Pragnący jednak rozwijać się nasz bohater w początku lat 90. postanowił szukać swoich szans gdzie indziej i przeprowadził się do mekki aspirujących do wielkiej kariery muzyków, Miata, Które Nigdy Nie Śpi, Wielkiego Jabłka – tak, Nowego Jorku. Tam wspólnie z producentem Suave Loverem młody MC stworzył grupę Original Flavor i dostał się pod menedżerskie skrzydła początkującego Damona Dasha – przyszłego współtwórcy imperium Roc-A-Fella. W 1992 r. wydali pierwszy album „This Is How It Is”, po czym Suade Lovera zastąpili T-Strong i DJ Chubby Chubb, a w ślad za tym poszedł kolejny krążek „Beyond Flavor”. Na wyprodukowanym w całości przez Ski, wydanym w 1994 r. nakładem Atlantic Records LP, znalazł się pierwszy hit zespołu „Can I Get Open”, w którym gościnnie wystąpił w tamtym czasie zupełnie nieznany, niemający nawet żadnego kontraktu nagraniowego nołnejm, niejaki Jay-Z. Hey y’all, can I get open? You know it!

Wykręcony, imprezowy banger ukazujący coraz śmielsze zabawy formą I flow Ski, no i oczywiście łamiącą język, maszynową nawijkę Shawna Cartera, dotarł nawet do 46. miejsca na liście singli Billboardu, ale nie uchroniło to już i tak mocno przebudowanej grupy Original Flavor od rozpadu. Nie ma jednak tego złego… Koniec Oryginalnego Smaku oznaczał nowy początek dla ambitnego młodziaka, który postanowił zawiesić mikrofon i w pełni poświęcić się produkcji, zakładając firmę Roc-A-Blok Productions. Ciągle utrzymywał jednak dobry kontakt z menedżerem Damonem Dashem, więc gdy przyszła pora na debiutancki singiel Jay-Z „In My Lifetime”, zaszczyt wyprodukowania kawałka przypadł właśnie jemu.

Wydany w lipcu 1995 roku jako singiel z B-Side „Can I Get Wid Dat”, playerski hymn „In My Lifetime” doczekał sięnakręconego na Wyspach Dziewiczych teledysku, przedstawiającego hajlajfowe ambicje i swoiste „street dreams” Jiggi. Zanim wydany nakładem Payday Records singiel trafił na półki, oryginalną wersję kawałka, nagraną w 1993 r., Jay i Dame sprzedawali jeszcze natomiast prosto z bagażnika samochodu. Od 1995 r. wszystko zaczęło jednak już nabierać tempa, a surowy, pomagający połączyć brud i surowość blokowisk Marcy Projects z milionerskimi ambicjami gospodarza podkład Ski w dużym stopniu się do tego przyczynił. W następnych miesiącach S. Carter poczuł na własnej skórze łapy wielkiego przemysłu muzycznego i popadając w konflikt z wytwórnią na tle tantiemów i zysków ze sprzedaży singla, a także popadając w coarz większą frustrację ze względu na brak zainteresowania kolejnych wytwórni jego albumem „Reasonable Doubt”, postanowił założyć własną wytwórnię.

Odważny, nowatorski jak na tamten czas krok poskutkował powstaniem Roc-A-Fella Records jako labelu, który miał wprowadzić twórczość brooklyńskiego MC na rynek. W pracach nad albumem czynny udział brał oczywiście i Ski, który finalnie wyprodukował aż cztery kawałki na „Reasonable Doubt”, spośród których dwa – „Dead Presidents II” i „Feelin’ It”, wyróżnione zostały teledyskami. Pierwszy z nich, „Dead Presidents”, w pierwotnej wersji zawierający inny tekst na zwrotkach, światło dzienne ujrzał jeszcze w lutym 1996 r., sprzedając ponad pół miliona kopii i pokrywając się złotem. Na finalnym krążku znalazła się jednak wersja z zupełnie nowymi zwrotkami, natomiast tym samym, samplującym Nasa refrenem oraz klimatycznym, opartym na klawiszach Lonniego Listona Smitha z „Garden of Peace” podkładem autorstwa Ski.

Niekryjący zamiłowania do jazzu producent konsekwentnie szedł tą drogą, dostarczając Jayowi podkłady idealnie pod jego uliczne opowieści - wśród nich dające pierwszy posmak bardziej wyluzowanego, lżejszego brzmienia, oparte na samplu z pianisty Ahmada Jamala„Feelin’ It”. Oprócz tych dwóch tracków na debiutanckim LP Jaya z czerwca 1996 r. znalazły się też wyprodukowane przez Ski numery „Politics As Usual” i „22 Two’s”.

W międzyczasie, pomiędzy “In My Lifetime” oraz “Dead Presidents”, Ski zdążył też zapisać się na stałe na kartach rapowej historii bitem na innym klasycznym debiucie – „Doe Or Die” AZ z października 1995 roku, tym samym zgarniając pierwszą złotą płytę w swoim dorobku.

Mając już spokojną głowę po premierze debiutu Jaya Ski mógł natomiast wrócić do projektu, który musiał czasowo zawiesić kosztem podkładów dla prawej ręki i biznesowego partnera Dame’a Dasha. Mowa o albumie pochodzącego z Bronxu duetu Camp Lo. Wyprodukowane w całości przez niego, promowane pamiętnym, hitowym singlem „Luchini (AKA This Is It)” wydawnictwo „Uptown Saturday Night” trafiło na półki sklepowe w styczniu 1997 roku, na stałe umieszczając dysponujący własnym slangiem, stylowy duet w składzie Geechi Suede i Sonny Cheeba w świadomości fanów nowojorskiego hip-hopu. Ba, przypominamy, co działo się w Warszawie raptem 3 lata temu, gdy Panowie z Camp Lo zagrali ten numer w Cafe Kulturalnej. This is it, what!

