popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Pitbullhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/17550/PitbullSeptember 20, 2024, 7:28 pmpl_PL © 2024 Admin stronyCharlie Wilson "In It To Win It" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-06-18,charlie-wilson-in-it-to-win-it-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-06-18,charlie-wilson-in-it-to-win-it-recenzjaJune 12, 2017, 7:46 pmMarcin NataliHistoria wzlotu, upadku i ponownego odrodzenia Charliego Wilsona to bez wątpienia jedna z najbardziej fascynujących historii we współczesnej muzyce. Od owocnej kariery jako lider funkowego zespołu The Gap Band w latach 70. i 80., przez problemy z narkotykami i alkoholem, bezdomność i spanie na ulicach Hollywood Boulevard w latach 90., po spektakularny powrót do mainstreamu u boku Snoop Dogga w początkach lat 2000., a następnie kolejny kryzys - walkę z rakiem prostaty, oraz kolejny sukces - wygraną z chorobą i kontynuację kariery w światłach relektorów - "Wujek Charlie" to gość, któremu po prostu nie sposób nie kibicować. Jego najnowszy album "In It To Win It" to natomiast celebracja drogi, którą przeszedł. Co na nim znajdziemy?Modliłem się, żeby Bóg nie dał mi zginąć, kiedy wylądowałem na ulicy i zanim mogłem wrócić. Obiecałem, że jeśli da mi jeszcze jedną szansę w życiu i muzyce, będę sławił Jego imię i dawał świadectwo - zdradza w intrze do "I'm Blessed" weteran rodem z Oklahomy i syn pastora, który pierwsze kroki muzyczne stawiał w kościelnym chórze ojca - co słychać m.in. w kończącym album, kapitalnym "Amazing God". Z samego "I'm Blessed", tętniącego życiem i szczęściem, bije wdzięczność za błogosławieństwa, a gospodarz, wsparty przez T.I.'a (również mającego na karku wiele przejść), dziękuje za szansę na nowe życie, odstawia wszelkie zmartwienia w kąt i cieszy się każdą chwilą. Podejście to, tak młodzieńcze, nadaje ton całej płycie, obfitej w beztroskie, elektryzujące i pełne funkowej energii numery takie jak "Chills", nagrane z Pitbullem "Good Time" czy old schoolowe "Dance Tonight". Wujaszek Charlie czuje się jak ryba w wodzie zarówno w porywających na parkiet, pulsujących kawałkach up-tempo, jak i klasycznie soulowych, wolniejszych, ciepłych aranżacjach i chętnie śpiewa o zauroczeniu, pragnieniu miłości, weekendowych rozrywkach czy determinacji w dążeniu do celu. Zdecydowanie nie jest to więc kolejny smutny krążek r&b o złamanym sercu, użalający się nad rozpadem związku - nic z tych rzeczy. Spokojniejsze ballady, takie jak "Made For Love" z Lalah Hathaway, "Precious Love" czy akustyczne "Better", stanowią tu okazję do wyrażenia dojrzałej, bezwarunkowej i bezgranicznej miłości, - takiej, która nie powoduje rozterek serca, a uskrzydla. "In It To Win It" to świetny soundtrack na nadchodzące lato, słoneczny chill i dni, gdy czujecie się jak Król Julian na parkiecie, ale to zarazem album, który w kiepskie dni może podnieść na duchu i przypomnieć o jakże ważnym i kluczowym dla samopoczucia życiowym motto - Count your blessings. Nie dziwne więc, że wiecznie uśmiechnięty, obecny na scenie już od 45 lat (!) Charles Kent Wilson wciąż błyszczy, inspiruje, zachwyca i przemawia do coraz nowszych pokoleń słuchaczy. Szkolna czwórka z plusikiem.Pod spodem numery z gościnnym udziałem T.I.'a, Wiza Khalify oraz Snoop Dogga, a także drugi singiel "Chills". Na płycie, dostępnej w polskich sklepach, pojawiają się też Robin Thicke i Lalah Hathaway. Historia wzlotu, upadku i ponownego odrodzenia Charliego Wilsona to bez wątpienia jedna z najbardziej fascynujących historii we współczesnej muzyce. Od owocnej kariery jako lider funkowego zespołu The Gap Band w latach 70. i 80., przez problemy z narkotykami i alkoholem, bezdomność i spanie na ulicach Hollywood Boulevard w latach 90., po spektakularny powrót do mainstreamu u boku Snoop Dogga w początkach lat 2000., a następnie kolejny kryzys - walkę z rakiem prostaty, oraz kolejny sukces - wygraną z chorobą i kontynuację kariery w światłach relektorów - "Wujek Charlie" to gość, któremu po prostu nie sposób nie kibicować.

