popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Trzy Sześćhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/16984/Trzy-Sze%C5%9B%C4%87September 17, 2024, 8:17 pmpl_PL © 2024 Admin stronyFinał WBW 2009 – Gdzie się podziali tamci raperzy?https://popkiller.kingapp.pl/2017-09-28,final-wbw-2009-gdzie-sie-podziali-tamci-raperzyhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-09-28,final-wbw-2009-gdzie-sie-podziali-tamci-raperzySeptember 27, 2017, 1:06 pmTadeusz TurnauKażdy, kto choć trochę interesuje się rapem bitewnym, wie, że finał WBW 2009 jest uznawany za bezsprzecznie najlepszy w historii. Złote czasy polskiego freestyle'u, a na scenie jego najbardziej legendarne osobistości – prowadzący Muflon, czy też siedzący w jury Te–Tris, Duże Pe, Rufin i Proceente. Jednak 10 października w Harendzie wieczór w pełni należał do ośmiu walczących o mistrzowski pas MC's, reprezentantów prawdziwej starej gwardii, którzy wówczas po raz ostatni stanęli wspólnie na scenie WBW. Dziś minęło już od tego czasu aż osiem lat, a my postaramy przyjrzeć się temu, jak potoczyły się dalsze hip-hopowe losy głównych bohaterów finału WBW 2009...Niektórych z nich z pewnością znacie więcej niż doskonale, innych podejrzewam, że kojarzycie, jednak są wśród nich i tacy, o których być może nigdy nie słyszeliście. A warto. Warto, ponieważ dekadę temu freestyle był zjawiskiem naprawdę ciekawym i mega zajawkowym, a do dziś każdy z ośmiu finalistów WBW 2009 zdołał wyjść daleko poza jego ramy i zrobić coś wartościowego dla rodzimego rapu.To co, zaczynamy. A zaczniemy od...najlepszych na bitwie w Harlemie :)FLINTWicemistrz WBW 2008 oraz triumfator kolejnej, legendarnej odsłony największej bitwy w Polsce. Na wolno zawsze stał w cieniu bardziej utalentowanego Muflona, a swój pierwszy, wielki sukces odniósł na bitwach tuż po jego odejściu. 2009 rok to okres świetnej formy Flinta na free, który to jednak niedługo potem niemal zupełnie odpuścił sobie jeżdzenie po bitwach. Do dziś pojawił się ledwie na paru z nich, występując chociażby na dwóch edycjach Microphone Masters czy też drugiej odsłonie Bitwy o Pitos. Wciąż możemy jednak oglądać Flinta jako jurora bądź też prowadzącego freestyle'owych imprez – w pierwszej z tych ról zasłynął w szczególności na finale WBW 2015, a w drugiej sprawdza się ostatnimi czasy regularnie, mega profesjonalnie i żywiołowo prowadząc bitwy chociażby z ramienia Wielkiej Bitwy Warszawskiej.Ale przejdźmy do rzeczy ważniejszych. Flint w studio... to raper absolutnie z najwyższej półki. Jego hip–hopowa droga w pewnym sensie do złudzenia przypomina tę obraną przez Solara i Białasa, jednak z tą różnicą, iż nie została ona nigdy zwieńczona żadnym spektakularnym sukcesem. Podobnie jak reprezentanci SB Maffiji, Flint już za czasów jeżdzenia po bitwach puszczał w eter nielegale, by w następnych latach wiązać się z różnymi wytwórniami i wydawać bardzo solidne, choć niespecjalnie popularne krążki. Nie omieszkał też brać udziału w paru beefach, a jego dominacja nad Filipkiem i Bośniakiem była według mnie w obu z nich niepodważalna. Dziś raper z Warszawy ma na swoim koncie aż pięć mixtape'ów, słynny nielegal pod tytułem "Czarny Charakter" i cztery legalne albumy. Nie będę kłamał, że przesłuchałem od deski do deski każdy z nich, jednak na tyle długo łaziłem z rapem Flinta na słuchawkach, że wiem, iż przynajmniej jeśli chodzi o skille jest to gość, który powinien być obecnie w zupełnie innym miejscu, niż się znajduje. "Czarny charakter" to kozacki, klasyczny nielegal okraszony podziemnym, "skurwysyńskim" sznytem, błyskotliwą nawijką i tłustymi podkładami od Dj'a Kebsa czy też Soulpete'a. Jednak najlepszym projektem w karierze Flinta jest według mnie wydana pod skrzydłami Koka beats "Zła Sława". Album kompletny – przesiąknięty emocjami, świetnie zarapowany i bardzo różnorodny. Znajdziemy na nim nie tylko garść kozackich bangerów, ale i numery na wskroś emocjonalne, a także takie, gdzie górę nad wszystkim innym bierze zabawa formą i treścią. Niedawno ukazał się nowy album Flinta pod tytułem "Niebo nad Wrzecionem", jednak ja w szczególności polecam Wam zapoznanie się z tym oto materiałem ;) ENSONNa wolno specjalista od ostrych jak brzytwa linijek, uczestnik legendarnych potyczek z Trzy Sześciem, wicemistrz WBW 2009, a w studio... co by nie mówić dla wielu klasyk. W podziemiu Eno zasłynął przede wszystkim z wydania nielegalnej epki pod tytułem "Osiem kroków dalej", a także wspólnej działalności z Giecą w formacji Litery jutra. Zapominać nie możemy rzecz jasna również o słynnym beefie z Tombem, który to gorzowski raper zamknął przed laty jednym, kozackim dissem pod tytułem "Nie nagram dla ciebie featu".Sepleniące flow nie do podrobienia, unikalna stylówka i świetne, nigdy nie banalne linijki. Eno to gość absolutnie wyjątkowy – taki, na którego powrót fanom chciało się czekać niemal dekadę. Po latach oczekiwań, hucznych zapowiedziach i bolesnych zawodach raper z Gorzowa w końcu powrócił w tym roku na scenę, wydając swój pierwszy legalny krążek pod tytułem "Kan Wa Kan". Wrażenia? Odrobinę mieszane – oczekiwania, podobnie jak inni, miałem naprawdę sporę, a wyszło... ciekawie, różnorodnie, acz trochę nierówno. Na "Kan Wa Kan" znajdziemy, nie tylko starego dobrego Ensona rzucającego kozackie braggowe linie, który nawija pod klasyczne bity wraz z takimi tuzami "podziemnego" rapu jak Eripe, Bonson czy Laikike1, ale posłuchamy też odrobinę nowszych brzmieniowo klimatów, pomysłowych, choć chyba nie zawsze trafionych aranżacji. Tak czy inaczej "Kan Wa Kan" to z pewnością kawał rapu na naprawdę solidnym poziomie, gdzie nie tylko możemy delektować się lirycznym kunsztem Eno i dużą ilością przemyconej treści, ale i świeżą, unikatową nawijką. Do sprawdzenia obowiązkowo! SOLAR, BIAŁASKażdy wie, gdzie ci dwaj panowie są obecnie, ile zdołali już osiągnąć i jak ogromne możliwości wciąż się przed nimi rysują. Jedyne na czym w tym krótkim opisie chciałbym się więc skupić, to fakt, że zbierane dziś przez Beezy'ego i Solara plony, pieniądze i popularność, wcale nie spadły im z nieba, a możliwość sięgnięcia po nie jest efektem ciężkiej, mozolnej pracy, którą włożyli obaj panowie w tworzenie rapu w trakcie wieloletniej podróży przez możliwie najbardziej hip-hopową z dróg.Nigdy nie zdobyli pasa, jednak pamięta ich każdy. W 2009 roku w Harendzie obaj odpadli w półfinale, by w następnych latach nie pojawić się na WBW już ani razu. Tysiące kilometrów przejechanych na bitwach, wspólne podziemne mixtape'y i epki, a w końcu legalny debiut w Prosto, dalsza solowa działalność Białasa i kolejny krążek nagrany w duecie. Reprezentanci SB Maffiji (w szczególności Beezy) nie idą ostatnimi czasy w kierunku artystycznym, który by mi pasował, robią rzeczy nijak nie odpowiadające moim oczekiwaniom, jednak mam do nich ogromny szacunek za to, czego dokonali w przeszłości."Determinacja, odwaga, pracowitość – pod tymi względami Solar przewyższał nas wszystkich i właśnie dzięki temu zaszedł aż tak daleko." – mówił mi w przeprowadzonym pół roku temu wywiadzie Muflon. W ogóle w przypadku reprezentantów SB Maffiji nie powinienem skupiać się na tym, w jakim miejscu są oni teraz, a raczej - w jaki sposób do tego momentu doszli i gdzie znajdowali się wcześniej.No to łapcie – finał el. WBW 2009, w którym Solar i Białas zamiast walczyć grają na żywo wspólny numer ;) TRZY SZEŚĆAbsolutna legenda wolnych styli, "człowiek punchline", który miał być następcą Muflona, jednak nie spełnił w 100 % pokładanych w nim nadziei. Przed finałem WBW 2009 uznawany był za głównego faworyta do triumfu, jednak na jego drodze stanęli fantastycznie dysponowani Enson i Flint, którzy już w fazie grupowej bitwy pozbawili Trzy Sześcia złudzeń o zdobyciu mistrzowskiego pasa. Podobnie jak pozostali bohaterowie mojego tekstu warszawski raper na WBW nie pojawił się już do tego czasu ani razu, za to całkiem prężnie działał w studio, robił wiele innych rzeczy związanych z Hip–Hopem, a także przed rokiem powrócił na wolnostylową scenę, by zmierzyć się z reprezentami młodego pokolenia i zająć trzecie miejsce na bardzo prestiżowej Bitwie o Pitos II.Przez lata swojej działalności studyjnej Trzy Sześć wypuścił parę nielegalnych albumów, z których dwa ostatnie, wydany w 2010 roku "Desant" i dwa lata później "24tv" do dziś możemy odpalić sobie na YouTube. Szczególnie drugi z tych