popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Showbizhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/17698/ShowbizNovember 14, 2024, 11:05 pmpl_PL © 2024 Admin stronyD.I.T.C. "Sessions" - pierwsza od 16 lat płyta już w tym miesiącu!https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-07,ditc-sessions-pierwsza-od-16-lat-plyta-juz-w-tym-miesiacuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-07,ditc-sessions-pierwsza-od-16-lat-plyta-juz-w-tym-miesiacuOctober 7, 2016, 9:39 amAdmin stronyLegendarny i nierdzewny kolektyw D.I.T.C. znów atakuje. Pisaliśmy Wam już kilkukrotnie o drugiej wspólnej płycie ekipy formowanej przez Lorda Finesse, O.C., A.G., Fat Joe, Diamonda D, Showbiza i Buckwilda... a teraz wiemy, że krążek trafi do nas jeszcze w tym miesiącu! Mamy też okładkę i tracklistę."Sessions" będzie pierwszym oficjalnym krążkiem D.I.T.C. od czasu albumu z 2000 roku - i drugim w ogóle. Otrzymaliśmy również najnowszy singiel "Rock Shyt", który wskazuje na to, że czeka nas piękny materiał dla starych fanów grupy. Premiera 28.10.Tracklista:1.) “Not For Nothing” f/ O.C. & A.G.2.) “Rock Shyt Too” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D3.) “Its Cold Outside” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.4.) “A. Barnes” f/ A.G.5.) “Granted” f/ O.C.6.) “Fat Joe Speaks” f/ Fat Joe7.) “New Wave” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.8.) “Everytime I Touch The Mic” f/ O.C., A.G., A. Bless & Frank V9.) “Make ‘Em Proud” f/ Fat Joe, Diamond D & A.G.10.) “Connect 3” f/ Diamond D, O.C. & A.G.11.) “Diggin’ Number” f/ Fat Joe, O.C. & A.G.12.) “Rock Shyt” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D[[{"fid":"36437","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"D.I.T.C. - Rock Shyt (audio) ft. Fat Joe, Lord Finesse, Diamond D","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]Legendarny i nierdzewny kolektyw D.I.T.C. znów atakuje. Pisaliśmy Wam już kilkukrotnie o drugiej wspólnej płycie ekipy formowanej przez Lorda Finesse, O.C., A.G., Fat Joe, Diamonda D, Showbiza i Buckwilda... a teraz wiemy, że krążek trafi do nas jeszcze w tym miesiącu! Mamy też okładkę i tracklistę.

"Sessions" będzie pierwszym oficjalnym krążkiem D.I.T.C. od czasu albumu z 2000 roku - i drugim w ogóle. Otrzymaliśmy również najnowszy singiel "Rock Shyt", który wskazuje na to, że czeka nas piękny materiał dla starych fanów grupy. Premiera 28.10.

Tracklista:

1.) “Not For Nothing” f/ O.C. & A.G.
2.) “Rock Shyt Too” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D
3.) “Its Cold Outside” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.
4.) “A. Barnes” f/ A.G.
5.) “Granted” f/ O.C.
6.) “Fat Joe Speaks” f/ Fat Joe
7.) “New Wave” f/ Fat Joe, A.G. & O.C.
8.) “Everytime I Touch The Mic” f/ O.C., A.G., A. Bless & Frank V
9.) “Make ‘Em Proud” f/ Fat Joe, Diamond D & A.G.
10.) “Connect 3” f/ Diamond D, O.C. & A.G.
11.) “Diggin’ Number” f/ Fat Joe, O.C. & A.G.
12.) “Rock Shyt” f/ Fat Joe, Lord Finesse & Diamond D

[[{"fid":"36437","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"D.I.T.C. - Rock Shyt (audio) ft. Fat Joe, Lord Finesse, Diamond D","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