Płynący na fali Ski w tym samym roku dostarczył jeszcze dwa bity na drugi, już wyraźnie dużo bardziej celujący w sprzedaż i zaistnienie w głównym nurcie hip-hopu album Jay-Z „In My Lifetime vol. 1”. Po raz kolejny też numer na jego bicie doczekał się klipu – mowa o wkraczającym brzmieniowo już w nową erę, niezwykle świeżym „Who You Wit II”. Drugim trackiem było mocarne, uliczne „Streets Is Watching”, które zainspirowało nakręcony w 1998 r. przez Jaya i ekipę muzyczny film o tym samym tytule.

Z rokiem 1998 r. przyszły jednak poważne zmiany, po części zapowiedziane pojawieniem się na “In My Lifetime vol. 1” takich postaci jak Mariah Carey czy Puff Daddy. Idący po hajs, a nie po drobne Jigga coraz bardziej zaczął bowiem odbiegać od ulicznego, klasycznego brzmienia ze swojego debiutu na rzecz bardziej nowoczesnego, podpadającego w dużej mierze pod narzucone przez Bad Boy Records brzmienia. W rezultacie wszyscy producenci (z wyjątkiem DJ’a Premiera), stanowiący trzon pierwszych dwóch albumów, czyli Ski i DJ Clark Kent, poszli w odstawkę...

Nasz bohater robił jednak dalej swoje, współpracując ściśle z ekipą Sporty Thievz, jak i dostarczając w 1998 r. kapitalny bit pod niesamowity posse cut „John Blaze” z płyty Fat Joe, w którym obok siebie wystąpili Big Pun, Jadakiss, Nas i Raekwon. Za numerem tym poszło jednak niestety niespodziewane, stopniowe spowolnienie kariery Ski, który niedługo później ponownie przeniósł się do Karoliny Północnej, powracając dopiero w roku 2000 podkładem do numeru Nature’a „The Ultimate High” z gościnnym udziałem Nasa.

W 2001 roku na płycie Jaya “Jay-Z: Unplugged” znalazł się oczekiwany przez fanów, swoisty reunion obu artystów – kawałek „People Talking”, zamykający jednak jedynie całość jako bonus track. DJ Ski skupił się zatem na współpracy z nadającymi na tych samych falach, lojalnymi Camp Lo, produkjąc ich krążki „Let’s Do It Again” z 2002 r. (singlowy klip „Glow”) oraz „Black Hollywood” z 2007 r., a także „Another Heits” z 2009 roku. W międzyczasie podrzucał natomiast bity takim artystom jak Proof (R.I.P.), Pacewon czy Angie Martinez. Jak się jednak niedługo okazało, była to jedynie cisza przed burzą

Kiedy już wydawało się, że najlepsze lata Ski ma za sobą, pojawił się Curren$y – dysponujący leniwym, zjaranym flow MC z Nowego Orleanu, współpraca z którym tchnęła drugie życie w karierę naszego naszego bohatera i pomogła mu zredefiniować swój styl. Co więcej, to właśnie Ski położył podwaliny pod brzmienie pierwszego kapitana Jet Life, w ogromnym stopniu przyczyniając się do tak błyskawicznego rozwoju jego kariery. Na nagranym przez nich w duecie, wyjątkowo świeżym i rozpływającym się aż od nadmiaru chillu „Pilot Talk” z 2010 r. pojawili się tak znamienici goście jak Snoop Dogg, Mos Def, Devin The Dude czy Big K.R.I.T., a pochodzący z Greensboro producent otworzył tym samym zupełnie nowy rozdział w karierze i zaliczył pewnego rodzaju „świeży start”.

Zaledwie dwa miesiące po premierze “Pilot Talk” do sklepów trafił natomiast długo oczekiwany, pierwszy solowy, producencki album Ski Beatza – wydane nakładem legendarnego Def Jam „24 Hour Karate School”. Oparty w dużej mierze na sprawdzonych, zaufanych współpracownikach takich jak Curren$y, Camp Lo, Tabi Bonney czy Stalley krążek zawierał jednak też gości takich jak Wiz Khalifa, Joell Ortiz i Ras Kass. Ukazały się również dwa single promujące płytę, nagrane w duecie z Mos Defem – „Cream of The Planet” i „Taxi”. Do obu nakręcono też teledyski, ale z niewiadomych przyczyn na finalnej wersji „24 Hour Karate School” znalazły się same instrumentale. Oba tracki należą jednak do jednych z najmocniejszych, jakie Mos/Yasiin nagrał w ostatnich latach.

Jakby tego było mało, za dwa miesiące do sklepów trafił trzeci projekt Ski w 2010 roku – sequel “Pilot Talk” z mającym szaleńcze tempo nagrywek Curren$ym, a w następnych latach mający niesamowitą wenę i pobudzony przez przyjaciela z Nowego Orleanu Ski poszedł w jego ślady, produkując w samym 2011 r. całe albumy takich artystów jak Dynasty Electric, Tabi Bonney, Locksmith czy MURS. Warto zwłaszcza zapoznać się z tym ostatnim autorstwa kalifornijskiego weterana „Love and Rockets vol. 1: The Transformation”, promowanym takimi klipami jak ten poniżej:

Idąc za ciosem, w 2012 r. Ski puścił sequel „24-godzinnej Szkoły Karate”, czyli „24 Hour Karate School Presents Twilight”. Tracklista w dużej mierze przypominała jedynkę, gdyż wielu gości powtórzyło się, nowością był m.in. Mac Miller w futurystycznym, funkującym numerze „Time Goes”.

W ciągu następnych kilku lat Ski zwolnił już trochę to niesamowite tempo, ale wciąż działał dosyć aktywnie a fani chyba nie zdążyli się stęsknić - pojawił się m.in. w słynnym cyklu „Rhythm Roulette”, gdzie prezentował swoje producenckie skilsy i techniki, wyprodukował połowę „Pilot Talk III” dla Curren$y’ego, jak i kapitalne „Sensei On The Block” z Mos Defem/Yasiin Beyem w zeszłym roku (które wywołało małą kontrowersję, gdyż Bey nie zgodził się na użycie jego starej ksywy Mos Def… ale całość została załagodzona przez obu artystów), a także znów połączył siły z Camp Lo, produkując ich wspaniały zeszłoroczny album "Ragtime Hightimes" - po raz kolejny udowadniając, że pomysłów mu nie brak, eksperymenty mu nie straszne, a przewidywalność to z pewnością nie jedna z cech, którymi można by go określić.