krążków jest rzeczywiście tego warty – w popkillerowej recenzji albumu Krystian Krupiński porównywał rap Trzysia do Łony, podkreślając fakt, iż wszystko w jego twórczości jest zaplanowane, nie ma miejsca na spontaniczność oraz przypadkowe linijki. I rzeczywiście jest to w dużej mierze prawda – "24tv" to może nie doskonały, ale wysokiej klasy konceptualny krążek, który kryje w sobie naprawdę mnóstwo mega kreatywnych pomysłów i aranżacji. A są to pomysły nie na pojedyncze wersy, a całe teksty. Gość, który na bitwach słynął z rzucania kapitalnych solowych linijek, w studio odnalazł się nie jako punchline'owiec i specjalista od bragga, a wysokiej klasy "konceptualny tekściarz". Niestety wspomniany album Trzy Sześcia był ostatnim, jaki wyszedł spod jego pióra. Pozbawiony entuzjazmu i czasu raper uraczył nas w ostatnich pięciu latach jedynie paroma luźnymi trackami i nic nie wskazuje na to, by coś miało się w tej domenie zmienić. Jednak po skończeniu swej bitewnej działalności Trzy Sześć nie tylko siedział w studio, ale też dla przykładu organizował Hip–Hopowe eventy – raper z Warszawy był pomysłodawcą inicjatywy o nazwie "Burza Mózgów", która okazała się eventem na wzór amerykańskiego grindtime'u. Niestety zainteresowanie nie było wielkie, a pozostali startujący (chociażby Solar czy Albi) sprawdzili się w tej konwencji znacznie gorzej od rewelacyjnego Trzy Sześcia. Dziś, stojący na uboczu sceny raper wychyla się co pewien czas a to by posędziować freestyle'ową bitwę, czy też dla przykładu... przetłumaczyć track Białasa na angielski. Obadajcie sprawę, bo naprawdę kozak!A zostawiam Was z numerem z "24tv" idealnie ukazującym kreatywność i potencjał twórczy Trzy Sześcia :) DOLAR"Nigdy nie zdobyłem pasa, ale moje flow jest święte i może w dzisiejszych czasach jestem the most underrated" – nawinął w puszczonym w eter przed dwoma laty kawałku "Kiedyś" Dolar. I w kontekście freestyle'owych bitew miał w tych słowach sporo racji. Lubelski raper od zawsze był specjalistą od stylówy, rekordowym pięciokrotnym finalistą WBW, który dziś jednak rzadko jest wymieniany wśród "najlepszych ever". Po odpadnięciu w grupie w finale WBW 2009 Dolar zdołał triumfować jeszcze na mega prestiżowej Bitwie o Mokotów (pokonał tam m.in. Muflona i Czeskiego), by podobnie jak jego kumple po fachu dać sobie spokój z regularnymi wyjazdami na freestyle'owe bitwy. Niemniej jednak to właśnie MC z Lublina jest obecnie najbardziej "aktywnym" battle'owo raperem spośród całej opisywanej ósemki. W ostatnich latach nie bez sukcesów brał on udział chociażby w dwóch edycjach Bitwy o Pitos czy też Bitwie o Trójmiasto. Oprócz tego Dolar specjalizuje się w prowadzeniu wolnostylowych eventów – od trzech lat możemy stale oglądać go na scenie WBW i widzieć, iż zajawka wciąż kipi w nim aż miło. W studio MC z Lublina wielkim tuzem jednak nigdy nie był. Większość z Was kojarzyć go może z zajawkowego i naprawdę fajnego występu w pierwszej edycji "Żywego rapu", choć był to jedynie mały ułamek jego działalności z długopisem w ręku. W ostatnich latach Dolar wydał parę solowych krążków, a ostatni z nich wyszedł w duecie z producentem, Grejtu. Na swoich płytach raper pokazuje, że potrafi się odnajdywać w najróżniejszych klimatach – nie straszne mu są trapy i inne newschoolowe podkłady, a łeb do linijek ma on taki... jak na freestyle'owca przystało. :)Dla mnie jednak – z całym szacunkiem – Dolar zawsze będzie przede wszystkim kozackim raperem bitewnym, stąd zostawię Wam kawałek opowiadający właśnie o jego freestyle'owych przygodach.WICIUDoszliśmy do momentu, na który najbardziej czekałem. A czekałem bo zwyczajnie oporowo się jaram i aż miło mi napisać o rapie Wicia parę ciepłych słów. Leniwy, niechlujny... dla mnie ten typ miał wszystko, by stanowić dziś o sile polskiego mainstreamu. I choć obecnie jest gdzie jest, to dalej robi zajebisty, prawdziwy rap na nieosiągalnym dla większości zawodników w naszym kraju poziomie.Na bitwach bez dwóch zdań nigdy nie był najlepszy, na finale WBW 2009 przegrał wszystkie starcia, natomiast w studio muszę przyznać, iż obok Flinta jest on moim ulubionym raperem spośród całej ósemki. Kojarzycie NPS? Jeśli nie, zostawcie lekturę tego tekstu na parę minut i zobaczcie jak się powinno robić zajebiste rapowe bangery. Solowo Witek zadebiutował w 2009 roku, wydając album pod tytułem "Dwa Bieguny". Już na nim dostajemy porcję naprawdę wyjątkowego rapu – na wskroś brudnego, mega stylowego w swoim "niechlujstwie". przesiąkniętego błyskotliwymi, często humorystycznymi linijkami i takiego, z którego jak z obrazka wyłania się nam postać leniwego, bardzo wyluzowanego gościa, który żyje jak lubi i ponad dorosłe życie przekłada zabawę i melanż.Następnie przyszedł czas na opór stylowy wjazd na Młodych Wilkach 2013 i... niedoszłą płytę z Karwanem. Apetyty były ogromne, lecz z jakiejś przyczyny zapowiadany hucznie krążek nigdy się nie ukazał. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. A no bo przed około miesiącem wyszła epka i to naprawdę zajebista! Na składającym się z sześciu numerów materiale Wiciu pokazał, iż nie stracił nic ze swojej podziemnej iskry i stylu, ba dopieścił go, dojrzał i dziś możemy delektować się w jego twórczości niemal każdą linijką.No może odrobinę przesadzam, jednak wierzcie mi, że nie jest to płyta do przesłuchania na raz... bo zwyczajnie za bardzo ciągnie, żeby do niej wracać. Wiciu tworzy zajebisty, brudny rap i jak wspomina w kawałku "Siemano dwa" robi to dla siebie, a nie by "bujać mordą na klipach", gonić hajs czy zdobywać fanów. A skoro to słychać, to to się naprawdę szanuję! Dla mnie owa skromna epka to najbardziej wartościowy obok "Tristape'u" i "Napisów końcowych" materiał, który wyszedł w tym roku spod pióra raperów związanych z freestyle'em (pozwoliłem sobie nie brać tu pod uwagi twórczości Quebo).Można by tak zapętlać w nieskończoność :)GREENMega solidny raper bitewny, współtwórca paru freestyle'owych klasyków (np. walki z Plejerem czy Gresem), który to jednak ze swoich startów na wolnostylowej scenie został zapamiętany zdecydowanie najsłabiej spośród całej ósemki. Green nigdy nie był freestyle'owcem wybitnym, choć miał niesamowite przebłyski. W studio natomiast wybitnym raperem też raczej nigdy nie zostanie, za to solidność to słowo, które mogłoby mu robić za bardzo adekwatny znak rozpoznawczy.Muszę się przyznać, że z rapem studyjnym Greena miałem dotychczas znaczniej mniej styczności, niż to było w przypadku twórczości pozostałych finalistów WBW 2009, stąd zostało mi sporo zaległości do nadrobienia. A nadrabiałem je raczej w przyjemnej atmosferze, słuchając klasycznego łódzkiego oldschoolu o typowo truschoolowym klimacie i przekazie. Green - uczestnik pierwszej edycji Młodych Wilków, wspólnie z Białasem - ma na swoim koncie dwa legalne solowe albumy, a drugi z nich, wydany ze wsparciem Step Records i wyprodukowany w dużej mierze przez O.S.T.R–a krążek, "Butnownicy i lojaliści", został nawet notowany w czołowej 30 OLISu. Gdy odpalimy sobie dwa singlowe klipy, jeden solowy a drugi zrobiony w kooperacji z W.E.N.Ą. przestaje nas to dziwić...Ponadto przez ostatnie lata Green jeździł w trasy koncertowe z Ostrym w roli jego hypemana, a przed niecałym rokiem uraczył nas jeszcze jednym studyjnym materiałem. I to nie byle jakim! "Fraktal" to album stworzony w duecie z innym tuzem łódzkiego podziemia Gresem, który odpoczątku do końca utrzymany jest w mrocznym, miejskim klimacie życiowej codzienności. Klimat ten świetnie podkreślają wyprodukowane przez Ostrego podkłady, a nawijka łódzkich freestyle'owców pozwala nam w pełni w niego wsiąknąć i delektować się rapem jakiego w tej chwili mamy naprawdę jak na lekarstwo.Szczerze polecam!Każdy, kto choć trochę interesuje się rapem bitewnym, wie, że finał WBW 2009 jest uznawany za bezsprzecznie najlepszy w historii. Złote czasy polskiego freestyle'u, a na scenie jego najbardziej legendarne osobistości – prowadzący Muflon, czy też siedzący w jury Te–Tris, Duże Pe, Rufin i Proceente. Jednak 10 października w Harendzie wieczór w pełni należał do ośmiu walczących o mistrzowski pas MC's, reprezentantów prawdziwej starej gwardii, którzy wówczas po raz ostatni stanęli wspólnie na scenie WBW. Dziś minęło już od tego czasu aż osiem lat, a my postaramy przyjrzeć się temu, jak potoczyły się dalsze hip-hopowe losy głównych bohaterów finału WBW 2009...