]]>
A.G. "The Taste Of Ambrosia" - nowy album z producenckim dream-teamem!https://popkiller.kingapp.pl/2016-02-10,ag-the-taste-of-ambrosia-nowy-album-z-producenckim-dream-teamemhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-02-10,ag-the-taste-of-ambrosia-nowy-album-z-producenckim-dream-teamemFebruary 10, 2016, 5:07 pmAdmin stronyA.G. to jeden z tych raperów, których porównać można do starych mistrzów wschodnich sztuk walki. Opanowany, niepozorny, spokojny... ale mający w rękawie wszystko, czego potrzeba oraz mózg pełny wiedzy i doświadczeń oraz umiejętności, którymi zaskoczyć potrafi wielu. Członek D.I.T.C. nie raz już zaskakiwał i udowadniał, że mimo wieku wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Dlatego ciekawić musi informacja o jego nowym albumie, szczególnie w kontekście tego, kto znajdzie się na liście producentów...Lord Finesse, Diamond D, Showbiz, DJ Premier, Alchemist, Marco Polo - taki zestaw ksywek gwarantuje coś, co wpasuje się idealnie w gusta miłośników rapowej klasyki. Szczególnie, gdy dodamy do tego zapowiedź z ust samego Andre The Gianta: "Nazwę album 'Smak Ambrozji', jestem naprawdę dumny z tego, co się szykuje, jest tam dużo świadomej treści i refleksji. Myślę, że to coś czego potrzeba w dzisiejszym czasie i przy dzisiejszym stanie hip-hopu. Nigdy nie uważałem żeby był martwy, jedynie może być ciężej znaleźć coś wartościowego. Wracamy więc do korzeni - prawdziwy hip-hop, którego musisz poszukać, tak jak wtedy gdy nie było go w sklepach".A.G. dodał także, czego spodziewać się po nadchodzącym albumie D.I.T.C.: "Zero eksperymentów, zero gierek, damy fanom to, na co naprawdę czekają. Każdy zaangażował się w projekt i daje z siebie 100%, bez żadnych falstartów" - dodaje raper w rozmowie z Ambrosia For Heads.Czekamy na obie płyty! I przypominamy nasz 100-minutowy wywiad z D.I.T.C.Poniżej natomiast pierwszy singiel z "The Taste of Ambrosia", refleksyjnie spoglądający na cenę sławy, dramaty i niewyjaśnione śmierci gwiazd.A.G. to jeden z tych raperów, których porównać można do starych mistrzów wschodnich sztuk walki. Opanowany, niepozorny, spokojny... ale mający w rękawie wszystko, czego potrzeba oraz mózg pełny wiedzy i doświadczeń oraz umiejętności, którymi zaskoczyć potrafi wielu. Członek D.I.T.C. nie raz już zaskakiwał i udowadniał, że mimo wieku wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Dlatego ciekawić musi informacja o jego nowym albumie, szczególnie w kontekście tego, kto znajdzie się na liście producentów...

Lord Finesse, Diamond D, Showbiz, DJ Premier, Alchemist, Marco Polo - taki zestaw ksywek gwarantuje coś, co wpasuje się idealnie w gusta miłośników rapowej klasyki. Szczególnie, gdy dodamy do tego zapowiedź z ust samego Andre The Gianta: "Nazwę album 'Smak Ambrozji', jestem naprawdę dumny z tego, co się szykuje, jest tam dużo świadomej treści i refleksji. Myślę, że to coś czego potrzeba w dzisiejszym czasie i przy dzisiejszym stanie hip-hopu. Nigdy nie uważałem żeby był martwy, jedynie może być ciężej znaleźć coś wartościowego. Wracamy więc do korzeni - prawdziwy hip-hop, którego musisz poszukać, tak jak wtedy gdy nie było go w sklepach".

A.G. dodał także, czego spodziewać się po nadchodzącym albumie D.I.T.C.: "Zero eksperymentów, zero gierek, damy fanom to, na co naprawdę czekają. Każdy zaangażował się w projekt i daje z siebie 100%, bez żadnych falstartów" - dodaje raper w rozmowie z Ambrosia For Heads.

Czekamy na obie płyty! I przypominamy nasz 100-minutowy wywiad z D.I.T.C.

Poniżej natomiast pierwszy singiel z "The Taste of Ambrosia", refleksyjnie spoglądający na cenę sławy, dramaty i niewyjaśnione śmierci gwiazd.