Obecnie Sensei z Północnej Karoliny pracuje nad trzecią częścią "24 Hour Karate School" oraz koncertujepo świecie jako DJ koncertowy Mobb Deep. i Dzięki temu zawitał m.in. na zeszłoroczny Hip Hop Kemp, jak i w tym roku do Warszawy, a nam udało się usiąść z nim przed kamerą i przeprowadzić konkretny, 15-minutowy wywiad. Rezultaty już w najbliższą niedzielę. Póki co sprawdzajcie jak wygląda proces twórczy rzuconego na głęboką wodę i muszącego wybrać 3 winyle w ciemno Ski oraz nadrabiajcie powyższe perełki (a jest co nadrabiać). Miłego!

]]>
Ski Beatz naszym Artystą Tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-10,ski-beatz-naszym-artysta-tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-10,ski-beatz-naszym-artysta-tygodniaMay 10, 2016, 7:43 pmMarcin NataliNiedawno pytaliśmy was na naszym fanpage’u, czy powinniśmy więcej uwagi poświęcać producentom i DJ’om – nie bez powodu. Odpowiadający za kluczową w każdym przypadku warstwę muzyczną producenci często są pomijani i niedoceniani przez codziennych słuchaczy rapu, nie czytających creditsów w książeczce ani nie zagłębiających się w takie „szczegóły”. W rezultacie dużo osób nie ma nawet pojęcia, kto dostarczył muzykę pod klasyki, które tak uwielbiają i których brzmieniem się od lat zachwycają.Jeśli więc spytacie "kto to Ski Beatz" to powiemy krótko - jeden z producentów mających najbardziej imponującą dyskografię w historii. To na jego bitach debiutanckie klasyki tworzyli Jay-Z czy Camp Lo, to on kilkanaście lat później znów zaszokował świat świeżością tworząc brzmienie Curren$y'ego na "Pilot Talk"... Z okazji przeprowadzonego przez nas videowywiadu z obecnym DJ’em koncertowym Mobb Deep postanowiliśmy poświęcić mu cały tydzień i przybliżyć wam jego dorobek. Niedawno pytaliśmy was na naszym fanpage’u, czy powinniśmy więcej uwagi poświęcać producentom i DJ’om – nie bez powodu. Odpowiadający za kluczową w każdym przypadku warstwę muzyczną producenci często są pomijani i niedoceniani przez codziennych słuchaczy rapu, nie czytających creditsów w książeczce ani nie zagłębiających się w takie „szczegóły”. W rezultacie dużo osób nie ma nawet pojęcia, kto dostarczył muzykę pod klasyki, które tak uwielbiają i których brzmieniem się od lat zachwycają.

Jeśli więc spytacie "kto to Ski Beatz" to powiemy krótko - jeden z producentów mających najbardziej imponującą dyskografię w historii. To na jego bitach debiutanckie klasyki tworzyliJay-Z czy Camp Lo, to on kilkanaście lat później znów zaszokował świat świeżością tworząc brzmienie Curren$y'ego na "Pilot Talk"... Z okazji przeprowadzonego przez nas videowywiadu z obecnym DJ’em koncertowym Mobb Deep postanowiliśmy poświęcić mu cały tydzień i przybliżyć wam jego dorobek.



]]>
Mos Def & Ski Beatz - pierwszy od 5 lat numer duetu!https://popkiller.kingapp.pl/2015-08-30,mos-def-ski-beatz-pierwszy-od-5-lat-numer-duetu-0https://popkiller.kingapp.pl/2015-08-30,mos-def-ski-beatz-pierwszy-od-5-lat-numer-duetu-0August 30, 2015, 5:44 pmMarcin NataliMos Def - alias, który wydawałoby się przeszedł już oficjalnie do historii, ostatnio znów zawitał w tytule kawałka za sprawą A$AP Rocky'ego, dla którego Yasiin Bey specjalnie zgodził się wystąpić ponownie jak Mos. Przedwczoraj natomiast do Sieci trafił świeżutki numer "Sensei on the Block" nagrany w duecie ze Ski Beatzem, producentem mającym na koncie m.in. takie perełki jak "Dead Presidents II" Jay-Z, debiut Camp Lo czy z nowszych rzeczy płyty Curren$y'ego z serii "Pilot Talk".W zeszłym tygodniu udało nam się zresztą porozmawiać przed kamerą ze Ski Beatzem na Hip Hop Kempie, gdzie grał on jako DJ Mobb Deep. Rezultatem jest 15-minutowy wywiad, który postaramy się jak najszybciej opublikować, póki co zapraszamy do odsłuchu przypominającego lata świetności brooklyńskiego MC numeru. W rozwinięciu także nowy teledysk... Yasiin Beya "Basquiat Ghostwriter", który ujrzał światło dzienne wcześniej w tym miesiącu.Przypominamy też poprzednie collabo duetu Mos Def & Ski Beatz, pochodzące z pierwszej płyty producenckiej Ski "24 Hour Karate School" z 2010 roku.Mos Def - alias, który wydawałoby się przeszedł już oficjalnie do historii, ostatnio znów zawitał w tytule kawałka za sprawą A$AP Rocky'ego, dla którego Yasiin Bey specjalnie zgodził się wystąpić ponownie jak Mos. Przedwczoraj natomiast do Sieci trafił świeżutki numer "Sensei on the Block" nagrany w duecie ze Ski Beatzem, producentem mającym na koncie m.in. takie perełki jak "Dead Presidents II" Jay-Z, debiut Camp Lo czy z nowszych rzeczy płyty Curren$y'ego z serii "Pilot Talk".