Jego najnowszy album "In It To Win It" to natomiast celebracja drogi, którą przeszedł. Co na nim znajdziemy?

Modliłem się, żeby Bóg nie dał mi zginąć, kiedy wylądowałem na ulicy i zanim mogłem wrócić. Obiecałem, że jeśli da mi jeszcze jedną szansę w życiu i muzyce, będę sławił Jego imię i dawał świadectwo - zdradza w intrze do "I'm Blessed" weteran rodem z Oklahomy i syn pastora, który pierwsze kroki muzyczne stawiał w kościelnym chórze ojca - co słychać m.in. w kończącym album, kapitalnym "Amazing God". Z samego "I'm Blessed", tętniącego życiem i szczęściem, bije wdzięczność za błogosławieństwa, a gospodarz, wsparty przez T.I.'a (również mającego na karku wiele przejść), dziękuje za szansę na nowe życie, odstawia wszelkie zmartwienia w kąt i cieszy się każdą chwilą.

Podejście to, tak młodzieńcze, nadaje ton całej płycie, obfitej w beztroskie, elektryzujące i pełne funkowej energii numery takie jak "Chills", nagrane z Pitbullem "Good Time" czy old schoolowe "Dance Tonight". Wujaszek Charlie czuje się jak ryba w wodzie zarówno w porywających na parkiet, pulsujących kawałkach up-tempo, jak i klasycznie soulowych, wolniejszych, ciepłych aranżacjach i chętnie śpiewa o zauroczeniu, pragnieniu miłości, weekendowych rozrywkach czy determinacji w dążeniu do celu.

Zdecydowanie nie jest to więc kolejny smutny krążek r&b o złamanym sercu, użalający się nad rozpadem związku - nic z tych rzeczy. Spokojniejsze ballady, takie jak "Made For Love" z Lalah Hathaway, "Precious Love" czy akustyczne "Better", stanowią tu okazję do wyrażenia dojrzałej, bezwarunkowej i bezgranicznej miłości, - takiej, która nie powoduje rozterek serca, a uskrzydla.

"In It To Win It" to świetny soundtrack na nadchodzące lato, słoneczny chill i dni, gdy czujecie się jak Król Julian na parkiecie, ale to zarazem album, który w kiepskie dni może podnieść na duchu i przypomnieć o jakże ważnym i kluczowym dla samopoczucia życiowym motto - Count your blessings. Nie dziwne więc, że wiecznie uśmiechnięty, obecny na scenie już od 45 lat (!) Charles Kent Wilson wciąż błyszczy, inspiruje, zachwyca i przemawia do coraz nowszych pokoleń słuchaczy. Szkolna czwórka z plusikiem.

Pod spodem numery z gościnnym udziałem T.I.'a, Wiza Khalify oraz Snoop Dogga, a także drugi singiel "Chills". Na płycie, dostępnej w polskich sklepach, pojawiają się też Robin Thicke i Lalah Hathaway.