]]>
Molecules & Showbiz "Revenge" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-14,molecules-showbiz-revenge-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-14,molecules-showbiz-revenge-teledyskOctober 13, 2013, 5:54 pmDaniel WardzińskiIll Adrenaline Records po raz kolejny ma ciekawą pozycję dla fanów 90'sowych klimatów. "Revenge" to wspólny numer Molecules, członka ekipy The Legion i Showbiza, znanego znacznie lepiej producenta z D.I.T.C. pracującego z Big L'em czy KRS'em. W listopadzie ma się ukazać cały materiał The Legion zatytułowany "Lost Tapes".Ill Adrenaline Records po raz kolejny ma ciekawą pozycję dla fanów 90'sowych klimatów. "Revenge" to wspólny numer Molecules, członka ekipy The Legion i Showbiza, znanego znacznie lepiej producenta z D.I.T.C. pracującego z Big L'em czy KRS'em. W listopadzie ma się ukazać cały materiał The Legion zatytułowany "Lost Tapes".

]]>
Lord Finesse "Return Of The Funky Man" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-01,lord-finesse-return-of-the-funky-man-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-01,lord-finesse-return-of-the-funky-man-klasyk-na-weekendDecember 29, 2013, 6:06 pmDaniel WardzińskiWielu słuchaczy rapu kojarzy Lorda Finesse bardziej jako legendarnego producenta odpowiedzialnego za "Suicidal Thoughts" B.I.G., "MVP" Big L'a czy "The Message" Dr. Dre. Warto pamiętać, że zanim Finesse zrobił swój pierwszy podkład w życiu był już jednym z najlepszych MC's w Nowym Jorku. Formalnie pochodzące z 1992 roku "Return Of The Funky Man" jest solowym debiutem Finesse'a, ale dla mnie jest to swego rodzaju kontynuacja "Funky Technician" z DJ'em Mike Smooth z 1990. Różnica polega przede wszystkim na tym, że pochodzący z Bronxu raper zdążył się dużo nauczyć, rozwiązał współpracę z DJ'em (Mike Smooth pojawia się dużo rzadziej niż na "Funky Technician") i sam zaczął stawać za deckami - w efekcie zrobił płytę, która pokazała wtedy i pokazuje nadal, że połączenie rapu z funkiem w najbardziej niewybrednych formach może być kluczem do sukcesu.Ta płyta dla mnie za każdym razem kiedy rozkładam wkładkę albumu jest jak lekcja historii ukochanego gatunku. Tutaj nie ma przypadkowych gości. Pierwsze bity Finesse'a to faktycznie najbardziej funkowe produkcje w jego długiej karierze, a towarzystwo na albumie ma znakomite. Dla przykładu - cały materiał nagrano w studio Jazzy Jaya, człowieka, który jest autorem pierwszego singla Def Jamu ever, gościnnie debiutuje Andre The Giant, a jedne z najbardziej klasycznych zwrotek nawija Percee P (tutaj jako Percy P).Kiedy Lord Finesse staje za mikrofonem wiadomo, że nie ma miejsca na przerywniki. To były czasy, kiedy raper miał jeden z najbardziej niewyparzonych języków w całym Wielkim Jabłku, uczestniczył w oficjalnych i nieoficjalnych bitwach freestylowych, trzymał się z ludźmi, którzy za chwilę mieli utworzyć D.I.T.C., a wtedy jeszcze byli wśród nich... Guru i DJ Premier. W pozdrowieniach na albumie Gang Starr jest wymieniony w jednym rzędzie z resztą członków D.I.T.C. Produkcyjne szlify zbierali tutaj Showbiz i Diamond D, którzy przez lata stanowili wraz z Funky Manem produkcyjną siłę ognie kolektywu. Co ciekawe jednak produkuje tutaj też DJ Aladdin & S.L.J. - dwójka odpowiedzialna za muzykę na albumach Ice'a-T (który ponoć stoi za transferem LF z Wild Pitch do Giant Records), a potem m.in. WC czy Ice Cube. DJ Aladin był zwycięzcą DMC w 1989 roku. Kiedy ktoś rozumie trochę jak wyglądały warunki powstawania rapu w 1992 roku doceni to jak niesamowicie wiele energii udało się wyciągnąć przy użyciu bardzo ograniczonych środków. Pulsacja, rytm, porywająca perkusja i pętle, które są kapitalnym tłem dla karkołomnych, ale też