W zeszłym tygodniu udało nam się zresztą porozmawiać przed kamerą ze Ski Beatzem na Hip Hop Kempie, gdzie grał on jako DJ Mobb Deep. Rezultatem jest 15-minutowy wywiad, który postaramy się jak najszybciej opublikować, póki co zapraszamy do odsłuchu przypominającego lata świetności brooklyńskiego MC numeru. W rozwinięciu także nowy teledysk... Yasiin Beya "Basquiat Ghostwriter", który ujrzał światło dzienne wcześniej w tym miesiącu.

Przypominamy też poprzednie collabo duetu Mos Def & Ski Beatz, pochodzące z pierwszej płyty producenckiej Ski "24 Hour Karate School" z 2010 roku.

]]>
Camp Lo "Bright Lights" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-04-05,camp-lo-bright-lights-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-04-05,camp-lo-bright-lights-teledyskApril 3, 2015, 2:18 pmAdmin strony"Ragtime Hightimes" to wspólny album Camp Lo i Ski Beatza, legendarnego producenta stojącego m.in. za tym, co działo się na kultowym debiucie duetu, na czele z "Luchini". Krążek ukaże się 12 maja, dziś mamy nowe fluorescencyjne video.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"22578","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]"Ragtime Hightimes" to wspólny album Camp Lo i Ski Beatza, legendarnego producenta stojącego m.in. za tym, co działo się na kultowym debiucie duetu, na czele z "Luchini". Krążek ukaże się 12 maja, dziś mamy nowe fluorescencyjne video.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"22578","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Stalley & Ski Beatz "S.T.A.L.L.E.Y.", "Larry Bird", "Gentleman's Quarterly" (Ot Tak #176)https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-06,stalley-ski-beatz-stalley-larry-bird-gentlemans-quarterly-ot-tak-176https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-06,stalley-ski-beatz-stalley-larry-bird-gentlemans-quarterly-ot-tak-176March 6, 2015, 5:38 pmMaciej WojszkunStalley. Zaraz, kto? To ten gość z okazałą brodą to nie jest Freeway? Mówisz, że też rapuje, i wychodzi mu to nieźle... No skoro już tak zachwalasz, to sprawdzę.... O, zaraz, tu coś jest. No OK, beat jest spoko, zaraz wejdzie ten Twój idol...Wiesz co? To brzmi naprawdę dobrze!Tak w skrócie opisałbym swoje początki poznawania twórczości reprezentującego z dumą Massillon w stanie Ohio, jak i drużynę Maybach Music Group Stalleya, który w ten weekend zagra w Katowicach i Gdańsku. Przyznam szczerze na samym początku - jestem gościem, którego zupełnie nie jara oeuvre wodza MMG, Ricka Rossa, z tego też powodu niestety kompletnie ignorowałem wszystko, co wychodziło ze stajni Maybacha - czy to składanki "Self Made", czy albumy tak dobrych przecież graczy jak Wale czy Stalley właśnie. Dopiero zachęta od znajomego skłoniła mnie do sprawdzenia, co też do powiedzenia na majku ma ten sympatyczny brodacz. Jako wielbiciel starego, dobrego nowojorskiego brzmienia, dowiedziawszy się, iż Stalley sporo współpracował z uznanym producentem Ski Beatzem (który co prawda Nowojorczykiem nie jest, jednak ma na koncie absolutne eastcoastowe sztosy gatunku - choćby kultowe "Luchini" Camp Lo czy "Dead Presidents II" Jaya) - czym prędzej sprawdziłem rezultaty tej kooperacji. I nie żałuję, bo to świetne tracki. Jako że już jutro w Polsce będziemy gościć Stalleya, proponuję jako przystawki przed głównym daniem - koncertami w Katowicach i Gdańsku - moje osobiste trzy ulubione kawałki Stalleya i Ski Beatza. Na pierwszy ogień - "S.T.A.L.L.E.Y.", czyli perfekcyjna prezentacja Kyle'a Myricksa. Kozacki bragga track na ciężkim, groźnym beacie, jeden z najlepszych utworów na producentce Ski, "24 Hour Karate School"... Luz, lekkość poruszania się na beacie, pomysłowe linijki - I'm the capital, so all these lower case niggas comin' after who? = bujający sztos. Do tego zilustrowany zabawnym teledyskiem. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21931","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]"This guitar makes me feel like I'm rapping to 'Poison'" - oznajmia Stalley w kolejnym hiciorze, tym razem z drugiej części Całodobowej Szkoły Karate. Tu się z nim zgadzam - uwielbiam solidny, rockowy sznyt w hip-hopie, i "Larry Bird" nie zawodzi. Stalleyowi w to graj - dla niego to idealne tło na soczyste bragga. None higher, ride Chevy with Dayton wires/with tons of boom in the back/The black Larry Bird, run and tell them the bruisin' is back! [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21932","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Wysłuchawszy poprzednich tracków - w życiu bym nie przypuszczał, że ten beat - kojący, bujający, tchnący południowym vibe'em, podkład, dla którego idealne jest określenie smooth - wyszedł spod rąk Ski Beatza... Wyluzowany Stalley płynie na podkładzie bez trudu, interesująco opisując siebie jako eleganckiego, niemal idealnego gościa rodem z okładek pisma... "Gentleman's Quarterly" właśnie. Świetna rzecz, i luzacka (propsy za wersy o Kanyem!) i krzepiąca.My objective is to be the best/The climb's been short, I think my stairway is missing steps... Big up, Stalley, niezapomnianych wrażeń z pobytu w Polsce! [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21934","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Stalley. Zaraz, kto? To ten gość z okazałą brodą to nie jest Freeway? Mówisz, że też rapuje, i wychodzi mu to nieźle... No skoro już tak zachwalasz, to sprawdzę.... O, zaraz, tu coś jest. No OK, beat jest spoko, zaraz wejdzie ten Twój idol...Wiesz co? To brzmi naprawdę dobrze!