Niektórych z nich z pewnością znacie więcej niż doskonale, innych podejrzewam, że kojarzycie, jednak są wśród nich i tacy, o których być może nigdy nie słyszeliście. A warto. Warto, ponieważ dekadę temu freestyle był zjawiskiem naprawdę ciekawym i mega zajawkowym, a do dziś każdy z ośmiu finalistów WBW 2009 zdołał wyjść daleko poza jego ramy i zrobić coś wartościowego dla rodzimego rapu.

To co, zaczynamy. A zaczniemy od...najlepszych na bitwie w Harlemie :)

  • FLINT

Wicemistrz WBW 2008 oraz triumfator kolejnej, legendarnej odsłony największej bitwy w Polsce. Na wolno zawsze stał w cieniu bardziej utalentowanego Muflona, a swój pierwszy, wielki sukces odniósł na bitwach tuż po jego odejściu. 2009 rok to okres świetnej formy Flinta na free, który to jednak niedługo potem niemal zupełnie odpuścił sobie jeżdzenie po bitwach. Do dziś pojawił się ledwie na paru z nich, występując chociażby na dwóch edycjach Microphone Masters czy też drugiej odsłonie Bitwy o Pitos. Wciąż możemy jednak oglądać Flinta jako jurora bądź też prowadzącego freestyle'owych imprez – w pierwszej z tych ról zasłynął w szczególności na finale WBW 2015, a w drugiej sprawdza się ostatnimi czasy regularnie, mega profesjonalnie i żywiołowo prowadząc bitwy chociażby z ramienia Wielkiej Bitwy Warszawskiej.

Ale przejdźmy do rzeczy ważniejszych. Flint w studio... to raper absolutnie z najwyższej półki. Jego hip–hopowa droga w pewnym sensie do złudzenia przypomina tę obraną przez Solara i Białasa, jednak z tą różnicą, iż nie została ona nigdy zwieńczona żadnym spektakularnym sukcesem. Podobnie jak reprezentanci SB Maffiji, Flint już za czasów jeżdzenia po bitwach puszczał w eter nielegale, by w następnych latach wiązać się z różnymi wytwórniami i wydawać bardzo solidne, choć niespecjalnie popularne krążki. Nie omieszkał też brać udziału w paru beefach, a jego dominacja nad Filipkiem i Bośniakiem była według mnie w obu z nich niepodważalna. 

Dziś raper z Warszawy ma na swoim koncie aż pięć mixtape'ów, słynny nielegal pod tytułem "Czarny Charakter" i cztery legalne albumy. Nie będę kłamał, że przesłuchałem od deski do deski każdy z nich, jednak na tyle długo łaziłem z rapem Flinta na słuchawkach, że wiem, iż przynajmniej jeśli chodzi o skille jest to gość, który powinien być obecnie w zupełnie innym miejscu, niż się znajduje. "Czarny charakter" to kozacki, klasyczny nielegal okraszony podziemnym, "skurwysyńskim" sznytem, błyskotliwą nawijką i tłustymi podkładami od Dj'a Kebsa czy też Soulpete'a. Jednak najlepszym projektem w karierze Flinta jest według mnie wydana pod skrzydłami Koka beats "Zła Sława". Album kompletny – przesiąknięty emocjami, świetnie zarapowany i bardzo różnorodny. Znajdziemy na nim nie tylko garść kozackich bangerów, ale i numery na wskroś emocjonalne, a także takie, gdzie górę nad wszystkim innym bierze zabawa formą i treścią. 

Niedawno ukazał się nowy album Flinta pod tytułem "Niebo nad Wrzecionem", jednak ja w szczególności polecam Wam zapoznanie się z tym oto materiałem ;)

  •  ENSON

Na wolno specjalista od ostrych jak brzytwa linijek, uczestnik legendarnych potyczek z Trzy Sześciem, wicemistrz WBW 2009, a w studio... co by nie mówić dla wielu klasyk. W podziemiu Eno zasłynął przede wszystkim z wydania nielegalnej epki pod tytułem "Osiem kroków dalej", a także wspólnej działalności z Giecą w formacji Litery jutra. Zapominać nie możemy rzecz jasna również o słynnym beefie z Tombem, który to gorzowski raper zamknął przed laty jednym, kozackim dissem pod tytułem "Nie nagram dla ciebie featu".

Sepleniące flow nie do podrobienia, unikalna stylówka i świetne, nigdy nie banalne linijki. Eno to gość absolutnie wyjątkowy – taki, na którego powrót fanom chciało się czekać niemal dekadę. Po latach oczekiwań, hucznych zapowiedziach i bolesnych zawodach raper z Gorzowa w końcu powrócił w tym roku na scenę, wydając swój pierwszy legalny krążek pod tytułem "Kan Wa Kan". Wrażenia? Odrobinę mieszane – oczekiwania, podobnie jak inni, miałem naprawdę sporę, a wyszło... ciekawie, różnorodnie, acz trochę nierówno. 

Na "Kan Wa Kan" znajdziemy, nie tylko starego dobrego Ensona rzucającego kozackie braggowe linie, który nawija pod klasyczne bity wraz z takimi tuzami "podziemnego" rapu jak Eripe, Bonson czy Laikike1, ale posłuchamy też odrobinę nowszych brzmieniowo klimatów, pomysłowych, choć chyba nie zawsze trafionych aranżacji. Tak czy inaczej "Kan Wa Kan" to z pewnością kawał rapu na naprawdę solidnym poziomie, gdzie nie tylko możemy delektować się lirycznym kunsztem Eno i dużą ilością przemyconej treści, ale i świeżą, unikatową nawijką. 

Do sprawdzenia obowiązkowo!

  •  SOLAR, BIAŁAS

Każdy wie, gdzie ci dwaj panowie są obecnie, ile zdołali już osiągnąć i jak ogromne możliwości wciąż się przed nimi rysują. Jedyne na czym w tym krótkim opisie chciałbym się więc skupić, to fakt, że zbierane dziś przez Beezy'ego i Solara plony, pieniądze i popularność, wcale nie spadły im z nieba, a możliwość sięgnięcia po nie jest efektem ciężkiej, mozolnej pracy, którą włożyli obaj panowie w tworzenie rapu w trakcie wieloletniej podróży przez możliwie najbardziej hip-hopową z dróg.

Nigdy nie zdobyli pasa, jednak pamięta ich każdy. W 2009 roku w Harendzie obaj odpadli w półfinale, by w następnych latach nie pojawić się na WBW już ani razu. Tysiące kilometrów przejechanych na bitwach, wspólne podziemne mixtape'y i epki, a w końcu legalny debiut w Prosto, dalsza solowa działalność Białasa i kolejny krążek nagrany w duecie. Reprezentanci SB Maffiji (w szczególności Beezy) nie idą ostatnimi czasy w kierunku artystycznym, który by mi pasował, robią rzeczy nijak nie odpowiadające moim oczekiwaniom, jednak mam do nich ogromny szacunek za to, czego dokonali w przeszłości.