]]>
Najbardziej powtarzający się raperzy - analiza i rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-15,najbardziej-powtarzajacy-sie-raperzy-analiza-i-rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-15,najbardziej-powtarzajacy-sie-raperzy-analiza-i-rankingFebruary 17, 2015, 7:56 pmMichał ZdrojewskiKrytycy zazwyczaj wytykają hip-hopowi jego powtarzalność. Trzeba przyznać, że w obecnej erze hip-hopu ważniejszym od umiejętności raperskich są bujające bity, street credit oraz designerska stylówka i słuchając najpopularniejszych utworów ostatnich lat typu "Hot N*gga", "Versace" czy "Coco" nie da się tej kwestii nie wziąć pod uwagę. W zeszłym roku prezentowaliśmy wam listę raperów, którzy według badań mają największy zasób słów w swoich utworach. Najlepiej wypadł wtedy Aesop Rock, który znany jest właśnie głównie z wyszukanego słownnictwa. Miejsca na szarym końcu zajęli wtedy tacy artyści jak Kanye West czy 2Pac. Teraz przedstawione zostało kolejne ciekawe badanie skupiające się na powtarzalności raperów. Analizowane były tysiące utworów i z tego wyłoniono 23 raperów, którzy powtarzają różne słowa najczęściej. Macie swoje typy do pierwszej dwudziestki takiego zestawienia?Tak przedstawia się lista ("TOTALWORDCOUNT" - ilość przeliczonych słów, "numberOfSongs" - liczba przeanalizowanych utworów):Pierwsze dwa miejsce listy okupują wykonawcy zdecydowanie bardziej popowi, ale trzeba przyznać, że nadal rapujący. Frontman Black Eyed Peas, czyli Will.i.Am oraz król dyskotek Pitbull nie są najlepszymi ambasadorami dobrego rapu, ale z drugiej strony można poczuć ulgę, że to właśnie tacy "mc" zajmują szczyt. Ostatnie miejsce na podium przysługujące Lil Jonowi również nie jest niespodzianką. Każdy fan rapu przecież kojarzy króla crunku z powtarzającymi się okrzykami "WHAT" oraz "YEAH". Niespodzianki zaczynają się od miejsca czwartego i piątego, czyli odpowiednio Kid Cudiego oraz B.o.B. Później też można znaleźć takich graczy, jak Snoop Dogg na 11, Kanye na 12, Ice Cube na 17 czy Ludacris na 18 miejscu. Spodziewanie na liście znaleźli się m.in. Chief Keef, Future, Gucci Mane, Cash Out czy French Montana. Razi jednak to, że w przypadku np. Gucciego przeanalizowano aż 426 kawałków, a w przypadku Mase'a, Iggy Azalea, Cash Outa, Trinidada Jamesa czy Azealii Banks ta liczba zamyka się w liczbie mniej niż 50. Kto waszym zdaniem powinien jeszcze znaleźć się na liście? Czy powinna ona stanowić o tym czy dany raper jest utalentowany lirycznie czy nie? Zapraszamy do komentowania. Krytycy zazwyczaj wytykają hip-hopowi jego powtarzalność. Trzeba przyznać, że w obecnej erze hip-hopu ważniejszym od umiejętności raperskich są bujające bity, street credit oraz designerska stylówka i słuchając najpopularniejszych utworów ostatnich lat typu "Hot N*gga", "Versace" czy "Coco" nie da się tej kwestii nie wziąć pod uwagę. W zeszłym roku prezentowaliśmy wam listę raperów, którzy według badań mają największy zasób słów w swoich utworach. Najlepiej wypadł wtedy Aesop Rock, który znany jest właśnie głównie z wyszukanego słownnictwa. Miejsca na szarym końcu zajęli wtedy tacy artyści jak Kanye West czy 2Pac. Teraz przedstawione zostało kolejne ciekawe badanie skupiające się na powtarzalności raperów. Analizowane były tysiące utworów i z tego wyłoniono 23 raperów, którzy powtarzają różne słowa najczęściej. Macie swoje typy do pierwszej dwudziestki takiego zestawienia?