Tak w skrócie opisałbym swoje początki poznawania twórczości reprezentującego z dumą Massillon w stanie Ohio, jak i drużynę Maybach Music Group Stalleya, który w ten weekend zagra w Katowicach i Gdańsku. Przyznam szczerze na samym początku - jestem gościem, którego zupełnie nie jara oeuvre wodza MMG, Ricka Rossa, z tego też powodu niestety kompletnie ignorowałem wszystko, co wychodziło ze stajni Maybacha - czy to składanki "Self Made", czy albumy tak dobrych przecież graczy jak Wale czy Stalley właśnie. Dopiero zachęta od znajomego skłoniła mnie do sprawdzenia, co też do powiedzenia na majku ma ten sympatyczny brodacz. 

Jako wielbiciel starego, dobrego nowojorskiego brzmienia, dowiedziawszy się, iż Stalley sporo współpracował z uznanym producentem Ski Beatzem (który co prawda Nowojorczykiem nie jest, jednak ma na koncie absolutne eastcoastowe sztosy gatunku - choćby kultowe "Luchini" Camp Lo czy "Dead Presidents II" Jaya) - czym prędzej sprawdziłem rezultaty tej kooperacji. I nie żałuję, bo to świetne tracki. Jako że już jutro w Polsce będziemy gościć Stalleya, proponuję jako przystawki przed głównym daniem - koncertami w Katowicach i Gdańsku - moje osobiste trzy ulubione kawałki Stalleya i Ski Beatza. 

Na pierwszy ogień - "S.T.A.L.L.E.Y.", czyli perfekcyjna prezentacja Kyle'a Myricksa. Kozacki bragga track na ciężkim, groźnym beacie, jeden z najlepszych utworów na producentce Ski, "24 Hour Karate School"... Luz, lekkość poruszania się na beacie, pomysłowe linijki - I'm the capital, so all these lower case niggas comin' after who? = bujający sztos. Do tego zilustrowany zabawnym teledyskiem.

                                [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21931","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

"This guitar makes me feel like I'm rapping to 'Poison'" - oznajmia Stalley w kolejnym hiciorze, tym razem z drugiej części Całodobowej Szkoły Karate. Tu się z nim zgadzam - uwielbiam solidny, rockowy sznyt w hip-hopie, i "Larry Bird" nie zawodzi. Stalleyowi w to graj - dla niego to idealne tło na soczyste bragga. None higher, ride Chevy with Dayton wires/with tons of boom in the back/The black Larry Bird, run and tell them the bruisin' is back! 

                               [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21932","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

Wysłuchawszy poprzednich tracków - w życiu bym nie przypuszczał, że ten beat - kojący, bujający, tchnący południowym vibe'em, podkład, dla którego idealne jest określenie smooth - wyszedł spod rąk Ski Beatza... Wyluzowany Stalley płynie na podkładzie bez trudu, interesująco opisując siebie jako eleganckiego, niemal idealnego gościa rodem z okładek pisma... "Gentleman's Quarterly" właśnie. Świetna rzecz, i luzacka (propsy za wersy o Kanyem!) i  krzepiąca.

My objective is to be the best/The climb's been short, I think my stairway is missing steps... Big up, Stalley, niezapomnianych wrażeń z pobytu w Polsce!

                                [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21934","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

]]>
Pacewon "I Declare War" (Diggin' In The Videos #287)https://popkiller.kingapp.pl/2013-07-18,pacewon-i-declare-war-diggin-in-the-videos-287https://popkiller.kingapp.pl/2013-07-18,pacewon-i-declare-war-diggin-in-the-videos-287July 17, 2013, 11:19 pmDaniel WardzińskiKiedy w Świat poszło info, że Pacewon będzie kolejnym gościem na nadchodzącym album SoulPete'a wielu zareagowało - zajebiście, ten koleś co zrobił z Mr. Greenem kozacką płytę. Proste, zrobił, nie przeczę, ale Pacewon ma za sobą długą i bardzo ciekawą drogę o której często się dziś zapomina. Pochodzący z New Jersey MC już na początku lat 90. działał w grupie Outsidaz w której oprócz niego znajdowali się m.in. Rah Digga i Young Zee. Grupa była silnie skonektowana z Refugee Camp i na przeklasycznym "Score" znajdziecie ich udział w numerze "Cowboys". Później Pacewon rapował też na "Malpractice" Redmana.Dziś jednak rok 1998, kiedy to Pacewon szykował się do premiery swojego album "Pacewon Affect" w Ruffhouse Records. Płyta nigdy się nie ukazała, ale został wyprodukowany przez Ski Beatza singiel w którym pojawia się inny ziomek rapera. Nie wiem czy kojarzycie... Eminem, czy coś takiego.Jak zacznie się kojarzyć fakty, Eminem na swoim mistrzowskim debiucie u Dre'a nie tylko wysyłał shouty dla Outsidaz (wymieniając zresztą Pacewona z ksywki), ale nawet wplatał nazwę ekipy jako swojej własnej! Zespół faktycznie bardzo dobrze żył z D12 i być może właśnie efektem tego jest fakt, że w klipe do "I Declare War" Marshall gra jedną z głównych ról. Na mega znanym samplu z Lee Masons Pacewon pokazuje swoją nieskomplikowaną, ale zarazem bardzo dosadną stylówkę. Oczywiście fakt, że pierwszym singlem płyty, która się oficjalnie nie ukazała jest diss na majorsy jest aż nazbyt wymowny. A fakt, że ten gość pojawi się na płycie polskiego producenta to nawet nie coś, ale COŚ. Sprawdźcie. Kiedy w Świat poszło info, że Pacewon będzie kolejnym gościem na nadchodzącym album SoulPete'a wielu zareagowało - zajebiście, ten koleś co zrobił z Mr. Greenem kozacką płytę. Proste, zrobił, nie przeczę, ale Pacewon ma za sobą długą i bardzo ciekawą drogę o której często się dziś zapomina. Pochodzący z New Jersey MC już na początku lat 90. działał w grupie Outsidaz w której oprócz niego znajdowali się m.in. Rah Digga i Young Zee. Grupa była silnie skonektowana z Refugee Camp i na przeklasycznym "Score" znajdziecie ich udział w numerze "Cowboys". Później Pacewon rapował też na "Malpractice" Redmana.