"Determinacja, odwaga, pracowitość – pod tymi względami Solar przewyższał nas wszystkich i właśnie dzięki temu zaszedł aż tak daleko."– mówił mi w przeprowadzonym pół roku temu wywiadzie Muflon. W ogóle w przypadku reprezentantów SB Maffiji nie powinienem skupiać się na tym, w jakim miejscu są oni teraz, a raczej - w jaki sposób do tego momentu doszli i gdzie znajdowali się wcześniej.

No to łapcie – finał el. WBW 2009, w którym Solar i Białas zamiast walczyć grają na żywo wspólny numer ;)

  • TRZY SZEŚĆ

Absolutna legenda wolnych styli, "człowiek punchline", który miał być następcą Muflona, jednak nie spełnił w 100 % pokładanych w nim nadziei. Przed finałem WBW 2009 uznawany był za głównego faworyta do triumfu, jednak na jego drodze stanęli fantastycznie dysponowani Enson i Flint, którzy już w fazie grupowej bitwy pozbawili Trzy Sześcia złudzeń o zdobyciu mistrzowskiego pasa. Podobnie jak pozostali bohaterowie mojego tekstu warszawski raper na WBW nie pojawił się już do tego czasu ani razu, za to całkiem prężnie działał w studio, robił wiele innych rzeczy związanych z Hip–Hopem, a także przed rokiem powrócił na wolnostylową scenę, by zmierzyć się z reprezentami młodego pokolenia i zająć trzecie miejsce na bardzo prestiżowej Bitwie o Pitos II.

Przez lata swojej działalności studyjnej Trzy Sześć wypuścił parę nielegalnych albumów, z których dwa ostatnie, wydany w 2010 roku "Desant" i dwa lata później "24tv" do dziś możemy odpalić sobie na YouTube. Szczególnie drugi z tych krążków jest rzeczywiście tego warty – w popkillerowej recenzji albumu Krystian Krupiński porównywał  rap Trzysia do Łony, podkreślając fakt, iż wszystko w jego twórczości jest zaplanowane, nie ma miejsca na spontaniczność oraz przypadkowe linijki. I rzeczywiście jest to w dużej mierze prawda – "24tv" to może nie doskonały, ale wysokiej klasy konceptualny krążek, który kryje w sobie naprawdę mnóstwo mega kreatywnych pomysłów i aranżacji. A są to pomysły nie na pojedyncze wersy, a całe teksty. Gość, który na bitwach słynął z rzucania kapitalnych solowych linijek, w studio odnalazł się nie jako punchline'owiec i specjalista od bragga, a wysokiej klasy "konceptualny tekściarz". 

Niestety wspomniany album Trzy Sześcia był ostatnim, jaki wyszedł spod jego pióra. Pozbawiony entuzjazmu i czasu raper uraczył nas w ostatnich pięciu latach jedynie paroma luźnymi trackami i nic nie wskazuje na to, by coś miało się w tej domenie zmienić. Jednak po skończeniu swej bitewnej działalności Trzy Sześć nie tylko siedział w studio, ale też dla przykładu organizował Hip–Hopowe eventy – raper z Warszawy był pomysłodawcą inicjatywy o nazwie "Burza Mózgów", która okazała się eventem na wzór amerykańskiego grindtime'u. Niestety zainteresowanie nie było wielkie, a pozostali startujący (chociażby Solar czy Albi) sprawdzili się w tej konwencji znacznie gorzej od rewelacyjnego Trzy Sześcia. 

Dziś, stojący na uboczu sceny raper wychyla się co pewien czas a to by posędziować freestyle'ową bitwę, czy też dla przykładu... przetłumaczyć track Białasa na angielski. Obadajcie sprawę, bo naprawdę kozak!

A zostawiam Was z numerem z "24tv" idealnie ukazującym kreatywność i potencjał twórczy Trzy Sześcia :)

 

  • DOLAR

"Nigdy nie zdobyłem pasa, ale moje flow jest święte i może w dzisiejszych czasach jestem the most underrated"nawinął w puszczonym w eter przed dwoma laty kawałku "Kiedyś" Dolar. I w kontekście freestyle'owych bitew miał w tych słowach sporo racji. Lubelski raper od zawsze był specjalistą od stylówy, rekordowym pięciokrotnym finalistą WBW, który dziś jednak rzadko jest wymieniany wśród "najlepszych ever". Po odpadnięciu w grupie w finale WBW 2009 Dolar zdołał triumfować jeszcze na mega prestiżowej Bitwie o Mokotów (pokonał tam m.in. Muflona i Czeskiego), by podobnie jak jego kumple po fachu dać sobie spokój z regularnymi wyjazdami na freestyle'owe bitwy. 

Niemniej jednak to właśnie MC z Lublina jest obecnie najbardziej "aktywnym" battle'owo raperem spośród całej opisywanej ósemki. W ostatnich latach nie bez sukcesów brał on udział chociażby w dwóch edycjach Bitwy o Pitos czy też Bitwie o Trójmiasto. Oprócz tego Dolar specjalizuje się w prowadzeniu wolnostylowych eventów – od trzech lat możemy stale oglądać go na scenie WBW i widzieć, iż zajawka wciąż kipi w nim aż miło. 

W studio MC z Lublina wielkim tuzem jednak nigdy nie był. Większość z Was kojarzyć go może z zajawkowego i naprawdę fajnego występu w pierwszej edycji "Żywego rapu", choć był to jedynie mały ułamek jego działalności z długopisem w ręku. W ostatnich latach Dolar wydał parę solowych krążków, a ostatni z nich wyszedł w duecie z producentem, Grejtu. Na swoich płytach raper pokazuje, że potrafi się odnajdywać w najróżniejszych klimatach – nie straszne mu są trapy i inne newschoolowe podkłady, a łeb do linijek ma on taki... jak na freestyle'owca przystało. :)

Dla mnie jednak – z całym szacunkiem – Dolar zawsze będzie przede wszystkim kozackim raperem bitewnym, stąd zostawię Wam kawałek opowiadający właśnie o jego freestyle'owych przygodach.

  • WICIU

Doszliśmy do momentu, na który najbardziej czekałem. A czekałem bo zwyczajnie oporowo się jaram i aż miło mi napisać o rapie Wicia parę ciepłych słów. Leniwy, niechlujny... dla mnie ten typ miał wszystko, by stanowić dziś o sile polskiego mainstreamu. I choć obecnie jest gdzie jest, to dalej robi zajebisty, prawdziwy rap na nieosiągalnym dla większości zawodników w naszym kraju poziomie.

Na bitwach bez dwóch zdań nigdy nie był najlepszy, na finale WBW 2009 przegrał wszystkie starcia, natomiast w studio muszę przyznać, iż obok Flinta jest on moim ulubionym raperem spośród całej ósemki. Kojarzycie NPS? Jeśli nie, zostawcie lekturę tego tekstu na parę minut i zobaczcie jak się powinno robić zajebiste rapowe bangery. Solowo Witek zadebiutował w 2009 roku, wydając album pod tytułem "Dwa Bieguny". Już na nim dostajemy porcję naprawdę wyjątkowego rapu – na wskroś brudnego, mega stylowego w swoim "niechlujstwie". przesiąkniętego błyskotliwymi, często humorystycznymi linijkami i takiego, z którego jak z obrazka wyłania się nam postać leniwego, bardzo wyluzowanego gościa, który żyje jak lubi i ponad dorosłe życie przekłada zabawę i melanż.

Następnie przyszedł czas na opór stylowy wjazd na Młodych Wilkach 2013 i... niedoszłą płytę z Karwanem. Apetyty były ogromne, lecz z jakiejś przyczyny zapowiadany hucznie krążek nigdy się nie ukazał. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. A no bo przed około miesiącem wyszła epka i to naprawdę zajebista! Na składającym się z sześciu numerów materiale Wiciu pokazał, iż nie stracił nic ze swojej podziemnej iskry i stylu, ba dopieścił go, dojrzał i dziś możemy delektować się w jego twórczości niemal każdą linijką.

No może odrobinę przesadzam, jednak wierzcie mi, że nie jest to płyta do przesłuchania na raz... bo zwyczajnie za bardzo ciągnie, żeby do niej wracać. Wiciu tworzy zajebisty, brudny rap i jak wspomina w kawałku "Siemano dwa" robi to dla siebie, a nie by "bujać mordą na klipach", gonić hajs czy zdobywać fanów. A skoro to słychać, to to się naprawdę szanuję! Dla mnie owa skromna epka to najbardziej wartościowy obok "Tristape'u" i "Napisów końcowych" materiał, który wyszedł w tym roku spod pióra raperów związanych z freestyle'em (pozwoliłem sobie nie brać tu pod uwagi twórczości Quebo).