spokojniejszych popisów raperów... Tak wygląda "Return Of The Funky Man".To, że minęło 21 lat od premiery tego albumu jest zauważalne w konstrukcji podkładów, ale również w tym, że panowały wówczas trochę inne zasady. Każdy z raperów pojawiających się na tej płycie dysponuje wyrazistym głosem, odróżnia się od pozostałych nawet pomimo zaraźliwych patentów gospodarza, każda próbka perkusji jest dopasowana optymalnie do charakteru kawałka... Pętle często oparte na perkusji i kilku akordach samplowanego instrumentu z przewagą trąbki, która dodaje całości jeszczę więcej funkowej energii. Już intro z genialnymi cutami stanowi przecież klasyk w najczystszej postaci. Finesse uwielbia bragga i błyskotliwe linijki, ale najbardziej zaskakuje, kiedy opowiada historię albo rekonstruuje dialogi z kobietami... Prostymi środkami, śmiesznymi powiedzonkami i wrodzoną złośliwością łatwo skupia uwagę, a absolutnie wyjątkowy i bardzo wyraźny wokal bardzo ułatwia odbiór.Kawałkiem, który najlepiej oddaje z jak niesamowitymi MC mamy do czynienia jest "Yes You May" z Perceem P i A.G. Numer otwiera legenda, która właśnie pojawiła się na singlu polskiego producenta... Tempo i stopień zaawansowania w składaniu rymów pokazuje, że mamy do czynienia z kimś wyjątkowym - wers "I'm high potent, devoting much time into one rhyme/ Every line of mine is worth quoting" można traktować zupełnie poważnie. Jamowa formuła kawałka każdemu z raperów bardzo służy, a P i A.G. nawijają tutaj trzydziestki dwójki! Dla Finesse'a i to było za mało, więc w zamykającej całość zwrotce dołożył jeszcze 10 wersów... Kiedy w kolejnym "Hey Look At Shorty" autor płyty opowiada historię swojego życia z cwaniacko-nowojorskim poczuciem humoru nie da się nie bujać. Przechodząc do rapowego etapu nawija "I was funky the way I kicked and tell things/ Take on MC's, and stomp em before the bell rings/ Usin my blessings to take out contestants/<Was you nice on the mic?>... Stupid question" i japa sama się cieszy, bo teraz się tak po prostu nie robi. Lord Finesse to MC ze starej szkoły i stara się w każdej konwencji zadbać o to, żeby brzmieć inaczej niż wszyscy, doskonale rozumie jakie możliwości dają mu poszczególne bity, kocha zabawę słowem... Kapitalne numery można by wymieniać bez końca, płyta jest bardzo długa, ale daje radę w całości nawet kilka razy z rzędu. Ponad dwie dekady nie zmieniły wiele w energii. To płyta z typowo funkową wibracją połączoną z surowizną nowojorskiego rapu z 1991 roku. Płyta wprwadzie ukazała się w 92, dokładnie 28 stycznia, a więc nietrudno zgadnąć, że powstawała rok wcześniej. Podsumowując - ciężko się do tego nie ruszać, więcej - bez tego nie da się tej płyty w pełni zrozumieć. Weź człowieku wytrzymaj jak wjeżdża coś takiego jak "Fat For The 90's"... Pod spodem mała próbka tego co możecie znaleźć na albumie. Wielu słuchaczy rapu kojarzy Lorda Finesse bardziej jako legendarnego producenta odpowiedzialnego za "Suicidal Thoughts" B.I.G., "MVP" Big L'a czy "The Message" Dr. Dre.Warto pamiętać, że zanim Finesse zrobił swój pierwszy podkład w życiu był już jednym z najlepszych MC's w Nowym Jorku. Formalnie pochodzące z 1992 roku "Return Of The Funky Man" jest solowym debiutem Finesse'a, ale dla mnie jest to swego rodzaju kontynuacja "Funky Technician" z DJ'em Mike Smooth z 1990. Różnica polega przede wszystkim na tym, że pochodzący z Bronxu raper zdążył się dużo nauczyć, rozwiązał współpracę z DJ'em (Mike Smooth pojawia się dużo rzadziej niż na "Funky Technician") i sam zaczął stawać za deckami - w efekcie zrobił płytę, która pokazała wtedy i pokazuje nadal, że połączenie rapu z funkiem w najbardziej niewybrednych formach może być kluczem do sukcesu.