Dziś jednak rok 1998, kiedy to Pacewon szykował się do premiery swojego album "Pacewon Affect" w Ruffhouse Records. Płyta nigdy się nie ukazała, ale został wyprodukowany przez Ski Beatza singiel w którym pojawia się inny ziomek rapera. Nie wiem czy kojarzycie... Eminem, czy coś takiego.

Jak zacznie się kojarzyć fakty, Eminem na swoim mistrzowskim debiucie u Dre'a nie tylko wysyłał shouty dla Outsidaz (wymieniając zresztą Pacewona z ksywki), ale nawet wplatał nazwę ekipy jako swojej własnej! Zespół faktycznie bardzo dobrze żył z D12 i być może właśnie efektem tego jest fakt, że w klipe do "I Declare War" Marshall gra jedną z głównych ról. Na mega znanym samplu z Lee Masons Pacewon pokazuje swoją nieskomplikowaną, ale zarazem bardzo dosadną stylówkę. Oczywiście fakt, że pierwszym singlem płyty, która się oficjalnie nie ukazała jest diss na majorsy jest aż nazbyt wymowny. A fakt, że ten gość pojawi się na płycie polskiego producenta to nawet nie coś, ale COŚ. Sprawdźcie.

 

]]>
Ski Beatz "24 Hour Karate School Presents Twilight" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-03-08,ski-beatz-24-hour-karate-school-presents-twilight-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-03-08,ski-beatz-24-hour-karate-school-presents-twilight-recenzjaFebruary 1, 2014, 7:37 pmDaniel WardzińskiWielki powrót Ski Beatza i sposób w jaki zbudował wokół siebie grupę raperów regularnie nagrywających na jego bitach, to coś na co patrzy się ze sporym uznaniem. Jego muzyka ponownie znalazła się w obiegu, a jego autorska saga "24 Hour Karate School" wzbudza coraz większe zainteresowanie. Pierwsza część serii może trochę zawiodła, ale najnowsza - "Twilight" nadrabia wszystkie zaległości.Nowy album Ski może zatrzeć złe wspomnienie i zastąpić je 35 minutami znakomitego hip-hopu do którego będzie chciało się wracać. Beatmakerski weteran ma tutaj świeżość jakiej nieraz brakuje debiutantom.Ski na kolejnych częściach serii "24 Hour Karate School" bardzo często promuje młodzież i tak jest też tutaj, chociaż znalazło się też miejsce dla starszych jak ulubieniec gospodarza - Curren$y czy Murs z Living Legends. Autor "Feelin It" i "Dead President" wyraźnie coraz bardziej stawia na jazz, a wynikająca z tego obecność znakomitego saksofonisty - Najee'go to jeden z najpiękniejszych momentów albumu. W brzmieniu "Twilight" słychać zarówno to czego Ski nauczył się jeszcze w czasach Original Flavour, jak i odważnie wplecione w to wszystko, mądrze dograne żywe instrumenty. Jeśli sampluje też stara się, żeby numer brzmiał jak zagrany i w efekcie to chyba sprawia, że "Twilight" jest jednym z najspójniejszych i najciekawiej prezentujących się płyt producenckich od dawna. Obsada pozornie sprawia wrażenia słabszej, ale to mylne. Każdy z raperów na tej płycie chyba bardzo dobrze zrozumiał jak ma wyglądać ten album. Smoke DZA u którego różnie bywa z formą tutaj serwuje "Fly High", prawdopodobnie jeden z najlepszych numerów w jego dorobku, Curren$y numer porównywalny do najlepszych tracków stworzonych ze Ski, a Mac Miller na "Twilight" jest bardziej przekonujący niż na "Blue Slide Park". Wszyscy tutaj rapują jakby to była ich płyta. Każdemu zależy i wszyscy razem tworzą wspólną całość, która bezwzględnie pożera kolejne godziny słuchania. Nad tym wszystkim czuwa generał Ski, który zrobił taki album z premedytacją i musi być strasznie zajarany efektem. Ski, producent aktywny jeszcze w pierwszej połowie lat 90, w roku 2012 wciąż coś odkrywa i tworzy. Świeży, odprężający album, oparty na zupełnie innym niż dotychczas wykorzystaniu jazzu, chociaż jest tu też trochę funkowej dynamiki i czerpania z innych czarnych gatunków. Ski nie boi się też elektroniki co widać choćby po "Time Goes" z Mac Millerem. Ma swoje chore pomysły i jest zdeterminowany w ich realizacji. Zazwyczaj okazuje się, że słusznie. Jako całość wkręca się świetnie.Ten album to czas zainwestowany w relaks. Bardzo głębokie i złożone brzmienie płyty sprawia, że można w nią wsiąknąć. Po pierwszym przesłuchaniu myślałem, że było ostatnim, po kilku kolejnych już nie mogłem tego wyłączyć. Dla samego "City Lights" czy fantastycznego "Heaven Is" C Plusa oddałbym całe "24 Hour Karate School Vol. 1". Ski jest w znakomitej formie i uznanie jakim darzą go raperzy na tej płycie nie jest przypadkowe. On na nie w pełni zasługuje. Mocna piątka. Wielki powrót Ski Beatza i sposób w jaki zbudował wokół siebie grupę raperów regularnie nagrywających na jego bitach, to coś na co patrzy się ze sporym uznaniem. Jego muzyka ponownie znalazła się w obiegu, a jego autorska saga "24 Hour Karate School" wzbudza coraz większe zainteresowanie. Pierwsza część serii może trochę zawiodła, ale najnowsza - "Twilight" nadrabia wszystkie zaległości.