Można by tak zapętlać w nieskończoność :)

  • GREEN

Mega solidny raper bitewny, współtwórca paru freestyle'owych klasyków (np. walki z Plejerem czy Gresem), który to jednak ze swoich startów na wolnostylowej scenie został zapamiętany zdecydowanie najsłabiej spośród całej ósemki. Green nigdy nie był freestyle'owcem wybitnym, choć miał niesamowite przebłyski. W studio natomiast wybitnym raperem też raczej nigdy nie zostanie, za to solidność to słowo, które mogłoby mu robić za bardzo adekwatny znak rozpoznawczy.

Muszę się przyznać, że z rapem studyjnym Greena miałem dotychczas znaczniej mniej styczności, niż to było w przypadku twórczości pozostałych finalistów WBW 2009, stąd zostało mi sporo zaległości do nadrobienia. A nadrabiałem je raczej w przyjemnej atmosferze, słuchając klasycznego łódzkiego oldschoolu o typowo truschoolowym klimacie i przekazie. Green - uczestnik pierwszej edycji Młodych Wilków, wspólnie z Białasem - ma na swoim koncie dwa legalne solowe albumy, a drugi z nich, wydany ze wsparciem Step Records i wyprodukowany w dużej mierze przez O.S.T.R–a krążek, "Butnownicy i lojaliści", został nawet notowany w czołowej 30 OLISu. Gdy odpalimy sobie dwa singlowe klipy, jeden solowy a drugi zrobiony w kooperacji z W.E.N.Ą. przestaje nas to dziwić...

Ponadto przez ostatnie lata Green jeździł w trasy koncertowe z Ostrym w roli jego hypemana, a przed niecałym rokiem uraczył nas jeszcze jednym studyjnym materiałem. I to nie byle jakim! "Fraktal" to album stworzony w duecie z innym tuzem łódzkiego podziemia Gresem, który odpoczątku do końca utrzymany jest w mrocznym, miejskim klimacie życiowej codzienności. Klimat ten świetnie podkreślają wyprodukowane przez Ostrego podkłady, a nawijka łódzkich freestyle'owców pozwala nam w pełni w niego wsiąknąć i delektować się rapem jakiego w tej chwili mamy naprawdę jak na lekarstwo.

Szczerze polecam!

]]>
Trzy Sześć przetłumaczył "Jak Skepta" na angielski - i to jak!https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-09,trzy-szesc-przetlumaczyl-jak-skepta-na-angielski-i-to-jakhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-09,trzy-szesc-przetlumaczyl-jak-skepta-na-angielski-i-to-jakJuly 8, 2017, 11:26 amAdmin stronyGdy oglądamy na YT najnowszy singiel z płyty Białasa i Lanka w oczy rzucają się napisy z wyjątkowo zgrabnym tłumaczeniem tekstu na angielski - nie ograniczające się do treści, a zachowujące rymy, rytmikę, rozkład sylab i gry słowne. Można wręcz powiedzieć, że punchline'owy tekst Białasa został napisany od nowa, przekładając jego skill na angielski!Przestaje to dziwić, gdy doczytamy się, że odpowiadał za nie Trzy Sześć, weteran bitew freestyle'owych i otrzaskany z językiem angielskim fan amerykańskich battle-rapów. Co on sam miał nam do powiedzenia na ten temat?"Od dłuższego czasu zawodowo zajmuje się tłumaczeniem z angielskiego i na angielski (choć zdarzyło się też kilka tekstów po portugalsku w wersji brazylijskiej), głównie lokalizacją gier i przekładem tekstów rymowanych. "Spolszczyłem" już wiele różnych rzeczy - rymowane sztuki teatralne, piosenki rockowe, piosenki do filmów dubbingowanych czy też książki. Gdy więc odezwał się do mnie Daniel z SB Maffiji z propozycją wykonania napisów po angielsku do "Jak Skepta", postanowiłem podejść do sprawy bardzo poważnie i postarać się w jak największym stopniu oddać oryginalny układ rymów, nie tracąc przy tym zbyt wiele z treści i rytmu kawałka. Dodatkową motywacją był fakt, że chyba jeszcze nigdy nikt czegoś takiego u nas nie robił. Może to jest właśnie przyszłość rapu w erze youtube'a?" - mówi Trzy Sześć.No właśnie, kto wie, może jest to właśnie pomysł na to jak wyjść na dobre z polskim rapem poza granice kraju, co ostatnio zaczyna nam się coraz częściej się udawać, m.in. za sprawą "Egzotyki"?[[{"fid":"39821","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"BIAŁAS & LANEK - JAK SKEPTA [official video]","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Gdy oglądamy na YT najnowszy singiel z płyty Białasa i Lanka w oczy rzucają się napisy z wyjątkowo zgrabnym tłumaczeniem tekstu na angielski - nie ograniczające się do treści, a zachowujące rymy, rytmikę, rozkład sylab i gry słowne. Można wręcz powiedzieć, że punchline'owy tekst Białasa został napisany od nowa, przekładając jego skill na angielski!

Przestaje to dziwić, gdy doczytamy się, że odpowiadał za nie Trzy Sześć, weteran bitew freestyle'owych i otrzaskany z językiem angielskim fan amerykańskich battle-rapów. Co on sam miał nam do powiedzenia na ten temat?

"Od dłuższego czasu zawodowo zajmuje się tłumaczeniem z angielskiego i na angielski (choć zdarzyło się też kilka tekstów po portugalsku w wersji brazylijskiej), głównie lokalizacją gier i przekładem tekstów rymowanych. "Spolszczyłem" już wiele różnych rzeczy - rymowane sztuki teatralne, piosenki rockowe, piosenki do filmów dubbingowanych czy też książki. Gdy więc odezwał się do mnie Daniel z SB Maffiji z propozycją wykonania napisów po angielsku do "Jak Skepta", postanowiłem podejść do sprawy bardzo poważnie i postarać się w jak największym stopniu oddać oryginalny układ rymów, nie tracąc przy tym zbyt wiele z treści i rytmu kawałka. Dodatkową motywacją był fakt, że chyba jeszcze nigdy nikt czegoś takiego u nas nie robił. Może to jest właśnie przyszłość rapu w erze youtube'a?" - mówi Trzy Sześć.

No właśnie, kto wie, może jest to właśnie pomysł na to jak wyjść na dobre z polskim rapem poza granice kraju, co ostatnio zaczyna nam się coraz częściej się udawać, m.in. za sprawą "Egzotyki"?

[[{"fid":"39821","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"BIAŁAS & LANEK - JAK SKEPTA [official video]","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

]]>
Trzy Sześć - Enson (WBW 2009, Freestyle Classics #25)https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-20,trzy-szesc-enson-wbw-2009-freestyle-classics-25https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-20,trzy-szesc-enson-wbw-2009-freestyle-classics-25June 19, 2017, 9:44 amTadeusz Turnau"Flint tworzy historię no niech mu będzie, ale niestety ja z tym panem dzisiaj stworzyłem legendę" - nawinął, wskazując ręką na stojącego obok Trzy Sześcia, Enson podczas jamu kończącego finał WBW 2009. Każdy, kto widział ich kapitalne starcie z tejże imprezy, wie, że reprezentant Gorzowa ani trochę nie minął się wówczas z prawdą...Ale po kolei. Rok 2009 – złote czasy polskiego freestyle'u, niezwykle zacięta walka o przejęcie schedy po kończącym karierze Muflonie i finał WBW, podczas którego o mistrzowski pas biją się na scenie w warszawskim Harlemie osobistości takie jak Flint, Solar, Białas, Dolar oraz wspomnieni Enson i Trzy Sześć. Faworytem imprezy wydaje się być ten ostatni – naznaczony przez samego Muflona punchline'owy niszczyciel, którego spontaniczne przekminy były daleko poza zasięgiem bardziej technicznych graczy. Mogliśmy się jednak spodziewać, iż także w domenie destrukcyjnych linijek znajdzie się ktoś, kto może mu zagrozić...Bowiem już rok wcześniej, podczas półfinału Bitwy o Mokotów odrobinę mniej doceniany Enson pokonał po niebywale krwawej batalii faworyzowanego Trzy Sześcia (więcej o tym starciu przeczytacie w jednej z poprzednich odsłon Freestyle Classics). Wówczas było to dopiero pierwsze starcie, jakie obaj panowie między sobą stoczyli, a już wtedy uznane zostało ono za jedną z najwybitniejszych walk w historii. Jednak, jak przekonaliśmy się rok później, pojedynek ten stanowił jedynie pierwszą z dwóch części legendy, którą wspólnymi siłami stworzyli Trzy Sześć wraz z Ensonem...A jej druga część okazała się być jeszcze wybitniejsza. Rewanżowy pojedynek stanowił jedną z odsłon drugiej kolejki walk grupowych podczas finału WBW 2009. Wówczas w pierwszych starciach Trzy Sześć rozbił Wicia, a Enson okazał się nieznacznie gorszy od Flinta. Dla reprezentanta Gorzowa była to więc walka o być albo nie być w wielkim finale. Rzecz jasna Enson walkę tę wygrał, by następnie zajść aż do ostatniego starcia po mistrzowski pas. Trzy Sześć natomiast zanotował dwie porażki z późniejszymi finalistami i po starciu z mistrzem WBW 2009, Flintem zakończył swój udział w owej legendarnej imprezie. Nie to jest jednak w tym wszystkim najważniejsze. Najważniejsza jest legenda, którą Trzy Sześć wraz z Ensonem stworzyli wspomnianymi dwoma wybitnymi bataliami.Zresztą oddajmy głos samemu wicemistrzowi WBW 2009: "Cieszę się, że nie doszło nigdy do trzeciego pojedynku z Trzy Sześciem. Nie dlatego, że rodziłoby to możliwość porażki, ale po prostu legenda tych wojen mogłaby zostać nadszarpnięta. Raczej nie ma wielu sporów o słuszność werdyktów, co odbieram nie jako potwierdzenie mojej wyższości w tamtejszych okoliczności, ale jako dowód, że to było po prostu niezwykle udane show.""Flint tworzy historię no niech mu będzie, ale niestety ja z tym panem dzisiaj stworzyłem legendę" - nawinął, wskazując ręką na stojącego obok Trzy Sześcia, Enson podczas jamu kończącego finał WBW 2009. Każdy, kto widział ich kapitalne starcie z tejże imprezy, wie, że reprezentant Gorzowa ani trochę nie minął się wówczas z prawdą...