Tak przedstawia się lista ("TOTALWORDCOUNT" - ilość przeliczonych słów, "numberOfSongs" - liczba przeanalizowanych utworów):


Pierwsze dwa miejsce listy okupują wykonawcy zdecydowanie bardziej popowi, ale trzeba przyznać, że nadal rapujący. Frontman Black Eyed Peas, czyli Will.i.Am oraz król dyskotek Pitbull nie są najlepszymi ambasadorami dobrego rapu, ale z drugiej strony można poczuć ulgę, że to właśnie tacy "mc" zajmują szczyt. Ostatnie miejsce na podium przysługujące Lil Jonowi również nie jest niespodzianką. Każdy fan rapu przecież kojarzy króla crunku z powtarzającymi się okrzykami "WHAT" oraz "YEAH". Niespodzianki zaczynają się od miejsca czwartego i piątego, czyli odpowiednio Kid Cudiego oraz B.o.B. Później też można znaleźć takich graczy, jak Snoop Dogg na 11, Kanye na 12, Ice Cube na 17 czy Ludacris na 18 miejscu. Spodziewanie na liście znaleźli się m.in. Chief Keef, Future, Gucci Mane, Cash Out czy French Montana. Razi jednak to, że w przypadku np. Gucciego przeanalizowano aż 426 kawałków, a w przypadku Mase'a, Iggy Azalea, Cash Outa, Trinidada Jamesa czy Azealii Banks ta liczba zamyka się w liczbie mniej niż 50. 

Kto waszym zdaniem powinien jeszcze znaleźć się na liście? Czy powinna ona stanowić o tym czy dany raper jest utalentowany lirycznie czy nie? Zapraszamy do komentowania. 

]]>
Pitbull dissuje Lil Wayne'a - echo NBA All Star Weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-26,pitbull-dissuje-lil-waynea-echo-nba-all-star-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-26,pitbull-dissuje-lil-waynea-echo-nba-all-star-weekendFebruary 26, 2013, 12:29 pmAdmin stronyJako że w naszych newsach ze świata muzyki skupiamy się - co w dzisiejszych czasach coraz rzadsze - na, o dziwo... muzyce, to tej historii jeszcze wam nie przytaczaliśmy. Teraz do gry wkracza właśnie muzyka, pojawia się więc i odpowiednia okazja. A na ostatnim weekendzie gwiazd NBA Lil Wayne ewidentnie znajdował się "poza kontrollo". Zaproszony został do zagrania jako gość i na scenę wparował... z okrzykiem "Fuck NBA" na ustach. Wszystko przez to, że ostatnio wyproszono go z meczu w Miami i, jak sam stwierdził, dostał bana na inne mecze. Dlatego też przed publicznym wykonaniem singla "Love Me" usłyszeliśmy owe "Fuck NBA", "Fuck Miami Heat" (swoją drogą szybko podchwycone i skandowane przez publiczność, co dopiero mogło zaskoczyć) a także "I fucked Chris Bosh's wife" - i co ciekawe, rzeczywiście okazało się, że przed ślubem z Chrisem dzisiejsza pani Bosh miała romans z Wayne'em.Ale nie odbiegajmy za daleko w ukochaną w dzisiejszych mediach plotko-sferę - wszystko wypisuję wam tylko dla zarysowania sytuacji. Po całym weekendzie NBA zamiast dać Wayne'owi bana na dobre stwierdziła, że "to nieprawda, że go dostał i może pojawiać się na wszystkich meczach", sam Weezy przeprosił miasto Miami oraz drużynę za chwilę uniesienia (szczególnie LeBrona, z którym utrzymuje prywatne stosunki) a dla odmiany... diss w kierunku Marsjanina z Nowego Orleanu wystrzelił reprezentujący Miami Pitbull.Czy doczekamy się beefu na szczycie mainstreamu czy też wszystko wygaśnie równie szybko jak konflikt Wayne'a z Pushą T? Na razie sprawdźcie diss Pitbulla, oparty na bijącym obecnie rekordy popularności Harlem Shake.var zippywww="49";var zippyfile="18828477";var zippytext="#000000";var zippyback="#e8e8e8";var zippyplay="#ff6600";var zippywidth=430;var zippyauto=false;var zippyvol=80;var zippywave = "#000000";var zippyborder = "#cccccc";Poniżej szalona szarża Wayne'a.Jako że w naszych newsach ze świata muzyki skupiamy się - co w dzisiejszych czasach coraz rzadsze - na, o dziwo... muzyce, to tej historii jeszcze wam nie przytaczaliśmy. Teraz do gry wkracza właśnie muzyka, pojawia się więc i odpowiednia okazja. A na ostatnim weekendzie gwiazd NBA Lil Wayne ewidentnie znajdował się "poza kontrollo". Zaproszony został do zagrania jako gość i na scenę wparował... z okrzykiem "Fuck NBA" na ustach. Wszystko przez to, że ostatnio wyproszono go z meczu w Miami i, jak sam stwierdził, dostał bana na inne mecze. Dlatego też przed publicznym wykonaniem singla "Love Me" usłyszeliśmy owe "Fuck NBA", "Fuck Miami Heat" (swoją drogą szybko podchwycone i skandowane przez publiczność, co dopiero mogło zaskoczyć) a także "I fucked Chris Bosh's wife" - i co ciekawe, rzeczywiście okazało się, że przed ślubem z Chrisem dzisiejsza pani Bosh miała romans z Wayne'em.