Ta płyta dla mnie za każdym razem kiedy rozkładam wkładkę albumu jest jak lekcja historii ukochanego gatunku. Tutaj nie ma przypadkowych gości. Pierwsze bity Finesse'a to faktycznie najbardziej funkowe produkcje w jego długiej karierze, a towarzystwo na albumie ma znakomite. Dla przykładu - cały materiał nagrano w studio Jazzy Jaya, człowieka, który jest autorem pierwszego singla Def Jamu ever, gościnnie debiutuje Andre The Giant, a jedne z najbardziej klasycznych zwrotek nawija Percee P (tutaj jako Percy P).

Kiedy Lord Finesse staje za mikrofonem wiadomo, że nie ma miejsca na przerywniki. To były czasy, kiedy raper miał jeden z najbardziej niewyparzonych języków w całym Wielkim Jabłku, uczestniczył w oficjalnych i nieoficjalnych bitwach freestylowych, trzymał się z ludźmi, którzy za chwilę mieli utworzyć D.I.T.C., a wtedy jeszcze byli wśród nich... Guru i DJ Premier. W pozdrowieniach na albumie Gang Starr jest wymieniony w jednym rzędzie z resztą członków D.I.T.C. Produkcyjne szlify zbierali tutaj Showbiz i Diamond D, którzy przez lata stanowili wraz z Funky Manem produkcyjną siłę ognie kolektywu. Co ciekawe jednak produkuje tutaj też DJ Aladdin & S.L.J. - dwójka odpowiedzialna za muzykę na albumach Ice'a-T (który ponoć stoi za transferem LF z Wild Pitch do Giant Records), a potem m.in. WC czy Ice Cube. DJ Aladin był zwycięzcą DMC w 1989 roku. Kiedy ktoś rozumie trochę jak wyglądały warunki powstawania rapu w 1992 roku doceni to jak niesamowicie wiele energii udało się wyciągnąć przy użyciu bardzo ograniczonych środków. Pulsacja, rytm, porywająca perkusja i pętle, które są kapitalnym tłem dla karkołomnych, ale też spokojniejszych popisów raperów... Tak wygląda "Return Of The Funky Man".

To, że minęło 21 lat od premiery tego albumu jest zauważalne w konstrukcji podkładów, ale również w tym, że panowały wówczas trochę inne zasady. Każdy z raperów pojawiających się na tej płycie dysponuje wyrazistym głosem, odróżnia się od pozostałych nawet pomimo zaraźliwych patentów gospodarza, każda próbka perkusji jest dopasowana optymalnie do charakteru kawałka... Pętle często oparte na perkusji i kilku akordach samplowanego instrumentu z przewagą trąbki, która dodaje całości jeszczę więcej funkowej energii. Już intro z genialnymi cutami stanowi przecież klasyk w najczystszej postaci. Finesse uwielbia bragga i błyskotliwe linijki, ale najbardziej zaskakuje, kiedy opowiada historię albo rekonstruuje dialogi z kobietami... Prostymi środkami, śmiesznymi powiedzonkami i wrodzoną złośliwością łatwo skupia uwagę, a absolutnie wyjątkowy i bardzo wyraźny wokal bardzo ułatwia odbiór.

Kawałkiem, który najlepiej oddaje z jak niesamowitymi MC mamy do czynienia jest "Yes You May" z Perceem P i A.G.  Numer otwiera legenda, która właśnie pojawiła się na singlu polskiego producenta... Tempo i stopień zaawansowania w składaniu rymów pokazuje, że mamy do czynienia z kimś wyjątkowym - wers "I'm high potent, devoting much time into one rhyme/ Every line of mine is worth quoting" można traktować zupełnie poważnie. Jamowa formuła kawałka każdemu z raperów bardzo służy, a P i A.G. nawijają tutaj trzydziestki dwójki! Dla Finesse'a i to było za mało, więc w zamykającej całość zwrotce dołożył jeszcze 10 wersów... Kiedy w kolejnym "Hey Look At Shorty" autor płyty opowiada historię swojego życia z cwaniacko-nowojorskim poczuciem humoru nie da się nie bujać. Przechodząc do rapowego etapu nawija "I was funky the way I kicked and tell things/ Take on MC's, and stomp em before the bell rings/ Usin my blessings to take out contestants/<Was you nice on the mic?>... Stupid question" i japa sama się cieszy, bo teraz się tak po prostu nie robi. Lord Finesse to MC ze starej szkoły i stara się w każdej konwencji zadbać o to, żeby brzmieć inaczej niż wszyscy, doskonale rozumie jakie możliwości dają mu poszczególne bity, kocha zabawę słowem... 