Ale po kolei. Rok 2009 – złote czasy polskiego freestyle'u, niezwykle zacięta walka o przejęcie schedy po kończącym karierze Muflonie i finał WBW, podczas którego o mistrzowski pas biją się na scenie w warszawskim Harlemie osobistości takie jak Flint, Solar, Białas, Dolar oraz wspomnieni Enson i Trzy Sześć. Faworytem imprezy wydaje się być ten ostatni – naznaczony przez samego Muflona punchline'owy niszczyciel, którego spontaniczne przekminy były daleko poza zasięgiem bardziej technicznych graczy. Mogliśmy się jednak spodziewać, iż także w domenie destrukcyjnych linijek znajdzie się ktoś, kto może mu zagrozić...

Bowiem już rok wcześniej, podczas półfinału Bitwy o Mokotów odrobinę mniej doceniany Enson pokonał po niebywale krwawej batalii faworyzowanego Trzy Sześcia (więcej o tym starciu przeczytacie w jednej z poprzednich odsłon Freestyle Classics). Wówczas było to dopiero pierwsze starcie, jakie obaj panowie między sobą stoczyli, a już wtedy uznane zostało ono za jedną z najwybitniejszych walk w historii. Jednak, jak przekonaliśmy się rok później, pojedynek ten stanowił jedynie pierwszą z dwóch części legendy, którą wspólnymi siłami stworzyli Trzy Sześć wraz z Ensonem...

A jej druga część okazała się być jeszcze wybitniejsza. Rewanżowy pojedynek stanowił jedną z odsłon drugiej kolejki walk grupowych podczas finału WBW 2009. Wówczas w pierwszych starciach Trzy Sześć rozbił Wicia, a Enson okazał się nieznacznie gorszy od Flinta. Dla reprezentanta Gorzowa była to więc walka o być albo nie być w wielkim finale. Rzecz jasna Enson walkę tę wygrał, by następnie zajść aż do ostatniego starcia po mistrzowski pas. Trzy Sześć natomiast zanotował dwie porażki z późniejszymi finalistami i po starciu z mistrzem WBW 2009, Flintem zakończył swój udział w owej legendarnej imprezie. 

Nie to jest jednak w tym wszystkim najważniejsze. Najważniejsza jest legenda, którą Trzy Sześć wraz z Ensonem stworzyli wspomnianymi dwoma wybitnymi bataliami.

Zresztą oddajmy głos samemu wicemistrzowi WBW 2009: "Cieszę się, że nie doszło nigdy do trzeciego pojedynku z Trzy Sześciem. Nie dlatego, że rodziłoby to możliwość porażki, ale po prostu legenda tych wojen mogłaby zostać nadszarpnięta. Raczej nie ma wielu sporów o słuszność werdyktów, co odbieram nie jako potwierdzenie mojej wyższości w tamtejszych okoliczności, ale jako dowód, że to było po prostu niezwykle udane show."

]]>
Najsłynniejsze "lania" w historii polskiego freestyle'u - rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-17,najslynniejsze-lania-w-historii-polskiego-freestyleu-rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-17,najslynniejsze-lania-w-historii-polskiego-freestyleu-rankingApril 17, 2017, 3:29 pmTadeusz TurnauDziś obchodzimy lany poniedziałek. Jedni spędzają go przy rodzinnym stole, drudzy latają po ulicach z wiadrami wody, a inni siedzą przed komputerem i oglądają freestyle’owe bitwy. Konotacji nazwy dzisiejszego święta z wolnym stylem znalazłoby się co nie miara – mógłbym np. zrobić listę najgorszych sucharów rzucanych na free, po usłyszeniu których aż prosi się o kubeł zimnej wody czy też wrócić pamięcią do najmocniej zakrapianych alkoholem występów zawodników sceny battle’owej. Wpadłem jednak na nieco inny pomysł –“ tym razem „lanie” potraktujemy jako bitewną deklasację i przypomnimy sobie pięć najsłynniejszych przykładów tego typu wydarzeń w historii polskiego free.Przedstawione walki są uszeregowane w kolejności chronologicznej i nie będę zastanawiał się nad tym, która z nich zasługuje na bycie numerem 1 wśród wolnostylowych „lań”.1.TE–TRIS VS DIOX (Finał WBW 2005)Tet zbyt dużo razy solidnie skopywał dupę przeciwnikom na bitwach, by jego starcia mogło w tym artykule zabraknąć. Myślę, że nietrudno jest znaleźć parę lepszych, acz mniej znanych walk w wykonaniu reprezentanta Siemiatycz, jednak to chyba właśnie półfinałowa rywalizacja z Dioxem na finale WBW 2005 w kontekście „Te–“trisowych lań” zapadła nam najmocniej w pamięci. Drugie wejście Teta w tym starciu (pierwsze na filmie) to pieprzony majstersztyk. Pewność siebie, charyzma i zabójcza treść – to wszystko daje nam bitewne „lanie” jakich naprawdę niewiele.2. MUFLON VS BOŚNIAK (Microphone Masters II, 2008)Rywalizacja Trójmiasta z Warszawą, Bośniaka z Flintem oraz Muflonem to już prawdziwy klasyk. O ile w przypadku pojedynków zarówno bitewnych, jak i studyjnych pierwszych dwóch panów jestem w stanie przystać na to, iż były one względnie wyrównane, to jednak w kontekście znanych mi batalii Bośniaka i Mufla uważam, że dwukrotny mistrz WBW zawsze, bez cienia wątpliwości udowadniał w nich swoją wyższość. Warszawianin jest po prostu o klasę lepszym freestyle’owcem bitewnym, a fakt ten zdołał najdobitniej potwierdzić na MM II w 2008 roku. Internet co prawda huczy od niedorzecznych opinii, że to Bośniak był w tej walce lepszy, jednak dla mnie jest to po prostu klasyczny i bardzo okazały przykład „freestyle’owego lania”, po którym z reprezentanta Trójmiasta nie było specjalnie co zbierać.3.TRZY SZEŚĆ VS WICIU (Finał WBW 2009)Za każdym razem, gdy oglądam filmy z tej imprezy, żałuje, że nie urodziłem się parę lat wcześniej i nie dane mi było wbić wówczas do Harlemu, by zobaczyć tę bitwę na żywo. Przed jej rozpoczęciem Trzy Sześć uchodził za wielkiego faworyta do sięgnięcia po mistrzowski pas – wielu widziało w nim następcę samego Muflona, a patrząc jedynie na pierwsze starcie reprezentanta NMB crew z Wiciem, trzeba powiedzieć, że przewidywania te były w pełni uzasadnione. Sceniczny wkurw, niezwykła charyzma i spontaniczne linijki, przy których dzisiejsze, nawet najbardziej przekminione premade’y wciąż wypadają blado. Trzy Sześć pokazał w tej walce pełnię swoich olbrzymich możliwości, a Wiciu – mimo że wypadł bardzo solidnie – to tak czy inaczej padł ofiarą jednego z najbrutalniejszych "lań" w historii polskiego free. 4. QUEBONAFIDE VS FERANZO (el. WBW 2013)Szczerze powiedziawszy przed przyjściem na ówczesne elimki do klubu Odessa w Warszawie nie należałem do największych fanów freestyle’u Queby. Raziły mnie niedociągnięcia warsztatowe, które jeszcze rok wcześniej były jego sporym mankamentem oraz wydawało mi się, że korzysta ze zbyt dużej liczby premade’ów. Jednak spontaniczny wjazd reprezentanta Ciechanowa na bitwę w Odessie wywrócił moją opinię na jego temat do góry nogami. Serio nie wiem, czy w całej historii WBW udało się komuś zaliczyć bardziej okazały występ na elimkach (mam na myśli całokształt walk na jednej imprezie) niż wówczas Quebonafide oraz mam spore wątpliwości, czy na poważniejszych bitwach któryś z zawodników dostał kiedykolwiek gorsze „lanie” niż w poniższej walce Feranzo.Cóż, może gdyby słynący z zamiłowania do alkoholu freestyle'owiec z Poznania nie urządził sobie przed tym starciem syto „lanego before’a”, to nie wyglądałoby ono dla niego aż tak niekorzystnie;)5. ESKOBAR VS FILIPEK (Bitwa o Pitos I, 2015)Powrotów na scenę battle’ową mieliśmy mnóstwo, wiele z nich zasłużenie pozostało w naszej pamięci, jeśli jednak mielibyśmy wskazać najwybitniejszy bitewny „comeback”, to myślę, że bez cienia wątpliwości postawilibyśmy na występ Esko na Pitosie. Co prawda przed imprezą w niePowiem reprezentant Gliwic pojawiał się sporadycznie na bitwach, jednak z „dużym freestyle’em” od lat nie miał wówczas nic wspólnego. Filipek był z kolei w sporym gazie €“– przed Pitosem wygrał parę imprez z rzędu, a dysponował do tego ogromnym hype’em freestyle’owej publiki. Na papierze więc sporym faworytem mógł wydawać się właśnie reprezentant Milicza, jednak w praktyce dostał on wówczas chyba najgorsze „lanie” całej w swojej bitewnej karierze. Esko go wyśmiał, upokorzył i brutalnie zrównał z ziemią. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, iż spośród przedstawionych w tym zestawieniu walk, ta wydaje mi się najwybitniej zagranym „teatrem jednego aktora”. Rzecz jasna zestawienie to jest jedynie moim subiektywnym wyborem najsłynniejszych "freestyle'owych lań" i bardzo możliwe, że o jakimś idealnie pasującym do niego starciu zwyczajnie zapomniałem. Jakie byłyby Wasze typy?Dziś obchodzimy lany poniedziałek. Jedni spędzają go przy rodzinnym stole, drudzy latają po ulicach z wiadrami wody, a inni siedzą przed komputerem i oglądają freestyle’owe bitwy. Konotacji nazwy dzisiejszego święta z wolnym stylem znalazłoby się co nie miara – mógłbym np. zrobić listę najgorszych sucharów rzucanych na free, po usłyszeniu których aż prosi się o kubeł zimnej wody czy też wrócić pamięcią do najmocniej zakrapianych alkoholem występów zawodników sceny battle’owej. Wpadłem jednak na nieco inny pomysł –“ tym razem „lanie” potraktujemy jako bitewną deklasację i przypomnimy sobie pięć najsłynniejszych przykładów tego typu wydarzeń w historii polskiego free.