Ale nie odbiegajmy za daleko w ukochaną w dzisiejszych mediach plotko-sferę - wszystko wypisuję wam tylko dla zarysowania sytuacji. Po całym weekendzie NBA zamiast dać Wayne'owi bana na dobre stwierdziła, że "to nieprawda, że go dostał i może pojawiać się na wszystkich meczach", sam Weezy przeprosił miasto Miami oraz drużynę za chwilę uniesienia (szczególnie LeBrona, z którym utrzymuje prywatne stosunki) a dla odmiany... diss w kierunku Marsjanina z Nowego Orleanu wystrzelił reprezentujący Miami Pitbull.

Czy doczekamy się beefu na szczycie mainstreamu czy też wszystko wygaśnie równie szybko jak konflikt Wayne'a z Pushą T? Na razie sprawdźcie diss Pitbulla, oparty na bijącym obecnie rekordy popularności Harlem Shake.

Poniżej szalona szarża Wayne'a.

]]>
Usher atakuje nową EPkąhttps://popkiller.kingapp.pl/2010-07-11,usher-atakuje-nowa-epkahttps://popkiller.kingapp.pl/2010-07-11,usher-atakuje-nowa-epkaJuly 11, 2010, 11:00 amAdmin strony"Raymond vs. Raymond" zbliża się już do osiągnięcia granicy platyny. Usher uznał więc, że to dobry moment na podkręcenie zainteresowania i przekroczenia w wakacje linii miliona. Efektem jest... kolejny materiał, a dokładniej EP, które otrzymamy już 24 sierpnia. Pierwszy singiel z "Versusa" z pewnością wycelowany jest w wakacyjną klubową rotację.Gościnnie pojawia się Pitbull a całość brzmi mocno elektronicznie. Szkoda, że Usher, który w ramach R&B raczej wytyczał trendy ("Yeah") teraz dostosowuje się do tego, co robi choćby jego gość. "DJ Got Us Fallin In Love" z pewnością wspomoże sprzedaż i opanuje kluby oraz rotację na sprzętach wielu osób. Jednak na moim z pewnością nie."Raymond vs. Raymond" zbliża się już do osiągnięcia granicy platyny. Usher uznał więc, że to dobry moment na podkręcenie zainteresowania i przekroczenia w wakacje linii miliona.

Efektem jest... kolejny materiał, a dokładniej EP, które otrzymamy już 24 sierpnia. Pierwszy singiel z "Versusa" z pewnością wycelowany jest w wakacyjną klubową rotację.

Gościnnie pojawia się Pitbull a całość brzmi mocno elektronicznie. Szkoda, że Usher, który w ramach R&B raczej wytyczał trendy ("Yeah") teraz dostosowuje się do tego, co robi choćby jego gość. "DJ Got Us Fallin In Love" z pewnością wspomoże sprzedaż i opanuje kluby oraz rotację na sprzętach wielu osób. Jednak na moim z pewnością nie.



]]>