Kapitalne numery można by wymieniać bez końca, płyta jest bardzo długa, ale daje radę w całości nawet kilka razy z rzędu. Ponad dwie dekady nie zmieniły wiele w energii. To płyta z typowo funkową wibracją połączoną z surowizną nowojorskiego rapu z 1991 roku. Płyta wprwadzie ukazała się w 92, dokładnie 28 stycznia, a więc nietrudno zgadnąć, że powstawała rok wcześniej. Podsumowując - ciężko się do tego nie ruszać, więcej - bez tego nie da się tej płyty w pełni zrozumieć. Weź człowieku wytrzymaj jak wjeżdża coś takiego jak "Fat For The 90's"... Pod spodem mała próbka tego co możecie znaleźć na albumie.

 

]]>
Show & A.G. znów razem - "Suspended Animation" w drodze!https://popkiller.kingapp.pl/2011-08-11,show-ag-znow-razem-suspended-animation-w-drodzehttps://popkiller.kingapp.pl/2011-08-11,show-ag-znow-razem-suspended-animation-w-drodzeAugust 11, 2011, 1:00 pmAdmin stronyTo jeden z tych duetów, których członkowie mogą robić wszystko i z każdym - fani i tak czekać będą na reaktywację. Legendarna dwójka reprezentantów D.I.T.C. znów jednoczy siły!Album "Suspended Animation" jest w drodze i już ta informacja byłaby mocnym ciosem. Tymczasem dostajemy jeszcze tytułowy singiel.Show rzucił klasyczny, nowojorski bit. Wprawdzie nie jest on jakimś mega kozakiem, ale buja odpowiednio. A.G.? Jak zwykle - jedni powiedzą, że nic specjalnego a inni, że takiego stylu szukać można ze świecą. Leniwie i charyzmatycznie nawinięty numer to na pewno nie max na co stać tych panów, ale ten album koniecznie trzeba mieć na oku.To jeden z tych duetów, których członkowie mogą robić wszystko i z każdym - fani i tak czekać będą na reaktywację. Legendarna dwójka reprezentantów D.I.T.C. znów jednoczy siły!

Album "Suspended Animation" jest w drodze i już ta informacja byłaby mocnym ciosem. Tymczasem dostajemy jeszcze tytułowy singiel.

Show rzucił klasyczny, nowojorski bit. Wprawdzie nie jest on jakimś mega kozakiem, ale buja odpowiednio. A.G.? Jak zwykle - jedni powiedzą, że nic specjalnego a inni, że takiego stylu szukać można ze świecą. Leniwie i charyzmatycznie nawinięty numer to na pewno nie max na co stać tych panów, ale ten album koniecznie trzeba mieć na oku.