Przedstawione walki są uszeregowane w kolejności chronologicznej i nie będę zastanawiał się nad tym, która z nich zasługuje na bycie numerem 1 wśród wolnostylowych „lań”.

1.TE–TRIS VS DIOX (Finał WBW 2005)

Tet zbyt dużo razy solidnie skopywał dupę przeciwnikom na bitwach, by jego starcia mogło w tym artykule zabraknąć. Myślę, że nietrudno jest znaleźć parę lepszych, acz mniej znanych walk w wykonaniu reprezentanta Siemiatycz, jednak to chyba właśnie półfinałowa rywalizacja z Dioxem na finale WBW 2005 w kontekście „Te–“trisowych lań” zapadła nam najmocniej w pamięci. Drugie wejście Teta w tym starciu (pierwsze na filmie) to pieprzony majstersztyk. Pewność siebie, charyzma i zabójcza treść – to wszystko daje nam bitewne „lanie” jakich naprawdę niewiele.

2. MUFLON VS BOŚNIAK (Microphone Masters II, 2008)

Rywalizacja Trójmiasta z Warszawą, Bośniaka z Flintem oraz Muflonem to już prawdziwy klasyk. O ile w przypadku pojedynków zarówno bitewnych, jak i studyjnych pierwszych dwóch panów jestem w stanie przystać na to, iż były one względnie wyrównane, to jednak w kontekście znanych mi batalii Bośniaka i Mufla uważam, że dwukrotny mistrz WBW zawsze, bez cienia wątpliwości udowadniał w nich swoją wyższość. Warszawianin jest po prostu o klasę lepszym freestyle’owcem bitewnym, a fakt ten zdołał najdobitniej potwierdzić na MM II w 2008 roku. Internet co prawda huczy od niedorzecznych opinii, że to Bośniak był w tej walce lepszy, jednak dla mnie jest to po prostu klasyczny i bardzo okazały przykład „freestyle’owego lania”, po którym z reprezentanta Trójmiasta nie było specjalnie co zbierać.

3.TRZY SZEŚĆ VS WICIU (Finał WBW 2009)

Za każdym razem, gdy oglądam filmy z tej imprezy, żałuje, że nie urodziłem się parę lat wcześniej i nie dane mi było wbić wówczas do Harlemu, by zobaczyć tę bitwę na żywo. Przed jej rozpoczęciem Trzy Sześć uchodził za wielkiego faworyta do sięgnięcia po mistrzowski pas – wielu widziało w nim następcę samego Muflona, a patrząc jedynie na pierwsze starcie reprezentanta NMB crew z Wiciem, trzeba powiedzieć, że przewidywania te były w pełni uzasadnione. Sceniczny wkurw, niezwykła charyzma i spontaniczne linijki, przy których dzisiejsze, nawet najbardziej przekminione premade’y wciąż wypadają blado. Trzy Sześć pokazał w tej walce pełnię swoich olbrzymich możliwości, a Wiciu – mimo że wypadł bardzo solidnie – to tak czy inaczej padł ofiarą jednego z najbrutalniejszych "lań" w historii polskiego free.

 

4. QUEBONAFIDE VS FERANZO (el. WBW 2013)

Szczerze powiedziawszy przed przyjściem na ówczesne elimki do klubu Odessa w Warszawie nie należałem do największych fanów freestyle’u Queby. Raziły mnie niedociągnięcia warsztatowe, które jeszcze rok wcześniej były jego sporym mankamentem oraz wydawało mi się, że korzysta ze zbyt dużej liczby premade’ów. Jednak spontaniczny wjazd reprezentanta Ciechanowa na bitwę w Odessie wywrócił moją opinię na jego temat do góry nogami. Serio nie wiem, czy w całej historii WBW udało się komuś zaliczyć bardziej okazały występ na elimkach (mam na myśli całokształt walk na jednej imprezie) niż wówczas Quebonafide oraz mam spore wątpliwości, czy na poważniejszych bitwach któryś z zawodników dostał kiedykolwiek gorsze „lanie” niż w poniższej walce Feranzo.

Cóż, może gdyby słynący z zamiłowania do alkoholu freestyle'owiec z Poznania nie urządził sobie przed tym starciem syto „lanego before’a”, to nie wyglądałoby ono dla niego aż tak niekorzystnie;)

5. ESKOBAR VS FILIPEK (Bitwa o Pitos I, 2015)

Powrotów na scenę battle’ową mieliśmy mnóstwo, wiele z nich zasłużenie pozostało w naszej pamięci, jeśli jednak mielibyśmy wskazać najwybitniejszy bitewny „comeback”, to myślę, że bez cienia wątpliwości postawilibyśmy na występ Esko na Pitosie. Co prawda przed imprezą w niePowiem reprezentant Gliwic pojawiał się sporadycznie na bitwach, jednak z „dużym freestyle’em” od lat nie miał wówczas nic wspólnego. Filipek był z kolei w sporym gazie €“– przed Pitosem wygrał parę imprez z rzędu, a dysponował do tego ogromnym hype’em freestyle’owej publiki. Na papierze więc sporym faworytem mógł wydawać się właśnie reprezentant Milicza, jednak w praktyce dostał on wówczas chyba najgorsze „lanie” całej w swojej bitewnej karierze. Esko go wyśmiał, upokorzył i brutalnie zrównał z ziemią. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, iż spośród przedstawionych w tym zestawieniu walk, ta wydaje mi się najwybitniej zagranym „teatrem jednego aktora”.

 

Rzecz jasna zestawienie to jest jedynie moim subiektywnym wyborem najsłynniejszych "freestyle'owych lań" i bardzo możliwe, że o jakimś idealnie pasującym do niego starciu zwyczajnie zapomniałem. Jakie byłyby Wasze typy?