Nowy album Ski może zatrzeć złe wspomnienie i zastąpić je 35 minutami znakomitego hip-hopu do którego będzie chciało się wracać. Beatmakerski weteran ma tutaj świeżość jakiej nieraz brakuje debiutantom.

Ski na kolejnych częściach serii "24 Hour Karate School" bardzo często promuje młodzież i tak jest też tutaj, chociaż znalazło się też miejsce dla starszych jak ulubieniec gospodarza - Curren$y czy Murs z Living Legends. Autor "Feelin It" i "Dead President" wyraźnie coraz bardziej stawia na jazz, a wynikająca z tego obecność znakomitego saksofonisty - Najee'go to jeden z najpiękniejszych momentów albumu. W brzmieniu "Twilight" słychać zarówno to czego Ski nauczył się jeszcze w czasach Original Flavour, jak i odważnie wplecione w to wszystko, mądrze dograne żywe instrumenty. Jeśli sampluje też stara się, żeby numer brzmiał jak zagrany i w efekcie to chyba sprawia, że "Twilight" jest jednym z najspójniejszych i najciekawiej prezentujących się płyt producenckich od dawna.

Obsada pozornie sprawia wrażenia słabszej, ale to mylne. Każdy z raperów na tej płycie chyba bardzo dobrze zrozumiał jak ma wyglądać ten album. Smoke DZA u którego różnie bywa z formą tutaj serwuje "Fly High", prawdopodobnie jeden z najlepszych numerów w jego dorobku, Curren$y numer porównywalny do najlepszych tracków stworzonych ze Ski, a Mac Miller na "Twilight" jest bardziej przekonujący niż na "Blue Slide Park". Wszyscy tutaj rapują jakby to była ich płyta. Każdemu zależy i wszyscy razem tworzą wspólną całość, która bezwzględnie pożera kolejne godziny słuchania.

Nad tym wszystkim czuwa generał Ski, który zrobił taki album z premedytacją i musi być strasznie zajarany efektem. Ski, producent aktywny jeszcze w pierwszej połowie lat 90, w roku 2012 wciąż coś odkrywa i tworzy. Świeży, odprężający album, oparty na zupełnie innym niż dotychczas wykorzystaniu jazzu, chociaż jest tu też trochę funkowej dynamiki i czerpania z innych czarnych gatunków. Ski nie boi się też elektroniki co widać choćby po "Time Goes" z Mac Millerem. Ma swoje chore pomysły i jest zdeterminowany w ich realizacji. Zazwyczaj okazuje się, że słusznie. Jako całość wkręca się świetnie.

Ten album to czas zainwestowany w relaks. Bardzo głębokie i złożone brzmienie płyty sprawia, że można w nią wsiąknąć.Po pierwszym przesłuchaniu myślałem, że było ostatnim, po kilku kolejnych już nie mogłem tego wyłączyć. Dla samego "City Lights" czy fantastycznego "Heaven Is" C Plusa oddałbym całe "24 Hour Karate School Vol. 1". Ski jest w znakomitej formie i uznanie jakim darzą go raperzy na tej płycie nie jest przypadkowe. On na nie w pełni zasługuje. Mocna piątka.

 

]]>
Ski Beatz ft. L.E.P. Bogus Boys, Terri Walker "Lookin' For Me" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-07-01,ski-beatz-ft-lep-bogus-boys-terri-walker-lookin-for-me-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-07-01,ski-beatz-ft-lep-bogus-boys-terri-walker-lookin-for-me-teledyskJuly 1, 2011, 2:00 pmDaniel WardzińskiNiedawny album Ski Beatza "24 Hour Karate School" zdecydowanie rozczarował nasze oczekiwania związane z tą płytą, a jedyne co zapada z niego pamięć to fantastyczne "Scaling The Building". Niebawem ukaże się jednak druga część zatytułowana po prostu "24 Hour Karate School II".Album jest promowany przez nowy teledysk przygotowany przez BluRoc.tv, a gościnnie pojawiają się w nim L.E.P. Bogus Boyz oraz Terri Walker. Jak to brzmi?W mojej opinii lepiej. L.E.P. to hardkorowa ekipa z Chicago, która pod banderą Bogus Boyz dalej ciągnie swoje projekty po śmierci jednego z członków zespołu - Lil Larro (na zdjęciu po prawej). Wraz ze swoim ziomkiem panowie podpisali kontrakt z Sony, a debiutancki album zapowiadany na 2007 rok miał być przyprawiony zwrotkami Ricka Rossa, Buna B, Fabolousa czy Twisty. Wśród producentów wspominano Kanye Westa, Hi-Teka czy Heatmakerz. Plany padły wraz ze śmiercią Larro, zastrzelonego na ulicy w Chicago. Pod spodem możecie sprawdzić nowy kawałek ekipy ze Ski. Tym ciekawsze to, że bardzo hardkorowi raperzy spotykają się tutaj z brytyjską wokalistką R&B, mającą na koncie trzy albumy na angielskim rynku Terri Walker. Jeszcze w tym roku ma się ukazać jej czwarta płyta "Walk With Me".Co do gospodarza - wraca chyba do formy, bo bit prezentuje się naprawdę fajnie i bardzo w jego stylu. Sampel nie jest gęsto pocięty, perkusje trochę przypominają te, które do gry wprowadził Just Blaze, ale wszystko podano a'la Ski. Słucha się tego naprawdę dobrze. Niedawny album Ski Beatza "24 Hour Karate School" zdecydowanie rozczarował nasze oczekiwania związane z tą płytą, a jedyne co zapada z niego pamięć to fantastyczne "Scaling The Building". Niebawem ukaże się jednak druga część zatytułowana po prostu "24 Hour Karate School II".

Album jest promowany przez nowy teledysk przygotowany przez BluRoc.tv, a gościnnie pojawiają się w nim L.E.P. Bogus Boyz oraz Terri Walker. Jak to brzmi?