]]>
Show & A.G. "Goodfellas" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2010-08-27,show-ag-goodfellas-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2010-08-27,show-ag-goodfellas-klasyk-na-weekendDecember 30, 2013, 12:59 amDaniel WardzińskiHip-hop bywa grą z cholernie niesprawiedliwymi zasadami. Zdarza się tak, że sprzedajesz epkę z bagażnika samochodu, ludzie poznają się na tobie, propsują, szlifujesz styl stając się jednym z najlepszych, nagrywasz wybitne albumy, pracujesz z najlepszymi w branży... I po 15 latach zamiast siedzieć na dolcach i odcinać kupony, widzisz, że Twój najlepszy (?) album jest białym krukiem, na którym zarabiają eBayowi manipulanci, a nie ty.Dwaj reprezentanci Bronxu, którzy debiutowali na "Funky Technician" Lorda Finesse, w pierwszej połowie lat 90. wydali dwie płyty, które są klasykami, nawet w obiektywnym ujęciu. Nie wiem czy znajdzie się osoba, która takiemu stwierdzeniu zaprzeczy, a jeśli tak, to nie pałam do niej sympatią. "Runaway Slave" i "Goodfellas" to albumy bez których rap na pewno nie byłby dziś taki sam. Fani D.I.T.C. do dziś spierają się, która z nich jest lepsza. W dzisiejszym Klasyku Na Weekend zajmiemy się drugą, pochodzącą z 1995 roku, mroczniejszą i cięższą produkcją.A.G. pozornie nie ma najlepszych warunków, żeby być klasowym raperem - jego głos sam w sobie raczej nie byłby w stanie zaimponować. OK, barwa jest ciekawa, ma "chrypkę", która dodaje mu uroku, ale na pewno nie jest to ani chropowaty Guru, ani głęboki Rakim, ani nawet żywiołowy i dynamiczny Big L, a mimo to stawiam go z nimi w jednym rzędzie. Dlaczego? Słuchając jak płynie na tej płycie do dziś mam ciarki na plecach, a słyszałem ją już setki razy. Można cytować linijki, bo jest co, ale nigdy nie zrozumie się istoty tej muzyki nie słysząc jak Andre Barnes wędruje sobie po bicie, jak akcentuje, jak... robi wszystko co mu się tylko podoba. A.G. na tym albumie jest ścisłą czołówką nowojorskich raperów, czego nie zrozumiesz póki go nie usłyszysz. Jeśli jednak zaufasz moim zapewnieniom stoję o zakład, że w przeciągu kilku dni, będziesz polecał tą płytę ziomom, katował nią sąsiadów, uczył się tekstów na pamięć i bujał się po mieszkaniu razem z melodyjnymi zaciągnięciami Andre The Gianta na głośnikach... Nie musi śpiewać, żeby porywać, nie musi rzucać punchy, żeby niszczyć wacków, nie musi mieć tubalnego głosu, żeby wzbudzać respekt. Ma dar, który usłyszycie od razu. Od wielu lat jest moim ulubionym MC, choć oczywiście sto procent obiektywne to nie jest. Dodajmy, że z bardzo dobrymi zwrotami pojawiają się tutaj Method Man (!), Lord Finesse, Diamond D i Ghetto Dwellas, których kiedyś nie doceniałem. Poza tym mamy tu mniej znanych, ale nie gorszych Wali Worlda, Big Cathy'ego czy Deshawna. Showbiz? Ta ksywa to marka i świadczy o tym, że będzie brudno, głośno, lekko chaotycznie i przede wszystkim... nowojorsko. Basy, które ważą milion ton, perkusja, którą Twoje bębenki popamiętają na długo, proste, ale zapadające w pamięć sample... Słuchając takich bitów jak "You Know Now", "Neighbourhood Sickness" czy "Medicine" z zamkniętymi oczami można poczuć na własnej skórze (ciarki w zestawie) jakie było Wielkie Jabłko półtorej dekady temu. Show nie jest tutaj sam... Na "Goodfellas" mamy bardzo dobre produkcje ś.p. Roc Raida i Dres'a z Black Sheep i największą perłę - "Next Level (The Nyte Time Mix)" DJ'a Premiera, który uważam za ścisłą czołówkę najlepszych bitów w dorobku połówki GangStarra. Jak opisać ten album, żeby zachęcić do niego ludzi, którzy go nie słyszeli i póki co nie mają zamiaru? Nie mam pojęcia... Musicie mi zaufać. Bo jak można słowami opisać sposób w jaki Andre rapuje "you can ask Guru and Preemo, cause we know it's Hard To Earn" czy "stop bluffin cause you ain't saying nothing G/ and start duckin' I'm the A to the fucking G"... Ta płyta pochodzi z czasów, kiedy przepisanie tekstu dawało zaledwie mały fragment Twojej wiedzy o raperze. To trzeba usłyszeć. Flow, które może absolutnie wszystko, plus bity, które dają wyobrażenie co by się stało gdyby ulice Bronxu dało się wtłoczyć na winyl. W efekcie klasyk wielkiego formatu. Hip-hop bywa grą z cholernie niesprawiedliwymi zasadami. Zdarza się tak, że sprzedajesz epkę z bagażnika samochodu, ludzie poznają się na tobie, propsują, szlifujesz styl stając się jednym z najlepszych, nagrywasz wybitne albumy, pracujesz z najlepszymi w branży... I po 15 latach zamiast siedzieć na dolcach i odcinać kupony, widzisz, że Twój najlepszy (?) album jest białym krukiem, na którym zarabiają eBayowi manipulanci, a nie ty.