]]>
Trzy Sześć: "Nie planuję nagrać już żadnej płyty"https://popkiller.kingapp.pl/2014-03-24,trzy-szesc-nie-planuje-nagrac-juz-zadnej-plytyhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-03-24,trzy-szesc-nie-planuje-nagrac-juz-zadnej-plytyMarch 24, 2014, 5:15 pmAdmin stronyTrzy Sześć swoją podziemną obecność zdołał zaznaczyć w trakcie występów na bitwach freestyle'owych (z sukcesami, a starcie z Ensonem to jedna z najbardziej kultowych walk, z której punche wspominane są po dziś dzień) oraz kilku wydanych niezależnie płyt, z których ostatnią było konceptualne "24tv" (recenzja). Wygląda na to, że... to koniec. Warszawiak wystosował bowiem oświadczenie, w którym pisze o braku czasu, entuzjazmu i zapowiada, że nie planuje wydać już żadnej płyty."Wielu z was często pyta o to, kiedy wypuszczę coś nowego i zamierzam się do tego odnieść. Odpowiedź brzmi: póki co nie planuję żadnej płyty i nie sądzę, żeby coś się w tej sprawie zmieniło. Moja decyzja wynika ze zmiany priorytetów w życiu, po której na rap po prostu nie starcza mi ani czasu, ani kreatywności i entuzjazmu (jak pewnie wiecie, mam już inną pracę/pasję, która kosztuje mnie bardzo dużo energii). Cały czas mam kilka nieopublikowanych lub nienagranych zwrotek, więc możliwe, że coś jeszcze opublikuję, ale z drugiej strony po prostu nie mam teraz głowy do rapu i z samego szacunku do was mówię o tym prosto z mostu. Wolę powiedzieć wam bez ogródek jak jest niż nagrywać napisane na kolanie kawałki na siłę, tylko po to, żeby móc wam przedstawić cokolwiek. W każdym razie dziękuję za dobre kilka lat wsparcia i wspólnej zajawki. Mogę powiedzieć tylko jedno: było warto :)" - napisał Trzy Sześć na swoim profilu facebookowym.Poniżej singiel z płyty "24tv"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"12037","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Trzy Sześć swoją podziemną obecność zdołał zaznaczyć w trakcie występów na bitwach freestyle'owych (z sukcesami, a starcie z Ensonem to jedna z najbardziej kultowych walk, z której punche wspominane są po dziś dzień) oraz kilku wydanych niezależnie płyt, z których ostatnią było konceptualne "24tv" (recenzja). Wygląda na to, że... to koniec. Warszawiak wystosował bowiem oświadczenie, w którym pisze o braku czasu, entuzjazmu i zapowiada, że nie planuje wydać już żadnej płyty.

"Wielu z was często pyta o to, kiedy wypuszczę coś nowego i zamierzam się do tego odnieść. Odpowiedź brzmi: póki co nie planuję żadnej płyty i nie sądzę, żeby coś się w tej sprawie zmieniło. Moja decyzja wynika ze zmiany priorytetów w życiu, po której na rap po prostu nie starcza mi ani czasu, ani kreatywności i entuzjazmu (jak pewnie wiecie, mam już inną pracę/pasję, która kosztuje mnie bardzo dużo energii). Cały czas mam kilka nieopublikowanych lub nienagranych zwrotek, więc możliwe, że coś jeszcze opublikuję, ale z drugiej strony po prostu nie mam teraz głowy do rapu i z samego szacunku do was mówię o tym prosto z mostu. Wolę powiedzieć wam bez ogródek jak jest niż nagrywać napisane na kolanie kawałki na siłę, tylko po to, żeby móc wam przedstawić cokolwiek. W każdym razie dziękuję za dobre kilka lat wsparcia i wspólnej zajawki. Mogę powiedzieć tylko jedno: było warto :)" - napisał Trzy Sześć na swoim profilu facebookowym.

Poniżej singiel z płyty "24tv"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"12037","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Ozorków Freestyle Battle 2012 - już w piątekhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-17,ozorkow-freestyle-battle-2012-juz-w-piatekhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-17,ozorkow-freestyle-battle-2012-juz-w-piatekOctober 16, 2012, 10:28 pmAdmin stronyZapraszamy wszystkich serdecznie na 4 edycję jednej z największych (jeśli patrzeć na publikę na pewno) bitew w województwie łódzkim - Ozorków Freestyle Battle. OFB tak jak w poprzednim roku, odbędzie się pod patronatem Burmistrza Miasta Ozorkowa już 19 października (piątek) w Miejskim Ośrodku Kultury w Ozorkowie.Bitwę poprowadzi Green, w jury zasiądą Proceente, Trzy-Sześć, Artens oraz Mateusz Natali, gramofony obsłuży DJ Kaps a Green, Trzy-Sześć i Proceente dodatkowo zagrają koncerty. Wszystko nakręci czujna popkillerowa kamera.Zapisy tutaj albo na ofb@wp.pl, nie ma zapisów w czasie bitwy.Start 19:00Wstęp: 6 zł POPRZEDNIE EDYCJE: I edycja: 1.Vat 2.Bonez 3. Świnia II edycja: 1.Bonez 2. Gres 3. Oset III edycja: 1. Wiciu 2.Oset 3. Bonez Zaznacz obecność na FBZapraszamy wszystkich serdecznie na 4 edycję jednej z największych (jeśli patrzeć na publikę na pewno) bitew w województwie łódzkim - Ozorków Freestyle Battle. OFB tak jak w poprzednim roku, odbędzie się pod patronatem Burmistrza Miasta Ozorkowa już 19 października (piątek) w Miejskim Ośrodku Kultury w Ozorkowie.

Bitwę poprowadzi Green, w jury zasiądą Proceente, Trzy-Sześć, Artens oraz Mateusz Natali, gramofony obsłuży DJ Kaps a Green, Trzy-Sześć i Proceente dodatkowo zagrają koncerty. Wszystko nakręci czujna popkillerowa kamera.

Zapisy tutaj albo na ofb@wp.pl, nie ma zapisów w czasie bitwy.

Start 19:00

Wstęp: 6 zł

POPRZEDNIE EDYCJE:

I edycja: 1.Vat 2.Bonez 3. Świnia

II edycja: 1.Bonez 2. Gres 3. Oset

III edycja: 1. Wiciu 2.Oset 3. Bonez

Zaznacz obecność na FB

]]>
Trzy-Sześć "Wielki Brat" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-13,trzy-szesc-wielki-brat-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-13,trzy-szesc-wielki-brat-nowy-numerOctober 13, 2012, 12:19 pmRafał PorosSprawdźcie nowy, luźny kawałek od Trzy-Sześcia nawinięty na bicie z "The Watcher" Dr. Dre. Rzadko jaram się numerami nagranymi na znanych, wręcz klasycznych instrumentalach, ale "Wielki Brat" jest naprawdę kozacki!Sprawdźcie nowy, luźny kawałek od Trzy-Sześcia nawinięty na bicie z "The Watcher" Dr. Dre. Rzadko jaram się numerami nagranymi na znanych, wręcz klasycznych instrumentalach, ale "Wielki Brat" jest naprawdę kozacki!

]]>
Microphone Masters VII - trailer videohttps://popkiller.kingapp.pl/2010-04-19,microphone-masters-vii-trailer-videohttps://popkiller.kingapp.pl/2010-04-19,microphone-masters-vii-trailer-videoApril 19, 2010, 4:00 pmAdmin stronyW marcu w warszawskim Harlemie miejsce miała siódma edycja Microphone Masters, czyli zamkniętych pokazowych pojedynków mistrzów wolnego stylu. Kilkunastominutowe walki zawierały trzy rundy i obfitowały w mocne linijki. Tym razem na scenie pojawili się Muflon, Flint, Trzy Sześć i Theodor. Nasze kamery rzecz jasna wszystko dla was zarejestrowały i już niebawem będziecie mogli wreszcie obejrzeć to, co tam się działo. Póki co dajemy wam mały smaczek. Mowa o video-trailerze złożonym przez naszego kamerzystę, niezawodnego jak zwykle Jacka Kowalczyka. Znajdziecie tam krótkie urywki pojedynków i kilka ciekawszych wersów - z pewnością jednak nie wszystkie. W marcu w warszawskim Harlemie miejsce miała siódma edycja Microphone Masters, czyli zamkniętych pokazowych pojedynków mistrzów wolnego stylu. Kilkunastominutowe walki zawierały trzy rundy i obfitowały w mocne linijki.

Tym razem na scenie pojawili się Muflon, Flint, Trzy Sześć i Theodor. Nasze kamery rzecz jasna wszystko dla was zarejestrowały i już niebawem będziecie mogli wreszcie obejrzeć to, co tam się działo. Póki co dajemy wam mały smaczek.

Mowa o video-trailerze złożonym przez naszego kamerzystę, niezawodnego jak zwykle Jacka Kowalczyka. Znajdziecie tam krótkie urywki pojedynków i kilka ciekawszych wersów - z pewnością jednak nie wszystkie.

 

]]>