W mojej opinii lepiej. L.E.P. to hardkorowa ekipa z Chicago, która pod banderą Bogus Boyz dalej ciągnie swoje projekty po śmierci jednego z członków zespołu - Lil Larro (na zdjęciu po prawej). Wraz ze swoim ziomkiem panowie podpisali kontrakt z Sony, a debiutancki album zapowiadany na 2007 rok miał być przyprawiony zwrotkami Ricka Rossa, Buna B, Fabolousa czy Twisty. Wśród producentów wspominano Kanye Westa, Hi-Teka czy Heatmakerz. Plany padły wraz ze śmiercią Larro, zastrzelonego na ulicy w Chicago. Pod spodem możecie sprawdzić nowy kawałek ekipy ze Ski. Tym ciekawsze to, że bardzo hardkorowi raperzy spotykają się tutaj z brytyjską wokalistką R&B, mającą na koncie trzy albumy na angielskim rynku Terri Walker. Jeszcze w tym roku ma się ukazać jej czwarta płyta "Walk With Me".

Co do gospodarza - wraca chyba do formy, bo bit prezentuje się naprawdę fajnie i bardzo w jego stylu. Sampel nie jest gęsto pocięty, perkusje trochę przypominają te, które do gry wprowadził Just Blaze, ale wszystko podano a'la Ski. Słucha się tego naprawdę dobrze.

 

]]>
Ski Beatz "24 Hour Karate School" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-05,ski-beatz-24-hour-karate-school-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-05,ski-beatz-24-hour-karate-school-recenzjaFebruary 1, 2014, 6:27 pmDaniel WardzińskiPo tym co usłyszeliśmy na "Pilot Talk" Curren$yego, po producenckich dokonaniach Ski Beatza spodziewałem się sporo. Może nie tyle co po bitach z połowy i końcówki lat 90., ale uwierzyłem w wysoką formę weterana, który chce powrócić i utrzeć nosa producenckim newcomerom, którzy często spychają w cień ludzi, którzy błyszczeli na platynowych albumach z zeszłej dekady."24 Hour Karate School" to materiał, który ujrzał światło w innym kształcie niż chciał tego autor i w efekcie na płycie nie znalazły się kawałki, o których Dymitr pisał TUTAJ.I kiedy je przesłuchałem, pierwsze co pomyślałem to "szkoda, że nie wypaliło". Ten materiał na pewno dusi w sobie mnóstwo potencjału na lepszą muzykę. Instrumentaliści, którzy dodali tyle uroku produkcjom z "Pilot Talk", tutaj są nieobecni, a i promocje ze strony Def Jamu pozostawia bardzo wiele do życzenia. Co w efekcie warto znać na tej płycie? Fantastyczny bit do "Go" bezlitośnie pokaleczony przez Jima Jonesa'a i nieodratowany do końca przez Curren$yego. "Prowler 2" na którym bardzo ciekawie krzyżują się nieprzeciętne style Jean Grae, Jay Electroniki i Joella Ortiza. Ciekawe "Scaling The Building" gra przyjemnie, ale nie ukazuje pełni potencjału Curren$yego i Wiz Khalify. Za ciekawy uznałbym jeszcze bardzo nietypowy bangerek "S.T.A.L.L.E.Y.", który ewidentnie ma coś w sobie. I tyle...Szkoda, że nie ma tych numerów Mos Defa, bo tak płyta jest po prostu... słaba. "Super Bad" Rugz D Bewler jest żenujące, dwa numery Tabi Bonney nieprzekonujące, "Back Uptown" Camp Lo szokujące, niekoniecznie na plus... Dla mnie "24 Hour Karate School" to wielkie rozczarowanie, bo forma Ski wydawała się naprawdę dobra. Album bez wspomnianych już kawałków, które na albumie się nie znalazły, zasługuje na dwa. Nawet plusa nie mam za co dostawić.Może nie tyle co po bitach z połowy i końcówki lat 90., ale uwierzyłem w wysoką formę weterana, który chce powrócić i utrzeć nosa producenckim newcomerom, którzy często spychają w cień ludzi, którzy błyszczeli na platynowych albumach z zeszłej dekady.

"24 Hour Karate School" to materiał, który ujrzał światło w innym kształcie niż chciał tego autor i w efekcie na płycie nie znalazły się kawałki, o których Dymitr pisał TUTAJ.

I kiedy je przesłuchałem, pierwsze co pomyślałem to "szkoda, że nie wypaliło". Ten materiał na pewno dusi w sobie mnóstwo potencjału na lepszą muzykę. Instrumentaliści, którzy dodali tyle uroku produkcjom z "Pilot Talk", tutaj są nieobecni, a i promocje ze strony Def Jamu pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Co w efekcie warto znać na tej płycie? Fantastyczny bit do "Go" bezlitośnie pokaleczony przez Jima Jonesa'a i nieodratowany do końca przez Curren$yego. "Prowler 2" na którym bardzo ciekawie krzyżują się nieprzeciętne style Jean Grae, Jay Electroniki i Joella Ortiza. Ciekawe "Scaling The Building" gra przyjemnie, ale nie ukazuje pełni potencjału Curren$yego i Wiz Khalify. Za ciekawy uznałbym jeszcze bardzo nietypowy bangerek "S.T.A.L.L.E.Y.", który ewidentnie ma coś w sobie. I tyle...

Szkoda, że nie ma tych numerów Mos Defa, bo tak płyta jest po prostu... słaba. "Super Bad" Rugz D Bewler jest żenujące, dwa numery Tabi Bonney nieprzekonujące, "Back Uptown" Camp Lo szokujące, niekoniecznie na plus...  Dla mnie "24 Hour Karate School" to wielkie rozczarowanie, bo forma Ski wydawała się naprawdę dobra. Album bez wspomnianych już kawałków, które na albumie się nie znalazły, zasługuje na dwa.Nawet plusa nie mam za co dostawić.

]]>