Dwaj reprezentanci Bronxu, którzy debiutowali na "Funky Technician" Lorda Finesse, w pierwszej połowie lat 90. wydali dwie płyty, które są klasykami, nawet w obiektywnym ujęciu. Nie wiem czy znajdzie się osoba, która takiemu stwierdzeniu zaprzeczy, a jeśli tak, to nie pałam do niej sympatią. "Runaway Slave" i "Goodfellas" to albumy bez których rap na pewno nie byłby dziś taki sam. Fani D.I.T.C. do dziś spierają się, która z nich jest lepsza. W dzisiejszym Klasyku Na Weekend zajmiemy się drugą, pochodzącą z 1995 roku, mroczniejszą i cięższą produkcją.

A.G. pozornie nie ma najlepszych warunków, żeby być klasowym raperem - jego głos sam w sobie raczej nie byłby w stanie zaimponować. OK, barwa jest ciekawa, ma "chrypkę", która dodaje mu uroku, ale na pewno nie jest to ani chropowaty Guru, ani głęboki Rakim, ani nawet żywiołowy i dynamiczny Big L, a mimo to stawiam go z nimi w jednym rzędzie. Dlaczego? Słuchając jak płynie na tej płycie do dziś mam ciarki na plecach, a słyszałem ją już setki razy. Można cytować linijki, bo jest co, ale nigdy nie zrozumie się istoty tej muzyki nie słysząc jak Andre Barnes wędruje sobie po bicie, jak akcentuje, jak... robi wszystko co mu się tylko podoba. A.G. na tym albumie jest ścisłą czołówką nowojorskich raperów, czego nie zrozumiesz póki go nie usłyszysz. Jeśli jednak zaufasz moim zapewnieniom stoję o zakład, że w przeciągu kilku dni, będziesz polecał tą płytę ziomom, katował nią sąsiadów, uczył się tekstów na pamięć i bujał się po mieszkaniu razem z melodyjnymi zaciągnięciami Andre The Gianta na głośnikach... Nie musi śpiewać, żeby porywać, nie musi rzucać punchy, żeby niszczyć wacków, nie musi mieć tubalnego głosu, żeby wzbudzać respekt. Ma dar, który usłyszycie od razu. Od wielu lat jest moim ulubionym MC, choć oczywiście sto procent obiektywne to nie jest. Dodajmy, że z bardzo dobrymi zwrotami pojawiają się tutaj Method Man (!), Lord Finesse, Diamond D i Ghetto Dwellas, których kiedyś nie doceniałem. Poza tym mamy tu mniej znanych, ale nie gorszych Wali Worlda, Big Cathy'ego czy Deshawna.

Showbiz? Ta ksywa to marka i świadczy o tym, że będzie brudno, głośno, lekko chaotycznie i przede wszystkim... nowojorsko. Basy, które ważą milion ton, perkusja, którą Twoje bębenki popamiętają na długo, proste, ale zapadające w pamięć sample... Słuchając takich bitów jak "You Know Now", "Neighbourhood Sickness" czy "Medicine" z zamkniętymi oczami można poczuć na własnej skórze (ciarki w zestawie) jakie było Wielkie Jabłko półtorej dekady temu. Show nie jest tutaj sam... Na "Goodfellas" mamy bardzo dobre produkcje ś.p. Roc Raida i Dres'a z Black Sheep i największą perłę - "Next Level (The Nyte Time Mix)" DJ'a Premiera, który uważam za ścisłą czołówkę najlepszych bitów w dorobku połówki GangStarra.

Jak opisać ten album, żeby zachęcić do niego ludzi, którzy go nie słyszeli i póki co nie mają zamiaru? Nie mam pojęcia... Musicie mi zaufać. Bo jak można słowami opisać sposób w jaki Andre rapuje "you can ask Guru and Preemo, cause we know it's Hard To Earn" czy "stop bluffin cause you ain't saying nothing G/ and start duckin' I'm the A to the fucking G"... Ta płyta pochodzi z czasów, kiedy przepisanie tekstu dawało zaledwie mały fragment Twojej wiedzy o raperze. To trzeba usłyszeć. Flow, które może absolutnie wszystko, plus bity, które dają wyobrażenie co by się stało gdyby ulice Bronxu dało się wtłoczyć na winyl. W efekcie klasyk wielkiego formatu.

 

]]>